Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem szczerze przerażona! Jaki second hand jest każdy widzi. Mój ulubiony wygląda…

Jestem szczerze przerażona!

Jaki second hand jest każdy widzi. Mój ulubiony wygląda tak - wysokie schody, ogromne pomieszczenie ze stojakami, ubrania pogrupowane w kategorie (sukienki, bluzki, okrycia, spodnie, spódnice), wąskie gardło z kasą, pomieszczenie z kurtkami, pomieszczenie z przymierzalniami i kolejne spore z tym co zostało z poprzedniej dostawy w "promocji".

W poniedziałek dostawa. Otwierają o 9, o 8 stoi już 5 babeczek z worami!

Zaczyna się robić trochę strasznie około 8.55, bo kolejka zajmuje całą alejkę, przy której sklep się mieści.
Jest! Otwierają drzwi!

No i się zaczyna...
- Babki biorą koszyki i upychają co popadnie
Ostatnio jedna z pań włożyła do koszyka białe conversy i jakąś sukienkę i ten koszyk między nogami przesuwała, kiedy przeglądała ubrania i ktoś jej te rzeczy w tego koszyka ukradł.

- Te z workami nawet nie patrzą co biorą tylko upychają i szybko do przymierzalni!
Kolejka do przymierzalni sięga do schodów, a każda osoba z workiem ciuchów.

- Na porządku dziennym jest wyrywanie sobie rzeczy, "bo ja to pierwsza zobaczyłam", wyciąganie rzeczy z koszyków
- Zdarzają się kradzieże rzeczy osobistych (bo w szale zakupów nawet nie zauważają, że są lżejsze o komórkę).

- Babki krzyczą na siebie, przeklinają, szarpią się...

A to wszystko w cenie 50 zł za kilogram.

PS. Lepsze są chyba tylko promocje w Lidlu...

Second Hand

by calodniowysen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar calodniowysen
22 26

@bloodcarver: Ale do tego second handu nie przychodzą biedni ludzi... Tak przychodzą babki w garsonkach, sukienkach od M&S i to one najbardziej się drą.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
24 24

@bloodcarver: W mniejszych miejscowościach ludzie się znają. Więc wiedzą ze wśród "łowczyń" sa i żony lekarzy i prawniczki i inne elity

Odpowiedz
avatar astor
21 23

@bloodcarver: Myślę, że niekoniecznie jest to kwestia biedy. Dla niektórych zakupy w cichlandach stały się stylem życia. O ile rozumiem jeszcze osoby, które idą, przeszukują i udaje im się trafić na "perełki", które potem stylowo przerabiają, dzięki czemu mają niepowtarzalnego ciucha, i tyle nie rozumiem ludzi, którzy kupują hurtowo coś, co ja bym po prostu wykorzystała na szmatę do podłogi. Są też jeszcze tacy, co kupują jak popadnie, a potem odsprzedają na targach.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
13 13

@misiafaraona: Do tego second handu chodzą panie, które pracują w banku (koleżanki cioci, nie zarabiają mało), żona tłumacza przysięgłego, moje nauczycielka, biedni nie są. Jakieś 75% to właśnie osoby, które stać na kupowanie w normalnych sklepach, 10% to panie, które później sprzedają z zyskiem na rynku, a reszta to ci ubodzy, niestety.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
12 14

@bloodcarver: Te "baby z worami" akurat kupują dużo ciuchów, by później nimi handlować o kilka zł drożej na targach... Ale fakt - znam kilka osób dość wysoko postawionych i zarabiających kupę kasy, które często zaopatrują się "na szmatach". Między innymi moja sąsiadka, pani prokurator ;)

