Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym jak w białych rękawiczkach i "legalnie" można obłowić się unijną…

O tym jak w białych rękawiczkach i "legalnie" można obłowić się unijną kasą, a my się dziwimy, że np kilometr autostrady kosztuje 2 mld euro, buduje się 5 lat i rozwala po 1 miesiącu.

Szkoły w gminie w której pracuję przystąpiły do projektu opartego na funduszach unijnych, a związanego z wyrównywaniem szans. Rzecz z założenia świetna - bezpłatne zajęcia z angielskiego, matematyki, taneczne, teatralne, logopedyczne, doradztwo zawodowe dla gimnazjów i masę innych. Do tego góra bezpłatnych pomocy, od podręczników, klocków, kart pracy i wskaźników począwszy, poprzez kostiumy, rekwizyty, programy multimedialne, kamerę, nagłośnienie, płyty CD, itp., itd. aż do laptopa włącznie.
Wartość tych pomocy na szkołę to 80 tys. zł. Żyć nie umierać, nieprawdaż? Wiedzą to nauczyciele z małych szkół. Źrenice nam błysnęły, kolega przyrodnik oczyma wyobraźni przy pomocy dyrektora już wygospodarował pod szkołą kawałek terenu na rozmieszczenie m.in. stacji pogodowej, koleżanki zaczęły wojnę o to w której klasie zawiśnie tablica multimedialna, ja z konserwatorem zaczęłam snuć plany, w którym miejscu umocować haki do kurtyny i oświetlenia sceny oraz jak rozmieścić liny do umocowania wiszących mikrofonów. Dobrze, że nikt się z pracami przygotowawczymi nie wyrwał.

Projekt przez gminę został napisany i do jego realizacji została, w drodze przetargu, wyznaczona zewnętrzna firma.
Całość ruszyła z dwumiesięcznym opóźnieniem. Rzecz do nadrobienia, bo aż tak strasznie dużo godzin nie było.
A teraz clou tego projektu!

Stopniowo zaczęły do szkół napływać "pomoce". Jakość tych pomocy? Zdecydowana większość pochodziła ze sklepów typu "Absolutnie wszystko po 5,50!" made in China. Podam kilka przykładów.

Jak wygląda wskaźnik - chyba wszyscy wiedzą drewniany lub plastikowy pręt o grubości min. pół centymetra i długości średnio 1 metra. Co dostaliśmy? Obstawiam, że nikt nie zgadnie.
Patyk do szaszłyków tylko bez ostrego końca.

Stacja pogody - deszczomierz, wiatromierz, termometr, barometr - każda z tych pozycji to oddzielna budka na słupku do wkopania w ziemię na podwórku.
Kolega ujrzał coś co się nazywa "all-in-one" albo inaczej mówiąc 3 w 1, czyli wewnętrzną domową stację pogody: na kawałku drewna z haczykiem do zawieszenia na ścianie umieszczony termometr, barometr i zegarek.

Komplet kostiumów do zajęć z angielskiego. W skład wchodziły: biały czepek, biały fartuszek, czerwony fartuszek, pióropusz Indianina z wyleniałymi piórami, opaska z uszami zająca, kapelusz czarownicy i burozielony podkoszulek z naszytym z przodu kwadratem futrzanego materiału. Podkoszulek zdecydowanie na faceta o wymiarach 120 kg żywej wagi z tendencją do znacznego utycia.

Płyty z muzyką taneczną - foxtrot, quickstep, samba, salsa, cha cha i wszystkie walce F. Chopina. O ile maluchy z podstawówki czaczę zatańczą, to salsa i samba ze względu na swój charakter jest niewskazana, a foxtrot i quickstep - cóż poziom trudności tych tańców wykracza poza salony nawet przeciętnego liceum (proszę nie mylić z dziećmi ze szkół tańca, bo to nie to samo). A walce Chopina? Jeśli mnie pamięć i słuch nie myli, a jestem choreografem i muzykiem, to są utwory do słuchania, a nie tańczenia.

Ostatnia dostawa - szczerze, nie wiemy co to jest. Być może część kostiumów teatralnych. Ogólnie wygląda to jakby ktoś uciął pas elastycznego materiału o szerokości pół metra i długości 2 metrów i zszył końce. Ostatecznie może to być fragment togi rzymskiej, bo przypomina gigantyczny damski komin - taką wersję szalika. Tylko dlaczego niektóre z nich są podarte?
Czekamy na stroje i buty do tańca, kostiumy teatralne, kurtynę, oświetlenie i inne takie, i już się boimy.

A na koniec deserek. Ceny tychże pomocy. Dostaliśmy protokół z ich wykazem.
Komplet wspomnianych kostiumów do angielskiego - 419 zł (naszym skromnym zdaniem - cena zawyżona co najmniej 10-krotnie).
Kalkulatorki - 50 zł sztuka - w sklepie z chińszczyzną identyczne kosztują 7-9 zł.
Tablice interaktywne. Tutaj jakość, przydatność i wartość edukacyjna jest bez zarzutu. Wydawnictwo WSiP. Dwa lata temu sama sobie zakupiłam takie z muzyki, więc wiem o czym piszę. Kosztowało mnie to około 140 zł.
Zdaniem firmy jedna taka płyta kosztuje 1250 zł.
Książeczka ze scenariuszami przedstawień i płytą z muzyką - 120 zł. Akurat mamy w szkole już jedną z tego samego wydawnictwa i tej samej serii tylko inną część - kosztowała niecałe 30 zł.
Pacynki paluszkowe (wygląda to jak obcięty palec z rękawiczki z doszytymi np uszami kota, czapką kucharską, policyjną i wyszytą buźką) sztuk 30. Wartość jednej naszym zdaniem to max. 50 groszy. Zdaniem firmy - komplet 350 zł.

