Moi koledzy z roku mnie nienawidzą.
Mamy w tym roku kilka zajęć z dziekanem. To najbardziej wymagające przedmioty. Z jednego z nich pod koniec listopada mieliśmy zaliczenie. Ja z rożnych przyczyn nie podeszłam do niego w terminie. Z tych co podeszli zdała tylko jedna osoba. Na 3-.
Pisałam sprawdzian dwa tygodnie później, opracowałam sobie w międzyczasie porządne notatki. Zdałam bardzo przyzwoicie.
Żal mi się zrobiło niektórych kolegów, o których wiedziałam, że mają dużo na głowie i dwóm dałam notatki, coby im było trochę lepiej, jednak z zastrzeżeniem, że do nikogo mają nie trafić.
Oczywiście, za tydzień notatki miał cały wydział. Zdenerwowałam się, że ktoś żeruje bezczelnie na godzinach mojej ciężkiej pracy. Ale to jeszcze nic: część bezczelnie zrobiła sobie gotowca. Szlag mnie trafił, czara goryczy się przelała.
Jutro następny sprawdzian. Mimo propozycji podzielenia się pytaniami (w ilości sztuk 22) przy ich opracowaniu, nikt nic nie zrobił. Opracowałam je więc sama, jak pytali, czy mam, mówiłam, że owszem, ale niech nie liczą, ze im wyślę. Koledzy oczywiście bardzo prosili, na co dostali odpowiedź: 30 złotych za pytanie.
Później jeszcze paru zaczepiało mnie na osobności, że nikomu nie powiedzą, nie dadzą, przecież nie zrobią gotowca i ogólnie, żebym nie była taka (jaka?). Krótka odpowiedź: wszystko jest w książkach.
Na do widzenia usłyszałam jeszcze: jak sobie chcesz!
A tak właśnie sobie chcę i z przyjemnością wezmę na siebie wiadro pomyj, które już powoli niektórzy na mnie wylewają.
Ps. Nie jestem na pierwszym roku, właściwie zaraz kończę studia, ale coś takie zdarzyło mi się pierwszy raz. Wcześniej uczciwa wymiana i podział jakoś działał, choć oczywiście nie wszyscy byli chętni.
uczelnia
Nihil novi. Ja godzę studia z pracą i pier*yliardem innych rzeczy a jakoś nigdy nie przyszłoby mi do głowy żerować na cudzej pracy. Część moich kolegów/koleżanek raczej nie znajduje czasu na naukę pędząc z melanżyku na melanżyk. Uważam, że skoro ja potrafię znaleźć czas na opracowanie zagadnień (lub podzielenie się opracowywaniem) to oni też mogą. To będzie tak, że na początku może wyleją Ci wiadro pomyjek i złośliwości ale wkrótce się przyzwyczają, że na Twojej pracy żerować nie będą. Co innego jest pomóc a co innego zrobić ZA kogoś.
OdpowiedzJa też pracuję, w dwóch miejscach nawet. Studiuję dziennie. Jakoś ogarniam. I wszystko bym zniosła, poza tymi gotowcami. Żarty się skończyły. Ps. Dzisiaj rozmawiałam z dziekan, która powiedziała mi, że jako jedyna mam bdb za pracę na zajęciach. W odpowiedzi usłyszała: żaden wyczyn.
OdpowiedzDwa etaty i studia dzienne? Quo Vadis do cholery? xD
OdpowiedzOtóż to - żadnego żerowania. Jeżeli ktoś miał ciężką sytuację, ok rozumiem, można pomóc. Ale imprezy nie zaliczają się do sytuacji ciężkich i losowych. W pracy miałam koleżankę, obie podchodziłyśmy w tym samym czasie do egzaminu na wyższy stopień zawodowy, obie miałyśmy tyle samo czasu na przygotowania i żadnej z nas los w tym okresie nie skrzywdził. Trzy dni przed egzaminem chciała ode mnie pożyczyć wynik moje półrocznej pracy, kiedy tego nie otrzymała, poszła skarżyć dyrektorowi. Jednak także on nie wpłynął na moją decyzję. Swoją drogą nieźle sobie wykalkulowała, wiedziała, że sumiennie pochodzę i że na pewno będę wszystko miała to po co ona ma czas tracić.
Odpowiedz@Werchiel- praca w dwóch miejscach to niekoniecznie dwa etaty. A już na pewno nie w przypadku studiów dziennych... ; D
OdpowiedzWerchiel - nie etaty. W jednej pracy mam niecałe pół, w drugiej jestem tylko w weekendy. Poza tym druga praca jest często na tyle spokojna, że mogę sobie często wyjąć notatki i się pouczyć.
