Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zapomniał wół, jak cięlęciem był... Od wczoraj "zimuję" u rodziny - wiwat…

Zapomniał wół, jak cięlęciem był...

Od wczoraj "zimuję" u rodziny - wiwat elastyczny grafik. Moja ciocia poprosiła, abym pomogła jej synowi, a mojemu bratu ciotecznemu - lat 16 - w nauce do sprawdzianu. Ok, siadamy, rozmawiam z młodym, którego nie widziałam od wiosny. Od września jest w pierwszej klasie liceum, tego samego, które skończyłam ja, a uchodzącego za najlepsze w mieście.

Rozmowa lekko zjeżyła mi włos na głowie - bo okazuje się, że młody prawie nie wychodzi z domu, ciągle się uczy, non stop uczęszcza na korepetycje z angielskiego, matematyki, fizyki... I nie, nie dlatego, że nie daje sobie rady. Na moje oko radzi sobie nawet nieźle, chociaż piątkowym uczniem z własnej woli nigdy nie będzie. W gimnazjum oceny miał trochę powyżej średniej, tak pół na pół 4 i 5, czasem na świadectwie pojawiała się 3. Po prostu jego matka uznała, że musi mieć średnią co najmniej 4,75 (czerwony pasek na świadectwie). Do końca liceum. Każda trójczyna jest karana - a to brak internetu czy komputera, a to zakaz spotykania się z kolegami, a to przekopanie ogródka, a to coś innego. Niby niewiele, ale dzieciak czuje się osaczony, nie może spać ze stresu i - przyznaję - jest blady jak kartka papieru.

By samodzielnie nie naruszać rodzinnej równowagi, udałam się z tą sprawą do mentorki rodu. Babcia pokiwała głową i westchnęła, że ona się do wychowywania wnuków nie dotyka. Jednak chyba przy najbliższej okazji ciotce przypomni, jak to te 20 lat temu sama zainteresowana z tego samego liceum wyleciała z hukiem po pierwszej klasie, bo nie zdała z chemii i fizyki... Z chemii u nauczycielki swojego syna, u której ten ma prawie same piątki.

by Skarpetka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gjoaa
16 40

"Pomożenie" po ukończeniu najlepszej szkoły w mieście? Nie uwierzę...

Odpowiedz
avatar BlackCat
5 25

Według słownika języka polskiego "pomożenie" dopuszczalne jest w grach. Więc może popraw to na zwykłą "pomoc".

Odpowiedz
avatar chiacchierona
-4 20

DasUberVixen, według słownika, dopuszczalne jest tylko w grach, czyli, logicznie, poza grami dopuszczalne nie jest. Nie wiem czego się te "mniej wyedukowane" osoby mają dowiedzieć mądrego bez przeczytania komentarzy skoro słowo zostało użyte w złym kontekście w historii. A jak wejdą w komentarze, to dyskusję i tak przeczytają i się dowiedzą. :) Chyba, że inny słownik dopuszcza użycie słowa "pomożenie" w innych kontekstach.

Odpowiedz
avatar toomex
15 19

@chiacchierona W grach dopuszczalne są słowa istniejące i poprawne. Znaczy to, że słowo "pomożenie" jest poprawne (nawet przeglądarka mi go nie podkreśla) i można go używać. Co do Twojego argumentu, że jak coś jest dopuszczalne w grach, to jest takie tylko w nich, to musisz niestety zrezygnować z ponad 90% używanych w naszym społeczeństwie słów.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
-5 9

Ja w słowniku znalazłam, że "tylko", stąd taka logika. :) Wygląda na to, że co słownik, to definicja. :)

Odpowiedz
avatar DasUberVixen
6 12

Nie rozumiem w jaki sposób słowo by miało być dopuszczalne "tylko" w grach? Wymyślamy słowo "maxgudz" i wrzucamy do słownika tylko po to, by gracze w scrabble mieli co robić z literkami? @chiacchierona w jakim słowniku? Chętnie się zapoznam. Dopuszczam możliwość, że się mylę. ;)

