Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o piekielności wychowawców na obozie w Kudowie-Zdroju. Akcja działa się w…

Historia o piekielności wychowawców na obozie w Kudowie-Zdroju. Akcja działa się w lipcu 2003 roku.

Wypoczynek zaczął się obiecująco - piękna pogoda, ciekawi ludzie, ładny pensjonat. Wszystko przebiegało wzorowo do szóstego dnia pobytu.

Tego ranka obudziłem się mocno osłabiony, ledwo doszedłem na piętro na śniadanie. Tam nie mogąc nic zjeść, wziąłem śniadanie do pokoju. Po zjedzeniu połowy drożdżówki (o ile dobrze pamiętam) zacząłem wymiotować. Dzień spędziłem w łóżku na tabletkach przeciwgorączkowych.

Siódmy dzień - na śniadanie już nie doszedłem, przyniesiono mi do pokoju, znowu wymioty, reszta dnia także w łóżku.

Dzień ósmy - śniadanie przyniesione do łóżka, w stanie nienaruszonym wróciło do kuchni. Próba zjedzenia zwykłego sucharka - wymioty ze zdwojoną siłą. Reszta dnia - jak dni wcześniejsze - w łóżku.

Wychowawcy cały czas myśleli, że to zwykła grypa.

Dzień dziewiąty - próba wypicia wody niegazowanej kończyła się mocnymi wymiotami, do tego osłabienie, 39 stopni gorączki rano. Wieczorem, pomimo złego samopoczucia zostałem wyciągnięty na kręgielnie, gdzie moja przygoda skończyła się pobytem w toalecie - oczywiście towarzyszyły temu wymioty.

Podczas powrotu postanowiłem, że do sklepu nie zdołam dojść, zapytałem więc wychowawcy:

- Przepraszam, czy mógłby mi pan kupić wodę w sklepie, dam pieniądze?
Usłyszałem odpowiedź, którą pamiętam doskonale do dziś
- A sam nie możesz sobie kupić?! - z wyrzutem w głosie.

Jeden z kolegów z pokoju zgodził się kupić. Niestety nie miałem z niej pożytku, ponieważ działo się tak, jak wcześniej.

Dzień dziesiąty - przełomowy - od rana czułem się fatalnie, wychowawcy w końcu postanowili pójść ze mną do przychodni oddalonej o TRZYSTA METRÓW od pensjonatu. Tam jedna z lekarek po osłuchaniu i zebraniu wywiadu stwierdziła zapalenie wyrostka robaczkowego. Decyzja: jedziemy do szpitala do Polanicy-Zdroju.
Tam pielęgniarki były na medal, zdecydowano się na natychmiastowy zabieg, bowiem (o czym dowiedziałem się od rodziców po wypisaniu mnie ze szpitala) dzieliły mnie maksymalnie dwie godziny od rozlania się wyrostka po ciele.

Po zabiegu spędziłem w szpitalu osiem dni, które dla wówczas 10-letniego chłopca były trudne. Brak choćby radia, by móc posłuchać muzyki, trzysta kilometrów od domu, sam na sali. Na szczęście jedna ze studentek odbywających tam staż przyniosła mi z domu książki swojej siostry, bym mógł jakoś się sobą zająć.

Od wydarzenia minęło niemal jedenaście lat, a mnie po operacji została brzydka czerwona blizna i uraz do wychowawców obozu, którzy mogli ukrócić moje cierpienia, gdyby chciało im się wcześniej przebyć tą zawrotną drogę TRZYSTU METRÓW do przychodni.

obóz Kudowa Zdrój

by NIEwyimaginowanySwiat
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ihoujin
22 24

Na koloniach powininna być osoba, która zajmie się ewentualną pierwszą pomocą i tak dalej, a jak nie, to powinni od razu wziąć do lekarza! Przecież przy takich wymiotach nawet dorosły by się strasznie odwodnił, zniszczył przełyk, mocno osłabił - a co dopiero dziecko. Powinni też w takich wypadkach od razu dzwonić do rodziców. Dziwię się, że przez tyle czasu nic wychowawcy nie zrobili. Mam nadzieję, że sprawa poszla wtedy wyżej jakoś, bo za ich zaniedbanie mógłbyś dostać na pewno niemałe odszkodowanie...

