Dzwoni do mnie klient, że potrzebuje przystosować poddasze na potrzebę działalności gospodarczej i czy bym nie przyszła niezobowiązująco (nieodpłatnie) rzucić okiem na sytuację.
No dobra. Umawiam się z gościem na terenie.
Obiekt jest budynkiem z gatunku XIX wieczny biedadom, coś jak parterowa kamienica, właściwie chata z opaskami sztukatorskimi wokół okien. Na dole (parterze) usługi.
Ale nie na tym polega problem, nie takie rzeczy się remontowało. Problem polega na tym, że nie ma klatki schodowej na strych. A mnie obowiązują przepisy: bieg szerokości 120 cm, od ściany do barierki i spocznik co najmniej 140x140, przy czym biegi muszą być proste, nie mogę np. zrobić schodów kręconych. Nie ma tego gdzie wsadzić, bez wyłączania z użytkowania jednego pomieszczenia, czyli połowy budynku de facto.
Strych też nie zachwyca - pokrycie do wymiany, brak ścianki kolankowej, przestrzeń użytkowa będzie 4x 20 m, po obcięciu spadków.
Mówię właścicielowi, że to więcej zachodu niż jest warte. Bo mało metrów wyciągnie, nakład będzie straszy i straci sporo pełnowartościowej powierzchni użytkowej z parteru. Na to klient powiedział coś, co mnie rozłożyło na łopatki.
(!!!)- Bo przyszedł urzędnik z Urzędu Skarbowego, zmierzył mi dół, zmierzył mi strych po obrysie i powiedział, że jak mam cały budynek usługowy, to tu też mam powierzchnię usługową i już dwa lata płacę za to podatek, to chciałem coś z tego mieć. (!!!)
Więc: jakiś ....eee... człowiek zmierzył facetowi strych nie wg. normy, bo inaczej liczy się pomieszczenia bez pełnej wysokości... Więc zmierzył ten strych, na który wchodzi się drabiną z zewnątrz, czego nikt by chłopu nigdy nie dopuścił do użytkowania... Wiec ten strych, co to nawet nie ma ocieplenia, tylko ażurowe deskowanie a na to blacha z lat 60tych został uznany za lokal o wielkości 200 m 2 i gość płaci za to podatek jak za usługowe dwa lata.
Powiedziałam mu, żeby z tym poszedł do prawnika, bo tu nie ma pracy dla budowlańców i jak chce, to mu dam zaświadczenie, ze strych nie spełnia żadnych norm. Ani budowlanych ani strażackich ani sanepid-owych w związku z czym nie może być traktowany jako lokal na działalność komercyjną. Amen.
Tacy jak TY przywracaja mi wiarę w ludzi. Bo kto inny skroił by gościa na kupe kasy i jeszcze nic nie powiedział. Ty wolałas byc OK. MOJE UZNANIE!!!!! Będę Cie chwalił na wszystkich jarmarkach w święta na wszystkich odpustach :)
Odpowiedz@Kosmos2: Bez przesady. Mam obowiązek poinformować klienta o wszystkich aspektach inwestycji, zwłaszcza, jeśli obiekt w ogóle nie ma potencjału. Jakby to był jednorodzinny to mógłby spokojnie zrobić sobie zabiegowa klatkę i przystosować poddasze a tak to nie...
Odpowiedz@takatamtala: żeby wszyscy tak dotrzymywali swoich obowiązków, to w tym kraju byłoby dużo lepiej :) I tutaj obrazuje się duży problem... Z czegoś, co powinno być normą, obowiązkiem (czy jak kto woli to nazwać) zrobiono coś, co uznajemy za nie wiadomo jaką zaletę.
Odpowiedz@takatamtala:Moja droga.Szkoda że nie znam Ciebie osobiście bo polecił bym Ciebie kilku moim znajomym jako solidnego fachowca. W końcu rzadko się tacy zdarzają.
OdpowiedzKiedyś, przy okazji prób wprowadzenia podatku katastralnego, mój tata powiedział - wszystko OK, tylko należałoby wprowadzić prawo nakazujące urzędnikowi zakup nieruchomości (jeśli właściciel zechce ją sprzedać) po cenie, na jaką oszacował jej wartość.
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: Ten podatek z wiadomych względów powinien się nazywać "kastarcyjny" a nie katastralny! :) Chałupa może być "kołkiem podparta" a jak zasuną kwotę do płacenia to się ciemno w oczach robi.
