O praktyce zawodowej.
Uczęszczam do technikum gastronomicznego. Kierunek wybrałam z pasji, jednak teraz rozważam zmianę zawodu po tym, co zobaczyłam na praktyce.
1. Nie liczyłam na to, że od razu zostanę szefową kuchni, ale miałam nadzieję, że przez miesiąc czasu czegoś się nauczę. Tymczasem największym osiągnięciem było wrzucenie ryby na patelnię. Przez resztę czasu sprzątałam i siedziałam na obieraku. Zniosłabym to, gdybym mogła robić to w spokoju... Ale szef stał nade mną i wytykał najmniejszy błąd (źle zmywałam naczynia, on zrobiłby to lepiej, za słabo wycisnęłam mopa, za wolno obieram, za szybko zamiatam, pewnie pełno brudu zostawiłam...)
2. Traktowanie - potrafili przedzwonić do mnie lub koleżanek, że mamy przyjść na późniejszą godzinę, nawet jak byłyśmy już w drodze lub kiedy już przyszłyśmy powiedzieć, że mamy wracać i przyjść np. na 14. Ja to ja, miałam 3 km, ale nie wyobrażam sobie wracać 20 km do domu, żeby wrócić za 3 godziny, jak to miało miejsce w przypadku dwóch koleżanek.
Mogli nam ubliżać, rzucać jakieś głupie żarty, ośmieszać przy wszystkich, a kiedy chciałyśmy zgłosić to do szkoły, mówiono nam tylko, że możemy wtedy już nie wracać. Robiłyśmy po 8-9h (miałyśmy robić po 8, ale często nie mogłyśmy wyjść póki nie skończyłyśmy sprzątać/obierać), ja dodatkowo 2 soboty. Miałam na jedną sobotę plany, nie chciałam przyjść, powiedziano mi że muszę i koniec, przez co kuzynka musiała w jedno popołudnie znaleźć innego świadka na bierzmowanie.
3. Myślałam, że tak traktuje tylko nas, jednak wykorzystywanie nas a pracowników to pikuś... Większość po miesiącu zaczyna szukać innej pracy, jedna kobieta wytrzymała 3 tygodnie. Reszta kucharzy była w porządku, chcieli nas czegoś nauczyć, ale kiedy szef to zauważył wyżywał się i na nas i na kucharzach, wyzywał ich od ku**w, wydzierał się. My nie miałyśmy w ogóle przerw, jedzenia ani czegoś do picia też praktycznie nie dostawałyśmy. Czasem kucharki nas czymś poczęstowały, ale też tylko tak, żeby szef nie widział.
W ostatnim dniu szef spytał, czy za rok przychodzimy w tym samym składzie.
Wyszłyśmy bez słowa.
hotel
No, nieprzyjemne... ale żeby od razu "rozważać zmianę zawodu" (i to wybranego z pasją!), po jednorazowych praktykach w jakiejś kiepskiej knajpie? Dziewczyno, w niemal każdym zawodzie możesz spotkać nieprzyjemnego szefa, na pewno nie tylko wśród kucharzy zdarzają się buce. ;-)
Odpowiedz@wumisiak: Dokładnie tak. W każdej branży trafiają się buce i gbury. Ale idąc tokiem rozumowania Autorki, powinnam zrezygnować z mojej pasji, i tym samym zawodu, bo kobieta, która uczyła głównego przedmiotu, powiedziała mi, że nie dam sobie rady :D Głowa do góry i szukaj lepszych praktyk na własną rękę!
OdpowiedzTak mi się skojarzyło luźno. Trafiłem kiedyś w TV na program typu kuchennego reality. Jacyś ludzie gotowali, jakiś debil latał i darł mordę na nich. Obejrzałem kawałek. Całego nie dałem rady, idiotyzm wylewał się wiadrami. Może to jakaś prawidłowość jest? W kuchniach w restauracjach trzeba latać i drzeć japę na wszystko? Ja wiem jedno, gdybym to ja trafił na takiego drącego to kuchnia stałaby się krainą latających noży i tasaków. Którymś bym trafił...
