Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miało być tak pięknie, a skończyło się jak zwykle. Można narzekać na…

Miało być tak pięknie, a skończyło się jak zwykle.
Można narzekać na UE, co jest bardzo popularne, ale trzeba docenić różne profity jakie się otrzymuje z tego źródła.

W mojej szkole bardzo aktywnie działa kilku nauczycieli, pozyskując najróżniejsze środki, pisząc wnioski, które często "przechodzą". Dwa lata temu jeden z takich projektów rozpoczęliśmy, dotyczył (tu cytuję) "Wyrównywanie szans dzieci i młodzieży z terenów ...... XXXXXXXXX)" i sprowadzał się do dużej liczby darmowych zajęć z języków, matematyki, informatyki, innych przedmiotów i jeszcze jakieś inne kursy (artystyczne, rzemieślnicze itp.).

W tych projektach uczniowie dostawali cały "osprzęt" biurowy (zeszyty, notatniki, kalkulatory, długopisy, pendrive'y, wszystkie materiały w wersji elektronicznej), zestawy wybranych podręczników, zbiorów zadań, ćwiczeń, teczki żeby gdzieś to mieścić, materiały i narzędzia do tych innych projektów - ogólnie "full wypas". Takie zajęcia były popołudniami, więc zaplanowany był katering (jakiś gorący posiłek - lepszy/gorszy - nigdy nikomu wszystkim się nie dogodzi, napoje).

Cieszyło się to dużym zainteresowaniem i nawet mogę sam stwierdzić, że frekwencja była bardzo wysoka.

Ale, że projekt się kończy, to przybyła do nas delegacja aż z jakiegoś departamentu z ministerstwa!

Przybyła trójca i się zaczęło: zarzuty, że wydajemy pieniądze nieproporcjonalnie, co w ich mniemaniu oznacza, że za dużo środków jest przeznaczonych dla uczniów, za słaba jest kontrola, czy uczniowie otrzymane materiały zachowują (a nie np. sprzedają), nie wynajęliśmy zewnętrznej firmy do kontroli (za jakieś potworne pieniądze!), chociaż dokumentacją zajmowali się nauczyciele uczący księgowości, ekonometrii i innych tego typu przedmiotów (a i tak wszyscy byli na szkoleniach dotyczących takich projektów), że nie mamy jasno wyliczonych skutków, korzyści wynikających z naszego programu (jasne - napiszę np., że korzyścią było to, że Jaś W. opanował dodawanie ułamków, Zuzia C. rozumie ustawę o podatku VAT itd.).

Dla szacownej kontroli szkoła ma w sposób wymierny i mierzalny (!) przedstawić swoje osiągnięcia.

Może ktoś mi wytłumaczy, jak zmierzyć coś takiego jak bezpłatny dostęp do kształcenia, materiałów, jak zmieni się sposób myślenia u uczniów czy nawet ten gorący posiłek i pieniądze na bilet.

Na takie stwierdzenia usłyszeliśmy coś takiego: nie po to wydajemy takie pieniądze (tak, ONI wydają!), żeby z tego nic nie było. Jakaś tam gmina dostała pieniądze i za to zrobiła chodnik. I ten chodnik jest i go widać. Ludzie mają wygodę, dobrze to wygląda, a nie jakieś takie bzdury, że próbujemy pomóc w nauce i w pewien sposób materialnie osobom, których na to nie stać - to się nie liczy.

Na koniec kontroli, doszło do bardzo ostrego konfliktu, gdy całkowicie przypadkowo) okazało się, że szacowna komisja przez te cztery dni kontroli mieszkała w najdroższym hotelu w pobliskim mieście wojewódzkim (najtańszy pokój to około 600 zł/dobę od osoby), dostawała delegacje (równie wysokie), zwrot kosztów podróży (oczywiście InterCity I klasa), do nas do szkoły przyjeżdżali taksówką.

Żeby uniknąć nieporozumień - od razu wyjaśnię - nauczyciele i osoby prowadzące te kursy dostawali wynagrodzenie, w oszałamiającej kwocie 18,50 PLN/h brutto - tak więc nie do końca byliśmy bezinteresowni. Każdy może ocenić czy to jest wygórowana stawka.

