W mojej szkole jest klasa wojskowa, a przysięga tejże klasy została potraktowana jako święto całej szkoły. Wobec tego Pani Piekielna oświadczyła, że w ten dzień obowiązują stroje galowe. Pani Piekielna jest zastępcą Dyrektora, ale jak sama twierdzi - "tytuł wice jest obraźliwy", więc każe nazywać się "dyrekcją" i tak też traktować.
Dzień przysięgi.
W klasie mamy pewnego chłopaka z ciężką sytuacją rodzinną: ma pięcioro rodzeństwa, a każde z nich ma innego ojca, matka z niewiadomych przyczyn nie pracuje, w domu się nie przelewa... Przyszedł ubrany w codzienne ciuchy. Czyściutkie, w dobrym stanie, ale wbrew nakazowi Pani Piekielnej żaden z tego był garnitur. Piekielna napada na chłopaka na korytarzu i pyta, dlaczego do jasnej anielki jest tak ubrany? Pada szczera odpowiedź, że zwyczajnie nie miał ubrań jakie życzyła sobie "dyrekcja". Co robi Piekielna? Wyrzuca chłopaka ze szkoły "bo to jest święto, nikt nie będzie go niszczył niechlujnym wyglądem, ona prosi tylko o odrobinę kultury i jak widać wszyscy poza nim mogli się dostosować".
Rozumiem, że Piekielna nie kojarzy sytuacji rodzinnej każdego ucznia w szkole, ale żeby od razu wyrzucać kogoś do domu, bo jest źle ubrany i w niewłaściwym stroju będzie obserwować powtarzanie przez wojskowych przysięgi?
szkoła
Jak kogoś nie stać to niech "nie robi" dzieci. A patologii, jaką niewątpliwie jest ta rodzina, nie powinno traktować się ulgowo. Co innego jakieś przejściowe problemy, co innego permanentna indolencja.
Odpowiedz@toomex: Co nie zmienia faktu, że chłopak nie jest winien że ma takich rodziców.
Odpowiedz@subway: Ale za to rodzice są odpowiedzialni za niego. Jeśli osoba decyzyjna, którą tu nieudolnie starano się zdyskredytować, zarządziła coś, co w moim odczuciu nie jest przesadzone, to chyba powinno się do tego zastosować. Tyle.
Odpowiedz@toomex: A jaka w tym wina chłopaka?
Odpowiedz@toomex: Ale to ten chłopak poniósł przykre konsekwencje, że go wyrzuciła "dyrekcja" ze szkoły, to z niego na pewno śmiali się rówieśnicy. Kobieta mogła to załatwić inaczej, zadzwonić do rodziców, porozmawiać.
Odpowiedz@toomex: Tak jasne, oczywiście. W Twoim odczuciu. A w moim odczuciu, przegięła po całości - nie cierpię, jak się takie egzemplarze panoszą. Niby jakiś papier na rozum, funkcja dość odpowiedzialna - a użycie mózgu i kultura zerowe.
Odpowiedz@toomex: Ok rozumiem że traktować jak innych, ale skoro chłopak przyszedł w swoich najlepszych ciuchach i jak najbardziej elekanckim ubraniu jakie posiada to nie znaczy że on jest winien sytuacji w jakiej się znalazł. Oby chłopak potem wyszedł na ludzi. Co do wurzucenia ze szkoły to owa "Dyrekcja" powinna się dowiedzieć na spokojnie dlaczego w takich ciuchach przyszedł a nie od razu wywalać ze szkoły. Ok dyscyplina może być ale bez przesady, nie każdy może sobie pozwolić na garnitury itd. Nie każda biedna rodzina jest patologiczna a jest biedna.
OdpowiedzW szkole obowiązują zasady. Obowiązują one wszystkich, niezależnie od prowadzenia się matki ucznia.
Odpowiedz@toomex: Ale jeśli fizycznie nie ma w domu garnituru ani żadnego innego wyjściowego stroju, poza właśnie czystym i schludnym, jednak codziennym, to co miał zrobić? Nie przyjść w ogóle?
