Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chodzę do gimnazjum i jestem osobą niewierzącą, mimo to uczęszczam na religię.…

Chodzę do gimnazjum i jestem osobą niewierzącą, mimo to uczęszczam na religię. Do ubiegłego roku lekcję prowadził całkiem w porządku katecheta, który ma niezłe poczucie humoru, a co ważniejsze - jest dość tolerancyjny i nie krytykuje uczniów, którzy mają inne poglądy niż kościół.

Niestety w tym roku zmieniono nam nauczyciela na zakonnicę, która okazała się być... piekielną. Mimo że na początku wpajała nam przykazanie "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego", wkrótce okazała się wielką hipokrytką.

Nieważne czy tematem katechezy było boże narodzenie czy przypowieść o synu marnotrawnym - wciąż podkreślała o tym, że homoseksualiści to dewianci, którzy spłoną w piekle i powinni być skazani na karę śmierci.

Pewnego dnia kolega zwrócił uwagę, że ci ludzie prezentują coś więcej niż orientacje. Co zrobiła siostra? Rzuciła go kredą i zasugerowała, że "sam jest pedałem". Takich sytuacji było wiele. Ale na to, co powiedziała ostatnim razem naprawdę nie mam komentarza...

Co z tego, że tematem były nadchodzące się święta wielkanocne - musiała wypowiedzieć się na jakiś temat, który nie miał żadnego związku z lekcją. Zaczęła opowiadać o aborcji. Wtedy padło pytanie "Co z kobietami, które dokonują tego z powodu gwałtu?" . Odpowiedź - "W tych czasach, kobiety po dwudziestej samotnie chodzą pomalowane - facet byłby głupi, gdyby nie skorzystał"...

Jakim ku*** prawem takie osoby nauczają nas miłowania ludzi i wybaczania nawet swoim największym wrogom?!

szkoła

by shoemind
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Face15372
21 69

Po co tam chodzisz skoro jesteś niewierząca?

Odpowiedz
avatar Face15372
42 78

@shoemind: A wiesz jak to się nazywa? Już to słowo padło w Twojej historii - hipokryzja. Nie napisałaś czy miałaś wpływ na tę decyzję, od tego zależy tylko czyja jest ta hipokryzja.

Odpowiedz
avatar sla
49 53

@Face15372: Jeśli religię prowadził całkiem sensowny ksiądz, który zamiast zajęć o wierze zorganizował 'religioznawstwo' to czemu by nie chodzić? Za czasów mojej młodości uczęszczałam na coś takiego pomimo mojego (już wtedy) ateizmu - nie widziałam powodu by w domu spowodować kolejną awanturę zwłaszcza, że zajęcia były całkiem fajne i ciekawe.

Odpowiedz
avatar Skull_Kid
20 58

@Face15372: Przecież napisała, że rodzicom zależy na bierzmowaniu. Jest w wieku gimnazjalnym i na utrzymaniu rodziców, więc sama nie może decydować o wypisaniu się z tego przedmiotu. Trudno mówić o hipokryzji jeśli ktoś nie ma możliwości zdecydowania czy chce chodzić na religie. Również w biblii ateistów nie ma zapisu, że niewierząca osoba nie może chodzić na religie.

Odpowiedz
avatar Face15372
10 32

@Skull_Kid: Przeczytaj jeszcze raz drugie zdanie mojego komentarza. Jak nie jej hipokryzja, to rodziców, którzy niewierzącą wysyłają na religię. Poza tym nie wyciągaj wniosków z tekstu którego nie ma. To, że rodzicom zależy, wcale nie oznacza, że zmuszają, może tak być ale nie musi, autorka tego nie określiła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 34

@shoemind: Sakramenty są dla osób żyjących i wierzących. Wyjaśnij to rodzicom, bo nie godzi się, by z poważnych spraw robić komedię. Bierzmowanie możesz przyjąć, jeśli kiedyś zmienisz poglądy. Natomiast a propos historii - jeśli to nie fake na fali antyklerykalizmu i wrzucania na Kościół - takie sprawy zgłasza się do proboszcza parafii, na której terenie jest szkoła i/lub do kurii biskupiej właściwej diecezji. Poza tym, w szkole jeszcze jest dyrektor, który ma prawo dyscyplinować podwładnych, a katecheci nie są tu żadnym wyjątkiem. Podjęłaś te kroki? BTW, o ile jestem w stanie uwierzyć, że siostra wypowiedziała się o pederastach jako o dewiantach i że będą smażyć się w piekle (jeśli się nie nawrócą to to niestety - wg mojej wiary - prawda), to za Chiny ludowe nie uwierzę, że powiedziała, że należy im się kara śmierci. Po prostu wydaje mi się to tak bardzo przesadzone, że nie uwierzę.

Odpowiedz
avatar Skull_Kid
5 23

@Face15372: Dlaczego niby mam nie wyciągać wniosków? Jeśli rodzicom zależy na bierzmowaniu to autorki nie wypiszą z religii a ona tego sama nie może zrobić. Tak samo autorka może być osobą niewierzącą i chodzić na religie bo ma do tego prawo.

Odpowiedz
avatar Face15372
4 24

@Skull_Kid: To proste, bo istnieje też opcja, że rodzicom zależy a decyzje zostawiają jej. Widzisz gdzieś określone przez autorkę, że tak nie jest? Wielu rodziców daje wybór dzieciom, mimo, że prawnie to ich decyzja. Nawet jej ostatni komentarz nie określa sytuacji.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
34 40

@shoemind: no tak, tylko z tego co pamiętam, przymuszanie do sakramentu to świętokradztwo. Nie ogarniam tego, że rodzice przymuszają cię do sakramentu będącego aktem twojej dojrzałości jako osoby wierzącej. Szkoda, że to jest tak wypaczane w tym kraju.

Odpowiedz
avatar Skull_Kid
13 27

@Face15372: Wielu rodziców? Mało, który rodzić wypiszę swoje dziecko z religii przed bierzmowanie i takie są realia w Polsce.

Odpowiedz
avatar archeoziele
21 33

@Monomotapa: Wiesz, z katolicyzmem w Polsce jest jak z pomnikiem w Świebodzinie- z wierzchu beton, w środku pusto. Co z tego, że świętokradztwo? Przecież jak nie pójdzie do bierzmowania to będzie wstyd przed sąsiadami.

Odpowiedz
avatar elda24
10 34

@shoemind: jak to dobrze, że rodzice już myślą o twoim ślubie i nie pozwalają ci decydować samej :) a niewierząca jesteś, bo serio nie wierzysz w Boga czy tylko dlatego, że jest to teraz super modne i na czasie? Jak już ktoś napisał - mówisz, ze katechetka hipokrytka a religia w obecnych szkołach to hipokryzja, tak jak i uczęszczanie na nią z takim nastawieniem jak twoje. Do bierzmowania nikt cię zmusić nie może poza tym (jeżeli na prawdę jesteś taka niewierząca), to nie jest lekcja religii, to już jest sakrament przy którym dzieciaki powinny wiedzieć, czego się podejmują i po co klepią te formułki. jednak - katechetka ma trochę nie po kolei w głowie, rozumiem poruszanie tematów aborcji, antykoncepcji z gimnazjalistami, nawet jeżeli jest to temat podejmowany na religii, ale mówienie dzieciakom, że facet głupi, bo nie korzysta jest typowo zaściankowym gadaniem starych kretynek. Tylko szkoda, że co głupszy gówniarz tego posłucha (a posłuchają) i właśnie tak się będzie tłumaczył z na przykład obmacywania koleżanek - pani na relgii przecież powiedziała, że to jest całkiem ok :)

Odpowiedz
avatar shoemind
-4 18

@marcinn: Przyznam, że gdyby ktoś inny mi to opowiedział sama bym nie uwierzyła, a jednak :) Zgłaszaliśmy to do dyrektorki, ale działań nie podjeła żadnych

Odpowiedz
avatar sla
9 35

@Monomotapa: Chyba wszyscy tutaj zapominają, że ateizm to nie jest kolejna religia, która za wzięcie (?) katolickich sakramentów skazuje na ateistyczne piekło, po prostu - ma się wiarę i wszelkie je zasady, kolokwialnie mówiąc - gdzieś. Także jestem niewierząca i można mi grozić ekskomuniką, śmiertelnym grzechem czy co tylko chcecie, nijak na mnie to nie działa. Sama miałam swego czasu 'problem' z religią. Ponad pół roku zajęło mi wywalczenie możliwości niechodzenia do kościoła w każdą niedzielę (argument, że i tak nic z tego nie wynoszę bo z nudów liczę panie w beretach nie działał, co tydzień była kłótnia), już sobie wyobrażam wojnę, jakbym wymyśliła sobie etykę czy brak bierzmowania. Jeśli rodzic sobie coś wbije do głowy to nic nie można zrobić.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 12

@sla: Miałam podobnie, chociaż nie jestem niewierzaca. Po prostu chodzenie do kościoła nigdy mnie nie rajcowalo. Kiedy wchodzilam do środka zajmowalam się wszystkim innym ale najczęściej wloczylam się po mieście oglądając wystawy lub oglądałam wystawy. Skończyło się jąk matka raz poszła za mną.

Odpowiedz
avatar soraja
14 26

@shoemind: a męża też ci już wybrali?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 18

@marcinn: "takie sprawy zgłasza się do proboszcza parafii" donoszenie na Belzebuba Lucyferowi. Poezja:-)

Odpowiedz
avatar Monomotapa
10 12

@sla: Ech... Widzisz, grzech świętokradztwa dotyczy tych przymuszających, którzy według historii są wierzący. Świętokradztwa dokonują rodzice autorki.

Odpowiedz
avatar bialamurzynka
30 32

@shoemind: Ślub można zawrzeć cywilny. Na diabła Ci kościelny, gdzie przysięga się miłość przed Bogiem, w którego nie wierzysz i trwanie w wierze, której Ty nie wyznajesz??

