Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W polsce nie ma pracy. Gó..no prawda, poprostu się ludziom nie chce.…

W polsce nie ma pracy. Gó..no prawda, poprostu się ludziom nie chce.

Od miesiąca próbuję znaleźć hydraulika/montera do podłączenia rur kanalizacyjnych plus rozprowadzenia wody po lokalu.

Fachura nr1:

Wycenił robotę plus sprzęt na 10000zl. OK, po rozejrzaniu się po sklepach stwierdziliśmy, że cena spoko. Przychodzi co do czego pan wrócił z kolegą i potwierdził cenę. Problem w tym że magicznie z ceny brutto przeszliśmy na cenę netto a robocizna wyparowała z wyceny. Podziękowaliśmy, sprzęt kupiony na necie za 5000 brutto.

Fachura nr2:

Bardzo "równy" pan. "chłopaki ja wam tu wszystko zrobię super-cacy-elegancko". Doszło do spotkania w lokalu i pan się dowiedział, że musi zrobić "tylko" przyłącza wody plus rozprowadzić wodę na kuchni. Wycenił robociznę na bagatela 2000zł (2 podliczniki i może 20mb rurek do wody plus wpięcie się do kanalizacji, zero kucia ścian wszystko w pomieszczeniach w których ma być montaż). Po 3 dniach od wizyty stwierdził, że mu się nie chce za "takie pieniądze"

Fachura nr3:

Tydzień się umawia, potem nie przyjeżdża i przestaje odbierać telefon.

Czy 2000zł za 1 max 2 dni pracy to w dzisiejszych czasach mało? Ja rozumiem, że ktoś może pracować na budowie wielkiego wieżowca czy w innym dobrze płatnym miejscu ale bez przesady 1000zł dniówki hydraulik raczej nie zarabia.

Lokal gastronomia fachowcy

by k0k0z
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kalulumpa
28 34

Z Twojej historii wynika, że jest w tym kraju praca, ale dla FACHOWCÓW. Nie każdy zna się na hydraulice, więc stwierdzenie z początku historii to naciągana bzdura...

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
15 19

@kalulumpa: Nie do końca bzdura. Praca w Polsce jest zwłaszcza dla specjalistów, fachowców, ale w naszym kraju utarło się, że żeby kimś być to trzeba mieć wykształcenie. Od gimnazjum tłuką wszystkim, że trzeba iść do liceum, a potem na studia, bo inaczej nic w życiu nie osiągniesz. Problem leży w tym, że mamy pogrom magistrów i innych doktorów, a brak nam podstawowych fachowców. A część ludzi z budownictwa dawno już wyjechała.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
13 17

@Kuchareczkaa: Więc tak jak mówię - jest popyt na fachowców, ale fachowców i specjalistów brak. Jednak ciężko znaleźć pracę na w miarę dobrych warunkach, gdy nie ma się doświadczenia, albo bardzo specjalistycznego, kierunkowego wykształcenia...

Odpowiedz
avatar k0k0z
-2 4

@kalulumpa: Tylko dlaczego odzywają się fachowcy którzy bezczelnie przez telefon mówią że mają czas ale za małe pieniądze żeby im się chciało? Naprawdę każdy hydraulik w województwie zasuwa na kontrakcie za ciężkie pieniądze? Oczywiście wszyscy pracują po 8 godzin i nikt nie dorabia na boku... bądźmy realistami. Co do "specjalizacji" bez obrazy ale pociągnąć wodę czy spływ w kuchni moge sam tak samo jak pomontować baterie, syfony, podpiąć zmywarkę czy toaletę. Nie obrażając nikogo nie jest to specjalna filozofia, szukam kogoś, żeby zaoszczędzić czas i móc równocześnie robić coś innego.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
12 12

@k0k0z: Nie wiem, o hydraulice mam zerowe pojęcie, dlatego też jest to dla mnie czarna magia. Dlaczego hydraulicy olewają taką ofertę? Bo mają ich zapewne na pęczki - fachowców brakuje, więc mogą sobie przebierać w ofertach i wybierać wedle własnego widzimisię. Nie popieram, bo dla mnie każde takie zachowanie jest czystym chamstwem, ale niestety...

