Cześć. Pracuję w pewnym pośrednictwie finansowym, piekielnych sytuacji było tak pełno że nie sposób zliczyć. Zarówno szefostwo i sposób zarządzania całą siecią jest beznadziejny, jak i klienci często inteligencją nie grzeszą.
Doskonale rozumiem, że nie wszyscy ludzie znają się na kredytach, kontach bankowych, albo nie wiedzą skąd się biorą dodatkowe koszty. Co bank to inne procedury, a my obsługujemy ich kilka, więc zdarzało się, że jeden klient brał u nas kredyt w banku A, a później podpisując umowę w banku B był oburzony, że tym razem musiał przedstawić inne dokumenty albo coś dłużej trwało.
Rozumiemy to, tłumaczymy i pomagamy (w ramach możliwości) bo nam też zależy, żeby klient wiedział na czym stoi, był zadowolony i do nas wracał, ale czasami ludzie przechodzą samych siebie.
Przychodzi do mnie klient, niby chce kredyt, ale trochę się waha. Dostaje ode mnie kalkulację i sobie idzie. Kilka dni później wraca, niby zdecydowany, ale dalej nie do końca. Dopytuje, zastanawia się, wreszcie decyzja - wnioskujemy. Kredyt po różnych weryfikacjach został przyznany i umówiliśmy się na podpisanie umowy. Zgodnie z moimi obowiązkami, tłumaczę jak to wszystko wygląda, ale pan mnie pospiesza bo już wie, jakieś kredyty kiedyś miał.
Dla własnego poczucia spokoju i tak przelatuję przez najważniejsze punkty i dodaję jeszcze tylko, że jest 14 dni kalendarzowych na odstąpienie od umowy, bank zwraca wtedy prowizję. Klient był u nas w ciągu tych dwóch tygodniu dwa razy, dopytywał jeszcze o różne nieistotne rzeczy, ale tak jak wcześniej był takim sympatycznym facetem, tak wtedy zachowywał się bardzo arogancko i zdarzyło mu się kilka razy powtórzyć, że on to teraz będzie biznes rozkręcał.
Minęło 14 dni + jeszcze kilka, pan wraca. W świetnym humorze oświadcza nam, że chce odstąpić od kredytu - szybko z koleżanką sprawdzamy i okazuje się, że odstąpić już nie można, a jedynie wypowiedzieć - czyli właściwie spłacić od razu całość. Na początku był jeszcze wesoły i próbował nas przekonać, żebyśmy mu jednak od tego kredytu odstąpiły, ale kiedy dotarło do niego, że nie mamy jak nawet jakbyśmy chciały, to strasznie się wściekł. Na szczęście tylko wyszedł bez słowa, przewracając nam przy okazji krzesło z taką siłą, że odpadł jeden podłokietnik.
Wrócił kilka dni później, przeprosił i chciał drugi kredyt. Co się okazało? Wcześniejsze kredyty miał w jakimś banku, który wymagał wpłaty prowizji przed uruchomieniem. Tym razem bank doliczał kwotę prowizji do kwoty kredytu, żeby sam mógł ją sobie od razu pobrać, a to panu umknęło w momencie mojego tłumaczenia. Był święcie przekonany, że sam musi tą prowizję kiedyś wpłacić, a skoro jeszcze nie wpłacił, to jak bank mu ją "odda" to on automatycznie zyska kilka tysięcy, a wtedy resztę szybko spłaci i już. W ten sposób chciał "zarabiać" na bankach, które oczywiście są naiwne i chętnie rozdają pieniądze, co wiadomo od dawien dawna. W dodatku pomylił dni kalendarzowe z roboczymi - spłacił sobie sam całość kredytu jak było już po czasie.
Podsumowując: klient nie ma już dodatkowych pieniędzy z kredytu i jest kilka tysięcy do tyłu, bo bank dodał mu tą prowizję do kwoty kredytu, a on ten "powiększony" kredyt spłacił.
Drugi kredyt brał jeszcze bardziej niechętnie, bo jak powiedział: "te banki to jednak oszukują."
