Po ulicy, przy której mieszka moja znajoma, plątał się dzień w dzień taki Burek. Sporych gabarytów psisko o smutnym wyrazie pyska. Bezpańskie, głodne.
Kiedy znajoma to zauważyła, częstowała go od czasu do czasu jakimś smakołykiem. Zaczęła nawet coraz częściej myśleć, że w sumie przydałby się jakiś zwierzak. Przedyskutowała sprawę z mężem i zgarnęła Burka do siebie.
Pies odżył, wyładniał i przywiązał się do nowych właścicieli. Można go było często zobaczyć hasającego po nowym podwórku.
Pewnego dnia znajoma zauważyła przez okno, ze przed ogrodzeniem stoją jakieś dzieci i zaczepiają psa.
- Azor! - wołały. - Azor!
Znajoma wyszła przed dom i zwróciła się do dzieci:
- Nie zaczepia się obcych psów, bo mogą ugryźć. Nie widzieliście tabliczki?
- Nie. On nie gryzie, proszę pani - odpowiedziała rezolutnie dziewczynka. - Bo ten pies to był kiedyś nasz. Nasz Azor.
- A proszę pani, możemy przychodzić do pani żeby się z nim bawić? - pyta chłopczyk.
Znajomą mało szlag nie trafił.
- Nie, kochani - powiedziała ozięble. - To już nie jest wasz pies. Ma nowe imię i nowy dom. I macie tu więcej nie przychodzić, żeby mu się nie mieszało w głowie.
Domyślacie się pewnie, jak to było. Dzieciaki były z bloku po drugiej stronie ulicy. Najprawdopodobniej dostały kiedyś szczeniaczka, taką fajną milutką zabawkę. No a szczeniaczki mają to do siebie, że rosną. Kiedy ze szczeniaczka zrobił się pies, zaradni rodzice połapali się, że nie mają miejsca na tak dużego zwierzaka; w związku z tym postanowili się go pozbyć. Najprostszym sposobem: przez drzwi.
dwunogi
A może im uciekł?
Odpowiedz@SaszaPaladynSmoka: Noooo, i nie znaleźli go, mimo, że pałętał się po okolicy na tyle długo, że znajoma autorka zdążyła się z nim zaprzyjaźnić.
Odpowiedz@digi51: Mógł się pałętać po zupełnie innej części miasta. Potem dzieci są zachwycone, że go znalazły, a autorka zabrania im się do niego zbliżać.
Odpowiedz@SaszaPaladynSmoka: Jakiej innej części miasta? Pałętał się po ulicy, gdzie mieszkały dzieciaki.
OdpowiedzDzieci sobie rodziców nie wybierają... szkoda że na nich się odbija
Odpowiedz@fanalegwana: Z jednej strony tak, z drugiej jednak szczerze wątpię, aby rodzice wywalili psa, gdyby dzieci były szczerze zaangażowane w opiekę nad nim. Założę się, że zwierzę było kaprysem dzieciaków i znudziło im się po jakimś czasie, a przychodzenie do psa, gdy miał juz inną właścicielkę to sposób na to, aby mieć żywą maskotkę bez konieczności brania za nią odpowiedzialności.
Odpowiedz@digi51: możliwe że masz rację, odniosłam się bardziej do tego że pies duży a miejsca mało więc za drzwi
Odpowiedz@digi51: Kiedyś usłyszałam bardzo mądre zdanie. Parafrazując: jeżeli rodzice kupują dzieciom psa, to muszą mieć świadomość, że to oni będą się nim opiekować.
Odpowiedz@digi51: dzieci to są dzieci i nie muszą być odpowiedzialne, dopiero się tego uczą. W tym wypadku się nie nauczą, bo rodzice poszli po linii najmniejszego oporu i wywalili zwierza za drzwi.
Odpowiedz@MasterOfPuppets: nie zawsze. Jak rodzice wychowują dzieci z głową, to takie dzieci mogą spokojnie same zajmować się psem :) wiem to z autopsji... Wiadomo, wyjątkiem zawsze były wizyty u weterynarza - tutaj niestety tylko rodzic mógł zapanować nad niepokojem włochacza i oczywiście zapłacić za wizytę :))
Odpowiedz@digi51: tylko ze to rodzic powinien uczyc dzieci odpowiedzialnosci, a nie odwrotnie. Nawet jezeli dzieciakom psiak sie znudzil, to na nich glupota rodzicow sie odbije, bo sie naucza, ze mozna tak traktowac zywe stworzenie. A inna rzecz, ze znam rodzine, w ktorej "tatus" kilka razy bral szczeniaka i oddawal po kilku miesiacach, bo to klopoty. Raz corka(wtedy nastoletnia) wyblagala, zeby psiaka zabrac z powrotem i wszystkie obowiazki wziela na siebie. Po jakims czasie tatus jednak zmienil zdanie i tym razem wyrzucil psiaka gdzies w lesie. Takze roznie moze byc.