Odpowiedz
avatar chiacchierona
10 10

Borze zielony... To już nie dopuszczaj, bo albo ze mnie taka sierota, albo to ta szarówka za oknem. Oczywiście, to całe "tylko" sama sobie dodałam. Ba! Nawet wmówiłam sobie, że naprawdę tam było! Mało tego, rozkminiałam, po cholerę piszą "dopuszczalne w grach" zamiast dać, że to synonim pomagania skoro wtedy się nasuwa, że jak dopuszczalne w konkretnej sytuacji, to w innej już niekoniecznie. Dopiero teraz zrozumiałam, że "przechodzi" jako słowo w tych wszystkich scrabblach, literakach itd :D

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

i znowu sranie ogniem o nieistotna piertolke kocham grammar nazi

Odpowiedz
avatar Bryanka
31 39

Tylko ciotka robi to w złą stronę. Zamiast nagradzać dobre oceny to dzieciak dostaje wyłącznie kary za te gorsze. Wywołuje to stres. Jak ma lubić naukę skoro tylko generuje stres, a dobrych wyników nikt nie nagradza? Bez sensu.

Odpowiedz
avatar Dragonow
17 23

Bla bla bla.. to raczej niespełnione ambicję i chęć się pokazania (mój syn taki "mundry" ja tam ofiary losu nie urodziłam) .. najgorsza rzecz jaką można zrobić dzieciakowi - przelać na niego swoje kompleksy.. To dzieciak powinien zdecydować się co chce w życiu robić (bo samych prawników nie potrzeba), bo lepszy pasjonat w własnej dziedzinie, niż wyrobnik po "prawie" ( o ile skończy bo wyjedzie i rzuci po roku czy dwóch).. Plus chora sytuacja zakazywanie wszystkiego? Praktycznie zero wychodzenia z domu w wieku kiedy właśnie się człowiek rozwija w pełni z pasjami, zainteresowaniami itp? Nie uważasz tego za chore? :)

Odpowiedz
avatar anonimek94
5 5

Jak to nie garnie sie do nauki? '- bo okazuje się, że młody prawie nie wychodzi z domu, ciągle się uczy, non stop uczęszcza na korepetycje z angielskiego, matematyki, fizyki... ' To że nigdy z 'własnej woli' nie będzie piątkowym uczniem, nie znaczy że nie zależy mu na nauce. Ma dobre oceny, ale nie musi być wybitny. Może mu tak pasuje? Matka ze szkoły wyleciała, a syn ma bardzo dobre oceny. ja jestem osobą dość ambitną ale raczej nigdy paska na świaadectwie nie miałam i pewnie bym nie miała gdybym została w Polsce, po prostu nie był mi do niczego potrzebny. Dziecku potyrzebna jest też rozrywka w nie tylko korepetycje i na siłę wkuwanie materiału który kilka lat po ukończeniu szkoły i tak wyleci z głowy (bo wiedza nie używana jest filtrowana).

Odpowiedz
avatar Mirame
4 4

Ja również uważam, że to niespełnione ambicje cioci i leczenie przez nią kompleksów. Ot, sama wyleciała, nie chce, aby i syn tak skończył. Fakt faktem, nieco intensywnie się za to zabiera.

Odpowiedz
avatar boingo
8 22

Mój dziadek posiadał zakład stolarski, wiem że nic nie napawałoby go większą dumą niż moje przejęcie schedy po nim. Niestety wszystkie próby "zachęcenia" mnie nie zdały rezultatu. Do dzisiaj praca w zakładzie kojarzy mi się przede wszystkim z gigantyczną harówką i niepewnością zapłaty. Przy czym zwykli pracownicy mieli swoje zwykle mniej wymagające zajęcia np praca przy pile(bierzesz kawałek drewna, świst, odrzucasz dwa), lakierowanie, polerowanie, kitowanie. Ja natomiast generalnie musiałem opróżnić suszarnie(liczba mnoga) i wynosić nieobrobiony materiał po schodach pod piły. Nie zrozumcie mnie źle, jestem dumny z dziadka i tego jego zakładu też. Ale po takich zachętach na pewno nie pójdę w jego ślady. Czasem żałuję ale pocieszam się, że w tych pomieszczeniach powstanie inny biznes, tym razem mój. Podsumowując odpowiednia motywacja do czegokolwiek: nauki, zawodu itd zależy prawie wyłącznie od rodziców(czy też w tym przypadku dziadków) i bardzo łatwo przez źle dobrane środki ją zwyczajnie spieprzyć

Odpowiedz
avatar chiacchierona
11 17

Motywacja, przynajmniej w liceum, nie powinna zależeć od rodziców, a już napewno nie wyłącznie od nich. Na tym etapie, człowiek powinien mieć już jakieś pojęcie o tym co go interesuje i co chciałby robić w przyszłości i to powinno go motywować do nauki przynajmniej części przedmiotów.

