Zakupy z dowozem - opcja niezwykle wygodna, ale też często ryzykowna.
W wakacje, z racji braku auta i ogromnego zapotrzebowania na wodę, zaczęłam korzystać z usług pewnego hipermarketu (X), który oferował także dowóz. Zamawiałam głównie wspomniane hektolitry płynów, ale także standardowe produkty - chleb, mleko, jajka, warzywa itp.
Początki były w porządku. Cena dostawy uzależniona od terminu (nawet od złotówki, chociaż nigdy nie załapałam się na tę kwotę - zwykle płaciłam koło 10), produkty spoko. Jednak po dwóch-trzech dostawach zaczęły się problemy. Nie ma zamówionego produktu? Poinformuj o tym klienta w drzwiach, podstawiając mu pod nos fakturę z zamiennikiem, często droższym, którego wcale nie chce. Zwroty? Owszem, trwa to milion lat - zaczęłam więc płacić przy odbiorze, było wtedy łatwiej. Pobite jajka? A to twój problem, kliencie. Do tego zaczęły się brzydkie warzywa, pogniecione paskudnie opakowania, pakowanie wszystkiego w dwie reklamówki (chemia, warzywa, mrożonki) czy problemy z płatnościami (bo zepsuty terminal to moja, klienta, wina). Doszła do tego opryskliwość kierowców ("Nie będę do pani więcej jeździł, bo tu trzeba dużo kręcić!") czy problemy z obsługą ("Jak to nie dowiózł? A, domofon nie działa... no tak, zapisałam, ale zapomniałam przekazać, hihi").
Zrezygnowałam z usług sklepu X, ale ostatnio znowu potrzebowałam dużej ilości napojów. Zaryzykowałam sklep Y, trzymając kciuki, żeby wszystko dojechało całe. O dziwo - pierwsze i każde kolejne zakupy były zapakowane w kartony, z przegródkami, zabezpieczone, w torebeczkach, a obsługa - i dowóz, i telefoniczna - przemiła. A dostawa 19 zł, czyli jeszcze akceptowalne. Da się? Da się.
Domyślam się, że może miałam pecha i tylko mój konkretny market X, z którego dowożono, miał tak fatalną obsługę. Dość, że zakupów nie robię tam już w ogóle. Ot, jak łatwo można stracić i zrazić do siebie klienta... Zwłaszcza że ostatnio głośno o nich w mediach: podwójne naliczanie należności na koncie, sztuczne zawyżanie kosztów dowozu, nawet o 50 zł, oraz inne cuda.
Faktycznie miałaś pecha - sama kupuję jedzonko i inne takie z dowozem od dwóch lat i nie mam na co narzekać.
OdpowiedzKiedyś mąż był świadkiem takiej scenki w markecie: pracownik kompletuje zakupy dla klienta, pakuje do koszyka i nagle rozrywa mu się torebka z pieczywem a bułeczki lądują na podłodze. Co robi pracownik? Gołymi łapami zbiera je z podłogi, pakuje do nowej torby i oczywiście z powrotem do koszyka. Nosz kurde...
OdpowiedzTo się zdarza w każdym sklepie (dużym i małym) - przeważnie jednak przy kliencie, który widział upadek towaru, odkładają go na bok... Tylko po to, by potem dorzucić go do reszty. Niestety byłam świadkiem tego typu sytuacji, chociaż może za bardzo generalizuję i nie zawsze tak jest?
Odpowiedzz jakiego sklepu usług teraz korzystasz?
OdpowiedzNie będę robić reklamy :)
OdpowiedzUwierz, to nie byłaby reklama ;) Poza tym, dobrze wiedzieć.
OdpowiedzA niby dlaczego nie chcesz robić reklamy? Skoro sklep jest naprawdę dobry i godny polecenia to chyba wszyscy na tym by skorzystali? I sklep bo w końcu jakość obsługi przekłada się na zwiększenie liczby klientów i ludzie zamawiający którzy mieliby dobre miejsce na robienie zakupów. I owszem - to byłaby reklama, tylko co w tym do diabła byłoby złego?
OdpowiedzWcześniej zamawiałam w Tesco, teraz - Auchan.
OdpowiedzOdchodząc od historii - ostatnio oskarżenia o robienie antyreklamy, teraz prośba o reklamę... Czytelnik zmiennym jest ^^
OdpowiedzAkurat robienie reklamy w tym przypadku jest chyba korzyste dla wszystkich. Zamawiajacy dostaje dobry towar a reszta ludzi cieszy sie jednym klientem mniej w kolejkach. Niby niezauwazalne, ale zawsze cos :P
Odpowiedzdostawa do domu 10 zl 19 zl co mi tak fajnie byc burzujem :c
Odpowiedzwiesz, niektórzy wyceniają godzinę swojego czasu na więcej niż 10 czy 19zł. Jak kogoś stać, to dlaczego ma sobie odmawiać?
OdpowiedzGodzinę to i tak przy dobrych wiatrach. Dojazd, przejście przez sklep z wózkiem, kolejka do kasy, pakowanie, powrót. Ale niektórzy mogą przejechać pół miasta, bo w markecie X cukier tańszy o 30 groszy, ja im nie bronię :D
OdpowiedzWiesz co? Ja w moim krakowskim tesco za dostawę płacę maks 7.98, więc nie wiem skąd Ci się biorą takie kwoty, to było raz. Zamawiam zakupy raz na tydzień, nie mam problemu z dostawą, wsio popakowane, jajka całe, jarzyny świeże, to było dwa. A trzy: miła ekipa, która bez słowa wnosi zakupy dość wysoko i bez windy.
OdpowiedzWiesz co? Ja w swoim Tesco mam może troszkę dalej niż ty i zamawiam w innych godzinach, więc stąd może różnica w kwocie? Tam było to zawsze uzależnione od pory dostawy. Zakupy robiłam rzadziej - 2 razy w miesiącu może. I niestety, ekipa jak na załączonym obrazku. Ale cieszę się, że Tobie trafiło się fajnie :)
OdpowiedzNazwa, do jasnej anielki! Jak inni mają się ustrzec?
OdpowiedzI za co niby te minusy? Za to, że mi się nie chce przegrzebywać wszystkich komentarzy żeby się dowiedzieć o jaki sklep chodzi?
OdpowiedzReklama/antyreklama... Nazwa sklepu w tym i podobnych przypadkach (np. kurierzy) wiele nie da. Jaki wpływ ma hipermarket z Gdańska, na ten z Krakowa? Tym bardziej na akurat dział dostawy, czy konkretną ekipę dostawczą, która pracowała tam kwartał temu, na umowę zlecenie. Niby jedna sieć, ale dopiero jak położą standard obsługi na całej linii i to w dużym rejonie, to takie opinie maja sens.
Odpowiedzjak wszystkie sklepy danej sieci zaczną tracić klientów - to wtedy góra zadba o kontrolę jakości - proste
Odpowiedz