Reszty nie pamiętam, bo jest tego dużo ale i tak niemiecki piorun mnie trafił na miejscu. Gorzej, że to jeszcze nie całość. Ciekawe ile, zdaniem firmy realizującej projekt, kosztowało będzie nagłośnienie, oświetlenie, stroje taneczne, kamera, aparat, laptop itp.

Podsumowując. Firma zakupiła w większości chiński szajs lub rzeczy zalegające w magazynach za psie pieniądze, w kosztorysie podała ceny minimum czterokrotnie wyższe i różnicę wzięła do własnej kieszeni. Nikt niczego nie udowodni, bo na wszystko są rachunki. Ktoś z hurtowni dostał w łapę odsyp za zawyżenie faktury, pozbył się badziewia, które i tak poszłoby na wysypisko a nam część tych pomocy rozleci się po jednokrotnym użyciu. A są i takie, że od razu wyrzucimy na śmietnik.
Można się dorobić "legalnie"? Można. Szkoda, że kosztem i tak niedofinansowanych szkół z terenów wiejskich i małomiasteczkowych.

szkoła

by luska
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jasiek5
27 29

Może sie mylę i panikuję, faktury fakturami, ale czy to marnotrawstwo kasy które tu opisywane nie było by np. ciekawostką dla prokuratury?

Odpowiedz
avatar luska
4 16

byłoby, gdyby była możliwość udowodnienia a znając działania naszej prokuratury i skalę korupcji, to wątpię czy komuś się zechce w tym bagnie babrać; przecież ten przekręt jest wart "tylko" 80 tys. zł razy 7 szkół. Co to jest przy miliardach za autostrady; tam jakoś nikt nie "beknął" a przynajmniej nic mi nie wiadomo; tutaj byłby potrzebny rzeczoznawca- to kosztuje a wyniki kontroli? Pozostawię bez komentarza. W poniedziałek mamy spotkanie w gminie w sprawie realizacji tego projektu. Nie mam pojęcia kto tam będzie, być może tylko firmy-podwykonawcy od zajęć edukacyjnych ale sądzę, że ktoś z wydziału oświaty też się pojawi i mam zamiar zadać niewygodne pytanie dotyczące właśnie kontroli przez rzeczoznawcę. Od kilku dni chodzę mocno wściekła. Pal go licho tandetne pomoce, bo skoro chcą oszczędzić...ale te podane ceny wyprowadziły nas z równowagi. Samej mi się nie chce wierzyć jak można tak było zrobić. Jeśli uda mi się dostać w swoje ręce cennik to zrobię zdjęcie i przy okazji również zdjęcia niektórych "pomocy".

Odpowiedz
avatar janekkk
16 32

@luska: a kto w tym wszystkim jest najgorszy? Póki co - Ty. Tak właśnie. Bo to przez takich jak Ty jest właśnie jak jest. Przez ludzi którzy nie są głupi, widzą, że ewidentnie jest coś nie tak, a nic z tym nie robią. Przez to sami dorzucają swoje do istnienia takich patologii. To fakt, że w Polsce jest jeszcze wiele przekrętów, o tych największych pewnie się nigdy nie dowiemy ale jeśli będziemy na to pozwalać przez bierne zezwalanie - to co się dziwić? I jakim prawem później narzekać? Polska to nie Rosja, trzeba wierzyć, że idzie ku lepszemu i się do tego przyczyniać ganieniem takiej postkomunistycznej cwaniackiej patologii. Nie doceniasz też chyba siły mediów. Co do meritum sprawy - nie można tego tak zostawić. Odstępujecie od umowy (i nie mów, że po herbacie bo na takiej zasadzie równie dobrze mogli by wam podstawić gówno w worku, czyż nie?), jeśli będą jakieś problemy - powództwo cywilne. Popytaj się, możliwe że jakiś lokalny prawnik chciałby się tym zająć pro bono, a jeśli nie to przecież szkoła powinna mieć fundusze na takie rzeczy. Zróbcie też zdjęcia tych wszystkich śmieci i przygotujcie raport z zestawieniem cen rynkowych takich produktów. Zróbcie to nawet nie dla siebie - ale dla tych dzieciaków.

Odpowiedz
avatar luska
9 11

@janekkk: nie jestem moim pracodawcą i nie mogę odstąpić od umowy; tak jak wszyscy nauczyciele i dyrektorzy szkół; mogę tylko zgłosić pracodawcy a co zrobi urząd gminy? Jak mnie tym razem zakaźna choroba nie weźmie na działania urzędników to może w poniedziałek jakieś słowo o reakcji wójta napiszę.