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
8 10

@ihoujin: Niestety, nikogo nie zaskarżyliśmy, rozeszło się po kościach. Rodzice wówczas mieli zbyt małą świadomość społeczną, by się wykłócać i walczyć o racje. Jeden z nauczycieli w dalszym ciągu pracuje z dziećmi (klasy 4-6), jego żona naucza klasy 1-3 (ona także była wtedy opiekunem, z kolei kierowniczka wycieczki jest juz na emeryturze.

Odpowiedz
avatar Vella
19 19

Brrr, "mogli ukrócic moje cierpienia" zabrzmiało groźnie ;-) Tobie współczuję, a wychowawcom się dziwię. My zawoziliśmy dzieci do lekarza przy słabszych objawach. Na wszelki wypadek.

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
7 9

@Vella: Wierz mi, że nie czułem się dobrze. Zwłaszcza na tej kręgielni. Dwie godziny tam byliśmy, a półtorej przesiedziałem na kolanach przy porcelanie wymiotując...

Odpowiedz
avatar kns0natalia
4 4

@NIEwyimaginowanySwiat: Raczej Vella miała na myśli, że zazwyczaj tego zwrotu się używa w sensie zabicia kogoś żeby ukrócić cierpienia, a nie chciała podważyć tego, że się koszmarnie czułeś :)

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
2 2

@kns0natalia: Sens złapałem, jednak chciałem ukazać, iż mimo wszystko cierpiałem. ;-)

Odpowiedz
avatar DasUberVixen
16 22

Skutki robienia kursów na wychowawcę przez byle kogo, bo są za nie dodatkowe punkty.

Odpowiedz
avatar cija
11 13

@DasUberVixen: Skutki tworzenia kursów, z których nic nie wynika. Bo "nie byle kto" ich nie potrzebuje.

Odpowiedz
avatar kalaallit
7 13

@DasUberVixen: Nawet jesli porzadny jest nauczyciel na kursie, to na wychowawcow ida leniwe panienki chcace spedzic sobie wakacje i na tym zarobic. A dzieciaki to dla nich takie zlo konieczne, ktore trzeba sie nauczyc ignorowac.

Odpowiedz
avatar didja
5 5

@cija: Ano właśnie. Lata 90-te XX wieku - polonistyka robiła 6 semestrów studium pedagogicznego, by dostać prawo pójścia do szkoły. W tym dwa lata praktyk raz w tygodniu oraz praktyk ciągłych w roku szkolnym. Do kompletu przedmioty typu psychologia rozwojowa, pedagogika, metodyka nauczania itd. W tym samym czasie na polibudzie organizowano jedenosemestralne kursy pedagogiczne dla speców przedmiotów wszelakich, którzy potem szli uczyć przedmiotów zawodowych (20 lat temu był boom na licea zawodowe i zawodowe, bo to dawało zawód z papierami i maturę-przepustkę do egzaminów na studia, albo chociaż klasy profilowane w ogólniakach).

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

@DasUberVixen: To nie jest tak, że "nie byle kto" ich nie potrzebuje. Na obozach i koloniach możesz spotkać się z naprawdę różnymi sytuacjami - i niekoniecznie wiedzieć co wtedy zrobić, nawet mając genialne podejście do dzieci i młodzieży. Nie mówię, że kurs na każdą ewentualność przygotuje - ale jeśli choć jedna sytuacja dzięki niemu zostanie rozwiązana lepiej, to warto. Ja tam się sporo nauczyłam i dobrze wspominam kurs na wychowawcę :) Inna sprawa, że obecnie rzeczywiście mnóstwo osób robi kurs i myśli że jedzie na wczasy. Nic z tych rzeczy, praca na obozie bywa bardzo ciężka! Codziennie pobudka grubo przed wychowankami, ciągła odpowiedzialność, zdarte gardło no i odpowiadanie na tysiąąące pytań :) Żeby dobrze się bawić i zapewnić dzieciakom dobrą zabawę, to trzeba po prostu lubić, koniec kropka ;>

Odpowiedz
avatar Caryca
12 12

Jak mnie na koloniach rozbolał ząb to od razu zawieźli mnie do dentysty. Do jednostki wojskowej w okolicach Mrzeżyna.

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
5 5

@AlexPlayer: Poprawię, dzięki za uwagę, aczkolwiek wydawało mi się, że jeśli napisze "[...] wziąłem śniadanie do pokoju. W pokoju [...]" będzie gorzej brzmiało niż w ówczesnej wersji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 czerwca 2014 o 11:38

avatar Armagedon
4 6

@NIEwyimaginowanySwiat: I miałeś rację.

