Wystawiłam w internecie ogłoszenie dotyczące czasowej opieki nad moim koniem (tzw. współdzierżawy). Zaznaczyłam wyraźnie, iż proszę o kontakt wyłącznie osoby pełnoletnie z doświadczeniem licząc, że jakimś sposobem uniknę nieprzyjemności. Niestety, nie udało się.
1. Notorycznie zgłaszały się dziewczyny 12-16 lat "ale ja mam doświadczenie i umiem!". Dobrze, że umiesz, ale to nie jest szkółka i nikt nie będzie cię pilnował jak będziesz się zajmować koniem. Spadniesz i co ja twojej matce powiem? Pełnoletność świadczy o tym, że sam odpowiadasz za swoje czyny - a koń to tylko zwierzę i nigdy nie wiesz jak może zareagować w danej sytuacji.
2. Wiadomości typu "ile bierzesz za lekcję". Wyraźnie było napisane, że chodzi o opiekę, a ja nie prowadzę szkółki jeździeckiej. Chodziło o opiekę w dni, kiedy sama nie miałabym czasu i możliwości się nim zająć, więc przeprowadzanie jazd nie wchodziło w rachubę.
3. Standardem były pytania "za ile sprzedasz?". Kolejny raz uświadomiło mi to, że ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem.
4. Zdarzały się pytania o sprzęt, który był na zdjęciach. Po moich odpowiedziach, w których otrzymywali linki do IDENTYCZNEGO sprzętu w sklepie jeździeckim, był wielki foch. Dlaczego? Bo on/ona chciał/a właśnie TEN, nie może być taki sam, musi być koniecznie TEN. No niestety, nie musi.
5. Osoby, które umawiały się na spotkanie, aby zobaczyć konia i się nie pojawiały były standardem. Zrozumiałabym, gdyby zadzwonili wcześniej i odwołali wizytę, tym bardziej, że często musiałam zrezygnować ze swoich wcześniejszych planów, "bo my tylko dzisiaj możemy".
6. Osoby, które były zdecydowane, aby się zająć koniem, ale gdy słyszeli magiczne słowo "umowa", uciekali w te pędy do RPA. Oczywiście, powierzę obcemu człowiekowi wartościowe zwierzę bez żadnego prawnego zabezpieczenia, urodziłam się wczoraj.
7. Dziewczyny piszące "hej, udostępnisz mi konia do sesyjki?". Zdarzyła się pani, której zamarzyła się sesja na koniu... nad morzem. Oczywiście według niej ja powinnam pokryć wszelkie koszta, w tym transportu (który wyniósłby ponad 600 zł), nie otrzymując przy tym nic, bo w końcu jestem organizacją charytatywną.
8. Szczytem był pan, który jak zobaczył okazyjną cenę zaczął pytać o przyjmowane leki (w tym odrobaczające) i szacowaną wagę konia. A cóż to za pan? Pan chciał pod osłoną nocy "pożyczyć" sobie mojego konia do rzeźni. Na szczęście nie pozwoliły mu na to dwa dumnie biegające na posesji owczarki.
Po tym wszystkim zrezygnowałam. Wolałam żeby koń stał i bezczynnie jadł trawę.
internet i własne podwórko
Patrzę na punkt 8 i radzę - lepiej pilnuj swojego konia, ostatnio na Twarzoksiążce któryś z moich znajomych udostępnił wydarzenie, gdzie szukano dwóch skradzionych kobyłek.
OdpowiedzNiektórzy ludzie to naprawdę fenomeny do potęgi, wszystko wypisane co oczekujesz czym chcesz by się zajmowali i co robili a tu ktoś dzwoni że chce konia do sesji zdjęciowej pożyczyć. I do tego punktu 8, to jak koleżanka przede mną napisała pilnuj tego konia bo taki typ może wrócić.
OdpowiedzTo po ile teraz konina stoi, że aż się opłaca wracać do starej profesji koniokrada? Z resztą, mniejsza. Czy ktoś zna trasę jakiegoś lepszego jakościowo dyliżansu?