OdpowiedzWiesz, ja sama studiuję dziennie, uprawiam zawodowo sport (kilka godzin dziennie) i prowadzę swoją firmę (jakoś zarabiać trzeba na życie) i nieraz nie wiem jak się nazywam z braku siły i czasu, więc zdarzało mi się nieraz korzystać z pomocy kolegów ze studiów w zakresie notatek - nie rozprzestrzeniałam ich dalej, ale też nigdy nie czułam żebym na kimś z tego powodu żerowała. Kiedy mogłam starałam się pomóc kolegom przy jakichś projektach, w czymś wyręczyć, a w zamian cieszyłam się zawsze ich sympatią i nie było problemu żeby pomogli.
OdpowiedzNo dobrze, tylko jedno pytanie: skoro nie chcialas aby caly wydzial mial Twoje notatki, to dlaczego je dawalas dwom osobom? Przeciez to oczywiste, ze te osoby przekaza to dalej. Tak to juz jest na studiach, ludzie sie znaja i sobie nawzajem pomagaja. Co do dalszej czesci historii, to z jednej strony zachowalas sie prawidlowo (nie dzielac sie owocami swojej pracy z innymi). Jednakze zazadanie oplaty za zadanie to byl spory blad z Twojej strony. Rozumiem ze podalas zaporowa cene, aby sie od Ciebie odczepili, ale i tak nie powinnas byla tego robic. Ogolnie rozumiem Twe rozgoryczenie, ale jest tu tez troche Twojej winy w tym wszystkim. Nie ustalilas granicy, to nie dziw sie ze teraz masz problem.
OdpowiedzPrzeciez ustalila granice, powiedziala, zeby nikomu nie dawali, a oni sie na to zgodzili. Skoro to jej notatki i jej praca, to pozyczaja na jej warunkach? I jak to ze sobie nawzajem pomagaja? Przeciez to nie oni pomogli tym znajomym, tylko autorka-bez swojej wiedzy. Rzadzic notatkami moga, jesli oni je opracuja. Jesli sa to notatki kogos innego to szanuje sie prace intelektualna tej osoby i to do tej osoby nalezy co chce z ta praca zrobic.
OdpowiedzKończysz studia i masz "sprawdziany"? klasówki też są?
OdpowiedzNa pewno nie miałam kolokwium. Kolokwium - colloquium – rozmowa. Znaczy kolokwia są ustne. A pisemne? Sprawdziany? Testy? Klasówki? Wybierać, przebierać, mnie wszystko jedno.
OdpowiedzPójdziesz za dwa lata na studia, to też zobaczysz, że na niektórych przedmiotach bywają sprawdziany i kartkówki.
OdpowiedzU mnie na uczelni takie testy, sprawdziany są pisemne i też nazywają się kolokwium ^^ Fakt, że nawet na studiach wielu wykładowców nieważne czy starej czy młodej daty używa też słowa sprawdzian :)
OdpowiedzEmutek, bo formalnie rzecz biorąc na większości studiów nie ma kolokwiów. Kartkówki/sprawdziany/ testy są jak najbardziej poprawną formą.
OdpowiedzNo wiem, przecież się nie czepiam ;) Po prostu nie wiedziałam o kolokwium w takiej formie jak napisała Estrie
OdpowiedzJa całe studium byłam takim wołem na którego plecach ludzie chcieli jechać. Aż któregoś dnia notatek nie było (brak czasu w robocie) i okazało się ze większość jest ciężko oburzona moim brakiem ofiarności w pomocy studenckiej. Skończyło się tego dnia. Ja z racji obecności na wykładach napisałam na 3 a oprócz mnie zaliczyły może 4 osoby z 20 w grupie.
OdpowiedzJeszcze jedna mala uwaga odnosnie historii. Dzielenie sie zadaniami nie zawsze jest dobrym pomyslem. Jesli przedmiot jest taki ze mozna sprawdzic czy wynik jest prawidlowy, to ok, wszystko w porzadku. Ale jesli to nie jest mozliwe, to ja na Twoim miejscu wolalbym sam robic zadania. Z tego co obrazujesz, to jestes jedna z lepszych studentek na roku, wiec nie do konca w Twoim interesie jest polegac na pracy innych, zwlaszcza po tym jak ich tutaj ocenilas.
OdpowiedzTo tzw. szkoła życia - w pracy będziesz miała gorzej, zależy gdzie, ale w większości korpo byt polega na jeżdżeniu na cudzym karku, a jak zawalisz to nie tylko wiadro pomyj wyląduje Ci na głowie.