Odpowiedz
avatar luska
9 9

@janekkk: A tak a'propos tych funduszy szkoły na takie sytuacje. To jest Polska właśnie a nie USA i funduszy szkoła nie ma. W tym roku gmina przyznała tak "ogromną" kwotę, że do końca roku zabraknie na środki czystości, papier ksero i tonery do drukarki. Dobrze, że mamy fajnych rodziców, którym chciało się robić Sylwestra i chodzić po kolędzie a uzbierane fundusze chcą przekazać na potrzeby szkoły. Witaj w szarej polskiej rzeczywistości małomiasteczkowej i wiejskiej :(

Odpowiedz
avatar WebOn
0 0

@luska: Powiedz im, że mogą mniej kasy wydać. Takie argumenty zawsze działają.

Odpowiedz
avatar Izura
15 17

Chemiczka chciała z tego samego kupić wagę, wszyscy mieliśmy radoche bo więcej wybuchów, dymow i halasow;) Niestety, szanowna dyrekcja odrzuciła propozycję bo "to zakup jednorazowy i się nie przyda". Za to pojawiły się piękne plakaty w antyramach, rzutniki w salach, gdzie nikt ich nie używa i stół bilardowy, który jest w trakcie migracji- już jak odchodzilam że szkoły stał w kącie czekając aż wszyscy o nim zapomną.

Odpowiedz
avatar Evergrey
12 12

@Izura: Twój komentarz przypomniał mi jak w ramach usportowiania młodzieży w moim gimnazjum dawno temu dyrekcja zakupiła komplety paletek i piłeczek do ping ponga(tak w ramach urozmaicania zajęć). Cała zabawa polegała na tym, że po ich zakupieniu cały sprzęt został szczelnie zamknięty w kantorku, żeby się nie niszczył a dzieciaki, które miały w planie ping ponga miały obowiązek kupienia i przynoszenia na zajęcia własnych piłeczek i paletek:)

Odpowiedz
avatar karrola
3 3

@Evergrey: O, dobrze wiedzieć, że nie tylko u mnie w szkole tak było, że musieliśmy mieć własne piłeczki i paletki. Tyle, że u nas szkoła miała tego całkiem spore zapasy (dwa wielkie kartony stały w pokoju wf-istów, pamiętam jak nauczycielka z wielkim fochem użyczała stamtąd koleżance paletki :D), a do tego na koniec szkoły zachęcali nas, żebyśmy oddali nasz sprzęt dla szkoły, bo przecież nam się on nie przyda.

Odpowiedz
avatar Deathless
14 14

A coś takiego jak możliwość odstąpienia od umowy rozważaliście? Bo skoro działania firmy nie spełniły waszych oczekiwań to powinniście coś z tym zrobić, w końcu wykonali dla was usługę, a to podlega reklamacji. Nie wierzę, że nie ma możliwości odstąpienia od umowy. A udowodnienie im, że "przepłacili" da się załatwić, skoro takie same produkty w sklepach mają niższe ceny - przygotujcie sobie zestawienie ich wykazu z wykazem sklepów i macie podstawę do reklamacji. Swoją drogą w życiu bym nie zleciła zakupu specjalistycznych sprzętów firmie zewnętrznej mając specjalistów pod ręką (mówię o nauczycielach, którzy dobrze wiedzą czego potrzebują). Inna sprawa, że przy wnioskach o dotację zwykle trzeba pokazać wstępny kosztorys i wskazać gdzie i co dokładnie (marka, model) zamierzacie kupić i za otrzymane pieniądze należy dokładnie te wymienione we wniosku sprzęty zakupić. A tutaj totalna samowolka.

Odpowiedz
avatar luska
12 12

@Deathless: może moja historia była nieco przydługa i parę faktów uciekło a o paru rzeczach nie macie pojęcia, nie pracując w szkole. Moim pracodawcą jest urząd gminy. To urząd gminy pisał projekt i ogłaszał przetarg decydując się na wybór firmy (wiadomo, że w takich projektach podstawowym kryterium jest kwota usługi). Jako nauczyciele mieliśmy możliwość zaproponowania rodzajów zajęć jakie są potrzebne w naszych szkołach (wiadomo, że np. doradztwo zawodowe w podstawówce sensu nie ma). Dodatkowo mogliśmy wypisać zapotrzebowanie na pomoce i sprzęt. W tym przypadku wyobraźnia nam dopisała, choć czasu było na to kilka dni a urząd gminy od razu zapowiedział, że pisać można a co dostaniemy to się okaże jak projekt zostanie zatwierdzony. To nie była samowolka firmy jak piszesz. Nie mieliśmy żadnego wpływu na wybór firmy i jej ofertę, bo decydowała cena za usługę (mój kolega jest wójtem w sąsiedniej gminie i wiem jak wyglądają wszelkiego rodzaju przetargi- nieważna jakość usługi, tylko cena za nią). Jak wyglądał wniosek? Też nie wiem, bo jak wspomniałam, pisał go nasz pracodawca a nie nauczyciele. Reklamować mogę sobie ale ustnie do mojego pracodawcy co mam zamiar zrobić na najbliższym spotkaniu. To nie nauczyciele składali wniosek, bo nam tego nie wolno zrobić. Nie wiem gdzie pracujesz ale jeśli np. w biurze to jak sobie wyobrażasz sytuację, że piszesz z kolegami z pokoju lub z działu wniosek o jednak dużą dotację unijną (powiedzmy o 100 tys.) i składasz go w imieniu działu omijając swojego szefa? Pomijając fakt, że szef raczej nie byłby zadowolony, to jakim cudem ktoś przyzna wam pieniądze unijne tylko na podstawie pieczątki twojej lub twojego kolegi? Jeśli urząd gminy nie kiwnie w tej sprawie palcem to możemy sobie składać reklamacje pod ścianą płaczu w Jerozolimie.

