Moja przyjaciółka wynajęła mieszkanie wraz z trójką znajomych. Lokum znajdowało się w suterenie i nie było w najlepszym stanie, jednak zachęcało świetną lokalizacją i niezbyt wygórowaną ceną. Początkowo było nieźle. Problemy zaczęły się w środku zimy, zaraz po przerwie międzysemestralnej.
Któregoś dnia, przyjaciółka potrzebowała więcej miejsca w pokoju i poprzesuwała trochę meble. Za szafą odkryła wielką plamę grzyba. Wezwano właścicielkę. Ta stwierdziła, że to nie żaden grzyb, tylko brud na ścianie, bo stara. Żaden problem. Szafę odstawić na miejsce i nie będzie widać. Lokatorzy jednak nalegali, by grzybem się zająć, bo to szkodzi zdrowiu.
Pani właścicielka próbowała rozprawić się z problemem pokątnie i najtańszym kosztem. Któregoś dnia skorzystała z nieobecności lokatorów i zeskrobała (albo przyprowadziła kogoś do zeskrobywania) z zagrzybionej ściany tynk. Kiedy lokatorzy zażądali wyjaśnień, twierdziła, że nie wie, o co im chodzi i że to wszystko tak zawsze było.
Już wtedy przyjaciółka rozglądała się za innym lokum, jednak z racji, że mieszkała ze znajomymi, a oni nie bardzo chcieli się wyprowadzać tak natychmiast, odkładała to na później. Po kolejnej akcji pani właścicielki współlokatorzy szybko zmienili zdanie.
Środek zimy. Przyjaciółka, korzystając z okienka, wraca do mieszkania. Zastaje drzwi otwarte na oścież, a w zasadzie ich brak. Podobnie jest z oknami - wykute. Meble i wszystkie prywatne rzeczy lokatorów pozgarniane niedbale na środki pomieszczeń i przykryte folią. Pośród tego całego bajzlu przechadzają się w najlepsze robotnicy. Przyjaciółka stała jak słup soli, a gdy się ocknęła, wykonała szybki telefon do właścicielki. Czego się dowiedziała?
Niczego konkretnego. Pani właścicielka przypomniała, że przecież wspominała o wymianie okien i drzwi. (TAK. Ale nie podała żadnego konkretnego terminu. Tylko sugerowała, że taka wymiana będzie kiedyś miała miejsce). Poza tym ona liczyła na to, że panowie zrobią to w 2 godziny, tak że lokatorzy nawet nie zauważą.
A zamiast 2 godzin wszystko trwało 2 dni. Tak - prywatne rzeczy lokatorów leżały sobie niczym niezabezpieczone w otwartym na świat mieszkaniu, a oni sami musieli nocować po znajomych.
Nie muszę chyba dodawać, że po tej akcji niezwłocznie się wyprowadzili.
wynajem mieszkania
Nie wiem ale ja tam chyba jestem dziwny że moim pierwszym krokiem jakim bym uczynił w nowo-wynajmowanym lokum to wymiana zamków w drzwiach wejściowych a przynajmniej jednego zamka co bym wiedział kto ma klucze dostępowe tam gdzie ja śpię i mieszkam ;)
Odpowiedz@Gregorius: nie każdy właściciel się na to zgodzi, bo musi mieć klucz w razie "W", to niebezpieczne, że lokator ma zamek niedostępny dla właściciela i takie tam. Wiem, idiotym, ale cóż. W drzwiach pokoju też nie zawsze pozwalają- bo te drzwi psuje i szpeci.
Odpowiedz@cynthiane: Dlatego dla mnie jednym z podstawowych kryteriów wyboru lokum jest możliwość instalacji własnych zamków bez żadnych sprzeciwów.
Odpowiedz@Gregorius: Tak, ale właściciel zgadzając się na taką opcję też sporo ryzykuje - może to zachęcić lokatora do zabarykadowania się i wstrzymania opłat.
OdpowiedzO ile z grzybem wielkiego problemu bym nie widziała (savo drogie nie jest, a działanie ma piekielnie skuteczne) to czytając dalej, aż się przeraziłam. Przegięcie. A gdyby coś zginęło? Gotówka, biżuteria? Kto zapłaci za szkodę?
OdpowiedzNo ale wymiana okien w środku zimy? oO Pogratulować właścicielce wyczucia czasu
Odpowiedz