OdpowiedzNa pewno masz rację. Na razie jednak w pracy, nawet gdy ogół za mną nie przepada, znajdzie się choć jeden anioł stróż, gotowy mnie bronić. Muszę Ci powiedzieć, że ja, gdy zaczynałam studia byłam w ciężkim szoku. Może to kwestia tego, że pochodzę z raczej niewielkiego miasta, ale my wszyscy stawaliśmy za sobą murem, często, a najczęściej właśnie w szkole muzycznej, uczyliśmy się razem, podpowiadaliśmy sobie różne rozwiązania, przy jakichś problemach, itd. Dalej sobie podpowiadamy i wspieramy się w różnych kwestiach. Przychodzę na studia, a tu wszyscy patrzą, jak to zrobić, żeby się nie narobić, albo lepiej, jak zrobić, żeby się nie narobić i jeszcze żeby ktoś inny przy tym stracił. Wykładowcy, którzy cokolwiek wymagają są najgorsi na świecie i trzeba ich koniecznie zwolnić, lub przenieść (uwierz mi, raz się nawet udało). Rywalizacja rzecz dobra, ale tutaj sięga to granic absurdu. Trzymanie informacji w tajemnicy, żeby ktoś nie porwał się na ten sam projekt, bo jeszcze, nie daj Boże, zrobi to lepiej. Układy, układziki, itd. Ale wiesz studia autystyczne. O przepraszam, artystyczne.
OdpowiedzTo się nazywa po prostu asertywność :)
OdpowiedzRozumiem, że nikt z komentujących nie korzystał z czyjejś pracy? Opracowanych pytań i zadań z zeszłych lat, notatek starszych roczników czy kolegów z roku? Jeżeli tak, macie pełne prawo się oburzać, jeżeli ktoś oczekuje i potrzebuje Waszej pomocy. Jeśli nie, to przestańcie rzucać kamieniami. U mnie zdarzały się sytuacje, że cały rok korzystał z jednych notatek, bo dziewczyna która je prowadziła, robiła to tak czytelnie i dobrze, że każdy wolał jej notatki od swoich (miała piękne pismo i nadążała za wszystkim na wykładzie). Przygotowywało się do egzaminów, korzystając z wiedzy starszych roczników i kolegów. Rzadko się spotyka kogoś, kto robi tylko dla siebie i nie podzieli się za nic na świecie. Jeżeli Ty dostajesz jakaś pomoc, to możesz jej tez udzielić innym.
OdpowiedzWiesz, ja na przykład jestem osobą chodzącą na wszystkie wykłady. I mogę pożyczyć notatki osobie, która nie była kilka razy, ale nie takiej, która w ogóle nie chodziła na wykłady. Z jakiej racji ja mam "tracić czas", a ktoś może sobie wypoczywać i mieć wszystko na zawołanie? Komuś, kto wykazuje chociaż trochę zaangażowania na pewno bym pomogła (będąc na miejscu tej dziewczyny co robiła piękne notatki) ale leniom nie.
Odpowiedzw pełni popieram. nawet nie wiesz jak bardzo denerwują mnie takie studenteczki które nic nikomu nie pomogą nic za nikogo nie zrobią bo skoro one się napracowały to dlaczego ktoś ma coś dostać za free. a no dlatego że kiedyś taka studenteczka też kiedyś będzie potrzebować żeby ktoś coś za nią zrobił.
OdpowiedzMoże na pierwszym roku to jeszcze nie, ale od drugiego to już każdy powinien umieć pisać własne notatki, mieć własne skróty itp.
OdpowiedzOwszem, ale zawsze była to przysługa za przysługę. Za notatki z innego przedmiotu, za wytłumaczenie ciężkiego zagadnienia czy nawet raz za użyczenie vana i pomoc przy przeprowadzce.
OdpowiedzSkupmy się na ostatnim zdaniu w twojej wypowiedzi. "Jeśli ty dostajesz jakąś pomoc, to możesz jej udzielić innym". Bardzo słuszna uwaga. Tylko w tym przypadku wszyscy chcieli skorzystać z pomocy autorki, ale z dawaniem czegoś w zamian było już gorzej. Sam byłem jednym z lepszych studentów na roku i przed egzaminami często okazywało się, że wiele osób miało do mnie jakieś pytania, potrzebowali pomocy w zrozumieniu czegoś itp. Nie miałem żadnych obiekcji wobec ludzi, z którymi przez cały rok miałem dobre kontakty, ale byli tacy, którzy przed egzaminami przypominali sobie, jak mam na imię, a w ciągu roku akademickiego nie zamieniliśmy słowa. Dzięki nim nauczyłem się trochę chamstwa.
OdpowiedzTo byłam głupią studentką, bo jak ktoś prosił to pożyczałam notatki, opracowania czy cokolwiek innego. I nie widziałam w tym żadnego wykorzystywania czy kończenia studiów na moich plecach.
OdpowiedzI ja. Za to kiedy mnie przycisnęły okoliczności, dookoła było pełno chętnych do pomocy.