Odpowiedz@toomex: to znaczy że chłopak ma uczyć się i pracować równocześnie w wieku kilkunastu lat? no bez przesady, rozumiem jakaś dorywcza praca żeby zarobić na własne wydatki ale rodziny za to nie utrzyma wiem jak płacą uczniowi albo nawet takowemu nie płacą wiem z doświadczenia.
OdpowiedzNiby toomex trochę troluje ale wystarczy zajrzeć do poprzednich historii Autorki żeby wyciągnąć wniosek, że to technikum więc chłopak nie miał 12 lat. I może was to zdziwi ale moje koleżanki pracują/pracowały już w wieku około 17 lat mimo stabilnej sytuacji w domu. Dorabiały na własne przyjemności zaradnie łącząc to ze szkołą. Tym bardziej więc zastanawiam się dlaczego prawie dorosły chłopak nie wpadł na pomysł dodatkowego zarobku jeśli w domu się nie przelewa.
Odpowiedz@blaszka: jeżeli od małego wpaja ci się nawyk wyciągania ręki do MOPS-u zamiast pracy na własny rachunek...
OdpowiedzBlaszka - A może pracował, a wszystko co zarabiał dokładał do utrzymania rodziny? W takiej sytuacji garnitur to ostatnia rzecz o jakiej się myśli. Poza tym ile może zarobić 17-latek?
Odpowiedz@blaszka: Akurat dużo łatwiej jest znaleźć pracę, mając stabilną sytuację w domu, gdzie mamusia podsunie obiadek pod nos i odrobi lekcje z młodszym rodzeństwem. Jak chłopak ma do wyboru zbierać owoce za grosze (w wielu miejscach jedyna praca dostępna dla nieletnich - nie każdy mieszka w dużym mieście) lub poświęcić czas na naukę i opiekę nad rodzeństwem, nie dziwię się, że wybiera to drugie. Długofalowe efekty mogą być znacznie lepsze niż nowy garnitur.
Odpowiedz@Bryanka: Kto mówi od razu o garniturze? Wystarczy nawet zwykła biała koszula i ciemne spodnie z drugiej ręki - wcale nie za kosmiczną kwotę. @soraja: Mając na myśli "stabilną sytuację rodzinną" nie myślałam o wygodnictwie i wyręczaniu się we wszystkim przez mamusię która postawi obiad przed nosem... Raczej mówiłam o dziewczynach dojrzałych, odpowiedzialnych i samodzielnych. Które potrafią zorganizować sobie stałą pracę która nie sprawi, że rzucą szkołę. Wiesz, ustalanie grafiku i takie tam (dokładniej rzecz biorąc praca w sieciówce w galerii handlowej w 70tysięcznym mieście...upadającym). I dziewczyny miały kilkaset złotych miesięcznie, do odłożenia, do wydania. Może i pracował, fakt, tego nie wiemy. Tylko opisuję sytuację bo jest tu kilka osób oburzonych faktem, że ktoś mając naście lat mógłby pracować. Dla mnie to wydaje się dość normalne jeśli ktoś chce albo sytuacja wymaga. To nie wina chłopaka, że ma takich rodziców ale odpowiedzmy sobie szczerze - skoro państwo mało mu pomoże, 'rodzice' nie pomogą to czyj to będzie interes, żeby mieć co do garnka włożyć? Ma się obrazić, odwrócić przodem do ściany i stwierdzić, że on do pracy nie pójdzie?
Odpowiedz@Bryanka: Dokładnie to samo pomyślałam. Jak chłopak ma takie jazdy w domu to rzeczą pierwszej potrzeby jest chleb i coś do niego, nie gajerek.
Odpowiedz@toomex: Ty chyba trollujesz, bo trudno mi przyjąć, że w miarę rozumny człowiek może wypisywać takie bzdety. Jeżeli uznać, że patologia jest nienormalnością - to ty jesteś patologiczny od stóp po czubek głowy. Szczerze? Nie życzę ci żadnych sukcesów! Może parę solidnych kopów w tyłek od życia przywróci ci zdrowy pomyślunek.
