Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O lenistwie studentów. Żeby nie było, że gnębię młodocianych - drugi rok.…

O lenistwie studentów. Żeby nie było, że gnębię młodocianych - drugi rok. Na ponoć jednej z najlepszych uczelni w Polsce.

Przełknęłam już jakoś fakt, że studentom nie chce się przeczytać kilkunastozdaniowego wprowadzenia do zajęć przed ćwiczeniami (mimo, że wiedzą, iż będą z niego odpytani), które pozwoli im zrozumieć sens wykonywanego ćwiczenia i czegokolwiek się w związku z tym nauczyć.

Przełknęłam z trudem fakt, że jeśli instrukcja do ćwiczenia jest umieszczona na dwóch stronach (co nie znaczy, że dwie strony zajmuje) dzieciom nie będzie się chciało odwrócić kartki i doczytać tych dwóch zdań. Zamiast tego będą za mną łazić i nudzić, że nie wiedzą, co robić.

Nie pogodzę się jednak nigdy z tym, co mnie spotkało w jednej grupie. Dzieci miały na podstawie wykonanego doświadczenia wyliczyć coś tam i przedstawić wartość w odpowiednich jednostkach. Dla uproszczenia powiedzmy, że miały wyliczyć prędkość.

Dziewczynka przynosi mi odpowiedź:
- Prędkość wynosi 4 metry.

Mówię jej, że to niewłaściwa jednostka, co zresztą powinno być oczywiste dla każdego, kto rozumie sens wykonywanych obliczeń.
Na to ona z butą pokazuje mi odpowiedni fragment tekstu w instrukcji:

- Wyliczoną wartość przedstawić w metrach...

Na to ja radzę jej, żeby przeszła linijkę dalej (na tej samej stronie!) i przeczytała to samo zdanie do końca. Dziewczynka czyta:

- ...na sekundę.

Ktoś to rozumie? Bo ja nie.

przyszłość narodu

by KoparkaApokalipsy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar onna
14 14

Witaj! Oprowadzę Cię po moim świecie! :D

Odpowiedz
avatar MadDog
57 57

"ich oczom ukazał się las... ...krzyży" Przepraszam, pierwsze skojarzenie. Samej historii komentować nie będę, bo co tu można powiedzieć? Szkoda słów, no...

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
15 17

Dokładnie... "las... krzyży." :) To skojarzenie być może pozwoli mi przetrwać.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
9 11

Ej, przybij pionę. To samo przyszło mi do głowy. "Pokaż go to palcem, bo chciałbym uwierzyć, że śnię".

Odpowiedz
avatar Mahmurluk
6 6

I piątka ode mnie

Odpowiedz
avatar ross13
0 0

Dorzucam się i ja ;-)

Odpowiedz
avatar nighty
1 1

I plus ode mnie :)

Odpowiedz
avatar nisza
22 24

Ja bym uwalila panne za sama nieznajomosc jednostki danej wielkosci fizycznej - bo takich rzeczy to juz w gimnazjum ucza. A jak ktos sie wybiera na studia zwiazane z kierunkami scislymi to chyba jednak elementarna wiedze posiadac powinien...

Odpowiedz
avatar Mahmurluk
10 10

Uczą, ale ile do głów wchodzi, to inna sprawa. Autentyk z kartkówki 2. klasy gimnazjum - dziewczynka podała odległość w m/s^2. Niektórych przerasta nawet podział godziny na minuty.

Odpowiedz
avatar MalyKwaitek
9 15

Widzę, że nie przygotowywania się na zajęcia to niestety norma. U mnie, na jednych ćwiczeniach, wykładowca zadał pracę domową (czas dwa tygodnie). W grupie mam dwadzieścia osób. Ośmioro nie przyszło na zajęcia. Z tych, co byli, to sześć osób nie miało zadania. Wspomnę jeszcze, że niektóre osoby były oburzone, bo to studia i prac domowych się nie zadaje. Zadanie nie było trudne. Do napisania były dwa mejle, po angielsku, wytyczne były w zadaniu. Poziom wczesna szkoła średnia (a nawet niżej). Co się dziś dzieje, ze studentami, woła pomstę do nieba.