Odpowiedz
avatar boingo
10 10

100% racji @chiacchierona ale nie powiesz mi, że demotywowanie mnie w wieku 13 lat lub mniej(bo wtedy zacząłem opróżniać suszarnie) zmotywuje mnie do zgłębienia tematu w liceum. Ba! Większe szanse mam teraz gdy już zakład nie funkcjonuje, bo teraz ustalam jak chcę to robić

Odpowiedz
avatar chiacchierona
1 5

Jasne, tylko Twoja sytuacja była trochę inna, dlatego napisałam, że w liceum. Też znam osoby, które w gimnazjum nie garnęły się do nauki większości przedmiotów, a w liceum wiedziały, że chcąc zostać np informatykiem, muszą się przyłożyć też do matematyki i już same się uczyły, rodzice najwyżej gonili do nauki np historii. Jeżeli kogoś rodzice muszą gonić natomiast do nauki czekokolwiek, to nie jest dobrze. ;)

Odpowiedz
avatar boingo
1 1

No ok, ale to co mówisz nie występuje w historii. Czytając ją mam raczej wrażenie, że stresowanie chłopaka trwa dłużej niż od liceum. Nawet gorzej niż ja miałem, ponieważ ja pracowałem generalnie tylko w wakacje. Stopnie szkolne z kolei zbiera się cały rok, a przy tym stres od mamusi. Nie wiem tego jednak, to autorka musiałaby rzucić tutaj trochę światła

Odpowiedz
avatar boingo
8 8

Równie dobrze może być tak, że chłopaczek pójdzie na studia - uwolni się od "ręki karzącej" i tak sobie zluzuje, że nie zda studiów. To tylko spekulacje nie mniej jednak taka sytuacja jest możliwa

Odpowiedz
avatar Raixly
7 9

W liceach obecnie odczuwa się bardzo dużą presję. Co wrażliwsze osoby mogą naprawdę ciężko to przeżywać, zwłaszcza kiedy do tego dołącza się własna rodzina. Ludzie, wszystko z głową. Czy naprawdę na etapie szkoły średniej trzeba mieć piątki od góry do dołu? Zwłaszcza, że ocena ocenie nierówna, a dwója w jednej szkole może stanowić o większej wiedzy niż czwórka w innej. Licealista, bądź co bądź, ma już jakiś własny rozum i chyba sam dobrze wie, czy chce się skupić na nauce - a jeżeli tak, to raczej na tych przedmiotach, które będzie zdawał na maturze. Reszta? Z powodzeniem wystarczy zdać. Skąd pomysł, żeby uczyć się dla ładnej średniej? Szkoda chłopaka, mam nadzieję, że jakoś przetrzyma do końca szkoły i przynajmniej opłaci mu się jego wysiłek. Sugeruję zainterweniować raz jeszcze u rodziców, o ile nie pogorszy to tylko sytuacji.

Odpowiedz
avatar gordonr2esp
2 8

A czy nie pomyślałeś - jak większość tutaj - że ten system nauczania nie ma na celu zdobycia wiedzy specjalistycznej (ta dopiero na studiach + duuużo własnego wkładu), a przystosowanie właśnie młodego człowieka do przyswajania coraz większej wiedzy i rezygnacji z coraz większej swobody na rzecz zdobywania wiedzy, umiejętności, systematyczności. Miałem okazję przyjrzeć się systemowi nauczania w Japonii, dużo czytałem tez o Chinach, celem porównania. I takie podejście, jakie reprezentujecie, aby folgować i dać się rozwijać jest skazane na porażkę. Wychowany w poprzednim systemie z trwogą patrze, jak zasób wiedzy konieczny do zdania matury z matematyki jest okrojony. Poszukajcie, jaką wiedzę musi reprezentować Chińczyk lub Japończyk na tym etapie, to zrozumiecie, dlaczego NIGDY nie będziemy nawet w 1% tak innowacyjni jak oni. Nawet w USA - tak źle ocenianym - aby dostać się do dobrego uniwersytetu, trzeba mieć ogromną wiedzę i osiągnięcia.

