Lecznica weterynaryjna. Wbiega kobieta niosąc bezwładnego średniego psa. Weterynarz mógł tylko stwierdzić zgon.
Co się stało? Kobieta poszła sobie z pieskiem do sklepu. Psa zostawiła przywiązanego do słupka. Słupka oddzielającego chodnik od parkingu. Któryś kierowca wrócił z zakupów i najzwyczajniej w świecie ruszył, przejeżdżając po psie, który położył się w jedynym dostępnym cieniu - pod samochodem, a konkretniej - pod kołem, bo na tyle starczyła mu smycz...
Historia jest napisana tak, jakbyś to kierowcę uważała za piekielnego, a nie właścicielkę psa.
Odpowiedz@Jorn: kierowca też powinien za każdym razem sprawdzić, czy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozpocząć jazdę, zwłaszcza, jeśli postój trwał chwilę dłużej. Zimą na przykład często koty wchodzą pod maskę samochodów, aby chwilę ogrzać się ciepełkiem stygnącego silnika. Co nie zmienia faktu, że głównym winowajcą jest bezmyślna właścicielka.
Odpowiedz@Sine: Tak, po każdym postoju >5min powinienem sprawdzić ciśnienie w kołach, cały silnik, zdjąc rozrząd żeby zobaczyć czy jakiś kotek tam nie wlazł, sprężyny czy d nich też jakiś zwierzak nie wlazł, potem samochód na lewarek i sprawdzić całość od spodu
OdpowiedzNie, ale wystarczy klepnąć w maske a miżemy uratować kotka. Nie wiem jak zapatrzonym w telefon trzeba być żeby nie zauważyć psa, toż to przecież widać od razu.
OdpowiedzWłaścicielka durnowata, ale kierowca też chyba oślepł. Psa mógł nie zauważyć, ale naciągniętą smycz powinien...
Odpowiedz@Armagedon: jak szedł z drugiej strony to niekoniecznie mógł zauważyć smycz...
Odpowiedz@Armagedon: ty pewnie wracajac z zakupow chodzisz wokol samochodu i zagladasz pod spod, bo a nuż sie tam cos schowalo... a piekielne - brak myslenia ze strony babki. Kierowca w zadnym wypadku
Odpowiedz@kalulumpa: Ojezusie! Przecież nie napisałam, że MUSIAŁ ją zauważyć, tylko, że POWINIEN. A prawdę powiedziawszy jest tylko jedna możliwość, że jej nie zauważył. Jeśli: - parkował tyłem - nie wkładał zakupów do bagażnika - pies leżał pod tylnym kołem po stronie prawej - no i wiadomo, że musiał podchodzić do samochodu od strony kierowcy Zakładam, że smycz była naciągnięta pomiędzy górną częścią słupka, a szyją psa, czyli pod sporym kątem.
OdpowiedzTo byłam ślepa :( Zaparkowałam na granicy marketu a domu prywatnego. Poszłam na zakupy, przy pakowaniu sporo klęłam na bagażnik, nawet na lewą stronę nie zwróciłam uwagi, przecież krzaki. Pies leżał pod autem na długiej mało widocznej smyczy, przyczepionej na ogrodzeniu prywatnej posesji. Byłam tam dobre 15 minut, nie wyszedł z spod auta. Przejechałam go. :( właścicielka miała to gdzieś. Teraz ciągle sprawdzam auto i do tej pory nie umiem sobie wybaczyć.
Odpowiedz@Armagedon: A czemu "górną częścią słupka"? jak słupek był zwykłym walcem [rurka] to smycz mogła opaść... Po za tym skąd założenie, że kierowca był w ogóle na zakupach? Sama dość często parkowałam koło sklepu - bo tam miałam najwygodniejszy parking koło domu. Ogólnie kierowcy bym nie obwiniała... Sama pomagam zwierzętom oraz mam ich dość sporo, a mimo to mogłabym takiego psiaka rozjechać - bo do głowy by mi nie przyszła aż taka bezmyślność innego człowieka! A pod autem potrafi się doskonale schować nawet duży pies, moje potrafią tego dokonać jak mają taki kaprys [np. piłeczka pod samochodem]...
Odpowiedz@Iras: No ja zaglądam :)
OdpowiedzCzemu kierowca się nie zatrzymał? Po prodtu pojechał dalej?
OdpowiedzPrzykre zdarzenie, jednak po prostu tragiczny zbieg wydarzeń. Gdyby każdy był zawsze przewidujący to nie byłoby praktycznie żadnych nieszczęść. Współczuję babce straty psa i tego, że pewnie wyrzuty sumienia będą ją mocno dręczyć. Człowiek uczy się na błędach szkoda tylko, że tak przykrych.
Odpowiedz@ewilek: Tragiczny zbieg wydarzeń, którego można by było uniknąć gdyby właścicielka psa miała we łbie coś więcej niż trociny. Krew się ze mnie gotuje jak widzę psy pozostawione przy supermarketach w upalny dzień, czekające na swoich właścicieli nierzadko po 40-60 minut. O tym, że część skretyniałego do reszty społeczeństwa potrafi zostawić psa przywiązanego na luźnej smyczy przy ścieżce rowerowej/parkingu/na jakiejś platformie już nie wspomnę. Jak ktoś nie ma na tyle czasu, ani ochoty żeby ruszyć swoje cztery litery i wyjść osobno z psem na spacer, to niech po prostu go nie kupuje.
OdpowiedzJak jeszcze mieszkałem na wsi to po podwórku zawsze chodziło kila psów, większych i mniejszych. Te małe rzeczywiście często kładły się pod samochody zawsze przed odjazdem się sprawdzało czy coś pod kołem nie leży. Ale później same wiedziały że po odpaleniu silnika należy zwiać. Dziwne, że ten nie uciekł.
Odpowiedz@j3sion: Mógł nie być przyzwyczajony, mógł być odwodniony i otępiały. Mój pies został delikatnie potrącony na podwórku- ojciec wjeżdżał a Brox podleciał z boku. Noc mu się nie stało, najadł się strachu i tyle ale oduczył się podchodzenia do samochodu jadącego.
OdpowiedzA widzisz - a mój kot zwykł się kłaść na środku drogi dojazdowej do szeregowców i leżał tak cały czas dopóki sąsiad nie wyszedł i go nie przeniósł... Mógł stać nad nim, gazować, trąbić i kot nic sobie z tego nie robił ;) co ciekawe miał tak tylko z dwoma sąsiadami - przed innymi leniwie podnosił tyłek...
OdpowiedzWinna jest właściciela psa. Tyle, że nie z powodu jej bezdennej bezmyślności nie można, niestety, jej zastrzelić. (tak, wiem, że kierowca cofając zobowiązany jest do zachowania szczególnej ostrożności, i że zgodnie z polskim prawem skazany zostałby on, jak ostatnia osoba, której powstrzymanie się od działania zapobiegłoby zdarzeniu, ale to właścicielka winna być skazana za to, że przyprowadziła psa na śmierć)
Odpowiedz@Bydle: tyle że żadna ostrożność nie pozwala zobaczyć co jest pod samochodem siedząc w środku. Człowieka zobaczysz za tylną szybą, ale małego psa nie.
OdpowiedzMiałam psa 11 lat. Nigdy nie zostawiłam go samego na ulicy - jak już musiałam łączyć spacer z zakupami, brałam jeszcze kogoś do pilnowania psa przed sklepem.
OdpowiedzGratuluje właścicielce
Odpowiedz