Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wzruszyła mnie historia o stwierdzaniu zgonu i policji (http://piekielni.pl/56636), a dokładniej komentarze…

Wzruszyła mnie historia o stwierdzaniu zgonu i policji (http://piekielni.pl/56636), a dokładniej komentarze do niej.

No bo jak to tak, pogotowie nie chce jeździć do stwierdzania zgonu! A przecież "lekarzowi stwierdzenie zgonu i wypisanie zaświadczenia zajmuje do 5 min" , "Wypisanie karteczki zajmuje ok. 10minut", "Wypisanie karteczki, tak naprawdę, to kwestia 2 minut łącznie z przybiciem pieczątki. Ja napisałem 10minut, bo miałem na myśli również dojazd. Może równie dobrze być to łącznie 20 minut".

(Za to policji "dojazd do jakiejś przychodni, którą najpierw trzeba ustalić, potem znalezienie tego właściwego lekarza, może również zająć więcej niż wspomniane 45minut")

Otóż, panowie i panie: Stwierdzenie zgonu, to NIE JEST wypisanie karteczki. Wypisanie karteczki (nawet dwuminutowe) to jest POTWIERDZENIE stwierdzenia zgonu. Ja podbijając karteczkę biorę odpowiedzialność za to, co napisałam. I muszę być pewna, jeśli piszę, że wykluczam udział osób trzecich, albo "zgon z powodu choroby X". Muszę obejrzeć ciało, opisać je. Rozebrać, bo kto wie, może między łopatkami jest złamany nóż. To zajmuje dużo czasu. A panowie policja nie kwapią się do pomocy, bo oni tylko zabezpieczają teren. Że nie wspomnę o tym, że do miejsca zgonu trzeba dojechać. Nikt nie pędzi na sygnałach, bo nie wolno i nie ma to uzasadnienia. Przejazd przez nawet małe miasto w szczycie to pół godziny minimum. Badanie, przeczytanie dostępnej dokumentacji, rozmowa z rodziną to kolejne minimum pół godziny, czasem więcej. Powiem więcej. Ja też muszę czekać na policję, bo nie mogę niepewnego ciała zostawić samego. A policja się nie spieszy, z podobnych jak nasze powodów.

Taki wyjazd to około godziny, w niektórych przypadkach dwie wyłączenia karetki z działania. Najdłuższy wyjazd do zgonu trwał u nas ponad 3 godziny (z czego półtorej to bezczynne czekanie na policję)! To mało? Dla człowieka z zawałem to być albo nie być!

A tak czysto prawniczo patrząc. Zespoły ratownictwa są powołane do RATOWANIA. Jest na ten temat ustawa. I nie ma tam ani jednego punktu o stwierdzaniu zgonu. Dyspozytorce nie wolno wysłać zespołu do czegokolwiek, co nie jest zagrożeniem życia, a zgon nim nie jest!

Mam prawo stwierdzić zgon tylko w jednej sytuacji: gdy wcześniej ratowałam tego człowieka, a mimo to zmarł. I koniec. Nigdy więcej. I nie ma się co oburzać, że taki system to wina pogotowia. Nie, to wina polityków, bo jak ktoś słusznie zauważył "w Polsce przepisy dotyczące orzekania zgonu sięgają roku 1959, a ich część nawet z okresu II Rzeczpospolitej. Aktualnie sytuacja prawna w Polsce jest taka, że faktycznie nikt nie wie kto powinien orzekać o zgonie."

PS: "byłem na wypadku, ponieważ służę w drogówce, musiałem dojechać na sam koniec powiatu, 30 km, i byłem tam szybciej, niż załoga pogotowia, która miała do przejechania 6 km, a wiem, że w tym czasie byli na bazie, tylko musieli dokończyć kawkę, ciasteczko"
A ja byłam na interwencji na której pijany facet rzucał się z nożem na rodzinę. Policja przyjechała godzinę po nas, jak pan już grzecznie leżał w pasach. Pewnie pili kawkę, bo jadąc na miejsce widzieliśmy ich radiowóz pod dyżurką...

by Traszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ratt
22 24

A dlaczego lekarz POZ który przybędzie na miejsce nie może tego zrobić? Lepiej jest zablokować karetkę specjalistyczną na kilka godzin?