Odpowiedz@SecuritySoldier: Hmm to może jak profesja koniokrada odżywa to trzeba wrócić do tradycyjnej "westernowskiej" metody karania powyższych ;)
Odpowiedz@SecuritySoldier: Zależy od konia ;) Liczy się pochodzenie, papiery, umiejętności.. Ceny wahają się od około 5 tys do.... i tu już można jechać i jechać i końca nie widać :P Są konie po 100 tys a są i po 10..
Odpowiedz@SheWolf: Tylko że SS chodziło o cenę koniny, czyli mięska :D A nie konia żywego :D
OdpowiedzJeżeli miałabym w ogóle dać do współdzierżawy mojego wałacha,to tylko i wyłącznie osobie znajomej i z min.Brązową Odznaka,która w jakiś tam sposób weryfikuje jednak umiejętności jeźdźca.
Odpowiedz@Katka_43: Są osoby z ogromnym doświadczeniem i to bez posiadanych odznak. Niestety, brązową odznakę może zdać praktycznie każdy i same egzaminy pozostawiają wiele do życzenia. Dlatego wolałam po wstępnej rozmowie osobiście zweryfikować umiejętności :)
Odpowiedz@SamanthaFisher: To zależy gdzie i zależy kto sędziuje.Nie wiem,gdzie stoi Twój koń,mój w Warszawie i powiem Ci,że wcale tak łatwo nie było,spory odsiew był,szczególnie na części ujeżdżeniowej..Na srebrnej to już w ogóle pogrom:((
Odpowiedz@Katka_43: Mój koń nie stoi w Warszawie. Na BOZ i SOZ sędziował pan, który prowadził ośrodek i prowadził wcześniej obóz. Wszystkich puścił mimo, że kilka osób miało problemy z koniem, ich jazda pozostawiała wiele do życzenia- jednym zdaniem: nie sądzę jakby była komisja z zewnątrz to by przeszli. Ale możliwe, że w Warszawie jest inaczej, nie wiem, nigdy nie byłam na tamtejszych egzaminach :)
Odpowiedz@SamanthaFisher: Regulamin PZJ reguluje zarówno weryfikacje sedziów,jak i certyfikaty ośrodkom.Nie ma tak,ze pan sobie robi egzamin. Odznaki to dokumenty urzędowe,uprawniające do brania udziałów w zawodach innych niż amatorskie.W Warszawie jest ostra selekcja,bo przyszła "moda na koniki' i do egzaminów stawali kompletni amatorzy,którzy nawet osiodłać nie potrafili.
Odpowiedz@Katka_43: Z tego co wiem, wszystko było zgodne z regulaminem PZJ, była również osoba w komisji "z zewnątrz". Wiem, co to są odznaki, ale wciąż nie uważam, że każdy, kto je posiada musi super jeździć. :)
Odpowiedz@SamanthaFisher: Oczywiście,że nie,zwłaszcza,że przed 2004 rokiem,żadne odznaki nie były potrzebne,a umiejętności weryfikowały zawody.Ja twierdzę tylko,że w Warszawie jest selekcja i ja nie znając potencjalnego dzierżawcy,miałabym chociaż częściową pewność,że mi amator, wyszkolonego z dużym wysiłkiem i nakładem finansowym konia,nie zmarnuje. Ale z drugiej strony,gdyby ktoś komu ufam,poleciłby człowieka bez odznaki,a dobrze jeżdżącego,nie wahałabym się ani chwili.Ale nigdy obcemu z ogłoszenia,nie zmrużyłabym oka:))))
Odpowiedz@Katka_43: Dziwnym trafem też jeżdżę w Warszawie i tak jak wyżej - zależy kto jest w komisji - ostatni egzamin na jakim byłam jako widz przeraził mnie umiejętnościami jeźdźców którzy zdawali, sędzia był dość popularny i obecny na większości odznak w Warszawie i okolicach. Najlepiej weryfikować samodzielnie umiejętności na jeździe próbnej (siodłaniu czy czyszczeniu gdzie i tu już widać że osoba się nie nadaje), bądź też poprosić zaufane osoby ze stajni by też miały oko na daną osobę i w razie problemów dały znać.
OdpowiedzBO weryfikuje umiejętności: buhahaha
OdpowiedzZazdroszczę :) Zawsze chciałam wsiąść na konika i zobaczyć jakie to uczucie jechać na tak pięknym zwierzaku a nigdy nie miałam okazji. Pozdrawiam Ciebie i konika oraz życzę by udało się znaleźć odpowiedniego opiekuna :-)
OdpowiedzPunkt 8 wymiata.
