Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już kiedyś wspominałam pracuję jako instruktor narciarstwa. Opisywałam już piekielności z…

Jak już kiedyś wspominałam pracuję jako instruktor narciarstwa. Opisywałam już piekielności z szkoleń indywidualnych, więc przyszła pora opisać jakie piekielności spotykają mnie i innych instruktorów prowadzących grupy dla dzieci. I nie, to nie dzieci są tu piekielnie (choć jedno się trafiło) tylko ich rodzice.

1. Szkoła organizuje dojazd na stok w postaci autobusu z miasta, ale oczywiście niektórzy rodzice wygodni muszą autem pociechę zawieźć, dlatego zawsze informuje ich, że o godzinie 9 z parkingu udajemy się na stok i o tej godzinie dzieci mają stać gotowe do wyjścia. Autobus przyjeżdża około godziny 8:45, więc dzieci w tym ja często stoją z 10 minut na mrozie, marznąc, czekając na resztę dzieciaków. Ale oczywiście rodzice muszą się spóźnić i przyjeżdżają na godzinę 9:00 z tym, że oni muszą jeszcze dziecku buciki ubrać, buźkę posmarować, narty naszykować przez co ja i inne dzieci marzniemy kolejne 10 minut. Po rozmowie z prezesem dostałam zezwolenie, że mam nie czekać - jest godzina 9:00 ja idę na stok i reszta mnie nie obchodzi. No niby wszystko spoko, tylko jeden problem. Dziecko, które się spóźni musi samo dojechać na stok (rodzice często nie potrafią jeździć) i to ja za nie odpowiadam, więc jak coś mu się stanie, to mi się za to oberwać może.

2. Zawsze na zajęciach mamy przerwy 30-minutowe. Dzieciaki mogą coś zjeść i zagrzać się, jednak czasem bywają sytuacje gdy temperatura spada do minus 20 i ciężko w 30 minut się zagrzać, więc niektórzy rodzice sami mnie proszą by zrobić 15 minutek dłuższą przerwę. No ale nie wszystkim się to podoba, bo inny rodzic uzna, że to strata czasu i mamy jeździć, bo jak nie to on pójdzie na skargę do prezesa. I co tu robić? Dać dzieciom marznąć czy zostać ukaranym?

3. Powrotu autobusem też nie są kolorowe, ponieważ wysadzamy dzieciaki na przystankach, na których powinni znajdować się ich rodzice (doskonale wiedzą o której godzinie mają tam się stawić). Niestety często się spóźniają przez co autobus musi stać na przystanku i czekać na rodzica (nie można dziecka zostawić samego bez opieki). Na ostatnim przystanku wysiadają wszyscy w tym instruktor, który czeka aż reszta dzieci zostanie zabrana. Rodzice doskonale o tym wiedzą i bywa tak, że po pociechę pojawiają się po jakiś 15 minutach, bo wiedzą, że on i tak zaczeka. Raz trawił się nawet przypadek, że 7-letniemu dziecku dano kasę na taksówkę by nią samo wróciło do domu, bo ojcu za trudno po nią przyjechać (sama mówiła, że tata w domu na nią czeka). Niestety dziecka w takim wieku puścić samego nie mogę, więc miałam do wyboru albo zadzwonić po policję lub zawieść ją własnym autem do domu.

stok

by flav
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar nataleg
32 34

Ad.1. Nie możesz rodzicom, którzy dowożą dzieci samochodami powiedzieć, że zbiórka jest 8:45? Nie będziecie czekać. O 9 idziecie na stok i koniec. Kto się spóźni niech doprowadzi dziecko na stok. Wydaje mi się, że dopóki rodzic nie przekaże dziecka pod Twoją opiekę to za nie nie odpowiadasz. Ad.2. Lepiej zrobić dłuższą przerwę i dać się dzieciom zagrzać jeżeli dzieci tego potrzebują. Ich się pytaj, nie rodziców, bo to dzieci jeżdżą, nie rodzice. Ad.3. Powiedz rodzicom, że jeżeli o umówionej godzinie nie będą czekać na przystanku to jedziecie z dziećmi dalej, bo autobus nie może stać i czekać. I jeżeli na końcowym przystanku dalej nikogo po te dzieci nie będzie to będą odwiezione na na komisariat. Trochę stanowczości. Przyzwyczailiście rodziców, że będziecie na nich czekać w nieskończoność to tak macie. Dawniej było to nie do pomyślenia.