Odpowiedz@MasterOfPuppets: Nie zawsze tak jest.
OdpowiedzCzemu okropna nowa właścicielka nie pozwala się bawić dzieciom? Ktoś kto nie miał psa zwierzaka może tak sobie pozwolić powiedzieć ale nigdy nie powie to właściciel czworonoga. Po pierwsze pani podczas zabaw tychże dzieci bierze odpowiedzialność za wszystko co się wydarzy co w przypadku pogryzienia? Nikt o tym nie pomyślał? Nie nie trafią do mnie głupie tłumaczenia ale on przecież je znał nie wiecie jaka była sytuacja w domu czemu pies został porzucony i jest to tylko zwierze nie ma pewności nigdy jak się zachowa. Po drugie pies został porzucony i tak jak napisała autorka mogło by mu się namieszać w głowie gdyby go odwiedzali i bawili się z nim poprzedni właściciele u nowych. Historia z mojego doświadczenia dostałem owczarka 4 miesięcznego z 3 ręki na samym początku kiedy jeszcze nie był przyzwyczajony pomijając sytuacje które odbyły się w domu jego strach itd zdarzyło mu się pójść kilkukrotnie za obcymi starszymi ludźmi podczas spaceru a nawet do nich uciec i nie pomagały wołania na które zawsze reagował. Dodać muszę że uraz do podróży autem ma do teraz i sam nigdy nie wsiądzie
OdpowiedzDLa mnie to jest jednak piekielna w tej opowieści autorka i ta jej znajoma . Nie musiało to być wcale tak ,że rodzice się go pozbyli . Najłatwiej sobie dopowiedzieć . A ta twoja znajoma , to powinna wyjaśnić to w jaki sposób ten pies się tam znalazł , a nie dzieci ku*wa wyganiać . Cieżko ku*wa pomyśleć troche ?
Odpowiedz@robert12339: Najwyraźniej "ciężko ku*wa pomyśleć trochę", czego dowodem jest Twój komentarz. Kobieta przygarnęła bezpańskiego psa i się nim opiekuje - i Twoim zdaniem powinna jeszcze przeprowadzać pełen wywiad detektywistyczny, żeby się dowiedzieć, skąd ten pies znalazł się na ulicy? No fakt, przecież porzucone psy to taka rzadkość i ewenement... Jeśli pies faktycznie by zginął i dzieci w ten sposób by go odnalazły, to A) znajoma najprawdopodobniej znalazłaby wcześniej na osiedlu porozwieszane ogłoszenia o zaginięciu tegoż właśnie psa, B) dzieci nie przyszłyby same, tylko razem z rodzicami (w końcu zakładamy, że im też w takiej sytuacji zależałoby na odzyskaniu zwierzaka), C) dzieci w ogóle nie prosiłyby o możliwość zabawy z psem u znajomej, tylko chciałyby go odzyskać. Jeśli dzieci są za małe/za głupie, żeby rozumieć, że pies to nie magiczna ruchoma przytulanka, ale również odpowiedzialność i konsekwencje, to winni są temu oczywiście głównie rodzice. Niemniej jednak, nie ma absolutnie żadnego powodu, by znajoma i psiak mieli ponosić konsekwencje cudzego braku wyobraźni.
Odpowiedz@robert12339: a czytaliście historię o białej myszce? Mała kazała synkowi się jej pozbyć (bodaj uśpić), więc mały, nie mając lepszego pomysłu, wypuścił zwierzątko. Zwierzątko to, przyzwyczajone do ludzi, wolało znaleźć sobie opiekuna, niż korzystać z wolności. Prawdopodobnie przez sprzedawcę w sklepie zoologicznym chłopiec odnalazł nową właścicielkę i wyjaśnił, jak doszło do tego, że zaczęła widzieć białe myszki :P. Chłopiec chciał odwiedzać gryzonia i cieszył się, że ma dom. Inna sprawa, że potem znalazła się i matka, która chciała za mysz pieniędzy ;). Niemniej historia analogiczna. Mogło być różnie, ale skoro koleżanka autorki zna dzieciaki z widzenia (skoro mieszkają w bloku naprzeciwko), to wie więcej niż my i mogła taki osąd wydać.
