Z racji planowanego zamążpójścia załatwiam wszelkie formalności, w tym kościelne. Jednym z obowiązkowych zadań do odhaczenia są wizyty w poradni naturalnego planowania rodziny, czyli - dla niewtajemniczonych - trzymiesięczne prowadzenie kalendarzyka płodności, mierzenie temperatury, sprawdzanie wyglądu śluzu... Co kto lubi, że tak powiem. W związku z moim marudzeniem, znajomy opowiedział mi na ten temat swoją i swojej żony historię.
Jego żona, powiedzmy Ania, jest wierzącą, praktykującą katoliczką. W związku z tym jedyną metodą antykoncepcji, którą stosowała, był kalendarzyk małżeński. Jej siostra jest przy tym taką "panią z poradni" - od lat uczy kobiety korzystać z tego cudownego i jedynie słusznego sposobu planowania rodziny, jest po kursach i innych cudach.
Po urodzeniu pierwszego syna Ania wróciła do kalendarzyka. Tu przytoczę rozmowę na GG ze znajomym:
"Moja małżonka, wedle prawideł i rad swojej siostry prowadziła obserwacje regularnie, codziennie, konsekwentnie.
Aż do października, kiedy to okazało się, że 6 miesięcy po porodzie jest w drugiej ciąży.
Ginekolog powiedział, że miała podrażnienie wewnątrz pochwy i to wpłynęło na obserwację śluzu. Więcej powiem. Moja małżonka regularnie wtedy karmiła piersią - co też jest metodą hamowania owulacji.
Wraz z obserwacjami temperatury, śluzu itd, byliśmy zszokowani że tak się wydarzyło. Takoż była zdziwiona siostra Ani. Dzwoni zatem do swojej mentorki w dziedzinie śluzów i owulacyj.
Mentorka mówi jej: że przypadek Ani nie może być brany pod uwagę, bo to by zaszkodziło renomie metody.
Na moje pytanie o tę sytuację, pani w poradni się obraziła. Całą wizytę się do mnie nie odzywała ;)
I tak wiemy, że Ania tak naprawdę nazywa się Gosia. :P
Odpowiedz@biala_czekolada: No, wymsknęło się Autorce, niechcący. Ale Goś na świecie, jak "mrówków". Nie rozpoznamy jej i tak. Spoko.
Odpowiedz@biala_czekolada: Poprawione, poprawione, dzięki :) Czy wy też możecie "poprawić"? ^^'
Odpowiedz@Skarpetka: Niestety już nie. XD Ale to zmienianie imion w historiach szczerze mnie bawi. Świat nie jest aż tak mały.
Odpowiedz@biala_czekolada: Jest mniejszy niż myślisz. Było już parę historii o rozpoznaniu kogoś lub wręcz spotkaniu w realu (w tym moja ulubiona, usunięta, o pewnej nieujawnionej osobie spośród tych bardziej tu znanych) - nawet jak większość to fejki, to lepiej się zabezpieczyć :)
Odpowiedz@Grevil: Tylko że zmiana imienia guzik daje, jeśli ktoś kojarzy opisane okoliczności, bo to one są najważniejsze w identyfikowaniu, nie imiona postaci.
OdpowiedzStrasznie mnie wkurza "promowanie" metody objawowo-termicznej w poradniach małżeńskich jako 100% skutecznej, wspaniałej i pozbawionej wad. Niektóre "nauczycielki" traktują ją prawie jak religię samą w sobie. Do tego jak słyszę argumenty, że jak będę stosowała tą metodę to mąż mnie będzie bardziej szanował, to nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Wydaje mi się, że wiele osób gdy słyszy takie oczywiste bzdury i przekłamania przestaje wierzyć w całość wypowiedzi i nawet gdyby chciała i mogła stosować metodę objawowo-termiczną odrzuca ją, ponieważ traktuje wszystkie informacje instruktorek z dużą podejżliwością. A wystarczyłoby podejść do tematu jak człowiek i przedstawić wady i zalety, uprzedzić kobiety o możliwych zawirowaniach odczytów (choroba, infekcje intymne etc.) i o tym, że nie jest to metoda dla każdego tak samo jak każda inna.