Odpowiedz@tatapsychopata: To pewnie chodzi o Gordona Ramseya ;) Jak ktoś startuje od razu na szefa kuchni, musi znieść o wiele więcej. A program ogląda się z dozą grozy i zachwytu nad potrawami :D
OdpowiedzGordon Ramsey to dla mnie jednak co innego. Ludzie wiedzą na co się piszą idąc do niego, a on - jego charakter i potrawy, to dla mnie klasa sama w sobie :)
Odpowiedz@Fatumka: tylko, że wiesz. Każdy kiedyś zaczynał, ciekawa jestem czy do niego też tak skakali z ryjem. Albo ten przeuroczy pancio na polsacie. No jemu to bym chyba patelnią po ryju waliła gdyby zaczął mówić, że jestem bezużyteczna. Program programem, ale szacunek jakikolwiek powinien być!
Odpowiedz@koniecznickiem: Kiedyś oglądałam wywiad z szefem kuchni, który razem z tym Ramseyem był na praktykach u jakiegoś kulinarnego guru i podobno na niego też się ten guru darł. :) To chyba już po prostu jest taki świat, który rządzi się własnymi prawami.
Odpowiedz@tatapsychopata: Po prostu taka jest konwencja programu. Był kiedyś z nim odcinek gdzie miał tworzyć więzienną kuchnie i sam mówił, że musi uważać na słowa aby nie prowokować. Ogólnie jego darcie jest w miarę naturalne a polskie programy próbują to nieudolnie kopiować aby podbić oglądalność. Nie jestem jego wielkim fanem ale lubię jego programy. Prowadzi też odpowiednich naszych kuchennych rewolucji.
Odpowiedz@chiacchierona: ale wiesz, to jest koło. Teraz można dalej pytać, czy na tego guru też ktoś mordę darł. Ale mimo wszystko, mogę się założyć, że Ramseyowi nie było milutko jak ktoś go miesza z błotem, a sam tak robi.
Odpowiedz@koniecznickiem: Jakby na mnie ktokolwiek darł ryja w pracy zwolniłabym się natychmiast. Skoro zostałam zatrudniona, to znaczy że coś potrafię. Więc wara od tego co robię, dopóki wywiązuję się z obowiązków.
OdpowiedzDziewczyny, przecież ja też bym sobie nie życzyła takiego zachowania, ale ja nie mam nic wspólnego z gastronomią. Ci ludzie sami się godzą na takie traktowanie (mam oczywiście na myśli tych którymi pomiata np taki Ramsey na antenie i nie tylko). Dlaczego się godzą? Bo mimo wszystko, ten człowiek ma ogromną wiedzę, którą się dzieli. Ma też nazwisko, które otwiera od cholery drzwi... Jeżeli ktoś nie chce skończyć jako kucharz w podrzędnej knajpie gdzie będzie popychadłem właściciela i gdzie nie będzie miał nic dopowiedzenia, musi mieć giętki kark i potrafić wykorzystać każdą okazję. Z resztą, w kuchniach rzadko kiedy panuje miła atmosfera i spokój godny ogrodu zen, kwestia przyzwyczajenia pewnie...
Odpowiedz@Skull_Kid: Nie trawię takich "konwencji". Nie wiem co miałoby dać takie wydzieranie się na ludzi którzy chcą się czegoś nauczyć. Miałem i ja praktyki zawodowe, w technikum chemicznym od 2 klasy były. Co prawda nie w kuchni ;-D ale w zakładach przemysłowych, w Hucie Warszawa, w Polfie, w IChP. Nikt tam na nas się nie darł, nawet jeśli któryś coś durnego zrobił. No ale to dawno było.
Odpowiedz@chiacchierona: w sumie true, dr House też jest wredny...
OdpowiedzCo do powyższego komentarza Oskara: napisałam, że nie miałyśmy przerw, więc to byłby bezsens brać jedzenie ze sobą i przynosić je z powrotem do domu. I nie wiem, w jakim technikum jesteś że macie praktyki raz na 4 lata.
OdpowiedzA gdzie był opiekun praktyk? Nie masz języka w buzi żeby się odezwać?
Odpowiedz@Nobody: Opiekunem w zakładzie pracy był wspomniany szef, a opiekunem w szkole wychowawczyni. Wszystko jest opisane wyżej, nie będę każdemu z osobna wszystkiego wyjaśniać.