Odpowiedz
avatar MyCha
-2 2

@kalulumpa: W nawiązaniu do twojej pierwszej wypowiedzi w tym wątku. Po co komu pracownik który na niczym się nie zna. Chyba logiczne, że jeśli pracodawca chce mieć kogoś kto w jego firmie będzie robił X, to będzie szukał specjalisty/fachowca od X. Albo żeby skończył szkołę w której uczą robić X.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
3 5

@MyCha: A czy trzeba mieć kosmiczne doświadczenie, by pracować na kasie, lub wykonywać prace administracyjno - biurowe? Czy trzeba mieć doświadczenie i studia, by być dobrym przedstawicielem handlowym? Czy trzeba mieć doświadczenie jako dziennikarz i skończone studia dziennikarskie, by być dziennikarzem? Kończyć marketing, by pracować w tej branży? To wszystko mogą wykonywać osoby bez doświadczenia i wykształcenia kierunkowego - wystarczy, że pokażą, że coś potrafią: wyślą próbki tekstów, spróbują coś "sprzedać" na rozmowie rekrutacyjnej, czy wykażą się kreatywnością wykonując proste, przykładowe zadania związane z reklamą i marketingiem... Jakby do wszystkiego były potrzebne papierki i doświadczenie to ludzie do uzyskania tytułu magistra nie znaleźliby żadnej pracy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2014 o 16:08

avatar mailme3
1 5

@kalulumpa: 1) A czy trzeba mieć kosmiczne doświadczenie, by pracować na kasie - Nie, ponieważ przybywa automatycznych kas w hipermarketach - za kilka, kilkanaście lat ten zawód zniknie. 2) wykonywać prace administracyjno - biurowe? - Pracowałaś kiedyś w archiwum? To tak samo jak z kucharzeniem - wystarczy że coś ugotujesz żeby się zatrudnić na kucharza w restauracji, ale... zgadnij kto jest szefem kuchni w renomowanych, najlepszych restauracjach? 3) trzeba mieć doświadczenie jako dziennikarz i skończone studia dziennikarskie, by być dziennikarzem? - Chcesz być dziennikarzem, czy pismakiem? 4) Kończyć marketing, by pracować w tej branży? - Nawet nie wiesz na czym opiera się praca w marketingu. Dla Ciebie pewnie marketing, PR, sprzedaż bezpośrednia to jedno i to samo. Nie znasz nawet jednej setnej narzędzi wykorzystywanych przez dobrych marketingowców. ""wyślą próbki tekstów" - tu się obaliłem. Nie wiesz na czym polega praca dziennikarza, jak widać. Współpracowałaś kiedyś z zawodowymi dziennikarzami? Ale nie takimi z "Newsweeka" czy "Rzeczpospolitej" "spróbują coś "sprzedać" na rozmowie rekrutacyjnej" - widać jasno, że sprzedawca myli się Tobie z domokrążcą "wykażą się kreatywnością wykonując proste, przykładowe zadania związane z reklamą i marketingiem..." - wykazujesz się całkowitą niewiedzą w tej dziedzinie. Marketing nie równa się reklama. Szkoda w sumie komentować, bo Twoje wywody przypominają mi teksty szefów firemek, którzy raczą moich znajomych tekstami typu: "Jesteś informatykiem? A pierdykniesz mi ulotkę? W końcu pracujesz na komputerze". A znajomy siedzi w programowaniu dla sieci neuronowych.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
0 0

@mailme3: Tak, pracowałam w archiwum - przez krótki czas miałam względną przyjemność pracować w polskim konsulacie. Nie porównywałabym czynności typowo mechanicznych do gotowania, w którym potrzebny jest zmysł i wiedza. Umiejętność archiwizacji dokumentów to nie to samo co wiedza na temat łączenia smaków. Tak, obecnie mam stały kontakt ze środowiskiem dziennikarskim. Nie, praktycznie żaden z dziennikarzy, których znam (czy to radiowych, czy portalowych) nie kończył dziennikarstwa. Ba, w BBC i CNN także znajdzie się takie jednostki (choćby, wybitny moim zdaniem polski dziennikarz i mój znajomy Tadziu Jagodziński, który zmarł rok temu - dziennikarz w polskim BBC, nigdy nie kończył studiów dziennikarskich). Ja do tej branży trafiłam początkowo nie mając żadnego doświadczenia w pisaniu. Do CV dołączyłam tekst związany z tematem działu, do którego kandydowałam (i nie mówię tu o pierwszym lepszym pisemku, który tekst ukradnie i opublikuje, a o trzecim największym portalu informacyjnym w Polsce). Nie wspomnę już o tym, że mój narzeczony od 10 lat pracuje jako dziennikarz. Mówiąc o próbach sprzedaży i zadaniach do wykonania na rozmowie rekrutacyjnej kierowałam się tym, co wiedziałam na temat przeprowadzania rozmów na przedstawicieli handlowych w jednej z większych światowych korporacji spożywczych (wiadomości z pierwszej ręki, mój ojciec w latach 90-tych był tam dyrektorem regionalnym). Ponadto pół mojej rodziny to przedstawiciele handlowi różnych firm, więc co nieco na temat tego fachu wiem. I wiem, że nie jest potrzebne doświadczenie, wystarczy dryg i miła aparycja.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 1