Odpowiedz
avatar atam
5 7

@luska: wiec co? Siasc i plakac? Cholera mnie bierze, bo czego, jak czego ale marnowania pieniedzy ani czegokolwiek nie ciepie. A cz nie moznaby zrobic petycji, podpisanej przez wszystkich nauczycieli + komitet rodzicielski, do gminy o zrewidowanie cen za poszczegolne pozycje? Chociaz tak mi sie cosik widzi, ze ktos tam wyzej mogl miec z tej sytuacji calkiem wymierne korzysci i nie jest absolutnie zainteresowany zadnymi rewizjami, kontrolami, sprawdzaniami... Tylko, jesli nie WY, to KTO sie za to wezmie?

Odpowiedz
avatar ampH
8 10

@luska: Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia zawiera obowiązkowo taki punkt jak Opis przedmiotu Zamówienia. Zgodnie z ustawą PZP należy w nim szczegółowo określić przedmiot, podając minimalne parametry. Można również wykorzystywać nazwy handlowe gotowych produktów podając konkretny model jako opis minimalnych parametrów z zaznaczeniem, że można używać wyrobów równoważnych. Skoro Wykonawca dostarczył chiński szajs, który odbiegał od Waszych oczekiwań oznacza to nie mniej niż to, że Zamawiający chciał chińskiego szajsu. Każdy Wykonawca zdaje sobie sprawę, że nie może dostarczyć produktu, który nie spełnia minimalnych parametrów opisywanych czy to w SIWZie, czy to w przedmiarze, dokumentacji projektowej jeśli jest to budowa z dostarczeniem konkretnych produktów. Oczywiście każdy Wykonawca z wielką chęcią dostarczy chiński szajs ze sklepu po 5zł jeśli tylko będzie mógł. Jeżeli SIWZ nie zawiera dokładnego opisu przedmiotu zamówienia, tylko ogólnikowy (np. dostarczenie stacji pogodowej składającej się z barometru, termometru, deszczomierzu i wiatromierzu) to dostarczy najtańszy produkt, jaki tylko będzie pasował do opisu. W przypadku podania konkretnego modelu lub opisu (barometr wolnostojący do wkopania w prefabrykowany fundament żelbetowy o następującym zakresie pomiarów - x do y, blablabla inne konkretne specyfikacje) Wykonawca musiałby dostarczyć dokładnie taki lub lepszy. Innymi słowy nawalił Zamawiający, czyli gmina z tego co piszesz. Wykonawca w tym przypadku działał zgodnie z wolą Zamawiającego - gmina chciała po prostu cokolwiek to dostała cokolwiek. Jakby dokładnie opisała przedmiot zamówienia to nie ma możliwości, aby dostali taki szajs - Wykonawca by poniósł za duże koszty, a gmina by po prostu nie zaakceptowała zaproponowanych rozwiązań, które są dużo gorsze od wymaganych. No, chyba że gmina opisała szczegółowo podając konkretne parametry i zaakceptowała chiński szajs to mamy tu do czynienia z ewidentną niegospodarnością z podejrzeniem ustawienia przetargu. Tak czy siak wina jest po stronie gminy.

