Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z jednego dyżuru w karetce podstawowej (P). Na początek ku przypomnieniu…

Historia z jednego dyżuru w karetce podstawowej (P).

Na początek ku przypomnieniu wyjaśnię, że karetkę należy wezwać, kiedy doszło do nagłego, bezpośredniego zagrożenia życia lub w tzw. stanach nagłych, które mogą prowadzić do znacznego uszczerbku na zdrowiu.

Niestety wielu obywateli ma to gdzieś, albo nawet nie ma pojęcia, że tylko wtedy się wzywa pogotowie ratunkowe, stąd to przypomnienie. Dowody poniżej.

Przedstawię Państwu wezwania, jakie były na jednym dyżurze. Dane jak płeć i wiek zostały zmienione dla dobra pacjentów, a miejscowość pozostawię tylko dla siebie.

Oto one:

1. Rwa kulszowa od trzech dni. Pan 50 lat.
Rozumiem ten ból, to nic przyjemnego, bo sama przez to przechodziłam nie raz. Ale wybaczcie. Samochód na podwórku stał, pacjent sam też nie był, więc ktoś mógł zawieźć go do przychodni. Zrobiliśmy zastrzyk z lekiem przeciwbólowym i przeciwzapalnym. Pan zdecydował pojechać samochodem do przychodni.

2. Ból pleców. Kobieta, ponad 80 lat.
Na miejscu pani żwawo się porusza, narzeka na ból pleców doskwierający od LAT, stęka na pokaz i ma skierowanie na rehabilitację, którą miała rozpocząć tego dnia. Wesoła i ruchliwa, że nie jedna rówieśniczka by jej zazdrościła możliwości tak sprawnego poruszania się. Ba! Pewnie niejedna jej koleżanka już poznała Św. Piotra u bram niebios. Dowieźliśmy panią do szpitala i na SORze na pytanie personelu pracującego na oddziale co jej dolega usłyszeliśmy "Aaaa paniii. Biodro i lewa noga boli!". Czyżby w trakcie jazdy ból jej przewędrował w inne miejsce?

3. Pan przewrócił się na ulicy, siedzi na chodniku, wiek około 80 lat.
Okazało się, że alkohol go przewrócił bo trzepnął sobie z rana dwie seteczki na rozgrzanie, więc nóżki mu się w drodze do sklepu poplątały. Nic mu się nie stało, nastrój dopisywał prócz zaburzeń równowagi od alkoholu. A wystarczyło podejść i zapytać co się stało zamiast dzwonić po karetkę od razu. Nawet nie było na miejscu nikogo koło niego - ktoś zadzwonił i ulotnił się. Ot taka pomoc.

4. Utrudniony kontakt. Pani, około 35 lat. Wezwali pogotowie zaniepokojeni nadgorliwi bliscy mieszkający z nią pod jednym dachem.
Na miejscu jak weszliśmy pani sobie spała. Obudzona tylko się zdenerwowała na rodzinkę, że karetkę wezwali i stwierdziła, że nic jej nie jest prócz zwykłego przeziębienia i przemęczenia. Zwyczajnie chciała odespać dni słabości i jest na L4. Nie było żadnego utrudnionego kontaktu, pani logicznie odpowiadała na pytania i normalnie z nami rozmawiała. Odmówiła przewiezienia do szpitala twierdząc, że niepotrzebnie przyjechaliśmy i ktoś może potrzebować w tym czasie naprawdę pomocy. Podpisała odmowę i poszła dalej spać.

5. Poród, kobieta około 25 lat.
Dojeżdżamy na miejsce pod wypasiony dom. Pod domem dwa samochody. Kobieta w początkowej fazie porodu, dostała dopiero skurczy (dla tych co nie wiedzą poród potrafi trwać dobre kilka, a nawet kilkanaście godzin od pierwszych skurczy). Mąż pojechał za karetką, a mógł kobietę spokojnie zawieźć do szpitala swoim luksusowym samochodem.

6. Upadek w sklepie. Mężczyzna, lat 74.
Na miejscu okazało się, że jedna klientka niechcący stuknęła klienta wózkiem sklepowym w nogę. Pacjent z osteoporozą wpadł w histerię, że mogła jemu nogę połamać. Okazało się, że to tylko stłuczenie i pan o własnych siłach poszedł do ambulansu.

7. Atak epilepsji. Mężczyzna, lat 55.
Wezwani zostaliśmy przez rodzinę (która dobrze zna jego i jego historię chorób).
Człowiek faktycznie po napadzie. Z relacji świadków (rodziny) były tego dnia już trzy napady. Pan nie przyjął przepisanych leków (stąd te ataki) i do tego rąbnął dzień wcześniej pół litra ognistej wody. W wyniku własnych decyzji i zachowania na własne życzenie miał napady padaczki. Gdyby przyjmował leki regularnie i odstawił alkohol, normalnie by funkcjonował.

8. Słabo się czuje. Kobieta, 65 lat.
Na miejscu okazało się, że pani ma zwykłe zapalenie oskrzeli i gorączkę wraz z bólami stawów, jak to przy takich infekcjach. Liczyła na receptę. A w domu córunia z samochodem, która mogła zawieźć mamę do Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej (było to po godzinie 18:00).

9. Leży, utrudniony kontakt. Mężczyzna, około 50 lat.
Na miejscu okazało się, że pan leży na ławce znieczulony tanim alkoholem, zapewne filtrowanym przez chlebek. Bezdomny, a po nim skakało robactwo różnej maści- od robaków po wszy i inne cuda. Do tego pan miał świerzb. Obsrany, zasikany i pewnie o istnieniu czegoś takiego jak prysznic zapomniał jeszcze w ubiegłym roku. Nic mu nie było oprócz upojenia alkoholowego i pewnie nabawił się pasożytów układu pokarmowego ze względu na tryb życia. Karetka pomimo pełnej dezynfekcji i długiego wietrzenia jeszcze przez pewien czas w środku śmierdziała po nim. Po naszym przyjeździe nikogo nie było, kto wezwał pogotowie. A my nasłuchaliśmy się wulgaryzmów, że spać nie dajemy. Ale papierów o odmowie nie chciał podpisać a perspektywa wykąpania i ciepłego posiłku przekonała go do przewiezienia do szpitala (nie możemy zostawić pacjenta jeśli nie podpisze odmowy). Tylko niestety szpital nie powinien być traktowany jako darmowa kąpiel, ciepełko i kołderka... :(

10. Bóle w klatce piersiowej, tydzień wcześniej przebyty zawał. Kobieta, lat 63. (Było to JEDYNE uzasadnione wezwanie tego dnia!).
EKG na miejscu potwierdziło podejrzenie zawału serca.

Jeździmy w zdecydowanej większości do nieuzasadnionych przypadków. A kiedy pogotowie naprawdę jest pilnie potrzebne, to ludzie skaczą do nas z pretensjami "Gdzie żeście tak długo byli?!" (często przeplatane wulgarnymi przecinkami). Tak - wieźliśmy babcię z wieloletnim bólem pleców i pijaka, bo sam już stać na nogach nie potrafił.

Codziennie zdecydowana większość wyjazdów jest do pijaków, których grawitacja pokonała od nadmiaru alkoholu i bzdur, z którymi należy zgłosić się do lekarza rodzinnego albo jeśli już nie przyjmuje, to do Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej. I jeszcze jedno kochani- jak już lekarz przepisał leki, to należy je wykupić, posłuchać zaleceń lekarza i je przyjmować a nie potem stękać i karetkę wzywać.

Zespoły wyjazdowe w karetkach podstawowych (P) są bez lekarza. W składzie są sami ratownicy medyczni, którzy zgodnie z przepisami mogą podać tylko wybrane leki w stanach nagłych i nie wozimy w karetce całej apteki na wszystkie bolączki zdrowotne. Do tego ratownicy nie mają uprawnień do wypisywania recept. A karetka to nie darmowa taksówka i jazda nią nie należy do przyjemnych, szczególnie po naszych drogach, które przypominają ser szwajcarski. Trzęsie i jest niemiłosierny hałas od ogromnej ilości sprzętu wożonego w karetce, że często musimy krzyczeć jeden do drugiego, żeby się porozumiewać. Może też śmierdzieć jeszcze po poprzednim pacjencie pomimo dezynfekcji.


P.S. Po przeczytaniu pewnych komentarzy pragnę sprostować parę kwestii.

1. Jeździmy do bzdur, bo dzwoniący często nie słuchają dyspozytorów/koloryzują/kłamią specjalnie, żeby karetka przyjechała/nie chcą podejść i sprawdzić co z poszkodowanym i mówią "No leży/siedzi na ziemi. Przyjedźcie.". Praca dyspozytora jest niezmiernie ciężka i często przez brak współpracy dzwoniącego z dyspozytorem jest konieczność wysłania karetki, żeby medycy to sprawdzili bo naprawdę nie wiadomo co się dzieje - a jak nie wiadomo to lepiej to sprawdzić...

