Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po pewnym czasie od piekielnego wydarzenia postanowiłam wziąć czynny udział na tej…

Po pewnym czasie od piekielnego wydarzenia postanowiłam wziąć czynny udział na tej stronie i podzielić się swoją historią.

Ponad trzy lata temu poznałam pewnego mężczyznę, który niedługo później stał się moim partnerem. Spotykaliśmy się rok; czasem u niego w akademiku, czasem u mnie w mieszkaniu albo na mieście. Po kilkunastu miesiącach postanowiliśmy aby wprowadził się do mnie. Mieszkanie dostałam po rodzicach, było więc moją własnością.

Żyliśmy sobie szczęśliwie, jak zwyczajna para. Jednak po roku poczułam pewne zgrzyty między nami. Nie dogadywaliśmy się jak wcześniej. Często się kłóciliśmy, miałam wrażenie, że Piotr coś przede mną ukrywa. Kobieca intuicja chyba. Zresztą kłamca był z niego marny, bo pozwalał sobie na idiotyczne zagrania jak nagła blokada wzorem telefonu czy dziwne późniejsze powroty z pracy. Na początku próbowałam wypierać myśl, że mnie zdradza. Później jednak musiałam się z tym pogodzić...

Postanowiłam z nim porozmawiać, nie oskarżać go o nic. Może jednak się mylę co do zdrady? Na prośbę o poważnej rozmowie zareagował bardzo agresywnie, że on nie będzie gadał bo wymyślam Bóg wie co i w ogóle go denerwuję swoim podejściem. Był bardzo nerwowy.
Koniec końców nie miałam już wątpliwości co do drugiej kobiety w jego życiu. Postanowiłam jednak wyłożyć mu kawę na ławę. Po prostu jednego wieczoru powiedziałam mu, że wiem, że mnie zdradza.
Nie zaprzeczył. Spytał: co teraz? Zachowałam zimną krew i powiedziałam, że ma kilka dni na rozwiązanie. Miałam na myśli przedstawienie mi "planu"; że potrzebuje czas na znalezienie mieszkania czy cokolwiek. Ciężko mi było ale w takiej sytuacji nie mogłam z nim dłużej mieszkać.

Rozwiązał problem. Błyskotliwie. Po 2 dniach przyprowadził swoją dziewczynę. Do mojego mieszkania. Postanowił z nią zamieszkać w jednym z 3 pokoi. Po prostu stanęli w progu, a on stwierdził, że tak teraz musi być.
Rozwścieczył mnie, myślałam, że to chory żart, bo przecież nie można być aż takim idiotą. Usłyszałam więc, że to nie powinien być żaden problem (sic!).
Wyszłam zapalić mówiąc im na odchodne, że jak wrócę to ma ich nie być.

Prawie się udało, musiałam tylko ich poganiać w progu, bo błagał mnie o kilka dni, żebym ich przenocowała!

Wytrwałam tę podłą chwilę. Potem zwyczajnie poszłam ryczeć, dać upust tym emocjom. Cały czas zastanawiałam się z kim ja byłam te dwa lata. Nie potrafiłam zrozumieć jak można potraktować tak kobietę, człowieka. Kompletna bezczelność...

życie

by Shock
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar timoov
35 35

Przypomniała mi się historia (zbanowanego tu ponoć za zdublowane konto) Jednoślada, którego to była dziewczyna, wyprowadziła z jego własnego mieszkania, pakując jego rzeczy w kartony i wystawiając je na klatkę, przy okazji zmieniając zamki... :)

Odpowiedz
avatar katem
26 26

Ta jego nowa panna też dobra !

Odpowiedz
avatar zgredek
14 14

@katem: zależy, czy wiedziała, do kogo się wprowadzają... może ta druga też myślała, że jest "tą jedyną"...

Odpowiedz
avatar Kyoshi
21 29

@Fomalhaut: W aż takie szczegóły wchodzić nie trzeba. Jesteśmy piekielni.pl a nie detektywi.pl :D

Odpowiedz
avatar Shock
32 38

@Fomalhaut: nie wydaje mi się, żeby to sprowadzało się do notorycznego kontrolowania :) Mieszkając z kimś pod jednym dachem można sięgnąć po telefon partnera bez detektywistycznych zamiarów:)

Odpowiedz
avatar sla
6 24

@Shock: Ja mam pin na każdym telefonie, mąż też, nie grzebiemy sobie w telefonach. No chyba, że znowu coś zepsuję.