OdpowiedzNiby się pożycza bo koleżeństwo, ale Ty poświęcasz czas na prawdziwe studiowanie, a inni niech nawet nie melanżują, ale pójdą do roboty, na którą Ty, robiąca systematycznie notatki i opracowania na koniec, nie masz czasu. Bo studiowanie polega właśnie na indywidualnej pracy a nie perfidnym żerowaniu. W praktyce jest: raz jeden raz drugi robi opracowania, albo dzieli się zagadnieniami. Też nie robiłam notatek dla grupy, też chętnie dzieliłam się pytaniami do opracowań żeby samemu mieć mniej roboty. I niestety praca w trakcie była marzeniem, bo nie było wtedy możliwości nie płacenia za studenta składek zus i nikt studenta nie chciał przez jego niedyspozycyjność. Chyba że student kombinował, nie pojawiał się na zajęciach, zrzynał od kolegów, a nauczycielom mętnie się tłumaczył, że przecież pracuje (lub studiuje na 2 kierunkach i też nie ma czasu).
OdpowiedzI dobrze zrobiłaś, na studiach nic mnie bardziej nie wkurzało jak te hieny (bo inaczej tego nazwać nie można), czekające jedynie, aż ktoś opracuje wszystko, wyśle im, ba najlepiej wydrukuje/skseruje... Dobre sobie. Ze znajomymi zawsze dzieliłyśmy się pracą - 5 pytań jedna osoba, 5 pytań druga i o ile to mniej roboty... A tłumaczenia, "bo wiesz ja nie mam czasu bo praca, bo to.. bo tamto.." nigdy do mnie nie docierały. Skoro nie masz czasu to nie studiuj. Proste. Brawa i plus dla Ciebie za asertywność.
OdpowiedzBez przesady, nie ma sensu przeginać w drugą stronę. Co innego jak ktoś nie chodzi na wykłady po odsypia imprezy, a co innego jak komuś godziny danego wykładu pokrywają się np. z ćwiczeniami czy pracą zawodową.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2014 o 21:05
No właśnie. Idzie do pracy zdibywając doświadczenie studia traktując na odwal i każąc kolegom robić notatki. A ktoś poświęca lata na studiowanie. Kto będzie miał lepiej po studiach? Wiadomo, że ten z doświadczeniem i nawet trójami. Piątkowiczowi, który za wszystkich świecił twarzą na wykładach, który robił opracowania, w poszukiwaniu pracy będzie o niebo trudniej. Dlatego jestem przeciwna takiemu chamkiemu wykorzystywaniu, kradzieży własności intelektualnej poprzez pisanie prac na zamówienie, usprawiedliwianie się pracą, drugim kierunkiem, dzieckiem. Nie daje się rady samemu to trzeba stać się wreszcie dorosłym i przyznać przed samym sobą, że na studia pójdę gdy w pracy się dogadam co do grafiku, drugi kieunek skończę a dziecko pójdzie do żłobka. I na tym polega dorosłość a nie na kombinowaniu jak wycyckać system.
Odpowiedz@soraja, ok - ale zauważ nawet jak komuś godziny wykładu pokrywają się z innymi ćwiczeniami (co wskazuje na fakt, iż jest niezwykle ambitny i chce studiować więcej niż jeden kierunek) to przynajmniej mógłby zaoferować swoją pomoc w opracowywaniu pytań na egzamin!, bądź zgodnie z prośbą właścicieli nie rozdawać notatek na prawo i lewo... @ocelota - dokładnie, +.
OdpowiedzU mnie na roku jest tak, że zazwyczaj ja mam najlepsze notatki z wykładów, bo jako jedna z nielicznych chodzę na wszystkie wykłady i jako jedyna chodzę na nie z laptopem. Jednak notatki daję tylko tym osobom, które przynajmniej raz widziałam na wykładzie (nie jest trudno zapamiętac jak na wykład z nieco ponad 60 osób chodzi przy dobrych wiatrach góra 10 osób). Oczywiście zawsze proszę by tego nie rozpowszechniali, ale tak naprawdę nie mam nad tym kontroli (aczkolwiek raz zdarzyło się, że jedna dziewczyna spytała czy może je pożyczyć innej ;)). U mnie też jest więcej takiej takiej współpracy, że ja komuś notatki z wykładów on mi z ćwiczeń, albo jak nie dysponuje takowymi to chociaż czekoladę kupi :P
OdpowiedzTo fajnie masz, bo u mnie jest takich osób mniej. Ostatnio było ze 30 zagadnien do opracowania i podzielilam sie praca z dwoma koleżankami. Jedna zrobila wszystko super, a druga to chyba w 5 min wszystko "napisała" czyli chyba bez czytania przekopiowała bo powychodziły głupoty i tak naprawdę nie opracowala tych zagadnien.
OdpowiedzMnie najbardziej denerwuje jak ktoś ma notatki z zeszłych lat i się nie podzieli. Albo pytania na bardzo trudny egzamin, bez których bardzo ciężko zdać. I taka osoba jako jedyna ma pytania i wie co będzie, a resztę ma w dupie. Ja to nazywam wyścigiem szczurów. Ja zawsze się dzielę notatkami, bo to nie jest dla mnie jakieś moje dobro osobiste i nie widzę problemu z podzieleniem się.