Odpowiedz@Xenopus: Moje koleżanki chodziły na takie kursy, ale jakoś nie słyszałam, aby ktoś przedstawiał tę metodę jako 100% skuteczną. Jest ona dosyć skuteczna, ale oczywiście nie 100%, raczej zbliża się do skuteczności prezerwatywy (jak to niżej napisała Xenopus). Zresztą, nawet pigułki antykoncepcyjne nie są 100% skuteczne.
Odpowiedz@zendra: No tak, napisałam o Xenopus do Xenopus :) Muszę się jednak wyspać po imprezie ;)
Odpowiedz@zendra: A ja akurat trafiłam na nawiedzoną panią i miałam komplet: 100% skuteczności (chyba jak się stosuje w ekstremalnej wersji i nie współżyje wcale:P), cudowny wpływ na budowanie więzi w małżeństwie oraz budowanie szacunku dla samej siebie i szacunku męża. Gdy słuchałam jak to wspaniale wpływa na małżeństwo, gdy kobieta bada sobie objawy a mąż je zapisuje w notesiku to mi się coś w żołądku przewracało.
Odpowiedz@Xenopus: To faktycznie wersja hardcorowa :)
Odpowiedz@Xenopus: Moja dobra znajoma ma córkę dojrzewającą, zbliżającą się do końca gimnazjum. Jeszcze jak była młodsza, koleżanka powiedziała mi, że ona stosowała kalendarzyk i ma dokładnie tyle dzieci, co chciała (co w jej przypadku się akurat zgadza, nawet różnica wieku jest taka, jak chciała) i że ona córci truć tymi okropnymi lekami nie będzie a prezerwatywy to be, nie działa no i przecież mężczyźni ich nie lubią. Czekam z obawą telefonu i paniki, jak jej córcia z brzuchem wróci do domu.
OdpowiedzNajlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest szklanka zimnej wody, Zamiast :)
OdpowiedzAle wiesz, że metoda termiczno-objawowa to nie jest to samo, co kalendarzyk małżeński? To są dwie różne metody ;) Ten temat przerabiałam swojego czasu w szkole i pamiętam, że pani (wielka fanka tej metody zresztą) stwierdziła, że pomiary mogą być zaburzone przez stres, choroby (w tym zwykłe przeziębienie), podróże i nieregularny tryb życia. Czyli na dzisiejsze warunki jest mało życiowy sposób...
Odpowiedz@ananonda: Te "pomiary" mogą być zaburzone przez zwykły fakt, że Cię za przeproszeniem majtki obetrą...
Odpowiedz@ananonda: Dlaczego ktoś zminusował tę wypowiedź? Przecież to prawda. Oczywiście jeśli w ogóle można nazwać kalendarzyk metodą na cokolwiek. A co do metody Billingsów, to wydaje mi się, że warto żeby każda kobieta umiała określić kiedy ma owulację, bo generalnie o to w tym chodzi. I oczywiście wcale nie mam na myśli stosowania tych obserwacji jako metody antykoncepcyjnej bo jest bardzo zawodna z powodów, o których napisał ananonda
OdpowiedzCo do tej super zawodności to sprawa nie jest taka prosta, bo kiedyś z ciekawości szukałam danych nie pochodzących ani od zwolenników ani przeciwników metody. Z badań w Indiach i Chinach wychodzi, że zawodność metody jest porównywalna do poziomu zawodności prezerwatywy. Więc do stuprocentowej skuteczności daleko ale i do zupełnej bezużyteczności również.
OdpowiedzCo do tej super zawodności to sprawa nie jest taka prosta, bo kiedyś z ciekawości szukałam danych nie pochodzących ani od zwolenników ani przeciwników metody. Z badań w Indiach i Chinach wychodzi, że zawodność metody jest porównywalna do poziomu zawodności prezerwatywy. Więc do stuprocentowej skuteczności daleko ale i do zupełnej bezużyteczności również.