Odpowiedz
avatar ignisvespers
6 6

@gordonr2esp Tu nie chodzi o to by mieć dwóje ze wszystkiego i piątki z przedmiotów na maturę (chociaż, o ironio, właśnie takie osoby dostają się na medycynę chociażby - mówię z doświadczenia, a osoby ze średnią 5,0 i szeroką "wiedzą" - która często ogranicza się do zakucia podręcznika - jakoś nie mogą się dostać) Przypadek? Nie, po prostu trzeba umieć ustalić sobie priorytety. Byłoby mi wstyd, jakbym po LO nie wiedziała kiedy były rozbiory i nie przeczytała tych lektur, które są kanonem i są omawiane na polskim. Z matmy poradziłam sobie z całkami na studiach - najprostszymi, ale też nie wybierałam sobie przecież kierunku na polibudzie. Tylko jeśli chce się osiągnąć sukces w trudnej dziedzinie, trzeba umieć wybierać.

Odpowiedz
avatar Mikaz
-2 2

Ale chodzi o zdobycie jak najwyższej średniej i ocen z konkretnych przedmiotów, bo to może liczyć się przy rekrutacji na studia.

Odpowiedz
avatar Raixly
1 1

@Mikaz Przy rekrutacji na studia liczą się wyłącznie wyniki maturalne z przedmiotów wyszczególnionych w wymaganiach danego kierunku.

Odpowiedz
avatar dnr
-4 12

Z gówna bata nie ukręcisz, nie każdy się nadaje do nauki 'akademickiej'. Lepiej poszukać innych talentów chłopaka.

Odpowiedz
avatar blabla
6 8

A co ma nauka "akademicka" do rzeczy? Nie trzeba w liceum mieć samych 5 ze wszystkiego piątek żeby iść na studia, co za bzdura. Przecież autorka napisała, że radzi sobie nieźle i np. z chemii ma same 5. Więc nie rób z chłopaka jakiegoś debila, któremu trzeba poszukać innych talentów, bo z nauką mu nie po drodze..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@blabla - liceum funkcjonuje jako typowe przygotowanie do studiów :)

Odpowiedz
avatar blabla
3 3

@anah - wciąż nie rozumiem jaki to ma związek z piekielną matką opisaną w historii...

Odpowiedz
avatar peeYie4o
5 5

@anah: > liceum funkcjonuje jako typowe przygotowanie do studiów :) Nie wierz w tę bajkę. Liceum to przechowalnia młodzieży, żeby doprowadzić ich do matury, a dalej niech radzą sobie sami. Od nauczycieli akademickich (politechnika) wiem, że poziom nowych studentów spada z roku na rok. Sam też zresztą mam pewne porównanie, choć po prawdzie 1) zmieniłem wydział na znacznie słabszy i 2) tym razem studiuję w trybie zaocznym.

Odpowiedz
avatar Lilianna
3 3

@dnr, w historii jest powiedziane, że ta szkoła uchodzi za najlepszą w mieście. A uwierz, w takich momentami ciężko spełnić wymogi każdego nauczyciela, który uważa, iż jego przedmiot jest najważniejszy. W słabej szkole średnia 4.75 sztuką nie jest, w najlepszej już owszem.

Odpowiedz
avatar peeYie4o
3 3

...a koniec końców i tak nie ma większego znaczenia, gdzie się chłopaczek uczy. Dobre studia całkiem skutecznie równają poziom edukacji, zostaje tylko to, czy ktoś rzeczywiście jest dobry -- a to zupełnie nie zależy od poziomu szkoły średniej. (A na kiepskich studiach nie ma znaczenia, czy ktoś jest dobry i jak dużo wyniósł z wcześniejszych etapów.)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

