Z życia kasjera/pracownika sklepu, niekończąca się opowieść.
Nie wiem czy to przez "wietrzną" pogodę ale dzisiejszy dzień obfitował szczególnie w piekielne sytuacje, a o to kilka z nich:
1. Niespodziewany atak. Niczemu nieświadoma zbliżającego się zagrożenia, układam alkohol na półkach (ciężkie cholerstwo, karton wódki zawiera 20 butelek po 0,5l). Nachylam się nad dolną półką i próbuję ostrożnie odstawić napój bogów, wtem jak coś mnie od tyłu nie pchnie... ląduję głową w półce, żeby nie upaść brzuchem na butelki puszczam karton. Efekt: listwa z ceną odbita na środku czoła, ręka od nadgarstka po łokieć zdarta, w dodatku zbita jedna półlitrówka. A za mną stoi wściekły klient sycząc: jak łazi, nie widzi że idę? Tak moi drodzy, klient wjechał mi wózkiem w d...
2. Niewidomi. Znacie tę sytuację kiedy w autobusie zajęte są wszystkie miejsca siedzące i nieoczekiwanie wsiada osoba starsza o kulach? Wszyscy nagle intensywnie obserwują krajobraz za oknem i udają że nie widzą, prawda?! Tak reagowali dziś klienci na informację na kasie: KASA NIECZYNNA. Ładowali się bez ceregieli, a potem z miną niewiniątka wzdychali: ojej nie zauważyłam/em, to mnie jeszcze Pani skasuje. Pal licho jedną osobę, dwie... ale cholera jasna, próbowałam kasę zamknąć tak przez 20 kolejnych minut.
3. Grzebanie w paletach z towarem do rozłożenia. Z opatrzoną ręką i obolałym czołem rozkładam towar, co chwilę przechodzi jakiś klient i mi bezczelnie przerzuca na palecie jogurty w poszukiwaniu swojego ulubionego, na uwagi że ten serek, jogurt stoi o tu na półce spotyka mnie wzruszenie ramionami, jak nic niewidzialna jestem! Po którejś rundce "grzebania" towar się przechylił - sprzątałam przez kolejne 15 min.
4. Zapominalscy. Dziś sobota, klientów w sklepie po same brzegi, ledwo się między regałami mieszczą. Do kasy sznur ludzi. Staram się szybko i sprawnie kasować, ale to na nic! Bo jak co 5-6 klient po skasowaniu jego towaru nagle sobie przypomina, że bez tamponów dla żony albo puszki żarcia dla kota nie wyjdzie, zostawia mnie z "otwartym" rachunkiem i rusza w półki w poszukiwaniu upragnionej zdobyczy... w dodatku robi to w tempie "jestem na relaksującym spacerze", to nie dość że mi ciśnienie skacze, to w dodatku dostaję opierdziel od reszty stojących w kolejce dlaczego się lenię i nie kasuję?!
Ja wiem że pogoda nieciekawa, może przesilenie, ale trzeba czasem myśleć i to nie tylko o sobie i o tym że jest się "KLIENTEM", trzeba też być człowiekiem i nie utrudniać "życia" innym.