Odpowiedz@Xx_Tala_xX: to jaki problem pojsc z tym do wychowawczyni czy dyrektora- najlepiej grupowo. tacy szefowie praktyk dostaja za was PIENIADZE wiec podejrzewam, ze jakby dyrektor zainterweniowal, szybko szef podkulilby ogon... albo mogliscie chocby poprosic o zmiane miejsca praktyki? a teraz mozesz puscic wici przez fb, na stronie miejsca praktyk, jakkolwie- gdzie nie praktykowac i sie nie stolowac
Odpowiedz"miesiąc czasu" nóż się w kieszeni otwiera!
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Oj tam, dobrze że nie miesiąc ziemniaków :P
Odpowiedz@zmywarkaBosch: ja w takim przypadku mówię: "dobrze że nie miesiąc złotych ;)"
OdpowiedzNie zgłoszone, bo parcie zeby dokończyć praktyki? Sorry, ale to jest przykład absolutnego braku odwagi cywilnej.
Odpowiedz@bloodcarver: tak się paskudnie składa, że tzw dorośli z definicji nie wierzą niepełnoletnim, dziewczyny więc miałyby przechlapane zanim udowodniłyby, że mają rację, a prawdopodobnie nawet nie miałyby możliwości jej udowodnienia, bo zostałyby, po prostu, olane przez szkołę
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 kwietnia 2014 o 16:22
@katem: Dlatego piszę, że zabrakło im odwagi. Odwaga to nie robienie tego, co wygodne albo korzystne, tylko tego co słuszne, nawet jeśli pociąga za sobą koszty.
Odpowiedz@bloodcarver: I wlasnie dlatego tak blisko odwadze do glupoty:)
Odpowiedz@bloodcarver: nie każdy ma zadatki na męczennika.
Odpowiedz@katem: i tak mialy przechlapane... a moglyby cos zmienic
OdpowiedzA myślisz że na zmywaku w Londynie będzie łatwiej ? A przy okazji, czy te praktyki są płatne uczniom?
Odpowiedz@kambodia: My robiłyśmy za darmo. Naszą zapłatą miała być możliwość nauczenia się czegoś.
Odpowiedz@Xx_Tala_xX: Pytam się o zapłatę bo kiedy ja miałem praktyki zawodowe (inna epoka-wiem) uczeń, a tym bardziej niepełnoletni, podlegał szczególnej ochronie prawnej. Trzeba by się jeszcze dowiedzieć jaki status ma praca uczniów na praktykach. Może się okazać że istnieje sieć powiązań których nie znają uczniowie. Praca uczniów może być, w szczególnych przypadkach, dotowana przez UP, szkoła może z tego tytułu mieć korzyści, a was pracodawca najwyraźniej robi w balona. Uczeń na praktykach nie może być zatrudniony na "czarno" bo i US i PIP i inne przepisy. Warto byście wy, lub rodzice, trochę zainteresowali się umową o waszą pracę. A jeśli te praktyki zostały zorganizowane na dziko, to może takiego chama, jak ten szef nauczyć, potraktować donosem do odpowiednich służb.
Odpowiedz@Xx_Tala_xX: Jak ja odbywałam praktyki również mi za nie nie płacono. Zapłatę otrzymywał nauczyciel, u którego je odbywałam. Co prawda sporo nie dostał, ale jednak.
Odpowiedz@Chomiczek: Nam w szkole przed praktykami powiedzieli, że ani my nie dostaniemy pieniędzy, ani oni. Dla nas zapłatą miała być nauka, a dla nich nasza praca. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w moim płacą tylko uczniom z zawodówek.
Odpowiedz@Xx_Tala_xX: Nam nie tłumaczyli dlaczego nic nie dostaniemy, a nauczyciele dostali około 80 zł:) za całe praktyki
Odpowiedz@kambodia: platne sa, ale szefowi miejsca praktyk dlatego tez sadze, ze powinna byc lepsza kontrola i eliminacja takich "przedstwaicieli"
Odpowiedzta... młodzi przyszli, czytaj darmowa siła robocza...nie fajnie, to prawda, ale takiego podejścia można się spodziewac niestety... osobiście ostatnio zmieniałem prace i na przyszkoleniu koledzy mnie normalnie potraktowali, z wyrozumiałością i tak dalej... zmieniac zawodu nie ma co, skoro to lubisz, ale trzebaby zadymic nieco w kierunku zmiany miejsca praktyk, bo to jest jakaś paranoja...