Odpowiedz@Armagedon: Miłosierdzie, ale dla wybranych? A to podobno ja jestem patologiczny. Ja tylko twierdzę, że jak są ustalone pewne zasady, to obowiązują one wszystkich. Dura lex sed lex. Prawo nie ma być łzawe i uczuciowe, ale równe dla wszystkich. Jak ktoś się nie wywiązuje, to normalnym są konsekwencje. Chyba czegoś nie rozumiesz.
Odpowiedz@toomex: jaki jest sens karania za coś, na co nie ma się wpływu? Jak kiedyś znajdziesz (albo ktoś znajdzie) na twojej działce złoża miedzi to mają cię wsadzić do więzienia za zagarnięcie majątku państwowego?
Odpowiedz@toomex: Obyś się nigdy z prawem w takim wydaniu nie zetknął, bo cienko będziesz piszczał. Co do samej historii, wystarczy aby chłopak kopnął się do najbliższego KO i złożył skargę na panią dyrektor, jeśli tylko koledzy i koleżanki z klasy jego wersję wydarzeń potwierdzą, pani będzie miała cieplutko. Swoim zachowaniem, może i nie złamała żadnego paragrafu ustawy czy rozporządzenia, złamała jednak KODEKS ETYKI NAUCZYCIELA, który od czasów wprowadzenia Kontroli Zarządczej do szkół, jest niemal biblią ważniejszą niż KN.
Odpowiedz@blaszka sam jestem w technikum. Lekcje od 8 do 16. Co mam robić? Nocki?
Odpowiedz@toomex: chlopak zlamal prawo, bo nie przyszedl na szkolna uroczystosc w garniaku? Pora umierac.....
Odpowiedz@Gorn221: A może praca w weekendy? Ja osobiście za czasów liceum znalazłam mało wymagającą pracę, gdzie mogłam się pouczyć kiedy nie było klientów. Chcieć to móc. A też zazwyczaj miałam lekcje do 16. Naprawdę, jeśli ma się ciężką sytuację w domu, trzeba wziąć się w garść i przemęczyć się trochę, a nie czekać na mannę z nieba.
OdpowiedzTak jak mówi Asia. Ale jak się nie chce, to się nie może.
OdpowiedzPonad zasadami zawsze powinna stać moralność. Zasady mają cel, nie są po to, by być. Współczuję wszystkim, którzy są wyłącznie "od do" i innych wedle tego oceniają. Nie mogą inaczej, bo brakuje im rozumu.
Odpowiedz@katarzyna: jakiś filozoficzny bełkot? Marnie się to skończy w praktyce.
Odpowiedz@blaszka: To, że czegoś nie rozumiesz, to nie znaczy, że to bełkot. Zresztą to co napisała katarzyna naprawdę nie jest skomplikowane i całkiem nieźle opisuje rzeczywistość.
Odpowiedz@Draxi wskaż mi ten fragment mojej wypowiedzi w której napisałam, że nie rozumiem tego, co napisała katarzyna. Mogę rozumieć i twierdzić, że to filozoficzny bełkot, to się nie wyklucza.
Odpowiedz@blaszka: Jeśli się do wypowiedzi Draxi odnosisz, ale na nią nie odpowiadasz (tylko dyskredytujesz generyczną obelgą), to można wyciągnąć wniosek, że nie rozumiesz.
Odpowiedz@blaszka ok zarwę weekend podczas którego mógłbym się uczyć do szkoły albo na prawko, żeby zarobić 2 dychy.
Odpowiedz@toomex: Karanie dziecka za biedę czy błędy rodziców to skandal. Tym bardziej jeżeli takie zachowanie reprezentuje nauczyciel. Wstyd dla szkoły reprezentowanej przez takich pseudopedagogów. Fakt, rodzice powinni być odpowiedzialni za swoje dzieci.Niestety jak to w życiu bywa to że powinni nie znaczy że są. Ale powtarzam- to nie dzieci są winne. Więc jak je można za to karać?
