Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wigilia Bożego Narodzenia. Rodzinna atmosfera, a w niej schorowana kobieta. Całkiem młoda,…

Wigilia Bożego Narodzenia.

Rodzinna atmosfera, a w niej schorowana kobieta.
Całkiem młoda, a i choroba nie jest śmiertelna, chociaż na pewno skraca życie.

Czas rozpakowywania podarków; wśród "ochów" i "achów" członków familii echem odbija się ciche westchnienie kobiety. Dostała kostium - piękny, elegancki i markowy.

Córka: - Co się stało mamo, nie podoba ci się? Rozmiar nie ten?
Kobieta: - Piękny. Ale pewnie drogi. Na co mnie taki strój, skoro ja się prawie wcale nie ruszam z domu, a jak już, to w dresie...
Córka: - No tak, ty tylko dresy i dresy. A w czym ja cię do trumny położę? Przecież to mogą być twoje ostatnie święta!

by cynthiane
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jasiek5
7 21

Istotnie córcia z piekła rodem :-)

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
6 10

Nie dawajcie nigdy ubrań pod choinkę bo to największy debilizm. Ubranie się kupuje w sklepie po samodzielnym zmierzeniu. Tak naprawdę rozmiar rozmiarowi nierówny, M w jednej firmie będzie odpowiadał L w drugiej i co? prezent nietrafiony! Inne są numeracje amerykańskie, inne brytyjskie, inne kontynentalne. A potem po świętach same zwroty do sklepów. Dwóch rzeczy się nie kupuje pod choinkę: zwierząt i ubrań.

Odpowiedz
avatar theg
2 6

Zapomniałeś o skarpetkach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@theg - A skarpetki to nie ubranie?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 25

Ach ta wspaniała świąteczna atmosfera :) Troska o bliźniego, podtrzymywanie chorego na duchu i tak dalej. Satysfakcja gwarantowana albo... a nie, czekaj, to nie to... Ja rozumiem przygotowywać się na ostateczność, ale robić komuś z tego świąteczny prezent to chyba taki sam poziom taktu, jak opowiadanie kawałów o kopaniu w kalendarz na stypie... Cóż- głupota nie boli (podobno)...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 19

Boli wszystkich wokół, niestety.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

Nie wiem skąd autorka wie o tym (była świadkiem czy z opowieści kogoś), ale w mojej rodzinie króluje tak czarny humor, że nikt z domowników o taki tekst by się nie obraził. Zwykle wiąże się to z niezrozumieniem ze strony dalszego otoczenia, którzy chyba nas za psycholi uważają.

Odpowiedz
avatar Mirame
10 10

@helena, jak sama zauważasz, otoczenie może waszego poczucia humoru nie zrozumieć, bo też nie jest ono aż tak częste. Myślę, że w przypadku tej pani to jednak nie był czarny humor, ale raczej brak zwykłej, ludziej empatii.

Odpowiedz
avatar malaja2
13 17

To się chyba nazywa inteligencja emocjonalna, a raczej jej brak w tym przypadku. Też mam takie osobniki w rodzinie a stopień "piekielności" prawie równy:/

Odpowiedz
avatar wasp69
13 19

Po prostu mnie zatkało. Co za pudło z tej córki

Odpowiedz
avatar regresywny
-4 22

Dlatego stwierdzam, że nie chce mieć dzieci... Znając mój charakter byłyby takie same.

Odpowiedz
avatar Palring
-3 7

Ja mam jedną córkę i chciałbym mieć więcej dzieci. Niestety córka ma chyba charakter matki ;(

Odpowiedz
avatar mijanou
11 29

Mam nadzieję, że to tylko żart z gatunku najczarniejszego humoru. Nie tak dawno, moja Mama zmagała się z rakiem: dwie operacje, dwie chemie. Wiadomo, jak się wygląda po chemii: zero włosów, zero brwi, zero rzęs. Kupowało się jej drogie ciuszki, perfumy, peruczki, żeby tylko chciała o siebie walczyć- dzień po dniu. Gdyby ktoś z krewnych zazartowałby tak głupio to chyba byśmy pozagryzali; święta, czy nie święta.