Nie mogę edytować. Wśród dziennikarzy: Nick Arnett - współpracował między innymi z CNN, skończył tylko liceum. Wojciech Mann jest anglistą, Tomasz Kin ma tylko średnie wykształcenie, Piotr Kraśko kończył PWST, a Marcin Meller jest historykiem. Można tak długo. Jako ciekawostkę dodam, że szefowa magazynów w wyżej wymienionym portalu obroniła się dopiero niedawno, gdy na uczelni na której wykłada dziennikarstwo w internecie, zaczęli nalegać, żeby w końcu skończyła jakieś studia, bo ze średnim "to głupio wygląda". Z tego co mi wiadomo także nie było to dziennikarstwo. Wiele osób trafia do mediów z łapanki - znajoma dostała propozycję pracy, bo ktoś z portalu sportowego wypatrzył jej bloga o siatkówce i żużlu, więc dali jej propozycję pracy. A narzeczony - studiował politologię i filologię rosyjską :)

Odpowiedz
avatar mailme3
0 0

@kalulumpa: Czyli mówimy o tym samym - o upadku rzemiosła. Podajesz (rzeczywiście niemało) trochę przykładów. Myślę, że możemy zgodzić się do jednego - dość często zdarzają się postacie na tyle uzdolnione, że potrafią dość łatwo wejść w środowisko. Tylko, że dalej to już nie tak łatwo. Dziennikarz, o nawet najlżejszym piórze, nie użyje konkretnych środków retorycznych, jeżeli nie będzie o nich wiedział. A redaktor również ich nie wprowadzi, bo nie może ingerować w merytoryczną zawartość tekstu. Niech przykładem będzie to, jak kiedyś z żoną byłem na pasterce w katedrze poznańskiej (nie jesteśmy religijni, ale "Requiem" Mozarta, te sprawy...) Homilię wygłaszał bodajże bp Gądecki (nie wiem, nie pamiętam) i używał takich figur retorycznych, że "bania mała". Sam z siebie by tego nie opanował. To było coś w stylu wyliczania na zasadzie trzech wyliczeń (nie znam się) coś jak: "Otacza nas zobojętnienie (1), marazm (2) niechciejstwo (3), ...a zatem potrzeba nam wiary (1), zaufania(2), oddania(3)" To luźna interpretacja jego sposobu wysławiania się. mam - to chyba była gradacja: http://pl.wikipedia.org/wiki/Gradacja_(literatura). Dalej: Projektant znaków i identyfikacji, jeżeli nie zużył kilku lat na naukę, może i stworzy ładny obrazek, ale symboliki zawartej w kształtach, w kompozycji (kłania się Frutiger A. i jego "Człowiek i jego znaki") już nie ogarnie. Muzyk może i stworzy ładną piosenkę, ale kantatę, czy kompozycję opartą na kontrapukcie - nie do końca. Co do rekrutacji do koncernu, to który to? Maspex? Jak światowy, to pewnie Unilever. No cóż - niejedyny koncern w którym takie kwiatki się dzieją. Jak Pepsi.co wydała bodajże milion $ na redesign logo, to agencja Arnel Gropup wysmażyła takie uzasadnienie tej zmiany, że się branża obaliła ze śmiechu. Logo pozostało, bo wycofywać się z tej zmiany już nie było warto, ale sam dokument opisujący "ideę" stojącą za wszystkim wymazywany jest przez Pepsi.co konsekwentnie z "pamięci internetów". Drugi, fajny przypadek nieumiejętnego zastosowania narzędzi marketingowych to case Adidasa i muru na Służewcu - stracili wielu odbiorców w bardzo ważnej dla nich grupie docelowej. Portale informacyjne. Ciekawe, czemu mówi się o "poziomie Onetu". Problem jest taki, że portale informacyjne, ba, nawet opiniotwórcze pisma cierpią na chroniczne zaniżenie poziomu. Czy to nie w "Charakterach" zamieszczony został artykuł-żart/oszustwo na temat "pól torsyjnych", czy jak się to nazywało? Z redaktorami jest tak samo. Nie wystarczy "umieć język polski" aby parać się redakcją. Jak dostaniesz antologię tekstów i będziesz musiała ujednolicić bibliografię, gdzie każda pozycja będzie pisana z d..., to jaki system zastosujesz? Oksfordzki (klasyczny), harwardzki? Gdzieś musisz się tego nauczyć Nie wystarczy znać język polski, żeby być dobrym edytorem. Czyli mówimy o tym samym. Rzemiosło upada. Ludzie i tak nie dostrzegą różnicy. Kebaby zastępują ravioli, domorośli cykacze zastępują profesjonalnych fotografów, a umpa-umpa z Eski zastępuje trudniejszą muzykę. Ach, jeszcze pani K. Michalak zastępuje książki pokroju "Słownik Chazarski", czy "Czarodziejską górę" Manna. Kto by czytał takie ramoty, kiedy piękne romanse K. Michalak oferują taką górę emocji.