2. Jeśli karetka już przyjechała to medycy mają obowiązek zająć się pacjentem. Jest jeden wyjątek- kiedy pacjent nie wyrazi zgody na leczenie i przewiezienie do szpitala. Wtedy kierownik zespołu daje pacjentowi kwit do podpisania, że nie wyraził zgody, oddaje mu kopię dokumentu i zawija się z powrotem do bazy zostawiając pacjenta tam, gdzie go zastał.

3. Jak już widzimy kogoś leżącego na ławce/chodniku/trawniku itp., to warto podejść i zapytać głośno "Halo? Co się stało? Potrzebuje Pan/Pani pomocy? Wezwać karetkę?". Jak powie "sp******aj" lub przywita innymi tekstami wysyłając nas na księżyc z naszą chęcią pomocy- zostawmy go i lepiej zadzwońmy na policję z informacją, że pijany i wulgarny a nie po karetkę bez sprawdzania co z nim i z tekstem do dyspozytora "A no leży, na ławce, ale nie podejdę. Nie wiem co z nim...".

Zespół P

by Carrotka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar crash_burn
17 19

Mam takie pytanie,jak w takim razie zachować się w wypadku, gdy ktoś doznaje ataku padaczki na ulicy? Dzwonimy po karetkę czy nie? Różne wersję już słyszałam. Nie chcę negować piekielności tych sytuacji, tak mnie to ciekawi, bo zdarza mi się prowadzić warsztaty dla dzieci z zakresu pomocy przedmedycznej i zastanawiam się nad tą kwestią, a nie znalazłam nigdzie jednoznacznej odpowiedzi.

Odpowiedz
avatar Carrotka
17 17

@crash_burn: Zawsze do epileptyka na ulicy dzwonić po karetkę, jeśli go nie znamy, ponieważ nie wiadomo czy to był pierwszy napad w życiu i czy nie zdiagnozowano wcześniej u niego epilepsji. Ale jeśli kogoś znamy i wiemy, że choruje na padaczkę to należy postępować zgodnie z zasadami pierwszej pomocy- poodsuwać niebezpieczne rzeczy w około niego, podłożyć ręce pod głowę i asekurować, żeby sobie jej nie poobijał (nigdy nie przetrzymujemy go na siłę, ani nic nie wkładamy w usta bo możemy zęby wyłamać a do przygryzienia języka jeśli dochodzi to na początku napadu drgawkowego). Po napadzie nieprzytomnego ułożyć w pozycji bezpiecznej ustalonej i obserwować sprawdzając czy oddycha. Jeśli stwierdzimy, że doszło do zaburzeń oddychania, bądź napad trwa dłużej niż 5 min. albo nie odzyskuje przytomności od ustąpienia drgawek- należy zadzwonić po pogotowie. Należy wziąć pod uwagę, że po napadzie często występuje senność. W miarę możliwości powinno się umożliwić drzemkę takiej osobie jeśli to jest w domu, ponieważ sam w sobie napad jest bardzo wyczerpujący dla organizmu człowieka a sen jest najlepszą regeneracją sił.

Odpowiedz
avatar crash_burn
4 4

@Carrotka: Dzięki za odpowiedź!:)

Odpowiedz
avatar mariamasyna
23 23

Odnośnie pt. 9 - jakby nikt nie zareagował to byłaby historia o człowieku, który leżał a nikt nawet nie raczył wezwać pogotowia...

Odpowiedz
avatar Vampi
17 25

@mariamasyna: moim zdaniem, takich meneli nie powinno sie ladowac do karetki tylko na izbe wytrzezwien i to do przyczepy od traktora. Nap**li sie taki tanim winem, wyrznie lbem o asfalt i z miejsca ma robione tomografy i inne badania na ktore normalni i porzadni ludzie czekaja miesiacami.

Odpowiedz
avatar mariamasyna
16 18

@Vampi: Z jednej strony tak - z drugiej wiele razy migały mi artykuły, że leżącemu mężczyźnie nikt nie pomógł "bo menel" a okazywało się, że normalny, trzeźwy facet zasłabł, ale takie już mamy postrzeganie, że jak ktoś leży (zwłaszcza mężczyzna) to pewnie pijany...

Odpowiedz
avatar br13
0 8

@mariamasyna: Podobnie w trzecim przypadku. Oczywiście, jest wiele nieuzasadnionych powodów wzywania pogotowia (np. stan przewlekły bez nagłego pogorszenia się zdrowia) - ale wolałbym być piekielnym i wezwać pogotowie kilka razy bez faktycznej potrzeby niż nie wezwać raz, gdy okaże się po fakcie, że jednak trzeba było. Karetek zawsze może być więcej (a urzędników mniej) - wiem, że obecnie jest z tym ciężko. Szczególnie zaś w przypadku obcych osób (np. na ulicy) ciężko ocenić co spowodowało upadek, atak czy inny problem. Wezwać, nie wezwać? Wezwać.

Odpowiedz
avatar Vampi
8 16

@mariamasyna: wiesz wydaje mi sie, ze jak sie nachylisz nad nieprzytomnym facetem i zauwazysz ze na jego orbicie krazy pelno zyjatek, smierdzi jak zdechly pies, jest brudny i wali tania gorzala- to mozna smialo powiedziec ze menel. I tak mi sie wspomnialo, chca zeby palacze placili wiecej za skladki zdrowotne... no jasne, pewnie. A cpuny, alkoholicy, anorektycy, grubi, tanorektycy czy inny "icy" to co?

Odpowiedz
avatar krolJulian
2 10

@Vampi: to, że menel, to nie znaczy, że nie potrzebuje pomocy. Największym problemem nie jest ilość karetek (chociaż zawsze mogłoby być ich więcej), ale brak przeszkolenia zwykłych obywateli pod kątem oceny sytuacji (wzywać, nie wzywać), ale i udzielania pierwszej pomocy (leży, śmierdzi, pewnie pijak, nikt nie pomyśli, że może cukrzyk, albo i menel, ale również z problemem zdrowotnym wymagającym uwagi). Każdy nosi ze sobą torbę, torebkę, plecak-żaden problem zabrać parę rękawiczek, żeby się nie brzydzić i ustnik, żeby móc przeprowadzić pełną resuscytację. I szkoda, że znaczna część ludzi myśli "mi się należy, karetka ma przyjechać, co z tego, że ktoś inny w tym czasie bardziej jej potrzebuje".

Odpowiedz
avatar Miryoku
6 14

@Vampi: Uważasz, że człowiek, który jest pod wpływem alkoholu, momentalnie staje się nieśmiertelny? Szkoda, że podobnie myśleli ludzie, którzy nie zareagowali, jak mój trzydziestoletni brat leżał i umierał w bramie kamienicy w centrum miasta. Ale nic to, przecież jak pijany, to na pewno śmierdzący menel, za którym nikt nie będzie płakał, prawda?

Odpowiedz
avatar Vampi
9 15

@krolJulian: normalny cukrzyk nie chodzi w obsranych i obsikanych ubraniach, z miesiecznym zarostem i z brudem pod pazurami. Nie wmawiajcie mi ze nie da sie odroznic zwyklego obywatela nawalonego czy tez po ataku cukrzycy od zwyklego menela.

Odpowiedz
avatar Miryoku
6 10

@Vampi: O moim bracie ktoś pomyślał, że pewnie ćpun (nie wiem, może za młody na menela) i taką informację podał policji, która z racji takiej informacji olała sprawę. To tyle, jeśli chodzi o sądzenie po wyglądzie.

Odpowiedz
avatar Gatinha
10 10

@Miryoku: Przykro mi z powodu Twojej straty i mogę Cię zrozumieć. Często to właśnie starsi tak osądzają, że jak młody i leży, to pijak/ćpun i wszystko co najgorsze. Przykro też mi się robi na samą myśl, że do mojego umierającego kolegi, choć wypadek miał miejsce 400m od szpitala, karetka jechała prawie godzinę, bo pewnie były "ważniejsze" wyjazdy niż do nieprzytomnego, zakrwawionego chłopaka z wypadku.

Odpowiedz
avatar Carrotka
4 10

@mariamasyna: Zgadzam się. Ale wiesz jak ludzie robią? Zobaczą, dzwonią i mówią "Leży" podają adres i to wszystko. Ale podejść, sprawdzić czy przytomny, zapytać czy wezwać pogotowie to już raczej nikt nie zrobi tego. W tym problem. Jak my podeszliśmy to usłyszeliśmy, że mamy się wszyscy "kochać" i on chce spać.

