Siostra opowiedziała mi historię o zwykłej chciwości.
Córka siostry została zaproszona na urodziny, które odbyły się w znanej sieci restauracji serwujące przede wszystkim hamburgery.
Dzieci były zabawiane przez animatorkę, a rodzice w tym czasie siedzieli z boku. Matka solenizantki zaproponowała kawę. Większość przystała na tą propozycję. Z grzeczności zapytała czy może ktoś ma ochotę na coś do zjedzenia. Większość odmówiła oprócz jednego tatusia.
Więc dostał pozwolenie na " domówienie" sobie czegoś do jedzenia.
Konsumpcją zajął się z dala od innych rodziców.
Efekt? Tatuś przejadł za całe 80 zł...
Czy zjadł czy wziął na wynos tego nie wie nikt.... Rachunek dla mamy solenizantki został.
MC donalds
Może go żona na diecie trzyma i była to jedyna okazja żeby się biedaczek najadł,a tu na piekielnego od razu wyszedł no wiesz co żadnej litosci i zrozumienia nie masz.
Odpowiedz@Fergi: niech żre :) ale fajnie jakby to zrobił za swoje...
Odpowiedz@Borys: Widzę , że nie załapałeś ironii w mojej wypowiedz.Oczywiste jest że raczej taktem kulturą i wychowaniem się ten pan nie popisał.
Odpowiedz80 złotych to wcale nie jest dużo, jeśli chcesz się najeść w takiej restauracji, a nie tylko coś przegryźć.
Odpowiedz@Mementomoris: Naprawdę potrzebujesz czterech powiększonych zestawów (w tym 2l coli) by się najeść? Jaki ty masz żołądek?
Odpowiedz@Mementomoris: "w...restauracji..." To żart? Od kiedy fast food jest restauracją? To zwykły bar szybkiej obsługi.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Ale oni siebie właśnie restauracją nazywają. Przynajmniej kiedyś tak swoim pracownikom na szkoleniach wmawiali. ;)
Odpowiedz@sla: z pewnością duży :D
Odpowiedz@chiacchierona: A ja się nazywam królem Abisynii :-)
Odpowiedz@Mementomoris: jaja sobie robisz. Jeden powiększony zestaw, cola - i masz obiad, nawet dla takiego żarłoka jak ja.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Od kiedy na kubkach było napisane: xxx oficjalna restauracja Igrzysk Olimpijskich w Soczi :)
OdpowiedzJubilatki, wrr.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: spokojnie, jest to tak częsty błąd, że idzie się przyzwyczaić.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: O co chodzi - było napisane "jubilatki" i pod wpływem twojego komentarza zmieniono, czy też ty uważasz, że "solenizant" to osoba obchodząca imieniny, a obchodzących urodziny należy nazywać "jubilatami"? Jeśli to drugie - to ty się mylisz, a słowo "solenizantka" jest użyte poprawnie. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=3371
Odpowiedzurodziny dla dziecka w macu, a później się lud dziwi, ze dzieciaki otyłe, programy odchudzania, diety, warzywka w szkołach, pitolenie i miliony na ulotki i dietetyków. A wystarczy nie łączyć przyjemnych skojarzeń wyjątkowego dnia, ze śmieciami podawanymi pod hasłem jedzenia.....
Odpowiedz@huhu: Wszystko jest dla ludzi... jedzenie z Maca, alkohol czy diety, wystarczy zachować umiar. A wyjście kilka razy w roku na urodziny, na których dzieciaki zwykle dostają happy meal i mają całkiem fajnie zorganizowany czas przez animatorkę zaraz nie doprowadzi nikogo do otyłości, nim impreza się skończy wybiegają spożyte kalorie.