Odpowiedz
avatar nisza
19 21

@bialamurzynka: jak to na diabla? Bo rodzice kaza... Dla mnie cos takiego jest smieszne po prostu. Zakladajac, ze autorka na religie chodzi, bo taka jest wola rodzicow - no to jeszcze spoko, argument mozna uznac za rzeczowy, zwlaszcza jesli religia prowadzona byla w sposob ciekawy. Ale do bierzmowania nie powinien nikogo zmuszac - natomiast jezeli ktos uwaza sie za niewierzacego i dojrzalego, to powinien byc faktycznie na tyle dojrzaly, aby postapic zgodnie z wlasymi pogladami. A slubu koscielnego osoba taka raczej brac nie bedzie. Nawet jesli przyszly maz bedzie katolikiem, mozna wziac slub mieszany. I do tego ani chrzest, ani bierzmowanie potrzebne nie sa,

Odpowiedz
avatar Chomiczek
13 17

@shoemind: Ale przecież jesteś nie wierząca, po co w takim razie Ci ślub kościelny? Jak się uprzesz to i na cywilny możesz białą suknię założyć, to po pierwsze. Po drugie, ma Tobie na czymś zależeć, nie rodzicom. Kiedyś u mnie w klasie był chłopak, który uważał się za wyznawcę rdzennych wierzeń słowiańskich. Oczywiście na religię też uczęszczał bo rodzice mu kazali, było to w liceum.

Odpowiedz
avatar Zmora
7 15

@Chomiczek: Po co kościelny ślub? Dobre pytanie, teraz proszę to wytłumaczyć rodzicom. Ja sama jak byłam w gimnazjum to miałam wieczne kłótnie z rodzicami na temat tego, że nie chcę chodzić na religię, bo jestem niewierząca (jestem apateistką). Oczywiście tego nie mogłam powiedzieć wprost, bo mama by chyba na zawał zeszła, mimo że sama jest "wierząca, ale niepraktykująca". Ale za to jak raz powiedziałam, że ślub kościelny mi nie potrzebny, bo ja chcę co najwyżej cywilny brać, to się nagle mój ojciec odezwał, że chyba sobie żartuję. Nie wiem czemu on też nalega na kościelny, jak on akurat jest w 100% apateistą, tylko chyba nazwy na to nie zna. Rodzice tacy już są i do bierzmowania trzeba tę religię przeboleć.

Odpowiedz
avatar minus25
7 19

@biala: Czyli hipokryzja autorki i kpienie z wiary partnera ma go uszczesliwic?

Odpowiedz
avatar Chomiczek
7 13

@Zmora: A co tłumaczyć rodzicom. Chcesz - bierzesz ślub tylko cywilny i tyle, rodzice albo podejdą do sprawy jak ludzie i będą cieszyć się Twoim szczęściem, albo strzelą bezsensownego focha. Twoje życie, Twój dzień to przeżyj go jak Ty chcesz.

Odpowiedz
avatar archeoziele
8 14

@biala: W przypadku gdy jedna strona jest wierząca a druga nie, można wziąć w kościele ślub mieszany. Autorce do tego nie jest potrzebne bierzmowanie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 20

@sla i cała reszta ;) Również zostałam zmuszona do bierzmowania: "masz iść i bez dyskusji", mimo że nie chciałam, bo mi to do szczęścia niepotrzebne, do kościoła nie chodziłam, średnio na jeża wierzyłam. I nie dało się "przemówić" do rodziców. Mieli jeden niepodważalny rodzicielski argument. Mianowicie, BO TAK. A zaraz szedł drugi, taki jak Twoich - do ślubu kościelnego ci będzie potrzebny (którego notabene nie mam zamiaru brać). Ale już pal sześć to. Rok później już się uparłam i wołami by mnie na religię nie zaciągnęli. Powiedziałam, że ani myślę na to chodzić, a że była możliwość etyki, to po prostu postawiłam ich przed faktem dokonanym, już po zapisaniu się na nią. Jeżu! Ile ja się nasłuchała. Ile awantur... Ale byłam twarda :P Nadal im się to nie podoba, ale jestem dorosła i guzik im do tego. A do autorki: jeśli nie wierzysz, to na kij grzyb Ci ślub kościelny? A nawet jeśli Twój wybranek będzie taki chciał, to wystarczy, że jedna ze stron będzie wierząca. Choć z mojej strony ja sobie tego nie wyobrażam, bo trzeba przyrzec, że dzieci będą wychowywane w wierze katolickiej, na co się nie zgodzę. Wszyscy mówią o hipokryzji, o przeciwstawianiu się rodzicom. A jak ma się te 15 lat, jest się na ich utrzymaniu, nie ma się ochoty słuchać kolejnej awantury albo po prostu nie ma się twardego charakteru, to jest jak jest. To są wbrew pozorom ciągle dzieci.

Odpowiedz
avatar Zmora
8 8

@Chomiczek: Nie zrozumiałeś o czym mówiłam. Jeśli będę brała ślub, to wezmę jaki mi się będzie żywnie podobać i rodzice nie będą mieli nic do gadania w tej kwestii. Ale jak byłam w gimnazjum i powiedziałam, że nie chcę uczęszczać na religię i przystępować do bierzmowania, to oni się nie zgodzili, twierdząc, że bez bierzmowania będę miała problem ze ślubem kościelnym, więc mnie z religii nie wypiszą (sama się nie mogłam wypisać, więc jakie "przeżyj go jak chcesz"?) i wtedy im próbowałam wytłumaczyć, że kościelny mi nie potrzebny (po to, żeby mnie z tego piekielnego przedmiotu wypisali). Tyle.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
12 12

@Chomiczek: po co ślub kościelny? Po nic. Zapewne autorka nie chce i może nawet usiłowała to wytłumaczyć rodzicom. Tylko ich naczelny argument w tej kwestii zazwyczaj brzmi tak samo: "masz 15 lat, jeszcze Ci się odwidzi i co wtedy? Będziesz musiała na szybko załatwiać bierzmowanie przed ślubem." A rodzice to jednak rodzice i mimo wszystko to oni decydują. Nie każdy ma wyrozumiałych staruszków...

Odpowiedz
avatar wumisiak
-4 10

@biala: Jeżeli "po niej to spływa", to cudna mi miłość, naprawdę. Partner na pewno będzie przeszczęśliwy. Pff... Mój przyszły mąż nie ma bierzmowania. Nie jest niewierzący, ale dotąd nie czuł potrzeby przyjęcia tego sakramentu, i chociaż bardzo mi zależy na pięknym ślubie w kościele i przysiędze przed Bogiem, a on mnie kocha bardzo z całą pewnością, nie przyszłoby mi do głowy zmuszać go do niczego ani nie uszczęśliwiłoby mnie, gdyby się "przebierzmował" dla świętego spokoju, albo wyłącznie z mojego powodu. To nie tak działa, moja droga...

Odpowiedz
avatar Chomiczek
2 2

@Zmora: po pierwsza jestem dziewczyną. Po drugie napisałam, że jak raz wspomniałaś o braku kościelnego mieli wąty, nie wiem czy to miało miejsce jak byłaś w gimnazjum czy później, dlatego napisałam, żebyś dzień ślubu przeżyła jak Ty chcesz.

Odpowiedz
avatar Chomiczek
8 8

@kalulumpa: I tego właśnie też nie potrafię zrozumieć, tego przymuszania. Wiem, że różnie z rodzicami bywa, a najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że najczęściej przymuszający rodzice to ci, którzy sami z kościołem i religią nie mają wspólnego niczego, poza sakramentami.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
7 7

@Chomiczek: Mnie także to ciężko zrozumieć, ale nie mnie oceniać ;) Powoli podejście rodziców zaczyna się zmieniać, jednak takie opisane wyżej nie jest niczym niestandardowym...

Odpowiedz
avatar nisza
8 8

@wumisiak: jezeli faktycznie tak bardzo zalezy Ci na slubie przed Bogiem (bo "piekny slub w kosciele" to argument kulawy...), to powinnas wiedziec, ze przeciez mozecie wziac slub mieszany, kiedy Ty bierzesz kocielny, a on nie przystepuje do sakramentu i wymawia nieco zmieniona forme przysiegi. Zorienuj sie, jesli fakycznie jest to dla Ciebie wazne, sprawdz sobie szczegoly "techniczne" - w sumie od normalnego slubu rozni sie to tym, ze probosz musi wyslac do biskupa prosbe o zgode, (natomiast obecnie w wiekszosci przypadkow nie ma z tym problemow), a strona niekatolicka musi sie zobowiazac, ze stronie katolickiej nie bedzie utrudniala ani rozwoju wiary i praktykowania, ani tez wychowywania dzieci w wierze :)

Odpowiedz
avatar wumisiak
3 3

@nisza: Nie wiem, czy przyda mi się Twoja rada, ale dziękuję - warto wiedzieć takie rzeczy. Swoją drogą, ciekawa jestem, jak wielu ludzi w Polsce decyduje się na takie rozwiązanie, i jak wielu ma w ogóle świadomość, że tak się da. A "piękny ślub w kościele" to też argument, tylko że natury estetycznej, a nie duchowo-poglądowej. To z pewnością mniej znacząca kwestia i, oczywiście, jeśli człowiek chce tylko ślicznej oprawy, niezależnie od stanu swojej wiary, to nie będzie w porządku, ale myślę, że jeśli traktuje się całą tę dodatkową, "ozdobną" stronę jako odzwierciedlenie wyjątkowości tego zdarzenia - wówczas to nie jest kwestia próżności i fanaberii. ;-)

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
7 7

@Monomotapa: bo sakrament świadczący o dojrzałości w wierze powinno się przyjmować w wieku 18 lat - skoro według prawa wtedy jest się dorosłym. W gimnazjum człowiek często nie wie jeszcze, czego chce pod tym względem. Ma jednak wrażenie, że wówczas przystępowałoby do niego znacznie mniej osób ;)