Kontrola zakończyła się brakiem zgodności. My nie podpisaliśmy żadnego z protokołów sporządzonych przez komisję jednocześnie "sporządziliśmy" kilka pism do różnych instytucji z zarzutami w stosunku do komisji. Komisja oczywiście sporządziła swoje protokoły niezgodności.

Co ciekawe ani my (co w sumie jest zrozumiałe), ani komisja (to już trochę dziwne)nie wie, kto (jaka instytucja, organ) będzie zajmował się taką sytuacją, kto rozstrzygnie ten spór - po prostu jest wesoło, nikt nic nie wie.

A po sprawdzeniu (można wejść na strony MRR i tam to sprawdzić), na obsługę środków unijnych (czyli całą te biurokrację, wydziały, departamenty, urzędników itd.) przeznaczanych jest blisko 30% środków. Mówiąc inaczej z każdego miliona przeznaczonego na rozwój regionalny 300 tys. zjadają ci właśnie urzędnicy.

Na koniec takie bardziej osobiste odczucie. Spotykałem w życiu wiele osób, które coś osiągnęły, byli profesorami z dużym dorobkiem, sportowcami, artystami i jakoś oni byli "normalni". Natomiast ta komisja prezentowała tak wysoki poziom wyższości i szalenie wygórowane mniemanie o sobie, że było to po prostu niesmaczne. Nawet czasami bywający na tych spotkaniach urzędnik ze Starostwa był zażenowany ich wypowiedziami i zachowaniem. Aż boję się pomyśleć co będzie się działo przy rozdziale tych 100 mld euro w najbliższych latach.

by phaeton
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Wunsz
6 18

Z tego co piszesz odnoszę raczej wrażenie, że nie do końca wiesz (twoi nauczyciele zresztą tym bardziej), jak powinno się opisywać projekty unijne. Przecież przeznaczając środki na edukację nikt nie wymaga pomalowania dzieci na czerwono żeby "było widać" wydane pieniądze. Np. w opisaniu w sposób mierzalny chodzi po prostu o konkretny opis, co dane osoby lub grupy osób zyskały w projekcie i jak to się przełoży na ich dalsze życie, pracę itd. Jeżeli chodzi o konieczność kontroli przeznaczenia materiałów finansowanych z projektu to również jest potrzebne. Faktycznie, często okazuje się, że pieniądze przeznaczone na kontrole są niewiarygodnie wysokie, ale zapewne jeszcze więcej traci się na osobach robiących wałki na dofinansowaniach z UE i tak szczegółowa kontrola jest po prostu konieczna, poza tym takie są przepisy i narzekanie na samych inspektorów jest bezsensowne. W zasadzie 99% twoich zarzutów to nie piekielność, tylko całkiem logiczna konieczność.

Odpowiedz
avatar phaeton
1 13

@Wunsz Co do tego, że sposób wydawania pieniędzy powinien być kontrolowany, to nie mam żadnych zastrzeżeń. Chodzi mi o to, że efekty uzyskiwane w tych programach mogą być tzw. twarde i mierzalne (np. kilometry wybudowanych dróg, liczba gospodarstw podłączonych do kanalizacji, dostępność do internetu itd.). Tu nie ma wątpliwości, wydano tyle i tyle pieniędzy, uzyskano takie efekty, można policzyć ile kosztował kilometr drogi, 100 m kwadratowych chodników itd. Ale są projekty, których wyników nie da się zmierzyć, tzw. miękkie. Może to być np. aktywizacja bezrobotnych, projekty edukacyjne, profilaktyka zdrowotna itp. Tu nie da się zmierzyć wyników. Jak sobie wyobrażasz np. ocenę programu profilaktycznego zapobiegania rakowi piersi, schorzeniom kręgosłupa itp? Na jakiej podstawie można sformułować wnioski, że tyle osób uniknęło zachorowania? A skąd to niby wiadomo? To samo w edukacji. Jak można zmierzyć to, ile nauczył się uczeń na takich dodatkowych zajęciach, ile uzyskał pozytywnej motywacji z racji bezpłatnego biletu na autobus czy gorącego posiłku? Ile mu dał dostęp do kilkunastu podręczników (niestety drogich), na które nie było by go stać? Jasne, mogę napisać, że grupa 20 uczniów z obszarów wiejskich wyrównała swoje szanse, bo otrzymała podręczniki, dostęp do zajęć dodatkowych i dożywanie. Ale czy to o to chodzi? Jak mnie poniesie fantazja, to napiszę poetycko, że zajęcia podniosły samoocenę, wzbudziły potrzebę dalszej nauki, zachęciły do samodzielnego rozwoju itd. Takie pierdoły mogę pisać w różnych sprawozdaniach, ewaluacjach i innych całkowicie niepotrzebnych papierach, lata pracy nauczyły mnie produkcji takich bezsensownych papierów. Ale czy o to chodzi? Jasne, że sprawozdania trzeba pisać, ze środków należy się rozliczać (żeby nie było oszustw i przekrętów), ale chodzi o to, żeby nie tworzyć absurdalnych formularzy, procedur, ankiet, sprawozdań, które są potrzebne tylko tej licznej grupie urzędników, która egzystuje tylko dzięki temu, że zabierają sowity procent od środków, które mogły by być zużytkowane w naprawdę pożyteczny sposób.