Odpowiedz
avatar butelka
11 11

@bloodcarver: przeciez jak byk pisze 50 zl za kilo, czyli to jest lepszy ciucholand, biedni to kupuja albo przed dostawa, jak jest po 5-10 zl za kilo albo kupuja w marketach, przy cenie 50 zl za kilo to w markecie wychodzi taniej. ja mysle ze te co pakuja do workow to rzeczywiscie potem odsprzedaja, bo jaka szansa ze pakujac na oslep trafisz cos dla siebie? a co do samej historii to naprawde gorsze sie sceny dzieja w ciucholandach, byla kiedys historia o artusie w krakowie, ktory jest wielka hurtownia, ale mozna tez kupowac na sztuki, tam to sa dopiero jaja. szwagierce kiedys buta z nogi baba chciala sciagnac, a karetka tam jest przynajmniej raz w miesiacu, bo jak sie rzucaja to nierzadko jedna drugiej nos rozbije, albo i reke zlamie. i to wyglada tak ze chlop rzuca ciuchami z wora i szybko ucieka a baby lapia co sie da i potem kazda w swoim kacie to przebiera patrzac czy jej ktos nie podkrada, no trzeba miec zdrowie i umiec skakac. a wszystko to siedzac na metrowej stercie ciuchow. no ale to wlasnie sa sami handlarze.

Odpowiedz
avatar ampH
12 18

@bloodcarver: z jednej strony masz rację, z drugiej nie. Ja mógłbym kupować w sieciówkach popularnych, tylko nie chce. Bo te rzeczy z popularnych sieciówek to szmaty, a na porządne ciuchy mnie nie stać niestety, bo spodnie zaczynają się od 400 zł. Kiedyś kupowałem w tych wszystkich H&Mach, C&A i tak dalej, dopóki traktowałem ciuchy jak jajka to były spoko - segregacja kolorystyczna, rodzajowa, temperaturowa, część prane w ręku i działało. Po wrzuceniu jednak ciemnych jeansów z białym t-shirtem i bawełnianą koszulą przeżywały jedynie jeansy. A dla mnie ciuchy to mają być ciuchy a nie jajka. Jak kupuję w lumpach to bardzo często trafiam na wysokie marki (typu Calvin Klein), które wytrzymują mi praktycznie wszystko. Jak nie trafiam na nie to mam noname'y, które jednak są z porządnej jakości. Dziwnym trafem nieważne kiedy pójdę to zawsze są ciuchy dostępne z tych popularnych w Polsce sieciówek - nawet ostatniego dnia jak są pustki w moim ulubionym lumpie. Nikt ich nie chce. Nie ma co się dziwić zresztą, bo na zachodzie te sklepy robią za "lumpeksy" z nową odzieżą właśnie dla tych uboższych. Wystarczy spojrzeć na ceny i opinie zagraniczne. :)

Odpowiedz
avatar Mikaz
1 9

@bloodcarver: Ja nie wiem kto Cię zminusował, ale masz rację - teraz ludzi nie stać na zakupy w sklepach. Jeśli w sklepie muszą dać za głupiego t-shirta 60 zł, a w SH 10 zł, no to wiadomo co wygrywa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@bloodcarver: Niepoważne uogólnienie, są akurat SH gdzie towar jest wyceniony i wcale nie tańszy niż ubrania z sieciówek. Poza tym pochodzi z zachodu i bardzo często jest lepszej jakości niż np. szmatki z HM i inne. Nie mówić juz o tym że wiele osób lubi te sklepy bo są tam rzeczy pojedyncze, oryginalne, no i poza przypadkami opisanymi tutaj jest spokojna atmosfera, bez panienek natrętnie pytających czego szukamy i próbujących nam coś wcisnąć.

Odpowiedz
avatar Draco
8 8

@bloodcarver: Jedna uwaga, do ciucholandów biedni przychodzą później, gdy już te wszystkie rozwrzeszczane, normalnie zarabiające, baby sobie pójdą. Mogą wtedy spokojnie wybrać ubrania dla siebie. A dodatkowo osoby biedne raczej nie patrzą na metki bo po co? Ubranie ma być ładne i dobre jakościowo, bo przecież metki nie widać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Mikaz: cena 60 zł za kawałek ubrania jest absurdalna. nieważne w jakim sklepie. Mnie np. stać by było na taki zakup ale uważam że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Można kupić nowy za 10-20 zł w tzw. normalnym sklepie, więc przesadzacie.