Odpowiedz
avatar moodlishka
38 40

@Fomalhaut: Dobrze, że mój mąż nie każe mi składać podania na piśmie, kiedy chcę dotkąć jego telefonu. (Np gdy będąc poza domem muszę zadzwonić, a mój się rozładował). To się chyba zaufanie nazywa.

Odpowiedz
avatar kajka666
22 24

@Fomalhaut: Podzielam Twój pogląd na temat prywatności. Ale facet, który po rozstaniu z kobietą przyprowadza do jej mieszkania swoją nową partnerkę i liczy, że pomieszkają troszkę razem jest wyjątkowo bezczelny. Sytuacja moim zdaniem piekielna. Nie oceniamy tu przecież kto jest diabłem, a kto aniołem, lecz jedynie konkretne wydarzenie.

Odpowiedz
avatar Shock
16 22

Naprawdę z jednej strony część z was ma rację (tajemnica korespondencji) ale z drugiej nie przeglądałam jego smsów, rejestrów połączeń - zaufanie. Chcecie mi wszyscy jak tu jesteście wmówić, że mieszkając ze swoją partnerką/swoim partnerem pytacie "kochanie, użyję Twojego telefonu". Serio? :P Czasem z nudów można odblokowywać i zablokowywać klawiaturę, bezmyślnie. Nie wszystko w życiu jest formalne. A to, że to zauważyłam to czysty przypadek.

Odpowiedz
avatar Shock
17 21

PS mieszkając z kimś to już poważna sprawa - to nie jest umawianie się z kolegą na kawę na mieście. Dzielenie łazienki, łóżka, stolika w kuchni sprawia, że takie drobnostki jak użycie telefonu partnera jest niezauważalne bo obie strony wiedzą, że nie trzeba przeglądać sobie wiadomości itd. Zaufanie :) Myślę, że waszym partnerom/partnerkom by przez myśl nie przeszło pisemnie (jak to ktoś napisał) oświadczać wolę użyczenia telefonu :))

Odpowiedz
avatar Reira
15 19

@Fomalhaut: Uczciwie przyznam, że wiele razy bez pytania biorę telefon męża i się nim bawię, także nie uważam tego, za coś dziwnego. To, że sięgnęło się po czyjś telefon nie oznacza zaraz, że zamierzam czytać smsy czy sprawdzać listę połączeń. W tych czasach smartfony mają naprawdę dużo opcji, z których można korzystać i wcale nie oznacza to szpiegowania partnera. Jak ktoś już pisał, chodzi o zaufanie. Ufam = nie mam potrzeby zaglądania w prywatne rejony telefonu, bo wybaczcie ale np. odpalenie gry czy przeglądarki na telefonie partnera nie jest naruszeniem prywatności - to samo można zrobić na kompie, a jakoś nikomu nie przyjdzie do głowy, że szpieguje się partnera, bo korzysta się z jego kompa.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
18 18

Kliknięcie w ekran w celu sprawdzenia godziny, gdzie już widać, że np. telefon ma hasło, to też szpiegowanie? Często zdarza mi się sięgnąć nie po swój telefon, ale chłopaka, bo leży bliżej/mam pod ręką/nie mam jak inaczej godziny sprawdzić. A szpiegować ani nie mam chęci, ani powodu...

Odpowiedz
avatar moodlishka
8 8

@notaras: Chodzi mi o to, że jak jestem z nim, po prostu biorę jego telefon i dzwonię, nie zadając głupich pytań. U nas to normalne. A szpiegować go nie mam potrzeby.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
12 12

Również jestem przeciwna naruszaniu "prywatnych rejonów telefonu" partnera, jednak ja raz naruszyłam i wyszło mi to na dobre. Miałam ogromne podejrzenia względem prawie-byłego-męża. Po ponad 5 latach wiedziałam, że coś jest nie halo i że chodzi o inną (konkretną dziewczynę). Brakowało mi jedynie twardego dowodu. Próbowałam z nim rozmawiać, oczywiście, ale słyszałam tylko, że się czepiam, nic między nimi nie ma i nie będzie i koniec rozmowy. Rzuciłam któregoś razu w nerwach, że chyba sprawdzę mu telefon, jak nie będzie widział. Podał mi go ze słowami "Masz, sprawdzaj, niczego nie mam do ukrycia!". Wtedy zrobiło mi się głupio i odpuściłam, ale po kolejnym miesiącu wręcz czułam, że to tam znajdę odpowiedź, a nie potrafię nadal żyć w takiej atmosferze, chcę mieć jasną sytuację. I co? I znalazłam, czego chciałam. Wtedy dopiero się przyznał, a ja mogłam przestać się miotać jak debilka. Gdybym nie postanowiła przeszukać jego telefonu, prawdopodobnie nadal żyłabym pod jednym dachem z takim... kimś. Zaufanie zaufaniem, a sytuacja sytuacją. A swoją drogą trzeba być kompletnym kretynem, by takie rzeczy trzymać w telefonie niezabezpieczonym żadnym hasłem, zostawiać go wszędzie i wiedząc, że partner(ka) ma do niego swobodny dostęp.