Odpowiedz@Xenopus: Chodziło mi o to, że żeby ta metoda działała to trzeba naprawdę być uporządkowanym, prowadzić regularny tryb życia, a pomiary robić o tej samej porze. Kto w dzisiejszych czasach, szczególnie wśród młodych ludzi tak funkcjonuje?
Odpowiedz@ciotka: Warto, żeby każda kobieta umiała określić, kiedy ma owulację. Ale to raczej jest dobry sposób przy PLANOWANIU ciąży, a nie jako metoda, stricte, antykoncepcyjna.
OdpowiedzKto w tych czasach jest w stanie? Osobiście dałam radę dwa lata i nie przeszkadzały mi ani podróże, ani imprezy ani stres. A później wykorzystałam zdobyte informacje aby starać się o potomka i jestem właśnie szczęśliwą mamusią.
Odpowiedz@Armagedon: Dokładnie tak :)
Odpowiedz@ciotka: Badanie owulacji to metoda planowania rodziny. NIE antykoncepcji, tylko sprawdzania, kiedy kobieta ma większe szanse na zajście w ciążę. Zaplanowanie dziecka.
OdpowiedzZ jednej strony dobrze a z drugiej jaka szkoda że te problemy już za mną :(
Odpowiedz@kambodia: Niby dlaczego? O ile mi wiadomo faceci prawie do końca życia mogą się rozmnażać - Chaplin miał już chyba powyżej 70 kiedy mu się dziecko urodziło (zakładam, że było jego). Chcesz powiedzieć, że od dzisiaj mamy się do Ciebie zwracać per "Dziadziu"? PS. Ja Cię nie minusowałam, ale chyba ktoś się ze mną zgadza :)
Odpowiedz@kambodia: stosowales kalendarzyk?;)
Odpowiedz@kambodia: moj dziadek dorobil nam 2 ciocie i jednego wujka w wieku 75-78 lat. Co rok to jeden.
Odpowiedz@annabel: Przyjaciel opowiada jak jego sąsiad właśnie w wieku 70+ cieszy się niezmiernie bo jego młoda żonka powiła mu syna. Na to drugi zaczyna mu opowiadać: - byłem na safari i akurat zostałem w obozie, nagle z trawy wyłania się lew a ja pod ręką miałem tylko parasol, więc z tego parasola wycelowałem... nagle padł strzał i lew zabity - to chyba ktoś z boku strzelił!! - no właśnie... Ot to tylko anegdota, nie bierz do siebie :) A do rzeczy, jestem staromodny a wręcz staroświecki i mam jedną żonę. Tak się składa że jestem pewien że niespodzianka już nam nie grozi.Sorry taki klima.., anie to nie ta bajka, taki wiek.
Odpowiedz@Vampi: Nie , szklankę wody :)
Odpowiedz@kambodia: E tam, to jak wam już nie grozi to nie szklanka wody, tylko używać ;)
Odpowiedzta metoda nazywa się "watykańska ruletka" o skuteczności jej działania jasno dowodzą wykopaliska koło żeńskiego klasztoru (burdel ale tylko dla katabasów) gdzie odkryto hurtowe ilości szkieletów niemowlaków
OdpowiedzKolejny .....dolnięty palikociarz.
Odpowiedz@zendra: Co cię oburzyło? Użycie słowa katabas czy informacja o burdelach w zakonach żeńskich ? Niestety ale takie czarne karty w historii kościoła są faktem.
Odpowiedz@kambodia: Czyżby? Jeżeli znasz takie fakty ("klasztory-burdele, gdzie odkryto hurtowe ilości szkieletów niemowlaków"), to podrzuć jakiś link.
Odpowiedz@zendra: To już średniowieczny Boccaccio w swoim Dekameronie takie "kwiatki" opisał. Oczywiście, to fikcja literacka, ale skąd mu się to wzięło?
Odpowiedz@kambodia: "Co cię oburzyło?"- kretynizm tego pana? Pomijając wszystko inne- kiedy wynaleziono metodę termiczno-objawową, a kiedy miały mieć miejsce wydarzenia, o których ten typ bełkocze?