Odpowiedz
avatar luska
3 3

@ampH: problem w tym, że szkoda, iż nie mieliśmy możliwości wglądu do SIWZ-u; być może przegapiła to gmina nie ustalając dokładnych szczegółów zamówienia ale nie mogę się w tej materii wypowiadać. Jedyny SIWZ jaki mogłam ujrzeć na własne oczy, dotyczący tego projektu, zawierał wymagania dotyczące realizacji zajęć edukacyjnych. I tu też ciekawostka choć nie tak debilna w skutkach jak pierwsza część. Warunków gmina parę wypisała- m.in. dotyczące umiejętności zawodowych osób, które będą prowadzić zajęcia, ich doświadczenia, posiadanych uprawnień, etc. Dodatkowo oferent podając kwotę za usługi edukacyjne musiał podać również listę osób, które zgodziły się dla tego oferenta pracować. Do przetargu przystąpiło kilka firm z terenu obejmującego 1/4 Polski (od Krakowa, po Radom i Białą Podlaską) oraz osoby prywatne, czyli nauczyciele. O ile ja, jako nauczyciel, wpisywałam siebie jako wykonawcę usługi edukacyjnej, o tyle firmy w większości sobie to "olały". Chyba, bo ich ofert nie widziałam. Być może w odpowiednią rubryczkę oferty firma wpisywała dane fikcyjnych osób- nie wiem. Skoro jednak te oferty zostały zakwalifikowane do przetargu jako spełniające wszelkie wymagania to coś się "chyba" tam musiało znaleźć. Skąd te wnioski? Wcześniej przedstawiciele wszystkich firm jeździli po naszych szkołach poszukując chętnych do prowadzenia zajęć. Proponowane stawki to 10-15 zł brutto za godzinę. Wydaje się dużo? Pozornie. Zanim ktoś zacznie wyzywać nauczyciela od lenia któremu w głowie się przewróciło. Gdyby to było 6-8 godzin dziennie- stawka jest dobra. Jeśli to są tylko 2 godziny w tygodniu? Czy ktoś byłby chętny przyjechać 20-30 km swoim samochodem (nawet autobusem) i zarobić 20 zł brutto, żeby wydać prawie tyle samo na paliwo czy bilet? To nie jest duże miasto, gdzie wszyscy mieszkają blisko tylko mała wiejska gmina i zdecydowana większość nauczycieli dojeżdża do pracy po kilkanaście i więcej kilometrów. Mam koleżankę, która dziennie robi łącznie ponad 80 km. Ze względu na ilość zajęć w projekcie, niektóre muszą się odbywać w soboty, bo najważniejsze są lekcje a dzieciak nie jest w stanie siedzieć od 8 rano do 8 wieczór. Chętni się nie znaleźli zwłaszcza, iż każdy z zainteresowanych i tak sam złożył ofertę indywidualnie. W efekcie firmy podniosły stawkę do 30 zł i kilkanaście osób się zgodziło (w większości emeryci i mający mniej niż pół etatu)- ale i tak nie na wszystkie zajęcia. Skąd to wiemy? Po zakończeniu przetargu każdej z zainteresowanych stron gmina wysłała listę składanych ofert z dokładnie wypisanymi danymi: kto, w jakiej szkole i na jakie zajęcia składał wniosek i oczywiście kto , gdzie wygrał. Jedna z firm (akurat ta najuczciwsza jak się okazało)wygrała kilkanaście pozycji z około połowy na które składała ofertę- decydowała wysokość opłaty za usługę. Pozostałe firmy złożyły oferty prawie na wszystkie zajęcia (pomijając specjalistyczne psychologiczne, z surdopedagogiki oraz oligofrenopedagogiki). Ta pierwsza firma złożyła ofertę tylko na te zajęcia, na które miała już podpisane umowy z chętnym nauczycielami. Nie złożyła np. na taneczne, bo ani ja, ani koleżanka, nie zgodziłyśmy się pracę dla nich. A po około miesiącu w szkołach pojawili się przedstawiciele pozostałych firm, dalej poszukujący chętnych do prowadzenia zajęć. Czyli składając ofertę w gminie- nie mieli podpisanych umów ze specjalistami- tak to przynajmniej wygląda. Stąd wniosek, że albo gmina przymknęła oko na niepełne oferty (nie spełniające wymagań), albo firmy wpisały fikcyjne osoby. Jak się to skończyło? Naciski wójta na dyrektorów i dyrektorów na nas, żeby podpisać umowy z firmami, teraz już ze stawką 40 zł brutto. Owszem, prowadzę zajęcia. Do szkoły muszę dojechać specjalnie w dniu wolnym od zajęć ponad 20 km w jedną stronę. Miesięcznie na te dojazdy wydaję ok. 50 zł. Zostaje mi jakieś 200, bo nie odliczam amortyzacji. I jakbym miała dzieci w miejscu, gdzie układ pokarmowy człowieka kończy swój bieg, to by mi te 2 stówki zostało. A ja chcę coś z nimi zrob

Odpowiedz
avatar mijanou
1 5

@Deathless: a kto ma odstąpić od umowy? To może tylko pracodawca/dyrektir szkoły. A pokaż mi dyrektora, który podskoczy gminie/urzędowi miasta. W moim mieście działa tzw, gdańska platforma edukacyjna ( w tym e-dziennik na tejże platformie). Gniot i niedoróbka, za którą 'ktoś' (adekwatny krewny lub znajomy królika) wziął niemałą kasę. Ale właśnie ta platforma jest 'obowiązująca i jedynie własciwa" a dyrektorzy, zamiast zwrócić gniota, pieją hymny pochwalne na czesć UM.

Odpowiedz
avatar ampH
3 3

@luska: Dlatego nie piszę, że Wy jesteście sobie sami winni, bo nie jesteście - nawet jakbyście przekazali gminie tak szczegółową specyfikację, że aż by uderzała w ograniczanie konkurencji to i tak od gminy zależy czy ich urzędnicy z działu Zamówień Publicznych czy innego działu Inwestycji podejdą rzetelnie czy mają gdzieś. Jak coś podpowiem, że każdy Zamawiający musi udostępnić pełną treść każdej oferty na pisemny wniosek dowolnego obywatela RP, oprócz dokumentów oznaczonych jako "Tajemnica przedsiębiorstwa". :) Także jeśli macie ochotę to możecie wyciągnąć dokładną ofertę Wykonawcy, który wygrał przetarg i ją przejrzeć pod kątem merytorycznym i formalnym. :) Nie wiadomo czy to coś pomoże, jednak jeśli były jakieś nieprawidłowości to z pewnością wyjdą na jaw. Tylko pamiętajcie, że wniosek o udostępnienie pełnej oferty musi zostać złożony na piśmie. Najlepiej faxem lub tradycyjną pocztą - fax i poczta zwykła musi być wpisywana w księgi korespondencji a mail może "zaginąć". :)

Odpowiedz
avatar dnr
14 16

Witajcie w socjalizmie, gdzie płacisz 100 zł w podatkach a dostajesz z powrotem usługę wartą 20 i to z łaską.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2014 o 0:11

avatar luska
0 2

@fenirgreyback: no, coś w tym jest;