Odpowiedz
avatar ImNotAStupidBlonde
1 3

ad3 Tak naprawde to jest problem tylko na końcowym przystanku. Niektórzy rodzice potrafią się spóźnić godzinę i przyjechać tylko dlatego, że ktoś po nich zadzwonił i to z pretensjami.

Odpowiedz
avatar kns0natalia
2 2

Co do pierwszego punktu powinna być jakaś lista obecności, jeśli o 9 wszystkich nie będzie to idziecie na stok, a za dzieci które nie znalazły się na liście obecności nie bierzesz odpowiedzialności i tyle.

Odpowiedz
avatar zirael0
9 15

ad4. jako wychowawca/opiekun NIE MOŻESZ wieść cudzego dziecka swoim prywatnym samochodem - to podlega pod łamanie prawa i grozi odebraniem uprawnień wychowawcy

Odpowiedz
avatar ImNotAStupidBlonde
8 8

generalnie nawet podróż autobusem nie wchodzi w zakres obowiązków instruktora (zgodnie z umową), ale Pani Prezes zmusza instruktorów do powrotów autobusem jako "opiekunowie". Samo zawiezienie dziecka własnym samochodem to nie jest jakiś wielki problem- problemem jest za to brak fotelika, bo przecież nikt nie będzie go kupował, żeby cudze dzieci wozić.

Odpowiedz
avatar mg1987
2 4

Nie czepiam się tego błędu z "zawieść ją własnym autem", ale przed oczami stanęła mi wizja dziecka ciągniętego za autem. Prawie oplułem monitor. :P

Odpowiedz
avatar m_m_m
9 9

"Bierze". Zdaje się że byłby problem dowodowy i kompetencyjny gdyby się coś jednak stało.

Odpowiedz
avatar nisza
4 4

Soraja - pytanie tylko, jak daleko jest z tej szkoly do domu, a jak daleko dzieci maja ze stoku/przystankow do domu. Moze to byc przejscie a 2 strone ulicy, a moze byc i kilka kilometrow.

Odpowiedz
avatar pasia251
9 13

jak już zwracamy uwagę na błędy - " Raz trawił się nawet przypadek..." nie trawił, bo trawić to można obiad,a trafił ;)

Odpowiedz
avatar Patapon
5 5

A nie można wprowadzić w umowie zapisu, że rodzic spóźniający się z dowozem czy odbiorem dziecka płaci X złotych kary od jednego zdarzenia?

Odpowiedz
avatar murhaaja
2 2

Dokładnie. Też mi się wydaje, jak już tu ktoś napisał, że musicie być bardziej konsekwentni, bo rodzice się przyzwyczaili że zawsze na nich czekacie i to wykorzystują jak mogą.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

1. odpowiadasz za dziecko PO momencie przekazania ci go od rodzica, co sie stanie wczesniej, to sprawa rodzicow, stok nie ma tu nic do rzeczy swoja droga nie prosciej zrobic zbiorke dzieci dojezdzajacych autem o 8.45? skoro i tak jest ten margines? i o 9 wszyscy ruszaja, kogo nie bedzie jego problem

Odpowiedz
avatar guineaPig
2 2

A nie można po prostu sporządzić porządnej umowy i dodać w niej kilka podpunktów dot. odbioru dzieci (może jakąś karę finansową za spóźnienia?); długości przerw (i ew. poślizgów czasowych wynikających z takich a takich czynników); zbiórki dzieciaków (można organizować wcześniej, żeby na 9.00 na stok zdążyć - zapewniam, że dzieci w oczekiwaniu na kolegów szybko znajdą sobie rozgrzewające zajęcie i nic im nie będzie jak powygłupiają się kilka(naście) minut na mroźnym powietrzu).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Ja widzę rozwiązanie. Rodzic nie przyjeżdza po dziecko - policja, rodzina niewydolna wychowawczo, mamusia czy tatuś odbierają dziecko z komisariatu. Dla dzieciaka, o ktorym rodzice potrafią zapomnieć to nie będzie wcale wielka trauma. A Ciebie zaczną szanować. Już widzę te minusy sypące się za koment, ale przykro mi, nie można dawać się wykorzystywać komuś, kto Cię nie szanuje

Odpowiedz
Udostępnij