Odpowiedz
avatar butelka
1 1

no u mnie w rodzinie byla taka sytuacja, ze policja przyjechala, stwierdzila, ze nie bedzie postepowania i kazala sobie samemu organizowac lekarza. a lekarz stwierdzil, ze nie przyjedzie i wystawil akt zgonu zaocznie, wiec... ( dodalam to jako historie, ale wykasowalam ja z osobistych wzgledow )

Odpowiedz
avatar butelka
3 3

ps. koroner w duzych miastach tak moglby sie przydac, ale na pipidowach to juz bez sensu, a przeciez nie bedzie jeden czlowiek objezdzal pol wojewodztwa.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
5 7

Po co dzwonic po policję??? U mnie zmarł dziadek to zadzwoniliśmy na pogotowie. Prosto wytłumaczyli, że od wypisania zgonu od X do Y godziny jest Lekarz, a od 18 do 6 rano pogotowie. Dzwonicie. Dyżurujący lekarz przyjeżdża (rodzinny najczęściej) i po sprawie. Chociaż mój lekarz wypisujący zgon chciał czekać 2 dni w 40stopniach upału z trupem w łóżku bo chciał poczekać na innego doktora (własnie rodzinnego). Ale że brat pielęgniarz i ja się przyuczam to nerwy popuściły. I miej tu Panie cierpliwość dla lekarzy do 67 roku życia.

Odpowiedz
avatar GoshC
21 23

Rozumiem Twojego wk**wa na nieprzychylne pogotowiu (i lekarzom) opinie, ale obawiam się, że walczysz z wiatrakami. Opinie te są zbyt mocno ugruntowane, nawet jeżeli to tylko niewielki odsetek osób zasługuje na potępienie, to niestety, z powodu publicznego charakteru Waszego zawodu, oberwało się wszystkim lekarzom zbiorowo. W sporej mierze winne są media: o wiele lepiej sprzeda się historia o tym, jak to niedobry lekarz złą diagnozą przyczynił się do kalectwa biednego pacjenta, niż taka, że zespół karetki w fatalną pogodę dojechał do zawału i uratował życie człowiekowi. Ale ja trzymam za całą służbę zdrowia kciuki; z piekielnymi w szpitalu czy przychodni spotykałam się rzadko, ze wspaniałymi ludźmi o wiele częściej :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
30 38

> "byłem na wypadku [...] i byłem tam szybciej, niż załoga pogotowia [...] > A ja byłam na interwencji [...] Policja przyjechała godzinę po nas [...] To ja idę po czipsy.

Odpowiedz
avatar Traszka
23 33

Kisiel już się gotuje, walka zapowiada się ciekawie :P Do zapasów z pewnością dołączy jeszcze któryś z naszych kolegów strażaków :) Ale i tak się lubimy (z wyjątkiem sytuacji, kiedy mamy ochotę się wymordować)

Odpowiedz
avatar GorzkaCzekolada
18 18

Dlatego jak ktoś wcześniej napisał, pogotowie nie powinno jeździć do zgonów, tylko powinien istnieć u nas ktoś taki jak koroner. Kiedy mój ojciec zmarł (znalazłam go po paru godzinach), ratownicy i lekarz musieli czekać 2h na prokuratora, żeby wypisać papier i zabrać ciało. A lekarz który prowadził mojego ojca nie był wzywany wtedy, tylko przy sekcji była dołączona jego kartoteka potwierdzająca przyczyny zgonu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2013 o 17:32