supermarket
...to mówisz, że się nachylasz i ktoś Cie pcha od tyłu... :P punkt pierwszy się jednoznacznie kojarzy, wybacz :) mimo to rozumiem upierdliwości jakie Cie spotykają, w mojej pracy upierdliwości małych jest cała masa, ale to na osobną historię... z mojej strony mogę zapewnic, że jak mi braknie jakiejś pierdoły, to nie zatrzymuje kasy jeno płace za to co mam i się ulatniam, nie grzebie w paletach... :)
Odpowiedz@Karl: wiesz, głodnemu chleb na myśli ;)
Odpowiedz@tosemja: a głodny, głodnemu wypomni ;-)
Odpowiedz@Fuu: też racja ;)
Odpowiedzstoneczka nasza kochana to Twój pracodawca? :)
Odpowiedz@MiarkaSiePrzebrala: nie :), ja mam niemiecki reżim w pracy ;)
OdpowiedzSwoją drogą nie rozumiem tego zwyczaju, że pozwala się klientowi wrócić "na sklep" mimo otwartego paragonu. Też mi się czasem zdarzy coś zapomnieć. Wtedy po prostu pakuję wszystko znowu do koszyka, wpuszczam kolejną osobę, wracam po to, czego nie wziąłem i finał - zero problemu. Po co blokować innych i utrudniać im życie? Zakupy zrobione? Co za problem do auta schować, poprosić o przechowanie personel sklepu, czy kurde cokolwiek innego? Głupota, a właściwie LENISTWO ludzi mnie poraża...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2014 o 10:38
@kominek: a cóż ja mam do pozwalania? Zwracam uwagę że najpierw skasuję, a potem niech sobie wraca po co trzeba, zwykle mówię już do pleców klienta który mnie "olewa" :D najwyraźniej mało groźny wyraz twarzy mam, albo cuś ;)
Odpowiedz@tosemja: Absolutnie nie miałem na celu atakowanie Ciebie - to właściciel sklepu dyktuje zasady. Jestem po prostu prawie codziennie świadkiem mniej lub bardziej piekielnych sytuacji podczas własnych zakupów, więc widzę, jacy ludzie potrafią być chamscy i ordynarni w stosunku do obsługi sklepu. Pamiętam sytuację, w której kolejka sięgała 5-6 osób, bo facet po prostu wyżywał się na kasjerce. Kiedy podszedłem i to usłyszałem, to po prostu facetowi nagadałem, co o tym myślę i kazałem kobietkę przeprosić. Bolało mnie nie to, że wyszedł bez słowa zostawiając zakupy, ale to, że NIKT inny nie reagował...
Odpowiedz@kominek: pamietam historie, kiedy takiemu szwedacowi etatowemu autor zrobil psikus. baba miala uniwersalne produkty na tasmie- chleb, ser, mleko, maslo itp, wiec autor stojac za nia podczas gdy ona zwiedzala sklep, poprosil, by doliczyc jeszcze jego zakupy, zaplacil... i wtedy rozpetala sie wojna. moj mistrz;) ja natomiast nienawidze "zajmowania kolejek"- stoi baba przede m na i nagle idzie sobie na sklep- bede stala przed pania. nie ma bata. jak stoisz to stoj, jak wychodzisz, to zwalniasz miejsce w kolejce. mi sie tez nudzi i moglabym pospacerowac
OdpowiedzNie rozumiem ludzi, którzy mają pretensje do kasjerki że klient polazł w regały na wycieczkę. Ja opierdzielam takiego bufona jak mi się spieszy a widzę że on tam może spędzić kolejne godziny.
OdpowiedzWykurzające jest zamykanie kas pomimo dużej liczby klientów. Jakoś niektóre sklepy potrafią tak zorganizować zmianę personelu w kasie, żeby trwała ona poniżej minuty i kasy nie trzeba było zamykać.
Odpowiedzmoże chodzi o wyjście na przerwę? W niektóre dni (sobota, dzień poprzedzający święto) ruch jest cały czas a na przerwę iść trzeba (obowiązek), albo przynajmniej do toalety.
Odpowiedz@Jorn: bardzo możliwe że niektóre sklepy nie oszczędzają i zatrudniają odpowiednią liczbę pracowników (ja osobiście takiej nie znam). Ale zwykle realia są takie że taki pracownik jak ja prócz siedzenia na kasie ma 3 palety towaru do rozłożenia, a jak nie zamknę kasy i nie rozłożę towaru to nie wyjdę z pracy, a jak nie wyjdę na czas z pracy to nie zdążę odebrać syna ze szkoły, a jak nie odbiorę na czas syna ze świetlicy to zapłacę karę i świat jest okrągły a wszyscy po kątach się ru...ją. W życiu trzeba kierować się empatią i zrozumieniem, a nie konsumpcjonizmem ;)
Odpowiedz@tosemja: "W życiu trzeba kierować się empatią i zrozumieniem, a nie konsumpcjonizmem" powiedziała osoba zamykająca kasę przed nosem zmęczonego klienta, żeby zapłacić mniej za świetlicę :P Innymi słowy empatia w obie strony powinna działać, i obie strony mogą się spieszyć. Ja sam jak zauważam że sklep nie chce moich pieniędzy, to nie zmuszam. A jak mi ostatnio po wyładowaniu towaru na taśmę zgasiła kasjerka lampkę "kasa otwarta" i "zapraszam do innej kasy" oczywiście znów w kolejkę, to trudno, towar został na taśmie a ja poszedłem. Też nie miałem możliwości zostać dłużej dla wygody kasjerki, mnie też za dużo by to kosztowało.