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
1 15

Idea przetargów z założenia miała ukrócić korupcję i inne nieprawidłowości, w praktyce to doskonałe pole do kultywowania złodziejstwa i nadużyć. Założenie jest proste - napisać zamówienie, wyszczególnić w nim wszystkie parametry towaru lub usługi i czekać na oferty. Wybrać tę najlepszą (najtańszą). W praktyce albo ustawia się warunki pod z góry zaplanowaną firmę, albo firma już wybrana odwala manianę. Jeśli są to odpowiednio duże pieniądze starczy nawet na posmarowanie ogranów kontrolnych, by nic w dobrym biznesie niepotrzebnie nie zgrzytało. Potem się dziwimy, że autostrada się rozwaliła. A jak się miała nie rozwalić, jeśli np. podsypki tłucznia miało być 30 cm, a jest 10 cm. Albo jeśli wywrotki z masą bitumiczną stały po kilkanaście godzin w kolejce, podczas gdy maksymalny czas wynosi dajmy na to 4 godziny. I możnaby tak w nieskończoność. Zauważyłem, że coraz więcej ludzi wyrobiło sobie reakcje alergiczne na wszystko, co jest "unijne". Jeszcze różni domorośli rewolucjoniści podsycają tę niechęć wmawiając, że Unia jest zła, bo zabiera nam wolność, wprowadza durne przepisy, itd. Owszem część z tych pretensji ma rację bytu, to nie jest główny problem. Problemem jest cwaniactwo, złodziejstwo, kolesiostwo, marnotrawstwo publicznych i unijnych pieniędzy. Urzędnicy nie odpowiadają za swoje błędy nawet zawodowo, nie mówiąc już o odpowiedzialności karnej. Urzędy kontroli są mocne, gdy trzeba zniszczyć życie statystycznemu Kowalskiemu, na zorganizowaną przestępczość gospodarczą nie starcza im sił i często chęci. Tak jest i pewnie jeszcze długo będzie.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
0 10

@Fomalhaut: " Problemem jest cwaniactwo, złodziejstwo, kolesiostwo, marnotrawstwo publicznych i unijnych pieniędzy"- jak zwykle nie dostrzegasz sedna problemu i koncentrujesz się na trzeciorzędnych kwestiach. Problemem są same unijne dotacje. Gdyby dotacje i otrzymywane "za darmo" pieniądze naprawdę poprawiały sytuację, to kraje Afryki- w które wpompowano już pewnie wiele, wiele miliardów dolarów- powinna być najbardziej rozwiniętymi krajami na świecie. Dla porównania: Stany Zjednoczone nie dostawały ani grosza "dotacji" i w ciągu 200 lat stały się największą potęgą na świecie. A licytacje polityków o to, kto wyżebrze 300 milionów, a kto nie, są po prostu uwłaczające polskiej godności. "różni domorośli rewolucjoniści podsycają tę niechęć wmawiając, że Unia jest zła, bo zabiera nam wolność, wprowadza durne przepisy"- co ty, Unia jest świetna, a dobrzy Niemcy dają nam za darmo pieniążki, żeby Polakom żyło się dobrze i bezpiecznie. Ty poważnie żyjesz w świecie Polyanny i kucyków?

Odpowiedz
avatar BlackMoon
1 7

@fenirgreyback: Upadnę zaraz na twarz :) Stany stały się największą potęgą- no, jak się ma siłę roboczą ZA DARMO przez tyle lat oraz wymorduję się tych, co przeszkadzają to się nie dziwię! Wtedy nie trzeba samemu zapieprzać, można całymi dniami się uczyć, czytać książki, rozwijać, a niech inni za mnie robią i to na dodatek za darmo. Akurat dzięki Unii wielu Polaków może wyjechac i żyć godnie za granicą bez żadnych przeszkód. Ci sami Polacy wspierają polską gospodarkę wysyłając pieniądze do Polski albo otwierając własne biznesy jak już się dorobią za granicą. Już nie mówiąc o tym ile pieniędzy rzeczywiscie zostało przeznaczonych na dobre cele, akurat członek mojej rodziny zajmuje się pisaniem projektów i w moim byłym miescie rzeczywiscie widać wiele zmian, na które nie byłoby nas stać gdyby nie dotacje. Ale lepiej się zakmnąć na wszystko co postępowe i "zachodnie" i modlić się o pomoc do JKM.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
0 6

@BlackMoon: Jak zwykle gówno wiesz o historii, a mi się nie chce już wdawać z tobą w przepychanki. Wiesz może, czym jest ten słynny "amerykański sen" i czemu tam można było dojść od pucybuta, do milionera? "dzięki Unii wielu Polaków może wyjechac i żyć godnie za granicą bez żadnych przeszkód"- otwarte granice, wolny handel, zniesienie cła, to jak najbardziej liberalne postulaty, pod którymi podpisują się zarówno liberałowie, jak i libertarianie. Doucz się może trochę o tym, jakie były podstawy istnienia UE. "akurat członek mojej rodziny zajmuje się pisaniem projektów i w moim byłym miescie rzeczywiscie widać wiele zmian, na które nie byłoby nas stać gdyby nie dotacje"- bo dotacje dają Polakom dobrzy Niemcy, którzy chcą w twoim mieście dać wam radość. Widzę, że duch Pollyanny wciąż żywy w narodzie. Polecam poczytać Hazlitta, tam kwestia takich kredytów i dotacji omówiona została konkretnie, potem proponuję przestać pieprzyć.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
1 5