avatar ampH
29 35

Czytałem tę historię, o której wspominasz, jednak nie zabierałem głosu. Patrząc po komentarzach obawiałem się, że mnie zjedzą żywcem za moją opinię. A jest ona taka, że jakby mi ktoś zmarł bliski i potrzebowałbym orzeczenie o zgonie czy jak to się fachowo nazywa to wolę osobiście iść po lekarza rodzinnego, który najwyżej zostawi człowieka z katarem, niż żyć ze świadomością, że moim pośpiechem zabrałem komuś życie, ponieważ karetka do niego nie dotarła tylko do mnie. Jakim egoistą trzeba być, aby blokować ratowanie życia tylko po to, aby zgon został stwierdzony akurat przez osobę jeżdżącą karetką. Ja nie wiem, to jakiś nowy sposób snobizmu? "JA chce i ja wymagam, niech ludzie zobaczą, że na stwierdzenie zgonu mojego/jej X przyjechała karetka! Bo mi się spieszy, jeszcze mi ktoś zwłoki ukradnie od tego czekania albo odlecą!". Nie wiadomo co i kiedy mi się stanie. Nie wiadomo kiedy będę potrzebował interwencji karetki, aby ktoś mógł uratować mi życie. Zapewne po ewentualnej śmierci będzie mi wszystko jedno, jednak wolałbym uniknąć sytuacji, w której umieram gdyż komuś się zachciało stwierdzenia zgonu. Wówczas karetka do mnie rzeczywiście przyjedzie jedynie żeby stwierdzić mój zgon.

Odpowiedz
avatar MyCha
12 12

A tak na poważnie jeśli, nie daj boże, będę musiała poprosić kogoś o stwierdzenie zgonu to gdzie powinnam zadzwonić? Najpierw przychodzi mi do głowy 112 ale czy na pewno jest to najlepsze wyjście?

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
-3 5

Ja z małżonkiem, znalazłszy zwłoki w drodze na grzyby (jakkolwiek absurdalnie to by nie brzmiało), dzwoniliśmy pod 112, 999 i 997, nie pamiętam, kto pierwszy odebrał - był to bardzo wczesny, październikowy poranek 3 lata temu - ale pierwsza przyjechała policja, po ok 30-40 minutach, a za kolejny kwadrans - karetka; jakoś nie wpadliśmy na to, by szukać w "Pomocy Doraźnej"...

Odpowiedz
avatar butelka
13 13

no ale co innego zwloki w lesie, a co innego zgon osoby starszej czy chorujacej w domu. w lesie to chyba jednak policja konieczna.

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
5 5

Nie zdążyliśmy jeszcze z miasta wyjechać. Oczywiście, policja konieczna, tego nie kwestionuję; tylko a propos lekarza - od razu mi przyszło do głowy pogotowie, a nie inne możliwości, to miałam na myśli.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-3 11

Zgon potrafi stwierdzic KAZDY BEZ WYJATKU lekarz, bo sa tego PEWNE oznaki, ktore jest nieslychanie prosto odkryc. Stwierdzenie bezposredniej PRZYCZYNY smierci, jest czesto nieslychanie trudne, a szczegolnie, majac niewystarczajace informacje o dotychczasowych zachorowaniach i przebiegu leczenia. Czesto wystawiane jest falszywe zaswiadczenie zgonu, zawierajace potwierdzenie smierci naturalnej, bo czasem lekarzowi nie chce sie zrobic dokladnych ogledzin nagich zwlok, tylko poprzestaje na powierzchownym spojrzeniu i wierzy na slowo obecnej rodzinie. Tak to grzebie sie czasem ofiary nieodkrytych morderstw z powodu niefachowych ogledzin trupa. Naturalnie zaden lekarz nie pcha sie do tej brudnej, nieprzyjemnej, nielukratywnej i bardzo czasochlonnej (o ile fachowo wykonana) roboty, powiazanej z mnostwem ograniczen i przepisow prawnych (przynajmniej tu, w Niemczech, a w Polsce chyba tez). Z w.w. powodow jest najsensowniej, jesli zaswiadczenie o zgonie wystawia lekarz prowadzacy leczenie za zycia denata, czyli n.p. jego byly lekarz rodzinny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2013 o 19:29