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: też to kiedyś wymyśliłem, nawet chciałem to zaproponować urzędnikowi że ja mu chętnie za tyle sprzedam :), z tym że wtedy dotyczyło to samochodu.
OdpowiedzI teraz urząd powinien mu zwrócić pieniądze, a urzędnik odsetki, ale ze swojej kieszeni!!! W takich sytuacjach powinna być odpowiedzialność własnym majątkiem, może zmotywowałoby to urzędników do rzetelnej pracy!
Odpowiedz@kasiunda: I tak, i nie. Skończyłoby się to tym, że nie byłoby urzędników, bo jeśli wybór jest sprzeciwić się poleceniom szefa, typu "znajdź pretekst, ma być więcej kasy, albo wylatujesz", albo ich posłuchać, i na te "więcej kasy" oddać własną pensję, to nie byłoby komu robić. Zostaliby tylko ci w wieku przedemerytalnym, którzy i tak nic innego nie są w stanie robić więc nie odejdą, a urząd i tak ich nie może zwolnić wiec mogą olewać durne polecenia. Tylko jeśli wszyscy urzędnicy będą po 60ce, to myślisz że coś załatwisz? Zmiany są potrzebne. Bardzo. Ale po prostu wprowadzenie dodatkowych kar dla ludzi z najniższego szczebla NIE pomoże.
Odpowiedz@bloodcarver: Czemu w prywatnych firmach jest odpowiedzialność za decyzję, a w urzędach ma być sanktuarium?
Odpowiedz@bloodcarver: "znajdź pretekst, ma być więcej kasy, albo wylatujesz" - to tak nie działa, urząd to nie prywatna firma. Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko jest wylecieć z urzędu. Olewasz robotę i masz wszystko w dupie? Kierownik co najwyżej może Cię przesunąć do innego działu. Siebie uwolni, ale robi niedźwiedzią przysługę tym dalej. I tak Cię mogą rzucać tu i tam, ale żeby Cię wyrzucili to byś się musiał bardzo postarać.
Odpowiedz@birdgirl: właśnie bardzo łatwo wylecieć z urzędu. Sam jestem tego przykładem. Wyglądało to tak, ze podważałem głupie decyzje przełożonej, za które my jako urzędnicy mogliśmy odpowiadać przed sądem. Przykładowo w przypływie geniuszu stwierdziła, żeby osobom z dawnego ZSRR, którzy mają jako narodowość wpisane ZSRR (osoby głownie z małżeństw "mieszanych" np. Gruzinki z Mongołem) wpisywać też obywatelstwo ZSRR! Co z tego, ze ZSRR już nie ma? Co z tego, że mają w dokumentach wpisane obywatelstwo np. Federacji Rosyjskiej, Gruzji, czy Kazachstanu. A to tylko jeden z jej przebłysków "geniuszu". A że się stawiałem, to podkopała równo moją opinię u wyższej przełożonej i przedłużenia umowy już nie dostałem. Kolega który miał umowę na czas nieokreślony w podobnych okolicznościach dostał po prostu dyscyplinarkę. Poznałem też osobę pracującą w jednym z urzędów gminnych która, żeby zachować pracę musiała wstąpić do partii (nie napiszę której), jej koleżanka która tego nie zrobiła wyleciała z dyscyplinarką. Takie przesuwanie z działu do działu dotyczy chyba tylko osób z "plecami". Normalnie się nie patyczkują. No chyba, że się trafi jakiś litościwy kierownik. Ktoś pewnie napisze, że z dyscyplinarkę trzeba udowodnić. Ta... ale dowody nagle "same się pojawią". Bo w naszych urzędach jest sajgon. Cała masa durnych przepisów, niżsi urzędnicy zasuwają jak mrówki, a na wyższych szczebelkach praktykuje się głownie picie kawy i jedzenie ciastek (widziałem to na własne oczy).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2014 o 14:47
@Draco: oj jak bardzo masz rację. Mój znajomy pracuje w Urzędzie Wojewódzkim. Z tego, co on opowiadał wynika , że panują tam stosunki , wypisz - wymaluj, iście feudalne, jak na dworze, nomen omen, wojewody, tyle, że takiego z czasów przedrozbiorowych jeszcze.