Odpowiedz
avatar ampH
3 3

@phaeton absurdalne to są ankiety, jakie należy przed podjęciem stażu z EFS wypełnić. Zanim zaczniesz staż musisz już wiedzieć w ogóle czego dokładnie się nauczysz i w jaki stopniu oraz napisać sam sobie opinię postażową przed stażem. Nawet Urzędy Pracy nie czepiają się tych ankiet tylko każą wszędzie wpisywać "nie wiem".

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
-5 25

Dobrowolnie sprzedaliśmy kraj w referendum za judaszowe srebrniki. Za pieniądze i nowe drogi czy chodniczki Bruksela dyktuje nam czego mają się uczyć nasze dzieci, wciska dżenderowe bujdy, ogranicza wydobycie naszego gazu i politycznie robi z Polski kraj trzeciej kategorii. Pozwólcie że przypomnę słynny wiersz anonimowej autorki: Służalcy i Unia! Unia brukselska, śmiercionośna, wielka, nierządnica europejska, niby sfora wilków szczeka! Wyszczerzając kły! omamiając błyskotkami, złotym cielcem, monetami, nie ujawni planów ciemnych, jak zabije Polskę, ludzi biednych. Oszukując, zagrabiając, niszcząc dobre obyczaje, zdegraduje cały Naród. I położy ciężką łapę, w samym sercu Europy. Unia, Polskę rada zgnieść, by zaśpiewać znaną pieśń: Nur fur Deutsche nur fur geld, nur fur mason Boga wróg, zniszczyć chce maryjny lud. Tak, by Polska nie istniała, by się sama zatracała, z mapy świata wymazała. OTWÓRZ POLSKO OCZY, DZIŚ! NA SZATAŃSKI UNII ZMYSŁ!

Odpowiedz
avatar josearkadio
6 6

Guzik prawda, nie jesteśmy zmuszani do przytakiwania na wszystkie "widzimisie" ale niestety mamy takich wspaniałych polityków że nie patrzą co lud chce tylko smarują dupska wazeliną i wypinają się w stronę unii.

Odpowiedz
avatar nighty
2 2

Ale po pieniążki z Unii to nawet sam Ojciec Muchomor rączkę wyciąga, nie wspominając już o politykach rzekomo antyeuropejskich którzy aż podskakują na myśl że mogliby pracować w europarlamencie i dostawać 3 razy tyle kasy za robienie dokładnie tyle samo co w Polsce czyli kompletnie nic. Część z nich to chyba w Europarlamencie jest tylko przy odbieraniu wypłaty. Czyli tak, Unio pieniążki daj ale absolutnie niczego od nas nie wymagaj?

