Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się historia z czasów, kiedy pracowałam jako kasjerka. Mieliśmy wtedy…

Przypomniała mi się historia z czasów, kiedy pracowałam jako kasjerka. Mieliśmy wtedy w markecie osobną kasę dla alkoholi, która to znajdowała się bezpośrednio przy dziale z alkoholem. Zwykle na tej samej kasetce w ciągu jednej zmiany kasowały po dwie lub trzy osoby. I tak się jednego dnia złożyło, że na dział z alkoholami na cztery godziny wysłano mnie, a potem przez kolejne cztery godziny obsługiwały kasę moje dwie koleżanki: Kasia - około dwudziestoletnia dziewczyna oraz pani Janina - osoba w średnim wieku.

Wieczorem podczas rozliczania kasetek okazało się, że w tej z działu alkoholowego brakuje sto złotych. Podzieliłyśmy manko na trzy osoby i na tym sprawa teoretycznie powinna się zakończyć.

Kolejnego dnia ta sama sytuacja, te same osoby korzystały z tej samej kasetki i znów manko, tym razem pięćdziesiąt złotych. Znów podział na trzy osoby. Zaczęłam coś podejrzewać, bo w ciągu mojej dwuletniej kariery nie zrobiłam manka większego niż złotówka. Panią Janinę od razu wykluczyłam, miała dłuższy staż ode mnie i miałam do niej pełne zaufanie. Moje podejrzenia padły na Kasię.

Następnego dnia, Kasia miała wolne. Kasę na alkoholach obsługiwałam ja i pani Janina. Tym razem manka nie było. Kasa zgadzała się co do grosza.

Kolejny dzień i znów Kasia na dziale z alkoholem, tym razem pani Janina miała wolne. I znów duże manko.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze dnia kolejnego, z czego tym razem, to ja miałam wolne, a w pracy była pani Janina i Kasia. Znów było duże manko.

Sprawa została zgłoszona do ochroniarzy, którzy przejrzeli monitoring z kilku poprzednich dni. Okazało się, że gdy nikt nie patrzył, Kasia chowała do kieszeni pieniądze. Było to wyraźnie widoczne na nagraniach, bo kamera była tuż nad kasą.
Tym sposobem Kasia straciła pracę i oczywiście musiała zwrócić skradzione pieniądze, które następnie zostały zwrócone mi i pani Janinie. Wprowadzono też zasadę, że osoby nowe i niezaufane nie będą pracowały na stoisku alkoholowym.

A Kasię niedawno spotkałam na mieście. Jakby nigdy nic żaliła mi się, że nie może znaleźć pracy. Ciekawe dlaczego.

market

by takatam
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
23 23

Swoja droga nie tylko Kasia jest piekielna w tej historii. Pieniadze za manko musialyscie zwrocic, ale po kolejnym razie nikt nie zauwazyl, ze cos za czesto takie duze manka, okragle w dodatku. Nie mowiac juz o wspolnej kasetce na kasie z duzym obrotem. Kierownictwo niemyslace jakies.

Odpowiedz
avatar takatam
2 6

@tysenna: po prostu nie było pewności kto te manka robi i czy specjalnie, czy przypadkowo. Dopiero kiedy miałysmy już 100% pewności, to sprawą się zajęłysmy. Pierwszego dnia oskarżałyśmy się wszystkie nawzajem. Nawet ja byłam wtedy podejrzana.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@takatam: mój komentarz nie był skierowany do Ciebie. Rozumiem, że na początku nie chciałyście się wzajemnie oskarżać i nie podejrzewałyście, że ktoś to robi specjalnie. Ale uważam, że skoro kierownictwo żądało od Was równego udziału w pokrywaniu różnicy, powinni się wysilić i spróbować ustalić, która powoduje te różnice. Nie mówiąc o tym, że nie powinnyście mieć wspólnej kasetki.

Odpowiedz
avatar jass
8 8

A mnie dziwi, że Kasia tak sobie codziennie pozwalała na zwijanie takich sum, przecież oczywiste było, że to długo potrwać nie może

Odpowiedz
avatar zlotareneta
5 15

Mnie to w sumie przeraża to, że pracownice muszą same wyrównywać manko. Błędy się zdarzają, jeśli taka sytuacja ma miejsce raz, to trudno - sklep powinien to wliczyć w koszty i tyle. A jeśli zdarza się częściej, to po coś w końcu te kamery nad kasą wiszą. A tu? Pracownice z własnej kieszeni pokrywają straty, jakby właściciele sklepu nie byli w stanie im przeciwdziałać. Ot, wygodnie...

Odpowiedz
avatar korinogaro
8 8

@zlotareneta: powiedz mi w jakim zakładzie pracy gdzie pracownik zajmuje się odbieraniem wpłat i wykonywaniem wypłat nie odpowiada za manko? W sklepach tak jest, w bankach tak jest, w kantorach tak jest, itd.

Odpowiedz
avatar takatam
7 9

@zlotareneta: jakby sklep pokrywał manka, to kasjerzy by to wykorzystywali. Choćby złotówka dziennie i już można ukitrać w miesiąc 30zł. To kasjer jest winny że zrobił manko, źle wydał resztę, źle policzył itp. Nie jest winny temu sklep. Jak kasjer nieogarnięty i nie umie liczyć, to niestety płaci.