avatar malaga_w
10 12

Nie jest tak prosto :) Raz, pierwszym pewnym objawem śmierci są plamy opadowe, które występują ok. 2-4 godziny po zgonie, później, jeżeli zostanie zmieniona pozycja ciała. Tyle że trudno zmuszać lekarza, aby ten przez 2 godziny siedział przy denacie, ciężko też prosić rozhisteryzowaną rodzinę, aby regularnie sprawdzała stan zwłok matki/ojca/babki/dziadka/kogokolwiek, czy aby już są i można dzwonić po lekarza. Więc tak, pewne oznaki są, ale nie zawsze przydatne. Nie znaczy to, że lekarz nie jest w stanie stwierdzić zgonu, tylko że nie w każdej sytuacji jest to tak proste. Dwa, nie każde morderstwo da się stwierdzić na podstawie zewnętrznych (możliwych do wykrycia przy "dokładnych oględzinach nagich zwłok") obrażeń. Żeby mieć pewność, że dana śmierć nie była wynikiem morderstwa trzeba by przeprowadzać sekcję zwłok oraz badanie humanotoksykologiczne połączone z zabezpieczeniem poszlak na miejscu zdarzenia - w taki sposób dałoby się wykryć, czy denatowi ktoś nie dolał kwasu do kawy, nie dodał arszeniku do czekoladek, nie podmienił leków na pastylki z cukrem itd. Tyle że takie postępowanie jest okropnie drogie, więc jeżeli nie ma znamion popełnienia przestępstwa, po prostu się go zaniechuje. Trzy, śmierć naturalna to śmierć spowodowana starością. Oprócz tego istnieje jeszcze śmierć ekologiczna (spowodowana czynnikami środowiskowymi), spowodowana czynnikami chorobowymi i właśnie wspomniana przez Ciebie śmierć gwałtowna. Cztery, właśnie o to, który lekarz ma wystawiać świadectwo zgonu, rozchodzi się cała ta dyskusja :)

Odpowiedz
avatar kowca
8 12

Witam. Nie pracuję w budżetówce ani mundurówce, ale rozumiem Panią (próbuję). Chyba nam Polakom brakuje empatii (dla zrozumienia pracy innych). Może Pani ma pomysł(z całym szacunkiem dla Pani pracy, bez grama sarkazmu, Pani zna sytuację "od środka")jak poprawić tę sytuację z chorym systemem??

Odpowiedz
avatar Cristoforo
-2 16

Należałoby się zastanowić, czy dana osoba w momencie śmierci żyła. Bo jeśli tak, to zgon był zagrożeniem życia.

Odpowiedz
avatar mg1987
9 9

Więc mówisz, że śmierć zagraża życiu?

Odpowiedz
avatar Cristoforo
3 7

Mój poprzedni komentarz to tylko żart, ale, niestety, wzięto mnie na serio.

Odpowiedz
avatar mg1987
1 1

To nikt ci nie powiedział, że sarkazmu i ironii trzeba w internecie używać umiejętnie (bo nie da się tego podkreślić gestykulacją czy tonem głosu)? No to widzisz skutki złego użycia ironii - zostałeś wzięty serio, albo uznany za trolla. I sypnęły się minusy.

Odpowiedz
avatar JabolowaOfiara
6 12

Takie bzdury jakie piszą co niektórzy w komentarzach biorą się po prostu z niewiedzy. Moda taka żeby najeżdżać na służbę zdrowia, ot bo to fajne. Jak słyszę, że karetka jechała niewiadomi ile czasu, że kawkę pili, że ciastka jedli to mi się nuż otwiera w kieszeni. Nie wiem jak w innych województwach, ale w zachodniopomorskim karetki wyposażone są w GPS. Ratownik ma chwilę na odpalenie karetki od momentu wezwania. Wszystko jest rejestrowane i zapisywane właśnie po to, żeby nie było później takich sytuacji. 20 lat temu może było inaczej, ale czasy się zmieniają. Dlatego ludzie jak nie macie o czymś pojęcia to się nie wypowiadajcie. Traszka dzięki Ci za to, co napisałaś. Może co niektórym, da to coś do myślenia.