Odpowiedz
avatar Kikai
7 7

@NIEwyimaginowanySwiat: A nie można było po prostu: "Tam"?

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
2 2

@Kikai: Po raz drugi w niewielkim odstępstwie padłoby słowo "tam", co również stylistycznie fajnie nie wygląda, ani się tego dobrze nie czyta.

Odpowiedz
avatar cija
15 15

Inna rzecz, że nawet "tylko grypę" powinni odizolować od reszty dzieci i nie pakować razem na posiłki i zajęcia. Zaliczyłam obóz, który zgodnie przerzygało kilkadziesiąt dzieci i kadra (ciekawe, czy wyciągnęli wnioski). Niezapomniany.

Odpowiedz
avatar butelka
9 9

@cija: tez zaliczylam takie zimowisko ( nazwane potem "żygowiskiem" ) bylam wtedy pelnoletnim opiekunem i kwatermistrzem ( ZHP ). prawdopodobnie bylo cos w wodzie, od razu pojechalismy po lekarke, ktora do nas przyjechala i zapisala leki. swoja droga mialam szczescie, bo nalezalam do tych nielicznych szczesliwcow, ktorzy okazali sie odporni.

Odpowiedz
avatar kometax
0 0

@cija: Ja też zaliczyłam taki obóz; połowa dzieciaków z 40 C gorączki. Oczywiście nikt nie wezwał lekarza ( w ośrodku była pielęgniarka) i nie zawiadomił rodziców. Dobrze, że naszym wychowawcom starczyło rozumu by oddzielić dzieci chore od zdrowych. Chociaż tu też nie bardzo, bo ja jako najlżejszy przypadek zostałam ze zdrowymi.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
3 3

Przede wszystkim "tylko grypa" nie jest wcale *tylko*! Grypa to poważna choroba; niestety, debile mylą ją z przeziębieniem.

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

@cija: O co kurde chodzi z niezawiadamianiem rodziców? Nie rozumiem tego. U nas na obozie zawsze się zawiadamia - na spokojnie, żeby nie wzbudzać paniki, ale rodzic musi wiedzieć że dziecko coś złapało.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-3 11

Nie ma grypy bez kaszlu, a wymioty nie sa jej typowa oznaka. Natomiast wymioty, polaczone z goraczka sa symptomami (miedzy innymi) stanu zapalnego wyrostka robaczkowego. Osluchanie jest chyba najmniej waznym badaniem w celu postawienia TEJ diagnozy. "Pielegniarki byly na medal, zdecydowano sie na natychmiastowy zabieg" - to pielegniarki decyduja w szpitalu o natychmiastowsci operacji? A jestes pewien, ze powiedziano tam, ze wyrostek mial 2 godziny do perforacji, a nie 2 godziny i pietnascie minut, albo tylko poltora godziny - po co ta sensacyjna przesada? Ponadto wyrostek nie "rozlewa sie po ciele", tylko zaawansowana appendicitis powoduje przejscie ropnej zawartosci wyrostka do jamy brzusznej, z czesto ostrym (nierzadko smiertelnym) stanem zapalnym otrzewnej, czyli peritonitis. Blizna pooperacyjna nie jest (przewaznie) po jedenastu latach jeszcze czerwona. Normalnie na obozie jest ktos majacy przynajmniej zielone pojecie o medycynie, albo posiadajacy tyle opowiedzialnosci, zeby wezwac lekarza do stale od paru dni wymiotujacego dziesieciolatka z ciagle wysoka goraczka nie reagujaca na antypiretyki. A ktos z rodziny nie mogl przyjechac tych glupich 300km do ciezko chorego syna? Czyzby wychowawcy, albo lekarze nie informowali, albo nie chcieli z gory zgody rodzicow na operacje? Czyli ogolnie nie wierze w cala historie, albo ona jest bardzo mocno przesadzona.

Odpowiedz
avatar archeoziele
9 9

@ZaglobaOnufry: Półtorej godziny, nie półtora. Może kadra myślała, że to choroba popularnie nazywana grypą jelitową.