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 5

@Vampi: Cóż. I menel nawalony może mieć cukrzycę. Dlatego warto podejść i zapytać czy potrzebuje karetki. Nie chce karetki- nie dzwonić. Proste.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

@krolJulian: Sory, kijem bym takiego nie ruszyła, o resuscytacji nie wspominając.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 10

@HRG: niestety, może mnie potępicie ale i ja raczej bym się nie zbliżyla do zasikanego, owszonego menela na tyle blisko by robić mu resuscytację. On może sobie po prostu spać w pijackim widzie a czemu ja mam mieć potem wszy? Inna sprawa, że zainteresowalabym się, że jednak ktoś lezy i zadzwoniłabym pod 112. Niech tam decydują, kogo wysłać do takiej osoby. Królu Julianie: codziennie latam z ogromną torbą, w której mieści się laptop, notatki, skrypty, podręczniki itp. Uginam się pod ciężarem wyladowanego po brzegi ladunku. Nie zabieram nawet kosmetyczki, więc nie wymagaj, żebym nosila jeszcze apteczkę i sprzęt do resuscytacji.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

@Vampi: Miesiącami, jeśli nie latami...

Odpowiedz
avatar shatus
2 2

@mijanou: Pobawię się w nekromantę, ale... Podejść zawsze można, krzyknąć "Halo! Proszę pana! Słyszy mnie pan?", a jak nie odpowie to można szturchnąć lekko nogą nawet.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 19

ad 3 i 9 - A skąd laik ma wiedzieć? Też zdarza mi się dzwonić na 112. Zwykle jak widzę z okna autobusu czy tramwaju. Skoro można takiego leżącego zostawić i nawet karetki nie wzywać, to czemu piszesz o wietrzeniu? Skoro nie byliście potrzebni, po cholerę żeście w ogóle brali go na wóz?! A jeśli była potrzeba brać, czemu potępiasz tego, kto wezwał (nazywając wezwanie nieuzasadnionym)? ad 4) jak dojechaliście, pani była już bardziej wyspana. Całkiem możliwe, że te pół godziny wcześniej faktycznie jeszcze nie kontaktowała (choćby i ze zmęczenia). I znów - jak laik ma poznać? Skąd ma wiedzieć? ad 1) to, że samochód stoi, nie znaczy jeszcze że jest na chodzie. Ani że ktoś poza pacjentem ma prawo jazdy. Żeby nie było, zgadzam się że w 3 dni powinni się jednak sami ogarnąć, choćby znajomym czy taksówką, ale z wnioskowaniem "samochód = da się jechać" się nie zgadzam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2014 o 11:28

avatar Vampi
-1 15

@bloodcarver: tak, pod wypasionym domem na pewno stoja niedzialajace auta.

Odpowiedz
avatar krolJulian
4 16

@Vampi: a i pewnie na taksówkę nie stać ;p

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-4 16

@Vampi: Jakie "na pewno"? Przeczytałaś ze zrozumieniem to, co naprawdę napisałem i przekręcasz z premedytacją? Czy tekst mojego komentarza po prostu cię przerósł? Napisałem jedynie, że czasem tak się zdarza. Żadna ilość kasy nie daje 100% gwarancji, że sprzęt się nie zepsuje, i tyle. @krolJulian: zauważ, że o taksówce to i ja pisałem...

Odpowiedz
avatar wumisiak
4 4

@bloodcarver: Zgadzam się z każdym Twoim słowem w tym komentarzu! Bywają oczywiście całkowicie nieuzasadnione wezwania karetki, ale jeśli ktoś się nie zna, a sytuacja wydaje się poważna, to chyba lepiej przesadzić z "troskliwością", niż nie zareagować i mieć kogoś na sumieniu.

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 7

@wumisiak: Tak, prawda. Tylko jak już ktoś ma możliwość, to niech podejdzie do poszkodowanego, zapyta co się stało i czy potrzebuje pomocy. Telefony z tekstami "Leży i się nie rusza" są nagminne. A potem się okazuje na miejscu, że śpi i trzeźwieje.

Odpowiedz
avatar krolJulian
0 0

@bloodcarver: wiem, dlatego w moim komentarzu jest odnośnik "@Vampi", jednoznacznie wskazujący do czyjego komentarza nawiązuję

Odpowiedz
avatar ratt
4 4

@bloodcarver: Co do samochodów pod domem- Wielokrotnie kiedy zabieramy pacjenta z "bólem brzucha od 5 dni" do szpitala ktoś z rodziny wypala najbardziej wqrzającym tekstem "Mamusiu/babciu/dziadku/kochanie to ja jadę zaraz za karetką". Najbardziej denerwują rodzice którzy świetnie zdają sobie sprawę,że wezwanie jest nieuzasadnione bo 38 stopni gorączki od kilku godzin można leczyć w domu (i nie mówcie mi,że mogą nie wiedzieć co zrobić bo nikt kogo stać na 2 samochody i ładny dom nie jest idiotą który nie potrafi wpisać w google "gorączka u dziecka" albo zadzwonić do swojej mamy/babci/cioci/siostry). Zamiast przejechać się z dzieckiem swoim znanym mu samochodem do POZtu, NPLu albo nawet na SOR fundują jazdę karetką w której co chwila coś stuka, puka, kręcą się jacyś dziwni duzi Panowie (Mam 188 cm wzrostu, 115 kg i kilkucentymetrową brodę i zazwyczaj jeździmy w składzie gdzie jestem najmniejszy) a 2h wcześniej Pan Zdzisiu z pod monopolowego puścił majestatycznego pawia na pół ściany i nawet dokładne mycie i dezynfekcja nie pomogły pozbyć się tego cudownego aromatu lekko strawionego Szate de jabol rocznik bieżący... Człowiek potem wychodzi z siebie żeby dzieciątko się nie bało, zabawia je i wqrza się,że rodzice roku zafundowali mu zupełnie zbędny (dodatkowy) stres...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2014 o 16:04

avatar Wodny_Miecz
0 0

@ratt: Po przeczytaniu Twojej wypowiedzi wnioskuję, iż w narodzie postępuje nurt "bez wyobraźni byle do przodu". To tak jakbym swojego przyszłego syna (załóżmy 5-cio letniego) wysłał na akcję ze strażakami do gaszenia pożaru bo dziecko zawsze chciało pojeździć wozem strażackim. Dla mnie osobiście jest to żenujące

Odpowiedz
avatar Xune
8 10

"Niestety wielu obywateli ma to gdzieś, albo nawet nie ma pojęcia, że tylko wtedy się wzywa pogotowie ratunkowe, stąd to przypomnienie." Albo nie ma pojęcia czy ktoś jest w stanie zagrożenia życia czy nie jest, a za nieudzielenie pomocy (wezwanie pogotowia) może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Od weryfikacji "ważności" zgłoszenia powinien być dyspozytor, nie obywatel, często nieznający się na tym co jest zagrożeniem dla życia, a co pozwala na podjechanie mpk do odpowiedniego miejsca. Nie raz było słychać o sytuacjach gdzie każdy uznał że "pan sobie trzepnął dwie seteczki", a potem się okazało że jednak nie trzepnał i zmarł na środku chodnika. Co do punktu pierwszego - zrobiliście zastrzyk przeciwbólowy (zapewne nie paracetamol), to i pan pojechał autem...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2014 o 11:43

avatar Carrotka
8 12

@Xune: Wzywanie karetki do bólu pleców trwających od lat? No proszę Cię... Jakie to zagrożenie życia czy nagły stan? Żadne.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-2 24

Co do punktu 5... Też bym dzwonił po karetkę. Nikt nie chce chyba ryzykować szybkiej jazdy do szpitala z rodzącą kobietą w aucie, bo pod wpływem takiego stresu bardzo łatwo o wypadek.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
2 24

@fenirgreyback: Można też zadzwonić po taksówkę, ale lepiej blokować karetkę podczas, gdy ktos może umierać, bo paniusia dostała pierwszych skurczy.

Odpowiedz
avatar Xune
-2 14

@BlackMoon: Jako kierowca nie raz widziałem co odwalali taksówkarze na drogach i za cholerę nie powierzyłbym ciężarnej kobiety tuż przed porodem komuś takiemu. Co innego jak przez miasto zasuwa jak szalony samochód uprzywilejowany z całą dyskoteką odpaloną, a co innego jak robi to taksiarz, którego nie widać/słychać z daleka...

Odpowiedz
avatar BlackMoon
6 20

@Xune: Tutaj mogę się mylić, ale wątpię, aby karetka jechała na sygnale i narażała życie swoje i innych, bo kobieta dostała pierwszych skurczy. Można było normalnie, spokojnie pojechać do tego szpitala. Rozumiem, że jeżli było to pierwsze dziecko to może być stres, ale mimo wszystko chyba można się dowiedzieć, że się nie urodzi 5 minut po pierwszym skurczu? Według mnie to jest po prostu egoistyczne.