Odpowiedz
avatar Viper1984
10 12

W Polsce praca dla fachowców( firm) na pewno jest ( nie mylić z pracą dla pracowników), tylko różnie to bywa już z kasą za tą pracę. Czasem są inwestorzy chcą aby pracować za bardzo małe pieniądze ( a weź tu zapłać pracownikom potem jeszcze). Po prostu jak się pewnie podłapie większą robotę dobrze płatną to się nie opłaca rzucać źródła większych pieniędzy dla nikłego zarobku ( pracy na 1-2 dni).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Większość specjalistów już wyjechała. Ci co zostali mogą kręcić nosami bo mają sporo zleceń. Powodzenia w szukaniu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Artykuł, który dziś sobie przeczytałem: http://finanse.wp.pl/kat,1013819,title,Co-trzecia-firma-ma-w-Polsce-klopot-z-rekrutacja-kompetentnych-pracownikow,wid,16728844,wiadomosc.html Problem jest taki, że kilka/kilkanaście lat temu ktoś wpadł na genialny pomysł zmniejszenia bezrobocia - wysłać młodych na studia, czyli dać rządzącym 4/5 lat oddechu zdejmując pokaźny zastrzyk nowych bezrobotnych na rynek pracy. Plan się powiódł w 100%, ale ma swoje konsekwencje: 1. Obrzydzono młodym zawodówki, chcesz być kimś idź do LO i na studia. Do zawodówki idą nieudacznicy i tym podobne kwiatki serwowano przez kilka lat. Doprowadziło to do praktycznej likwidacji zawodówek, a co za tym idzie do zniknięcia z rynku wykwalifikowanych pracowników. 2. Nadprodukcja magistrów i tworzenie kierunków - potworków żeby tą całą rzeszę studentów obsłużyć. W rezultacie poziom studiów padł na pysk a dyplom magistra stracił kompletnie na wartości, bo praktycznie każdy może mieć dyplom. Nie bez znaczenia jest też fakt wypływu fachowców za granicę, gdzie mieli lepsze warunki. nie byłoby to tak tragiczne gdyby nie było połączone z powyższymi punktami, czyli brakiem młodych wykwalifikowanych osób na ich miejsce. W rezultacie mamy sytuację, że pracodawcy nie mogą znaleźć pracowników, a pracownicy nie mają kwalifikacji żeby zdobyć sensowną pracę.

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
1 3

@Sharp_one: jest popyt będzie podaż. Poza tym młodzi nie myślą co będą robić za 5 - 10 lat

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Jango_Fett: Tyle, że popyt jest już teraz a podaż może się dopiero pojawić za parę lat, bo nikt nagle nie dostanie kwalifikacji. Rezultat będzie taki, że zaczniemy specjalistów ściągać z zza granicy a kiedy nasi młodzi wyjdą z zawodówek już nie będzie podaży. I się obudzimy z nastrojami społecznymi i problemem imigrantów jak teraz we Francji, Anglii czy Niemczech.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
11 17

Taka praca, jak oferujesz, to nie praca. To zlecenie. I dniówka rzędu tysiąca złotych raz na kilka tygodni, jak się trafi albo i nie, jest zawsze dużo gorsza, niż etat z 2, 3 tysiące na rękę. Dlatego właśnie ci, co umieją, idą na etat do firm. A że fachowców mało, i na usługę takiej firmy się czeka czasem i pół roku, to już inna sprawa. Ale łudzenie się, że oferujesz dobrą pracę jest głupie. Oferujesz niezłe zlecenie, ale nadal bardzo daleko mu od atrakcyjności, która przyciągnęłaby naprawdę porządnego fachowca - a tym bardziej wyciągnęła go z "budowy wielkiego wieżowca" albo czegoś podobnego, co zapewnia mu wcale niezły, i co ważniejsze w miarę STAŁY dochód.