Odpowiedz
avatar biala
1 1

@wumisiak: Jeśli dla Ciebie to tak nie działa, to super, gratuluję ale jeśli myślisz, że każdy tak podchodzi do życia, to mało jeszcze widziałaś. Nie sądź wszystkich swoją miarą, dla jej ew. partnera to może mieć ogromne znaczenie. A 'po niej to spływa' było o wierze, a nie o miłości więc czytaj ze zrozumieniem moja droga :) @archeoziele: Nie wszyscy wierzący uznają śluby mieszane- dla tych bardziej ortodoksyjnych są one niewłaściwe.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@marcinn: Mylisz się. W religii katolickiej za bycie homoseksualistą potępienia człowiek nie zazna. Dopiero za praktykowanie homoseksualizmu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2014 o 19:14

avatar nisza
2 2

@wumisiak: ujme to tak - osoba, ktorej zalezy na slubie koscielnym z pobudek duchowych wie o takim rozwiazaniu - starczy chocby w google wpisac "slub z niewierzacym" i od razu wyskakuje multum stron z arykulami na ten temat. Znajomosc tematu swiaczy tylko i wylacznie o zaangaowaniu i o tym, jak komus na slubie faktycznie zalezy. Nie gniewaj sie, ale dla mnie akurat argument o ladnym slubie to zade argument, kiecke mozna miec i w USC, wesele huczne tez. Slub koscielny powinien byc brany ze wzgledu na potrzebe duchowa, a nie wzgley estetyczne. Wyjatkowosc mozna podkreslic inaczej niz poprzez profanacje i swietokradztwo - a tym jest branie slubu koscielnego bez przekonania duchowego i jedynie dla "efektu". Oczywiscie pisze tutaj o skrajnych przypadkach. Choc takich osob raczej kwestia swietokradztwa w ogole nie interesuje...

Odpowiedz
avatar Arbuz
2 2

@minus25: Dlaczego kpienie z wiary partnera? Ja bym nie widziała w tym kpiny, tylko konsensus. "Ty chcesz, mi to obojętne, więc dobrze zróbmy to, bo Twoje szczęście mnie uszczęśliwia." Gdzie Ty tu widzisz kpinę?

Odpowiedz
avatar kurczakus123
0 0

@skakanka: Niestety nie mogę dać Ci więcej niż jednego plusa za tak dobre podsumowanie i tak mądrą wypowiedź...

Odpowiedz
avatar wumisiak
0 0

@biala: Czytam ze zrozumieniem. Chodziło mi o to, że jeśli wiara jest dla jednej osoby w związku czymś obojętnym, to tej drugiej osobie, dla której faktycznie coś znaczy ślub jako sakrament, nie uszczęśliwi w pełni postawa pod tytułem: "A co mi tam, jak chcesz, to weźmiemy ten ślub w kościele i w ogóle, ale mi osobiście to wisi". I nie sądzę swoją miarą wszystkich, tylko przedstawiam swój punkt widzenia oraz przykład własny, to znaczy najlepiej mi znany. @nisza: Ale ja właśnie miałam na myśli ten "piękny ślub" jako pewien dodatek do sakramentu, który dla kogoś jest ważny sam w sobie, jako coś, co podkreśla rangę tego wydarzenia - a nie sytuację, gdy do kościoła idzie się tylko dla ładnej sukienki. ;-) W tym drugim przypadku zgadzam się z Tobą w pełni.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@shoemind: a po cholere ci slub koscielny skoro nie wierzysz?

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

@Zmora: zawsze mozna bylo zrobic tak, by cie ksiadz do bierzmowania nie dopuscil ;)

Odpowiedz
avatar Gorn221
1 5

@Face15372: Hipokryzja to cię powinni nazwać. Ma to rzucić w cholerę i mieć przesrane u rodziców? Twój instynkt chyba został przecięty zamiast pępowiny przy porodzie.

Odpowiedz
avatar InuKimi
3 3

@shoemind: Nie potrafię zrozumieć, dlaczego dziewczynę minusujecie, chociaż tylko odpowiedziała na pytanie, prosto i bez wykrętów. Czy to jej wina, że chodzi na religię mimo iż nie wierzy? Niektórym rodzicom nie przetłumaczysz, że w tym momencie sakrament nie ma sensu, że jest to wręcz coś nieodpowiedniego. Dla wierzących taki stan rzeczy powinien być jasny - nie wierzy, nie może być bierzmowana - ale nie jest i to w bardzo wielu przypadkach! To naprawdę nie jej wina, że żyjemy w czasach, w których liczy się papierek a ślub kościelny lansuje się jako ten właściwy, wspaniały, piękny, idealny blablabla. W jakim polskim filmie znajdziemy ślub bez księdza, chociażby? Postały już takie nowocześniejsze produkcje? Nie powinno się zasypywać jej gradem minusów za rzetelną odpowiedź.

Odpowiedz
avatar biala
1 1

@wumisiak: Taką osobę na pewno bardziej uszczęśliwi wzięcie trochę wymuszonego lub obijętnego ślubu, niż nie wzięcie ślubu w ogóle... Albo za mało znasz tak ortodoksyjnych osób i po prostu tego nie rozumiesz.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@bazienka: A co by to zmieniło? Na religię i tak bym musiała chodzić, a mój ksiądz do bierzmowania dopuszczał, choćby i nawet się żadnego podpisu w książeczce nie miało, bo tak. Nic by mi to nie dało, więc nie było sensu się wydurniać. Zresztą gdybym tego bierzmowania nie miała, to pewnie bym do osiemnastych urodzin musiała czekać, żeby się z religii wypisać, a tak to mama się nade mną zlitowała i rok później pozwoliła mi już nie chodzić.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
0 0

@archeoziele: Tak, w teorii to brzmi pięknie. Jestem w takiej sytuacji, że chciałabym mieć taką ceremonię "mieszaną" i co? Już w kilkunastu parafiach w moim mieście usłyszałam, że "takich imprez nie bsługują".

Odpowiedz
avatar yogsothoth
1 1

@Face15372: Osoba poniżej 18 roku życia NIE MOŻE się sama wypisać. Ja sama musiałam uczęszczać do 18stki, po której szybko się wypisałam.

Odpowiedz
avatar moodlishka
-2 24

Można się przenieść na etykę i nie emocjonować.

Odpowiedz
avatar shoemind
9 21

@moodlishka: Niestety, ale w mojej szkole nie ma etyki :)

Odpowiedz
avatar Skull_Kid
16 20

@moodlishka: Zajęcia z etyki szkoła musi zorganizować dopiero gdy z religii wypiszę się 6-8 osób(plus minus bo już nie pamiętam). Nawet wtedy dyrekcja olewa temat i jak nic nie naciska to po prostu ma się okienko.

Odpowiedz
avatar Taczer
14 22

@Skull_Kid: Dwa razy nie tak. 1. szkoła organizuje lekcje etyki na życzenie, nie z powodu wypisania się z religii. 2. parę dni temu zmieniło się rozporządzenie i minimum chętnych na etykę zostało zniesione. Aktualnie wystarczy jeden chętny.

Odpowiedz
avatar archeoziele
18 22

@Taczer: Tyle teoria. W praktyce wygląda to bardzo źle. Brakuje nauczycieli do etyki, lekcje są organizowane o dziwnych porach, albo po prostu dyrekcja mówi- nie bo nie.

Odpowiedz
avatar zyxxx
18 18

@archeoziele: albo, po naciskach, dyrekcja organizuje lekcje etyki a ich prowadzenie powierza katechecie.

Odpowiedz
avatar soraja
4 10

@archeoziele: Nauczycieli etyki nie brakuje - tyle, że są odsyłani z kwitkami - dyrektorowi łatwiej jest zwalić winę na nieistniejący problem niż przyznać, że boi się proboszcza. Prawo prawem, ale 13-15latkom nie ma się co dziwić, że nie chcą nastawiać szkoły przeciwko sobie - bez wsparcia rodziców ciężko jest coś wywalczyć, a nauczyciel potrafi się zemścić

Odpowiedz
avatar kalulumpa
9 15

@Taczer: Lekcje etyki na życzenie są swego rodzaju paranoją, bo teoretycznie rzecz biorąc to etyka powinna być obowiązkowa, a ewentualnie dla chętnych, którzy wyraziliby zgodę, prowadzone byłyby zajęcia z religii...

Odpowiedz
avatar Taczer
-2 8

@kalulumpa: Akurat proboszcza obchodzi istnienie bądź nieistnienie etyki... Po prostu nikomu, do niczego, te zajęcia etyki potrzebne nie są - ani uczniom jeszcze jedna godzina lekcyjna, ani rodzicom, więc do tego nie przymuszają dzieci. Etyka istnieje jedynie po to, by wybić antyklerykałom z ręki argument, że szkoła ma coś dla wierzących a dla niewierzących nie oferuje niczego. Kalulumpa? Religia JEST dla chętnych. A na co komu obowiązkowa etyka, to nie za bardzo wiem.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
3 5

Nie zrozumieliśmy się. Chodziło mi o to, że jeśli nie chcesz chodzić na religię, to musisz przynieść papier, że rezygnujesz z tego przedmiotu, a szkoła ma obowiązek zapewnić zajęcia z etyki w zamian za to(czego jak wiadomo nie robi). Jednak powinno być na odwrót - to etyka powinna być domyślnym przedmiotem, a rodzice uczniów wierzących powinni mieć możliwość wyboru religii w zamian.

Odpowiedz
avatar notaras
4 4

@kalulumpa: Religia NIE jest domyślnym przedmiotem. Na religię, tak samo jak na etykę trzeba się zapisać. W rozporządzeniu religia katolicka jest wyróżniona od innych religii i etyki tylko kiedy jest mowa o pewnych aspektach administracyjnych (typu: nauczyciela religii wyznacza biskup lokalnej diecezji lub odpowiedni przedstawiciel innego związku wyznaniowego, nauczyciela etyki wyznacza dyrektor). Jak jakaś szkoła nie przestrzega rozporządzenia i nie chce organizować etyki lub zmusza do chodzenia na religię, to należy to zgłosić do kuratorium. Prawo mamy dobre, tylko ludzie nie chcą zgłaszać jego naruszania.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
5 5

TEORETYCZNIE. W praktyce nie spotkałam się z sytuacją, żeby ktoś musiał się zapisywać na religię...