Odpowiedz@Makaron666: Niby która? Bo rozmawialiśmy o kilku
Odpowiedz@kambodia: Burdele w zakonach działały niezbyt jawnie. Za to zupełnie jawne były burdele papieża Sykstusa IV- wszak pielgrzym musiał sobie ulżyć, a kasa płynęła do papieskiej kieszeni.
Odpowiedz@Makaron666: @zendra: najwięcej prostytutek w historii świata/jednego mieszkańca było w Rzymie podczas konklawe nikt katolików nie przebije
Odpowiedz@Makaron666: A w Ameryce biją murzynów... To jak, doczekam się na ten link o rzekomych "klasztorach-burdelach, gdzie odkryto hurtowe ilości szkieletów niemowlaków", czy się nie doczekam - a to by oznaczało, że powyżej prawidłowo zaliczyłam cię do odpowiedniej kategorii? Wszystkie badania socjologiczne potwierdzają (kto nie wierzy, niech sprawdzi), że palikociarze to wyborcy najgorzej wykształceni, nastawieni na asymilację treści o najprostszej konstrukcji, czyli prymitywnych. Powiedzmy sobie wprost: w miażdżącej większości to banda głupków.
Odpowiedz@Makaron666: wyjaśnisz mi związek między techniką termalno-objawową, a liczbą rzekomych trupów dzieci? BTW, po kompletnym braku logiki i godności człowieka podejrzewam, że @OliwaDoOgnia: po zaoraniu tak mocnym, że aż zamknął konto, postanowił powrócić na piekielnych.
Odpowiedz@zendra: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5214 "Jak pisała UTA RANKE-HEINEMANN, zniekształcenie mitu maryjnego doprowadziło na przestrzeni wielu wieków do poświęcenia kobiecości wielu młodych dziewcząt, które oddały się „dziewictwu dla samego dziewictwa". Duża ich część została poświęcona przez krewnych, bez zgody samych zainteresowanych. Klasztory z ich obsesją dziewictwa znajdowały się pod nieustannym szturmem Diabła, który nie tylko molestował wiele dzielnych zakonnic, ale i całe ich tłumy przeciągnął na swoją stronę. Przybytki owe były nie tylko miejscem wygranych bitew szatańskich, ale i wylęgarnią seksualnej patologii, dewiacji i perwersji. Czasami bardzo subtelnej, innym razem ordynarnej. W okresie reformacji, kiedy zaczęto zdobywać, demolować i sekularyzować wiele owych oaz nominalnej cnoty, odsłoniono wiele kości małych dzieci, którym nie dane było się narodzić z uwagi na wzniosłą ideę „czystości". Oczywiście aborcje zakonne dokonywane były w sposób na ogół mało czysty i humanitarny." Uta Ranke-Heinemann w latach 1947-1953 studiowała teologię na uniwersytetach w Oxfordzie, Bonn, Bazylei. Uczennica Rudolfa Bultmanna. Od 1953 roku, po przejściu na katolicyzm, studiowała teologię katolicką na uniwersytecie w Monachium. W 1969 r. jako pierwsza kobieta na świecie habilitowała się z teologii katolickiej. Wykładała później na różnych uczelniach. Jako pierwsza kobieta otrzymała w 1970 r. profesurę i katedrę teologii katolickiej na uniwersytetach w Duisburgu i Essen, gdzie wykładała Nowy Testament i Starożytną Historię Kościoła. Dłużej i wnikliwiej szukać mi się nie chciało. A jestem pewna, że niejedno jeszcze by się znalazło. I jeszcze z ciekawości zapytam. W którym miejscu "Makaron666" zdeklarował się jako członek, lub sympatyk partii Palikota? Bo może coś przeoczyłam?