Odpowiedz
avatar Bastet
6 6

iceman44 - uwielbiam argument o "kawce". Też parę razy wysłuchiwałam, "bo wy w tym laboratorium to nic nie robicie, tylko kawę pijecie" - no fakt, kawa na stole nieraz stała, tyle że zrobiona rano a potem człowiek przez ileś godzin nie miał czasu rękawiczek ściągnąć i wypić....

Odpowiedz
avatar iceman44
-3 5

widzisz, tylko ze ja nie mowie ogolnie, a o tym jednym jedynym przypadku, ktory naprawde mnie zabolal, bo sam wyjezdzajac z zakorkowanego miasta, pokonujac 30 km dotarlem szybciej niz ta karetka, ktora miala do przejechania 6 km, po pustej drodze,,, nic, ze zdazylismy wyciagnac kierowce z auta, pompowalem go dobre 1 min i karetka dopiero zdazyla dojechac,,, nie wiedzialbym o tym co sie dzialo, na poczatku myslalem ze przyjechali z jakiegos wezwania, ale kolega ratownik, ktory przyjechal ta karetka, po tym co zobaczyl sam pekl i powiedzial, co sie dzialo w stacji, czytaj pani doktor powiedziala, ze wypadek, pewnie tylko jakies stluczenia, zlamania, pewnie zyciu nic nie zagraza, nic sie nie stanie, jak chwile jeszcze zostaniemy, dopila kawe, skonczyla ciasto i dopiero sie zebrali,,, mozecie minusowac ile chcecie, historia prawdziwa, zszedl mi czlowiek, praktycznie na moich rekach, pomimo moich staran,,, a co do argumentow o "kawce", generalnie pijcie jej ile chcecie, ja tez lubie i pije, duzo, czasem na maksa zimna, jak jestem na zdarzeniu i nie mam czasu sie po tylku po drapac, a co dopiero dokonczyc kawe,,, ale sam sobie wybralem taki zawod, znajac jego realia i wszystkie minusy z nim zwiazane, a jednak staram sie wykonywac powierzone mi obowiazki jak najlepiej, nigdy nie dyskutuje, nie narzekam, ze musze stac 10 godzin na deszczu, mrozie, w palacym sloncu po 35 stopniach, takie uroki tej pracy, ale zdarzaja sie i chwile dobre, jak uratowanie komus zycia, gdy chce skoczyc z mostu, lub wyciagniecie kogos z samochodu i podtrzymywania funkcji zyciowych do momentu przyjazdu bardziej wykwalifiowanych w tym sluzb,,,

Odpowiedz
avatar Bastet
2 2

iceman44 - tylko tu nie chodzi o "kawkę". Jeżeli chcieliby dokończyć "papieroska" to byłoby dobrze? Tu winny jest człowiek, który zamiast wykonywać obowiązki, ociąga się z bzdurnych powodów. A niestety argument o kawce wyciągają często ludzie, którzy nie mają pojęcia co tak naprawdę się dzieje i z jakich powodów pogotowie nie stawiło się w 5 sekund na miejscu, doktor nie rzucił się do pomocy od drzwi, policjant nie zatrzymał bandyty w momencie dokonywania czynu - ONI WIEDZĄ -- woleli siedzieć na kawce! a tu człowiek potrzebował pomocy!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

