Wystawiłam na sprzedaż fartuch. Napisałam że używany, ale w bdb stanie.
Napisałam do mnie kobieta, że chce go odebrać, bo potrzebuje na jutro do pracy.
Umówiłyśmy się na odbiór. Przyjechała kobietka w czarnym, skórzanym płaszczu i kozaczkach na obcasie, do tego lakierowana torebka i fryzura jak z salonu (ważne dla historii i ceny z końca). Przymierzyła i stwierdziła że pasuje. Znalazła plamę, to jej powiedziałam, że to jakiś odczynnik z laboratorium. Może zejdzie, może nie.
Ostatecznie po negocjacji ceny wzięła.
Po 40 minutach sms, że ona znalazła ślady ołówka i że chce zwrócić. Napisałam jej że może wystarczy wyprać i zejdzie.
Godzinę później napisała, że użyła wybielacza i plamy zostały i że ona chce zwrócić i da znać jutro jak jej czasowo pasuje.
Napisałam jej, że po pierwsze był odbiór osobisty i widziała co brała, a po drugie nie umawiałyśmy się na możliwość zwrotu.
No i oczywiście stan fartucha uległ zmianie od momentu zakupu, bo potraktowała go wybielaczem.
Odpisała że ją oszukałam i plama nie zeszła (plama ze wzg na którą dostała zniżkę) i że się cieszę że go wypchnęłam, bo tak to by nikt go nie kupił.
Ale się zastanawiam po co do mnie pisała? Wiedziała, że używany, a ona zaczyna pracę jako asystentka stomatologa. Czemu nie kupiła nowego? Wyglądała na to co ją nie tylko na nowy fartuch stać.
Naprawdę chce się jej jeździć w tą i z powrotem żeby go zwracać?
Wyjściowa cena była 25 zł. Ostatecznie utargowała! 5 zł i wzięła za 20 zł.
Docelowo myślałam, że fartuch kupi jakiś student ze względu na niską cenę...
serwis
Przy okazji, bo na osobną historię to za słaby materiał - miałem na studiach doktorka, który się święcie oburzał gdy ktoś użył słowa "fartuch" w laboratorium :) - Fartuch to se pan możesz w kuchni do lepienia pierogów ubrać! W laboratorium chodzi się w CHAŁATACH! :)
OdpowiedzCo on, starotestamentowy był, że w chałacie chodził?
Odpowiedzarcheoziele: nie tylko starotestamentowi chodzą w chałatach. Facet poniekąd miał rację. Cyt. za Wikiepedią: W Małopolsce chałat to nazwa stroju szkolnego lub fartucha, który noszą biolodzy, chemicy, archiwiści i lekarze.
OdpowiedzTo proste. Potrzebowała fartucha na kilka godzin tylko. Jak już nie był potrzebny postanowiła zwrócić i odzyskać pieniądze.
OdpowiedzKiedyś pracowałam w sklepie z bielizną i spotkałam się z klientką, która zastosowała podobny trik. Kupiła satynową haleczkę ze szlafroczkiem, a na drugi dzień przyszła zwrócić, bo niby sprzedałam jej poplamioną. Jednak całość za bardzo pachniała perfumami i dymem papierosowym, żebym dała się nabrać.
OdpowiedzDla takich osób powinny być specjalne sklepy typu wypożyczalnia, spisujemy adres, dostajesz kartę klienta i wypożyczenie ciuszka na dzień to 5 zł, oddajesz go w takim samym stanie co wziąłeś.
OdpowiedzPrzecież są. :] Choć nie wiem, czy akurat fartuchów…
Odpowiedz