Odpowiedz
avatar anonimek94
1 7

@korinogaro: Ja nie odpowiadam za jakiekolwiek manko. nawet to całkowicie z mojej winy, gdy to zauważę i powiem manager.

Odpowiedz
avatar zlotareneta
3 5

@korinogaro: np. w sklepie, w którym pracuję nie mamy takiego wymogu. Właściciele wychodzą właśnie z takiego założenia, jakie przedstawiłam wyżej. No i przede wszystkim nie ma czegoś takiego, jak odpowiedzialność zbiorowa, która jest przedstawiona w tej historii. Gwoli ścisłości, ja mówię o normalnych sytuacjach, gdzie większe manko występuje raz, a nie regularnie. To, o którym mówię, to zwykła różnica błędu, którą np. dopuszczają moi szefowie i która wynosi zazwyczaj +/- 3 euro. No i u nas też jest coś takiego, że jeśli się od razu przyznamy, że coś schrzaniłyśmy i np. za dużo wydałyśmy to nie ma większego problemu. Kwestię manka można rozwiązać na różne sposoby i oczekiwanie, że kasjer za każdym razem wyrówna różnicę z własnej kieszeni jest moim zdaniem niczym innym, jak wygodnictwem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2014 o 21:51

avatar obserwator
2 2

Dobrze, że istnieje taki niepisany wilczy bilet.

Odpowiedz
avatar tomdomus
9 9

tysenna ma całkowitą racje. Pracowałem trochę na kasie i nigdy nie było tak bym odpowiadał za manko powstałe na jednej kasetce obsługiwanej przez kilka osób. Ja to moja kasetka i wtedy ( i tylko wtedy ) za manko odpowiadam finansowo.

Odpowiedz
avatar szafa
2 4

Podoba mi się, że jak się sytuacja zrobiła podejrzana, to sprawdzono wszystko na kamerze i dopiero wtedy wyciągnięto konsekwencje. Ja byłam kiedyś w takiej sytuacji, że po miesiącu bezproblemowej pracy nagle na moich zmianach zaczęły się pojawiac manka (a kasę miałyśmy jedną, bo mały sklep; pracowały po dwie osoby na niej). Raz, drugi się zdarzyło, to pomyślałam: "Ot, pomyłka". Ale jak już kolejny raz się zdarzyło i to w taki dzień, że nie miałam prawa się pomylic zaczęło mnie to dziwic. Tymczasem kierownik stwierdził, że w takim razie ja mam sama od tego momentu pokrywac wszystkie manka, bo to ja na pewno się mylę. Wszystko logicznie tylko czemu jakoś nie chciał sprawdzic monitoringu? Czemu nagle po miesiącu pracy bez manek po pojawieniu się nowej dziewczyny zaprzyjaźnionej z kierownikiem nagle się zaczęły? Miejsce pracy zmieniłam. Miesiąc później gadałam z dziewczyną przyjętą na moje miejsce - manka dalej są "tylko na jej zmianie" i dalej gadka, że to nowa się myli, bo jest nowa. Heh.

Odpowiedz
avatar katarzyna
3 3

Nie kumam, dlaczego kasjerzy pracują na jednej wpłacie i nie rozliczają się zakończenie swojej zmiany.

Odpowiedz
avatar takatam
0 2

@katarzyna: akurat tam były takie odgórne wymogi narzucone przez właścicieli sieci. Nie wolno było rozliczać kas częściej niż 8 godzin. Czyli jak kasetka została wpięta rano, to musiała już być wpięta do końca zmiany. Dopiero o godzinie 14 mogła być wymieniona na drugą kasetkę. Ewentualne wypięcie kasetki przed końcem zmiany musiało być poparte raportem wysyłanym do centrali, dlaczego kasetka została wypięta itp. np. podejrzenia że kasjerka źle wydała resztę klientowi, wtedy klient żądał rozliczenia kasetki. I trzeba było potem sporządzić raport z zaistniałej sytuacji. Jakby taki raport szedł kilka razy dziennie, to główna kasjerka po prostu straciłaby pracę, w najlepszym wypadku grożono jej obcięciem wypłaty. Wszystko było zapisane w systemie, każde wypięcie kasetki, każdy paragon, dosłownie wszystko. Nie dało się tego w żaden sposób obejść. A jak przykładowo kasjerka obsługująca dział alkoholowy chciała iść na przerwę, to za nią stawała na kasie inna osoba. Gdyby na to się nie zgodziła, to o przerwie mogła zapomnieć. Kasjerki zmieniały się co około 2-4 godziny bez ładu i składu tj. żadna nie mogła wiedzieć o której godzinie będzie stała na tym dziale i do kiedy, taki też był odgórny wymóg, bo jakby stała 8 godzin, to mogłaby się wtedy umawiać ze znajomymi na określoną godzinę, żeby im dać alkohol bez płacenia (takie przypadki też się zdarzały, więc to nie było zmyślone przez centralę). Także wszelkie pretensje do centrali, która narzuca takie wymogi, a nie do kierownictwa marketu :P

Odpowiedz
avatar khartvin
1 1

Kasia pewnie psioczy, że "nie ma w kraju pracy dla ludzi z jej wykształceniem" :)

Odpowiedz
Udostępnij