Odpowiedz
avatar mijanou
17 37

Oliwo: gimbaza to nie wiek, to jest stan umysłu. Gdybyś cokolwiek wiedział o ludzkiej anime nie wypisywałbyś podobnych herezji. Wiedziałbyś, że to, co ucieszy nastolatkę, bardzo młodą kobietę, to nie jest to samo, co ucieszy kobietę w pewnym wieku, która nagle nie czuje się już jak kobieta ( w trakcie operacji mojej Mamie trzeba było usunąć macicę wraz z przydatkami). W tej sytuacji trzeba było ją przekonać i utwierdzić w przekonaniu, że nadal jest atrakcyjną kobietą i robić wszystko, by tak się czuła. Te peruczki, ciuszki i perfumy to TYLKO środek, pomoc. Trochę tak, jak nauczyciel potrzebuje tablicy i kredy by poglądowo wyjaśnić zagadnienie, w które uczniowie nie chcą uwierzyć. Wiara daje pacjentowi siłę do walki z chorobą ale wiarę trzeba w nim umacniać, trzeba walczyć, także czasem za chorego. Wszelkimi sposobami, bo chyba nie ma ważniejszej walki niż walka o życie ludzkie, osobliwie o zycie najbliższej Ci osoby. Czy środkami walki są ciuchy, czy perfumy, czy paczka Raczków- nieważne. To zależy od potrzeb chorego. Nie uważam się za pustaka i nie żałuję ani grosza wydanego na peruczki dla niej. Gdybym nie wiedziała, jak bardzo to Mamę zaboli, obcięłabym własne włosy, żeby tylko Ona chciała wyjść z domu ( wstydziła się chusteczek i turbanów, obie mamy długie, rude kłaki) i podjąć te codzienne, zwyczajne przejawy normalnego życia. Wyobraź sobie: nagle dowiadujesz się, że trzeba amputować Ci męskie częsci. W całości. Ba, jesteś słaby, jak dziecko i łysy jak kolano. Tracisz gwałtownie na wadze, skóra luźno Ci obwisa. Czy dalej czujesz się jak 100% facet, czy będziesz jednak potrzebować pomocy i typowych męskich gadżetów by utwierdzić się w przekonaniu, że nadal jednak jesteś facetem? Starczy Ci paczka Raczków w takim przypadku? Pozwól powiedzieć sobie, że przykro mi z powodu śmierci Twojej koleżanki. Nie są to puste słowa, bo ktoś, kto miał stycznośc z rakiem i spustoszeniami, ktore choroba czyni w ciele i psychice ludzkiej, nigdy takich słów nie wypowie na wiatr. Ale pozwól się przekonać, że nie zawsze ta paczka Raczków wystarczy, by chory podjął o siebie walkę. Kupowanie chorej na raka kobiecie ladnych ubrań nie ma nic wspólnego z pustactwem.

Odpowiedz
avatar Bastet
5 5

Oliwa, a co wg Ciebie powinno się kupować chorej kobiecie? Koszulę nocną? Może ty z tych, co to kobiecie na urodziny kupują odkurzacz? Chory człowiek nie ma prawa cieszyć się z normalnych, ładnych drobiazgów czy ciuchów? Nie wystarczy że choroba go dołuje? A co do "wywieszania na haczyku" - to właśnie jest dobre, gdy takie proste rzeczy pomagają zachować chęć do życia.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
2 4

Przede wszystkim: dusza to po łacinie anima (po grecku psyche); anime to japońskie kreskówki. Nie sądzę, by nieznajomość tych ostatnich skłaniała ludzi do wypisywania "herezji" (sic) na temat chorób nowotworowych. Osobiście nie wiem, po której stronie się opowiedzieć w powyższym sporze - głównie dlatego, bo nie pojmuję, w jaki sposób kupowanie choremu ubrań czy perfum może zachęcić go do walki o życie. Przepraszam, jeżeli wychodzę na mało delikatnego, pozbawionego empatii czy członka "gimbazy" (sic), ale nie widzę związku. Moi krewni, którzy przechodzili poważne choroby mieli zwykle uwagę zaprzątniętą poważniejszymi problemami niż kiepski wygląd. A co do płci: nie każdy utożsamia ją z tym, co ma między nogami - a jeśli nawet, to wątpię, by wspomniane "typowo męskie gadżety" (czyli tak właściwie co?) były dobrym sposobem na poprawę humoru mężczyźnie po orchidektomii czy penektomii.

