Jeżdżę codziennie rowerem do pracy. Co ważne, znam przepisy, bo mam od niedawna prawo jazdy. Jednak bardziej od samochodu żrącego paliwo wolę rower - przynajmniej na krótkich trasach.
Kilka sytuacji, które mnie spotkały w ciągu ostatnich miesięcy lub, które mnie wybitnie denerwują.
1. Jadę sobie drogą z pierwszeństwem, zbliżam się do skrzyżowania i nagle z podporządkowanej wyjeżdża samochód. Prosto na mnie, jakby mnie tam wcale nie było. Zdążyłam zahamować w ostatniej chwili, a auto śmignęło mi dosłownie dziesięć centymetrów od przedniego koła.
2. Jadę po chodniku. Na jego początku jest wyraźny znak zezwalający na jazdę rowerem po całej szerokości chodnika. Ale to nie przeszkadza pieszym na wściekanie się i teksty typu "zjeżdżać na ulicę, a nie po chodniku". Znak zabraniający jazdy rowerem po ulicy stoi jak byk. Zawsze w takiej sytuacji proponuję im nauczenie się znaków, to coś tylko burczą pod nosem, że jestem niewychowana. Rozumiem jakbym szarżowała i utrudniała pieszym poruszanie się. Ale jadę możliwie jak najbliżej ulicy, zostawiając im resztę chodnika do dyspozycji. W razie czego mocno zwalniam albo zatrzymuję się, by ich przepuścić.
3. Jak jest ciemno, zawsze włączam światła w rowerze. Ale nie wszyscy to robią. Widziałam niedawno kolesia, który jechał bez świateł, ubrany na czarno, żadnych odblasków, nic. Sama zobaczyłam go dopiero z odległości może pięciu metrów, bo droga słabo oświetlona, latarnie ciągle się tam psują i nikomu nie spieszy się z naprawianiem ich. Nie zdziwiło mnie, gdy po chwili od minięcia rowerzysty, usłyszałam za sobą pisk opon.
4. Przypinanie roweru do czyjegoś roweru. Kocham to. Zwłaszcza jak ktoś tak przypnie swój rower do mojego.
5. Przywiązanie psa obok roweru. Niby nic, jeśli piesek jest mały i niegroźny. Sprawa komplikuje się, gdy pies nie pozwala mi odpiąć własnego roweru, tylko rzuca się na mnie jak opętany. Taka sytuacja zdarzyła mi się dwa razy.
6. Rowerzyści jeżdżący po chodniku, po którym jechać nie powinni. Ja rozumiem, że ktoś może bać się jeździć po ulicy. Ale niektóre chodniki są zbyt wąskie, by po nich jechać. Widziałam sytuację, kiedy to jakaś pani jechała rowerem po wąskim chodniku, a z naprzeciwka szła kobieta z wózkiem. Niewiele brakowało, a skończyłoby się wypadkiem, na szczęście kobieta szybko wepchnęła wózek na trawę, bo rowerzystka ani myślała się zatrzymać.
7. Ludzie twardo chodzący po ścieżkach rowerowych i wielce zdziwieni, że ktoś tu śmie w ogóle rowerem jechać.
8. Naprawdę bardzo kocham, kiedy kierowcy zajeżdżają mi drogę na skrzyżowaniach. Ja jadę prosto, a ktoś mnie wyprzedza w ostatniej chwili, żeby skręcić. Nie ma to jak dawka adrenalinki z rana.
9. Kierowcy, którzy nie pozostawiają odstępu podczas wyprzedzania mnie, mimo, że mają taką możliwość. Mało nie zahaczą mnie lusterkiem. No, ale po co zostawiać mi odstęp, pięć centymetrów wystarczy.
10. Rowerzyści, którzy nie wiedzą, z której strony powinno się wymijać inne rowery na ścieżce. Mamy przecież ruch prawostronny. No, ale lepiej jechać samym środkiem i potem nerwowo kręcić kierownicą, żeby w ostatniej chwili zdecydować się, że jednak zjedzie na prawo. A może jednak na lewo? Ja automatycznie zjeżdżam na prawo i tego spodziewam się po innych. Nienawidze sytuacji, kiedy ktoś jest niezdecydowany. Najgorsze jest, jak ja trzymam się prawej strony ścieżki, a rowerzysta z przeciwka trzyma się swojej lewej (czyli mojej prawej), a potem liczy na to, że ja też zjadę do swojej lewej, dostosowując się do jaśniepana.
miasto rower
Też miałam takie obiekcje co Ty. Dopóki nie zaczęłam jeżdzić samochodem. Z powodu rowerzystów w sezonie unikam prawego pasa ;-). Naprawdę dla własnego bezpieczeństwa powinien być zakaz poruszania się rowerów na ruchliwych ulicach w mieście. Zresztą jak zobaczyłam jak odbiera rowerzystę kierowca samochodu przestałam jeździć rowerem po ulicach.