OdpowiedzZ innej strony, jeśli na apel wpadnie 50 flej, to nikt nie będzie robić głębokiego wywiadu środowiskowego, tylko hurtem wyrzuci. Jak uparł się przyjść, to mógł chociaż pożyczyć białą koszulę. Jeśli ma naście lat, zastanowić się nad legalnym źródłem 20-30zł i najbliższym lumpeksem. Smokingu z wólczanki za to nie kupi, ale nie będzie odstawać jak klaun w kondukcie pogrzebowym.
Odpowiedz@cija: Co fakt to fakt. Może jednak chłopak o tym nie pomyślał? Wątpię czy w swojej rodzinie mógł się nauczyć zaradności
Odpowiedz@wolfikowa: fakt, zaradności jako takiej się nie nauczy. Ale pewnie zauważył, że "mama, daj" nie działa i brak mu podstawowych rzeczy (tych niematerialnych też...). Lepiej, żeby kiedyś trochę nad tym pomyślał, a nie się tylko skarżył, bo inaczej sobie nie pomoże. A strój galowy to taka pierdoła ;) od której może zacząć - widoczna, praktyczna i raczej osiągalna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2014 o 18:35
@cija: A co kogo obchodzi, czy ktos jest fleja, czy nie? W szkole liczy sie to, co ma sie w glowie. Zawsze mnie smiesza dyrektorzy takich szkol, co to mysla ze jak naloza sile na zakute lby koszule albo garnitur, to juz maja prestiz i szkole "z czolowki". Niestety, szkolom wydaje sie, ze jak kaza przyjsc na galowo, to niby ksztalca mlodego czlowieka, wyrabiaja w nim ducha elegancji, a to wierutna bzdura. Powinno sie wziac przyklad z wiekszosci firm, gdzie dawno temu zaprzestano wymogow dotyczacych ubrania. Te wszystkie "galowe ubrania" to wymysl sprzed paru set lat, gdzie bogaci ludzie mieli za duzo czasu i wymyslali sobie inne stroje i inne zachowania, zeby zabic czas na bankietach. Teraz ludzie sa rowni, a warunkuje ich to, co maja w glowie i jak sie zachowuja, a nie czy zaloza biala koszule, czy kokarde, czy cokolwiek innego.
Odpowiedz@cija: Tak, stroj galowy, ktory sie zalozy do szkoly 2 razy w roku na pewno bardzo odpowiednia i potrzebna rzecz dla chlopaka w jego wieku. Boze, jakie bzdury ;o
Odpowiedz@kuli: Sama nie wiem czy to ironia czy nie. Pomyśl jednak, że w czymś będzie musiał pójść na egzamin, do ślubu, na rozmowę kwalifikacyjną. Biała koszula/marynarka/spodnie w kant/garnitur takie rzeczy jednak każdy w domu ma.
Odpowiedz@wolfikowa: No nie bardzo. Jeżeli w ostatnim czasie miałam bardzo mało pieniędzy a na galowo potrzebuję ubrać się rzadko, to kombinuje jak mogę byleby nie kupić takiego stroju. Bo jednak parę skarpetek czy jeansy będę zakładać cześciej i przydadzą mi się bardziej. Poza tym z garnituru można wyrosnąć (nawet w tym wieku, lub mógl mieć ale już jest na niego za mały), więc taki wydatek nie do końca jest priorytetem... Kolejna sprawa, że najczęściej stara się od kogoś takie rzeczy pożyczyć. Np. od ojca. Ale jeśli ojciec nie wiadomo gdzie, to chyba jednak opcja odpada... No a dlaczego nie pożyczył od kolegi to nie będę spekulować bo możliwości jest przynajmniej z 5 :)
Odpowiedz@kuli: 1) jeśli w szkole liczy się tylko nauka, to po co przylazł na apel? 2) Buntowniczku. :)) Czy ci się to podoba czy nie, ubiór jest kwestią pewnej kultury i pierwszym znakiem twojego "jak się zachowują". Co ma znaczenie nie tylko w szkole. Jak przyjdę na rekrutację w szlafroku, to wygram sensowną pracę, czy uznają, że mam wyjechane i nie należy mnie traktować poważnie? Muszę sprawdzić. 3) Nie mówię, że szmatki dają szczęście wieczne. Jak przeczytasz - pierdoła. Jak widać po sytuacji, są wymagane. Ergo - potrzebne do szkoły, element wyprawki. Na rozpoczęcie i zakończenie roku, konkurs, apel, pogrzeb, wyjście, cokolwiek. Nawet bez przypominania. Choćby minimalnie bardziej wyjściowe niż dżinsy i polo. 4) w jakim wieku? Poniżej iluś lat nie wolno się uczyć społecznych schematów? Zgaduję, że mówimy o człowieku 15+, który gratis ma ciężki start, więc będzie musiał wcześniej zachowywać się dojrzale, starać się o pracę, załatwiać różne sprawy. I rozumieć trochę ten świat. 5) A jedyne miejsce, gdzie ludzie są równi, jest 2m pod powierzchnią ziemi i nagrobkiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2014 o 20:08
@cija: A nie sądzisz ze zamiast wyrzucić go ze szkoły,dyrektorka powinna się dowiedzieć co jest nie tak z z jego sytuacją i chociaż spróbować pomóc.Bo mnie się wydaje że po to między innymi jest szkoła.