Matka to idiotka. Takim zachowaniem nie poprawi ocen młodego, wręcz przeciwnie. Wraz ze wzrostem jego stresu będzie tracił głowę do nauki i zawali sprawdziany. Będzie wiecznie się bał że jak zejdzie choć raz poniżej 4 to czeka go kara. Metody matki są irracjonalne. A tak poza tym, średnia to nic nie znaczące cyferki. Ja mimo tego że nie miałem dużej średniej( w technikum między 3.5 a 3.9) dostałem się na studia, które sobie upatrzyłem i dobrze zdałem matury. Uważam że należy się skupić na przedmiotach, które są potrzebne na studiach i na maturach wymaganych do nich, a nie na pierdołach w ogóle nie powiązanych z przyszłym kierunkiem. Nie twierdzę że należy je kompletnie olać, ale myślę że trzeba ograniczyć uczenie się takich rzeczy do niezbędnego minimum

Odpowiedz
avatar Faltharis
0 0

Ale Devotka dajmy ciekawy przypadek nie brany pod uwagę przez matkę (który znam). Chłopiec rośnie, stanie się silniejszy z czasem może bardziej postawić na swoim. I nie chodzi tutaj o patologie jaką zapewne sobie pomyślisz ale jak taki roślejszy tupnie noga to co? W mig oceny pójdą w dół...zresztą jeśli dziecko (mniejsza czy chłopiec czy dziewczynka) będzie zaszczute za młodu (nie baw się, nie graj, nie wolno i do nauki ale to już) tak sobie odbije to w przyszłości.

Odpowiedz
avatar Faltharis
0 0

szlag....sry nie pod tym postem

Odpowiedz
avatar Mementomoris
7 9

W grudniu/styczniu/lutym?

Odpowiedz
avatar Devotchka
6 6

Nikt tego tematu chyba nie poruszył, ale nie myślicie, że może mieć to silne powiązanie właśnie z porażkami matki? Ona bardzo chce, żeby jej syn nie znalazł się w jej sytuacji. Jak na mój gust nie jest idiotką, ale zdecydowanie problem zaczyna się w jej własnym mózgu. Boję się, że sama kiedyś taka będę. Miałam wielkie problemy w liceum, dużo się przenosiłam, ale w końcu wszystko wyszło na dobre. Moim własnym dzieciom nigdy bym tego nie życzyła. Właściwie obawiam się, że jeśli znajdą się w takiej sytuacji nie będę wiedziała jak im pomóc.

Odpowiedz
avatar nimikina
0 0

U mnie w szkole jest dziewczyna, której mama grozi przepisaniem to jednego z najgorszych liceów w mieście. Po prostu debilizm, dziewczyna potem płacze w szkole przed testami i właściwie cały czas się uczy. <br>A ja mam wyje**** na wszystko. Nie stresuję się, nie przejmuję, nie obgryzam paznokci i nie płacze nad tym, że nie mam żadnej 4 z biologii (to nasz "popisowy przedmiot" - mamy najwyższy poziom w okolicy... Równocześnie 3+/4 to już poziom 5+ w innych szkołach, 5 nie dostał NIKT od kilku lat, z żadnego testu). I chociaż nie mam genialnych ocen to wydaje mi się, że skończę lepiej od reszty, bo ich po prostu stres zeżre i starości nie dożyją. <br>Poza tym, taki spokój też dużo daje, bo się prawie wcale nie uczę, podchodzę do testu na luzie i dostaję 3+ - czyli ocenę adekwatną do poziomu wiedzy - a Ci, co naprawdę wszystko umieją (bo przecież słyszę jak przed lekcją powtarzają wszystko z głowy) też dostają taką albo i niższą ocenę. Bo w momencie się stresują, spinają i w efekcie zapominają. Bez sensu. Tak kompletnie.<br><br> Pomijają, że są szkoły, w których nauczyciel właściwie tylko odpytuje, a uczeń musi się nauczyć sam. Czyli korki. Najczęściej cholernie drogie (nasza biolożka bierze 80 złotych od osoby... Za 45 minut... Równocześnie uczą się 3 osoby. Tak, od każdej bierze te 8 dych). Wychodzi na to, że nie stać mnie na dobre oceny.

Odpowiedz
avatar Tyrudno
3 3

Zastanawia mnie, że w 41 komentarzach ani jeden nie dotyczy "mentorki rodu". A przecież mówi się "nestorka", a nie "mentorka". Przeszukałam z Wujkiem Googlem Internet i nie znaleźliśmy zwrotu "mentorka rodu", czy jest ono uzasadnione?

Odpowiedz
Udostępnij