Odpowiedz
avatar cobrad
-1 7

Zastanawiam się, co się tak wszyscy oburzyli - mój telefon moja sprawa, nie życzę sobie zaglądania bez pytania, nie muszę mieć nic do ukrycia, ale to nie wspólny telefon, tylko mój. Chce się ktoś czymś pobawić niech sobie klocki kupi. Ani ja, ani mój partner nie sięgamy po swoje telefony i nie było z tego tytułu awantury jeszcze ani też nie ukrywamy niczego przed sobą. Jak potrzebujemy zadzwonić, a nasz telefon padł, to po prostu druga osoba daje bez pytania swój, po skończonej rozmowie się oddaje i już. A ilu z tych, co uważają zajrzenie, nawet bezmyślne, do telefonu partnera, byłaby oburzona, gdyby on zrobił to samo?

Odpowiedz
avatar calodniowysen
5 5

Nie mam nic przeciwko, aby mój mężczyzna zaglądał do mojego telefonu, chyba, że akurat szykuje mu jakiś prezent ;) Zasadniczo nie mam przed nim nic do ukrycia, zwłaszcza swoich smsesowych rozmów z przyjaciółmi, w których w większości sama go informuje. Także brak wzajemności w "zaglądaniu" to nie norma.

Odpowiedz
avatar Shock
4 4

Są różne stwierdzenia na ten temat. Jedni kompletnie sobie tego nie życzą, nawet w błahej sprawie jak uruchomienie ekranu żeby sprawdzić godzinę. Już na tym etapie widać brak lub też istnieje blokady. To nie był mój szef, znajoma z pracy żeby głupio i nie w smak było nawet właśnie sprawdzić godzinę. Jak ktoś tu zauważył dzisiaj smartfony to coś o wiele więcej niż telefon. Mogło być milion powodów oprócz szpiegowania. Poza tym na samym początku ani ja nie miałam ale gdy sięgał po mój telefon (nigdy ostentacyjnie nie przeglądał wiadomości, bo po co?) tak samo jak i ja po jego. Jedyne po co można wziąć telefon partnera (w moim przypadku na przykład) to chociażby zrobienie zdjęcia, no, zdarza się chęć spontanicznego, potem zależy który jest bliżej albo wykonuje je lepszej jakości :) Nigdy nie zastanawiało mnie, że to coś mega złego, bo wiedziałam, że nie przekraczam granic prywatności na ktore każdy zasługuje. I ostatnie co chcę powiedzieć to to, że nie robiłam mu awantury bo zablokował mi możliwość używania jego komórki. Zdziwiło mnie to i nabrałam jedynie większych podejrzeń bo "poszlakach" wcześniejszych.

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 4

@sla: Ale każdy ma inne podejście. Ja często z przywyczajenia biore telefon chłopaka do ręki i odblokowuję, kiedy przychodzi wiadomość. Nawet nie mając zamiaru jej przeczytać, czasami mam taki zamiar, bo sam o to poprosi. Gdyby nagle ustawił wzór na telefon to napewno bym zauwazyła. Nawet przy okazji, kiedy on sam odblokowywałby go. przecież to widać ;)

Odpowiedz
avatar moodlishka
1 1

@calodniowysen: ja również nie mam nic przeciwko.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@Fomalhaut: ja nie mam ani pinu ani smartfona ani wzoru, moj facet ma wzor,ktory nie jest zadna tajemnica. uzywam komorki rowniez jako zegarka i siegam po te, ktora jest pod reka, ot nie problem zobaczyc kropeczki, ktorych wczesniej nie bylo...

