Szukałam jakiś czas temu pracy, w niepełnym wymiarze godzin.
Znalazłam kilka ofert, wysłałam swoje CV.
Jedna z kilku firm dość szybko się odezwała, rozmowę kwalifikacyjną przeszłam dobrze i zaprosili mnie od następnego tygodnia do pracy. Podczas rozmowy zapytałam, kiedy umowę podpiszę. Odpowiedzieli, że pierwszego dnia pracy. Myślałam "OK.".
Nadszedł pierwszy dzień pracy (tak myślałam tylko). Zgłaszam się na stanowisko o umówionej godzinie, kierownik pokazał mi wszystko "co, gdzie i jak".
Zapytałam o umowę [k]ierownika. Wywiązał się mniej więcej taki oto dialog.
- Chciałabym podpisać umowę.
[k]- Jest pani na próbę. Umowę podpiszemy jak przejdzie pani okres próbny i zacznie pierwszy dzień pracy.
- Dla mnie to jest już pierwszy dzień pracy. W to w takim razie proszę mi dać umowę do podpisania na okres próbny.
[k]- Ale już mówiłem. Umowa będzie po okresie próbnym.
- Pan chyba sobie żartuje. Bez umowy nie jestem Waszym pracownikiem/zleceniobiorcą i tym podobne, więc zwyczajnie nie mogę się podjąć jakichkolwiek obowiązków ponieważ nie mam nawet podparcia do ubezpieczenia i w razie wypadku bez umowy nic nie będę mogła uzyskać. Pomijając fakt, że bez umowy nie ma podstawy do zapłaty mi. Chyba, że w takim razie codziennie będziecie mi płacić za każdy dzień z góry jako zabezpieczenie dla mnie, bo jaką mam pewność, że dostanę wypłatę za okres bez umowy?
[k]- Wypłaty są wypłacane do dziesiątego dnia następnego miesiąca, innej opcji nie ma.
- W takim razie dziękuję za taką pracę, bo powietrzem nie żyję ani na słowo wierzyć nie muszę.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. W domu przeszukałam internet i znalazłam opinie na temat tej firmy. Okazało się, że niejednego przyjęli w taki sposób na okres próbny. Nie płacili za ten okres, albo płacili tylko około ćwierć kwoty należnej i dziękowali za współpracę przyjmując kolejnego naiwnego człowieka na okres próbny. W chwili obecnej z tego co widzę firma już tam nie istnieje. Albo zmienili nazwę...
Nieuczciwa firma
Piękne podejście i takie się chwali - im więcej świadomych osób, tym większe szanse na normalny rynek. Dziwi mnie jedynie, że nie sprawdziłaś opinii o firmie przed rozmową kwalifikacyjną - już kilka razy miałam tak, że po zaproszeniu na rozmowę, po wygooglowaniu w internecie musiałam zrezygnować. Co prawda raz miałam wybitnie dużo czasu i na rozmowę poszłam wypytując panią o opinie, jakie w sieci krążą na temat ich firmy ;)
Odpowiedz@kalulumpa: I co pani rzekła? ;)
Odpowiedz@kulka: Byli o tyle bezczelni, że wyparli się wszystkiego ("konkurencja") po czym, mimo wszystko, chcieli mnie i tak zatrudnić. Wyśmiałam ich i wyszłam ;)
OdpowiedzGdyby każdy tak reagował na brak umowy....to by nie było problemu z oszustami
OdpowiedzJa bym radził najpierw sprawdzać firmę a dopiero potem wysyłać CV.
Odpowiedz@Farmer: Jesli sie wysyla wiele zgloszen, to weryfikowanie wszystkich firm zajeloby wieki. Sprawdzanie tylko tych, od ktorych dostalo sie pozytywna odpowiedz zaoszczedza duzo czasu.
OdpowiedzBrzmi to nie jak coś co się wydarzyło, ale jak powinno się zareagować w takiej sytuacji. Coś jak super riposta, która przychodzi do głowy za późno...
Odpowiedz@Vella: to sie ladnie nazywa "syndrom schodow"czyli l'esprit de l'escalier :)
OdpowiedzOd teraz zawsze będę brała przykład z autorki! Ostatnie 3 miesiące pracowałam w Subway'u i przez ten czas nie byli w stanie dać mi umowy do podpisu, wypłatę dostawałam w terminie. Aż do teraz: kiedy zrezygnowałam menadżer stwierdził, że za ostatni miesiąc dostanę wypłatę jak mi dadzą umowę, "prawdopodobnie dziś będzie gotowa". Tsaa. Szkoda, że wcześniej to nie był problem, abym dostała kasę w terminie. Wiem, że mi zapłacą, ale nie wiem kiedy. Jak to mówi moja mama: "za gapowe się płaci".
Odpowiedz@kayetanna: Wskazane. Zwłaszcza że - gdyby coś się stało w pracy - to może być duży kłopot z uzyskaniem ubezpieczenia. Tak że to już nie tylko kwestia przestrzegania prawa i niepsucia rynku pracy, ale także własnego bezpieczeństwa. No i stażu do emerytury szkoda.
Odpowiedz@didja: jeśli chodzi o ubezpieczenie to Subway sobie wymyślił, że zatrudnia tylko osoby uczące się, więc są one ubezpieczone przy rodzicach/przez szkołę. Dziś też nie zadzwonił z umową, a we wt muszę opłacić mieszkanie. Jutro dzwonię im pomarudzić. A jak nie da to nic i w pon nie będzie kasy to chyba zgłoszę, że pracowałam bez umowy i sanepid też będzie zainteresowany niektórymi ich praktykami.
Odpowiedz@kayetanna: Ale mnie chodziło o ubezpieczenie w razie wypadku.
OdpowiedzŻałuję, że nie zastosowałam takiej taktyki kilka lat temu. Po chyba 4 dniach pan stwierdził, że jednak sekretarki im nie potrzeba, ale mi zapłacił. Najpierw poszliśmy do sklepu, pan ROZMIENIŁ 100zł i wręczył mi 80zł wypłaty. Za cztery dni.
Odpowiedz