Odpowiedz
avatar Bastet
1 1

Hachimaro - z tego co ja obserwowałam, moim znajomym pomagało to oderwać myśli od ciągłego myślenia o chorobie, lekach, szpitalu, tym że niedobrze jest. Cieszyły się z innych rzeczy, jedna z nich opanowała do perfekcji cieszenie się duperelkami - do teraz tak ma, wyzdrowiała a przebywanie z nią to czysta przyjemność.

Odpowiedz
avatar tabajkasiekonczy
2 8

Patrzę na tę historię i nie wierzę... Łamie serce. Sama nie wiem, może matka za mało rozmawiała z córką w życiu. W każdym razie więzi i ludzkich uczuć brak.

Odpowiedz
avatar walk3r
4 14

Praktyczne myślenie zawsze w cenie :D

Odpowiedz
avatar cija
30 42

Podła córka? Trafił swój na swego. I to osoba dorosła nie umie podziękować za poważny prezent, a urządza gierki emocjonalne. I co ma na to odpowiedzieć młodsza? Przeprosić, za to, że z rodziną organizują i obchodzą święta, traktując kobietę jak pełnowartościowego jej członka? Chodzić pozostałe jej 10 czy ileś lat za nią i powtarzać "Boże, jaka biedna, jedną nogą w grobie"? (To pewnie robią wszystkie koleżanki, ciekawe, czy na coś pomaga...) Nie wygląda na to, by krewni mamusię porzucili w potrzebie, starają się. Ale skoro już się doprasza żałoby po sobie, to jak najbardziej rozumiem sarkazm. [Edit] nie doczytałam komentarza o "braku ludzkich więzi i uczuć". Nawet w lumpeksie, nadal córka musiałaby się nieźle naszukać i wykosztować. By dać sygnał w stylu: "Możesz być wciąż aktywną, elegancką kobietą. Uważam, że warto". Gdzie tu brak emocji? Gdyby ktoś tylko miał doła, albo szanował rodzinę - to by zauważył gest. Podziękował przed wyrzuceniem. A nie odpowiedział "spie*dalaj" czy inaczej manipulował.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 grudnia 2013 o 14:39

avatar fala
23 29

Właśnie! Doskonale rozumiem! To nie do końca musi być tak, że córka podła do matki. Jeśli córka staje na głowie, dba o matkę, stara się dla niej, i na każdy taki gest słyszy "no i po co ty to robisz, jak ja zaraz umrę? marnujesz pieniądze!" to po którymś razie po pierwsze, córka może nie wytrzymać, a po drugie, może coś takiego z premedytacją powiedzieć - może taki "kopniak" da do myślenia, zmotywuje? Zaznaczam przy tym, że w pewnym sensie "gdybam" - nie wiem, jakie są w rodzinie autorki relacje itd. Jednak na przykładzie własnej rodziny, naprawdę nietrudno mi sobie wyobrazić niestety, że coś takiego mogłoby paść, i pewnie byłabym w takiej chwili całym sercem po stronie córki.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 23

Cija chory na raka to już nie jest ten sam człowiek, którego znałaś przed chorobą. Uśmiechnięty, cierpliwy chory na raka to mit i bajka. Rak to potworna choroba: pustoszy nie tylko ciało ale też i umysł chorego. Dla najbliższych chorego to cholerny czas próby. Bardzo, bardzo wiele razy trzeba gryźć się w język i wyjść z pokoju. Po prostu po to, by nie wybuchnąć. Wiem, że ktoś, kogo najbliższy nie zmagał się z rakiem w tej chwili wzruszy ramionami i wlepi mi minusa. Pewnie zrobiłabym to samo, gdyby nie własne doświadczenia z chorobą u najblizszej mi osoby. Nieraz, gdy kolejny raz słyszałam komentarz: " A po co mi to kupujecie? Mi już nic nie potrzeba" miałam chęć własnej matce nawrzucać. Bo cierpliwe i anielsko wytrzymałe otoczenie chorego to też jest mit. Po prostu: zaciska się zęby i tyle. I walczy dalej. Nie bardzo wiem, czy użyłam właściwych słow, by wytłumaczyć stan chorego i nową sytuację, do której otoczenie też musi przywyknąć. To nie jest proste: zamiast matki, która zawsze o Ciebie dbała, zawsze była tą mądrą, tą, która ma panaceum na wszelkie zło nagle masz kogoś, kto sam stale potrzebuje Twojego wsparcia i Twojej siły. A Ty nagle odkrywasz, że jednak ją masz. Masz jej wielkie, niewyczerpane wręcz pokłady. Bo...to rak, bol i strach przemawia ustami Twojej najbliższej osoby. Moja Mama i my wyszliśmy z próby zwycięsko. Mama już jest ta samą Mamą. Tą, którą zawsze miałam. Najgorszemu wrogowi nie zyczę takiej próby.