Odpowiedz
avatar MalyKwaitek
7 9

Timo, poprawiłeś mi humor. Chętnie wróciłabym do przedszkola, może się nawet nie skapną, jak dołączę do jakiejś grupy.

Odpowiedz
avatar Voima
7 7

Wejściówki rozwiązałyby problem :D

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
5 7

Nie rozwiązały. Robię na początek pogadankę, potem odpytuję, potem wejściówka z pytań, które zadałam w czasie pytania... i dalej nikt nic nie wie.

Odpowiedz
avatar ker_f
22 22

No to im kur...wa nie zaliczaj, to zaczną rozwiązywać. Jak tacy ludzie widzą, że mogą olewać, to się uczyć sami z siebie nie będą, logiczne.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
7 11

Kiedy sama będę koordynować kurs, pewnie tak zrobię. Teraz jednak mam określony termin na odbycie ćwiczeń; powywalam z sali tych, którzy nie zaliczyli wstępniaka (czyli 3/4 sali) i co? Nie mam kiedy z nimi odrobić tych ćwiczeń. Na razie więc pilnuję tych co głupszych, żeby się nie pozabijali, a z bystrzejszymi na boku rozmawiam o sensie ćwiczenia i pokazuję ciekawostki. Staram się uczyć na własnych błędach... może kiedyś jakoś nad tym zapanuję. Na razie jednak jestem w rozpaczy.

Odpowiedz
avatar Voima
5 7

To faktycznie są to wybitne jednostki... U nas wszyscy się uczą do wejściówek, bo jak się nie zaliczy, to są 2 poprawki, a jak się nie poprawi to baj baj. Taka prawda, że w większości przypadków gdy student nie poczuje noża na gardle, to sam się za siebie nie weźmie.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
7 7

Nie wywalaj, tylko ustal z osobą prowadzącą przedmiot, że brak zaliczonych wejściówek = brak zaliczenia ćwiczeń i wyjściówka. A uwalenie wyjściówki to już warunek. U mnie taki system funkcjonuje i faktycznie, chcąc nie chcąc, większość osób przychodzi przygotowana co najmniej przyzwoicie.

Odpowiedz
avatar kapitanbosak
3 3

Urojony problem jak dla mnie. Student zobowiązany jest do przychodzenia na zajęcia przygotowany, tak? Student, który nie spełnił tego wymogu z zajęć wylatuje, a odrobić może podczas JEDNEGO terminui odróbkowego, który ustalisz dla wszystkich. A jeśli z jakiegoś względu potrzebuje kolejnego terminu? To niech cię znajdzie na godzinach przyjęć, albo idzie do innej grupy ćwiczeniowej odrobić. Bo chyba oczywise dla wszystkich jest, że jeśli delikwent nie zdołał zaliczyć obowiązkowych ćwiczeń, to siłą rzeczy samego przedmiotu również zaliczyć nie może? No chyba, że pracujesz w jednej z Wyższych Szkół Hamowania Edukacji (WSHE), którą zaliczają wszyscy, bo przecież płacą - w tej sytuacji szkoda twoich nerwów i ichniego wysiłku; w ich przyszłej pracy akwizytora wiedza z twoich zajęć i tak będzie zbyteczna...

Odpowiedz
avatar WrednyPrawicowiec
12 18

No jasne, więc oczywiście lepiej w ogóle nie dopuszczać magistrów/doktorów do pracy, bo niewykształceni znają się bardziej ;) Pamiętajcie - studenci, magistrzy, doktorzy, profesorowie - samo zło! Omijać szerokim łukiem!

Odpowiedz
avatar ker_f
-5 17

Nie zesraj się.