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 5

A ze zgłaszaniem to wiesz - 15latek gówno może, a rodzice zazwyczaj mają podejście "nie wychylaj się z szeregu"... ciężko walczyć, jeśli skala jest tak wielka.

Odpowiedz
avatar notaras
3 3

@kalulumpa: "W praktyce nie spotkałam się z sytuacją, żeby ktoś musiał się zapisywać na religię... " Z Twojej wypowiedzi wprost to nie wynika, ale sugeruje, że spotkałaś się z zapisywaniem na religię bez pytania. Ile było takich sytuacji i co z nimi zrobiłaś? Jak nie zgłosiłaś tego nigdzie, to jesteś współwinna nieprzestrzegania prawa i sytuacji na którą narzekasz. "skala jest tak wielka." Tak wielka, czyli jaka? Proszę o jakieś oszacowanie tego w liczbach, poparte jakimiś badaniami. Bo ja mogę powiedzieć, że w moim LO trzeba się było zapisać na religię i nikt nie robił problemów z wypisywaniem się, w gimnazjum były lekcje etyki. Do tego u mojego brata w LO też trzeba się było wybierać (religia/etyka/nic).

Odpowiedz
avatar kalulumpa
0 2

Tak wielka, że w całej swojej miejscowości (drugie co do wielkości miasto w województwie) nie słyszałam o jakimkolwiek zapisywaniu się na religię, czy to w podstawówkach, gimnazjach, czy w liceach(te do których chodziłam ja, moi znajomi i w których uczą znajomi moi i moich rodziców). Jeśli ktoś chciał, to mógł napisać papierek, że się nie zgadza na uczęszczanie na zajęcia z religii. Sprawę zgłosiłam jeśli chodzi o LO, jednak pozostało to bez echa. I, błagam, nie wymagaj od 13latka żeby sam zgłaszał takie sprawy do kuratorium-musi mieć wsparcie rodziców, a jak widać po historii i komentarzach-często go nie ma.

Odpowiedz
avatar kurczakus123
0 0

@Skull_Kid: Pamiętajcie, że według prawa, religia jest przedmiotem, ma który SIĘ TRZEBA ZAPISAĆ! To, że dyrektorzy się boją kleru, to inna sprawa, ale Wy, młodzi ludzie, którzy coś chcecie zmieniać - po prostu zacznijcie działać zgodnie z prawem. Nie chodźcie na religię, a podczas semestralnych rozliczeń powiedzcie, że nikt Was na te zajęcia oficjalnie nie zgłosił.

Odpowiedz
avatar Vixen_
13 23

Sama również miałam niesamowity Meksyk w domu z powodu mojej (nie)wiary oraz nieszczęsnego bierzmowania. Nieważne jak tłumaczyłam rodzinie – uparli się, że bierzmowanie muszę przyjąć: cała rodzina wierząca a potem zapewne będę chciała wziąć ślub kościelny i inne standardowe tłumaczenia plus stan przedzawałowy babci, że jak to i co ludzie powiedzą? Co Waszym zdaniem miałam zrobić? Wyprowadzić się z domu będąc jeszcze w gimnazjum? Musiałam chodzić na religię, co niedzielę do kościoła i przyjąć ten nieszczęsny sakrament dla własnego spokoju i spokoju reszty rodziny. Autorka ma podobną sytuację, decyzji/widzimisię/nazwij-jak-chcesz rodziców nie przeskoczy i nie rozumiem dlaczego niektórzy tak strasznie się oburzają takim stanem rzeczy. Wy nie słuchaliście się rodziców? Wszyscy się już domyślili, że jestem niewierząca. A na religię również chodzę. Dlaczego tak? Choćby dlatego, że etyka w mojej szkole jest wepchnięta na dziewiątą lekcję cztery razy w tygodniu; lepiej i wygodniej iść na dwie religie uwzględnione w planie, które przegada się z koleżanką z ławki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 18

@mijanou: ale jednak liceum od gimnazjum dzieli pare lat(zalezy od klasy). Ja w gimnazjum zostalam zmuszona do chodzenia na religie i do bierzmowania- rok, czy dwa pozniej juz by to nie przeszlo. A niechodzenie na religie(na ktora jest sie zapisanym)znacznie obnizyloby zachowanie. W przypadku osob, ktore startuja do szkoly sredniej ma to, niestety, znaczenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 17

@mijanou: w mojej szkole, dawno temu, zachowanie bylo uzalezione od punktow. Zaczynalismy od stu. Kazda rzecz na plus to byly punkty dodatnie, kazde przewinienie- ujemne. Za kazda nieusprawiedliwiona nieobecnosc byly -2pkt. Przelicz sobie.

Odpowiedz
avatar Taczer
8 10

@mijanou: Praktycznie w każdym statucie masz punkt o stosunku do obowiązków szkolnych oraz o obniżaniu oceny zachowania za obecności nieusprawiedliwione. Niezależnie od tego o jaki przedmiot chodzi, jeśli jest zapisana przez rodziców na religię - ma obowiązek na niej być a nieobecność jest liczona do frekwencji (i zachowania).

Odpowiedz
avatar Miryoku
12 14

@mijanou: Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie każda rodzina jest taka jak Twoja rodzina? Że są osoby, które potrafią np. znęcać się psychicznie nad dzieckiem, bo nie chce ono zrobić tego, czego się od niego wymaga? I mówię o takim prawdziwym znęcaniu się psychicznym, które człowieka wykańcza i zabiera mu energię potrzebną do walki o swoje, a nie szantaż w rodzaju: nie kupię ci nowej bluzki. Różne sytuacje w życiu bywają niestety.

Odpowiedz
avatar Vixen_
20 22

@mijanou: Genialne! Każ powiedzieć dzieciakowi z gimnazjum, że jego światopogląd to jego sprawa i przecież rodzic nie może mu niczego zrobić: z domu wrzucić nie może, nakarmić musi, ubrać musi a babcia na życzenie zawału nie dostanie. Serio? Podejrzewam, że większość gimnazjalistów zostałaby objechana od góry do dołu przez rodzica i na tym by się skończyło. Fajnie, że Twoi rodziciele ”zrozumieli i uszanowali” jednak moich nie było stać na taki gest. Pytam więc po raz kolejny: co miałam zrobić? Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz i nie możesz wiedzieć jakie mam poglądy i jak bardzo jestem ich pewna, więc w buty sobie wsadź swoje przemowy moralizatorskie. Kwestia wiary po mnie spływa jak woda po kaczce i to raczej się nie zmieni, ale po kiego mam się zaprzeć jak wół jakiś i toczyć w domu wielkie batalie o raptem dwie godziny tygodniowo? Wolę mieć święty spokój, posłuchać mogę a ze światopoglądem obnosić się nie muszę i nie ucierpi on na lekcji religii.

Odpowiedz
avatar IzkaN
-2 4

Szczerze? Sama w gimnazjum miałam taką "fazę ateizmu". Ale teraz zmienił mi się światopogląd i nie żałuję, że mnie zmusili do tego Bierzmowania. Uważam, że gadanie w gimnazjum jakim to się nie jest ateistą i że do Bierzmowania się nie pójdzie bla bla jest idiotyczne i z czasem przechodzi. Zresztą jak już się miało Komunię to dlaczego nie podejść do Bierzmowania? Przynajmniej w przyszłości, jak już przejdzie ten bunt, nie będzie problemów ze ślubem.

Odpowiedz
avatar Miryoku
-1 1

@IzkaN: Bierzmowanie powinno być świadomą i dojrzałą decyzją dorosłego katolika. Może dlatego nie powinno się podchodzić do tego sakramentu z przymusu. Skoro jesteś osobą wierzącą, to powinnaś o tym wiedzieć.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
10 22

Ja autorkę rozumiem i współczuję, też chodziłam na religię wbrew mojej woli z tytułu "co ludzie powiedzą", "przecież wszyscy inni chodzą!!!" i "nie wymyślaj już". Szarpanina o to trwała trzy lata. I żeby było zabawniej moi rodzice też są niewierzący... szkoda słów.

Odpowiedz
avatar Johanna
20 24

jaki slub? Do cywilnego religia zbedna a koscielny jest dla wierzacych... "Rzucila go kreda"- a nie w niego aby?

Odpowiedz
avatar Bronzar
15 35

Jest to dość denerwujące gdy ateizm próbuje się definiować jako opozycję do religii, albo jako jedną z religii. To tak jakby powiedzieć, że niezbieranie znaczków to moja pasja! Denerwujące jest również częste wypytywanie się o przyczynę ateizmu, jakoś nikt w komentarzach nie pyta wierzących dlaczego wierzą. Może mają nierówno pod sufitem? Może byli bici w dzieciństwie, albo mieli ciężkie zabawki i potrzebują pocieszenia? Wiem, że nie wolno tak ludziom wmawiać poglądów, więc dlaczego najczęściej się słyszy "jesteś ateistą, bo nie chce chodzić Ci się do kościoła, czy nie lubisz księży?". Dokładnie tak jakby ten pytający zupełnie nie potrafił sobie wyobrazić, że można niewierzyć, bo np. religia kogoś nie przekonuje, idea Boga jest zbędna i niepotrzebna w życiu itp. Dlaczego z góry zakłada się błache przyczyny niewiary? I dlaczego wogóle to niewierzący ma się tłumaczyć? Przecież to ateizm jest postawą pierwoną, a religijność nabytą. Chciałbym aby każdy chorześcijanin, który pyta kogoś czy nie wierzy, bo obraził się na księży, wyobrazi sobie inną sytuację: jak odpowiedziałby gdyby ktoś mu kazał tłumaczyć czemu nie wierzy w Sziwę i Wiszu, albo jeszcze sugerowałby mu, że to może dlatego, bo obraził się na hinduskich kapłanów. Absurd nie? Taki sam absurd dostrzegam gdy ktoś pyta się mnie w ten sposób o JHWH.