Odpowiedz
avatar Xune
0 10

@BlackMoon: Może jest egoistyczne, ale ostateczną decyzję czy wysłać karetkę czy nie zdaje się, że podejmuje dyspozytor. Karetka, nawet jeśli nie jedzie na pełnej dyskotece ma jeszcze zaletę posiadania w środku ratowników medycznych i pewnych leków (jak wspominano, nie wszystkich - ale być może coś, co jest przydatne dla rodzącej kobiety? Czyste przypuszczenia z mojej strony). Dodaj do tego fakt, iż nasza kultura nowe życie i małe dzieci otacza dość specjalnymi uczuciami (wyjątki są wszędzie) i ojciec/matka dziecka niekoniecznie myślą w pełni racjonalnie, w przeciwieństwie do wykwalifikowanego personelu medycznego. Zwróciłbym też uwagę na to gdzie się dzieje akcja - no bo jeśli kobietę trzeba szybko zawieźć do szpitala, a rzecz się dzieje w dużym, zakorkowanym mieście to karetka na sygnale (jadąca ostrożnie) nadal pokona taką trasę szybciej niż zwykłe auto (a przynajmniej taką nadzieję mam). Do tego ewentualne powikłania w przypadku porodu zagrażają nie jednemu, a dwóm życiom - patrząc na chłopski rozum, bo na medycynie się nie znam i jak plotę wierutne bzdury to gorąco proszę o poprawienie, by innych w błąd nie wprowadzić :)

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-2 18

@Xune: Ale też nie wiemy co mogli nagadać temu dyspozytorowi :) Może moje podejscie wynika z tego, że po prostu nigdy nie cackam się ze sobą i też nie przepadam za takimi osobami. Dodam tylko, że moja mama pieszo szła z ojcem pod rękę do szpitala oddalonego o 20 minut drogi (kiedy idzie się szybkim tempem), gdy ja zaczełam się domagać wyjscia na swiat. Ale teraz to ludzie uważają, że ciąża to choroba, a poród to jak zawał serca. Z resztą autorka pisze, że poród następuje kilka- kilkanascie godzin po pierwszych skurczach, więc nie wiem jakie korki musiałyby być, aby się nie dostać w tym czasie do szpitala, bo można spokojnie Londyn przejechać z południa na północ :)

Odpowiedz
avatar bonsai
1 3

@Xune: z doświadczenia własnego - jak taksówkarz za bardzo przejął się swoją rolą [wezwanie o północy, adres: szpital, gość mnie znał i wiedział, że jestem "w terminie"] to wystarczył spanikowany krzyk "NIE ZWOLNISZ TO ZE STRACHU W AUCIE URODZĘ" ;). Panika wyszła mi sama, mimowolnie - nie lubię szaleńczej jazdy, w stanie normalnym pewnie urządziłabym taksówkarzowi dziką awanturę za narażanie mnie na wypadek... chociaż akurat tamten kierowca był w porządku, po prostu nerwy mu puściły.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-2 14

@BlackMoon: można zadzwonić po taksówkę, można jechać samemu, poprosić sąsiada i zrobić zapewne dziesiątki innych rzeczy, tak samo słusznych i rozsądnych. Chciałem powiedzieć tylko tyle, że JA bym zadzwonił po karetkę. Gdybym nie zadzwonił, to wziąłbym na siebie zbyt dużą odpowiedzialność.

Odpowiedz
avatar h4linka
1 13

@BlackMoon: Ja też bym dzwoniła po karetkę do porodu. Żeby żadnemu sąsiadowi czy znajomemu nie wrzucać na głowę presji. A taksówka to ostatnie co by mi przyszło do głowy, nie chce mi się użerać z durniem, który będzie darł japę, że mam mu nie ufajdać tapicerki.

Odpowiedz
avatar Carrotka
4 12

@fenirgreyback: Jak w nerwach nie czuje się do prowadzenia auta- niech pojedzie taksówką z małżonką, na spokojnie. A poród to nie jest "Plum i wyskoczyło w moment". Od pierwszych skurczy do urodzenia dziecka mija czasem nawet 12 h. Litości... Żadna karetka na gwizdkach nie będzie jechała z ciężarną z pierwszymi nieregularnymi skurczami. Żadna! Kobieta jak poczuje pierwsze skurcze to jeszcze na spokojnie może wziąć ciepłą kąpiel dla zrelaksowania się przed właściwym porodem i zebrania sił, na spokojnie się ubrać, zgarnąć wcześniej przygotowane rzeczy i pojechać taksówką do szpitala czy tam z sąsiadem/teściem za kółkiem skoro małżonek zestresowany. W karetce nic nie zrobią w takiej początkowej fazie porodu. Nie łudźcie się, że podadzą jakikolwiek lek. Po prostu przewiozą karetką do szpitala. To samo można zrobić samochodem. Najwyżej sprawdzą poziom cukru, zmierzą ciśnienie i osłuchają.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-5 13

@Carrotka: "Nie łudźcie się, że podadzą jakikolwiek lek. Po prostu przewiozą karetką do szpitala"- tak, przewiozą pod opieką specjalistów, więc jeżeli cokolwiek zacznie się dziać po drodze, to będą od razu pod ręka...

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 11

@fenirgreyback: Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Ja mówię tu o prawidłowo przebiegającym porodzie, o początkowej fazie, gdzie skurcze przypominają te miesiączkowe, tylko są nieco silniejsze (choć to indywiualna sprawa, bo niektóre kobiety kompletnie się nie skarżą na ból w trakcie menstruacji). W trakcie takich początków są to tylko nieregularne skurcze z uczuciem opasania brzucha, mogą dodatkowo wystąpić wymioty albo mdłości czy biegunka, co jest czymś naturalnym. Poza tym każdy ginekolog prowadzący ciążę na jednej z wizyt powiadomi ciężarną o tym, kiedy należy zacząć się niepokoić. Stąd wzywanie do takich porodów jest czystym lenistwem i jest nieuzasadnione. I wierzyć mi się nie chce, że kobieta przed porodem nie przewertuje żadnego poradnika czy innych informacji dotyczących porodu, ponieważ jest to niezwykłe wydarzenie dla niej i jej bliskich i nie ukrywajmy, że stresujące.

Odpowiedz
avatar Carrotka
4 10

@fenirgreyback: I jeszcze jedno. Wody jak odchodzą to nie wiadrami ani nie chlustają- to tylko tak na filmach jest. :) Jest to niewielka ilość płynu, z czym można sobie poradzić zakładając podpaski maxi jak przy miesiączce.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-1 9

@Carrotka: "Ja mówię tu o prawidłowo przebiegającym porodzie, o początkowej fazie"- tak, ja naprawdę rozumiem. Wiem, że w takiej sytuacji POWINNO się odwieźć kobietę samemu. Ale JA się nie znam na fazach porodu, na tym, jak poród powinien przebiegać prawidłowo itp. Dlatego JA bym zadzwonił po karetkę.

Odpowiedz
avatar Carrotka
4 8

@fenirgreyback: Jesteś ojcem? Bo jak jednak dwoje ludzi wspólnie oczekuje nowego członka rodziny to się interesują porodem, szczególnie przyszła mama. A poród to nie choroba. Lekarz też informuje przyszłą matkę o kwestiach porodu i jak on wygląda. Wiele przyszłych matek włącznie z przyszłymi ojcami decyduje się na szkołę rodzenia, albo przynajmniej czytają artykuły i inne informacje na temat przebiegu porodu.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-1 9

@Carrotka: nie, nie jestem ojcem, nie interesowałem się nigdy porodem i właśnie dlatego JA bym dzwonił po karetkę.

Odpowiedz
avatar Carrotka
0 6

@fenirgreyback: No właśnie. Ludzie się nie interesują. Pierwszej pomocy też nikogo nie nauczymy, jeśli sam uczeń nie będzie chciał. A prawo jakie mamy, takie mamy. Obowiązek na udzieleniu pomocy może się zakończyć samym telefonem pod 112 czy 999. A społeczeństwo zaczęłoby się może uczyć jak rozpoznawać stany nagłe jeśli by w końcu wprowadzono postępowanie karania za nieuzasadnione wzywanie karetek. Przez krótki czas tak było. Wtedy pogotowie miało o 1/3 mniej wezwań. Aż o 1/3! Ratownicy są od ratowania a nie od wycierania zasmarkanego nosa. Karetek nigdy nie będzie starczyło, jeśli będą wzywane do bzdur i społeczeństwo się nie nauczy odróżniania stanów nagłych oraz się nie oduczy wykorzystywania pogotowia do innych celów niż jest do tego przeznaczone (darmowe taxi, przychodnia na kółkach, omijanie kolejek).

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
-3 5

@Carrotka: "Karetek nigdy nie będzie starczyło, jeśli będą wzywane do bzdur"- karetek nie będzie starczało do czasu, aż się kilku sukinsynów z rządu wsadzi do więzień. http://www.fakt.pl/rzad-ma-wiecej-limuzyn-niz-cala-polska-karetek,artykuly,440061,1.html Chyba się dalej nie rozumiemy. Ja się nie interesuję, bo nie miałem jak na razie potrzeby. Jakbym miał mieć dziecko, mieszkałbym z kobietą w ciąży w jednym domu czy cokolwiek w tym stylu, to na pewno bym się zainteresował. Napisałem po prostu, co bym zrobił, gdybym w takiej sytuacji znalazł się teraz.