Iceman, wyluzuj, to szkodliwe dla zdrowia. I może naucz się podstaw języka, podobno ojczystego. "Byłem na zdarzeniu"... Znaczy, siedziałeś na dachu w miejscu, gdzie się to wydarzyło? O ortografii i interpunkcji pozwolę sobie nie wspominać. "Służba zdrowia"? A cóż to takiego? Nie jestem w sortach mundurowych, nie mam, w odróżnieniu od policjantów, prawa do wcześniejszych świadczeń emerytalnych, nie podlegam skoszarowaniu w żadnej sytuacji. Co to za służba, pytam więc? Ano, proste: jak ktoś służył z logo milicji na mundurku, to się po weryfikacji trudno na nowy system przestawić. A co do Policji: w rejonie, w którym pracuję, nie raz i nie dwa musieliśmy sobie dawać radę sami z agresorem, bo funkcjonariusze "byli na zdarzeniu". W ekstremalnym przypadku oczekiwanie zajęło ponad 90 minut. I broń Boże nie miało związku z tym, że akurat zmiana służby następowała... Jakoś tak dziwnie, po zmianie obsady w komendzie, patrol się znalazł. Więc to Ty nie pi...ol farmazonów. Zwłaszcza o podtrzymywaniu czyichkolwiek funkcji życiowych. Bo do tego macie dwie lewe rączki, z czego jedną dodatkowo krótszą. Widziałem niejednokrotnie niebieskich rycerzy w akcji: stali i patrzyli na drogę, kiedy przyjedziemy. A człowiek sobie spokojnie schodził w tym czasie. W areszcie to nawet wyciągnęli aparat do sztucznego oddychania. Tylko, że leżał metr od zwłok, znaczy, za skomplikowany do użycia...

Odpowiedz
avatar iceman44
-2 2

Hell widzisz, Ty tez zacząłeś uogólniać wszystkich policjantów, że niby nic nie robimy na miejscu zdarzenia, że stoimy obok, a człowiek schodzi,,, a to nie jest tak,,, są ludzi którzy chcą pracować i chcą pomagać, a są ludzi którzy generalnie przyszli po to żeby się dorobić,,, tak samo jak i w służbie zdrowia, są ludzi którzy chcą pomagać i są ludzi, którzy maja swoje prywatne gabinety, 7 etatów w różnych szpitalach, przychodniach i w d,,,, mają pomoc, liczy się dla nich zysk,,, a co do przyjazdów patrolu na interwencje po 90 minutach, zdarza się, czasem bywa tak, że na mieście zostaje 1 patrol ruchu drogowego, 1 patrol z interwencyjnego a zdarzeń i interwencji jest multum, nie ma kim pracować i co proponujesz w takim przypadku? ja generalnie bym wysłał komendanta na interwencje, bo ma chłop nadzór i jest takim samym policjantem jak ja, ale nie wypada ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 3

Nasuwa mi się taka mała dygresja. Polacy notorycznie narzekają na Służbę Zdrowia, Policję, biurokrację, a potem idą na wybory (lub nie idą, oddając sprawę przyszłości kraju w ręce innych wyborców) i dalej mamy to samo g...o albo i jeszcze gorsze, ale w żaden sposób nie czują się winni. Kiedyś próbowałem wyjaśniać ten fenomen, ale wolałbym nie oglądać karetki od środka, bo mógłbym to zrobić tylko jako pacjent. Regularne wizyty u chirurga lub ortopedy też nie są moim życiowym celem ani przyjemności w tym nie znajduję. Do tego możliwe nieodwracalne zmiany w psychice powodowane zbyt długim zagłębianiem się w ten absurd. Z tych oto powodów zaniechałem prób wyjaśniania tego zjawiska.

Odpowiedz
avatar sierz
4 6

Powiem tak- nie wiem w jakiej części kraju miała miejsce ta historia i przytaczane przykłady ale w WWA nie spotkałem się z podobnymi przypadkami. Tutaj nie jeździ się do zgonu a na "podejrzenie zgonu." Pogotowie najczęściej jest przed nami, wypisują swoją kartę i jadą. Raz jeden zdarzyło mi się że byłem pierwszy na miejscu i wówczas czekałem na pogotowie koło godziny, półtorej. Ale oni mieli sprawę jasną, ciało sine, plamy, stężenie- śpieszyć się nie musieli a i ja w tym czasie robiłem to co musiałem. A co do czekania na przyjazd policji godzinę... no nie wiem, w WWA gdzie jestem od dostania dyspozycji od SSK na dojazd mamy 10 minut. Zawsze. Korki nie korki- 10 min na dojazd. Agresywny? 10 min. Zgon? 10 min. Zawsze.