Odpowiedz@Iza30: To już wiem skąd się biorą takie dupki przyklejone do lewego pasa! Rowerzysta jest takim samym uczestnikiem ruchu jak ty. Nie potrafisz jechać w zgodzie z przepisami to samochód do garażu i zbiorkomem w mieście.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: co prawda praza jazdy nie mam, ale za to jezdze na rowerze. Dużo i często. Żeby nie być kompletna idiotka zapytalam się kiedyś w szkole nauki jazdy, czy mieliby dla mnie jakies rady czy coś. I o dziwo dostalam mały poradnik na temat zachowania kierowcy i rowerzysty na drogach. Jednak nawet po parokrotnym przestudiowaniu go muszę stwierdzić, ze gdyby jednak większość kierowców nie robiła z siebie panów szos to nie narzekano by tak na rowerzystów na jezdni. To samo się tyczy chodnika. Tutaj, gdzie mieszkam przepisy mówią, ze po każdym chodniku mogą TYLKO dzieci do 12tego (dwunastego) roku zycia jeździć. Zawsze jak ktoś na osiedlowym odcinku na mnie dzwoni i jak okaże się, ze delilwent wygląda na więcej niż 12 to nawet o centymetr się nie ruszam. No chyba, że to odcinek dla pieszych i rowerów jednocześnie. Jednak istnieją miejsca gdzie i ja się boje jechać na rowerze, np miasto leży nad rzeką, gdzie można rekreacyjnie biegać/spacerować/jeździć na rowerze czy rolkach i żeby się tam dostać to trzeba pokonać wyjazd z miasta. Ruch jest tam zawsze duży, 3 różne światła, razem ok 6 pasów - wiec dla własnego bezpieczeństwa wybieramy chodnik, jednak jeśli jest to np niedziela, kiedy wiele osób tamtędy idzie to po prostu zsiadam i prowadze te moja kolumbryne. Jeszcze mi jakoś od tego nie ubyło.
Odpowiedz@WreDDu: kolubryna - "m" zupełnie zbędne.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: och mój kochany analfabetyzmie wtórny! Dziękuje za przypomnienie, jednak juz nie dam rady zmienić poprzedniego komentarza :)
Odpowiedz@Iza30: dlatego ruchliwe ulice omijam wielkim kołem. Jadę po tych bocznych, mniej ruchliwych. Tam samochody jeżdżą sporadycznie i jestem pewna, że rower ruchu tam nie utrudnia, bo ulice są bardzo szerokie. Po tej głównej ruchliwej, to nawet się boję, bo ciężarówki jadą jedna za drugą. Poza tym staram się też w razie potrzeby przepuszczać samochody, np. jeśli na poboczu są zaparkowane auta a za mną jedzie sznur samochodów, to zatrzymuję się przed tymi zaparkowanymi i przepuszczam te jadące za mną i dopiero wtedy jadę sama. Kultura jazdy ;). Staram sie nie utrudniać kierowcom życia i spodziewam się tego samego od nich. Po chodniku jeździć nie wolno, jeśli nie jest to zezwolone znakiem. Takie są przepisy. Jak się kierowcom nie podoba, to niech nie jezdżą. Ja muszę dojechac do pracy, a na paliwo szkoda mi pieniędzy. Za tą kasę mogę sobie coś już kupić. Nikt nie zmusi mnie do przjeżdżania samochodem 3 kilometrów, skoro mogę ta trasę pokonać rowerem w 15 minut i jeszcze spalić trochę kalorii...
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Nie rozumiem Twojej agresji i obrażania.