Odpowiedz
avatar WrednyPrawicowiec
17 17

Nie, nie uważam tak. To, co napisałeś to bzdura - według ciebie wyższe wykształcenie...ogłupia? Idąc tropem twojego rozumowania wszystkie prace wymagające wysiłku intelektualnego powinny być wykonywane przez osoby niewykształcone, a nie przez specjalistów, bo specjaliści to debile, tak?

Odpowiedz
avatar enron
1 1

@WrednyPrawicowiec Nie wiem czy celowo, ale pawel78 użył ironicznego zwrotu: "studenty", czyli tak jak napisał lenie/idioci (rozkład +-40/60), którzy studia traktują jako czas na imprezy. Naprawdę chcesz, aby tacy "specjaliści" zajmowali się czymkolwiek istotnym tylko dlatego, że mają dyplom magistra? Specjalistami to są ludzie z doświadczeniem 5,10 lat w danej dziedzinie, a nie teoretycy-gawędziarze po studiach.

Odpowiedz
avatar WrednyPrawicowiec
2 2

enron - Poziom szkolnictwa wyższego jest tragiczny, to fakt, ale po coś ono jest. Specjaliści to ludzie z doświadczeniem, ale zarazem mający pewien zasób teoretycznej wiedzy. I tego, niestety, brakuje absolwentom technikum czy innych szkół. Zgadzam się, że studenci to lenie. Obrywa się wykładowcom, ale prawda jest taka, że nikt studentów nie zmusza do studiowania i sami powinni być odpowiedzialni za swój rozwój. Ale właśnie...co proponujesz? Powierzenie skonstruowania wielkiego obiektu budowlanego ludziom po zawodówce? Czy udostępnienia zawodu lekarza ledwie po liceum?

Odpowiedz
avatar Xenopus
19 19

Kwiatek z moich cwiczen: - Skad pani wziela dlugosc fali lasera? - Zmierzylam linijka.

Odpowiedz
avatar dnr
3 5

Hehehe, mój kolega potrzebował laser o innej długości fali, ja do niego zażartowałem, żeby przesuwał go do przodu to mu się zdoppleruje długość fali a on to próbował zrobić :)

Odpowiedz
avatar dnr
2 4

Może był to skrót myślowy i zmierzyła linijką odległość prążków interferencyjnych? :)

Odpowiedz
avatar Xintlaer
13 13

Ha, znam to samo z autopsji - też uczę, akurat co prawda zajęcia laboratoryjne, ale kolokwia są, w sumie w ilości 5. Na pierwszych zajęciach studenci poznają pełna listę zagadnień, które muszą znać na komplet kolokwiów, plus omawiane są te, które będą na pierwszym - wejściowym. Mailem tego samego dnia dostają przykładowe zestawy, które różnią się niewiele miedzy sobą. Ja komplet pytań z zestawów biorę i mieszam, układając nowe zestawy, po czym na kolokwium pytania rozdaję, i - uwaga, uwaga - informuję, że przez pół godziny najbliższe mnie nie ma. I wychodzę z sali. Macie 5 pytań na które trzeba odpowiedzieć. Odpowiedź średnio to 3 zdania. Poziom trudności pytań - gimnazjum/liceum, ewentualnie początek studió, ale taki absolutnie początkowy początek. Wszystkie pytania znaliście tydzień wcześniej. Pytanie - jaka jest zdawalność w pierwszym podejściu? Nie przekracza 50% grupy, z reguły koło 30%... Jak - nie wiem, ale tak jakoś wychodzi. A potem się zaczyna "Bo pan musi mi to zaliczyć, bo to takie trudne, bo ja nie wiedziałem, nie dostałem pytań, nie miałem czasu, i ostatnio hit wszechczasów - "to moje podatki utrzymują tą uczelnię". Szkoda, że studentka na pytanie o to, gdzie ostatnio pracowała odpowiedziała - "jeszcze nigdzie, dopiero studiuję". I bądź tu spokojnym prowadzącym i nie wywalaj ludzi z zajęć...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Mi do tej pory śnią się po nocach ćwiczenia z biofizyki, które miałam na pierwszym roku. Można się było całego skryptu nauczyć na pamięć a prowadzącej i tak to nie wystarczało. Pani magister do tej pory jest postrachem wydziału, swoją drogą zupełnie nie związanego z szeroko pojetą techniką.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

