Czytając historie o wszach, po raz kolejny przypomniała mi się historia z udziałem pewnej patologicznej, wielodzietnej rodziny z mojej okolicy.
Moja siostra chodziła do klasy z jednym z dzieci Państwa Piekielnych.
Wiejskie przedszkole, łączna ilość dzieci maksymalnie dziesięcioro. Siostra przychodzi do domu ze swędzącą główką, mama sprawdza, a tam co? Wszy, a jakże! Na szczęście na żadnego domownika nie przeszły, mama szybko pozbyła się problemu, ale postanowiła zgłosić to wychowawczyni.
Wszyscy raczej domyślali się gdzie jest źródło, bo tylko jedno dziecko przychodziło na zajęcia zaniedbane. Ale, ze nikogo nie można z góry oskarżać wszyscy rodzice zostali poinformowani, że jest problem i żeby dzieciom sprawdzić główki. Nie minęły dwa dni, a siostra po raz kolejny przychodzi ze wszami. Moja rodzicielka - tak jak poprzednio - zgłosiła to wychowawczyni, tym razem do przedszkola została wezwana pielęgniarka z Ośrodka Zdrowia.
Po wizycie pielęgniarki źródło zostało zlokalizowane. Rodzice Piekielni poinformowani, jako, że są rodziną bardzo biedną pielęgniarka dostarczyła im odpowiednie środki do pozbycia się robaczków. Wszyscy spodziewali się, że będzie po problemie.
Niestety, ale Piekielni rodzice nawet nie zadbali o to by dziecko porządnie umyć, na drugi dzień przyszło znowu brudne, z tłustymi włoskami. Wychowawczyni tego już nie wytrzymała i ostatecznie powiedziała, że dziecko w przedszkolu ma się nie pokazywać dopóki problemu się nie pozbędą.
Z tego to wiem, Piekielni przysłali dziewczynkę po tygodniu, nadal brudną, ale z włoskami obciętymi "na zero".
Problem ten powtarzał się również w 2 klasie podstawówki.
Mimo, że dziewczynki mają już po 12 lat, Piekielni nie dbają o to by dziecko miało czyste ubrania do szkoły, czy umyte włosy. W sumie dziecko w tym wieku powinno mieć taki nawyk, by się codziennie myć, by ubrania założone do szkoły były czyste.. Ale nie w tej rodzinie.
Akurat czystość włosów nie ma tu nic do rzeczy. Wszawica nazywana jest chorobą czystej głowy i pasożyty chętnie przenoszą się na wypielęgnowane fryzury. Pamiętam najazd robactwa na szanowne makówki kadry pewnej prywatnej uczelni i nie przypominam sobie żeby ktokolwiek chodził zaniedbany. Nie rozumiem tej konieczności wydawania zgody obecnie i tak dalej. Za moich czasów nikt się nie cackał, mieliśmy głowy sprawdzane regularnie, nikt na tym nie ucierpiał. Taka rada na przyszłość - są środki odstraszające takich pasażerów na gapę. Jeśli w szkole panuje wszawica to do czasu opanowania problemu można z powodzeniem je stosować zapobiegawczo.
Odpowiedz@DasUberVixen: Jak ja chodziłam do podstawówki też raz w miesiącu mieliśmy sprawdzane głowy..
Odpowiedz@karolka93: U mnie też były sprawdzane głowy. I mycie zębów jakimś świństwem, ale już nie pamiętam, co to było. Nikt nie marudził, nikt nie miał pretensji.
Odpowiedz@skakanka: O tak, też pamiętam fluoryzację (bo to o niej mowa). Bleee...
Odpowiedz@olka3004: ja ją uwielbiałam. I ten cierpki smak, o taaaak! ; D
Odpowiedz@skakanka: szkoda, że nie ma już takich rzeczy w szkołach, fluoryzacja była super sprawą - bo nawet jeżeli ja o zęby dbałam to w klasie miałam dzieci, których rodzice o takie rzeczy nie dbali. Teraz na wszystko zgoda rodzica potrzebna. Bez sensu.
Odpowiedz@DasUberVixen: ja tam też pamiętam, że głowy sprawdzano regularnie i fluoryzowano nas jakimś paskudztwem i wcale to nie było tak dawno temu. Nikt się nie silił na delikatność w tych sprawach, więc tak naprawdę sama nigdy wszy nie złapałam. I zdziwiłam się, gdy koleżanka mi się zwierzyła, że jej najmłodsza siostra z gimnazjum przyniosła pewnego dnia piękne białe gnidki.
Odpowiedzw 2 klasie podstawówki ma się 12 lat?
Odpowiedz@Vectra: Problem powtórzył się w 2 klasie podstawówki. A dziewczynki TERAZ mają 12 lat.
OdpowiedzJeśli "dziecko" w wieku lat 12 samo nie dba o to, by umyć włosy, choćby mydłem, to coś jest nie tak. Za "moich czasów" zostałoby obśmiane przez koleżanki i kolegów, zwyzywane od brudasów itp, a potem samo myło. Choćby mydłem. Rozwiązanie delikatne jak młot pneumatyczny, ale i jak młot skuteczne.