Odpowiedz
avatar wolfik
0 0

@Xune: i może to być Twój błąd. W ciągu ostatnich 2 tygodni były 3 wypadki karetek i ani jednego wypadku taksówki... a jeździ ich dużo więcej niż karetek. Więc jeżeli dany pacjent nie wymaga stałego nadzoru medycznego (a w pierwszej fazie porodu nie wymaga) to bezpieczniejszy jest transport taksówką.

Odpowiedz
avatar Carrotka
-1 1

@fenirgreyback: Zanim karetka przyjedzie to mąż z żoną by był już w drodze do szpitala w jego pobliżu.... A czekanie na pogotowie to też czas...

Odpowiedz
avatar Karl
1 9

Od kilku lat nie mieszkam w Polsce i nie korzystam z Polskiej służby zdrowia. Bogu dziękowac, tutaj też nie muszę, bo zdrowia puki co mi nie poskąpił, odpukac w niemalowane... Czytam te historie o karetkach, o przychodniach, o pacjętach, o NFZ, o lekarzach, o pogotowiu i tak dalej i dochodzę do wniosku, że korzystanie z służby zdrowia w Ojczyźnie musi byc CHOLERNIE SKOMPLIKOWANE, gdyby mi przyszło z niej skorzystac, to pewnie nie wiedziałbym jak... (w Niemczech działa to tak, że u lekarza karta ubezpieczenia w czytnik, 10€ na stół, wymyślili to, żeby odstraszyc dupotrujców typu PAZNOKCIE MNIE SWĘDZĄ IDĘ DO LEKARZA) Słusznie zauważyłaś, że ludzie NIE WIEDZĄ w jakich przypadkach wezwac karetkę, ale moim zdaniem o ile człowiekowi zdrowemu na umyśle w pełni sił witalnych, myślącemu trzeźwo jest łatwiej oszacowac, czy jest KONIECZNOŚC WEZWANIA KARETKI, czy da się dostarczyc chorego środkami własnymi, to byc może człowiekowi starszemu, który mimo, że robi wrażenie żwawej staruszki/żwawego staruszka może ze względu na wiek nie byc tak łatwo to oszacowac. Dodatkowo ludzie starsi, wydaje mi się, chcą też zwróci w jakiś sposób na siebie swoją uwagę- informacja rozchodząca się po dzieciach i wnukach typu BABCIE ZABRAŁA KARETKA zapala, a przynajmniej powinna, zapalic u bliskich kontrolkę-aha! babcia już nie jest młoda, trzeba się o nia zatroszczyc, tak mi się przynajmniej wydaje... Co do pozostałych przypadków typu atak padaczki, bo nie wziął leków i obalił litra, czy tam skromne pół to absolutna racja-głupota ludzka... Może jakaś kampania społeczna typu ZASTANÓW SIĘ 3 RAZY ZANIM WEZWIESZ BEZ SENSU KARETKĘ rozwiązałaby problem? Nie wiem jakie są skutki takiej kampanii, to tylko moje skromne zdanie...

Odpowiedz
avatar Vampi
6 6

@Karl: no i dobrze zrobili z przymusowymi oplatami. Tutaj tez by to pomoglo. Kart czipowe sa u nas na slasku i sie sprawdzily, wiec nie rozumiem dlaczego nie wprowadzono tego w calym kraju;/

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
2 2

@Karl: Cos pomyliles, albo dawno nie byles (w Niemczech) u lekarza. Nie ma juz dawno dziesiecioeurowej oplaty "Praxisgebühr" i pacjent moze sobie lazic ze swoja karta ubezpieczeniowa do tylu lekarzy (zupelnie za fryko), ilu mu sie zechce i nie potrzebuje do tego jakichkolwiek przekazow.

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

@ZaglobaOnufry: Dziwne, bo rok temu jak byłam u lekarza to musiałam zapłacić 10€ (jednorazowa opłata na kwartał). Tak naprawdę to wydaje mi się, że zależy od kasy chorych. A tych Krankenkasse w Niemczech jest około 140. Poza tym nie wiem czy po prostu inaczej nie są traktowani pacjenci z Europejską Kartą Ubezpieczenia Zdrowotnego a inaczej obywatele ubezpieczeni w Niemczech...

Odpowiedz
avatar lady0morphine
8 8

Nie widzę piekielności w sytuacji nr 3. Gdybym zobaczyła starszego człowieka, który stracił przytomność i czuć od niego alkohol, to pierwsze o czym bym pomyślała to cukrzyca. I też bym wezwała pogotowie. Na 10 takich meneli przypadnie jeden normalny człowiek, który faktycznie jest chory i co? I umrze na ulicy, bo nikt mu nie pomoże, "bo na pewno pijak". W przypadku ataku padaczki (nr 7) też bym na pogotowie zadzwoniła. Skąd mam wiedzieć co spowodowało atak? Nie chcę mieć człowieka na sumieniu jak walnie głową w krawężnik, albo dojdzie do zatrzymania krążenia...

Odpowiedz
avatar Carrotka
2 4

@lady0morphine: Do obcego na ulicy z atakiem epilepsji zawsze się dzwoni po pogotowie bo nie wiadomo czy miał wcześniej zdiagnozowaną padaczkę i być może to pierwszy atak. Ale w moim przypadku rodzina wezwała karetkę do domu. Rodzina, która dobrze znała pacjenta i jego historię chorób. Mało tego, wiedziała jak postępować. A pan gdyby nie chlał i leki brał to by normalnie funkcjonował.

Odpowiedz
avatar Fergi
2 4

@Carrotka: czyli jak nie wziął leków i popił to niech umiera ? ja nie mówię że dobrze zrobił,ale to już się stało jest tego skutek w postaci ataku i teraz należy mu pomóc a potem obtańcowywać jak należy.Ale to tylko moje zdanie

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2014 o 18:45

avatar Carrotka
0 6

@Fergi: Nie o to chodzi. Wiesz co jest irytujące? Że on specjalnie leków nie brał- a były w domu. Rodzina pokazywała co bierze. Tylko nie wziął ich pomimo wystąpienia już trzech napadów. Wnerwia mnie jego głupota. Bo jak to inaczej nazwać? A nawet jak go przewieziemy do szpitala, naszpikujemy klonazepamem i wróci do domu znowu nie biorąc leków to znowu tam wylądujemy u niego. Przez jego głupotę. To mnie denerwuje.

Odpowiedz
avatar Fergi
-1 1

@Carrotka: ale dlaczego on tych leków nie chcę brać ? bo jakoś mi się nie chce wierzyć że ktoś lubi mieć ataki padaczki

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2014 o 20:11

avatar Carrotka
-1 3

@Fergi: Wybacz, ale w jego głowie nie siedzę i nie wiem co mu się tam ubzdurało. Może złośliwość, czy też chęć zwrócenia na siebie uwagi a może większa chęć na alkohol niż uniknięcie napadów padaczki, albo inne cuda na patyku.

Odpowiedz
avatar Fergi
0 2

@Carrotka: no to może należałoby go skierować do psychologa byłoby taniej niż jezdzić na wezwanie za każdym razem jak mu odbije.

Odpowiedz
avatar Carrotka
-2 2

@Fergi: Takie decyzje podejmuje już lekarz na SORze, a nie ratownicy w karetce. Cóż- u niektórych głupota ludzka nie zna granic a temu człowiekowi nic nie pomoże, dopóki sam nie zacznie się leczyć... :(

Odpowiedz
avatar Fergi
-1 1

@Carrotka: tu sie zgodze niemniej jednak lekarz na SORze jest tu chyba równie piekielny nie robiąc nic z takim delikwentem oprócz doraznej pomocy.Czasami zwracanie na siebie uwagi w ten sposób jest po prostu wołaniem o pomoc ,wiec może więcej zainteresowania pacjentem ze strony innego lekarza zmniejszyłoby koszty i ilość pracy innego.Jak dla mnie nie jest to przypadek nieuzasadnionego wezwania karetki tylko raczej przypadek jak to lekarze mają gdzieś pacjeta i działają na zasadzie po co się przejmować jak można zrobić absolutne minimum żeby tylko nikt ich nie oskarżył o zaniedbanie a pacjent niech się meczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2014 o 21:28

avatar konto usunięte
4 4

@Fergi: Żaden psycholog nikomu nie pomoże, jeżeli nie ma chęci ze strony pacjenta by coś zmienić. Przyjdzie, potruje, jednym uchem wleci, drugim wyleci.

Odpowiedz
avatar wolfik
1 1

@Fergi: unikanie brania leków i "łyknięcie" sobie procentów na prawdę nazywasz "wołaniem o pomoc"? SOR i lekarz na SOR jest tylko i wyłącznie od doraźnej pomocy i niczego więcej - bo na nic innego nie pozwala ani czas ani możliwości. A pacjent na pewno jest pod opieką neurologa w poradni - i to do niego należy ewentualne konsultowanie psychiatryczne. Ale jeśli człowiek jest zdrowy psychicznie i sam odmawia brania leków i sam bierze się za alkohol świadomy że może to spowodować atak, to nikt go nie ma prawa zmuszać do zmiany postępowania.