Nie zaprzeczam, że studenci są leniwi. Sama jeszcze studiuję i nie raz i nie dwa było tak, że po prostu nie chciało mi się przeczytać kilku stron i czytało się je dopiero przed zaliczeniem. Nie ma się czym chwalić, szczerze powiedziawszy, to mi głupio. Jednak chciałam też zauważyć coś innego. Ostatnio na jednych zajęciach, prowadząca zaczęła zadawać pytania dotyczące nasze specjalności. Nikt nic nie wiedział, przez to teraz będzie niefajnie (no, ale przynajmniej czegoś się w końcu dowiemy, więc plusy też są). Tak mnie potem naszło na przemyślenia... I tak, jak nie wiemy podstawowych rzeczy związanych z naszym można by powiedzieć zawodem, tak musimy zrobić różne przeróżne prezentacje albo inne bzdurne rzeczy z przedmiotów, które kompletnie nic nie wnoszą do naszego przyszłego warsztatu pracy. Więcej nauczyłam się podczas kilku tygodni praktyk, niż na studiach, które to powinny wyposażyć mnie (oczywiście z moim aktywnym udziałem) w wiedzę teoretyczną. Niestety, tak nie jest. Lepiej, aby był semestr wykładów z przedmiotów ogólnorozwojowych (słowa wykładowcy) niż choćby z takiego prawa pracy, które powinnam mieć w małym palcu. Ale nie, lepiej, żebym znała rodzaje eutanazji albo aborcji. Całe te studia to można o kant dupy rozbić.

Odpowiedz
avatar peeYie4o
6 6

Przykro mi, że sobie tak kiepskie studia wybrałaś. Moje były znacznie lepsze i dużo się na nich nauczyłem.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
-1 5

Poczytaj sobie o efektach kształcenia i procesie bolońskim. Może Ci się coś rozjaśni. W dużym skrócie: według najnowszych wytycznych studia nie są po to, żeby wypuszczać na rynek pracy masy kretynów, potrafiących odbębnić swoją działkę jak tresowana małpa od A do Z. Przykro mi, że oburzasz się, iż wymaga się od Ciebie czegoś ponad to.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Koparko - ale nie wymaga się niczego. I w tym problem. A jak się wymaga, to pierdół. Naprawdę wiedza o transseksualizmie nie będzie mi potrzebna w pracy, do której teoretycznie się kształcę. Wiesz, których prowadzących (i przedmioty) wspominam najlepiej? Tych, którzy wymagali (a przy tym szanowali studenta, przez co ten szacunek był dwustronny). Tych, u których trzeba było się konkretnych rzeczy nauczyć, aby zaliczyć ćwiczenia, a potem w ogóle podejść do egzaminu. Nie nauczył się ktoś - nie zaliczył. Proste jak konstrukcja cepa. A większość wykładowców ma to wszystko w nosie. A uczelnia państwowa i to jedna z lepszych w Polsce. System boloński to (moim zdaniem) idiotyzm nad idiotyzmami. Niestety, żadnych plusów tego systemu nie widzę. peeYie4o - studia nie są kiepskie. Część przedmiotów świetna i świetnie prowadzona i wyniosłam z nich wiele. Mówię o tej drugiej części, gdzie treści są kompletnie niepotrzebne, a są żeby były. Takie typowe zapchajdziury. Ja po prostu uważam, że za dużo jest nikomu do niczego niepotrzebnych przedmiotów, a za mało takich, które powinno się tłuc przez cały okres studiów. Wykładowcy wymagają. Okej. Bardzo dobrze. Ale ja - student - też wymagam od wykładowców.