Odpowiedz@Armagedon: nie wiem czy dobrze rozumiesz tekst, który cytujesz, bowiem zaprzecza on bredniom Makarona666. Oczywiście wszyscy ludzie, także konsekrowani, nie są przecież bogami, są tylko ludźmi i czasami ktoś z nich odejdzie od nakazów wiary, popełni grzech, a zdarzy się, że i zbrodnię - nikt nie twierdzi, że jest inaczej. Chrześcijaństwo to religia, w której człowiek ma wolną wolę, więc wyznawanie wiary nie chroni automatycznie przed błędami. Przez 2000 lat chrześcijaństwa i miliardów ludzi, którzy wyznawali i wyznają tę religię, z pewnością można uzbierać wiele przypadków drastycznych, także w klasztorach - ale jeżeli "klasztory z ich obsesją dziewictwa", Makaron666 opisuje jako burdele, to jest, pardon, sfanatyzowanym, palikociarskim półgłówkiem. Ponieważ mam wątpliwości, czy zostanę dobrze zrozumiana, pozwolę sobie na podanie prozaicznego przykładu. Wyobraźmy sobie szczęśliwą, 3-pokoleniową rodzinę pana doktora, żyjącą w wielkiej posiadłości. Rodzina jest porządna, zasłużona lokalnie i dla kraju, cud, miód i orzeszki. Niestety 13-letnia córka pana doktora zakochuje się i zachodzi w ciążę. W rodzinie szok, nie było takiego przypadku od wielu pokoleń, rodzice decydują: ukryć wszystko, po cichu zrobić aborcję. Będzie to przeżycie traumatyczne dla dziewczyny jak i dla całej rodziny, ale chęć ukrycia "grzechu" jest silniejsza. W rozumowaniu jakie stosuje Makaron666, ten dom i ta rodzina, to odtąd "burdel". Skąd wiem, że Makaron666 to zalicza się do palikociarni? No cóż, "po owocach ich poznacie". Facecik, któremu zarzucam publicznie, że pisze brednie, i który nie potrafi podać żadnych danych na poparcie swoich słów, potwierdza tym samym, że nie posiada w tej materii elementarnej wiedzy, a zatem wszystko co pisze wynika jedynie z prymitywnego ateizmu, w wersji dla ubogich umysłowo. To pasuje idealnie do przeciętnego profilu palikociarni. Zabawne jest twoje stwierdzenie, że "nie chce ci się szukać" informacji (to znaczy, że nie masz w domu żadnej literatury na ten temat), ale "jesteś pewna, że niejedno jeszcze by się znalazło". Czyli "nie wiem" ale i tak jestem przeciw. To postawa fanatyka.
OdpowiedzSerio są jeszcze ludzie, którzy wierzą w antykoncepcyjne działanie karmienia piersią...?
Odpowiedz@grupaorkow: Eur J Contracept Reprod Health Care. 1997 Jun;2(2):105-11. Postpartum contraception: the lactational amenorrhea method. W 1997 naukowcy wierzyli w to na tyle aby opublikować się w piśmie mającym IF 1.8
Odpowiedz@Xenopus: "Breastfeeding still accounts for a significant proportion of all fertility reduction, the average birth interval being longer among populations that breastfeed. However, per se it is not reliable for individual fertility suppression." Jak już się powołujesz na pracę naukową to przeczytaj chociaż abstrakt...
OdpowiedzMetoda musi być dość skuteczna, skoro w konsekwencji jej stosowania musimy zachowywać dużo wstrzemięźliwości ;) W sumie najlepsza metoda to wogóle bez seksu :P
OdpowiedzAle to nie jest metoda antykoncepcyjna tylko prokreacyjna. Różnica jest taka, że określenie owulacji pomaga w planowaniu ciąży, a nie jej zapobieganiu. Jak wiadomo z biologii w cyklu miesiączkowym nie ma dni 100% bezpłodnych
OdpowiedzKiedyś "ojcowie Kościoła" nauczali, że kobieta podczas "tych dni" powinna przebywać poza obrębem murów miejskich. Tak, że watykańska ruletka i tak jest krokiem naprzód w porównaniu do boskich wskazówek z zamierzchłych czasów.
OdpowiedzMasz plusika za promowanie głupoty!!!