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
1 1

@Fomalhaut: ja nie żałuję, że przejrzałam skrzynkę esemesową mojego wtedy jeszcze chłopaka. Okazało się, że wdawał się w intymne rozmowy z różnymi kobietami i, jak mi później wyjaśniał, dla niego nie miało to znaczenia, bo przecież nie miał zamiaru się z nimi spotykać. Odbyliśmy poważną rozmowę na temat granic flirtu i co stanowi zdradę - od tamtej pory jest wspaniale. Nie mam absolutnie problemu z tym, że zajrzy mi do telefonu czy do skrzynki mailowej, bo wiem że nie ma tam nic, co go może zranić. I odwrotnie

Odpowiedz
avatar proszek
2 2

My z mężem znamy wszystkie swoje hasła (od niedawna skubaniec używa mojego hasła i swojego loginu :D), PINy, i inne numerki. Jak się nie ma nic do ukrycia to nie ma też powodów do szpiegowania. A jeśli czytałby moje maile, SMSy i głupoty jakie wypisuję na forach, cóż, jego rzecz. Ale jest on jedyną osobą, co do której bym się o to nie wściekała.

Odpowiedz
avatar Asvor
20 20

chamstwo. ciekawe co ta nowa laska miała w głowie...

Odpowiedz
avatar BlackMoon
28 36

@Asvor: A myslałam, że panienka, z którą ja kiedys zostałam zdradzona jest jedyną tak bezczelną i durną osobą, a tu proszę, kolejna kandydatka. Może to ta sama? :P Tamta chciała się DO MNIE wprowadzić po tym jak mój były ją wywalił na ulicę za to, że z nim zerwałam. Autorko, współczuję, paskudne uczucie, ale lepiej teraz niż np. w momencie kiedy pojawiłoby się dziecko :) Trzeba spotkać X dupków, aby w końcu trafić na wartosciowego faceta.

Odpowiedz
avatar Kyoshi
1 3

@Asvor: Siano?

Odpowiedz
avatar ieyasu
12 12

Jak to w starym przysłowiu "Są ludzie i taborety". Trafił ci się taboret.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
10 10

no myślał, myślał i wymyślił: Trójkącik a ty taka nietolerancyjna, a fe...

Odpowiedz
avatar Emeryt
1 3

To się nazywa mieć tupet! ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Moi drodzy. W "resortach" czyli służbach mawia się : "Zaufanie to jedno a kontrola to drugie" Jeśli pani lub pan uskutecznia skoki na bokii liczy że to sie nie wyda to jest idiotą (idiotką*) - niepotrzebne skreślić. Zasada jest taka że dwoje ludzi zawsze wyczuwa kiedy w związku Ona czy On zaczyna bujać. To jest klasyka stara jak świat. Zawsze to można wyczuć a sztuka polega na tym aby to mądrze rozegrać.Był taki satyryk Andrzej Waligórski( jeden z autorów Studio 202) który mawiał że "we własnej chacie nie należy być prokuratorem". Casami wiecej zainteresowania w stronę drugiej osoby może ustrzec od kłopotów. Ja ze swoją jesteśmy już 30 lat. Bywał o różnie ale zawsze szczera rozmowa i dawało sie radę. Nie rozumiem tego żeby związać się z jedną kobietą a potem spotykać się z drugą po kryjomu i jeszcze udawać że "nic się nie stało". Żenada i obciach. Jasne że można żywić uczucie przyjaźni do drugiej osoby ale trzeba wiedzieć gdzie są granice. Skoro ktoś Ci zaufał, ożenił się z Toba lub za Ciebie wyszła, wywracając swoje życie do góry nogami to zasługuje chyba na to żeby pewnych rzeczy nie robić. Czyli tylko ta jedyna i ten jedyny i nikt więcej. Wtedy wszystko Wam się uda. Inaczej ... szkoda gadać