Odpowiedz
avatar Draco
2 2

@milena_krk: na takie natrętne panienki mam dobrą metodę. Wystarczy zapytać, czy np. bawełna z której wykonano bluzkę jest w 100% ekologiczna i czy przy jej zbieraniu i dalszej obróbce oraz szyciu nie były wykorzystywane dzieci. Albo czy ta wełna pochodzi od owiec którym nie podawano paszy GMO ;) Odchodzą, a potem udają, że ich nie ma i jest spokój. Tylko moja żona musi uważać, żeby przy tej okazji głośno się nie roześmiać, gdy ja pytam taką natrętną panienkę, czy kauczuk użyty w produkcji podeszwy w tych butach, jest naturalny i czy pochodzi z upraw ekologicznym.

Odpowiedz
avatar Tsukushi
5 5

@bloodcarver: Ja nie wiem co Ty masz z tą biedą... ja uwielbiam chodzić do lumpów i biedna nie jestem. Po prostu jak idę do tych super "modnych i fajnych" sklepów to się zastanawiam kto nosi te ciuchy... chyba tylko modelki z wybiegów, bo na co dzień to bym tego nawet jako piżamy nie założyła, a w lumpie jest tyle fajnych rzeczy, że nie wiem co mam wybrać. W normalnych sklepach kupuje tylko spodnie, bieliznę i buty, a różne bluzki, sweterki, spódniczki tylko w lumpie. Wiele moich koleżanek ma sporo kasy, a i tak wolą iść do lumpeksu, a resztę kasy wydać na dobre żarcie albo drogi alkohol.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@bloodcarver: Trafiłam kiedyś na ciuchbudę, gdzie ceny za sztukę zaczynały się od 30 zł, kończyły na kilkuset. Ubrania wyłącznie firmowe, jakieś Armani i Chanel tam wisiały, a kupowały panie doktorowe, mecenasowe i inne, wystarczająco zamożne.

Odpowiedz
avatar Chomiczek
5 5

@bloodcarver: że niby tylko biedota do second - handów chodzi? Proszę cię, mam na prawdę dziane koleżanki, które wprost uwielbiają chodzić do takich sklepów, tam na prawdę perełki można znaleźć. Dużo osób tam chodzi choćby po to, by znaleźć ciuchy na przeróbki. Czasem na prawdę cudeńka wychodzą.

Odpowiedz
avatar mijanou
-2 4

@Chomiczek: coś w tym jest. Nie kupuję ciuchów w lumpexach, bo po prostu nie mam cierpliwości by przewalać te sterty i mam szczęście mieć koleżankę, która szyje mi zaprojektowane przeze mnie ubrania (mam bzika na punkcie sukienek), ale za to namiętnie kupuję w ciucholandach torby i torebki. Niedawno trafiłam na torbę marki River Island. Normalnie trzeba by za taką torbę wywalić kilka stów a tak mam ją za 70. Cudne i oryginalne torby można trafić w takich sklepach. Jednak gdybym zobaczyła tłum wrzeszczących bab to nawet bym nie weszła bo na wyprzedażach ludzie zachowują się często jak opętani i gotowi są stratować drugiego za kawałek szmaty. To przerażające. Od chwili, gdy przypadkiem zawędrowałam do Biedronki, gdzie trwala wyprzedaż pieczarek i zobaczyłam ludzi siatami wynoszących pieczarki ( po diabla komu kilka siat pieczarek? przeciez nie przeżrą tego), rozwalających skrzynki z pieczarkami i obrzucających się i depczących grzyby w efekcie omijam wszelkie wyprzedaże/promocje itp ( z wyjątkiem obniżek Sephorowych w programie lojalnościowym dla posiadaczy kart lojalnościowych w terminie od-do).