Odpowiedz
avatar malawiedzma
2 4

nie wiem jak to się ma do tej historii, ale jak zmarła moja Mama zadzwoniliśmy po pogotowie, bo nie byliśmy pewni śmierci. przyjechali, stwierdzili zgon, wystawili jakiś kwit, że zgon, poinformowali, że w związku z tym, ze zmarła stosunkowo młoda osoba, niechorująca, nagle, do tego lecząca się u psychiatry to muszą wezwać policję. pojechali, po ok. pół godzinie była policja dopiero. więc pogotowie "zostawiło" niepewne ciało...

Odpowiedz
avatar magic1948
5 5

@Traszka: Szanowna autorko. Źle zrozumiałaś moją historię. Jeśli ona Cię wzruszyła, to jest mi niezmiernie. tylko niezmiernie. Natomiast pisząc poważnie, ja nie pisałem jak to wygląda z Twojej strony. Tzn Waszej. Pisałem tylko o moim aspekcie i wydaje mnie się, że trudno mi się dziwić, prawda? W końcu nie jestem pracownikiem Służby Zdrowia. Jeśli i z Waszej strony to wyglądało beznadziejnie i może nadal tak jest, to trzeba uzgodnić wspólny front. My twierdzimy, że dla nas lepsza była poprzednia sytuacja, bo akurat w moim mieście, w moim komisariacie, który jest komisariatem pierwszej kategorii, naprawdę mamy natłok interwencji. Czasem są pierdoły a czasem rzeczy trochę bardziej niewygodne. Bodajże MaybeXX pisał o instytucji koronera i tutaj zgadzam się z nim. Uważam to za świetny pomysł. Byłby jeden chopek co sobie wsiada w autko i jedzie na zgon. Swoją drogą, ja nie mam nic do Służby Zdrowia, bo akurat sam mam w rodzinie lekarza, więc podejrzewanie mnie o takie jakieś wycieczki w tym kierunku, jest nie na miejscu. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar Traszka
3 5

Ależ nie historia, tylko komentarze :) Historia prawdziwa, niestety, bo przepisy są poryte i nikt nic nie wie. Koroner to genialny pomysł, ale to by przecież kosztowało - jeden etat... Wiadomo, samorządy oszczędzają i udają, że dobrze jest jak jest.

Odpowiedz
avatar magic1948
2 2

@Traszko: Tak, wiem, że komentarze, ale to ja pisałem w nich o tych 10 minutach, dlatego uznałem za stosowne Ci odpowiedzieć. Mówisz oszczędności? Niby tak, bo dodatkowego etatu nie trzeba robić, ale nikt nie myśli o tym, że patrol Policji (np. dwie osoby), lub załoga karetki (dwie lub 3 osoby) uwięzione są na dłuższy czas i wykonują bezproduktywne czynności, które pochłaniają masę czasu. Nie tylko samorządy udają, że dobrze jest jak jest :)

Odpowiedz
avatar karrola
1 1

Najlepiej byłoby powołać osobę odpowiedzialną za stwierdzanie zgonu, załóżmy jedną na powiat czy gminę i niech ona się tym zajmuje. Jak dla mnie to może to być nawet jeden z lekarzy rodzinnych zobowiązany do pełnienia dyżuru w danym dniu i jeżdżeniu do stwierdzania zgonów (TYLKO do stwierdzania zgonów) i ewentualnego wzywania policji do podejrzanych przypadków. Bo dopóki sprawa nie będzie uregulowana prawnie to poszczególne instytucje będą się przerzucać odpowiedzialnością za coś, co nie leży w zakresie obowiązków żadnej z nich.

Odpowiedz
Udostępnij