Odpowiedz
avatar Raixly
0 0

A jaki kierunek? To w sumie przykre, ale wiele osób idzie na studia z założeniem, że chcą się dostać gdziekolwiek, a potem mieć na to kompletnie wywalone, no i jeszcze najlepiej, żeby ktoś im podał papier jak na dłoni. Z drugiej strony oczywiście to w dużej mierze specyfika niektórych kierunków (są przecież takie, gdzie naprawdę trudno się dostać i tam raczej ludzie nie idą "z przypadku").

Odpowiedz
avatar pawel78
-5 7

@WrednyPrawicowiec: W wielu przypadkach tak. - Czy majac mgr.inz. i prowadzac zajecia zapytasz kogos za to, ze zmienil miejsce siedzenia? - Czemu np. mgr potrafi wytlumacz, a dr juz nie? - Czemu ktos kto robi doktorat nie zauwaza, ze rozmowca mowi do niego/niej w innym jezyku (niz ta osoba)? - Kiedys ogladalem program o mostach (bodajze na Discovery). Byly wypadki smiertelne wsrod kierowcow/pasazerow. Powod? Doswiadczeni/wyksztalceni projektanci nie wzieli pod uwage, ze np.nad rzeka/morzem/oceanem panuja silne wiatry, itp. - Ile jest takich przypadkow, ze nowe sprzety sa mniej odporne lub soft jest zrabany juz na poziomie projektowania? - Czy wszystkie auta masz zaprojektowane tak, ze wymienisz przednia zarowke bez wizyty w salonie? Przyklady mozna mnozyc.

Odpowiedz
avatar WrednyPrawicowiec
-1 1

1)Równie dobrze doktor może cię zapytać za takie bzdury. A mgr puścić płazem bardzo wiele rzeczy. Wiem z doświadczenia. 2)W liceum miałam nauczyciela j.polskiego z tytułem doktora - rewelacyjny pedagog, fantastyczna wiedza z każdej humanistycznej dziedziny, a ponadto bardzo porządny człowiek. Żaden mgr się do niego nie umywa. 2)Na pewno sądzisz, że gdyby te rzeczy wykonali magistrzy to byłyby lepsze? Magistrzy jeszcze niczego nigdy nie sp*erdolili? Bo wiesz, dzisiejszy stopień doktora odpowiada wiedzy mgr parę lat temu...

Odpowiedz
avatar excubitor
0 0

2) Może chodzi po prostu o "Syndrom Młodego Doktora". Jakoś tak już jest, że wielu pracownikom naukowym nagle coś przestawia się w głowie po "zrobieniu doktorata" i z miłych prowadzących laborki stają się gnojącymi studentów bestiami.

Odpowiedz
avatar timo
6 10

Leniwi studenci? Bo tacy jak Ty leniwi wykładowcy pozwalają im się opie*dalać. Sorry, ale jakie konsekwencje wyciągasz wobec nich? Powinno być 2 w indeksie i albo się nauczy i poprawi, albo won - nie ma obowiązku studiowania. Skoro przez lata we wszystkich szkołach nikt gnoi nie nauczył, że jest wymagany pewien MINIMALNY poziom, to może pora, żeby wreszcie to do nich dotarło. Bo kiedyś, na przykład, taki ułom zaprojektuje most, który się zawali pod własnym ciężarem i ktoś zginie... Ale dopóki leniwi wykładowcy będą w obawie o własną ciepłą posadkę przepuszczać idiotów, bo rektor/dziekan kazał, to niestety tak będzie. Sami sobie, drodzy wykładowcy i nauczyciele, zgotowaliście ten los, bo taki imbecyl nie powinien skończyć szkoły średniej, a jak widać znalazł się na studiach i to nie jeden.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2013 o 12:12

avatar KoparkaApokalipsy
0 4

Tobie również radzę zapoznać się z efektami kształcenia i procesem Bolońskim. To nie jest lenistwo. To jest Europeizacja.