Odpowiedz@takatam: Jestem także rowerzystką. Tylko od kiedy zobaczyłam jak to wygląda od strony kierowcy nie wjeżdzam rowerem na ulicę. Przepisy są ale (moim zdaniem) uchwalone stanowczo za wcześnie. Nie ma w Polsce odpowiedniej infrastruktury aby jazda rowerem była bezpieczna. Poza tym taka sytuacja...trzy pasy ruchy, na każdym pasie sznurek aut, i na prawym rowerzysta. Ja jestem spokojna ale niech się trafi taki kierowca o poziomie agresji @zmywarki, który nie ma możliwości wyprzedzić rowerzysty. Dano rowerzystom przywileje normalnych uczestników ruchu drogowego. Ale chyba zapomniano trochę o obowiązkach. Może by tak obowiązkowe znakowanie i ubezpieczenie OC zanim wyjedzie się na ulicę...
Odpowiedz@Iza30: Babo to ty nie stosujesz się do przepisów RD a nie ja. Ja poczekam spokojnie aż będę mógł wyprzedzić bezpiecznie rowerzystę. Ty będziesz jechała wyłącznie lewym pasem bo prawym może jechać rowerzysta. Tak. I wkur_wiają mnie takie dupki dla których zmiana pasa ruchu jest problemem. Takie które będą jechać 200 km lewym pasem bo za 200 km będą skręcać w lewo. To jest debilizm drogowy, nieposzanowanie przepisów i innych użytkowników. Rozumieć nie musisz. A może nie możesz?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2014 o 19:35
@zmywarkaBosch: Jesteś bardzo chamski i wulgarny. I na dodatek cierpisz na przypadłość, którą mi sam zarzucasz. To,że jak nie muszę to nie jeżdzę prawym pasem nie oznacza, że łamię przepisy. To nawet nie oznacza, że jeżdzę tylko lewym...Jest jeszcze taki (może w Twoich okolicach nieznany) zwany środkowym. Poza tym w mieście na drodze dwupasmowej mogę jechać tym pasem, którym chce. A tam gdzie lewy jest tylko do wyprzedzenia to jest zakaz poruszania się rowerzystów.
Odpowiedz@Iza30: Ignorancja i nieznajomość przepisów wali od ciebie babo jak z klozetu. Polecam poczytać PoRD tylko widzę, że ze zrozumieniem będzie problem, bo nie ma czym. Ciekaw jestem za co prawo jazdy dostałaś. Za dupę czy za świnię? Tak - masz rację w jednym jestem cham, prostak i męska szowinistyczna świnia :-)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2014 o 17:29
@Iza30: Masz obowiązek poruszać się prawym pasem, możliwie najbliżej prawej krawędzi jezdni. Co oznacza, że jazda lewym lub środkowym pasem jest dopuszczalna wyjątkowo, a nie zawsze wtedy, gdy masz na to ochotę.
Odpowiedz@chozjor: Tak masz rację ale nie w terenie zabudowanym. W mieście jedziesz tym pasem, którym chcesz. Już sobie wyobrażam jak w centrum W-wy na jezdni trójpasmowej wszyscy jadą prawym pasem....ale 50 km/h to tylko prawym ;-) Teren niezabudowany to inna sprawa.
Odpowiedz@chozjor: Przepis jest ale życie jest życiem. Zapraszam do jazdy po stolicy. Bardzo szybko mozna się wyleczyć z używania prawego pasa ;-). Serio. Autobusy, rowerzyści itp. Ruchu w dużym mieście oj chyba nie widzieliście. Zapraszam rano na trasy do Warszawy, gdzie korek jest na wszystkich pasach. Wtedy możecie się pomądrzyć.
Odpowiedz@Iza30: Baba z warsiawki a słoma z butów :-)
Odpowiedz@Iza30: Wystarczy być normalnym człowiekiem i przestrzegać zasad. BARDZO prostych zasad ale to je polska tego nie zrozumiesz.
OdpowiedzNie ma co generalizować bo tak samo jak wśród rowerzystów tak i kierowców idiotów nie brakuje. Ale każdy rowerzysta powinien pamiętać że w starciu rower-auto to rower ma mniejsze szanse i dla własnego bezpieczeństwa czasami przepuścić.
Odpowiedz@czarnaczarna: Tak masz całkowitą rację ale to bardziej kierowca dostanie po dupie, no chyba, że rowerzysta na "gazie".
OdpowiedzPodpinając się pod punkt 8. Kiedyś jechałem samochodem. Zjeżdżałem z ronda z ekspresówki w Piaskach. Wyprzedził mnie inny kierowca. Zajechał drogę, zahamował zmuszając mnie do gwałtownego hamowania, i skręcił w prawo uliczkę na własną posesję. Zaś wcześniej wisiał mi na zderzaku.
