Nie cierpię pustaków.
W moim miasteczku nastąpił cud: władza wygrała w totka
i znalazły się pieniądze na remont kilku przyblokowych parkingów, w tym także i tego pod moimi oknami. Pierwszy od zarania dziejów. Lud się cieszy, bo przez dziury
w nawierzchni można było ogrzać dłonie od jądra ziemi. Wiązało się to z pewnymi niedogodnościami, ponieważ samochody trzeba było ulokować na innych parkingach, ale cóż to za problem. Sąsiedzi gotowi na trawnikach parkować, byle naprawili ten nasz kanion. Oczywiście karteczki ze stosownymi informacjami i prośbą o przestawienie aut do godziny 8 rano wisiały na drzwiach klatek równo tydzień przed akcją, więc każdy, kto potrafi czytać, mógł się z sytuacją odpowiednio wcześnie zapoznać.
W końcu nadszedł dzień z dawna wyczekiwany: pod nasz i równoległy blok zajechał ciężki sprzęt i grupa robotników, wszyscy zwarci i gotowi do działania. Sąsiedzi stopniowo wyjeżdżali do pracy zabierając samochody, wyglądało na to, że wszystko potoczy się bezproblemowo. Niestety...
Na stu normalnych musi trafić się jeden debil, takie jest prawo.
O 8.05 na parkingu tkwił samotnie jeden jedyny, śliczny, mały, biały, bezpański garbusek. Nic to, pięć minut poślizgu świata nie zakończy. O 8.20 robotnicy rozpoczęli wydzwanianie domofonami po mieszkaniach w poszukiwaniu właściciela białego cuda. Niestety nikt nie potrafił go zlokalizować. Tuż przed 9, dla pewności, robotnicy jeszcze raz obdzwonili wszystkie klatki, nadal bez rezultatu. Postanowili, przy akompaniamencie ku*rw wszelakich, że dalej czekać nie będą i robią ile się da. Ruszyli do boju, odgruzowując, posypując, kurząc, smrodząc i hałasując niemiłosiernie. Już po kilkunastu minutach garbusa pokryła warstwa pyłu i grad drobnych kamyczków pryskających na wszystkie strony spod kół ciężkich maszyn. Samochód pracę utrudniał nieznośnie, robotnicy musieli omijać go i kombinować na wszystkie strony wydłużając automatycznie czas robót.
Chyba muszę wieść nudne życie, gdyż co jakiś czas zerkałam w okno, żeby sprawdzić, czy palant odjechał swym garbatym rumakiem. Około godziny 14, gdy wracałam z piekarni, sprawa rozwiązała się na moich oczach.
Z bloku obok, którego parking również był remontowany w tym samym czasie, wyłoniło się cudeńko: wysoka i gibka panna, o włosach czarnych jak heban i skórze w podobnym odcieniu, nabytej w solarium. Ubrana w białe mini, białą kurteczkę i białe kozaczki idealnie pasowała do białego garbuska. Klasik plastik. Beztrosko podeszła do niego na cieniutkiej szpili, wygrzebała ze złotej torebuni kluczyki i dalejże, odklucza samochód. Rozjuszeni robotnicy podlecieli gromadnie do laski tłumacząc jej w niewyszukany sposób jak bardzo utrudniła im życie i oczekując wyjaśnień. Panna, zdumiona bezbrzeżnie, uniosła wysoko cienką brew i wyjaśniła:
- Przecież pisało na klatce, żeby auto przestawić, to przestawiłam!
Szkoda tylko, że na parking, który również był remontowany.
parking remont pustak
Pierwsze zdanie sugeruje, że masz coś do materiałów budowlanych. :P
OdpowiedzZachowala sie malo kumato, ale nie byla bezczelna ani nie zrobila tego zlosliwie - tylko troche piekielna ;D Btw, garbus to klasyczny garbusik czy mowa o New Beetle?
OdpowiedzA na kartkach była informacja, które parkingi będą remontowane?