Odpowiedz@bloodcarver: To tak nie działa, przynajmniej nie działa w wielu przypadkach dzieci z rodzin patologicznych. Takie dzieci nie myślą logicznie, na zasadzie: jestem brudny -> śmieją się -> umyję się -> być może przestaną się śmiać. Z takich dzieci wyrastają dorośli, którzy pomimo tego, że np. byli przez kilkanaście lat światkami tego, co z ich rodzicami zrobił alkoholizm, sami też będą chlać. Większość dzieci z takich domów nie myśli, tylko małpuje wyuczone zachowania.
Odpowiedz@bloodcarver: Tak powinno być ale, tak jak pisze theQ, te dzieciaki z patologicznych rodzin nie rozumują w taki sposób. W podstawówce miałam kilkoro takich dzieci w klasie i nic nie pomagało. Ani drwiny kolegów (które szybko ustały bo patole rozwiązywały wszelkie spory "ręcznie"), ani pogadanki wychowawczyni, która cierpliwie tłumaczyła wszystkim jak należy się myć, ani nawet rozmowy w cztery oczy z pedaogiem i higienistką. Dalej przychodzili do szkoły śmierdzący i brudni mimo, że dostawali nowe i czyste ciuchy z różnych zbiórek...
Odpowiedz@bloodcarver: do tego, co napisały dziewczyny wyżej dorzuć sobie jeszcze to, że zdarza się, że rodzice np. nie pozwalają (!) "marnować wody" - i voila, masz odpowiedź, dlaczego dwunastoletnie dziecko, choć teoretycznie powinno wiedzieć, że myć się trzeba i zauważać, że odstaje od rówieśników, nie robi nic, żeby tę sytuację zmienić. Z własnego dzieciństwa pamiętam zresztą podobne sytuacje jak ta, o której pisze chiacchierona - w podstawówce, w równoległych klasach, były dzieci z rodzin raczej... no, zaniedbanych - i też przychodziły do szkoły nieumyte, w niepranych ubraniach itd. Nawet ich rodzeństwo, starsze, już wkraczające dorosłość nosiło się podobnie (plotka się niesie w mniejszych miastach :)) - choć zawsze znalazły się grupy, które ich ostracyzowały albo wyśmiewały się z "brudasów". Z tego co wiem, nauczyciele też próbowali jakichś pogadanek, zresztą ja do podstawówki chodziłam jeszcze w czasach, kiedy pielęgniarki/higienistki w szkole miały trochę większe "uprawnienia" niż dzisiaj (to znaczy nie trzeba było na wszystko zgody rodziców). Więc to nie do końca tak działa, jak piszesz - może niestety, no ale tak jest.
Odpowiedz@mitzeh: coś w tym jest... ja na prawdziwego brudasa trafiłam w liceum. Dziewczyna wcale nie z żadnej patologii, nie krańcowo uboga, mieszkała w bloku, lazienkę posiadała. A ciuchy zawsze brudne, przepocone i śmierdzące, z włosów prawie kapało tłuszczem, a jej pojawienie się zwiastowała zawsze fala smrodu. W zimie siedzieliśmy na lekcjach przy szeroko otwartch oknach bo nie dało się wytrzymać. I nic nie pomogły (stosowane po kolei): 1. dyskretne aluzje 2. niby przypadkowe dyskusje o żelach pod prysznic, proszkach do prania i dezodorantach prowadzone w jej obecności 3. rozmowa z wychowawcą 4. rozmowa z psychologiem szkolnym 5. ofiarowanie jej na Mikołajki dość luksusowego zestawu pielęgnacyjnego, by zachęcić ją do mycia 6. powiedzenie jej wprost, że jest brudasem, syfiarzem i powinna się myć bo mamy dość wąchania smrodu.
Odpowiedz@mijanou: apropos punktu 5: żeby dziewczyny nie upokarzać, ustaliłyśmy, że wszystkie robimy sobie podobne prezenty na Mikołaja.
Odpowiedz@bloodcarver: moze przez tyle lat zalapala wyuczona bezradnosc? ( w skrocie sytuacja w ktorej dochodzi sie so zdania, ze cokolwiek nie zrobie i tak nie zmienie sytuacji wiec lepiej nic nie robic) dla mnie i ciebie byloby oczywiste, a oni modeluja zasady w rodzinie- skoro nikt sie nie myje to dlaczego ja mam zaczac?
OdpowiedzPrzestańcie już z tymi wszawymi historiami, bo aż mnie głowa swędzi. Rozumiem, że coś się komuś przypomina, ale naprawdę, to jest obrzydliwe, te wszy! A historie wszystkie są piekielne.
OdpowiedzWszy to nie "robaczki". Bylem w warszawskiej podstawowce od pierwszej do osmej klasy i nie przypominam sobie, zeby nam sprawdzono glowy, albo zeby ktokolwiek mial problemy z wszami.
Odpowiedzdziwie sie, ze nikt jeszcze nie powiadomil odpowiednich instytucji...
OdpowiedzDzieci w tym wieku wcale nie muszą mieć świadomości, że powinny się myć codziennie, jeśli nie mają w domu takiego przykładu, czy nigdy nie miały tego nakazane przez opiekunów. Naprawdę, one mogą po prostu nie zauważać, że są brudne, niedomyte czy ich włosy są już tłuste. Albo nawet jeśli czują, że śmierdzą, to może im się wydawać, że inni tego nie czują. Prawdopodobnie zorientują się dopiero, gdy będą starsze i spotkają innego brudasa.
Odpowiedz@Etarielle: To raczej działa tak, że same od siebie nie czują smrodu, bo przywykły i myślą, że nie śmierdzą ;)
Odpowiedz