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
5 5

@ZaglobaOnufry: Pielęgniarki były na medal choćby z tego względu, że po dzień dziś nienawidzę igieł, natomiast potrafiły mnie tak zająć podczas pobierania krwi, że przeszedłem to bez paniki czy strachu. Tak, jestem pewien tego, co mówili rodzice. Nie wydaje mi się, by mieli jakiś cel w tym, by mnie okłamać w takiej sprawie. Pracuję w branży innej, niż medyczna, dlatego nie muszę wszystkiego wiedzieć o anatomii człowieka, a co się dzieje z wyrostkiem nie jest bynajmniej podstawą, który przeciętny Homo Sapiens wiedzieć powinien. Blizna pooperacyjna w dalszym ciągu jest czerwona i bardzo brzydka. Mogę zaoferować przesłanie zdjęcia na PW, ale czy to zmieni Twój świat? W aspekcie przyjazdu rodziny - wybacz, nie każdy ma na tyle pieniędzy, by sobie pozwolić na taki wyjazd i zakwaterowanie przez kilka dni. W ówczesnych czasach nie miałem kolorowego życia, ojciec był alkoholikiem (dla wnikliwych - już nie żyje), w domu się nie przelewało, więc sam przyjazd po mnie był niemałym utrudnieniem, gdyż w tamtych czasach nie posiadaliśmy samochodu, przez co mama musiała angażować znajomych, natomiast podróż PKP lub innym środkiem transportu publicznego mogłaby być niemałym dyskomfortem dla mnie w stanie boleści pooperacyjnych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 czerwca 2014 o 20:00

avatar Glee
2 2

Już mi się przypomina mój obóz we Włoszech 2 lata temu. Pojechaliśmy do Rzymu, a ja ze swojej głupoty zostawiłem w autokarze kanapkę. Jak wiadomo było ciepło to ta kanapka po 8 godzinach zwiedzania nie nadawała się do jedzenia, o czym niestety zapomniałem i ją zjadłem. Wracając na 3 godziny przed samym hotelem złapały mnie po prostu wymioty. Co 20 minut wymiotowałem wszystkim - najpierw tą kanapką, a potem wodą którą piłem, a w końcu jak już nie miałem dosłownie czym wymiotować to i tak miałem odruchy wymiotne.. Reklamówki musiała mi trzymać koleżanka, której bardzo dziękuję za to, a same wychowawczynie siedziały ode mnie może ze 3-4 rzędy i nawet nie raczyły zapytać się jak się czuję/podać coś co by pomogło, bo były zajęte oglądaniem filmu i plotkowaniem. A najlepsze jest to, że jedna z nich przed samym hotelem, jak jej koleżanka dała zawartość mojego żołądka wyleciała z fochem mówiąc " A wcześniej tego nie mogłaś dać " - mogła, tylko szkoda, że mnie złapało 3 minuty jazdy przed samym hotelem...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 czerwca 2014 o 21:42

avatar Hachimaro
2 2

Mam bardzo wrażliwy żołądek. Na szkolnym wyjeździe (późna podstawówka) wmuszono we mnie niezbyt apetycznie wyglądający i pachnący, a jeszcze gorzej smakujący posiłek. Efekt? Zatrucie pokarmowe. Dyrektorka szkoły, która specjalnie po mnie przyjechała (opiekunki nie miały prawa jazdy) była święcie przekonana, że to objaw tęsknoty za domem. Rozpoznanie godne Gregory'ego House'a.

Odpowiedz
avatar Lekcja
0 0

Hahaha, moje okolice. Szkoda tylko, że nie mogę nic dobrego powiedzieć o pielęgniarkach w szpitalu w Polanicy :/ Niestety mój pobyt w szpitalu nie należał do najlepszych, a to głównie dzięki personelowi. A z tego co wiem to wiele osób się skarży na owy szpital

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
0 0

@Lekcja: On jeszcze funkcjonuje? :o Wydawało mi się, że oddział dziecięcy już zamknięto dawno temu. Swoją drogą: Z racji faktu, że nie mogłem za bardzo jeść po operacji nie raczyłem się "dobrobytem kuchni", ale żarcie wyglądało niefajnie.

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

I pomyśleć, że każdy wychowawca obowiązkowo przechodzi kurs pierwszej pomocy i radzenia sobie w takich sytuacjach... U nas na obozie rok temu jeden chłopiec zaczął nieprzyjemnie kaszleć - a że jego mama uprzedzała, że szybko łapie infekcje zdecydowaliśmy się pójść z nim do lekarza. Przy okazji zabraliśmy również dwójkę innych chłopców, którzy narzekali na ból gardła. Wydawało mi się to zupełnie oczywistym działaniem, ale jak widać nie dla każdego...

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

Szkoda, że teraz szpital w Polanicy nie spisuje się na medal... Dobrze, że trafiłeś na czas ich świetności.

Odpowiedz
Udostępnij