Odpowiedz@plokijuty: A to nie wiedziałeś, że on tam mieszka? Przecież "każdy" zna Zenka! ;)
OdpowiedzNiestety. Ale rowerzysci to debile. Droga do 50km/h, brak drogi dla rowerow, a taki debil sam zapieprza po chodniku. Przeze mnie juz kilku wyladowalo na glebie. @zmywarkaBosch: zauwaz, ze na lewy pas przyklejaja sie tez na krajowych/autostradach.
OdpowiedzCóż, od kiedy gość rozwalił mi przednie koło w rowerze i sp*eprzył a ja nie zapamiętałem tablic to jeżdżę z GO Pro i podsyłam policji filmiki kierowców łamiących przepisy (ale tylko tych którzy mnie omal nie uszkodzili lub zabili). Co do przypinania do rowerów, kiedyś bardzo popularne, ale od kiedy zacząłem zwyczajnie ich od siebie odcinać jakoś rzadziej się zdarza. Z psami jest problem... mam gaz pieprzowy i o ile takiemu który się na mnie w parku rzuca psiknę bez wyrzutów sumienia o tyle takiemu uwiązanemu nie mam serca, za to właścicielowi bardzo chętnie tylko że nie można :(
Odpowiedz@korinogaro: pomaga tez dac psu w morde.
Odpowiedz@pawel78: No tak, ale w sumie to nie wina psa że jest przypięty tam gdzie jest.
Odpowiedz@pawel78: heh, no tak. Psu dać w mordę a co on zawinił, że tam go przypięto? Aha i z tą ręką bym tak nie szarżował bo, no cóż, chyba, że nie lubisz swojej ręki :P
OdpowiedzNr 4 zdarza mi się nagminnie latem, bo z braku auta jeżdżę po napoje właśnie rowerem. W 9/10 przypadków pomagają kleszcze do cięcia drutu (nie wiem czy to ma fachową nazwę), widzę rower przypięty do mojego, przecinam zapięcie i wracam do domu. Dwa razy czekałam na właściciela roweru przypiętego do mojego - raz po zwróceniu uwagi zostałam zignorowana, drugi raz zjechana za to, że mam małe zakupy a zajęłam miejsce dla rowerów (oczywiście, 8 litrów plus kilka innych drobiazgów to coś co jedną rączką zaniosłabym do domu).
Odpowiedz"znam przepisy, bo mam od niedawna prawo jazdy" mam rozumieć, że nie było prawka to nie znało się przepisów? :D
OdpowiedzCo do punktu 2: Kto ma pierwszeństwo na chodniku gdy zarówno rowerzyści jak i piesi są uprawnieni do poruszania się po całej szerokości chodnika? Pierwszeństwo zawsze ma pieszy. jest on święty i tego nic nie zmieni. To nie ty decydujesz którą część chodnika chcesz zostawić do ich dyspozycji, to on o tym decyduje. a w ramach potrącenia wina zawsze po Twojej stronie. Taka prawda i koniec.
Odpowiedz@timoov: Co nie oznacza że piesi mogą bezkarnie zajmować całą szerokość dzielonego chodnika. A piesi nie zwracają uwagi/mają w głębokim poważaniu znaki drogowe i potrafią sobie we dwóch iść całą szerokością 3-metrowego chodnika uniemożiwiając rowerzystom przejazd. Swoją drogą to trochę nie fair że ja jadąc rowerem mam obowiązek korzystać ze ścieżki łączonej z chodnikiem bo mogę dostać mandat ale czasem się taką trasą nie da jechać normalnie bo piesi mają rowerzystów w dupie... Ostatnio nie wiedziałam w którą stronę mam "odbić" bo ludzie nie pilnowali dzieciaka biegającego w te i wewte - rowerzysta się zbliża? niech sam zgaduje w którą stronę moje dziecko akurat zamierza się pokręcić...
Odpowiedz@Yaona: W takich przypadkach trzeba zsiąść z roweru i dać przejść pieszym. Krótka piłka, prosty przepis. Jeśli tego nie rozumiesz, chodź pieszo. Byle nie po DDR...
Odpowiedz@timoov: Pierwszeństwo ma pieszy, ok. Ale w takim wypadku, ja też mam prawo tam jechać i nie muszę wysłuchiwać obelg pod swoim adresem. Jadę ostrożnie, powoli, w razie potrzeby schodzę z roweru. Ale nie uznaję za konieczność złażenie z roweru gdy takim dzielonym chodnikiem idzie tylko facet, złośliwie włażąc pod rower jeszcze pyskując.