Odpowiedz
avatar timo
1 25

Wychodzi na to, że komisja miała rację, a nauczyciele, tacy świetni i po szkoleniach, są tak naprawdę nieukami, skoro nie wiedzą takiego banału jak to, że "niewidoczne" efekty edukacji są mierzalne. Skoro nie potrafią samodzielnie dokonać ewaluacji projektu, to całkowicie zasadne byłoby skorzystanie z usług firmy, która się tym zajmuje. I tak przez niewiedzę i zadufanie w sobie paru nauczycieli (swoją drogą nie znam nauczyciela, który potrafiłby się przyznać, że się na czymś nie zna - takie alfy i omegi) możliwe, że szkoła - słusznie, z powodów formalnych - będzie musiała oddać kasę z projektu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 listopada 2013 o 2:44

avatar phaeton
5 17

Naprawdę byłbym wdzięczny za podanie mi sposobu zmierzenia tych tzw. miękkich efektów realizacji programu (nie chodzi mi tu o wyniki testów gimnazjalnych, egzaminów maturalnych, bo te są mierzalne i tak naprawdę nic nie mówiące). Zatrudnienie zewnętrznej firmy - jasne - o to właśnie chodzi, robi się projekt, 15% pieniędzy dostaje zewnętrzna firma krewnych królika, która napisze kilka stron bełkotu zilustrowanego pięcioma wykresami z Excela. Użyłeś słowa "klucza" ewaluacja. Piękny przykład nowego tworu językowego, który jest nieprecyzyjny, nic nie wyjaśnia, stał się modny, wszyscy robią ewaluację wszystkiego. Nie można normalnie napisać, że trzeba dokonać oceny zrealizowanych działań, wyciągnąć wnioski i zaproponować zmiany i modyfikacje, a wreszcie podsumować całość? Co do sformułowania "alfy i omegi" - przykro mi, ze masz tak niskie mniemanie o nauczycielach. Nie mam zamiaru bronić nauczycieli, bo sam wiem, że jak w każdej grupie zawodowej są lepsi i gorsi (poczytaj sobie choćby tu na piekielnych, o lekarzach, prawnikach, policjantach, sędziach, urzędnikach, księżach, politykach, sprzedawcach, ochroniarzach, budowlańcach, fachowcach, matkach, teściowych, współlokatorach, dziadkach itd.), to i wśród nauczycieli znajdą się osoby, które nie powinny w tym zawodzie pracować. Mogę jedynie napisać, że podziwiam Cię za to, że masz tak jasno określone poglądy, potrafisz ocenić każdą sytuację, wydać werdykt jedynie słuszny i prawdziwy. Na pewno będziesz przez to zdrowszy, bo nie masz wątpliwości i dylematów, zawsze wiesz co jest słuszne i dobre. Ciekaw jestem jak to będzie, gdy zetkniesz się z rzeczywistym światem.

Odpowiedz
avatar kazmirz
12 12

phaeton - mozesz to zmierzyc na przyklad robiac testy i ankiety przez caly czas trwania programu; mozesz sledzic wyniki w nauce uczniów bioracych udzial w programie; ilosc przyjec na studia itd.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 17

Phaeton, zmierzyć IQ przed i po zakończeniu programu. Innego wyjścia nie widzę. Nie, żart, oczywiście. Burdokracja w edukacji sięga poziomu absurdu i czasem przypomina Orwellowskie klimaty.

Odpowiedz
avatar pinslip
3 3

Średnio ta komisja miała rację, bo tak naprawdę może przyczepić się tylko do tego, co zostało zapisane we wniosku, a co nie zostało zrealizowane. Jeśli na etapie oceny wniosku nie doczepili się do mierzalności efektów, kontroli i ewaluacji, nie stwierdzili, że metody są źle dobrane, i wszystkie te argumenty, które podali podczas kontroli, to teraz już niewiele mogą. Zaakceptowali wniosek, w którym było czarno na białym, jakie będą efekty projektu, jak będzie udokumentowany, kto będzie prowadził kontrolę, jak będzie wyglądać ewaluacja. Zgodzili się na to, podpisali umowę dotacyjną, to teraz mogą od grantobiorcy wymagać tylko tego, co jest we wniosku, niczego ponad to.

Odpowiedz
avatar kotwszafie
1 5

30% wszystkich oburza. U nas na uczelni okazuje się, że po odliczeniu wszystkiego, co odliczyć trzeba, prowadzący badania dostaje mniej niż pani z księgowości, której i tak trzeba dostarczyć papiery i wypełnić, bo ona sama nie wie, co i jak (i w sumie jej zadanie sprowadza się do obliczeń).