Odpowiedz
avatar lasooch
11 17

@Taczer: A "asantaista" wierzy, że nie ma św. Mikołaja, bo wiara w niego jest przecież czymś naturalnym, nie? Brak wiary w bajki jest normalnością.

Odpowiedz
avatar biala
-1 5

@Bronzar: podpisuję się obiema rękami :)

Odpowiedz
avatar notaras
2 10

@Bronzar: Ponieważ na istnienie lub nie istnienie boga nie ma żadnych dowodów, to ateizm jest WIARĄ w brak boga. A samo pytanie o przyczyny nie jest wcale takie głupie, bo przecież przez prawie całą swoją historię ludzie wierzyli w jakiegoś boga/bogów. Czy ateista ma się tłumaczyć? Nie nie musi, tak samo jak może nie rozmawiać z innymi ludźmi o swoich poglądach politycznych. Wystarczy, że powie, że nie chce odpowiadać na to pytanie. "jesteś ateistą, bo nie chce chodzić Ci się do kościoła, czy nie lubisz księży?" Dokładnie tak jakby ten pytający zupełnie nie potrafił sobie wyobrazić, że można niewierzyć, bo np. religia kogoś nie przekonuje, idea Boga jest zbędna i niepotrzebna w życiu itp." To smutne, ale istnieje wielu "ludzi deklarujących, że są ateistami" (zwłaszcza w okolicach gimnazjum/liceum) którzy twierdzą, że bóg nie istnieje, bo księża są źli, albo bo ateizm jest modny.

Odpowiedz
avatar lasooch
6 12

@notaras: Ludzie wierzyli w bogów, bo byli zbyt głupi, by wyjaśnić zjawiska. Piorun? Przecież ktoś go musiał zrobić, niemożliwe, żeby kropelki się o siebie ocierały, aż różnica potencjałów między chmurą a powierzchnią ziemi spowoduje przeskok! Nasze dostrzeganie przyczynowości jest dla nas zarówno błogosławieństwem jak i klątwą - sprawia, że możemy odkrywać, dociekać przyczyn i wykorzystywać spostrzeżenia, by przewidzieć co się stanie lub sprawić, że to się stanie, ale jednocześnie przy niewystarczającej wiedzy zmusza nas do wiary w zabobony. Ateizm nie jest wiarą w brak boga, tak samo jak niewiara w świętego Mikołaja nie jest "wiarą w brak Mikołaja". Jest naturalną postawą, stanem neutralnym. Dopiero wiara w boga wymaga jakiegoś uzasadnienia. Tak zwany "burden of proof" - obowiązek udowodnienia - spoczywa na tym, kto postuluje istnienie jakiejś rzeczy/zjawiska, nie na odwrót. Bo - korzystając ze sztampowego czajniczka Russela - udowodnij mi, że na orbicie okołoziemskiej nie ma (i nie było od zawsze) żadnego czajnika, zbyt małego, by go dostrzec teleskopem.

Odpowiedz
avatar notaras
-3 9

@lasooch: Tylko, że na nieistnienie Mikołaja mamy dowód (w postaci rodziców podkładających prezenty), więc nie możemy mówić o wierze. Sama idea boga implikuje to, że nie da się udowodnić jego istnienia. Sytuacja z czajniczkiem jest inna, bo można przeszukać całą przestrzeń okołoziemską i stwierdzić, że czajniczka nie ma. Albo obliczyć parametry orbity potencjalnych czajniczków badając zakłócenia orbit znanych satelitów etc. Zmierzam do tego, że dysponując nieograniczonymi zasobami jesteśmy w stanie wykazać istnienie/nieistnienie czajniczka. Istnienia (lub nie istnienia) boga nie da się udowodnić (dlatego mówimy o wierze w istnienie lub nieistnienie boga). Jeżeli stan neutralny (Czymkolwiek by on miał być. Mogę prosić o Twoją definicję?), w kwestii wiary w boga, istnieje, to jest nim agnostycyzm. Nie mogę pokazać, że bóg istnieje, więc w niego nie wierzę, ale tak samo nie mogę pokazać, że nie istnieje, więc nie wykluczam jego istnienia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2014 o 21:21

avatar Zmora
2 4

@lasooch: "Ateizm nie jest wiarą w brak boga, tak samo jak niewiara w świętego Mikołaja nie jest "wiarą w brak Mikołaja". Jest naturalną postawą, stanem neutralnym." Przepraszam bardzo, ale odsyłam chociażby do wikipedii. Ateizm jest wiarą, że Boga nie ma, mimo że nie ma na to żadnych dowodów (na istnienie też nie ma, ale to inna kwestia). Jeśli trudno się z tym pogodzić, to odsyłam do wikipedii chociażby, która powie ci to samo. A przynajmniej takie były pierwotne założenia ateizmu, bo to, że potem ludzie zaczęli tego pojęcia używać jako "brak wiary w Boga", to już ich wina. No chyba, że wy mówicie tylko i wyłącznie o ateizmie praktycznym, czyli apateizmie, ale to wtedy prosiłabym o precyzowanie wypowiedzi. @notaras: Ja bym raczej powiedziała, że neutralnym stanem jest apateizm, czyli po prostu nie zawracanie sobie głowy Bogiem i religią. Agnostycyzm jest odrobinę sztuczny, bo pojawia się dopiero wtedy, gdy ktoś zacznie myśleć nad kwestią tego, czy Bóg istnieje czy nie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2014 o 1:34

avatar lasooch
2 6

@notaras: Ależ to nie jest dowód na nieistnienie Mikołaja. To jedynie dowód na to, że historia nie poznała takiego przypadku. No chyba, że pokusisz się o udowodnienie, że prawdziwy św. Mikołaj NIGDY nie przyniósł ŻADNEMU dziecku prezentu. Powodzenia. Wiara w boga jest takim samym absurdem jak wiara w świętego Mikołaja. Co do niemożliwości udowodnienia, czy bóg istnieje, dysponując nieograniczonymi zasobami - cóż, udowodniono, że (wybacz, że skupię się na Bogu katolickim - tego wszyscy znamy najlepiej ; )) jego objawione, wszechwiedzące słowo myli się w wielu miejscach (i samo sobie zaprzecza). Oczywiście można coraz dalej przesuwać poprzeczkę - godzić się z faktem, że niemal cała podstawa wiary to kłamstwo (o, przepraszam, "metafora"). Pytanie jaki w tym sens? Stan neutralny - nazwałem tak domyślny - moim zdaniem - stan człowieka. Wiara w bogów w dzisiejszych czasach wynika po prostu z indoktrynacji dzieci. Nikt nie rodzi się wierzącym, a nauka tłumaczy tak wiele zjawisk, że potrzeba wymyślenia sobie swojego boga też nie jest szczególnie paląca. @Zmora: To chyba czytamy inną wikipedię: W najszerszym znaczeniu jest to brak wiary w istnienie boga, bóstw i sił nadprzyrodzonych, jako sprzecznych z rozumem i nienaukowych, oraz negujący potrzebę religii. [http://pl.wikipedia.org/wiki/Ateizm] Most inclusively, atheism is the absence of belief that any deities exist. [http://en.wikipedia.org/wiki/Atheism] Brak wiary != wiara w brak. Absence of belief != belief in absence.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 4

@notaras: Czajniczek może nie był dobrym przykładem, ale chodzi mniej więcej o to samo, co z Latającym Potworem Spaghetti i Niewidzialnym Różowym Jednorożcem. Bo udowodnij, że nie istnieją ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
2 2

@lasooch: W najszerszym tego słowa znaczeniu. Co nie zmienia faktu, że pojawiają się tam stwierdzenia typu "pogląd bądź doktryna głosząca, że bogowie nie istnieją", albo "Teoretyczny ateizm wyraźnie sytuuje argumenty przeciwko istnieniu bogów". Zresztą, niezależnie od tego co wikipedia pisze, jeśli uważasz, że Boga nie ma na 100%, to z naukowego punktu widzenia (jak już tłumaczyłam kilka postów niżej), WIERZYSZ, że go nie ma, bo nie ma ku temu żadnych dowodów.

Odpowiedz
avatar Bronzar
1 7

Odpowiem wszystkim naraz. Taczer jak uważałbym się za agnostyka to tak o sobie bym pisał. Pozwól, że sam będę decydował o swoim światopoglądzie ok? A co do wsparcia dla twierdzenia - jak sam nie wiesz czemu to nie widzę sensu pisać i wskazywać palcem jak czterolatkowi. Chyba, że akurat Ty urodziłeś się już z ideą trójhipostazowego boga? Ateizm jest wiarą? Wiadomo, że każdy kto tak pisze podświadomie zakłada, że wiara jest czymś gorszym, więc na siłę chce się oponentowi wepchnąć ten sam status. OK, semantyka mnie nie interesuje - ateizm niech będzie wiarą, a ja będę wierzył w nieistnienie boga, a wy to uszanujcie, tak jak domagacie się szacunku do swojej wiary. I jeszcze sprawa z dowodami na NIEISTNIENIE. Po prostu ręce opadają. Wymyśliliście sobie istotę i powiedzieliście, że jest niewykrywalna, a teraz chełpicie się, że nie ma dowodu na nieistnienie jej. Dla przykładu - nie masz dowodu na nieistnienie niewykrywalnej żaby z głową konia, która nocami spuszcza krowom mleko. Nie masz i nie będziesz mieć, więc głęboko wierzysz, w nieistnienie takiego stwora. I na koniec - czemu przyjmuję postawę opozycyjną, a nie neutralną? Bo religia nie jest neutralna i religia w Polsce nigdy nie była neutralna do mojej osoby. Albo coś mi nakazywała, albo zakazywała i wszędzie tłumaczono mi to jakimś wielkim duchem. Nie dziwcie się więc, że końcu zacząłem swoją niechęć argumentować tym, że bóg nie istnieje według mnie. I nie odbierajcie mi prawa do protestu. Nikt się nie burzy, że chrześciojanie postulują istnienie boga i domagają się pewnych przywilejów prawnych wobec tego. Ja zatem mam prawo postulować jego nie istnienie! SŁYSZYCIE? ŻADEN BÓG NIE ISTNIEJE!!! NIE MA BOGA, NIKOGO NIE KOCHA, BO NIE ISTNIEJE. Mam takie samo prawo do wygłaszania takich kwestii jak procesja wysawić transparent "Jezus żyje" i szanujcie moje prawa tak jak ja szanuję wasze!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Bronzar: Uwielbiam po prostu tezę, że nie można udowodnić nieistnienia czegokolwiek. Posłużę się tutaj słownictwem matematycznym: Przyjmijmy nie wprost, że nie można udowodnić nieistnienia. Rozpatrzmy przypadek: Czy istnieje liczba rzeczywista x taka, że x=5 i x=4? Przyjmijmy, że istnieje. Wówczas 4=5 co implikuje 0=1 co jest fałszem. Ponieważ nie popełniając błędu logicznego doszliśmy do sprzeczności, założenie było błędne, dowiedliśmy nieistnienia - co implikuje błędność tezy, że nie można udowodnić nieistnienia.