Odpowiedz
avatar timo
2 4

Ależ ja sobie doskonale zdaję sprawę, że obserwowane obecnie zjawisko głupienia społeczeństwa i dewaluacji stopni naukowych wynika z wielu czynników. Faktem jest jednak to, co napisałem - gdyby na każdym etapie kształcenia wiedza była egzekwowana, to skala zjawiska byłaby znacznie niższa. Niestety, od pewnego czasu społeczeństwu wmawia się, że każdy musi mieć wyższe wykształcenie, do zawodówki idą debile itd. I nawet debil, żeby nie czuć się debilem albo żeby otoczenie go za debila nie uważało, pójdzie do liceum, przez którego go na siłę przepchną i dalej na studia, przez które też go przepchną, bo taka jest wola "góry", bo za każdym uczniem/studentem "idzie" kasa, bo coś tam.

Odpowiedz
avatar party_hard
-2 2

"Ale dopóki leniwi wykładowcy będą w obawie o własną ciepłą posadkę przepuszczać idiotów, bo rektor/dziekan kazał, to niestety tak będzie." Czyli sugerujesz, że niewypełnianie poleceń przełożonego to najlepsza metoda?

Odpowiedz
avatar timo
5 5

@party_hard: Nic nie sugeruję, mówię wprost, że jeśli wykładowca przepuszcza debila, który nie ma pojęcia o przedmiocie, bo tak mu kazał przełożony, to jest moralnym zerem, które nie ma prawa być wykładowcą.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
-3 5

@timo Skoro jesteś taki mądry, to naprawdę poczytaj trochę, zanim się wypowiesz...

Odpowiedz
avatar timo
1 3

Tak się składa, jeśli o czytanie chodzi, że porównując do średniej krajowej, to wyrabiam normę za kilkanaście osób, jeśli nie więcej. I nie mam w zwyczaju wypowiadać się na tematy, na które nie mam wiedzy.

Odpowiedz
avatar party_hard
1 1

Ależ właśnie sugerujesz, o czym świadczy najlepiej Twój komentarz. Gdyby dany wykładowca odsiewał jednego, dwóch "debili" może nie miał by z tego powodu nieprzyjemności, ale wówczas byłaby to kropa w morzu, która nijak nie rozwiąże problemów dotyczących poziomem edukacji. No dobra, załóżmy, że to Ty jesteś wykładowcą i masz idealistyczne zapędy w kierunku robienia czystek wśród studentów. Poświęciłeś około czterech dodatkowych lat na robienie doktoratu, podczas których na uczelni "pracowałeś" za stypendium doktoranckie 800-1200 zł, kiedy to trzeba było chodzić na własne zajęcia i jeszcze wyrabiać obciążenie dydaktyczne, tj. prowadzić normalne zajęcia. Po obronie wiele nerwów i starań kosztowało Cię dostanie upragnionej posady na uczelni. I co, jesteś "moralnym zerem", bo nie starasz się utracić etatu (mówimy o zatrudnieniu w wymarzonym zawodzie, który jest jednocześnie Twoją pasją), wywalając ze swoich grup ćwiczeniowych co roku ok. 10-20 "debili"? Dodajmy, że przy obecnej redukcji etatów na uczelniach wyższych byłoby to równoznaczne z kopaniem pod sobą dołka, a przecież masz rodzinę na utrzymaniu. Zrzucasz na ogół jednostek winę za źle skonstruowany system, co słusznie zauważa koparka. Taka pobłażliwość ze strony wykładowcy, a potem władz uczelni z czegoś się bierze.

