Swego czasu poszukiwałem mieszkania. Trafił się sprzedawca z ładnym, dużym, w dobrej lokalizacji i niedrogim lokum.
Mieszkanie wiekowe (po rodzicach) ale w dobrym stanie, umeblowane, wyposażone. Może nie ostatni krzyk mody ale dla kogoś bez własnych mebli i lodówki wręcz ideał.
Zaskoczony pytam się go:
- Dlaczego Pan sprzedaje? Przecież opłacałoby się Panu wynająć.
- Nie, nie chcę wynajmować bo trafię na studentów.
- No a co w tym złego?
- Nie po tym, co widziałem. Moi rodzice szanowali to mieszkanie!
Jak wyjaśnił, mieszkał w innej dzielnicy w blokowisku. Naprzeciwko jego okien w bloku mieszkanie wynajmowali studenci. Jak studenci to i imprezy. A co to za impreza bez ogniska i pieczenia kiełbasek?
Ale nie, nie na balkonie. Zrobili ognisko w pokoju. A skąd wzięli drewno? Jak to skąd? Przecież leży na podłodze i to już pocięte.
Tak, studenci zerwali parkiet, ułozyli w kupkę i podpalili.
Przestałem się dziwić sprzedawcy.
A mieszkanie kupiłem :)
jak się mieszka we Wrocławiu
Coś mi się zdaje, że opowieść sprzedawcy to miejska legenda. Po pierwsze, nie znalazłem w internecie informacji o ognisku w mieszkaniu we Wrocławiu. A po drugie-znam różnych ludzi, byłem w różnych miejscach, widziałem naprawdę solidnie zdemolowane przez lokatorów mieszkania. Ale o tym, żeby ktoś niebędący żulem, albo psychicznie chorym rozpalił ognisko w mieszkaniu... Tego jeszcze nie było.
OdpowiedzNie o każdym takim incydencie piszą, mój przyrodni brat z ojcem też rozpalili ognisko w pokoju i jakoś ani w gazetach, ani w internecie o tym nie było. Przyjechali, zgasili i tyle.
OdpowiedzWszystko jest możliwe, ludzie (niekoniecznie studenci) potrafią robić idiotyczne rzeczy. Na wsi gdzie mieszka moja babcia był staw, dwa mola, jedno już w rozsypce a drugie odnowione, na odnowionym sobie ktoś napalił ogromne ognisko deskami ze starego, dziura z 50 cm średnicy, poupalane deski dokoła.
OdpowiedzZmartwię cię. To, że czegoś nie ma w google nie oznacza, że to nie istnieje.
Odpowiedzsoraja- Jak głosi stare góralskie przysłowie: "nima w google, nima wogle".
OdpowiedzSłyszałam podobną historię. Z tym, że rzecz działa się w warszawskim akademiku. Podobno za czasów, gdy mieszkał tu mój brat. Szczerze, to średnio w to wierzę, ale... Po tym, co widzę na korytarzu w akademiku, nie będę wrzeszczeć, że to zmyślona historia.
OdpowiedzJak mieszkałam w akademiku 2 razy widziałam pozostałości po ogniskach, o 3cim dowiedziałam się od portierki. Prędzej zdziwiłabym się, gdyby ktoś przy 5letnim pobycie w akademiku nigdy się z czymś takim nie spotkał...
OdpowiedzKiedyś sąsiad z piętra zapraszał na grilla w jego pokoju w akademiku. Na szczęście nie skorzystałem (on wyleciał, reszta uczestników dostała kary po 200 złotych). Chyba nawet na se.pl to trafiło (teraz nie mogę znaleźć). Także wierzę w tą historię.
Odpowiedzto juz wiem, czemu w akademikach bylo zwykle gumoleum...
OdpowiedzRóżni ludzie mają różne pomysły. Przecież mogli na wzajem z siebie czerpać inspiracje ...
OdpowiedzZwłaszcza pod wpływem alkoholu. ;) Też nie dam głowy ale to była trauma, przez którą sprzedawca nie chciał wynajmować. Wolał sprzedać z założeniem, że o swoje ktoś będzie dbał.
OdpowiedzNie dziwię się temu panu. Też bym studentom nie wynajęła, zresztą chyba w ogóle nikomu, bo ludzie mają przeświadczenie, że jak nie swoje, a cudze, to nie trzeba dbać.
OdpowiedzTo zależy od człowieka. Ja np. bardziej bałam się coś zniszczyć w wynajmowanym mieszkaniu, bo wiedziałam że będę musiała zapłacić za szkody. A na swoim można naprawy przeprowadzać jak będzie czas i pieniądze, plamę na krześle czymś przykryć, ze stłuczonego kubka zrezygnować itd.
OdpowiedzNiestety wierzę. Moja ciotka kiedyś wynajęła mieszkanie studentom. Faktycznie był wypalony parkiet jakby ktoś zrobił ognisko (dzura tak mniej wiecej 20 cm i chyba szybko zgasili, bo sufit nie był osmolony). Oprócz tego trampki na suficie, syf i połamana ceramika (umywalka + sedes). Ciotka mieszkanie sprzedała.