OdpowiedzNo tu się nie zgodzę z autorką, skąd wie, czy dzieci naprawdę nie kochały tego psa, a tylko rodzice chcieli się go pozbyć? Może zrobiła krzywdę dzieciom, z góry zakładając swoją wersję wydarzeń? Skąd wiadomo, czy nie zasmuciła dzieci słowami: "To już nie jest wasz pies"? Każdy medal ma dwie strony.
Odpowiedz@C1VenomMX321: Czyli rozumiem, że skoro mam psa, to moim obowiązkiem jest dać się pobawić z nim każdemu dziecku, bo zabraniając może zrobię mu tym przykrość? To tak nie działa. Aktualnie to jest pies autorki, gdyby coś się stało ona poniosłaby odpowiedzialność. Skoro nie chce by obcy dla niej ludzie dotykali jej psa to jej sprawa i nikt nie ma prawa zarzucać jej, że powinna zrobić inaczej. Nawet w przypadku, gdyby dzieci mówiły prawdę to fakt jest jeden. ten pies rzeczywiście nie jest już ich, więc nie maja do niego żadnych praw. Cierpią wtedy tylko i wyłącznie z powodu głupoty rodziców, a nie słusznych zasad autorki.
Odpowiedzno niestety, ludzie wyrzucaja zwierzeta, u nas na wsi nie ma roku, zeby sie nie pojawil jakis bezpanski kot lub pies, najczesciej i to i to, a czasami w kilku egzemplarzach. i ja juz nie mam na to sily, bo jednego psa przygarnelam, potem kota, potem drugiego kota, no ale to juz byl trzeci kot w sumie wiec jakos mi sie udalo go wydac, bo byl ladny. ale zima minela przyszla wiosna, a tu znowu lazi pies po okolicy, no ja go nie wezme, bo za duzy, warunkow nie mam, do tego suka. ale zadne schronisko go nie wezmie, jedyna alternatywa to uspienie no i psa szkoda, wiec cala wies go dokarmia. a od tygodnia zaczal po podworku chodzic nowy maly kot i juz mi rece opadly, no bo nie dam rady, zywic bym go jeszcze mogla, ale to kocica, nie stac mnie na kolejna sterylizacje i zaczynam sie powaznie zastanawiac czy by jej gdzies nie wywiezc. tak wiem, tak sie nie robi, to okrutne itd. no ale co ja mam zrobic?
Odpowiedz@butelka: zadzwoń do jakiejś najbliższej fundacji zajmującej się zwierzętami i zapytaj się ich. Czasami koszty sterylizacji częściowo (albo w całości?) pokrywają Urzędy Miasta. Tylko nie porzucaj jej w lesie, ani w ogóle nigdzie nie porzucaj. Może trafić na jakiegoś sadystę. Schroniska są różne, ja znam i takie nawet nawet jak i takie gdzie działy się straszne rzeczy. Równocześnie zrób jej zdjęcia i wrzuć ogłoszenie o tym, że kot szuka domu na jakiś portal np. tabl*ca.pl ma cały dział na ten temat. Koty w wieku do około roku bez problemu znajdują domy w mniej niż tydzień. Takie maluchy to już wg schodzą jak świeże bułeczki. Wystarczy puścić informację w sieć :) Pamiętaj, możesz łatwo tego kotka uratować. Powodzenia:)
Odpowiedz@butelka: kota na razie pare dni nie widzialam, wiec moze jakis sasiad go przygarnal, no niestety musze cie rozczarowac, nie jest tak latwo uplynnic kocieta, pare razy juz probowalam, jak byly ladne to sie udawalo, gorzej jak byly mniej urodziwe jak ten wlasnie. tylko tak jak mowie troche nie mam sily juz robic za dom tymczasowy, zwlaszcza ze jestem na koncowce ciazy. no i boje sie ze jak tak bede wszystkie koty przygarniac to mi je zaczna podrzucac. moja sasiadka tak ma, w pewnym momencie miala 17 kotow.
Odpowiedz