Odpowiedz@Fahren: Jeśli ktoś cały czas odżywia się zdrowo i raz w roku pójdzie do maca, nabawi się w najlepszym wypadku niestrawności, u alergika konsekwencje mogą być poważniejsze. Jeśli jacyś rodzice są fanami otyłych dzieci - ich sprawa, problem w tym, że rodziców innych dzieci stawiają przed wyborem - albo twój syn będzie te śmieci jadł, albo nie pójdzie na urodziny do mojego (imho największą patologię stanowi zabieranie do maca szkolnych wycieczek). Kiedyś organizowało się urodziny w domach, jedzenia było sporo, nawet jeśli ktoś czegoś nie lubił lub nie jadał - mógł wybrać coś dla siebie. W najgorszym wypadku alergicy czy wegetarianie przynosili własny prowiant. I nie trzeba było sztucznie dzielić ludzi na tych którzy lubią i którzy nie lubią hamburgerów. Animator zabaw jeszcze ujdzie, jeśli rodzic spędza z dzieckiem czas na codzień. Ale jeśli jest zapracowany a w urodziny zamiast zająć się dzieckiem zwala to na animatora - to też przegięcie.
Odpowiedz@huhu: Czyli tortu na urodziny też nie można podać?
Odpowiedzskoro mamusia koniecznie chciała pokazać, że "ją stać" (normalny człowiek nie organizuje dla małych dzieci urodzin w lokalu - to specjalizacja tych co na komunię żądają quada a na 18kę mieszkania), to czyjś ojczulek postanowił z tego skorzystać. Gdyby zorganizowała urodziny w domu albo zabrała dzieciaki do wesołego miasteczka, nie miałaby problemu. Rozumiem że rodzic może mieć ochotę zabłysnąć, ale tego typu imprezy to nie jest dobry pomysł - raz że uczy dzieci tworzenia klitki bogatych znajomych, "których stać", dwa - że nie każdy ma ochotę karmić swoje dziecko McŚmieciami - ma go nie posyłać na urodziny kolegi, bo ten ma bezmyślnych rodziców? Tylko dzieci szkoda...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2014 o 9:35
@soraja: "skoro mamusia koniecznie chciała pokazać, że "ją stać" (normalny człowiek nie organizuje dla małych dzieci urodzin w lokalu - to specjalizacja tych co na komunię żądają quada a na 18kę mieszkania)" co za bulszit... Nie każdy ma możliwości lokalowe żeby zaprosić stado dzieciarni i potem przez tydzień odgruzowywać mieszkanie a w zimie raczej ciężko zabrać do wesołego miasteczka. Mcdonald to nie Sheraton żeby w nim pokazywać że kogoś stać to jedna z tańszych opcji na zorganizowanie dziecku urodzin.
Odpowiedz@mariamasyna: Zgadzam się... Kiedy byłam w podstawówce urodziny w Macu to była można powiedzieć, że moda. Większość dzieci robiła tam urodziny i jakoś nikt nie odbierał tego, że ktoś chce pokazać że go stać. Fajna zabawa, plus zwiedzanie lokalu 'od środka', frajda dla dzieci i tyle. Nikogo to nie dziwiło, nikt nie nazywał rodziców bezmyślnymi. Co się z tym światem porobiło? Od kiedy McDonald;s to jakaś wykwitna restauracja, żeby zrobienie tam urodzin dla dziecka było 'na pokaz'? O.o
Odpowiedz@soraja: urodziny w Macu to nie jest wydatek kilku tysięcy złotych a patrząc na to, że do domu dla dzieciaków też trzeba zakupić porządną wałówkę - Mc nie wychodzi wcale tak drogo. W domu też rodzic nie gotuje nie wiadomo czego dla dzieciaków. Zwykle jest to masa słodyczy, czipsów, paluszków, soków czy oranżad + tort. Nieraz zdarzą się kanapki. Ja pamiętam, że tak właśnie było w moich czasach dzieciństwa, teraz jest dokładnie tak samo. Nie wiem też jak sobie wyobrażasz urodziny w wesołym miasteczku? Dzieciaki musiałyby już mieć po 10+ lat. Jakoś ja nie wyobrażam sobie 5 letnich kajtków rozbieganych w każdą stronę. Zresztą - np tu gdzie mieszkam wstęp do wesołego miasteczka dla grup powyżej 15 osób to 15-25 euro od dzieciaka powyżej 3 lat. Weź sobie to przelicz i powiedz co się bardziej opłaca...