Odpowiedz@camander: Tak, dwie wielkie białe kartki ze szczegółowymi informacjami, nazwa firmy wykonującej remont, datami, godzinami. Naprawdę bardzo widoczne, przyklejone na każdych drzwiach.
OdpowiedzU mnie było w drugą stronę. Dzień po wyjeździe na urlop, zawisła kartka o remoncie parkingu. Wiem o tym od zanjomej co się moimi kotami zajmowała. Spółdzielnia wydzwaniała jak szalona - stosując od gróźb, po błagania żebym jakimś magicznym sposobem przestawiła auto. Chciałam być złośliwa dłużej, ale mi się znudziło i poprosiłam znajomą żeby przestawiła auto. Co w tym piekielnego? Kartka zawisła dwa dni przed remontem. W sezonie urlopowym. Brawa.
OdpowiedzA panowie robotnicy to nie mogli podejść w kilku i autko wynieść z parkingu?
Odpowiedz@Akacja: A to chyba nie nalezy do ich obowiazkow :)
Odpowiedz@Akacja: to pytanie rówież padło kiedy rozmawiałam z administracją. :-)
OdpowiedzHistoria bardziej nadaje sie do serwisu wiocha niż piekielni ]:-> hehe
Odpowiedz"karteczki [...]wisiały na drzwiach klatek równo tydzień przed akcją, więc każdy, kto potrafi czytać, mógł się z sytuacją odpowiednio wcześnie zapoznać." Logika wszelkich pań Zosieniek i Halinek z administracji, które czytać może i potrafią, ale z myśleniem to już mają duży problem - "ja nie mam życia poza tym grajdołkiem, nigdzie dłużej niż na tydzień nie wyjeżdżam, więc całe osiedle na pewno podziela mój styl życia". Otóż nie autorko - ludzie wyjeżdżają zawodowo i turystycznie, nie mają obowiązku siedzenia prawie cały rok na d*pie w mieszkaniu spółdzielcznym czy zabierania samochodu na wyjazdy (koszta). Jak ktoś wywiesza kartkę z tygodniowym wyprzedzeniem, to sam się prosi o nieobecność lokatorów.
OdpowiedzKolejny dowcip o blondynkach? A wiecie, co to jest blondynka w betonie? Pustak!
Odpowiedz@obserwator: "o włosach czarnych jak heban"
Odpowiedz@Cefik: Pewnie farbowana, tzw. sztuczna inteligencja
Odpowiedz@Cefik: O właśnie, sztuczna inteligencja. A jeśli się brunetka rozjaśni do blondynki, to co wtedy mamy?
Odpowiedz@obserwator: Głupotę z wyboru.
OdpowiedzEee, bo sie panowie robotnicy przejmowali. Gdzieś pól roku temu, wymieniano nawierzchnię (warstwę ścieralną) na mojej ulicy. Kartki też wisiały odpowiednio długo. Rano przed pracą podjechały specjalne samochody, załadowały te parkujące i odholowały je w siną dal...
OdpowiedzA ja ciągle się zastanawiam, gdzie te wszystkie solary z białych kozaczkach i białych miniówkach się chowają, bo w każdej historii o głupiej babie taki wizerunek jest prezentowany, a ja tych tabunów plastików na ulicach nie widzę :)
OdpowiedzGarbiego nie szło przepchnąć? "wysoka i gibka panna, o włosach czarnych jak heban i skórze w podobnym odcieniu, nabytej w solarium" Sądzę jednak, że to odcień nabyty został w solarium, a nie skóra ;)
OdpowiedzJa też nie cierpie pustaków. Pracuje w systemie 3 na 1. To znaczy 3 tygodnie w trasie(tirem) tydzień w domu. I co maja mi samochod odcholować? Żebym sie zesrał, że znowu ukrali? A idzcie w c***. Mam kogoś, komu ufam na tyle, żeby powierzyc klucze, dokumenty od auta, ale znam wielu ludzi w branzy któzy sa po prostu na tyle samotni, że nie mają. Tak to juz jest w tym zawodzie. I już widze, jak wszyscy rozdajecie klucze sąsiadom. Tydzień przed akcją. ŻENADA
Odpowiedz