Odpowiedz@tosemja: Sklep oszczędza na personelu i to jest piekielność klienta?
Odpowiedz@bloodcarver: Empatycznie takim klientom odpowiadam, że nie ma sprawy mogę jeszcze "tylko ich" obsłużyć, ale godzina mojej pracy x zł kosztuje ;) Powiedz mi jak ty widzisz wyjście z pracy jak np na 2 zmianie jest zmniejszony skład, a ludzi pełno w sklepie? Ku chwale ojczyzny siedzieć aż się ludziom nie znudzi robienie zakupów? Bo stawianie tabliczek i tłumaczenie każdemu kto podejdzie daje efekt jak w opisany historii.
Odpowiedz@Szczurcia: "aż się ludziom nie znudzi robienie zakupów?" - jak sie im znudzi, sklep padnie i stracisz robotę, więc może przyspiesz rzeczy działanie i sama ją rzuć?.. Na to samo wyjdzie, a mniej nerwów i szybciej. Albo zmień nastawienie i spróbuj zobaczyć, że ci ludzie przyszli oddać swoje pieniądze, z których ty co miesiąc bierzesz pensję, i zastanów się kto tu jest piekielny: a) oni, że masz co jeść? b) Ty, że się ich za to czepiasz? c) twój pracodawca, że stawia ich i ciebie w takiej sytuacji?.. Jak dla mnie to na pewno nie a)
Odpowiedz@bloodcarver: B tez raczej nie. Miałam na początku kariery taki okres, że siedziałam po 2h dziennie dłużej, brałam od ludzi źle wypisane recepty i wolny czas spędzałam kukając pod drzwiami do gabinetu. Obroty przez to nie wzrosły, jak przestałam też nie spadły, za to szef się połapał, że wypadałoby nową osobę zatrudnić. Przez znudzenie zakupami miałam na myśli rozładowanie kolejki żeby się dyskretnie ewakuować, ale są takie dni kiedy po 3-4h DOSŁOWNIE nie można odejść od kasy, a jak każdy mam swoje życie, swoje sprawy do załatwienia i zwyczajnie o tej 15 wyjść muszę. Mam też w aptece taka pomoc co lubi wyrabiać 200% normy. Obecnie pracuje po 6 dni w tygodniu po 10h dziennie, pieniążków za nadgodziny nie dostaje i na etacie zarabia 1100 (poniżej minimalnej krajowej). Chodzi o to żeby szanować swój czas i swoją prace inaczej można się pewnego dnia w takiej sytuacji obudzić.
Odpowiedz@Jorn: nie tak mnie zrozumiałeś, ani to wina klienta ani tym bardziej moja, piekielność polega na tym że klient zwyczajnie ma w poszanowaniu kasjera. Kiedyś klientka mi powiedziała że "trzeba było się uczyć a nie rzucać w nauczyciela kredami"...o takie mi podejście chodzi, chamskie, okrutne i prostackie. W wigilię pracowaliśmy do 14.00, o 15.30 jak wychodziłyśmy i otworzyłyśmy drzwi próbował nam do sklepu władować się klient z wózkiem i całą rodzinką,nie rozumiał dlaczego nie chciałyśmy go wpuścić, przecież ON JEST KLIENTEM!MU WSZYSTKO WOLNO. Powiedz... to jest normalne. Czyli co? powinnam otworzyć kasę i obsłużyć?
Odpowiedz@bloodcarver: nigdy nie zamykam kasy przed nosem klienta, to po 1, po 2. jak już klient wyłoży zakupy na taśmę udając że nie widzi tabliczki to go nie wyganiam, tylko proszę aby przełożył tabliczkę za swoje zakupy. Ale jeżeli do innej kasy jest kolejka na 3 osoby, z paroma art. a staje awanturnik i drze się że musi stać w kolejce bo ja pewnie kawę idę żłopać na zapleczu, albo staje do mojej kasy i rżnie głupa to mnie szlag jasny trafia.