OdpowiedzPraktyki w technikum czy zawodówce zwłaszcza te pierwsze zawsze zaczynają się od zmywaka i obieralni ale nie oznacza to że można wykorzystywać praktykantów. Ja odbywałam takie praktyki w studium zawodowym (pracowałam w tym czasie już jako szef kuchni więc uznałam że papierek się przyda) trafiłam do 4* hotelu i też wylądowałam na obieralni :)
OdpowiedzNie chcę się wymadrzać, bo nigdy w szkole zawodowej nie byłam, więc nie wiem. Ale z tego, co zaobserwowałam, praktykantki w zawodzie fryzjera też zaczynają od zamiatania, mycia klientkom włosów i podawania kawy oraz sprzątania fryzjerni po zamknięciu. Nie wiem, czy to norma, czy nie, ale od czegoś zaczynać trzeba. Z reguły chyba od tego, czego nie można zepsuć. Nie wiem, czy byłabym zadowolona, gdyby na moich wlosach wprawiała się uczennica 1 roku szkoły fryzjerskiej. Chyba nie jednak:)
OdpowiedzDziewczyno, ty naprawdę nie wiesz co to znaczy gastronomia. Pracuję w tym zawodzie od 8 lat, przez 4 lata Gastronomika po weekendach i wakacjach, teraz 4 rok we Francji ostatni rok BP (Brevet Professionel) - finalny dyplom w kelnerstwie. To czego w Polsce się naoglądałam to nic w porównaniu co tu się dzieje. A im lepsza restauracja tym gorsze traktowanie i nikt tego nigdzie nie zgłasza, bo patronowie (właściciele) się znają, więc taką Ci opinię walną, że pracy nie znajdziesz. Pracujesz od 10 do 16 potem od 19 do 1 w nocy, 5 dni w tygodniu. O płatnych nadgodzinach nie ma mowy, darcie się na pracownika to standard. Mój przyjaciel, także pracuje w gwiazdkowej restauracji i był świadkiem tego jak chef bił ucznia rózgą kuchenną po twarzy. Chłopaczek wylał appareil czekoladowy na świeże bagietki. Jeszcze wiele nie widziałaś, obieranie ziemniaków i brak przerw to nie najgorsze co może cię spotkać. To zawód który się kocha, albo nienawidzi.
OdpowiedzMnie raczej zastanawia inna kwestia: to praktyki były tylko w zakładach "wybranych" przez szkołę? Za trudno było samemu poszukać czy nie było możliwości? W moim technikum był wybór, można było sobie samemu znaleźć i tylko odpowiednio wcześniej papiery do szkoły przynieść. W innym technikum do którego chodziła moja siostra było tak samo - sam znajdujesz jeśli chcesz. I nie narzekała, bo nauczyła się całkiem sporo.
Odpowiedz@SviDhm: Ja też wybrałam sobie sama, nauczyciele tylko polecili mi ten hotel bo uważali, że dużo się tam nauczę.
Odpowiedz@Xx_Tala_xX: teraz rozumiem :D jeśli chodzi o praktyki to jest lekcja dla wszystkich - nie słuchaj rad nauczycieli
OdpowiedzNa praktykach: geodeci kopią rowy, kucharze siedzą na zmywaku, mechanicy czyszczą narzędzia, księgowi parzą kawę itd. Praktykant jest dzisiaj do wysługiwania się nim, a nie do nauczenia go czegoś. Na stażach bywa podobnie (ale już rzadziej). Niestety taka jest mentalność dużej części polskich pracodawców. Najlepiej pracownik dotowany przez UP lub UE, czyli darmowa siła robocza i jeszcze zostanie kasy z dotacji na najnowszy model telefonu dla szefa. Smutne, ale prawdziwe. Po takim stażu oczywiście niestety nie ma dla Ciebie dalszej pracy, ale dla nowego stażysty już jest. Błędne koło.
Odpowiedz