Odpowiedz@Draco: Zgadza się, pracowałam w takim urzędzie w wakacje (wprowadzanie danych ze starych praw jazdy)i no cóż, praca zaczynała się o 10 a kończyła o 15:30
Odpowiedztu chyba nie chodziło o podatek do US tylko gminy?
Odpowiedz@panikasy: A to nie jest tak, że za sprawdzenie tego jest odpowiedzialny Urząd Skarbowy? Tak mi się wydaje na chłopski rozum, że nawet jak podatek jest płacony gminie, to i tak przechodzi przez Urząd Skarbowy i dopiero potem gmina go dostaje? <<Mogę się mylić>>
OdpowiedzDobrze, że uświadomiłaś faceta. Teraz on powinien jak najszybciej udać się do gminy, żeby wyjaśnić sytuacje, chyba nawet prawnik nie będzie potrzebny. Sama też ostatnio toczyłam bój z urzędnikami w sprawie podatku od nieruchomości. U mojego ojca, którego jestem pełnomocnikiem trzeba było zrobić nowe wyliczenia podatku od nieruchomości - ponieważ stan posiadania taty ani stawki się nie zmieniły kwota do zapłaty powinna być podobna. Tymczasem wyliczona kwota była znacznie wyższa, różnica w kwocie do zapłaty na tyle zaskoczyła mnie, że postanowiłam drążyć temat. Okazało się, że 2 budynki stojące na terenie taty zostały błędnie zaklasyfikowane i policzono od nich za wysoką stawkę za metr. Sprawę na szczęście udało się odkręcić bez pomocy prawnika, denerwujące było jednak to, że trzeba było udowadniać, że nie jest się wielbłądem. Po całej akcji winę zrzuciłam na lenistwo i brak kompetencji przysłowiowej urzędowej pani Halinki, jednak teraz przemknęło mi przez myśl, że może faktycznie coś w tym jest, że urzędnicy mają zadanie maksymalizowanie wpływów z podatków, gdyby różnica w kwocie bowiem była niewielka nie zwróciłabym na to uwagi, podobnie pewnie jak 3/4 ludzi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2014 o 23:14
@kertesz_haz: Poza tym, podwyższony (najczęściej znacznie podwyższony - decyduje o tym gmina) podatek od nieruchomości w związku z prowadzeniem działalności gospodarczej płaci się wyłącznie od tych nieruchomości, które są przeznaczone na działalność, nawet jeżeli to jest tylko część budynku. Nie ma więc opcji: "jeżeli ma pan cały budynek". Jeżeli bohater historii nie prowadził działalności na strychu, to nie można żądać od niego podwyższonego podatku za tę powierzchnię. Niestety wygląda to wszystko tak jak napisałaś, maksymalizacja dochodów gminy, nawet metodą chamskiego naginania przepisów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2014 o 23:37
@zendra: Dokładnie - niektórzy wprost deklarują że działalność będzie prowadzona na powierzchni przykładowo 3x4 metry (księgowej czy programiście spokojnie tyle wystarczy), czyli np. w 1 pokoju. I nie chodzi tutaj tylko o mniejszy podatek. W razie jakichkolwiek problemów kontrole, służby itd. mają prawo wejść tylko do tego pomieszczenia. W przeciwnym razie panoszyliby się po całym domu.
OdpowiedzNiestety, ale ten artykuł to 1000% prawdy! Dlaczego niestety? Zacznę od tego, że sam byłem takim "urzędnikiem" (nasz wydział był tylko podległy urzędowi miasta, ale w rzeczywistości nie byliśmy urzędnikami). Przez 7 lat wykonywałem takie obmiary nieruchomości i robię to do dziś ale prywatnie. Wykucie na pamięć kilku norm dot. rozliczania powierzchni oraz znajomość kilkudziesięciu innych dot. rysunku technicznego. Dodatkowo znajomość aktualnych ustaw. Piekielność w tym taka, że wcześniej urząd miasta i pseudo-architekci naliczali nieprawidłowo powierzchnię budynków. Budynki sprzedawane maistu ze źle naliczonymi powierzchniami, normalka. W efekcie w poszczególnych lokalach powierzchnia za duża nawet o 12 m2! ...
OdpowiedzChciałbym zobaczyć jak mu ten podatek oddają.
OdpowiedzObmiary wykonane przez urzędników i notariuszy :) Możemy o tym rozmawiać godzinami :) Ehhhh szkoda tylko, że odpowiedzialność karna to mit.
Odpowiedz