Odpowiedz
avatar man_margines
3 9

To jest już schemat. Czy te baby naprawdę na początku nie widzą z kim się wiążą? Imponuje im to, że facet jest słodki, ma "coś", już nie chce mówić o mięśniach czy pieniądzach bo skoro on mieszkał u ciebie to chyba nie było to. Czy wy naprawdę nie widzicie, że to pozerzy, emocjonalne niedorozwoje? On wyznaje ci w twarz, że cię zdradza, a ty dajesz mu czas na co? Jeszcze się nad ścierwem litujesz żeby poszukało sobie biedactwo mieszkania? Powiedzmy sobie szczerze, ktoś kto kocha w ogóle do takiej sytuacji nie dopuści. Powinnaś mu z miejsca złamać nos, wywalić go za drzwi a jego rzeczy wywalić przez okno na ulicę. On był zezwierzęcony do granic możliwości. Wyczuł, że jesteś bierna więc chciał ci na głowę zwalić jeszcze swoją kochankę, zupełnie jakby mieszkanie to była dziupla gdzieś w lesie, a nie czyjaś własność. Po wszystkim chciałaś "dać upust tym emocją". Tak, wy kobiety jesteście bardzo emocjonalne, tylko nigdy nie wiecie kiedy należy "dać upust". Trzeba było nie wychodzić na papierosa, tylko od tego progu pobić ich patelnią, zwyzywać, zrobić cokolwiek. Potem poszłaś ryczeć, a twój "upust" pozostał nieukierunkowany, zamiast wymierzyć go w ścierwo które na niego zasłużyło. I nad czyją głupotą ryczałaś? Swoją czy jego? Potem pytasz się, jak można tak potraktować kobietę? Ja mam o wiele lepsze pytanie, jak można związać się z kimś kto tak traktuje kobietę? Na koniec kompletna bezczelność i trzykropek. Kompletna bezczelność czy kompletna głupota? A teraz taka znienawidzi cały gatunek męski, i będzie po okolicy rozpowiadać, że wszyscy są tacy sami bo wybrała sobie największy margines emocjonalny z okolicy. Potem ludzie pytają się mnie: "hej, man_margines, czemu ty jeszcze nie masz dziewczyny? a taka i owaka powiedziała, że nawet przystojny jesteś!" A ja im wtedy wysyłam linki do piekielnych i odpowiadam im: Masz ty baranie cętkowany, poczytaj sobie, z czym my tu mamy do czynienia. Ja nie mogę mieć dziewczyny, bo po tygodniu zaczęła by narzekać, że jest jej NUDNO. Żelazna logika kobiet w tych sprawach jest jednocześnie odwrotna: bije mnie, znaczy, że mnie kocha. Zdradza mnie, ale w sumie to nie mam dowodów, ale za to jaki dreszczyk emocji! Nie bije i jest wierny? A to nudziarz!

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
4 4

@man_margines: STEK BZDUR. Ochłoń. Autorka jest kulturalną osobą, dlatego podjęła decyzję o rozmowie z osobą, którą bądź co bądź kocha, a nie zaczęła od strzału w pysk. Poza tym jakie to urocze, że jak mężczyzna zwiąże się z kobietą, która go zdradza i nie szanuje, to mówi się "to zła kobieta była". Kiedy kobieta źle wybierze - zaraz lecą teksty o tym, że pewnie lubiła być bita i poniewierana, że sama sobie winna.

Odpowiedz
avatar Shock
0 0

@man_margines: Teraz odpisuję ale właśnie, nie masz dziewczyny a życie jest często nieprzewidywalne. Nie kopnął cię zaszczyt nieudanej miłości i największego sukińsyństwa.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
0 0

@man_margines: emocjom, nie emocją.

Odpowiedz
avatar Prz3mo
3 3

Współczuję.

Odpowiedz
avatar lubiezupe
4 4

Nie ma co żałować takiego palanta. Co by było, gdybyś wyszła za niego za mąż, a potem dopiero wyszłoby szydło z worka!

Odpowiedz
avatar LJ73
3 3

@Shock. Zagraj w totka bo fortuna ewidentnie Ci sprzyja. Strach wyobrażać sobie jak wyglądałaby Twoja przyszłość gdybyś w porę się nie połapała. Z autopsji wiem, że mieszkanie pod wspólnym dachem (6 lat) to nie są "randki na mieście" i nie zawsze jest sielsko-czarodziejsko. Szczęście jednak że skończyło się to na tym etapie. Gdyby był to związek zakontraktowany i na dodatek więcej niż dwuosobowy (dzieci) to duzo bardziej by bolało. A tak to chwilę pokłuje, później popiecze i koniec końców dojdziesz do tego, co napisałem na początku. BTW a ja mam blokadę na telefonie mimo że z małżonką nie mamy żadnych tajemnic. Mamy za to trzyletnią córeczkę która ma zainstalowanego na moim telefonie kotka i często gęsto chcąc go nakarmić wydzwaniała o różnych porach do moich znajomych.

Odpowiedz
avatar domekwgorach
0 0

Panna najlepsza w tym ztego wszystkiego

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
0 0

Co za bezczelny gnom! Bez wstydu, bez poczucia honoru, bez mózgu.

Odpowiedz
Udostępnij