O małej grupie sprzątającej pociągi i zasadach bezpieczeństwa.
W ramach informacji: 3 dni przed opisaną niżej sytuacją, wszyscy pracownicy, kierownicy i reszta personelu miała przeprowadzone powtórzenie szkolenia dotyczących zasad bezpieczeństwa.
Obecni byli wszyscy (choć część ‘Kozaków’ uznało, że to nikomu niepotrzebne, ale skoro za obecność firma płaci, łaskawie się pojawią...), każdy podpisał dokument potwierdzający znajomość tematu, na listach obecności wszyscy widoczni jak byki.
Czas na posprzątanie jednego wagonu pociągu – 2 godziny.
Trzech panów przydzielonych do tego zadania nie wyrobiło się w czasie, pociąg ociężale rozpoczyna swój bieg.
Co robi pan jeden, drugi i trzeci, kiedy zorientowali się, że mogą pojechać wraz z pociągiem zawrotne 4 kilometry do stacji początkowej?
Ano skaczą.
Toć to logiczne, komu chciałoby się wracać te 4 kilometry metrem, albo nie daj Boże pieszo...
Pierwszemu panu się udało, wylądował z telemarkiem.
Drugi również, nie gorzej niż jego poprzednik, to i trzeci się ośmielił – i miał pecha.
Szelki jego roboczych spodni a'la ogrodniczki zaczepiły się malowniczo o metalowy element wystający już na poziomie spodu pociągu i przeorały panem ziemię na odcinku dobrego kilometra, zanim maszynista - alarmowany krzykami naocznych świadków - zdążył się zatrzymać.
Cała trójka została zwolniona dyscyplinarnie.
Panu orzącemu nie stała się krzywda (fizyczna) większa niż stłuczenia i zadrapania, o psychicznych skutkach nikogo nie informował (aczkolwiek jestem przekonana, że fanem pociągów jednak nie zostanie).
Pan poszkodowany jazdą na szelkach zgłosił się do sądu pracy, że niesłusznie zwolniony, że wypadek winą pracodawcy i najlepiej to on by chciał wysokie odszkodowanie – a jak!
Był bardzo zdziwiony faktem, że firma nie prosiła go o wybaczenie i o wycofanie pozwu...
No dziwne, nie?
;)
Bezpieczeństwo w czasie pracy
Trzeba mieć fantazję... Gość mógł jeszcze się zwrócić do Skarbu Państwa o wypłatę za robotę wykonaną na nasypie kolejowym. Toż to ciężka orka była;)))
Odpowiedz@LittleShiloh: Skarb Państwa mógłby mu w ramach rewanżu potrącić z wypłaty za nielegalnie dokonany na państwowym żwirze zabieg kosmetyczny, mianowicie peeling pośladków.
Odpowiedz@IPL: I dowalić podatek. W końcu zabiegi kosmetyczne w godzinach pracy to niewątpliwa korzyść.
OdpowiedzKolejni kandydaci do nagrody Darwina.
Odpowiedz@Z_Pamietnika_Mlodej_Lekarki: A co? Umarli?
Odpowiedz@abcd1234: Jeszcze nie, ale widać, że się starają.
OdpowiedzNiech się cieszą, że nie kazano im płacić mandatu za brak biletu :)
OdpowiedzPanu orzącemu wyraźnie ciężka praca zaszkodziła na głowę, albo nie doszedł jeszcze do siebie po atrakcjach związanych z szorowaniem nasypu. Ano, niech sobie idzie do tego sądu i cieszy się, że ma na czym. Ciekawe, co wskóra? Inna rzecz, że pan maszynista powinien jakoś dać sygnał obsłudze, że rusza i upewnić się, czy wszyscy opuścili wagony. W końcu, chyba się orientuje, że pociąg jest sprzątany?
Odpowiedz"przeorały panem ziemię na odcinku dobrego kilometra" & "Panu orzącemu nie stała się krzywda (fizyczna) większa niż stłuczenia i zadrapania" Jakiś tutejszy lekarz zechciałby się do tego odnieść? Bo może mi się wydaje, ale po ciągnięciu pana po ziemii przez cały kilometr to jednak miałby więcej obrażeń... Ale się nie znam, proszę o opinię. :)
Odpowiedz@Zmora: Przy zawrotnej prędkości naszych pociągów to jest szansa, że rzeczywiście skończyło się na poobijanym zadzie;) Zwłaszcza, że dopiero ruszał ze stacji. Kiedyś jechałam pociągiem, pod który rzucił się jakiś koleś. Niedoszły samobójca stracił nogi, ale to było na pełnym gazie
Odpowiedz@LittleShiloh: Przez kilometr ruszał? Zresztą o ile wiem, to jak kogoś koń pociągnie przez znacznie krótszy odcinek niż kilometr, to skórę z pleców zdziera, a koń przecież wolniej biega niż nawet te nasze wolne pociągi (o ile wiem to one z 60km/h jeżdżą). A że osobnik o którym piszesz stracił nogi, to przez to, że po nich pociąg przejechał, a tu mamy sytuację ciągnięcia obok pociągu, więc co innego.
Odpowiedz