Odpowiedz
avatar skiera
2 2

@mijanou: Tak się tylko chciałam pochwalić w nawiązaniu do toreb - kupiłam w lumpach torebkę z Burberry, w sklepie potwierdzili oryginalność. Cena w SH to 20 zł, oryginał był za 300 £ (ale kolekcja sprzed kilku sezonów). Warto czasem tam zajrzeć :)

Odpowiedz
avatar ampH
3 3

@skiera: Mi się właśnie trafiły kiedyś spodnie C&K. :) Nie wiedziałem, że to Calvin Klein, bo nie patrzyłem na metkę, po prostu pasowały, podobały się to wziąłem i wydałem całe 5 zł w toruńskim lumpie. Po kilku tygodniach po praniu dopiero metkę zauważyłem. :) Podobne do nich kosztowały nowe około 500zł jak popatrzyłem z ciekawości. Wytrzymały tylko dwa lata, ponieważ przez pół roku używałem ich do pracy przy łopacie. :) Obecnie sobie leżą na dnie szafy, bo trochę się podarły, może kiedyś mi się zachce coś z nimi zrobić, bo naprawdę porządny ciuch z nich był...

Odpowiedz
avatar Alien
2 2

@bloodcarver: A mnie się zwyczajnie nie podobają ubrania z sieciówek. Właściwie żadne. Nie, nie jestem hipsterem, a nawet jeśli, to nim już byłam zanim to było modne :P @Mikaz Musiałabym być chora, żeby wydać 60 zł na t-shirt.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
3 3

@Alien: Ja mam ten sam problem - za zwykłą szmatę, która po dwóch praniach ma przesunięty szew i robi się nieprzyjemna w dotyku trzeba dać 60, 70 zł, bo ma metkę z jakiegoś sklepu. A idziesz do lumpeksu i znajdujesz na przykład sukienkę od włoskiego projektanta, w dobrym, wręcz idealnym stanie i płacisz coś około 2, 3 zł, bo ile ona może ważyć? W tym lumpie o którym pisałam, wraz z moją mamą za 300 zł możemy wymienić większość garderoby. Ostatnio szukałam jeansnów w centrum handlowym - ceny zaczynały się od 150zł...

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

@Alien: Też nie kupuję drogich koszulek, ale gdy chciałem kupić sobie taką z Rush, nie miałem wyboru. Musiałem kupić w internecie za stówę.

Odpowiedz
avatar ziaja
10 12

Niedawno wybrałam się z mamą do second handu w dzień dostawy, przeraziłam się tym co zobaczyłam. Panie odstawione, wyfiokowane, drą się, przepychają, biorą garściami wszystko, łącznie z bielizną osobistą?! Ja rozumiem spodnie, bluzki itp, ale żeby kupować używaną bieliznę, no to ja nie wiem...

Odpowiedz
avatar Draco
7 7

Ja nie rozumiem tych chorych akcji w "second hendach" i nie rozumiem tym bardziej czemu to zjawisko dotyczy głownie kobiet. Nie rozumiem co kieruje tymi kobietami, że zachowują się jak stado hien przy padlinie. Najczęściej to nie są biedne osoby, a zachowują się tak jakby zdobycie ciuchów było sprawą życia i śmierci. No kapuje, że mogą tam się trafiać perełki, ale czy dla nich warto zachowywać się jak zwierze? Przecież to jest chore! Wystawać pod sklepem godzinę przed otwarciem i potem rzucać się na używane ciuchy. Może one się dowartościowują tymi zakupami? Może to jakaś chora forma rywalizacji? Tak samo nie rozumiem, czemu te kobiety, które kupują te ubrania workami na handel, nie wpadły na to by wynegocjować u właściciela rabat i robić te zakupy w cywilizowany sposób np. przeglądając ubrania dzień wcześniej jako "partner handlowy". Nigdy nie zrozumiem czemu ludzie zachowują się jak bydło, byle kupić coś odrobinę taniej. To samo było niedawno w Lidlach gdy zrobili przecenę na buty pewnej firmy. No zrozumiem, że chcieli je sprzedać potem, ale zysk z tego to 10-20 zł nie więcej. Czy dla takiego zarobku warto było zachowywać się w taki sposób? I taki mały wątek historyczny. W czasie II wojny Światowej Niemcy w podobny sposób wyłuskiwali spośród jeńców radzieckich oficerów i byłych "białych". Głodzono jeńców kilka dni, a potem wpuszczano do miejsca gdzie stał sowicie zastawiony stół. Większość rzucała się jak bydło na to żarcie i potrafili się bić o wódkę, czy ziemniaki. Niemcy natomiast obserwowali te osoby, które się nie rzuciły na jedzenie i im proponowali dołączenie do rosyjskich oddziałów przy Wehrmachcie. To byli właśnie oficerowie i byli "biali", czyli najbardziej wartościowi żołnierze, im godność nie pozwalała na takie zachowanie i szacunek dla swojego munduru. Fajnie to pokazano w rosyjskim serialu "Sztrafbat".