@BlackMoon: Aha, wyjaśnisz mi może jeszcze, czemu Afryka-pomimo wpompowanych w nią wielu miliardów dolców- ciągle jest w tak głębokiej dupie? I druga sprawa- czy w Afryce nie było przez tyle lat niewolnictwa? Czy czarni nie mieli swoich niewolników? Czemu wtedy się nie uczyli, nie rozwijali i nie czytali? I ostatnie, bo jak wiadomo obraz wart jest więcej, niż 1000 słów: http://news.bbcimg.co.uk/media/images/72810000/jpg/_72810803_03_ssouth_afp.jpg Żołnierze z Południowego Sudanu z plecakami z pomocy humanitarnej UNICEF. Trzeba coś jeszcze dodać?

Odpowiedz
avatar Gorzkiewski
1 1

@fenirgreyback: Że są gustowne? :)

Odpowiedz
avatar katem
4 4

Dla mnie sytuacja jest jasna - w gminie ktoś odpowiedzialny za zorganizowanie przetargu zwyczajnie pokpił sprawę w części dotyczącej szczegółowego opisu przedmiotu zamówienia i ów "Szczegółowy opis" był zbyt ogólny. Nauczyciele, przedstawiając zapotrzebowanie na pomoce też nie opisali ich dokładnie (parametry techniczne, rodzaj materiału, sposób wykonania). Zapewne osoba prowadząca przetarg nie poinstruowała ich, jak to powinno być zrobione. A może i sama nie wiedziała (ale powinna jednak pomyśleć). Mamy tu więc piękny przykład niekompetencji i olewania pracy przez urzędników.

Odpowiedz
avatar luska
3 3

@katem: uwierz mi, że opisanie parametrów technicznych było w naszym przypadku niemożliwością. Jeśli masz na to kilka dni a pomocy jest kilkadziesiąt-coś w okolicach 100 w przypadku mojej szkoły a każda szkoła miała inną liczbę ze względu na rodzaj wybranych zajęć, to trzeba na to przynajmniej kilku tygodni i kilku osób tylko tym się zajmujących, czyli sprawdzających oferty i ceny. Być może gmina liczyła na uczciwość oferenta ale w naszej kochanej polskiej rzeczywistości uczciwość to ewenement. Na tym portalu mnóstwo jest historii o tej naszej "uczciwości" począwszy od kasjerki nabijającej wyższą cenę po wynajmujących mieszkania. Gdyby firma chciała postąpić uczciwie to zakupiłaby pomoce jak najlepsze za jak najmniejszą kwotę. Większość z komentujących psioczy na gminę a jakoś nikt nie zauważa, że wykonawca usługi dopuścił się defraudacji pieniędzy. Za swoją usługę otrzymał konkretną kwotę (nie wiem jaką ale to, póki co, sprawa pomiędzy gminą i oferentem). Następnie wykonawca usługi otrzymał 80 tys. i za tę kwotę miał zakupić pomoce do szkoły. I zakupuje szajs mocno przeszacowany oraz rzeczy dobre ale z 5-10-krotnym zawyżeniem ceny. Tak jak pisałam w historii, jakiś odsyp sprzedawca dostaje za wystawienie zawyżonej faktury a reszta idzie do kieszeni wykonawcy jako gratisowa premia. Też czasem robię zakupy dla szkoły, np. materiały papiernicze, sprzęt muzyczny itp. Dostaję od dyrektora jakąś kwotę, pytam kolegów i koleżanki czego konkretnie potrzebują, robię spis i jadę na zakupy. Wybieram najlepsze jakościowo rzeczy za jak najniższą cenę, ewentualne niejasności wyjaśniam na bieżąco telefonicznie. Jakoś nie przyszło mi nigdy do głowy zawyżyć ceny zakupów i różnicę wziąć do własnej kieszeni. Tylko co się dziwić dzisiejszym młodym gniewnym jak od małego są uczeni, że uczciwość to frajerstwo i oznaka słabości. Dziadek w czasie wojny kombinował jak oszwabić Niemca potem Ruskiego. Tatuś w PRL-u wynosił z zakładu części i sprzęt, bo to przecież wszystkich czyli niczyje. To teraz synek kontynuując dzieło przodków oszwabia Unię. Unia da sobie radę ale szkoda naszych samochodów rozbijających się na dziurawych ulicach Ludzi ginących pod kołami TIR-ów w centrach miasteczek, bo nie powstały obwodnice. Dzieci pozbawionych możliwości rozwijania swoich zainteresowań i tak można wyliczać jeszcze długo. Trochę to gorzkie.

Odpowiedz
avatar chozjor
1 1

@luska: "Wybieram najlepsze jakościowo rzeczy za jak najniższą cenę" Ale Ty nie musisz na tych zakupach zarabiać, a firma na swojej działalności owszem. Ty z pieniędzy na zakupy nie możesz pokryć kosztów swojego funkcjonowania, a firma owszem. Siłą rzeczy możesz kupić droższe rzeczy niż jakakolwiek firma, która nie jest producentem tychże. Nie bronię oczywiście firmy w tym konkretnym przypadku, ale nie ma sensu porównywać samodzielnych zakupów z realizacją zamówienia publicznego.