Odpowiedz
avatar Bronzar
0 0

@FowlPS: A w jaki sposób można udowodnić nieistnienie istoty niewykrywalnej?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Bronzar: Drogą logicznego rozumowania. Tylko to nie działa, jeżeli to, czego istnienie chcemy obalić jednak istnieje.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

@Bronzar: "ateizm niech będzie wiarą, a ja będę wierzył w nieistnienie boga, a wy to uszanujcie, tak jak domagacie się szacunku do swojej wiary." Nie no spoko. Szanujemy. Dla mnie nie ma znaczenia, czy w Boga wierzysz, czy nie wierzysz, czy wierzysz, że go nie ma, czy może wierzysz, że bogiem jest wielki osioł, któremu wyrasta żabie oko za każdym razem, gdy ktoś je salami. Wszystko mi jedno, chodziło A ja to się nawet cieszę, że do porozumienia doszliśmy, jesli chodzi o "semantykę". ;) @FowlPS: Nauka jest jedyną nauką, w której można udowodnić prawdziwość jakiegoś twierdzenia na 100%. Da się również z jej pomocą udowodnić "nieistnienie" (które też jest rodzajem twierdzenia). I pod tym względem matematyka nie jest właściwie nauką, a na pewno nie taką jak biologia, chemia, fizyka, itp. A to one są używane do udowadniania istnienia fizycznych obiektów. I gwarantuję ci, że z ich pomocą nie dasz rady udowodnić nieistnienia niewykrywalnego obiektu. Dokładnie tak jak Bronzar powiedział.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Zmora: ,,Nauka jest jedyną nauką"?

Odpowiedz
avatar Bronzar
0 0

@FowlPS: Ale po co wogóle udowadniać nieistnienie, skoro nie mamy żadnych dowodów na istnienie? Dlaczego nauka poważnie miałaby się bajaniami zajmować, udowadnianiem nieistnienia czajniczków, niewykrywalnych potworów spaghetti czy jakiś różnych bogów? Nauka zajmuje się badaniem rzeczy i zjawisk jakie istnieją w rzeczywistości, a nie pierdołami.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@FowlPS: UPS. xD Matematyka miało być. Coś mi się popsuło przy pisaniu którejś tam z kolei wersji tego komentarza. Wybacz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Bronzar: Gdybyśmy mieli dowód na istnienie, wtedy nie byłoby już sensu udowadniać nieistnienia, prawda? Mamy wystarczające poszlaki aby uznać, że Bóg istnieje. Tak samo, jak mamy tylko poszlaki na istnienie grawitacji - ponieważ przeprowadzono jedynie skończenie dużą liczbę doświadczeń z nią związanych, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że siła nazywana grawitacją istnieje i zawsze działa w określonych warunkach. Możliwe, że w przypadku wszystkich przeprowadzonych doświadczeń to, co braliśmy za grawitację było jedynie złożeniem różnych nie znanych nam do tej pory sił.

Odpowiedz
avatar saracen123
-3 13

Jak czytam nie zabardzo Cię tu lubią - wybacz im. Co się tyczy Twojego ostatniego pytania , sama Sobie odpowiesz - za kilka , kilkanaście lat. Quo vadis religio .Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Misza
-2 16

@saracen123: Nie lubią? Niby czemu? Bo wszyscy piętnują hipokryzję autorki? Fakt, kilka słów krytyki i od razu larum, że się kogoś nie lubi.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
12 20

@Misza: Ja osobiście nie widzę hipokryzji w postępowaniu niewierzących, który chodzą na religię a nawet do kościoła. Czy to, że nie lubię słodyczy oznacza, że nie wolno mi wejść do cukierni albo zapisać się na kurs wypieku muffinek? Może ja po prostu lubię patrzeć na ciastka i paprać się w cieście? Cóż jest takiego strasznego w tym, że osoba niewierząca posiedzi na lekcji religii, poszerzy horyzonty i posłucha jak rozumują inne osoby? Dopóki siedzi i słucha mając świadomość, że to co słyszy wynika z takiej a nie innej wiary i potrafi to uszanować, dla mnie jest ok. Dużo gorsza jest postawa tych, którzy na religię chodzą tylko po to żeby się wykłócać i przeszkadzać, a mimo to, uważają się za katolików.

Odpowiedz
avatar Chomiczek
-2 6

@chiacchierona: Mnie nawet nie razi hipokryzja co raczej brak odpowiedzialności za własne przekonania. Często się to zdarza w szkołach, dzieciak na korytarzu przed religią ponarzeka na Boga, księdza, na religii powykłuca się z katechetą o tym, że to co przekazuje to bzdury, w domu zaś milknie i grzecznie drepta co tydzień do kościoła bo mama każe.

Odpowiedz
avatar saracen123
-4 4

@Misza: Ja bym nie użył słowa "hipokryzja" słowo KABOTYNIZM ale w stosunku do Ciebie lepiej pasuje

Odpowiedz
avatar Misza
5 5

@saracen123: Kabotynizm pasuje do mnie? Gdyż ponieważ? Do bierzmowania nie podszedłem, na religię nie chodziłem, ślubu kościelnego brać nie zamierzałem, do kościoła nie chodzę gdyż uważam, że skoro mam taki a nie inny światopogląd to nie będę robił durnia z siebie i wyznawców danej religii i nie biorę udziału w ich obrzędach czy spotkaniach modlitewnych. No chyba, że dla ciebie kabotynizm ma jakąś nową definicję (coś jak ta twoja "bezinteresowna i interesowna głupota ludzka"), ale dla mnie kabotyn to "człowiek, który lubi posługiwać się tanimi efektami w celu wzbudzenia zainteresowania", a tego u siebie nie widzę.

Odpowiedz
avatar saracen123
-4 6

@chiacchierona: Ładne masz poglądy na świat , Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar saracen123
-3 3

@Misza: moja wypowiedz dotyczy Twojej powyżej " nie larum "

Odpowiedz
avatar saracen123
-3 3

@Misza: Czytam że moje słowa są tu znane " tylko bezinteresowna głupota" interesownej nigdy nie użyłem - raz w odpowiedzi na pytanie . Widzę że popełniłem błąd - wiec proszę wybacz.

Odpowiedz
avatar Misza
4 4

@saracen123: Jakiej wypowiedzi powyżej? Nie sądziłem, że można źle użyć tak banalnego określenia jak "kabotyn".

Odpowiedz
avatar Chomiczek
-1 1

@saracen123: Nie rozumiem co wskazuje na moją głupotę w mojej wypowiedzi. Może mi wytłumacz?

Odpowiedz
avatar Chomiczek
0 0

@saracen123: A, spokojnie o to, że młoda jestem, na tyle stara by wiedzieć już jak to jest po drugiej stronie barykady w szkole.

Odpowiedz
avatar bromba69
16 22

Wszyscy skupili się na celowości chodzenia niewierzącej autorki na religię, a mnie uderzyła ostatnia odpowiedź katechetki. Gwałty na zakonnicach też się zdarzają. Ciekawa jestem, czy gwałcona zakonnica też się o to prosi, a facet "korzysta z okazji".

Odpowiedz
avatar minus25
-2 22

@bromba69: Nikt rozsadny nie uwierzyl w te slowa przytoczone przez autorke.

Odpowiedz
avatar Vege
-1 7

@minus25: Trochę z innej beczki ale babka mojej małżonki zaczęła jeździć do innego kościoła po tym jak w październiku 2005 roku usłyszała z ambony, że jak ktoś nie głosuje na Kaczyńskiego nie może siebie nazywać katolikiem.

Odpowiedz
avatar Vege
0 4

@bromba69: Rozważmy - warunki konieczne wg. siostry a)Po dwudziestej b)samotna c)pomalowana warunki a i b zapewne większość sióstr spełnia co do c to z tego co pamiętam w niektórych zakonach(chyba Siostry Westiarki) jakaś tam forma makijażu jest dopuszczalna - czyli jak najbardziej zakonnice się o to proszą

Odpowiedz
avatar Arbuz
5 5

@minus25: Człowieku, zastanów się zanim napiszesz, ok? Szczerze mówiąc nie pierwszy raz spotkałam się z podobnym stwierdzeniem, co więcej - był kiedyś o tym odcinek słynnych "Rozmów w T(ł)oku" !! Niedoszłe ofiary gwałtu uczono, co robić, żeby nie kusić gwałciciela! Żeby idąc unikały "lisiego kroku", żeby nie kręciły biodrami (nawet jeśli nie robią tego umyślnie). Oczywiście uczono je też podstaw domowej samoobrony (coś typu "dezodorantem w sprayu po oczach") i tak dalej, ale mówimy tu o czymś innym. Zawsze, ale to ZAWSZE winnym gwałtu jest gwałciciel.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

Dla mnie ateista to zawsze była osoba, która nie wierzyła w Boga jakiejkolwiek religii i do żadnej nie należała. Jeśli jesteś nadal katoliczką to powinnaś podpisać akt apostazji, ale to nie takie proste, do tego też trzeba się przygotowywać, musisz mieć opiekuna itd. I czy nie uważasz, że nazywasz się teraz ateistką, a w przyszłości chciałabyś wziąć ślub kościelny, bo do cywilnego bierzmowanie jest niepotrzebne to nie hipokryzja? Nawet jeśli nie chcesz ślubu kościelnego a twoi rodzice będą go chcieli to też coś mi się tu nie podoba. A co zakonnicy należy to zgłosić do jej przełożonych i najlepiej w szkole, taka osoba nie powinna uczyć.

