Z życia rejestratorki medycznej.
Rejestracja wygląda następująco:
Pacjent dzwoni lub rejestruje się osobiście. Mówi, że chciałby się umówić do lekarza. Po uzgodnieniu terminu, godziny i lekarza do którego chciałby się dostać, zostaje zarejestrowany w systemie (już nie napiszę, że w EWUSiu, bo zaraz zostanę zjechana ;).
Następnie kartoteki wszystkich zarejestrowanych pacjentów trafiają do gabinetu lekarskiego. Jeśli ktoś zarejestruje się po tym fakcie, kartoteki są donoszone lekarzowi na bieżąco. Nigdy nie daje się kartoteki pacjentowi do ręki, to jest dokument.
Około godziny 12.30 do przychodni wchodzi P(an) z dzieckiem. Omija rejestrację udając, że mnie nie widzi i kieruje się do gabinetu lekarza. Po kilku minutach podchodzi do rejestracji:
P: Karta!
Ja: Dzień dobry. Jaka karta?
P: Proszę dać mi moją kartę.
Ja: (domyślam się, że chodzi o jego kartotekę. Może zapomniałam jej donieść lekarzowi, kto wie) Był pan zarejestrowany?
P: Nie, ale lekarz mnie przyjmie. Proszę dać mi moją kartę.
Ja: Najpierw musi się pan zarejestrować. Poproszę pana imię i nazwisko.
P: Ja nic nie muszę! Pani nie wiem z kim pani rozmawia! Znam osobiście doktora X i on mnie przyjmie bez kolejki. Karta!
Ja: No tak, faktycznie nie wiem kim pan jest, dlatego też nie wiem czyją kartę chciałby pan dostać. Mamy ich tu ponad 5 tysięcy, nie znam każdego pacjenta z imienia i nazwiska...
P: (chyba trochę ochłonął) Monika Piekielna (czyli wspomniane wcześniej dziecko).
Ja: Dobrze. Już rejestruję...
Dorejestrowałam dziecko jako dodatkowego pacjenta, bo wszystkie "numerki" były już wykorzystane. Zrobiłam to, bo wiedziałam, że lekarz jest akurat wolny i pod gabinetem nikt nie czeka. Wyciągnęłam kartotekę i kieruję się z nią w stronę gabinetu. Facet jak nie ryknie:
P: Karta! Proszę mi ja natychmiast oddać!!!
JA: Ależ proszę pana, nie ma takiej możliwości. Już niosę kartę do gabinetu i będzie mógł pan wejść do lekarza.
P: To jest moja własność!
JA: (myślę sobie, gościu o co ci chodzi, koniec zmiany, a ty mi tu awantury robisz) Proszę podejść pod gabinet i zaczekać, aż lekarz pana poprosi.
Nie czekałam na jego reakcję, tylko poszłam z tą nieszczęsną kartoteką do gabinetu. Wchodzę i podaję ją lekarzowi. Ten spojrzał na nazwisko i tylko przewrócił oczami. Dodał cicho: niech wejdzie, im szybciej będę miał go z głowy tym lepiej.
Po zakończeniu pracy spotykam lekarza w socjalnym. Okazało się, że dziecko tego pana i dziecko lekarza chodzą do jednej klasy. I kilka razy spotkali się na wywiadówkach ;) Podobno gość jest wyjątkowo drażniący (taa, niemożliwe ;))
słuzba_zdrowia
Przepraszam, ale krowia pupa z tego lekarza. Ja bym sobie w takiej sytuacji nie odpuścił przyjemności kazania pacjentowi przeproszenia rejestratorki za chamskie zachowanie. A jak nie przeprosi, to niech się zgłosi na planowy termin wizyty, powiedzmy za 3-4 miesiące. Jak się chce mieć coś załatwione po znajomości poza kolejką, to trzeba się wykazać grzecznością, również dla moich współpracowników i innych pacjentów.
Odpowiedz@IPL: Jeśli siedział w gabinecie, to mógł nie słyszeć tej szopki
Odpowiedz@IPL: Może po tych wywiadówkach poznał go na tyle, że uznał, że to nie sensu. Z idiotą nie wygrasz.
Odpowiedz@Venefica: Nie chodzi o wygrywanie, tylko o ustawienie go do pionu. W dodatku w takim starciu jest bez szans, bo przyjmując go poza kolejnością ja wyświadczam mu przysługę. Mogę mu to dać, ale wcale nie muszę. Czyli oferując coś co mu się wcale nie należy, mogę wymagać odpowiedniego zachowania.
Odpowiedz@Venefica: bo cię pokona doświadczeniem i sprowadzi do swojego poziomu
OdpowiedzTakim postępowaniem tylko utwierdza się w burakach ich poczucie "wyjątkowości". Na rzucone hasło:"karta!" - odparłabym: bilet! - Co bilet?! - A co karta?!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 marca 2014 o 11:32
@hotchilli: Kanar: Bilet! Pasażer: Trąbka! Kanar: Jaka trąbka? Pasażer: Jaki bilet? Wężykiem... Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom...
Odpowiedz@tatapsychopata: a kto się zacznie śmiać, ten dostanie w ryj... wężykiem Jasiu, wężykiem...
Odpowiedz@tatapsychopata: Podpisuję się pod tym! Należy Ci się goździk :)
Odpowiedz@venefica: ignorowac burakow, odplacac sie im tym samym, itp itd.
Odpowiedz@pawel78: Ignorować może, choć nie zawsze się da. A jak zaczniesz zachowywać tak jak oni (czyt. buraki, idioci), to pozostali ludzie mogą Cię od nich nie odróżnić ;)
Odpowiedz"Ochłoną"? Bardzo proszę popraw to...