Odpowiedz
avatar wolfikowa
8 22

Nie mogę się zgodzić w punkcie dotyczącym rodzącej. Po pierwsze co ma do tego wypasiony dom i samochody? Może to kobieta ma prawko? Ma sama prowadzić Po drugie skąd kobieta rodząca (szczególnie pierwszy raz) ma widzieć że to dopiero pierwsza faza porodu? Po trzecie koleżanka 3 lata temu rodziła we Wrocławiu. Kochający mąż woził ją po szpitalach i uwaga... nie chcieli jej przyjąć bo brak miejsc. Nawet nie zbadali tylko odsyłali do następnego itd itd. Urodziła w innym mieście bo "nie było miejsca w gospodzie". W ostatnim szpitalu oświecili znajomych informacją, że gdyby zadzwonili po karetkę to zostaliby przyjęci już do pierwszego szpitala. Tyle ode mnie.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-3 21

@wolfikowa: 1. Facet też ma, bo pojechał za karetką 2. Jak można być w ciąży i nie przeczytać/ nie zapytać kogos jak przebiega poród? :O 3. W takim razie to jest rzeczywiscie piekielnosc systemu

Odpowiedz
avatar Carrotka
4 10

@wolfikowa: No proszę Cię... Kilka aut pod domem, a ona biedna jedna ma prawko i jeździ na zmianę kilkoma samochodami. Śmieszne... Jeśli w szpitalu jest brak miejsc to zasranym obowiązkiem szpitala jest poinformowanie o szpitalu w którym są miejsca. Najlepiej jeszcze ostro zażądać kwitu o odmowie przyjęcia do szpitala z tekstem, że dopóki papierka się nie dostanie to nigdzie się nie ruszy. Wtedy już cała sytuacja przebiega inaczej :) Tak na przyszłość informuję. Faktycznie koleżanka była w nieciekawej sytuacji i nie pochwalam takiego zachowania i spychologii ze strony personelu. Ale jest kilka metod na zwalczenie tego procederu :)

Odpowiedz
avatar wolfik
0 0

@wolfikowa: to źle oświecili w ostatnim szpitalu, bo jeśli faktycznie był brak miejsc a był to początek porodu, to albo karetka jest odsyłana dalej, albo pacjentkę przyjmuje pierwszy szpital, po czym przesyła dalej własnym transportem.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
5 5

Co do punktu 7 - nie jesteśmy od oceniania kto zasługuje na pomoc medyczną a od tego by stwierdzić kto jej potrzebuje i takowej udzielić. Zgadzam się z tym, że pan niejako na własne życzenie dostał napadów, ale w chwili przybycia na miejsce karetki istotne jest jedynie czy potrzebuje pomocy medycznej czy nie. Wiem, że po n-tym wezwaniu danego dnia do "tu mnie boli od tygodnia" łatwo wyjść z nerw, ale łatwo również z góry założyć "to wszystko wina alkoholu" i przegapić istotny dla zdrowia/ życia pacjenta szczegół.

Odpowiedz
avatar Carrotka
0 6

@Nietoperzyca: No ciekawe co piszesz. Ciekawe po co uczą na kursach pierwszej pomocy algorytmu w którym po primo należy sprawdzić własne bezpieczeństwo a potem zbliżyć się do poszkodowanego, głośno zapytać "Co się stało?", gdy nie zareaguje to przyklęknąć, ścisnąć za ramiona i głośno powtórzyć pytanie? To jest już wstępna ocena stanu poszkodowanego.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
5 5

@Carrotka: Wybacz, ale nie widzę związku twojej ostatniej wypowiedzi z moją. Mówiłam, że łatwo się nastawić źle do poszkodowanego i pominąć w wywiadzie jakieś istotne pytanie a nie, że ominiesz któryś etap RKO.

Odpowiedz
avatar Carrotka
-3 5

@Nietoperzyca: To nie tylko etap RKO. To pierwszy etap przed udzieleniem jakiejkolwiek pomocy. Jak przytomny to z tą różnicą, że nie trząchamy pacjentem, tylko pytamy co się stało, czy pomóc i czy wezwać pogotowie, chociaż to! Nigdy z góry nie zakładam, że to wina alkoholu. Bo i pijanemu może coś dolegać (np. może być pobity). Ale może być tylko pijany i nie potrzebować pomocy, co można w prosty sposób zweryfikować pytając co się stało i czy wezwać karetkę. Nie chce karetki- nie dzwonić. Najwyżej zadzwonić po straż miejską albo policję i powiedzieć, że pijany i podkreślić, że nie chciał karetki. Czy to takie trudne?

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
0 2

@Carrotka: Nie twierdzę, że zakładasz ;) Chodziło mi o twoją wypowiedź "W wyniku własnych decyzji i zachowania na własne życzenie miał napady padaczki. Gdyby przyjmował leki regularnie i odstawił alkohol, normalnie by funkcjonował." Wyglądało to trochę tak jakbyś uważała, że z tego tytułu iż sam się doprowadził do tego stanu nie powinien wzywać karetki bo pomoc mu się nie należy. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Jeśli się myliłam - przepraszam ;)

Odpowiedz
avatar Carrotka
-2 2

@Nietoperzyca: Źle odebrałaś. Tylko widzisz- tutaj jest błędne koło i to mnie irytuje i wnerwia. Choć powiem szczerze- po pierwszym napadzie powinien przyjąć leki, które miał na taką właśnie sytuację w domu. Ale nie wziął nie wiadomo komu na złość (sobie czy bliskim), dorwały go kolejne dwa napady i zrezygnowana rodzina wezwała karetkę. Ja rodzinę rozumiem- ale bezmiaru głupoty tego człowieka już nie pojmuję. Cóż, po prostu ten przypadek jest w sumie takim moim gorzkim żalem na ludzką głupotę. Bo jeśli pacjent nie będzie się leczył pomimo przepisanych leków i zaleceń, to szpitale mu nie pomogą. Unormują stan, wypuszczą i znowu się sytuacja powtórzy, bo nie bierze leków... I tak w koło Macieju. :(

Odpowiedz
avatar wolfik
1 1

@Carrotka: aż kiedyś karetka nie zdąży, a pacjent wyciągnie kopyta. I to wszystko ponieważ przypadkiem lub celowo (częściej niestety) nie wziął leków. Najbardziej mnie w tym względzie wkurzają 2 typu ludzi - Ci, którzy jak wyżej nie wezmą leków "bo nie", oraz Ci, którzy przeglądną ulotkę, przestraszą się skutków ubocznych w postaci np. biegunki i przestają brać np. leki normujące pracę serca.

Odpowiedz
avatar Fergi
-1 9

Nikt nie jest tylko "menelem"każdy menel to jest czyjś ojciec/syn/brat/mąż.Ja wiem że to nie jest popularny pogląd ale to że się komuś "noga w życiu powinęła"nie znaczy że zasluguje na to żeby zdechnąć jak przysłowiowy pies pod płotem ,a nie każdy kto przechodzi obok to lekarz i wie że ten to jest tylko pijany a ten to jest chory na tyle że warto wezwać karetkę. Wiec przykro mi że miałaś ciężki dyżur. Ale powiem ci to samo co mówie nowym dziewczyną w moim zawodzie jak nie lubisz pracy swiatek piatek i niedziela,chcesz zawsze kończyć prace punkt "17" skończ odpowiedni kierunek i staraj sie o prace w ZUSie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 kwietnia 2014 o 13:41

avatar Carrotka
2 2

@Fergi: Oczywiście, że nikt nie jest tylko "menelem". A i menele też chorują. Ale ja chciałam zwrócić uwagę na to, że ludzie nawet nie podejdą, nie zapytają co się stało i czy potrzebuje pomocy. Tylko z daleka przystaną i dzwonią po pogotowie z tekstem "Leży. Nie- nie podejdę bo nie!".

Odpowiedz
avatar Fergi
0 2

@Carrotka: dwa razy zdarzyło mi się wzywać karetke do nieprzytomnego na ulicy zawsze podchodziłam i sprawdzałam ale jak ktoś nie reaguje to nie czuje się na tyle mądra żeby stwierdzić z jakiej przyczyny. Nie wierze że ludzie nagminnie dzwonią i mówią że "Leży. Nie- nie podejdę bo nie!".Myślę, że przesadzasz i to grubo

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

@Fergi: Nie przesadzam. Jest ogrom ludzi, którzy wezwą pogotowie nie sprawdzając stanu takiego menela. Powodów jest pełno- od obrzydzenia, czy strachu, że oberwą w dziób po lenistwo. Drugi problem jest to, że wielu ludzi nie słucha dyspozytorów. Odmawiają podejścia do poszkodowanego i nie chcą z dyspozytorem współpracować. Jest wiele wezwań typu "Facet leży tu i tu" i trzaskają słuchawką zanim o cokolwiek zdąży dopytać dyspozytor. A powinni słuchać uważnie pytań i poleceń dyspozytorów i to dyspozytor powinien się rozłączyć a nie dzwoniący.