Odpowiedz
avatar party_hard
0 0

Przepraszam, ale nie mogę edytować odpowiedzi do komentarza, a poniosło mnie w szale dyskusji: kropla* poziomu** Koparka***

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
0 0

@ timo, dla Ciebie mała podpowiedź, bo widzę, że mimo nawyku czytania nie jesteś w stanie odnaleźć i przeczytać tego, co dotyczy tematu, na który tak butnie się wypowiadasz. Przypominam, że Gra o Tron i Millenium się nie liczą mimo, że objętościowo faktycznie imponują. "Efekty kształcenia" - jak się ocenia ich osiągnięcie i kiedy? Oto zadanie domowe dla Ciebie. Odezwij się w temacie, jak już będziesz miał jakiekolwiek podstawy, by się wypowiadać.

Odpowiedz
avatar enron
-3 5

Na całą opisaną sytuację jest proste i oczywiste rozwiązanie. W 100% płatne studia (plus stypendia naukowe). Wtedy studiować będę Ci, którzy naprawdę chcą.

Odpowiedz
avatar iGraGitara
1 1

Nie ci, którzy naprawdę chcą, a ci, których będzie na to stać. To różnica ;)

Odpowiedz
avatar sparxx
4 4

Jeżeli traktuje się studentów jak dzieci i mówi o nich/do nich per "dzieci" to czego się można spodziewać? Ano, że będą się zachowywać jak dzieci. Od dorosłych wymaga się konsekwencji i odpowiedzialności, od dzieci - niekoniecznie.

Odpowiedz
avatar tabajkasiekonczy
4 4

Sama jestem studentką. Mieszkam w akademiku, w którym imprezy to codzienność - niektórzy jak nie mogą się napić i wrzucić tysiąca zdjęć na twarzoksiążkę jak rzygają przez okno to dostają fisia. Ale o czymś takim jeszcze nie słyszałam. Znam ludzi dziwnych, leniwych, olewających, uzależnionych, z depresją, nieprzystosowanych społecznie i jakich chcecie, ale jeszcze nie poznałam tak głupich, że nie ogarniają instrukcji. Może dlatego że tacy normalnie wylatują po pierwszej sesji...a jak nie wylatują to strach się bać.

Odpowiedz
avatar matias_lok
-2 2

Jako - była już studentka uważam, że wstępniaki na ćwiczenia to bardzo dobre rozwiązanie. Studia nie są obowiązkowe. Zawsze na zajęciach denerwowało mnie podciąganie poziomu zajęć do tych głąbowatych ludzi, którzy nie wiedzieli po co studiują na ten kierunek, zabierając czas chętnym do nauki i zdolnym. U mnie na uczelni praktycznie na każdych ćwiczeniach były wejściówki, lub prace do domu. Efekt był taki, że rocznik z pierwszego roku 180 osób stopniał do 60 na drugim i już pracowało się z osobami, którym rzeczywiście zależało. Po co dbać o takie osobniki, które przyszły na studia po to tylko, żeby nie iść do pracy?

Odpowiedz
avatar Negnar
4 6

A ja pozwolę sobie tak tylko spytać, czy przedmiot, z którego prowadzisz ćwiczenia jest jakkolwiek związany z kierunkiem studiów? Bo niestety i na "najlepszych uczelniach" zdarzają się kwiatki w stylu "nauczmy programistę jak obliczyć trajektorię spadania ciała niebieskiego X w strefie wpływu grawitacyjnego gwiazdy A w atmosferę ciała B o właściwościach..." I nie zrozumcie mnie źle, nie bronie panny, która po gimnazjum potrafi podać prędkość w metrach, to akurat głupota. Ale nie wymagajcie też by dla przykładu budowlaniec przykładał się do filozofii na studiach. Mnie dla przykładu strasznie irytowało na studiach informatycznych nauczanie filozofii, bądź ekonomii. (Politechnika) Pracując już w czasie studiów w zawodzie zmuszano mnie do uczęszczania na takie zajęcia, marnując mój czas i zarazem moje pieniądze. Gdybym był zainteresowany takim wykładem, to poszedłbym na studia z nim związane. I oczywiście, nikt mnie na studia siłą nie wysłał. Natomiast szanujmy wzajemnie swój czas. Jeżeli zapisałem się na studia, które dotyczą konkretnej dziedziny, to nie powinno się ode mnie wymagać poświęcania czasu na "zaliczenie" przedmiotu, zupełnie z tą dziedziną niezwiązanego