Odpowiedz@cija: Wydaje mi się, że w takich sytuacjach największym problemem jest definicja stroju "galowego". Bo biała koszula, granatowe spodnie/spódnica, to jak dla mnie słaby strój galowy. Wydaje mi się, że strój taki powinien być po prostu czysty, schludny i odpowiednio do sytuacji oficjalny. Bo na taki apel równie dobrze można założyć koszulę do jeansów, a jak ktoś woli zielony, a nie biały, a koszula jest to już nie elegancko? A jak dziewczyna ma śliczną i elegancką niebieską sukienkę, to też nie galowo? Wszystko zależy od sytuacji, chłopak akurat miał ciężką, mógł pomyśleć o zwykłej marynarce z second handu (a mógłby mieć za 20 zł włoskie cudo, bo takie się zdarzają), jednak jeśli nie miał takiego potencjału, to lepiej czysta koszulka i jeansy, skoro to nie jego święto, niż najlepsza koszula i dres ^^
Odpowiedz@cija: Następna inteligentna inaczej, granatem oderwana od rzeczywistości. Zamiast wieszać na chłopaku psy pomyśl, że w takich warunkach, w jakich zapewne dorasta, chce mu się jeszcze uczyć. Szkoła też kosztuje! A ty uznałaś, że jak nie ma garniaka - to już gorszy gatunek człowieka. Bo powinien zaniedbać naukę i zapieprzać na ładne ubranko. A ładne ubranko, jak zechce, kupi sobie później. Żeby wyjść z bidy i patologii - trzeba się najpierw wykształcić. Więc może chłopak, póki co, woli się gorzej ubrać, a kupić sobie książki i zeszyty do szkoły. Pieniądze nie są z gumy, na wszystko nie wystarczy!
Odpowiedz@cija: Dokładnie, niech motłoch wie gdzie jego miejsce, bo potem przychodzi na wesele w dresach od adasia, człowiek ja nie uczy się w domu to uczy się od ludzi.
OdpowiedzMam dość użalania się nad patolą, jestem z normalnej rodziny. Na przełomie 90/2000 gówniarze z patoli, regularnie wyjeżdżali na kolonie za państwową lub społeczną kasę,gdy nie raz dostawali kieszonkowe ze szkoły, gminy itd. przepitalali wszystko w sklepiku szkolnym na czipsy batony, napoje, gdy normalnych pracujących rodziców nie zawsze było stać by doposażyć swoje dziecko na takie kieszonkowe, posłać na kolonie, a łachmyty jeszcze od innych dzieci pożyczały/kradły inne przybory i książki.