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

@Fergi: A i też zanim poszłam do szkoły medycznej zawsze podchodziłam i pytałam czy wszystko w porządku i czy trzeba wezwać karetkę. Jesteś jedną z niewielu osób, które tak robią i muszę Ciebie pochwalić, że tak postępujesz. Szkoda, że tak niewielu postępuje jak Ty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Fergi: Do obesranego, zarzyganego, zawszonego menela bym nie podeszła, czuję pełne obrzydzenie do takich ludzi. O dotykaniu takiego już nie wspominając.

Odpowiedz
avatar Carrotka
2 2

@HRG: Nie musisz dotykać. Ale podejść nieco i krzyknąć pytając czy nic mu nie jest, czy potrzebuje karetki nie zaszkodzi ani Tobie, ani jemu. A może jedynie pomóc mu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@HRG: I mam go wąchać? Nie dziękuję.

Odpowiedz
avatar fak_dak
6 12

Dlatego jak jestem za skuteczniejszym karaniem za ewidentnie bezzasadne wzywanie Pogotowia. Nie chodzi o sytuacje, w których laik może się przestraszyć i wezwać na wyrost, ale do przewlekłych bólów, infekcji, czy do domowych wojenek na linii np. matka-córka, w których przyjazd Pogotowia robi za argument. Wzywania do porodu bym się bardzo nie czepiał. Jasne, że najczęściej rodząca może spokojnie dojechać samochodem czy taksówką, ale wyobrażam sobie, że niejedna osoba może spanikować na widok odchodzących wód płodowych. Zwłaszcza gdy to jej pierwszy poród. Ale najważniejsza powinna być EDUKACJA społeczeństwa. Ja myślę, że większość bezzasadnych wezwań wynika z niewiedzy a nie ze złośliwości czy egoizmu. Ludzie często nie rozumieją zasad działania opieki zdrowotnej w Polsce. No i wbrew powszechnemu przekonaniu, że każdy zna się na medycynie, świadomość zdrowotna Polaków jest na niskim poziomie.

Odpowiedz
avatar Carrotka
-3 5

@fak_dak: Racja. Ale też niestety ludzie wychodzą z założenia "Płacę to należy się jak psu buda". Świadomość? Chyba stare przyzwyczajenia tu pozostają bo my tłuczemy im swoje a oni dalej swoje. To jest niereformowalność społeczeństwa. Do tego dochodzi brak świadomości i lenistwo.

Odpowiedz
avatar jukatan
1 5

Przypadek pierwszy brzmi jak moj ojciec, nawet czas dodanai historii sie zgadza ;) I nawet samochod stal na podworku! Ale kto mial go zawiesc? Matka, ktora nie ma prawa jazdy? Glupi ten moj ojciec, i inni, ktorzy maja czelnosc wzywac karetke w takich przypadkach... ;) A potem ta karetka przyjezdza! Co za bezczelnosc.

Odpowiedz
avatar Carrotka
2 4

@jukatan: Na pewno to nie Twój tata :) Poza tym- można wezwać taksówkę, skoro nie ma komu poprowadzić samochodu. :) Nie traktujmy ambulansu jako darmowego transportu. Nie od tego on jest. Ambulans i ratownicy istnieją po to by ratować ludzkie życie i zdrowie w stanach nagłych zagrażających życiu bądź uszczerbku na zdrowiu. Rwa kulszowa trwająca od kilku dni to nie stan nagły.

Odpowiedz
avatar jukatan
-3 3

@Carrotka: Wiem, ze to nie o moim ojcu, bo jego przypadek byl nieco inny ;) Co nie zmienia faktu, ze cala ta historia jest bardzo przykra. Mam wrazenie, ze nie lubisz swojej pracy i denerwuje Cie, gdy ktos wzywa karetke, bo tylko ty jestes w stanie osadzic, kto jej potrzebowal, a kto nie... A decyzje o tym, czy was wyslac, podejmuje dyspozytor; to on ma wyciagnac jak najwiecej informacji.

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 3

@jukatan: A właśnie, że jesteś w błędzie. Wybrałam ten zawód zdając sobie sprawę z tego co mnie czeka. Dobrze płatny też on nie jest, więc na kasę nie poleciałam. Mało tego- jako ratownik mam styczność z różnymi chorobami, którymi mogę się zarazić od pacjenta, więc i ryzykuję własnym zdrowiem- to mało? Mnie wnerwia to, że społeczeństwo traktuje karetki jako darmowy transport. A wiesz ilu ludzi potrafi bajek naopowiadać dyspozytorowi, byle żeby karetka pojechała do nich? Mnóstwo! To jest epidemia wśród wezwań. A dyspozytor nie ma jak ocenić czy to prawda, czy nie. Nie ma go tam. On tylko ocenia sytuację na podstawie rozmowy z dzwoniącym. Przez kogoś, kto do głupoty wzywa karetkę może zginąć ktoś, kto naprawdę potrzebuje tej karetki. Może zrozumiesz po przeczytaniu mojej starej historii, która dawno temu była na głównej i jest jak najbardziej prawdziwa: http://piekielni.pl/34767

Odpowiedz
avatar Gatinha
2 2

@Carrotka: To jest straszne. Może i przeżywam za bardzo śmierć mojego dobrego kumpla, ale na samą myśl o tym że, mogło być tak jak w Twojej historii, że karetka nie mogła do niego umierającego przyjechać, bo akurat była u jakiegoś babska z histerią, to mną aż trzęsie. Z resztą innego wytłumaczenia nie mam na przyjazd karetki po prawie godzinie, kiedy szpital jest 400m dalej :(

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 3

@Gatinha: Uwierz, że niestety tak jest. Jeździmy do zasmarkanych nosków, sraczek, zmęczenia, siniaków, bo pacjent chce receptę, żeby przetransportować lenia i cwaniaka. Nie ma u nas czegoś takiego, że jak pagery zadzwonią to jeden do drugiego mówi "czekaj- obiad dojemy i pojedziemy.". Zostawiamy wszystko, pakujemy się do karetki i jedziemy... Czasem nie mamy czasu by spokojnie zjeść, bo tyle wezwań jest. Poświęcamy się dla drugiego człowieka, by mu pomóc i jedni faktycznie potrzebują naszej pomocy a inni wykorzystują to, że jesteśmy nie w takich celach w jakich powinniśmy być. Są dni i dyżury, kiedy jest spokój przez bite 12 h i trafi się jeden do trzech wyjazdów. A są takie dni i dyżury, gdzie w ciągu 12 h trafi się ich aż 12. A należy pamiętać o fakcie, że oprócz jeżdżenia pacjenta, po każdym pacjencie należy przyszykować karetkę do następnego wyjazdu- uzupełnić o zużyty sprzęt i leki, zdezynfekować, sprzątnąć... Ratownictwo to nie czysta robota, tylko praca w ciężkich warunkach. Dźwigamy ciężki sprzęt i w sporej ilości, że czasem brakuje rąk, dźwigamy pacjentów, narażamy własne zdrowie, bo niestety, ale chwila nieuwagi i można się zakłóć igłą po pacjencie a w karetce jest ciasno. Nie ma zmiłuj- słońce, deszcz czy śnieg. Często pacjenci są w trudno dostępnych miejscach, w brudnych miejscach- błocie, własnych fekaliach i innych wydzielinach... Więc nawet najbardziej wrażliwemu człowiekowi potrafi nerw puścić, kiedy słyszy w swojej pracy, że jest jak d*pa od s*ania i ma go obsłużyć, choć w rzeczywistości tak naprawdę tego nie wymaga i powinien wybrać się we własnym zakresie do lekarza rodzinnego. A wiecie dlaczego sama wybrałam się na ten kierunek? Sama nie raz byłam pacjentem. Wiem co to ból, cierpienie i obawa czy będę mogła normalnie funkcjonować. Poznałam też ludzi, którzy gdzieś po drodze minęli się z powołaniem do pomagania drugiemu człowiekowi i zachowywali się jakby pracowali w zawodzie lekarza/pielęgniarki czy innego medyka za karę. Bo wszędzie znajdą się takie owce. Wypalenie zawodowe, niskie zarobki, brak poszanowania do ciężkiego zawodu jaki wykonuje potrafią spalić najmocniejszych jak dostaną w kość. Chcę i staram się pomagać drugiemu człowiekowi, ale wścieklizna mnie ogarnia jak widzę co się dzieje od kuchni i do jakich pacjentów mamy wyjazdy. Jedno mnie podtrzymuje mnie na duchu- to, że wśród tych pacjentów są naprawdę potrzebujący i widzę efekty naszej pracy i to, że udaje nam się uratować drugiego człowieka i tego staram się trzymać. Wiadomo, że nie zawsze udaje się nam pomóc, ale trzeba się kurczowo trzymać tego, co udało nam się dokonać na plus, bo inaczej załamując się byśmy się w moment wszyscy wypalili...