Odpowiedz@AlexPlayer: Mówisz - masz ;)
OdpowiedzKurcze jeszcze jeden hrabia herbu "Rów w tyle".Gratuluję opanowania
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 marca 2014 o 13:52
Dokumentacja medyczna jest własnością pacjenta i na jego żądanie przychodnia musi mu ją wydać. I nie ma gadania, takie prawo. Ale przychodnia ma obowiązek zrobić z onej dokumentacji medycznej kopię do archiwum. I jeśli taka akcja jest na żądanie pacjenta to można go obciążyć kosztami kserokopii, a samą kserokopię wydać w następny piąty wtorek miesiąca, w godzinach 19:00 - 19:01. Następnym razem spytaj buraka czy nie o to mu chodzi.
Odpowiedz@tatapsychopata: Jeżeli pacjent wypożycza dokumentację, do czego ma prawo, to placówka nie ma prawa pobierać od niego pieniędzy za kserokopię zostawianą w poradni. Co należy zrobić, jeżeli pacjent zniszczy oryginał dokumentacji? Nie wiadomo, ustawodawca nie przewiduje tego. Można za to pobierać opłatę za ksero, jeżeli pacjent życzy sobie kserokopię na własność.
Odpowiedz@tatapsychopata: A nie musisz przypadkiem prośby o wydanie karty złożyć na piśmie?
Odpowiedz@tatapsychopata: mylisz się. Kartoteka w przychodni nie jest własnością pacjenta. Pacjent ma tylko prawo do udostępnienia mu dokumentacji medycznej następującymi sposobami:wgląd w dokumentację w siedzibie placówki, sporządzenie kopii lub odpisu oraz wydanie oryginału za pokwitowaniem odbioru i z zastrzeżeniem zwrotu po wykorzystaniu (jeżeli uprawniony organ żąda udostępnienia oryginałów).
Odpowiedz@Ambrozja: Fakt, zbyt duży skrót myślowy mi wyszedł. Chodziło mi o to że skoro burak chce kartę już natychmiast to pacyfikujemy go odnośnymi przepisami. Opłata za ksero, termin wydania itd.
OdpowiedzDany osobnik ewidentnie źle [wychowany i piekielny, ale takie małe "ale": "Nigdy nie daje się kartoteki pacjentowi do ręki, to jest dokument" - a czemu ? Czy pacjent to krowa bezmyślna i może by zjadł, wyrzucił, zniszczył - bo przecież nie wie, że karta to dokument ? No i nie ma prawa wiedzieć, co tam w karcie lekarz napisał ? (bo a nuż by się zdziwił). To takie "naturalnie" wtrącone wytłumaczenie, ale jest doskonałą ilustracją aroganckiego traktowania pacjentów przez system "ochrony" zdrowia.
Odpowiedz@katem: Wydać dokumentację można dopiero na pisemną prośbę o wypożyczenie i po wcześniejszym wykonaniu kserokopii, która zostanie zdeponowana w archiwum. Jeżeli masz wątpliwości, to tak, są pacjenci, którzy niszczą swoją dokumentację medyczną.
Odpowiedz@IPL: no dobrze, ale na czym dokładnie polega problem? To w końcu ich dokumentacja, jak ktoś zeżre swoją historię choroby i nikt nie będzie wiedział jak dalej prowadzić leczenie to jest to problem pacjenta, tylko i wyłącznie. Moim zdaniem dokumentacja medyczna powinna być bezwzględną własnością pacjenta.
Odpowiedz@katem: Twój komentarz szczerze mnie rozbawił ;) Nie masz pojęcia co pacjenci potrafią z dokumentacją zrobić (oczywiście takich osób jest niewiele, ale jednak zdarzają się i co wtedy?). I wcale nie uważam, że pacjent, który nie dostanie kartoteki do ręki będzie arogancko potraktowany.
Odpowiedz@grupaorkow: Jak sama nazwa wskazuje jest to DOKUMENTACJA MEDYCZNA. Wpisuje się w nią nie tylko to, na co pacjent jest chory, ale masę innych rzeczy np. wyniki badań zleconych przez lekarza, które są finansowane przez kochany NFZ. W razie kontroli w dokumentach wszystko musi grać. A jak to wykazać, jak dokumentacji nie ma, bo pacjent ją zjadł? ;)
OdpowiedzA mnie zastanawia jedno (tak z czystej ciekawości) skoro lekarz jest wolny to jakim cudem nie ma już numerków? ,,Dorejestrowałam dziecko jako dodatkowego pacjenta, bo wszystkie "numerki" były już wykorzystane. Zrobiłam to, bo wiedziałam, że lekarz jest akurat wolny i pod gabinetem nikt nie czeka." U mojego lekarza zawsze tez tak jest, zarejestrować na dany dzień się nie można bo niby jest komplet a pod gabinetem pusto (nawet przez ok 1godz)
Odpowiedz@czarnaczarna: Miałam to opisać w historii, ale stwierdziłam, że byłoby za długo. Do końca pracy lekarza zostało niecałe pół godziny. Pacjenci przychodzą zwykle 10-15 minut przed czasem, ale zdarza się, że ktoś przyjdzie pół godziny wcześniej. Często się też zdarza, że wizyta trwa 3 minuty, bo ktoś tylko po receptę przyszedł. I robią się "luki" w które dorejestrowuje się dodatkowych pacjentów.
OdpowiedzCała prawda
OdpowiedzJeśli chodzi o komentarze dotyczące własności dokumentacji medycznej to każda sekretarka/rejstratorka medyczna powinna znać rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie prowadzenia, przechowywania oraz udostępniania dokumentacji medycznej. Dziwię się, że autorka jej nie kojarzy. Dla zainteresowanych tam jest cały tekst rozporządzenia: Dz.U.01.88.966
Odpowiedz