Odpowiedz
avatar antylemur
-2 2

@luska: "Tylko co się dziwić dzisiejszym młodym gniewnym jak od małego są uczeni, że uczciwość to frajerstwo i oznaka słabości. Dziadek w czasie wojny kombinował jak oszwabić Niemca potem Ruskiego." Sabotaż wobec helmutów czy ruskich w czasie wojny był czymś złym? Jesteś tylko niedouczona, czy zwyczajnie głupia?

Odpowiedz
avatar z_lasu
4 4

Trochę obok tematu - wiecie jak wyremontować sobie dom na wsi za unijne pieniądze? Banalnie proste. Wniosek, kosztorys (zawyżony o 20% koniecznego wkładu własnego), robota zrobiona (wujek szwagra, syna, brat :) wystawi fakturę na te 20%), zgłoszenie działalności agroturystycznej (przy gospodarstwie nie generuje to dodatkowych kosztów, bo KRUS) a potem przez wymagane 2 lata ogłoszenie na portalach z ceną zaporową, żeby nikt nie przyjechał... Po 2 latach można działalność agroturystyczną wyrejestrować, kasa już jest nasza.

Odpowiedz
avatar luska
3 3

@z_lasu: chyba nie bardzo obok tematu; jak dla mnie kolejny przykład jak w białych rękawiczkach i "legalnie" choć zdecydowanie niemoralnie można się dorobić;

Odpowiedz
avatar bukimi
1 1

@z_lasu: byłoby fajnie, ale we wniosku ujmujesz wskaźniki rezultatu, czyli np. zakładaną ilość klientów. Za niezrealizowanie wskaźników dotacje są zabierane. Oczywiście przy niewielkich różnicach możliwe są negocjacje, ale liczba 0 nie jest dobrym wskaźnikiem, a obiecując zero odwiedzających, nie masz szans na akceptację wniosku.

Odpowiedz
avatar z_lasu
6 6

Do głowy przychodzi mi kilka pomysłów: Przejrzeć Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia - zobaczyć co tam było opisane i literalnie tego wymagać. Reklamować KAŻDĄ rzecz, która przyszła uszkodzona, która popsuła się po pierwszym użyciu, która nie spełnia warunków specyfikacji. Bo jeżeli do przedstawienia potrzebne są kostiumy dla dzieci, to strój w rozmiarze XXL nie spełnia takich warunków. Być "upierdliwym" do bólu. Tylko trzeba wiedzieć co dokładnie było zamówione. W ostateczności zainteresować sprawą lokalne media - to już duża rozróba :) Przetargi często wymagają referencji, niewywiązanie się z umowy przetargowej ma dla firmy skutki prawne - od kar umownych po - w skrajnych przypadkach - wykluczenie z przetargów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2014 o 13:50

avatar baszon
3 3

To jest po prostu smutne

Odpowiedz
avatar egonolsen
2 2

Do autorki: w takich wypadkach nie prokuratura, nie policja, a CBA. I nie trzeba nigdzie chodzić, tylko wykonać telefon na infolinię, która podana jest na stronie urzędu.

Odpowiedz
avatar kaktus
3 3

Zajmuje się funduszami unijnymi i wiem że tego typu sprawy/dotacje są naprawde bardzo rygorystycznie sprawdzane. Wystarczy Twoja skarga i operator polski zostanie dokładnie sprawdzony Zrób to proszę a gwarantuje wiedzą i doświadczeniem że ukrócisz takie poczynania.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

a mozna zrobic wykaz tych rzeczy ze zdjeciami i prawdziwymi cenami sklepowymi i zglosic gdzies wyludzenie??? opcjonalnie poprosic firme o wykaz faktur, paragonow? zglosic to do urzedu skarbowego na kontrole krzyzowa?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2014 o 12:40

avatar antylemur
2 2

@bazienka: jakie wyłudzenie?? Kto ma decydować o tym za ile firma ma sprzedawać produkty? Urzędnik? :D Jeśli tak bardzo to wszystkich boli, niech sami zakładają nawet jednoosobowe firmy i startują w takich przetargach oferując tego typu graty z minimalną marżą. Tu nie potrzeba żadnej filozofii, wystarczy zlecić wysyłkę z hurtowni do klienta, przefakturować wszystko i cieszyć się swoim minimalnym zyskiem. Jeśli zaś chodzi o samą historię, d..y dali tylko i wyłącznie urzędnicy którzy tworzyli SIWZ. Jeśli ktoś w pozycji wskaźnik napisze jako jedyny wymóg "wskaźnik" to może dostać zarówno profesjonalny wskaźnik laserowy jak i zwykłą wykałaczkę. Jeśli ktoś jest zbyt głupi aby przeprowadzać przetarg, niech zmieni pracę.

Odpowiedz
avatar lioness1983
2 2

U nas to samo! Identyczne kostiumy! Wydaje mi się, że racja z tym przekrętem. Chińskie badziewia, śmierdzące piłeczki do ćwiczeń z logopedą. Ogólnie masakra. Mazaki piszące dwa dni. Zbierali od nas zapotrzebowanie potem bałagan z dostawami. Do tej pory brak wielu rzeczy i nie ma nikogo kto by za to odpowiadał.

Odpowiedz
Udostępnij