OdpowiedzMyślę tak: zagadnienia na kolokwium są podane. Wszystko omawiane było na zajęciach. Ponad to jest wypis literatury, z której zaczerpnięte są pytania. I jeśli ja mogłam spędzić kilka godzin nad opracowaniem ich, to ktoś inny też może. Ale nawet nie musi, ja nie lubię przewracać książek i ciągle szukać, więc robię syntetyczne notatki, żeby mieć wszystko w jednym miejscu i dodatkowo skrócić do niezbędnego minimum.
OdpowiedzA teraz spotkałam się z największym szczytem chamstwa. Osoba z grupy posiadała pytania (bez opracowań) na egzamin z zeszłego roku i nie podzieliła się, bo nie.
OdpowiedzMikaz, gdzie studiujesz, że macie taki wyścig szczurów?
OdpowiedzPolitechnika, ostatni rok, a nagle nikt z nikim się nie podzieli.
OdpowiedzWidocznie niektórzy "sprytni" się obudzili, że już się koniec studiów zbliża, więc fajnie by było dobrze wypaść na tle reszty, nieważne jakim kosztem :D
OdpowiedzJak się ma od straszego rocznika to ok., wtedy nawet wypada pożyczyć, bo to i tak nie praca tego co ma. Jednak własne notatki to już efekt ciężkiej pracy tego co je zrobił. Ja wychodzę z założenia, że skoro musiałam przyjść na wykład zeby mieć notatki to dlaczego mam je dawać komuś kto w tym czasie siedział sobie w domu na FB albo odsypiał nocny melanż. Pożyczam też jak ktoś pracuje, studiuje drugi kierunek czy ma małe dziecko. Wtedy nawet mówię, że czekoladę ma dać dziecku a nie mnie ;)
OdpowiedzKończysz studia i nie wiesz, że na studiach nie ma sprawdzianów, tylko kolokwia i egzaminy? :D W każdym razie, postawa znajomych z roku (kolegami ich chyba nazwać nie można) jest bardzo niemiła, zwłaszcza, że poświęciłaś swój czas, a oni to bezpodstawnie wykorzystali. Może rozpuść jakąś jedną, zmodyfikowaną wersję i zobacz, czy dalej rozprzestrzenią, czy już się nauczyli? :D
Odpowiedzjuż coś wyżej pisałam nt. kolokwiów. A z tą wersją spreparowaną: całkiem dobry pomysł. Na koniec studiów chętnie coś takiego wypróbuję:D
OdpowiedzJakiś dziwny ten wasz wydział... U nas jakoś nie robimy sobie takich problemów,każdy (no może poza małymi wyjątkami) dzieli się tym co ma czyli albo skryptami od starszych roczników, albo własnymi notatkam
OdpowiedzTak naprawdę to nie wiesz, czy każdy się dzieli.
OdpowiedzDokładnie Olga887, u nas jest identycznie, chociaż studiuję na kierunku, o którym chodzą słuchy, że jest tam "wyścig szczurów". Ja osobiście nigdy w życiu nie odmówiłabym pomocy znajomemu, i wiem też, że gdy sama mam problem, to zawsze znajdzie się ktoś, kto mi pomoże.
OdpowiedzW pełni popieram zachowanie autorki, bo sprawa wygląda tak: dużo osób pracuje, część ma jeszcze dzieci, inni jakieś obowiązki i jak mają np. 2h to jest ich wybór czy obejrzą film, czy opracują zagadnienia. Oczywiście można powiedzieć, że jakieś przyjemności się należą, ale czemu jedna osoba ma się napracować, a druga odpoczywać? Najlepiej podzielić pracę między osoby.
OdpowiedzCzytając twoje historie o uczelni, nie mogę się pozbyć wrażenia, że siebie uważasz za Alfę i Omegę, a swoich kolegów z roku za tępy motłoch. Pewnie, że bezczelne żerowanie na tym, że ktoś się uczy jest nie w porządku, ale: czy w każdej historii i komentarzu napisanym przez ciebie muszą się pojawiać informacje o tym, że wszyscy uwalili, a ty jedna zdałaś ''całkiem przyzwoicie''? Ja też uczę się całkiem dobrze, nawet miałam swego czasu stypendium, ale nie widzę jakoś potrzeby chwalić się tym na prawo i lewo, dodatkowo jeszcze opluwając kolegów. Nie dziwię się, że niezbyt cię lubią, takich osób nikt nie lubi.