Odpowiedz
avatar sistermoon
0 0

A co się dzieje, kiedy ktoś odmawia i jazdy, i podpisania odmowy? Zostaje tylko perswazja czy używa się w jakiś sposób siły?

Odpowiedz
avatar Carrotka
2 2

@sistermoon: Policję najlepiej wezwać, spiszą specjalny protokół, żebyśmy potem nie byli ciągani po sądach, że przyjechaliśmy i nie chcieliśmy udzielić pomocy, co mijałoby się z prawdą.A policja to takie zabezpieczenie przed ewentualną próbą takiego cwaniactwa. Na samo słowo o policji takim ludziom się odechciewa odmawiania podpisu oświadczenia pacjenta o odmowie przewiezienia do szpitala czy udzieleniu pomocy. Nigdy nie używamy siły ani nie szantażujemy. Wyjątkiem zastosowania przymusu bezpośredniego jest spełnienie przez pacjenta minimum po jednej z przesłanek z dwóch poniższych grup: 1. Psychoza charakteryzująca się znacznym ograniczeniem rozpoznawania rzeczywistości i kontroli zachowania, upośledzenie umysłowe polegające na pierwotnym niedoborze intelektu, stany odpowiadające nerwicom, zaburzeniom osobowości oraz niektórym stanom reaktywnym. 2. Kiedy dopuszcza się zamachu przeciwko życiu lub zdrowiu własnemu, dopuszcza się zamachu przeciwko życiu lub zdrowiu innej osoby, dopuszcza się zamachu przeciwko bezpieczeństwu publicznemu, w sposób gwałtowny niszczy przedmioty znajdujące się w jego otoczeniu.

Odpowiedz
avatar sistermoon
0 0

@Carrotka: Dzięki za odpowiedź :) A co, jeżeli w obecności policji ktoś dalej by odmawiał? I powiedz mi proszę jeszcze, jeżeli możesz - czy rezygnacja z jazdy do szpitala (podpisana) w jakiś sposób wpływa na kolejne zgłoszenia od tej osoby? Rozumiem, że jeżeli np. po godzinie coś się jej stanie, normalnie otrzyma pomoc (tzn. jestem o tym w zasadzie przekonana, bo inne rozwiązanie byłoby okrutne, ale chciałam się upewnić)?

Odpowiedz
avatar Carrotka
0 0

@sistermoon: Nie wpływa rezygnacja na kolejne wezwania do tej samej osoby. Sama raz byłam w sytuacji, kiedy wzywano do mnie karetkę pomimo mojej stanowczej odmowy wzywania karetki. Zaraz sama zadzwoniłam, żeby wyjazd odwołali, ponieważ uważałam, że spokojnie sama dam sobie radę jadąc do nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.

Odpowiedz
avatar gvalchca
3 3

Carrotka - w zdecydowanej większości zgadzam się z Twoją opinią - ludzie bezsensownie do bzdur wzywają karetki, ale... No właśnie - ad. 10 - Mam ojca po 5 zawałach (tak, wiem, rrekordzista pełną gębą) w tym dwa po by-passach i wyobraź sobie, że (wtedy był po 4 zawałach) musiałam się KŁÓCIĆ z dyspozytorką o karetkę wiedząc i widząc, że to zawał... Fakt, była "młoda" godzina - około 14:00 ale nie - nie mam samochodu, w moim bloku mają może 2 osoby które znam, taksa przyjechałaby za godzinę bo dzwoniłam najpierw a dyspozytorka wymyśliła, że mam ojca zaprowadzić do przychodni - wiedząc, że 4 piętro bez windy - już widzę, jak go niosę na plecach, aha... i powiedz mi proszę - czy TAKIE zachowanie jest w porządku? Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar gvalchca
0 0

@gvalchca: P.S. I tak, miałam rację - wylądował z zawałem na OIOKu i w takim tempie był przewożony do kliniki kardio, że nawet nie zdążyłam mu w moim mieście rzeczy dowieźć:)Przepraszam za odrębny komentarz, ale już nie mogę edytować:)

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

@gvalchca: Oczywiście, że to nie jest w porządku. I mi jest wstyd, że spotkało Ciebie i Twojego tatę coś takiego, co tak naprawdę nie powinno mieć miejsca. Zachowanie dyspozytora tutaj pozostawia wiele do życzenia i nie zamierzam go nawet bronić. Ale bazuję jedynie na Twojej relacji i jeśli tak było jak piszesz- ja bym tego tak nie zostawiła.

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

@gvalchca: P.S. Co do Ad. 10 napisałam jak wół, że to było jedyne uzasadnione wezwanie tego dnia.

Odpowiedz
avatar qazy
3 3

"Dane jak płeć i wiek zostały zmienione dla dobra pacjentów" Czy dobrze rozumiem, że płeć i wiek zostały zmyślone? Jak tak, to jaki sens ma podawanie ich w ogóle?

Odpowiedz
avatar Carrotka
-1 1

dla dobra i bezpieczeństwa pacjentów- wesoło by Tobie było, gdybym podała Twoje pełne imię i nazwisko, wiek? Opisując nieuzasadniony przypadek, bo miałeś biegunkę, albo sobie jajka przytrzasnąłeś zamkiem od rozporka? Sądzę, że jakbyś był po takiej historii obiektem drwin to pewnie by to się dla mnie skończyło w sądzie. A nie potrzebuję takich atrakcji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ja się niestety wyleczyłam do podchodzenia ludzi, po których z kilometra widać, że to menel, po tym, jak jeden mnie obrzygał. :/

Odpowiedz
avatar megarka
1 1

Przykład z życia. Wychodzę do pracy, zaczyna bolec mnie okolica mostka i brzuch, dreszcze, cuda na kiju, nie jestem w stanie ustać w autobusie. Wysiadam na pierwszym przystanku, tytanicznym wysiłkiem robię pięć kroków do ławki. Siadam. Pół godziny później 0 różnicy. Dzwonie do szefa, ze sorry ale nie moge przyjsc do pracy, bo każdy krok sprawia mi ból i siedze na przystaku i nie moge się ruszyc. Szef proponuje że wezwie mi karetke. Odmawiam, bo wizje umierających ludzi i roniących kobiet, chociaż kusi. Rozmowę podsłuchuje człowiek na przystanku, również proponuje ze wezwie mi karetkę i poczeka ze mną. Odmawiam bo jak wyżej. Po godzinie postanawiam isc do najblizszego miejsca z lekarzami [ przychodni oddalonej o 150 metrów ]. Dowiaduje się, że sorki, ale nikt mnie dziś nie obejrzy. Nie mam kasy na taksówkę, ani sił żeby przemieścić się dalej. Po kolejnej godzinie transportuje sie na przystanek krok za krokiem i płytko oddychając jakoś dostaje się do domu. Budzę sie późnym wieczorem w łozku i nie pamietam jak się tam dostałam. Do dzis nie wiem co mi sie stało. Pytanie, czy gdybym pozwoliła przyjechać karetce to byłoby zasadne?

Odpowiedz
avatar Wodny_Miecz
0 0

@megarka: Możesz mi napisać co Ci się stało? Nie jestem lekarzem ani ratownikiem ale interesują mnie takie przypadki a Twój brzmi groźnie.

Odpowiedz
avatar Wodny_Miecz
0 0

Co do historii. Raz jeden jedyny wezwałem karetkę do menela. Wracaliśmy ze znajomymi samochodem ode mnie z działki i zauważyłem człowieka leżącego na poboczu. Swoją drogą znajomi kazali się nie zatrzymywać bo jak leży naj..ny to i wytrzeźwieje. Mi nie dawało to spokoju i zatrzymałem pojazd. Facet nie reagował na żadne pytania. Na nic nie reagował. Leżał sobie tylko na boku, miał ciało ułożone w pozycji na kolarza z rowerem(!) między nogami. Z głowy sączyła mu się krew a na asfalcie była mała kałuża zaschniętej krwi. Z ust wydobywała mu się piana. Te dwa elementy zadecydowały o wezwaniu karetki i policji. I co? Pan policjant podziękował mi za wezwanie pomocy do menela bo jak stwierdził, każde ludzkie życie ma ogromną wartość i nie wolno lekceważyć drugiego człowieka. Jedyną piekielnością w tej historii była starsza kobieta stojąca przy płocie swojej posesji, która obserwowała całą sytuację. Zapytana czy zna owego dżentelmena, odpowiedziała iż znają się z kościoła, ale że pana menela nie lubi to cytat "niech sobie leży i śmierdzi". Każdy niech sobie sam wyciąga wnioski.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

A jak jestem sama mam poparzenia 2 stopnia oczywiście według ratowników to było 1 bo te bable to się nie liczą, boli nie mam jak sama sobie pomóc bo niestety mieszkam na końcu świata to mam czekac aż przestanie mnie palić ręką czy jednak mogę wezwać pogotowie o 3 w nocy?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@chii: jeśli poparzyłaś sobie twarz, krocze lub dużą powierzchnię ciała to tak.

Odpowiedz
Udostępnij