Odpowiedz
avatar inga
0 2

@bloodcarver: Większość fachowców, którzy wykańczali mi mieszkanie albo dorabia do etatu, który daje taką możliwość albo ma zapewnione zlecenia na okrągły rok. Przyznaję - gdy malarz, "zabookowany" na kilka miesięcy naprzód zaśpiewał mi cenę za malowanie małego, nowego mieszkania (bez mebli, podłóg, płytek, niczego, co będzie trzeba zabezpieczać - żadna filozofia, żadnych dekorów, szablonów itp) - podziękowałam serdecznie, pojechałam do marketu po wałek i uwinęłam się z tym w dwa dni. Wybór był prosty - pan zaśpiewał sobie równowartość mojej miesięcznej pensji pracownika naukowego wyższej uczelni za max 2 dni pracy (max., bo zakładam, że uwinąłby się z tym sprawniej niż ja).

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 4

@inga: O ile wiem, a trochę pracowników naukowych zdarzyło mi się spotkać, to pensja pracownika naukowego jest smutnie mała i lepiej być opiekunką do dzieci w Austrii na przykład. A że pracownicy remontowo-budowlani są bardzo mobilni, i ich branża tej mobilności sprzyja, to owszem, ich ceny będą na poziomie europejskim i odnoszenie do nich polskiej wypłaty mija się z jakimkolwiek celem. Jestem pewien, że np Niemiec klasy średniej / wyższo-średniej (4, 6 tysięcy euro spokojnie) może sobie bez problemu na ceny tego malarza pozwolić. A malarz do Niemiec też nie ma szczególnie daleko, i ma prawo tam legalnie pracować.

Odpowiedz
avatar butterice
5 7

Minus za początek... Nie lubię takiej demagogii. Poza tym nazwy kraju piszemy z dużej litery. :P Wystaw ofertę na jakimś portalu z drzewkiem, napisz dokładnie czego oczekujesz, podaj cenę, zaznacz, że do negocjacji i zbieraj oferty. Masz typową kliencką mentalność - płacę więc powinna być do mnie kolejka chętnych. ;) A może tak naprawdę płacisz za mało w stosunku do wymagań...

Odpowiedz
avatar mildred
0 0

@butterice: jeśli jesteśmy przy poprawianiu to co to jest "z dużej litery"? "Z małej litery" też zdarza Ci się pisać?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2014 o 18:53

avatar katem
-3 5

Nie przesadzajcie, prace hydrauliczne nie są takie skomplikowane - wystarczy trochę pomyśleć. Problemem może być jedynie zgromadzenie potrzebnych narzędzi, a i to dlatego, że zwykle są potrzebne na jeden czy dwa razy.

Odpowiedz
avatar butterice
6 8

@katem: "Nie przesadzajcie, prace hydrauliczne nie są takie skomplikowane - wystarczy trochę pomyśleć." Moja kumpela, pani adwokat, też kiedyś stwierdziła, że praca fryzjerki nie jest skomplikowana, skoro nie potrzeba do niej wyższego wykształcenia... Niech więc każdy magister obcina się sam. ;)

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 5

@katem: A potem byś płakał na piekielnych, bo hydraulik źle podłączył i mieszkanie zalało.

Odpowiedz
avatar butterice
-2 2

@archeoziele: !!! Brawo :D "A potem byś płakał na piekielnych, bo hydraulik źle podłączył i mieszkanie zalało."

Odpowiedz
avatar kuleczka
0 0

gdzie masz tę fuchę, podeślę Ci moją złotą rączkę porządnego fachowca, za dwa dni roboty 2000 zł weźmie z pocałowaniem w rękę, a do końca życia będzie działać jak złoto... wiem, bo jego robótki od lat obserwuję...

Odpowiedz
Udostępnij