OdpowiedzNie do końca tak jest. W tej historii napisałam tak, dlatego, żeby podkreślić, że notatki były niezłe, ponieważ całkiem przyzwoicie zdałam ucząc się z nich. Pewnie, że pomagam (pomagałam?), ale już nie mam siły tego robić, bo czuję się wykorzystywana. A najgorzej czuję się kiedy ja napracowałam się kilka godzin, a ktoś napracował i upocił się godzinę, żeby wykładowca nie zauważył, że ściąga na sprawdzianie. Na co drugim przedmiocie tak się dzieje. Inna rzecz: pisanie prac na zamówienie. Ktoś płaci ustaloną kwotę (od 30 do 100 zł) za to, ze ktoś inny napisze za niego: pracę zaliczeniową na koniec semestru, analizę, utwór, cokolwiek. Ja robię to wszystko sama, oni wola tracić pieniądze-O.K.. Prawda jest taka, że zawsze tak było, jest i będzie. Przynajmniej ktoś bardziej ogarnięty zarobi. Ale później oni, którzy bujali się tak całe studia, pójdą do szkół muzycznych uczyć moje/twoje dzieci. Na to nie ma mojej zgody.
Odpowiedzestri, jak mnie to samo wkurza. Już nawet nie to, że są leserzy, ale, że jest ogólne przyzwolenie na leserstwo i to oni mają rację, a nie ci, którym oni przeszkadzają. A tępy motłoch wspomniany wyżej to właśnie ludzie, którym taki styl bycia odpowiada. Jak najmniejszym kosztem, po plecach innych, z kradzieżami, podkładaniem świń i mentalną prostytucją (czasem i całkiem fizyczną). Pierwsze studia skończyłam 12 lat temu, doświadczenia zawodowego od tego czasu trochę się uzbierało i kontaktów z różnymi typami, z którymi studiowałam lub, których uczylam potem, też jest. Oj, miernota tragiczna i zero zrozumienia dla pojęcia koleżeństwo i wspólne działanie. Myślenie, że koleżeństwo to jeden zrobi a 100 osób zerżnie jest nieporozumieniem
OdpowiedzOcelota - ostatnie zdanie wprost z ust mi wyjęłaś. Ja bym jeszcze dodała, że brak pożyczania notatek osobie, ktora nigdy z tobą nawet nie rozmawiała niektórzy też traktują jak brak koleżeństwa.
OdpowiedzAraya - bardzo celny komentarz. Dodatkowo autorka wspomina wczesniej w komentarzach, ze w pracy "ogol jej nie lubi". Mozna odmowic notatek, mozna wszystko i nie miec z tego powodu wylewanych wiader pomyj na glowe. Musisz byc osoba niesamowicie ciezka w obyciu i uwierz, pomimo calej swojej wiedzy, w zyciu bedzie ci cholernie z tym ciezko.
OdpowiedzNiestety pomyłka w tym wypadku. W pracy mnie lubią. Gdyby mnie nie lubili, już bym nie pracowała.
Odpowiedz@kuli: Nie,nie "Mozna odmowic notatek, mozna wszystko i nie miec z tego powodu wylewanych wiader pomyj na glowe." Tacy ludzie ZAWSZE będą mieć pretensje. Jak im pomożesz 100 razy a za 101 nie to i tak będziesz zła i najgorsza. A najgorsza jest postawa - weź mi zeskanuj/zrób zdjęcia i wyślij pocztą, bo nawet nie chce mi się zrobić tyle jak pożyczyć od ciebie zeszyt i zawlec go do ksero. Zjawisko jest nagminne i po komentarzach widać, że większa część osób, która nie widzi problemu w pożyczaniu notatek bez zgody właściciela albo robieniu opracowania dla całego roku, nigdy sama nic nie opracowała. Nie chodzi się cały rok na wykłady bo nie obowiązkowe, a później płacz, że nie ma się z czego na uczyć.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2014 o 5:05
dobrze robisz. Najbardziej wkurza mnie myśl, że potem obiboki mają tej samej wartości dyplom co Twój.
OdpowiedzA co to za różnica? Papier to papier, niektórzy jak mają kontakty i kasę mogą sobie taki załatwić nie pierdzieląc się ze studiami czy czymkolwiek innym (nie oszukujmy się, że tak nie jest). Liczy się to co wiesz i czy umiesz z tego skorzystać. Choćbyś miał 50 certyfikatów, dyplomów i innych bzdetów to i tak po paru podejściach ludzie przestaną Cię gdziekolwiek zatrudniać jak się okaże, że się de facto nie znasz na tym na co masz papier.