oszukańcze banki
chętnie przeczytam historię na temat kadry zrządzającej
OdpowiedzMistrz, ten pan poprawił mi humor na cały dzień :D to coś jak historia którą czytałam kiedyś (w jakimś "Życiu na gorąco" czy inszej gazetce niezbyt wysokich lotów, więc nie wiem jak to jest z jej autentycznością). W każdym bądź razie lata 90., posiadanie konta bankowego z dostępem do bankomatu jest nadal nowością. "Nowoczesne" dzieci założyły takowe konto swojemu rodzicowi, pouczyły jak używać karty, ile dziennie można pobrać z bankomatu… po jakimś czasie tatuś zaczął bardzo sugestywnie wspominać o dużych pieniążkach jakie są na jego koncie, po czym po niedługim czasie zmarł. Zaczęła się batalia o konto tatusia,a kiedy okazało się, że jest tam raptem kwota w wysokości ostatniej emeryturki zaczęła się awantura. Gdzie te tysiące, które obiecywał tatuś? Brat obwiniał siostrę, ona jego, w końcu poszli po rozum do głowy, przejrzeli notes ojca i zajrzeli do banku. Co się okazało? Tatuś myślał, że "pieniądze ze ściany" są niczyje i codziennie wyciągał maksymalną możliwą kwotę (200 zł bodajże) i prosto od bankomatu szedł do kasy w banku, żeby te pobrane pieniądze wpłacić na swoje konto :)
Odpowiedz@UglyDream: Geniusz strategii! :)
Odpowiedz@UglyDream: Patrząc na to karygodne zachowanie (brat walczy z siostrą o nieokreśloną, niby wielką, kwotę), to uważam, że powyżej pewnego wieku (lub wcześniej, jeśli wykonywany zawód jest uznawany za wyjątkowo niebezpieczny), powinno być obowiązkowe napisanie testamentu, aby uniknąć potencjalnych kłótni typu: "komu, ile i dlaczego". Może nie sprawi, że ludzie nie będą walczyć, ale na pewno takich sytuacji będzie mniej.
Odpowiedz@UglyDream: Takie historie zawsze mnie jednocześnie śmieszą i załamują :p Żeby tylko pomnażanie pieniędzy było takie proste... :D
Odpowiedz@UglyDream: Kiedyś przeczytałem w takim pisemku historię o babce której jakiś hakier wyłączał i włączał lampy w domu, zatrzymywał windę w bloku, wysyłał wulgarne esemesy z jej numeru (nie mając jej telefonu), zmieniał kanały w dekoderze itp. Jak poszła do swojego dostawcy internetu (bo jej ten hakier jakiegoś trojana zainstalował), to się dowiedziała, że takie rzeczy jak najbardziej są możliwe, bo współczesna technologia na to pozwala. A mili panowie pracujący u tegoż ISP dali jej namiary na tego złoczyńcę, bo swojego ip nie ukrył (i najwyraźniej miał tego samego dostawcę). Po tej lekturze stwierdziłem, że nie będę więcej tykał tego typu pisemek.
OdpowiedzMała uwaga- termin na złożenie oświadczenia o odstąpieniu od umowy kredytu wynosi 14 dni- KALENDARZOWYCH, a nie roboczych. Gdybyśmy brali pod uwagę robocze to termin byłby dłuższy, więc radzę uważać przy udzielaniu informacji klientom. Oczywiście umowa kredytowa konkretnego banku może ten termin wydłużyć, nie mniej jednak rzadko się to zdarza. Z pierwszej części historii wynika, iż poinformowałaś Pana, że termin wynosi 14 dni roboczych, więc mógł temu zapewnieniu uwierzyć.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 marca 2014 o 22:04
@katka: Oczywiście że tak, to była pomyłka w pisaniu z mojej strony, chyba późna pora mnie pokonała :( Dzięki za czujność, już poprawiłam tekst.
Odpowiedz@Bezduszna: Na zmęczenie nie ma mocnych :) pozdrawiam.
OdpowiedzDodatkowo wydaje mi się, że bank odliczył prowizję od kwoty kredytu, a nie doliczył go doń. Tak to przynajmniej rozumiem. Że pożyczam 10zł, ale bank wypłaca 9, bo 1zł to prowizja, a poprzednie banki wcześniej pobierały 1zł. Inaczej tego sobie nie potrafię wyobrazić, o co chodzi? Nigdy jednak nie brałam kredytu, więc nie jestem obcykana. Moglibyście wyjaśnić jak krowie na rowie? :)
Odpowiedz@katarzyna: prawie dobrze kombinujesz. Kwota kredytu to ta kwota, którą dostajesz. A więc pożyczasz 10 zł, bank dolicza 1 zł prowizji(czyli spłacasz 11), do tego odsetki, ubezpieczenie i tak spłacasz ciutkę więcej ;).
Odpowiedz@katarzyna: W różnych bankach różnie to wygląda. Istnieją schematy 10 + 1 (spłacasz 11), 10 - 1 (dostajesz 9) i -1 + 10 (najpierw płacisz, później dostajesz kasę). Pan był przekonany, że działamy wg schematy - 1 + 10, a naprawdę było 10 - 1 :)
OdpowiedzJuż rozumiem, dziękuję :)
Odpowiedz