Parę lat temu pojechałam na koniu w teren. Wzdłuż Warty znajdowała się długa, prosta i piaszczysta ścieżka - wprost idealne miejsce na zagalopowanie. Jednakże zadzwonił telefon i się rozmyśliłam.
I całe szczęście, że zadzwonił.
Paręnaście metrów dalej, w poprzek drogi, został rozciągnięty stalowy drut. Strach pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy ruszyły galopem i w pełnym pędzie wpadły na tą pułapkę.
Poranienie, połamane kości czy śmierć na miejscu? A to tylko dlatego, że sąsiadowi wchodziły dzikie zwierzęta na pole i postanowił się odgrodzić w tak nietypowy sposób. Stalowym, dość grubym drutem na mało uczęszczanej, ale jednak publicznej drodze, gdzie jeżdżą ludzie motorynkami na ryby, rowerzyści i jeźdźcy. Sprawa została zgłoszona, jednakże zanim jakiekolwiek służby zdążyły zadziałać, drutu już nie było.
droga nad Wartą
W takich sytuacjach od razu robi się zdjęcie - mało który telefon nie ma teraz aparatu więc jest to możliwe. Jak jest dowód to sprawca może się odwoływać ile dusza zapragnie - ale przez okno :-D
Odpowiedz@SzynSzylka: Tak jak napisane na początku historii- to było parę lat temu, wtedy jeszcze nie miałam telefonu z aparatem :) Teraz na pewno bym tak postąpiła jak mówisz.
Odpowiedz@SzynSzylka: Jest dowód na istnienie drutu (jeśli zdjęcie dobrze wyjdzie, bo jednak sfotografowanie drutu rozciągniętego w poprzek drogi jest trudniejsze niż w przypadku obiektów o słuszniejszych wymiarach w każdą stronę), ale nie na to, kto ten drut rozciągnął.
OdpowiedzJa się właśnie tego najbardziej obawiam, galopując w terenie - że jakiemuś kretynowi przyjdzie na myśl rozciągnąć drut w poprzek drogi. Kiedyś miałam bardzo podobną sytuację, tylko jechałam kłusem. Ledwo wyhamowałam przed drutem kolczastym. Ludzie nie mają wyobraźni...
Odpowiedz@Tecza: Mają, ale chorą.
OdpowiedzJeździsz konno po czyimś terenie i masz pretensje że ten ktoś SWOJĄ własność ogrodził ??? Choćby i wilcze doły wykopał to nic wam do tego. O ile jeszcze konna jazda jest mało uciążliwa to buraki urządzające sobie motocross na czyjejś działce, i to wbrew oczywistym oznakowaniom, to jest już powód do obrony własności. A jeźdźcy są niestety często ofiarami tej wojenki.
Odpowiedz@kambodia: Umiesz czytać ze zrozumieniem? To była droga PUBLICZNA i jest to wyraźnie zaznaczone w tekście.
Odpowiedz@SamanthaFisher: Brak logiki w tekście. Z jednej strony piszesz że odgrodził swoje pole by mu zwierzyna nie wchodziła na pole a z drugiej strony że drut przechodził nad publiczną drogą. Znając realia przypuszczam że chodzi o drogę którą uznałaś za publiczną ( bo wszyscy jeżdżą ) a faktycznie jest to teren prywatny.
Odpowiedz@kambodia: Nie. Nie rozumiesz. Pole przylegało do drogi, która jest publiczna. Żeby mu zwierzęta nie wchodziły na jego teren, zamiast ogrodzić pole, postawił drut w poprzek drogi przy swojej miedzy, bo uznał, że tą drogą na pewno mu żadne zwierze już nie wejdzie. Czyli wpieprzył się z drutem nie na swoje. Wiem, co piszę.
Odpowiedz@kambodia: Jestem absolutnym fanem twierdzenia, że mój dom jest moją twierdzą. I moim zdaniem powinna wystarczyć mała tabliczka informująca, że teren jest prywatny. Na ludzi ma zadziałać, ale przed dziką zwierzyną może chronić jedynie odpowiednie ogrodzenie. A jakim ogrodzeniem terenu jest zawieszenie stalowej cienkiej linki? Może pójdziemy dalej- kupię sobie od gminy łąkę i ją zaminuję, no bo skoro moja, to mi wolno. Ktokolwiek (lub jakiekolwiek zwierzę)się w tej sytuacji "rozerwie" to ja rączki mam czyste. No bo trza się było zapoznawać z mapkami geodezyjnymi na bieżąco...
OdpowiedzNie raz i nie dwa zdarzało mi się trafiać na takie linki - z tym, że rozwieszającemu chodziło raczej o pułapki na quady. Mało brakowało, a wjechałabym w taką pułapkę razem z zastępem. Dobrze, że kłusowaliśmy i zauważyłam linkę. Przy większej prędkości krzywdę zrobiłabym sobie nie tylko ja i mój rumak, ale jeszcze i dzieciaki jadące za mną. Ludzie są kompletnie bez wyobraźni.
OdpowiedzNo cóż, brak wyobraźni się kłania niestety. A skutki takiego czegoś mogą być nieciekawe. Sama kiedyś miałam wypadek tego rodzaju z tym, że nie z winy niczyjej. A raczej z winy konia. Durny to taki rumak, siłować się chciał, poniósł galopem i wpadł razem ze mną na ogrodzenie-siatkę leśną. W efekcie wywinęliśmy orła, siatkę porwaliśmy, ale nic się nie stało na szczęście. Konie to mądre zwierzęta, ale niektóre są na prawde paskudne charakterem, wszystko aby tylko pozbyć się jeźdźca z siodła...
Odpowiedz@SheWolf: Zawsze jak koń robi coś wbrew nam to należy się zastanowić przede wszystkim nad sobą dlaczego tak się stało. Nie sądzę, że zrobił to złośliwie tylko po to, żeby strącić Cię z grzbietu. Znam konie, które mają tendencję do irytowania jeźdźców, np. na początku sobie powierzga, albo w galopie pobryka, ale nie jest to jakoś bardzo uciążliwe- takie zachowania się szybko nudzą. Konie nie są paskudne, możliwe, że popełniłaś błąd podczas jazdy, konik za mało chodził w teren (no i się nie wybiegał), albo po prostu nie masz szacunku u zwierzaka. A co do samego poniesienia- zawsze można próbować kierować koniem wodza-łydka, co nie będzie dla niego wygodne. Większość z nich albo zaczyna zwalniać, albo wraca do normalności z pomocami. Mój dawny znajomy skręcał na maksa głowę koniowi, ten zaczynał tracić równowagę i się opamiętywał, ale aż tak radykalna nie jestem. Mimo wszystko, nie ma sytuacji bez wyjścia.
Odpowiedz