Odpowiedz@Jorn: kasjerki tez maja pecherz wyobraz sobie, tez bywaja glodne.. zreszta do obowiazkow pracownikow nie nalezy tylko kasa, a np. rozpakowywanie dostaw i czasem kierownik podejmuje decyzje ze mniej pan poradzi sobie na kasie, wiecej osob jest potrzebnych do ogarniecia dostawy a lepiej zatrudnic mniej pracownikow niz wiecej prawda?
Odpowiedz@bloodcarver: zmiana koncvzy sie o okreslonej godzinie, dajmy na to o 15. kasjerka musi zdac kase i cos tam pewnie jeszcze zrobic. a tu jeszcze jeden klient potem jeszcze jeden. jakby tak kazdemu pozwalali, to kolejnych 20 by sie znalazlo i pol godziny, za ktore NIKT NIE ZAPLACI zmarnowane. jesli chcesz w swojej pracy robic wolontariat nikt ci nie broni, ale praca w sklepie jest naprawde ciezka psychicznie i fizycznie. dodatkowo moze ktos ma dzieci do odebrania ze szkoly, przedskola, chorych rodzicow, cokolwie, ZYCIE PRYWATNE?
OdpowiedzA propos zarobków to wczoraj przypadkiem się dowiedziałam, że na kasie w Lidlu w Londynie zarabia się ok 1600funtów na rękę za 48h tygodniowo. Taka ciekawostka:)
OdpowiedzKiedyś tak jedna pani przede mną miała tylko winogronka. A po skasowaniu winogronek dopiero poszła po zakupy, nie wiem co tam jeszcze chciała. W każdym razie winogrona były smaczne, a czy pani musiała drugi raz stać w kolejce czy nie to nie wiem, po mnie skasowane zostały jeszcze przynajmniej dwie osoby a nie wróciła.
OdpowiedzW pierwszym przypadku była jakaś reakcja kierownictwa? Bo za butelkę to chyba klient powinien zapłacic, nie wspomniawszy o Twojej obdartej ręce A w drugim ja zawsze mówię, że niestety dziś pampersa zapomniałam założyc ;). Co do trzeciego, to trzeba byc kompletnym debilem, żeby grzebac w środku palety... rozumiem na wierzchu, ale w środku? ;/. Ale w sumie ludzie nie mają kompletnie instynktu samozachowawczego - u nas na mięsie już dwie szyby się rozbiły w drobny mak, a ludzie dalej się o nie opierają, dzieci się opierają albo wręcz wbiegają w szybę... czekam aż kiedyś komuś stanie się poważna krzywda i będzie awantura, że "złe szyby mamy" (powinnyśmy miec pancerne pewnie) Co do czwartego, to wyobraź sobie, że niektórym klientom się wydaje, że dla kasjerki to fajnie, bo ona sobie "posiedzi i odpocznie". Rety...
Odpowiedz@szafa: reakcja kierownictwa: opatrz sobie rękę i posprzątaj. Zasada jest taka, iż jak klientowi zdarzy się "nabroić" to absolutnie za szkodę nie płaci, a pracownik ma koniecznie posprzątać i najlepiej przeprosić klienta...
Odpowiedz@tosemja: Taa... moja znajoma pracuje właśnie na takim sklepie, gdzie klient może zniszczyc, co chce, ale jak pracownik coś zniszczy to musi zwrócic kasę ze swojej pensji minimalnej i jeszcze ma opr.
Odpowiedzostatnio stoje sobie w kolejce w biedronce, do kasy obok pani prosi JEDNA osobe, osoba jakas podchodzi, za nia ustawia sie dziadek.pani grzecznie mowi, z eprosila JEDNA osobe, a dziadek hyc z awantura, ze dlaczego on nie moze? za dziadkiem zaczyna ustawiac sie kolejna osoba i kolejna, a on dalej wykloca sie z kasjerka...
Odpowiedz