Odpowiedzzanim cię ktokolwiek zaprosi na rozmowę liczy się papier. Potem przychodzi prezencja i gadane. Na koniec, po zatrudnieniu, umiejętności. Przesrane mają więc ci, którzy ryli nocami kosztem imprez, którzy zdobyli ogromną wiedzę, a jednocześnie brak pewności siebie. Ten ostatniej nie uczą na żadnych studiach, a która załatwia większość spraw: dostęp do notatek dobrych studentów będąc półgłówkiem, dostęp do względów najładniejszych dziewczyn czy chłopców będąc burakiem czy śpiewające rozmowy kwalifikacyjne, w których swoją nędzną wiedzę próbuje potwierdzić dyplomem, tym samym przecież jaki otrzymał piątkowicz. Dlatego ten sposób powinien być piętnowany, a nie jest. Bo potem narzeka się na lekarza-łapówkowicza, pracowników załatwiających awanse seksem, czy urzędników defraudujących grubą kasę bo niby nie wiedzieli. To twoja wina i zaczyna się w momencie przyzwolenia na lewiznę.
OdpowiedzBez urazy autorko, ale jakoś mnie nie dziwi, że cię koledzy z roku nie lubią. Jesteś strasznie zadufana w sobie.
OdpowiedzOt tajemnica rozwiązana ;-) Żali się tu na portalu, bo nikt z nią nie chce gadać :-)
OdpowiedzMiałam bardzo podobną sytuację tuż przed samą obroną. Przez cztery i pół roku studiów żyliśmy sobie z całym rokiem w idealnej prawie symbiozie: ktoś miał ładne notatki z jednego przedmiotu, ktoś z innego, większość osób dzieliła się pracą. Niestety, w połowie piątego roku moja uczelnia zlikwidowała tzw "ośrodki zamiejscowe" i do głównej siedziby zostały przeniesione osoby z tych ośrodków. I zaczął się cyrk. Byli to ludzie kompletnie nieprzyzwyczajeni do pracy, za to z dobrze rozwiniętą postawą roszczeniową, przekonani, że wszystko im się należy. Szybko się dowiedzieli, że robię dobre notatki i zaczęły się podchody. Na początku nawet się dzieliłam, ale potem okazało się, że oni nie są skłonni zaoferować czegoś w zamian, po prostu czekają na gotowe. Kiedyś usłyszałam, jak jedna panna pyta się na korytarzu kolegi jak mam na imię, tylko po to, żeby za chwilę udawać moją dobrą znajomą i próbować wycyganić ode mnie notatki. Punkt kulminacyjny nastąpił przy pytaniach na obronę. Moja promotorka przygotowała 16 pytań do opracowania, koszmarnie szczegółowych i skomplikowanych. Na seminarium było 10 osób, więc można było podzielić to mniej więcej po 2 pytania na osobę. Jedno popołudnie roboty i z głowy. Ale nie. Wszyscy się wypięli, bo oni w sumie będą się bronić dopiero we wrześniu, a teraz początek czerwca, więc po co...Nosiłam się wtedy z myślą o doktoracie, więc broniłam się w najwcześniejszym możliwym terminie. Przez bity tydzień ślęczałam nad książkami opracowując te pytania. Obroniłam się i zamknęłam sprawę. A we wrześniu zaczęły się zalotne maile, telefony, wiadomości na fb. Odpowiadałam, że nie ma problemu, opracowanie wyślę, ale za odpowiednią opłatą, bo to moja ciężka praca i należy mi się za nią wynagrodzenie. Dwie osoby zapłaciły, kilka się obraziło. A ja dalej uważam, że zrobiłam słusznie.
OdpowiedzJa tam nie rozumiem takiego podejścia. Jak dla mnie to takie nadymanie się, że się jest tak niesamowicie pracowitym, a wszyscy wokół to kretyni i pasożyty jest dość obrzydliwe. U mnie na wydziale wszyscy razem wyszukują materiały, z których można się przygotować i dzielą się z innymi, a ludzie którzy mają najbardziej szczegółowe i uporządkowane notatki sami je wrzucają na grupowego maila bez żadnej łaski. Ja co prawda nie jestem zupełnym leniwcem i własne notatki też robię, ale na ogół mimo wszystko korzystam głównie z cudzych, bo są osoby w których notatkach jest zwyczajnie więcej informacji. Jednocześnie nie mam problemu z udostępnianiem własnych notatek, jeśli już znajdzie się ktoś na tyle zdesperowany żeby chcieć je czytać, bo jak dla mnie to jest zwyczajna ludzka uprzejmość komuś pomóc, kiedy tak naprawdę nic Cię to nie kosztuje. I mam tu na myśli nawet ludzi, którzy kompletnie się obijają. Ja nic na tym nie tracę, a oni jak się nie ogarną to i tak prędzej czy później się na czymś przejadą, ale ja jakoś nie czuję, żeby moim świętym obowiązkiem było doprowadzenie do tego, żeby udupiono ich jak najszybciej.