Odpowiedz
avatar archeoziele
7 11

@powidla: Żeby dokonać apostazji (a nawet wypisać się z religii) autorka musi spełnić podstawowy warunek- być pełnoletnią. Teraz nie ma nic do gadania.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 10

Sprostowanie. To, że ktoś jest niewierzący, nie znaczy jeszcze, że od razu jest ateistą. Niewierzący nie wierzy w Boga, a ateista wierzy, że go nie ma. To DIAMETRALNA różnica. Niewierzący może się po prostu takimi rzeczami jak Bóg i religia nie przejmować i tyle. Ja rozumiem, że wszyscy tu nawołujecie do walki o swoje przekonania. Słusznie, o nie trzeba walczyć. Ale niewiara nie jest przekonaniem, że Boga nie ma, a raczej jest brakiem przekonania, że on jest (lub go nie ma). Większość niewierzących to tak naprawdę agnostycy i apateiści, a nie ateiści. Czy powiecie również, że warto walczyć o brak przekonań? Warto niszczyć relacje z połową rodziny, zwłaszcza jak się ma wciąż te naście lat, tylko dlatego, że nie jest się pewnym czy siła wyższa istnieje czy nie, i nie ma się ochoty sprawdzania tego? Wybaczcie, ale mi się to nie kalkuluje. A jak ktoś jest prawdziwym ateistą i wierzy, że Boga nie ma, to niech sobie walczy. Choć jak dla mnie to tylko kolejna wojna religijna, bo ani ateiści, ani wierzący nie są w stanie udowodnić swoich racji, a i tak nawołują do walki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2014 o 22:13

avatar archeoziele
1 5

@Zmora: Ateizm nie jest wiarą. Tak jak pogląd o nieistnieniu krasnoludków nie jest wiarą, że nie istnieją.

Odpowiedz
avatar Zmora
-2 4

@archeoziele: Owszem jest. Jeśli twierdzisz, że krasnoludków nie ma na 100%, to z naukowego punktu widzenia wierzysz, że ich nie ma. Nikomu do tej pory nie udało się udowodnić, że krasnoludków nie ma. Oczywiście ich istnienie jest wedle wszystkiego co wiemy, skrajnie nieprawdopodobne, ale to nie jest dowód, bo to może nam dać, co najwyżej 99% pewności. Ja tam wolę mieć otwarty umysł na wszystkie możliwości.

Odpowiedz
avatar archeoziele
1 5

@Zmora: Nauka nie zakłada udowadniania nieistnienia (poza matematyką, ale to zupełnie inna sprawa). Udowadnia się tylko istnienie pewnego zjawiska. Więc skoro nie ma dowodów na istnienie krasnoludków to oznacza, że one nie istnieją.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 5

@archeoziele: Bzdura. Nauka prawie nic nie potrafi udowodnić. Większość rzeczy jest po prostu nieweryfikowalna (bo za duża grupa do przebadania, bo za dużo zmiennych, bo nie mamy sprzętu itp. itd.). Nauka częściej niż metodą weryfikacji (a więc potwierdzenia, że coś jest prawdą), posługuje się metodą falsyfikacji (a więc znalezienia dowodu, że coś jest nieprawdą), bo jest to o niebo łatwiejsze. Jeśli jest wiele dowodów na poparcie teorii, a nikomu, mimo wielu prób, nie udało się jej zaprzeczyć, to konsensus naukowy akceptuje ją jako prawdziwą, dopóki nie pojawią się nowe dowody. Zawsze może się pojawić coś, co zaakceptowaną teorię obali. Teorii "Krasnoludki nie istnieją" nikomu do tej pory nie udało się zaprzeczyć (a jestem pewna, ze próbowano wielokrotnie), więc jest ona uznawana za prawdziwą. Ale zawsze się może pojawić ktoś, kto krasnoludka znalazł. I co wtedy? ;) Jak to mówią naukowcy (a przynajmniej biolodzy, bo to oni zajmują się wyszukiwaniem różnych dziwnych stworzeń): "Brak dowodu, nie jest dowodem braku". Jeśli nie ma na coś dowodu, to nie znaczy, że to coś na 100% nie istnieje. Jeśli nie ma dowodu to znaczy, że to coś albo nie istnieje, albo nie szukaliśmy za dobrze. Furtka zawsze jest otwarta. Czyli szansa na krasnoludki jest. :D Zresztą zdanie "Więc skoro nie ma dowodów na istnienie krasnoludków to oznacza, że one nie istnieją." to typowe argumentum ad ignorantiam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2014 o 1:11

avatar Poecilotheria
2 4

@Zmora: Dokładnie. A na przykładzie: Parę tat temu (ze cztery, pięć) odkryto (a raczej udowodniono ich istnienie, opisano i nadano nazwę, bo zaobserwowano naście lat wcześniej, tylko nie było jednoznacznego dowodu) na Galapagos różowe legwany. Przed tym odkryciem pomysł, że mogłyby istnieć różowe jaszczurki wydawał się znawcom tematu raczej zabawny.

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 0

@Poecilotheria: Tylko widzisz, naukowcy mieli jakiekolwiek logiczne przesłanki na istnienie tych legwanów. Tak samo Einstein opisując fale grawitacyjne nie wziął ich z sufitu, tylko obserwacji. Tutaj macie lepiej wyjaśnione, dlaczego dowodzenie nieistnienia to bzdura- http://zatonski.pl/?page_id=402

Odpowiedz
avatar Arbuz
0 0

A ja się zgadzam ze Zmorą. Nie zapominajmy, że Ci, którzy w XVIIw. głosili teorię heliocentryczną, byli ogłaszani heretykami i skazywani przez sądy kościelne. To co dziś wydawać Nam się może dobrym dowcipem, i niczym więcej, kiedyś może okazać się prawdą. PS. @Poecilotheria - tak jak ktoś kiedyś mógłby Cię wyśmiać za stwierdzenie iż żyje zwierzę z przeźroczystą skórą :D (niekumatych zapraszam tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Szklana_%C5%BCabka lub tutaj : http://en.wikipedia.org/wiki/Macropinna_microstoma )

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@archeoziele: Dowodzenie nieistnienia do bzdura. Więc skoro dowodzenie nieistnienia to bzdura, to nie możesz udowodnić, że krasnoludki nie istnieją. :) Ale za to dowodzenie, że teoria jest błędna, jest banalnie proste. Wystarczy znaleźć jeden przykład zaprzeczający teorii (przy czym wyjaśnienie go w inny sposób musi być niemożliwe) i już. Nauka to nie język, tu nie ma wyjątków. Jak coś ci się kupy nie trzyma, to albo za słabo to zbadałaś, albo twoja "kupa" (tudzież "teoria") jest z dupy wzięta i należałoby ją zmienić.

Odpowiedz
avatar Bronzar
1 3

@Zmora: Problem Zmory i innych tego typu myślicieli polega na podświadomym założeniu: nie ma dowodów istnienia i nie ma dowodów nieistnienia, więc pozycja w sporze ateisty jest równa pozycji osoby wierzącej. Niestety tak nie jest. Skoro nie ma ani jednego dowodu na istnienie jakiejś istoty, to postulując jej istnienie przydałoby się wskazać jakiś punkt oparcia. Jak się zachowuje nauka: - mam 200 zł - pokaż - proszę oto moje 200 zł - rzeczywiście, masz rację jak się zachowują bezmózgie zmobie czy inne zmory: - mam 200 zł - pokaż - NIE MOŻESZ MI UDOWODNIĆ, ŻE NIE MAM!!!!!!! - nie mam na czym opierać przekonania, że masz - NIE MASZ TEŻ NA CZYM OPRZEĆ PRZEKONANIA, ŻE NIE MAM, WIĘC JAK MÓWIĘ, ZE MAM TO POWINIENEŚ PRZYJĄĆ TO NA WIARĘ! WIERZYSZ W TO, ŻE NIE MAM 200 zł! można tłumaczyć, ale dopadł mnie chyba syndrom tysięcznego matoła spotkanego w internecie, poprzednim 999 imbecylom jeszcze chciało mi się wytłumaczyć, pozbawiony skutku kapituluję...

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

@Bronzar: Jezu, jakbym do ściany mówiła. "Problem Zmory i innych tego typu myślicieli polega na podświadomym założeniu: nie ma dowodów istnienia i nie ma dowodów nieistnienia, więc pozycja w sporze ateisty jest równa pozycji osoby wierzącej." To nie mój problem, tylko twój, skoro nie potrafisz się z tym pogodzić. "Skoro nie ma ani jednego dowodu na istnienie jakiejś istoty, to postulując jej istnienie przydałoby się wskazać jakiś punkt oparcia." Ja nie postuluję istnienia żadnej istoty. Ba, nauka też obecnie nie postuluje istnienia Boga, krasnoludków, czy innych takich. Ale nauka na pewno też NIE WYKLUCZA ich istnienia. A ty wykluczasz, tylko w ten sposób, że wierzysz, że ich nie ma. I właściwie to nie łapię twoich przykładów, ale pozwól, że je przerobię je w taki sposób, żeby lepiej odnosiły się do rzeczywistości: Jak zachowuje się nauka: [Teoria] - Mam 200 zł [Nauka] - Udowodnij. [T] - Nie mogę, bo zostawiłam je w domu [N] - Więc jak mogę być pewna, że je masz? [T] - Nie możesz. [N] - No racja, nie mogę. Hm, przynieś te pieniądze jutro, wtedy rozstrzygniemy spór i się okaże czy je masz, czy nie masz. Jak się zachowują ateiści: [Teoria "Bóg istnieje"] - Mam 200 zł [Ateista] - Udowodnij. [T] - Nie mogę, bo zostawiłam je w domu [Ateista] - Ha! A więc ich nie masz! Wiedziałem! [T] - Mogę ci innym razem udowodnić, że je mam. [A] - Nie możesz, bo ich nie masz! Haha, wiedziałem! Miałem rację! I raz jeszcze mówię: Ja NIE TWIERDZĘ, że Bóg ISTNIEJE. Twierdzę jedynie, że zakładanie, że na 100% go nie ma, jest nieścisłe naukowo i w gruncie rzeczy jest to wiara. "można tłumaczyć, ale dopadł mnie chyba syndrom tysięcznego matoła" Przepraszam, ale proszę bez wprowadzania utarczek słownych. Jakoś ja ich unikam. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że jesteś wzorowym przykładem na to, że ludzie nie wiedzą jak funkcjonuje nauka i czytanie artykulików o odkryciach na onecie sprawy nie załatwia. A szkoda, bo zasada funkcjonowania nauki jest prosta, tylko jakoś ludzie nie mogą się pogodzić z faktem, że wg niej nic nie jest pewne na 100%.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 kwietnia 2014 o 18:05