Odpowiedz@slawetus: W sensie, że niby promuję metodę obserwacji śluzu jako antykoncepcję, czy że promuję zdanie, że nie działa, bo nie rozumiem Twojego obudzenia? :P
Odpowiedz„Przypadek Ani nie może być brany pod uwagę, bo to by zaszkodziło renomie metody” - jeśli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów.
OdpowiedzA mnie całkiem serio zastanawia, od kiedy i gdzie przed ślubem kościelnym należy odbyć wizyty w poradni naturalnego planowania rodziny i przez 3 miesiące obserwować śluz? I po co ślub kościelny biorą ludzie, którzy względem wymagań Kościoła są tak niechętni, że celowo przedstawiają je jako zacofany ciemnogród i to w dodatku nieprawdziwie... Ślub kościelny nie jest obowiązkiem - jak się komuś nie podobają wymogi kościelne, niech ich nie spełnia, nikt nie każe... Tylko niech się nie domaga prawa wzięcia ślubu kościelnego na swoich warunkach - ot, kwestia zwykłej uczciwości...
Odpowiedz@g_3: Zawsze trzeba zachowywać odrobinę rozsądku. Nauczania Kościoła w wielu przypadkach są ok: szacunek, miłość, wzajemne zrozumienie i podobne. Ale czasami naprawdę urągają rozumowi, jak w powyższym przypadku.
Odpowiedz@Skarpetka: ale co rzekomo urąga rozumowi? Że na podstawie metody objawowo-termicznej można ustalić okresy płodne? Zawiadamiam cię, że można.
Odpowiedz@Skarpetka: wybacz, ale rozumowi to urąga pisanie, że Kościół przed ślubem każe komukolwiek przez 3 miesiące obserwować śluz... Ponawiam pytanie: po co ślub kościelny osobie, która nie uznaje nauczania Kościoła? Religia pastafarian też nakazuje szacunek, miłość i wzajemne zrozumienie, zawsze można wziąć ślub w tym obrządku, jeżeli z nauczania Kościoła wyciągasz wyłącznie te wartości. Pastafarianie nikomu do żadnych poradni chodzić nie każą.
Odpowiedz@zendra: Rozumowi urąga próba przekonania setki kobiet na sali, że metoda objawowa jest zawsze skuteczniejsza w rozpoznawaniu terminu porodu, raka szyjki macicy czy daty poczęcia niż USG i badania ginekologiczne, jak to robiła przedstawicielka poradni na naukach, na których byłam. g_3: mam piękną kartkę z zaświadczeniem o odbyciu nauk + miejscem na podpisanie 3 comiesięcznych wizyt w poradni NPR oraz spowiedzi narzeczeńskiej. Ksiądz w parafii, w której biorę ślub, zerknął i stwierdził, że mam chodzić. Uważasz, że to nie jest nakaz chodzenia przed ślubem do poradni, gdzie pani za biurkiem każe mi wypełniać kalendarzyki? I nie po to Bóg daje wolną wolę, żeby ślepo wierzyć we wszystko, co nakaże człowiek, prawda?