Odpowiedz"U mnie na wydziale wszyscy razem wyszukują materiały, z których można się przygotować i dzielą się z innymi, " i to jest postawa właściwa, a nie ta, o której pisze autorka
OdpowiedzZgadzam się w 100%. U mnie jest tak samo. Każdy wysyłą innym to co ma i to czego udało mu się dowiedzieć np. na temat pytań z egzaminu rok temu itp. Każdy zdaje sobie sprawę, że wspólna pomoc popłaca i że samemu ciężko jest wszystko ogarnąć. Może właśnie dzięki temu z mojej grupy odpadło najmniej osób na roku. Po co sobie nawzajem robić pod górkę? Nie wiem.
OdpowiedzTrochę autorkę rozumiem, bo sama często zwracałam się do grupy z pytaniem, czy mają ochotę dzielić się zagadnieniami do opracowania, by było nam po prostu łatwiej. Z ich opracowaniem bywało różnie - niektóre wyglądały jak chaotyczne ctrl c + ctrl v, inne faktycznie bywały trochę lepiej opisane, ale ogółem wszystko wyglądało tak, jakby robione, żeby zrobić, ale się nie narobić. Wielokrotnie sama udostępniałam swoje notatki dla wszystkich. Nie widziałam problemu, bo sądziłam, że kiedy sama poproszę o pomoc, to ktoś mi jej także udzieli. Tak się niestety nie dzieje. Ludzie się wykręcają, marudzą, a jeśli coś już pożyczą, to z wielką łachą. Bez sensu :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2014 o 23:51
Nie rozumiem tych minusów dla estrie. Przecież wyraźnie napisała, że proponowała wspólne opracowanie pytań i wszyscy się wypięli. Chcieli przyjść na gotowe. Kiedy ja studiowałem, czasami pracowaliśmy w grupie i każdy wykonał swoją część. Z dzieleniem się materiałami nie było problemu. Każdy udostępniał to, co miał. Z tym, że każdy coś miał. Oczywiście były też wyjątki. Radziłem sobie całkiem nieźle, więc sporo osób miało do mnie wiele pytań przed egzaminami. Znajomym zawsze pomagałem, ale byli tacy, co przez cały rok nie odezwali się do mnie słowem i nawet nie wiedzieli, jak mam na imię, a przed samymi egzaminami zaczynali się przymilać. Na pierwszym roku to jeszcze mogło przejść, ale skoro na drugim roku sytuacja była dokładnie taka sama, to ja ich nie poznawałem wtedy, kiedy bardzo chcieli się zaprzyjaźnić, czyli w dzień egzaminu. Także dobrze rozumiem autorkę i nie rozumiem minusów dla niej. Część z was pisze, że musi być strasznie zadufana w sobie, bo pisze jak to dobrze sobie radzi na studiach. Może to po prostu stwierdzenie faktu i tyle. Może tak samo stwierdzeniem faktu jest, że większość studentów, którzy razem z nią studiują, w żaden sposób nie przygotowuje się do zaliczeń i liczy na pomoc innych. Ona odmawia, bo całą pracę musi wykonać sama i nikt nie chce wziąć na siebie jakiejkolwiek jej części. Wiele razy zdarzało mi się korzystać z czyichś notatek, ale ja o tym pamiętałem i zawsze się odwdzięczałem w taki czy inny sposób. Zwykła koleżeńska pomoc. Jednak zawsze dawaliśmy sobie coś w zamian, a nie tylko ślizgaliśmy się na czyichś plecach. Widząc wszystkie minusy pod artykułem i w komentarzach, mam wrażenie, że większość ma podejście właśnie takie jak krytykowani przez autorkę studenci. W sumie nie powinno mnie to dziwić. Kiedy kończyłem studia w 2004 roku, jeden z wykładowców mówił nam na zajęciach, że kolejne roczniki są coraz gorsze, coraz bardziej leniwe i roszczeniowe. Nie przejęliśmy się zbytnio tym narzekaniem, ale w pewnym momencie usłyszeliśmy historyjkę o studencie, który miał jakiś problem i przyszedł z rodzicami. Wtedy nam szczęki opadły. Nikomu z nas nawet nie przyszło to do głowy. Nawet pod koniec szkoły średniej informowaliśmy o czymś rodziców tylko, jak nauczyciele się tego domagali. Nie dlatego, że mieliśmy coś do ukrycia. Po prostu czuliśmy się na tyle dorośli i samodzielni, że mieszanie w nasze sprawy rodziców powodowało u nas pewien dyskomfort. Na studiach to już byłby po prostu wstyd. Kończyłem studia w 2004 r. i z tego, co wiem, to od tego czasu, takie tendencje uległy nasileniu.
OdpowiedzOch żale zranionej studentki. Wczoraj się urodziłaś?? Zdziwiona realiami na uczelni? Mi na uczelni zdarzały się gorsze rzeczy, gdy była bitwa o stypendium na kierunku zamawianym, i nie wypłakuję się na piekielnych...
OdpowiedzU Was Murzynów biją!
Odpowiedz@bukimi: odczep się od Murzynów
Odpowiedz