Podczas jakiegoś majsterkowania stwierdziłem, że do garażu przydała by mi się wiertarka pionowa (stołowa). Łatwiej się wierci otwory, a przy dużych średnicach jest wręcz niezbędna.
Popytałem znajomych, znajomych znajomych, nikt nic nie wie, marketowe buble odpadają, znalazłem coś na allegro.
Wiertarka taka jest dosyć ciężka, poniżej 50 kg chyba nic się nie znajdzie, więc szukam w okolicy, żeby odebrać osobiście i nie płacić majątku za przesyłkę. Jest. Cena niska, ale silnik spalony, podrapana, obraz nędzy i rozpaczy, rocznik 68, ale reszta sprawna, cena znośna, więc kliknąłem kup teraz. Najważniejsze, że niedaleko więc biorę pomocnika i jedziemy. Sprzedający to starszy pan. Wszystko dogadane, tylko pan kilkukrotnie pyta czy to na pewno dla mnie. (Nie zdziwiło mnie to wtedy... i to był błąd)
Zapłaciłem, zabrałem, przywiozłem, wyremontowałem, pomalowałem, dałem nowy silnik i działa. Przemalowałem z oryginalnego zielonego na pomarańczowy, bo akurat miałem taką farbę.
Traf chciał, że nieco później znajomy likwidował warsztat stolarski i miał do sprzedania fajną wiertarkę, trochę nowszą i z innym uchwytem, cena ok, więc ją wziąłem a poprzednią wystawiłem na allegro. Doliczyłem za farbę, silnik, robociznę i cena podskoczyła o 100 % ale za sprawny sprzęt. Wkrótce ktoś ją kupił i zabrał. Jak wiertarka była wystawiona do sprzedaży, odezwał się poprzedni właściciel.
Na "dzień dobry" nawyzywał mnie od oszustów, tanich handlarzyków i ogólnie mi się dostało, bo jakim prawem sprzedaję wiertarkę, którą on sprzedał dla mnie i tylko dla mnie, a nie na handel. Myślałem podobno, że jak ją przemaluję to on jej nie pozna! Na handel to on by nie sprzedał tak tanio! Na handel to są inne ceny! Właściwie to powinienem mu dopłacić jak na handel. W końcu wymyślił, że różnicę pomiędzy ceną zakupu, a sprzedaży muszę mu oddać!
Najpierw próbowałem rozmawiać, (nie dociera), w końcu przestałem odbierać telefony.
Gościu po kilku dniach przyjechał do mnie do firmy (adres z allegro), osobiście mi nawtykał jak przez telefon, w końcu go wyrzuciłem za drzwi. Poszedł sobie.
Koniec?
Jeszcze nie !
Przyjechał z policją, naopowiadał im bzdur, że wyłudziłem od niego wiertarkę, nie zapłaciłem, sprzedałem, nie chcę oddać pieniędzy. Panowie policjanci posłuchali go, posłuchali mnie i stwierdzili, że nie mają czego tu szukać i pojechali. Pouczyli gościa, że bezpodstawne wezwanie policji jet karalne mandatem. Gość pomarudził na polskie prawo, które chroni oszustów (niby mnie), pokrzyczał, pomachał rękami i poszedł sobie.
Ciekawe czy miał problemy z głową, czy miał niskie IQ, czy po prostu nie rozumiał, że jak coś sprzeda to nic mu później do tego? Chciało mu się przez kilka miesięcy śledzić moje aukcje, żeby sprawdzić czy nic nie wystawiam? Chciało mu się przyjechać i wydzwaniać? Mógł sam ją pomalować, naprawić i sprzedać drożej...
Niedawno była na piekielnych historia o tym jak ktoś kupił okazyjnie i sprzedał drożej samochód, a poprzedniemu właścicielowi się to nie spodobało. Myślałem, że trochę to naciągane, ale teraz jestem w stanie mu uwierzyć.
I ciekawostka, stara wiertarka ważyła 120 kg, na tabliczce była podana waga.
wioska pod Wołominem
Trzeba bylo go wsadzic pod urzadzenie i wywiercic druga dziurke do sr*nia, to moze wreszcie poznalby roznice miedzy sprzedana przez niego, a teraz dzialajaca maszyna. A do tego trzeba bylo mu powiedziec - jak ktos jest niebotycznie glupi, to musi cierpiec.
OdpowiedzByło tu podobnych historii kilka. Przy pierwszej uznałem że to przypadek , ktoś nie zrozumiał idei sprzedaży. Przy kolejnych zaczynam podejrzewać że to skutek jakiejś choroby wirusowej, To się rozprzestrzenia !!! Na szczęście chorobie ulegają mózgi(?) osób o rzadkich predyspozycjach. Ile to ja rzeczy odsprzedawałem, czasami nawet z dużym zyskie. Mam szczęście i na wirusa nie trafiłem :)
Odpowiedz@kambodia: Jeszcze... :)
OdpowiedzOki późno już jest(albo wcześnie zależy od której strony spojrzeć)i mogę czegoś nie łapać, nie zauważyć a moja umiejętność czytania ze zrozumieniem jest zmniejszona o kilka procent. Ale jaka wkońcu była waga na tabliczce tej wiertarki?
Odpowiedz@gumis1412: 120 kg, a co? Ciężka była, franca ;)
Odpowiedz@kasiunda: "I ciekawostka, stara wiertarka ważyła 120 kg, na tabliczce była podana waga.". Jaka była podana waga na tabliczce. To że ważyła 120kg to wiem, ale pewnie na tabliczce była inna waga i to mnie ciekawi...
Odpowiedz@gumis1412: może tak. Na tabliczce była podana waga, która to wynosiła 120kg. :P
OdpowiedzBo na handel to inaczej, paanie! Ale skąd on wiedział o wystawieniu tej wiertarki na sprzedaż? Faktycznie śledził Twoje aukcje przez kilka miesięcy?
OdpowiedzWschodnie okolice Warszawy to nie pojęcie geograficzne. To stan umysłu.
Odpowiedz@czesiuwisniak: Coś w tym musi być:)
OdpowiedzZłość samą w sobie rozumiem, ale bardziej jako plucie sobie w brodę(po co coś sprzedawałam za 100, skoro mogłam dostać 200 ;) ). Ale że gościowi się tak chciało...
OdpowiedzMoże uczą się od artystów, firm fonograficznych i komputerowych. Im też się wydaje, że jak coś sprzedają to dalej mają do tego prawa i mogą dyktować co możesz zrobić z zakupionym towarem, a czego nie.
OdpowiedzWioska pod Wołominem - a delikwent nie był spod Pruszkowa czasami?
Odpowiedznieźle... niektórzy ludzie to mają nierówno pod sufitem
OdpowiedzJa pamiętam historię o stole, o samochodzie wyłącznie w drugą stronę (kupiec chciał puścić dalej, ukrywając usterki, które użytkownik piekielnych uczciwie przedstawił w ogłoszeniu)
Odpowiedz