Odpowiedzheh znam doskonale te bolączki jeżdżę od parunastu lat prawie codziennie do szkoly/pracy na rowerze do centrum lub przez centrum miasta to jest wielka masakra, to jest temat rzeka
Odpowiedz@krakowiankaa: Czasami tak jest. też jeżdżę rowerem i zawsze staram się być miłym. Nigdy nie można się kłócić. Zamknąć buzie i tylko się uśmiechnąć i po problem. Przepraszam, dziękuje, te zwroty powinny być używane częściej :)
OdpowiedzA to na kursie nie uczą że cięższy ma pierwszeństwo? (to jest tak powszechne że chyba musiało się coś takiego w przepisach pojawić) I jeszcze że symbol roweru nie jest niczym innym jak oznaczeniem parkingu?
Odpowiedz@zlomierz: O czym Ty piszesz? jakie "oznaczenie parkingu"? Chodzi o Znak C-16/C-13, drogi dla rowerów i pieszych.
OdpowiedzJa jednak staram się pamiętać, iż sporo uczestników ruchu drogowego wyznaje zasadę "większy ma pierwszeństwo", co niestety sprawdza się w 75% przypadków. Jeżeli chodzi o chodniki. Nie lubię jeździć ulicą. Jakoś nie mogę wyzbyć się myśli, że jakiś samochód się we mnie wpakuje. Jak mogę- jadę chodnikiem, ale nie szarżuję, używam dzwonka, jak jest wąsko, to się zatrzymuję.
OdpowiedzSytuacje 1, 8 i 9 to istna plaga. Dochodzi czasem do tego że dojeżdżając do skrzyżowania szykuję się na ewentualną próbę celowego uszkodzenia jakiegoś fragmentu samochodu, który mnie wyprzedzi/wymusi. ;)
OdpowiedzMieszkam w centrum miasta na głównej ulicy. Na prostopadłej ulicy wyznaczono ścieżkę rowerową. Czasem idę chodnikiem wzdłóż tej ściezki aby dojść na działkę i co widzę na skrzyżowaniu dróg? Jedynie 1 raz, słownie: jeden raz widziałem że rowerzysta zszedł z roweru przechodząc na nogach prowadząc rower na zielonym świetle po pasach na drugą stronę ulicy. Zwykle rowerzyści mają przepisy ruchu drogowego w głebokim powarzaniu i przez skrzyżowanie na pasach przejeżdzają na rowerze. To tyle w temacie.
OdpowiedzSorry za byka krasego. Miało być: "poważaniu".
Odpowiedz@Jasiek5: Ale po co ciągle zsiadać z roweru jak nie zachodzi potrzeba? trzeba się zastosować do sytuacji na drodze, na przejściu. Jak trzeba zejść to schodzę ale trzeba wiedzieć kiedy można a kiedy nie trzeba
OdpowiedzBardzo dużo jeżdżę na rowerze, niestety też po mieście. Zazwyczaj jeżdżę rowerem szosowym a takowy słabo znosi dziurawe chodniki więc nawet jakbym chciał (i mógł w określonych przepisami przypadkach) to jednak wybieram jazdę jezdnią. Nagminne jest wyprzedzanie "na styk" bez zachowania odstępu. Ale skoro jest tu tylu samochodowych ekspertów którzy wymagają od rowerzystów znajomości znaków drogowych (nie neguje tego - bardzo słuszna postawa) to niech sobie wszyscy zapamiętają że gdy zobaczą znak D-6a lub D-6b to rower ma kutfa pierwszeństwo (http://moto.wp.pl/kat,1035803,title,Rowerzysci-maja-pierwszenstwo,wid,15516387,wiadomosc.html?ticaid=11299f)
OdpowiedzOd niedawna jeżdżę rowerem do pracy i jak jest ruch jadę chodnikiem. Tam gdzie mogę sobie pozwolić jadę ulicą. Mimo, że zawsze było ok to nie ufam kierowcom. Nie ma opcji żebym skręciła w lewo przy dużym ruchu. Oni są wielcy i ciężcy nie miałabym z nimi szans. Widziałam efekt takiego spotkania roweru z samochodem.
OdpowiedzPopieram. Szczególnie punkt 6 i 7.
Odpowiedz