OdpowiedzDlatego zawsze należy spisać umowę najmu z zapisem o odpowiedzialności materialnej za szkody. Do tego dokumentacja fotograficzna stanu mieszkania przed wynajmem i w razie zniszczeń ściąganie należności. No ale ludzie chcą zaoszczędzić na płaceniu podatku, wynajmują bez umowy i potem mają problemy.
Odpowiedz@Chomzik a potem ciągać po sądach studentów zameldowanych gdzie indziej, od których komornik nie będzie miał jak ściągnąć kasy za szkody? Szkoda czasu i nerwów.
OdpowiedzDokładnie glan. Miałoby to sens, gdyby aparat sprawiedliwości działał w Polsce „trochę” inaczej.
Odpowiedz@Chomzik: kaucja to niewiele, a powodzenia w ściąganiu opłat od ludzi bez dochodu. Miałoby sens, gdyby płacić kaucję w wysokości trzymiesięcznego czynszu i co miesiąc wpadać/wysyłać kogoś na kontrole (oczywiście zapowiedziane i uzgodnione - przecież dziur i uszkodzeń nie zakryją). W każdym razie i w tą stronę znaleźliby się kombinatorzy. Spotkałam się z czymś takim jak "bezzwrotna kaucja", "to nie kaucja, to opłata za przetrzymanie".
Odpowiedz@Chomzik @glan @SomewhereOverTheRainbow Nie wspominając już o tym, że dla tego pana meble po rodzicach w domu mają wartość sentymentalną, więc przy spisaniu takiej umowy, nawet w razie wywalczenia odszkodowania nie znajdzie ani nie kupi nigdzie takich samych (aby przywrócić mieszkanie do tzw. "stanu pierwotnego"). Więc nawet wtedy nie dostanie pełnego zadośćuczynienia.
OdpowiedzNo to musiałem chyba być sąsiadem pana sprzedającego mieszkanie, bo ognisko z parkietu w mieszkaniu wynajmowanym przez studentów widziałem na własne oczy i również przez okno. Świat jest mały.
OdpowiedzHa! Sam z trudem wierzyłem właścicielowi w tą historię. Teraz rozumiem. Mógłbyś zdradzić szczegóły - kiedy, gdzie? ;)
OdpowiedzWidziałem niejedną rzecz więc mogę uwierzyć w tą historię. No ale zerwanie parkietu? Na to bym nie wpadł
OdpowiedzCóż - powiem tak - w agencji mamy specjalne określenie na pewne zachowania. Jeśli mieszkanie ma być wynajmowane studentom, to z góry niestety możemy założyć, że wyposażenie MUSI być skromne, jak i standard też nie za wysoki. Takie mieszkania określamy jako STANDARD STUDENCKI. Ja już wszystko widziałem, co studenci potrafią zrobić z mieszkania, niestety. Wszystko co nie jest metalowe i trwale przymocowane do ściany czy podłogi potrafi "zmienić stan skupienia" bądź "zdematerializować się" - ot tak :)
OdpowiedzAle może nie generalizujmy co? Jestem studentką, wynajmuję mieszkanie(jak wiele moich znajomych) i mimo imprez, które się zdarzają u żadnego z nas nie było zerwanego parkietu, zdemolowanej łazienki czy wyrwanych drzwi. Jak źle trafisz to i pan pod krawatem wynajmujący mieszkanie urządzi wam takie party w domu, że tylko remont będzie opcją.I dlaczego wyposażenie MUSI być skromne? Jeśli mnie stać na pełne to co agencji do tego? To w końcu nie agencja decyduje czy wynajmę to mieszkanie, czy nie...Bez względu na to czy jestem studentką, robotnikiem czy ordynatorem szpitala.
Odpowiedz@LoonaThic: są studenci i studenci. Sama studiuję i jakoś nie podoba mi się mieszkanie w czymś, co już 30 lat nie widziało żadnego remontu, a ludzie lepsze meble wyrzucają na śmietnik. Wiele mieszkań o tzw. "standardzie studenckim" wstydziłabym się komukolwiek pokazać na miejscu właściciela/agenta. Uważam też, że pokój dla studenta powinien mieć jakieś szafki, regał, szafę, biurko, łóżko i krzesło (nie plastikowe do ogródka czy rozkładane drewniane), wiele ludzi naprawdę dziwiło się, że nie wystarczy samo łóżko czy nie wchodzi w grę przywiezienie własnych mebli. Oczywiście mówię o mieszkaniach/pokojach w normalnych cenach w stosunku do lokalizacji i standardu (strzeżone osiedle, odnawiane bloki itp.).
OdpowiedzDobrze, że sprzedawca teleexpresu ostatnio nie oglądał, pokazywali, jak pijany kierowca przejechał jakichś ludzi na chodniku, by się biedaczek z domu wychodzić bał i buty pewnie sprzedał.
OdpowiedzNo ale chyba nie wszyscy studenci są tacy sami. Znowu te stereotypy.
OdpowiedzEch... A potem taki student jeden z drugim, uczący się, pracujący i generalnie porządny człowiek, ma problemy ze znalezieniem przyzwoitego mieszkania do wynajęcia. Bo osobę młodą i jeszcze się uczącą właściciel będzie postrzegał przez pryzmat opisanych "studenciaków"...
Odpowiedz