Mam jakieś niesamowite szczęście do dziwnych uczniów.
Przyszła do mnie dziewczyna, 28 lat. Chce się nauczyć angielskiego, ale tak bardziej konwersacyjnie, bo chłopak pojechał do pracy do Wielkiej Brytanii. I ona chce do niego tam jechać? Nie, nie, on tylko na kilka miesięcy tam pojechał. Ale ona tak siedzi i myśli, jak on wróci i zacznie gadać po angielsku a ona nic, to on może pomyśleć, że ona już do niego nie pasuje i ją rzucić! A rozmawiałaś o tym z kimś? Tak, z moją mamą, dlatego przyszłam. Ja kocham Jacusia nad życie i nie wyobrażam sobie życia bez niego, więc postanowiłam się nauczyć angielskiego tak by mu dorównać. Czytać ani pisać nie chce, tylko tak by ona rozumiała co on do niej mówi. No okej, grunt to motywacja.
2 dni temu dostaje sms. Dziewczyna już nie chce się uczyć angielskiego. Jacuś pracuje i mieszka w polskiej dzielnicy i angielski mu niepotrzebny. A skoro Jacusiowi nie jest potrzebny, to ona też nie musi znać.
korepetycje
Ktoś taki ma prawa publiczne?! Pora emigrować..
OdpowiedzTo jest w jakiś smutny sposób prześmieszne :)
OdpowiedzTo nie jest piekielne:O Raczej zabawne:)
OdpowiedzWspółczuję Jacusiowi. Nawet nie mieszkania w polskiej dzielnicy, ale takiej dziewczyny.
Odpowiedz@Fomalhaut: Myślę że Jacuś tytanem intelektu też nie jest.
OdpowiedzNiekoniecznie, ludzie czasami dobierają się na zasadzie przeciwieństw.
Odpowiedz@Fomalhaut: Mam wrażenie, że jakby Jacuś był przeciwieństwem dziewczyny, to pobyt w UK wykorzystałby na większy czy mniejsze nauczenie się języka. Skoro mieszka w polskiej dzielnicy, kontakt pewnie też tylko z krajanami, to widać dobrze im i wielkich rozbieżności w poziomie intelektualnym u nich nie ma:)
OdpowiedzAle jak dobre zdanie ma panna o swoim chłopaku :). Wyjedzie na kilka miesięcy i już polskiego zapomni, za to będzie perfekt po angielsku nadawać :).
OdpowiedzTak a propos polskich dzielnic i niektórych Polaków. Mieszkam akurat na tzw. polskiej ulicy, dresów i pijaków nie ma, większość Polaków to fajni, ciężko pracujący ludzie. Pracuję jakieś 5km od domu w innej dzielnicy i wczorajsza sytuacja rozbawiła mnie setnie. Wyszłam sobie na przerwę, pogoda ładna. Nagle słyszę czystą polszczyzną: "SAJMON! SAJMONKU nie rusz tego bo się pobrudzisz!!!" Ten "zangielszczony" Szymonek spowodował u mnie atak śmiechu.
Odpowiedz@Bryanka: zawsze istnieje możliwość, że jedno z rodziców jest Anglikiem, wtedy dziecko może mieć rzeczywiście tak na imię. Choć zdrobnienia faktycznie brzmią zabawnie :)
Odpowiedz@nisza: Niekoniecznie - jeśli rodzice dostosują wybrane imię do zasad polskiej pisowni i ortografii, to mogą nadać dziecko imię Sajmon (zamiast Simon), Dżesika albo Kewin.
Odpowiedz@nighty: co brzmi jeszcze bardziej tragicznie.. Chodziło mi o to, ze mogla istniec uzasadniona logicznie przyczyna takiego, a nie innego imienia dziecka :)
Odpowiedz@nisza: Tym razem była to polska rodzina. Powiem szczerze, że nie śmiałabym się gdyby jedno z rodziców było obcokrajowcem.
Odpowiedz@Bryanka: Ale jak miała dziecko nazwać, Grzegorz albo Krzysztof? :P Żeby nikt nie umiał wymówić? Jeżeli mają zamiar zostać w UK to logicznym jest dla mnie nadanie takiego imienia.
Odpowiedz@Bryanka: A, no to jak masz pewność, że takie imię dziecka jest wynikiem hm.... nazwijmy to - kosmopolityzmu rodziców, to zupelnie inna sprawa :)
Odpowiedz@nighty: zauwaz, ze nauczyciele jezykow obcych nie potrafia uczyc. Bylem ponad 3 lata w UK. I sam widzialem zbyt duze roznice w mowie potocznej i tym co uczono mnie w Polsce
OdpowiedzNauka w szkole to nauka do matury czy innego egzaminu a nie do komunikacji w kraju anglojęzycznym. Nigdy w życiu w szkole nie usłyszałam "naucz się, przyda Ci się w Anglii żeby się dogadać". Za to "to może być na maturze" to nieodłączny element.
Odpowiedzłolaboga, w dzisiejszych czasach panuje już na takie odpowiedni termin - pustak ;)
Odpowiedz@problematyczna94: aj tam pustak. Nie jest powiedziane, że dziewczyna jest zła- pewnie nie jest. Ot, zwyczajnie głupia.
Odpowiedz@problematyczna94: sa gorsze pustaki. nawet majac tytul naukowy.
OdpowiedzNie rozumiem tego, jak można ojczystego języka zapomnieć. Ja mając 13 lat wyjechałem z rodzicami i po 8 latach mowię płynnie (pomijając szkolny angielski) w 2 językach. Co prawda zdarza mi (czy mojej młodszej o 6lat siostrze) się zapominać niektórych słówek, choć wiem co chcę powiedzieć, czy zacząć zdanie w jednym języku a skończyć w drugim. Ale to po 8 latach. A takie podejście jak w historii, to mnie przeraża, że tacy ludzie istnieją.
Odpowiedz@PizzaPlease: Wszystko zależy od człowieka. Brzeziński, Polański, Ewart, Stańko, Seweryn, Holland, Idziak, Sobociński - wszyscy po latach pracy za granicą mówią piękną polszczyzną, z co najwyżej delikatnym akcentem. A pewna aktorka, po kilku mało znanych rolach, jednej słynnej ciąży z bardzo znanym aktorem i roku pracy w Ameryce mówiła jakby ostatnie 20 lat spędziła w Chicago. Gdyby jeszcze ci wszyscy imigranci, którzy po kilku miesiącach zapominają polskich słów, naprawdę używali przez 8 godzin pracy wyłącznie poprawnego angielskiego i cały czas komunikowali się z współpracownikami i klientami, miałabym więcej zrozumienia. Niestety, to w większości przysłowiowi budowlańcy pracujący u pana Waldka. U znajomych pracujących w zagranicznych bankach, korporacjach, w projektach badawczych tego nie zaobserwowałam.
OdpowiedzNajbardziej piekielne jest to, że takim osobnikom natura nie skomplikowała procesu rozmnażania.
Odpowiedz@Sharp_one: I skażają język ojczysty w kraju. Jakieś "eventy", "parties" - myślą, ze zaszpanują kilkoma słówkami na krzyż. A prawda jest taka, że słoma z butów wystaje.
Odpowiedz