OdpowiedzNie wiem co on zjadł, bo zestaw kosztuje coś około 10 zł. Podejrzewam, że karma dopadła go w końcu na porcelanowym tronie.
Odpowiedz@ieyasu: Zestawem to i ja się nie najadam. Żebym się tam najadł to zamawiam 4-5 kanapek, więc tamten gościu nawet lepszy bo 80 zeta to tych kanapek bardziej złożonych musiało być 7-8.
Odpowiedz@ieyasu: Jak pisze sportowiec, takie zestawy dla niektórych (piszę o tych co znam i o sobie) nie są strasznie sycące. 50 zł na osobę łatwo tam wydać, a jak chłop duży to i więcej zje.
Odpowiedz@sportowiec: Tak, ale na urodziny i to dla dzieci, raczej nie chodzi się po to aby się najeść. Facet wiedział gdzie idzie i jeśli był bardzo glodny to mógł zjeść symbolicznie (jeden zestaw którym się nie najadł) a potem zamówić sobie cos za swoje pieniądze. Wiadomo, nie zawsze ma się czas zjeść przed taka wyprawą, różne rzeczy sie zdarzają, ale osobiście byłoby mi głupio korzystać z sytuacji, że ktoś płaci.
Odpowiedz80 zł w Macu? On chyba podszedł do kasy i powiedział "poproszę wszystko".
OdpowiedzMasakra... co za chamstwo!
OdpowiedzNo ale bez przesady, trochę własnej kultury trzeba mieć
Odpowiedz80 zł? To co on tam zamówił, wszystkie pozycje z menu? Pomijam kwestię że nie podoba mi się organizowanie urodzin w fastfoodzie.To już lepiej pójść do jakiegoś parku rozrywki.
OdpowiedzJa tę historię rozpatrzę z dwóch stron, zrobić zamówienie w Macu na czyjś koszt na 80 zł to fakt, szczyt buractwa, no ale... Skoro mama wyprawiająca taka imprezę była świadoma, że będą tam rodzice zaproszonych pociech to moim zdaniem powinna liczyć się z tym, że ktoś zgłodnieje. Kawa, jasne, ale z grzeczności zaproponowała zamówienie czegoś do zjedzenia? Liczyła na to, że rodzice będą sobie siedzieć kilka godzin, siorbiąc kawkę i patrzeć jak pociechy jedzą. Fakt, że nie każdy rodzić lubi zjeść w Macu, ale jak człowiek głodny. Jak się kogoś zaprasza, to trzeba mieć w planach tego kogoś nakarmić. Na to samo by w kosztach wyszło, ale fakt tyle kasy na jedna osobę, kieszeń trochę boli. Uważam, ze organizatorka trochę nie do końca przemyślała organizację czegoś takiego biorąc pod uwagę, że rodzinę bez zaproszenia na pewno by nie przyszli, by siedzieć i obserwować czy dzieci dobrze się bawią. Myślenie trochę piekielne.. Rodzice przyjdą, napiją się tylko kawki, a może nie będą głodni. Mimo to nawet nie ma co podważać siły piekielności skrojenia kogoś na 80 zł. Mimo wszystko jeśli ktoś robi taka imprezę i dodatkowo zaprasza rodziców powinien być świadom, ze koszty mogą się nieco podnieść.
OdpowiedzProstak. Nie wiem, jak bym sie zachowala, ale mam nadzieje, ze potrafilabym zwrocic facetowi uwage i ze nie zaplace za posilek calej jego rodziny. Niemniej, trudna sprawa, bo wyjdzie sie na skapca i osobe niehonorowa. Nie wypada. Zatem i tak zle i tak niedobrze.
Odpowiedz