Odpowiedz@cija: hm... nie osądzałbym tak pochopnie. znam podobny przykład z własnego podwórka. matki nie oceniam. natomiast przykład takiego młodzieńca (akurat ten ma 16 lat) w pewnym sensie napawa mnie optymizmem. owszem dorabia gdzie tylko i ile może - nie bierze nic za darmo (duma mu nie pozwala), a każde wsparcie odrabia. dla niego priorytetem jest aby dwójka młodszego rodzeństwa nie chodziła głodna, ubrane były czysto i schludnie. może nie mają wyjściowych garniturów czy innych tego typu ubrań lub nowoczesnych gadżetów. ale są szczęśliwi, bo mają siebie. ważne dla nich jest, że się dobrze uczą i wzajmnie się sobą opiekują. pomyśl nad jedną kwestią - ile taki nastolatek może dorobić? raczej na wielki majątek bym nie liczył. roznoszenie ulotek, pomoc przy rozładunku, drobna pomoc - to raczej tyle. a zjeść coś trzeba... ostatecznie jedno przysłowie: NIE SZATA ZDOBI CZŁOWIEKA... resztę dopowiedz sobie sama.
Odpowiedz@MrSpook: Uuuu...! Kompleksy, jak stąd - do nieskończoności...
OdpowiedzSmutne jak dziś ocenia się ludzi po tym jak się ubieają a nie po tym co sobą reprezentują.Później płacz ze młodzi ludzie to tacy materialiści.
OdpowiedzA ja się tak zastanawiam czy dyrektorka nie złamała prawa. Chłopak mógł być niepełnoletni a wtedy szkoła powinna mu zapewnić opiekę. Po opuszczeniu szkoły chłopakowi mogło się stać cokolwiek i to jakiś konkretny pracownik szkoły byłby odpowiedzialny. Ja nigdy nie robiłam sobie nic z próśb/ nakazów ubrania się galowo i nic takiego mi się nie przydarzyło ale gdybym przez to została wyrzucona z terenu szkoły moi rodzice urządzili by taka aferę że jeszcze długo zapamiętaliby ją w szkole i pewnie kuratorium. jeśli dyrektorka nie chciała żeby był on widoczny powinna odesłać go chociażby do biblioteki.
Odpowiedz@Malibu: Albo chociaż poprosić, żeby stanął z tyłu swojej klasy.
Odpowiedz@olka3004: i uwazasz, ze to zalatwia sprawe? Ze to nie jest forma dyskryminacji? W mysl zasady: Coz oczu, to z serca. Postoi sobie z tylu, wstydu nie przyniesie a frekfencji nie zanizy i samopoczucie z tytulu salomonowego rozwiazania tez nie dozna szwanku. No.... Kombinuj dalej, niezle ci idzie.
Odpowiedz@atam: Formą dyskryminacji według mnie było wywalenie chłopaka ze szkoły. Malibou olka 3004 i mają 100% racji.
OdpowiedzW sumie nie chodziło mi tutaj o dyskryminację z powodu ubioru tylko o niedopełnienie obowiązku opieki nad niepełnoletnią osobą. Jego rodzic/e byli przekonani, że jest w szkole w której ma zapewnioną opiekę, a w niej nie był z powodu widzimisię dyrektorki (inna sprawa czy ich to obchodziło czy nie.
OdpowiedzJa tam się może nie znam, ale dyrekcja chyba powinna być poinformowana o takich sytuacjach w rodzinie uczniów. Ktoś przecież, do jasnej anielki, w szkole o tym na pewno wie, wychowawca, nauczyciel, pedagog, ktokolwiek. Albo może moja szkoła jest jakaś z kosmosu, że tak to funkcjonuje.
Odpowiedz@Greenberry: Nie jest z kosmosu, moja także w ten sposób funkcjonuje :) Mam podobną sytuację w domu, ale trochę jednak lepszą. Jednak czasem nawet nie śmiem prosić mamę, tatę o 15 złotych na kino, kiedy moja klasa wychodzi. Nasza wychowawczyni wie, że jest u mnie taka sytuacja i cała klasa składa się o złotówkę więcej na bilet dla kogoś, kto akurat nie ma pieniążków. Jego wychowawca, także powinien zareagować. Poza tym na pewno został złamany statut szkoły. Na 100% jest w nim podrozdział "kary i nagrody", gdzie pisze w jakich sytuacjach uczeń może zostać wydalony ze szkoły.