Odpowiedz
avatar CichoByc
3 13

@Mijanou Gdy czytam Twoje wypowiedzi pod tą historia to jestem wzruszona a zarazem przerażona. Piszesz tak prosto a sporo mi uświadomiłaś. Nigdy nie chciałabym mieć do czynienia z tą chorobą ale widać, jak bardzo emocjonalnie wpływa taki stan na całe otoczenie i na chorego. Moim zdaniem powinno się czasem gryźć w jezyk bo pamiętam jak sama leżałam w szpitalu i woda odkładała mi sie w całym organizmie a ja tylko ryczałam a na nowy ciuch reagowałam płaczem że jestem gruba i spuchnieta i nie chce mieć nic innego oprócz luźnych koszulek, więc nie wiem co by było gdybym zachorowała na raka...

Odpowiedz
avatar cija
10 12

@mijanou: doczytaj proszę ten fragment historii: "Całkiem młoda, a i choroba nie jest śmiertelna, chociaż na pewno skraca życie." Rak jest potworną rzeczą - ale tutaj naprawdę jest daleko do takiego dramatu i walki. Mówimy o kobiecie, która każe się położyć w trumnie na zapas mając przed sobą jeszcze n lat względnie normalnego funkcjonowania (właśnie, ilu pacjentów ma taką szansę?). Ok, jej wybór. Szkoda tylko, że musi teraz ranić tych, którzy się o nią troszczą i będą troszczyć.

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 13

Cija nie chcę się wymądrzać, ale choroba skracająca życie też powoduje u pacjenta pewne zmiany- w ciele i umyśle. Nie wiemy, co to za choroba, ale widocznie była na tyle silna, że totalnie zmieniła matkę. Daleka jestem od potępiania córki. Otoczenie chorego też czasem ma dość. Kurczę, to są serio trudne sprawy ale sądzę, ze zajmowanie stron ( popieram matkę/córkę) tak naprawdę nie powinno tu mieć miejsca. To nie konkurs, kto jest bardziej pokrzywdzony. Cichobyć, każdy chory reaguje inaczej na chorobę. Dla Ciebie Twoja choroba z pewnością była dramatem i daleka jestem od negatywnej oceny Twojej reakcji. Mam nadzieję, ze wszystko już dobrze.

Odpowiedz
avatar cynthiane
-2 8

cija- to n lat to rok. I nie, nikt się nie użalał nad kobietą, ona sama tym bardziej. Starała się żyć w miarę normalnie- tyle, na ile pozwalało jej niesprawne ciało. Lubi babskie ploteczki, zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, a ona nadal była zdrowa. Dopuszczała do siebie myśl o chorobie, ale nie lamentowała przy byle okazji. Dlatego też nie dziwie się, że córka tak wrednie i w sposób zaplanowany przypomniała w takim dniu o "drugiej nodze na tamtym świecie".

Odpowiedz
avatar BlackMoon
2 6

Cythiane skoro młodej kobiecie pozostał rok życia to znaczy, że ta choroba jest smiertelna. A co do historii to ja nie wiem jak jej mogły te słowa przejsc przez gardło.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
12 20

Prezent wypada przyjąć i zań podziękować. Owszem, istnieją sytuacje, kiedy prezentu przyjmować nie należy, ale ta do takich się nie zalicza. Epatowanie własną chorobą w podobnych okolicznościach można podciągnąć pod szantaż emocjonalny. No bo co miała ta córka jej kupić? Coś taniego na "odwal się"? Też źle.