OdpowiedzPo pierwsze: gdzie ty chodzisz na kurs, że masz prowadzić kalendarzyk przez 3 miesiące? Kurs z NPR jest dla narzeczonych opcjonalny, wymiennie z rozmowami w poradni. Po drugie: po co ci ślub w kościele, skoro nie zgadzasz się z jego naukami i wykpiwasz jego podejście do seksualności? Po trzecie: Jakoś mi się nie chce wierzyć, że ktoś powiedział, iż zajście w ciążę przy NPR zniszczy renomę metody. Cała idea NPR polega na tym, że małżonkowie, chociaż odkładają planowane potomstwo "na później", są gotowi na przyjście tego nieplanowanego. To jest ta cała idea otwarcia małżeństwa na życie. Nie na czasie ona jest, ale takie przekonania panują w kościele, w którym bierzesz ślub.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2014 o 17:23
Tak czytam Wasze komentarze i nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, iż metody NPR są nieskuteczne. Po prostu trzeba umieć je stosować, a kobieta musi najzwyczajniej znać swoje ciało i tyle. Do mojego komentarza dodam tyle, że jestem mężatką, ani razu z mężem nie stosowaliśmy antykoncepcji, w ciąży nie jestem, a i na pożycie małżeńskie nie narzekamy;)Pozdrawiam
Odpowiedz@zaczytana: To ja mam pytanie :) Jak mam odczytywać śluzy i temperatury, skoro - taka moja uroda - owulację mam nieregularnie, za to regularnie mam cysty, nie mam jednego jajnika, szyjki macicy, a do tego, z racji problemów z nerkami, co chwila zapalenie pęcherza? :) Czy to, że odczytami mogę sobie wytapetować toaletę raczej niż ich użyć sensownie oznacza, że nie znam swojego ciała, czy może że metoda wcale nie jest skuteczna zawsze i dla każdego? :)
Odpowiedz@Skarpetka: Czy pomimo tych wszystkich dolegliwości nie da się obserwować śluzu? Skoro wiesz, że masz nieregularnie owulację- to wiesz dokładnie kiedy ją masz:) Wg mnie ta metoda jest skuteczna i dla każdego, ale to moje zdanie:)
Odpowiedz@zaczytana: Myślę, że niekoniecznie. Zapalenie pęcherza automatycznie powoduje podwyższenie temperatury, wszelkie infekcje i inne "atrakcje" w drogach rodnych - jak np. cysty - zmieniają i temperaturę, i wygląd śluzu. Ergo: wedle metody objawowej nie mam prawa mieć owulacji, w praktyce mam znowu guza na jajniku i dochodzi do powstania zygoty, która przez guz ma problem z wyjściem z jajowodu i problem gotowy... Podziękuję :)
Odpowiedzco do laktacji i antykoncepcji- to dziala WYLACZNIE jak dziecko karmione jest wylacznie piersia na kazde zadanie; wynika to ze stezenia prolaktyny w organizmie- regularne karmienie piersia stymuluje ten poziom i organizm "mysli", ze kobieta juz jest w ciazy, wiec po co kolejne jajeczkowanie ( na tej zasadzie dzialaja tabletki antykoncepcyjne) co do kalendarzyka- skoro Biblia wyklucza metody antykoncepcyjne, kalendarzyk nia nie jest; nawet bardziej wskazany jest do wytypowania owulacji kiedy staramy sie o dzidzie; i tez nie jest dla wszystkich kobiet, tylko dla tych o regularnych cyklach, jest bardzo czuly na wszelkie zmiany typu podroz, choroba, zmiana diety...
Odpowiedz@bazienka:Blisko, blisko, ale nie do końca. Poziom prolaktyny w organizmie kobiety znacznie rośnie przed porodem, co ma na celu rozpoczęcie laktacji. Hormonem podtrzymującym ciążę i jednocześnie hamującym owulację, jest progesteron. Jeśli chodzi o obecnie stosowane tabletki antykoncepcyjne, również nie uświadczysz w nich prolaktyny. Znajdziesz w nich natomiast hamujący wydzielanie FSH etynyloestradiol oraz różne pochodne progesteronu. Prawdą jest natomiast, że wysoki poziom prolaktyny może skutecznie utrudnić zajście w ciążę.
OdpowiedzWażne jest, by nie mylić "kalendarzyka" (który jest baaardzo zawodny) z metodami objawowo- termicznymi, bo to nie jest to samo;)
OdpowiedzBo to jest dobra metoda ale planowania dziecka. A nie braku dziecka. Poza tym jest dobra tylko dla kobiet, które prowadzą niezwykle regularny tryb życia, wysypiają się, nie mają stresów, nie chorują choćby na katarek i w ogóle. A to jest niemal niemożliwe w dzisiejszych czasach.
OdpowiedzNo toż to oczywiste! Ale jak jest choć 0.01% przypadków świadczących o nieskuteczności "grzesznych" metod, to trzeba rozpowiadać na lewo i prawo. Przynajmniej takiego zdania była moja katechetka ;)
Odpowiedz