OdpowiedzPowiem Ci tylko, ze według mnie nie powinnaś byc tak wrogo nastawiona do osob niepełnoletnich :) ok, 12 lat to trochę mało, ale znadaza sie osoby w wieku 16-17 (nie mowie, ze wszytskie oczywiście), które jeżdżą od kilku lat, maja pewne doświadczenie. Możesz w tym wypadku wymagać by jeździły pod okiem kogoś wykfalifikowanego. Nie wime gdzie mieszkasz, ale często w 'warszawskich' stajniach jest mozliwosc jeżdżenia małego sportu. Tylko wlasnie osoby w tym wieku maja problem, bo np wyrosły z kucow, na których do tej pory startowały. To juz nie jest rekraacja, gdzie obija sie tyłek przez godizne i nic wiecej przy koniu nie robisz. Wystarczy zorientować sie czy ktoś nie potrzebuje konia, na ktorym ta L w ujezdzeniu przejdzie. I nie w internecie, ale wsród ludzi.
Odpowiedz@orzechlaskowy: Nie jestem z Warszawy, co po raz kolejny zaznaczam. Nie mam możliwości udostępnienia konia wraz z niepełnoletnią pod oko trenera, bo stacjonuję we własnej stajni. A nawet, jeśli bym miała, to i tak bym na osobę poniżej 18 się nie zgodziła, bo zostałabym narażona na gniew rodziców jeśli coś by się stało. Koń to nie jest zabawka, a zwłaszcza taki, który ma 177 cm w kłębie i jest humorzasty. A jeżeli ktoś nie chce jeździć już na kucu, to w każdej stajni znajduje się odpowiednia liczba koni i można sobie potrenować na dużym zwierzaku, a przy okazji- dla bezpieczeństwa ominać mojego szerokim łukiem :)
Odpowiedz@SamanthaFisher: wlasnie nie koniecznie w każdej :) ok, rozumiem, ze nie masz możliwości, ale trenerzy przecież dojerzdzaja do uczniów. Dobra, widzę, ze mamy zupełnie inne realia. Naprawde sądzisz, ze rodzice gniewaja sie "bo kon cos zrobił". Naprawde nie wime kogo spotykałas na swojej drodze. Tylko nie oszukujmy sie, ale osobę pełnoletnia, umiejąca jeździć bardzo trudno znalezc. Ale mimo wszytsko powodzenia. A i naprawde nie musisz tłumaczyć rzeczy typu: kon to nie zabawka. I tu mowie, jestem niepełnoletnia, posiadam własna klacz podobnego wzrostu, startuje, przy koniu zrobię wsyztsko, wiem jak zaaragowac, gdy 'cos' sie stanie. Serio, to taka rzadkość? Myślam, ze nie.
Odpowiedz@orzechlaskowy: Tak, to rzadkość. A jak już wyłoni się z tej rzadkości, to miałam taki przypadek przy poprzednim koniu, że dziewczyna spadła (na własne życzenie- sprzeczny sygnał i minęła się z koniem), myślałam, że jej rodzice mnie zamordują na miejscu. Trenerzy dojeżdżają, ale do ceny treningu trzeba zwrócić mu za dojazd (najbliższa stajnia jest 60 km ode mnie). Nie każdy ma ot tak wyrzucić 120 zł na jeden raz. A jeżeli chciałby coś osiągnąć, to musiałby jeździć znacznie więcej, a to już się zwyczajnie finansowo nie opłaca.
Odpowiedz@SamanthaFisher: dobra w takim razie sie poddaje, moze poprostu 'u nas' jest wiecej osob, przez to duzo, które 'ogarniaja' i ich rodzice zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw jakie niesie jezdziectwo. :)
OdpowiedzLudzie zawsze tacy będą. Ogłaszam się jako fotograf a tu sru... typ czy nie przyjmę praktykanta, czy nie chcę współpracować, czy może nie chciałbym promować ich towaru za % z zysku. Ludzie są po!@#$ do potęgi, no i nie potrafią czytać.
Odpowiedz