Odpowiedz
avatar Negnar
1 1

Po pierwsze JablkoAntonuffka poprosiłbym o nie robienie wycieczek personalnych, zwłaszcza jeżeli mówisz o "szerokich horyzontach". Po drugie, jeżeli myślisz że "definicja liczby" znalazła się w programie filozofii, to się mylisz. Natomiast na podstawach matematyki dyskretnej oraz teorii liczb już owszem. Przedmiotów około matematycznych również znajdziesz tam niemało, i uznaje je za potrzebne. Po trzecie, celem studiów nie jest poszerzenie wiedzy ogólnej studenta, od tego było liceum i nauczanie początkowe. Na studia idzie się by poszerzyć wiedzę w konkretnej dziedzinie, dlatego mamy tutaj katedry/wydziały etc. Po czwarte, czy naprawdę ciągle panuje na tym świecie przekonanie, iż można człowieka zmusić do myślenia w "szerszych perspektywach" i zrobić go na siłę "inteligentniejszym"? Na siłę z kozy nie zrobimy człowieka, a idąc tą analogią, jeżeli ktoś jest burakiem o wąskich zainteresowaniach i horyzontach, to zmuszanie go do ich poszerzania na niewiele się zda, musi sam wykazać inicjatywę. Po piąte, stwierdzenie iż filozofia jest fundamentem wszystkich innych nauk jest twoją osobistą oceną. Wiele osób twierdzi iż "matką nauk" jest matematyka. Chciałbym tylko przypomnieć iż filozofia w rozumieniu współczesnym znacząco różni się od tego jak postrzegano ją w starożytności, bo do tego pewnie było odniesienie w twoim komentarzu. Z filozofii zostało wydzielonych wiele nauk na przestrzeni lat (matematyka,astronomia etc.), dlatego też ucząc się o liczbach, skłaniamy się ku matematyce (bardziej wyspecjalizowanej dziedzinie). Co do "zainteresowania się maszynami i tym dlaczego one działają" uwierz mi, że przedmiotów odpowiadających na to pytanie na automatyce i robotyce jest kilka, i żaden z nich nie nazywa się filozofią. A nigdy nie stwierdziłem że nie powinniśmy na AiR uczyć fizyki. Podobnie jak i na informatyce podstawy techniki cyfrowej są również przydatne dla zrozumienia idei działania sprzętu, na którym pracujemy.

Odpowiedz
avatar Nobody
2 2

Faktycznie i mnie zdarzają się takie śmierdzące lenie, które by nic nie robiły i liczyły, że ktoś inny za nich to zrobi. I to prawda że z roku na rok ci ludzie są mniej ogarnięci, mniej się uczą i chcą mieć wszystko pod nosek podstawieni. Choć nie wyobrażam sobie przyjść nieprzygotowana na zajęcia jestem skłonna uwierzyć w te kwiatki co u Ciebie "wyrosły". Uwaga techniczna: "dziewczynka", "dzieci"--> Ty tak serio? Pomimo tego, że są dużo młodsi od Ciebie to raczej powinnaś napisać studenci lub młodzi. Lepiej nawet by brzmiało jakbyś napisała młodzież. Chyba, że prowadzisz studia dla dzieci...

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
0 4

Naprawdę smutne jest to, że prawdopodobnie dasz im 3, bo nie będzie ci sie chcialo z tym walczyc. Uje b ich to za rok wrócą bardziej pracowici - rozwiazanie calej sprawy.

Odpowiedz
Udostępnij