Odpowiedz
avatar mijanou
1 3

@Draco: zgadzam się w pełnej rozciąglości. Nie noszę munduru i mam dziwny wstręt do wykonywania poleceń, ale nie umiałabym walczyć o parę butów czy tańszy o 50 gr karton soku. Serio, wolę już kupić za pełną cenę w spokoju.

Odpowiedz
avatar ampH
4 4

@Draco: A daj pan spokój z Lidlem, już to gdzieś tu pisałem, ale z chęcią powtórzę raz jeszcze - codziennie jeżdżę do pracy koło Lidla. Zawsze w poniedziałki o godzinie 7:50 jest tam po prostu jeden wielki tłum przed wejściem. Miałem nieprzyjemność pojechać któregoś dnia do Lidla w pracy, parę minut po ósmej, bo się kawa szefostwu skończyła - w dziale z ciuchami, na tych takich koszyczkach jakby co rozkładają ubrania szarańcza była. Bydło zwyczajne, trzoda chlewna a nie cywilizowani ludzie. Ryli jak świnia w śrucie, czy jak się to odmienia.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
5 5

@ampH: Moja ciocia mieszka dosłownie trzy kroki od lidla i jak zobaczyła kiedyś, że będą te bajeranckie kurtki z jakiegoś tam materiału, to stwierdziła, że przyjdzie i kupi. Wyszła przed pracą, patrzy - kolejka, jak by papier toaletowy rzucili. Ponoć sprintu do koszy nie powstydziłby się sam sławny Jamajczyk, a kurtki już godzinę później były w promocyjnej cenie na ryneczku. PS. Ciocia kurtki kupiła - po południu. Moja mama kupiła tacie taką kurtkę - dwa tygodnie później na promocji!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ja chodzę do takiego, w którym co dwa dni są sztuki po 3 zł i nigdy takich scen nie widziałam. Co prawda są takie wariatki, które nie zwracają uwagi na innych tylko jak tarany się pchają...

Odpowiedz
avatar psychomachia
0 0

@powidla: od tarana się zaczyna, potem są groźby i straszenie prawnikiem :)

Odpowiedz
avatar ShitStorm
0 0

Polska AD 2014 - żeńska część Polskiej hołoty bije się o zachodnie szmaty a męska szuka okazyjnej fury na niemieckich szrotach. Rzeczywiście jesteśmy już tylko kolonią udającą jeszcze cywilizowany kraj.

Odpowiedz
avatar Jingle_Bells
3 3

U nas w secondach jest chyba jakaś standaryzacja cen, bo w każdy poniedziałek można nakupić ciuchów w cenie 15 zł/kg

Odpowiedz
avatar Magnic
0 0

Dlatego, rzadko kiedy można mnie spotkać w sklepie odzieżowym. Z resztą nigdy wiele ubrań nie potrzebowałem to i rzadko muszę coś kupić. Najczęściej można mnie spotkać w sklepie elektronicznym z naciskiem na hardware PC.

Odpowiedz
Udostępnij