OdpowiedzBiała koszula w lumpie to koszt ok 10 zł (w najgorszym wypadku). Są lumpy, gdzie w określony dzień tygodnia wszystko jest po 1 zł, albo 2, albo 5. Wystarczy do białej koszuli założyć jeansy i już wygląda się dużo bardziej elegancko niż w t-shircie i dresach. No ale nie, jest biedny to nie musi.
Odpowiedz@anq: prosze o cytat, gdzie w tekscie jest opis t-shirt'a i dresow. Przeczytalam na te okolicznosc jeszcze raz i niczego takiego nie znalazlam, wiec moze mniej emocji a wiecej rozeznania w faktach.
Odpowiedz@anq: kolejna mądra. Nie znamy dokładnej sytuacji chłopaka, ale wiemy, że nie jest zbyt kolorowo. Prosty przykład: masz te 5 zł. I wybór - koszula, której zażyczyła sobie arcyważna "dyrektorka" na zwykły - w moim mniemaniu - apel lub coś do jedzenia, np. chleb i jakaś wędlina. Co wybierasz? Bo ja chyba wolałabym jedzenie.
OdpowiedzMniemam, że biała koszula przyda się jeszcze na coś oprócz apelu w szkole. Rozpoczęcie/zakończenie roku, pogrzeb/wesele/wigilia/wizyta w kościele/randka z dziewczyną na którą przyda się biała koszula. Tym bardziej, że to jednorazowy wydatek. Niezbyt duży.
Odpowiedz@anq: słowo honoru, gdyby chłopak na randkę ze mną odpicował się w białą koszulę to byłoby to nasze ostatnie spotkanie.
Odpowiedz@anq: dla Ciebie nie jest to zbyt duży wydatek. Dla kogoś innego, kto znajduje się w sytuacji, którą opisałam powyżej, to może być kosmos.
OdpowiedzNapiszę teraz do osób uważających że garnitur czy choćby elegancka koszula to sprawa priorytetowa i nie do pomyślenia jest pójście na rozmowę kwalifikacyjną nie będąc tak "odstawionym" - jeszcze nigdy (słownie: NIGDY) nie założyłem garnituru idąc na rozmowę kwalifikacyjną. Owszem, byłem porządnie ubrany, to nie były żadne łachmany, ale nie świeciłem wyprasowaną białą koszulą i garniturem. Jeszcze się nie zdarzyło żeby po rozmowie nie zaproponowano mi pracy. Dodam że posady o które się ubiegałem to nie był "konserwator powierzchni płaskich", pracuję nad naprawdę zaawansowanymi technologiami w poważnych firmach. Jeżeli ktoś niewiele umie, to nie ma wyjścia, musi ubiorem maskować swój brak profesjonalizmu. Jeżeli natomiast ktoś jest fachowcem w swojej dziedzinie, to ubiór nie ma znaczenia, bo dla mądrego pracodawcy liczy się wynik, dobrze zrobiony projekt, a nie samo robienie wrażenia. Zresztą sam nie chciałbym pracować w firmie w której ocenia się ludzi po ich stroju. Gdybym miał 17 lat i takie warunki w domu jak opisane w historii, to garnitur byłby ostatnią rzeczą w jaką bym inwestował. Osobom uważającym że "zastaw się a postaw się" jest właściwszą postawą, tylko współczuję, może same się kiedyś przekonają co to znaczy oceniać ludzi po pozorach.
Odpowiedzsprawa powinni zaiinteresowac sie rodzice chlopca i podczas rozmowy z dyrektor wyjsnic sytuacje!
OdpowiedzCiekawi mnie reakcja dyrekcji i innych Dorosłych". Szybko zgłoszone byłoby w kuratorium. O ile to prawda.
OdpowiedzDziwna ta twoaja szkola... jak ja bylem w liceum i padalo polecenie ze trzeba przyjsc ubranym "galowo" to odpowiedzia byl serdeczny smiach i jak 1/4 szkoly przyszla tak ubrana to juz byl sukces... wyjatkiem byla chyba tylko matura gdzie jakos tak polowa byla ubrana galowo ja osobiscie byelm w bluzie z kapturemm bo oalem garnitur totalnie - i problemu zadnego nie bylo a tutaj takie sarajevo?
Odpowiedz