Odpowiedz
avatar MyCha
-4 12

Ludzie postawcie się w sytuacji kobiety która się poddała, nie czuje się kobieco i ma zachwiane poczucie swojej wartości. Dodatkowo jest strasznie osłabiona i nie ma już siły walczyć. Jak ktoś taki ma się cieszyć z prezentu, który uznała za piękny z resztą, skoro ona sama uważa, że z niego nigdy już nie będzie miała okazji skorzystać skoro zaraz umrze. Nazwanie prezentu przez kogoś nieprzydatnym jest piekielne ale nie w przypadku umierającej kobiety, która pewnie mówi to z żalem, myśląc że dziecko powinno coś takiego kupić sobie zamiast niej bo jemu bardziej się przyda. To coś złego? Wiadomo takie stwierdzenie wymusza na kimś pocieszenie i powiedzenie jakiegoś komplementu, tylko, że tamta mama właśnie czegoś takiego w tej chwili potrzebowała. Prostego zapewnienia, że kostium założy jeszcze nie raz, że wszyscy w nią wierzą, że jest piękna, a piękna i elegancka kobieta powinna się ładnie ubierać. To co powiedziała córka, osobę załamaną sytuacją nie podniesie na duchu tylko bardziej przybije raczej. PS: Panowie nawet nie wiedzą jak ładny, elegancki i pasujący idealnie do okazji i sylwetki strój potrafi poprawić kobiecie humor i pewność siebie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Prosta sprawa - cyanthe była świadkiem naocznym. Rodzinna wigilia=dużo osób przy stole, a nie tylko dwie główne bohaterki. Tak trudno na to wpaść?

Odpowiedz
avatar nighty
-1 3

Niech no mamusi faktycznie coś się stanie, córka będzie się tym dręczyć do końca życia. Kilka lat temu, podczas jednych świąt życzyłam dziadkowi by jeszcze trochę schudnął bo widać że dieta szpitalna działa rewelacyjnie (dziadek wrócił z leczenia zapalenia płuc, schudł jakieś 15 kilo). 2 tygodnie później ponownie trafił do szpitala. Tym razem okazało się że to nie jest ostre zapalenie płuc ale nowotwór. Który rozwijał się nie niepokojony przez żadne badania przez kilkanaście lat (bo prawdziwy mężczyzna nie chodzi na badania a nawet jeśli ma jakieś problemy zdrowotne to się nimi nie zajmuje, to jest dobre dla hipochondryków!). Widziałam go tydzień przed śmiercią - po otyłości nie pozostał ślad...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2013 o 17:29

avatar raindrop8
4 4

Miałam podobną sytucję. W tamtym roku kupiłam dziadkowi prezent pod choinkę - granatowy krawat (wiem, wiem mało oryginalne, ale nie miałam czasu wymyślić nic lepszego, ponieważ o tym, że dziadek będzie z nami na Wigilii dowiedziałam się "za pięć dwunasta", jednakże nie chciałam, żeby jako jedyny został bez żadnego prezentu). Tak więc jest Wigilia, czas rozpakowania prezentów. Dziadek wyciąga krawat i tu słyszę: "Krawat? Czarny? To już mi go do trumny kupiłaś?". Zrobiło mi się przykro, bo chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze... Nawet przez myśl by mi coś takiego nie przeszło...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

A tak z innej beczki... czy tylko mnie wnerwia, gdy dajemy komuś prezent i słyszymy coś w stylu "Niepotrzebnie wydałaś pieniądze, mnie już nic nie potrzeba"? Moim zdaniem zabija to radość dawania i dlatego ja dziadkom prezentów dawać nie lubię. Po co? Żeby usłyszeć, że zrobiłam sobie niepotrzebny wydatek?

Odpowiedz
avatar Finlandia
0 2

Nie, nie tylko Ciebie. To strasznie niegrzeczne. Gdyby mi tak ktoś powiedział, po prostu bym zabrała prezent.

Odpowiedz
avatar Wojtasinho
0 0

Grunt to szczerość.

Odpowiedz
avatar krecius
1 3

Wydaje mi się, że słyszałam tą "historię" kilka lat temu. Jako dowcip.

Odpowiedz
avatar piwonia
1 1

Przecież prezent musi być praktyczny. Dobrze, że nie kupiła rzeczonej trumny.

Odpowiedz
Udostępnij