avatar inmymind
-5 5

Podpieranie się wikipedią w sporze... Ja rodzicom, którzy kazali mi chodzić na religię powiedziałam, że w takim razie nie będę chodzić na zajęcia, a że ocena wliczana jest do średniej oraz moja nieobecność wliczy się do zachowania - to będą musieli się wstydzić bardziej z tego powodu. Zadziałało. Od podstawówki słyszałam, że mam wytrwać do końca 8 klasy, a w liceum dadzą mi spokój, ale widać musiałam posłużyć się szantażem :)

Odpowiedz
avatar yogsothoth
0 0

@inmymind: jest pewien problem - religia wliczana do średniej jest dopiero od paru lat, od wprowadzenia gimnazjum. Nie ma siły, co by ktoś kto uczęszczał, tak jak ja, do osmioklasowej podstawówki, miał wliczaną do średniej religię. :)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

niezaleznie od pogladow religijnych autorki takie osoby nie powinny uczycreligii, nie w ten sposob proponuje zlozyc zbiorowa skarge do dyrektora oraz biskupa ( to on wybiera katechetow) z prosba o zmiene osoby nauczajacej

Odpowiedz
avatar ShitStorm
-2 6

Kolejna gimboateistka, kur..a. Pewnie kolejny produkt z serii: "Noszę rurki, słucham chłamu, jestem ateistom. Uwielbiam mangę i kulturę japońską." - jakby je w jakiejś fabryce produkowali

Odpowiedz
avatar Nikt9012
0 0

@ShitStorm: Aj tam przesadzasz.

Odpowiedz
avatar zowikX
-1 1

Ja osobiście uwarzam się za chrześcijankę, nie do końca katoliczkę. Właściwie to moje wierzenia są o wiele bardziej rozbudowane, ale nie będę ich tu wypisywać. Wg mnie jako ateistka nie powinnaś iść do bierzmowania chociażby z szacunku dla osób wierzących. To sakramenta dojrzałości w wierze, który możesz przyjąć kiedy chcesz. Mój tata jest bardzo głęboko i szczerze wierzący i powiedział że jak nie chce mogę nie iść. Bądź co bądź idę bo to jednak jeden z sakramentów. Myślę, że rodzicom chodzi bardziej o to że może kiedyś "zmądrzejesz" i uwierzysz. Trochę bez sensu, to twój wybór

Odpowiedz
avatar Nikt9012
1 1

1. Ateizm nie jest wiarą. Ateizm jest odrzuceniem wiary, lub teizmu. Jest bardziej doktryną, lub poglądem. 2. Podchodzenie do bierzmowania będąc niewierzącym jest totalną hipokryzją, ponieważ kompletnie ścina to wszystkie poglądy głoszone przez ateistów, a także obraża wiarę, a to wcale nie jest ich celem. Inaczej jest z chodzeniem na religię, gdyż czasami zajęcia są po prostu ciekawe.

Odpowiedz
avatar yogsothoth
0 0

@Nikt9012: nie jest hipokryzją, jeśli jesteś osobą niepełnoletnią i rodzice po prostu tego od ciebie wymagają, na przykład pod groźbą zamknięcia drogi na studia. Nie każdy gimnazjalista musi wiedzieć, że rodzic ma obowiązek ich na tych studiach utrzymywać i może się po prostu bać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

" Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz, czemu się moja miła tak często spowiadasz?", od razu jakoś przyszło mi to do głowy. Hipokryzja pełną gębą, gdzie zakonnica niby ma uczyć miłości a tak naprawdę rzuca karami śmierci na prawo i lewo. A co do osób, które czepiają się autorki że chodzi na tą religię. Czy to coś złego? Nie może się wypisać z niej bez zgody rodziców, taka prawda. A jak rodzice się nie zgodzą to nic nie zrobisz. Ja w technikum się wypisałem( jak już pełnoletni byłem) i na jedną lekcję nie chodziłem, bo była ostatnia ale na drugiej musiałem być bo była w środku, między innymi lekcjami. Po prostu wchodziłem i grałem na telefonie, tyle

Odpowiedz
avatar yogsothoth
0 0

@Lucysan: Ja miałam ten plus, że była taka kawiarenka dla uczniów, można było religię tam przesiedzieć, jak była między zajęciami. Moja znajoma nauczycielka strasznie klnie, że jej uczniowie mają w środku religię, zamiast na końcu, bo połowa nie chodzi i ona musi im znajdować sale do spędzenia lekcji, bo dyrektor zabronił im siedzieć na korytarzach czy w szatni.

Odpowiedz
avatar yogsothoth
1 1

Do osób objeżdżających autorkę za hipokryzję: jest w GIMNAZJUM. To oznacza, że wypisać ją mogą jedynie rodzice. A jak dziewczyna jest mądra i jej zależy na finansowaniu studiów, a rodzice są rąbnięci pod kątem religijnym, może nawet po uzyskaniu pełnoletności nie wypisywać się z religii, byle tylko nie tracić możliwości dalszego kształcenia się. Wydaje się to być dla osób nie muszących dokonywać takich wyborów (czytaj: podzielających wiarę rodziców) dziwne, ale tak jest. Osoby innych wiar lub niewierzące czasem mają dylemat: przyznać się i ryzykować izolacją ze strony świętojebliwej rodzinki, albo udawać. Ja mam to szczęście, że udawać nie muszę, chociaż do osiemnastki myślałam, że mama oczekuje ode mnie wiary i dopiero po moim ogłoszeniu, że się wypisuję z religii spytała, czemu jej nie mówiłam, wypisała by mnie sama. Wszyscy wokół nas byli wierzący i myślałam, że chodzenie na religie jest oczekiwane.

Odpowiedz
avatar AnEvilMan
-1 1

To walnięta kobieta, musisz przecierpieć ;) Współczuję, bo nawiedzeni są chyba najgorszą rzeczą jaka się może trafić Kościołowi w kontaktach z młodzieżą... (Sam jestem wierzący, przyznaję się do tego, ale nie ogarniam katechetów/zakonnic z takim podejściem)

Odpowiedz
avatar jurki2121
1 3

Sodomia jest grzechem ciężkim. Tego Kościół nie zaakceptuje i nie ma się co dziwić, że zakonnica wpaja takie poglądy. Chce, abyście wszyscy byli normalni i nie chorowali na różnego typu "zboczenia". Jest pedofilia, nekrofilia itd. Niestety homoseksualizm jest również chorobą (genetyczną lub nie). Skoro mowa o tolerancji, to mam prawo się tym brzydzić i tego nie uważać za normalne. Zakonnica straszy Was "karą śmierci" lub "ogniami piekielnymi", co faktycznie jest śmieszne, ale ona wierzy w to, że Was dobrze ukierunkuje tak, jak homoseksualista wierzy i wmawia wszystkim, że to nie choroba. Są to dwa skrajne przypadki. Lepiej stanąć po środku i nie być ani homo, ani taką zakonnicą :). Niestety dzisiaj homoseksualizmu się nie toleruje, tylko propaguje, a to jest dopiero złe. Zmienisz zdanie jak będziesz planowała urodzić dziecko i wychować w takim zepsutym świecie.

Odpowiedz
avatar Isis5000
0 0

Błąd niewierzących polega na tym, że myślą, że w Kościele Katolickim to idealnie wszystko jest itp. Guzik prawda, bo jest to instytucja złożona z ludzi, a więc z istot słabych. Mamy prawo do posiadania odmiennego zdania nawet w swoich kręgach. Twój hejt jest tu niepotrzebny, bo skoro jesteś osobą niewierzącą, to teoretycznie nie powinnaś chodzić na religię. Skoro siostra ze swoimi poglądami (swoją drogą, odnośnie homosi poprawnymi, aborcją zajmę się później) Ci przeszkadza, to jako osoba niewierząca powinna zostać przez Ciebie olana. Co do aborcji - jeśli kobieta świadomie wybiera się na miasto w późnych godzinach wyglądając wyzywająco, to istnieje spora szansa, że padnie ofiarą napalonego żulika. Jeśli jednak zajdzie w ciążę, nie ma prawa zabić tego dziecka, bo dziecko jest osobną jednostką (zrezygnowałam z argumentu, iż jest darem od Boga, bo widzę, z kim mam do czynienia) i dopóki nie zacznie być świadome siebie, nikt nie ma prawa o nim decydować. Chciałbyś/chciałabyś, żeby ktoś Ciebie, podczas ciężkiej choroby, przestali leczyć, "bo jesteś chory/chora i w sumie nie ma to sensu, tylko męka i nic więcej"? A fajnie byłoby się dowiedzieć, że Twoja mama chciała dokonać aborcji na Tobie, ale jej się nie udało? Szczerze wątpię. Pewnie niewielu to przeczyta, ale cóż... Zdania niczyjego nie zmienię, a - patrząc na takie hejty, jak Twoje, shoemind - wielka szkoda.

Odpowiedz
Udostępnij