Odpowiedz
avatar Bkish
4 6

Nie da sie zmierzyc wynikow takiego projektu? Zartujesz sobie? I tacy ludzie ucza nasze dzieci? Ja nie jestem jakis super wyksztalcony, nie konczylem zadnych elitarnych szkol pedagogicznych ale takei cos wydaje mi sie dosc latwe. Wystarczylo sprawdzic poziom czytelnictwa, znajomosci jezykow obcych, poziom wypowiedzi, jakosc argumentacji, znajomosc matematyki(podstawy bankowisci, finansow itp), wiedze z zakresu IT itp. Testy przeprowadzic przed i po. Jezeli dany osobnik przed podjeciem programu nie potrafil wlaczyc komputera, nie znal slowa po angielsku, ksiazke widzial kilka lat temu na zdjeciu, co dwa wyrazy wstawial k@$wa a po ukonczeniu programu potrafi obsluzyc pakiet biurowy, zna podstawy angielskiego, mowi w miare poprawna polszczyzna i nawet byl w bibliotece to juz mamy jakis sukces. To wszystko zwieksza szanse zdobycia pracy i otwiera nowe horyzonty. Oczywiscie ta metoda wymaga wielu udoskonalen ale mysle, ze grupa wyksztalconych ludzi jest w stanie stworzyc system oceniajacy sukces projektu.

Odpowiedz
avatar Bkish
4 6

Dodam jeszcze, ze nie takie rzeczy udalo sie przelozyc na liczby. Powstaly programy okreslajace gust muzyczny uzytkownikow, badajace ich zachowanie i na tej podstawie wyswietlajace reklamy, w miare wprawne boty odpowiadajace na pytania. Gdyb czytam, ze jakas grupa nauczycieli nie potrafi zrobic dziecinnie prostej rzeczy to zaczynam sie martwic o przyszlosc tego narodu. Trzeba bylo zatrudnic do tego specjalistow a nie robic z siebie niewiadomo kogo. Piszesz, ze komisja ma o sobie wysokie mniemanie ale wy tez nie jestescie lepsi. To, ze po zakonczeniu projektu trzeba przedstawic jego wyniki nie jest niczym dziwnym. Pozwole sobie cie zacytowac "dokumentacją zajmowali się nauczyciele uczący księgowości, ekonometrii i innych tego typu przedmiotów". To, ze ktos uczy jakiegos przedmiotu nie znaczy, ze sie na wszystkim zna.

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 1

Po pierwsze dziwi mnie, że ci nauczyciele jeszcze nie opanowali całej opisówki do projektów. A po drugie nie rozumiem zdziwienia co do całości kosztów okołoprojektowych, bo o tym się mówi od lat (no tylko, że to mówili ci "zacofani eurosceptycy"). najbardziej w pamięci utkwiło mi podsumowanie pewnego programu, w ramach którego budowano place zabaw. Z powodu wymagań jeden taki plac kosztował tyle, co 5 normalnych.

Odpowiedz
avatar SaszaRozbieraCiagnik
-1 1

Tak wygląda socjalizm w praktyce... pomyślcie o tym zanim zaczniecie się podniecać, że ktoś chce dać wam coś za darmo...

Odpowiedz
avatar Diablica666
5 5

Widać, że mało wiesz na temat projektów dofinansowanych z UE, z tego co piszesz nauczyciele podejmujący się jego realizacji równie mało. Po pierwsze takie przedsięwzięcie musi powodować poprawę zidentyfikowanej sytuacji problemowej, co więcej już na etapie wniosku o dofinansowanie nauczyciele musieli wskazać jak osiągnięte będą wskaźniki i rezultaty. Audyt zewnętrzny projektu to norma, nieważne jakie super księgowe prowadzą dokumentację. Ponieważ takie dofinansowanie do pieniądze publiczne, a audyt jest raczej drogą sprawą, konieczne jest przeprowadzenie procedury zamówień publicznych, więc nie wygrywa sobie jakaś tam firma krzak (oczywiście pod warunkiem, że opis przedmiotu zamówienia będzie należycie sporządzony). Nie neguję szczytnej idei tego typu przedsięwzięć, bo dużo dobrego za sobą niosą. Jednakże obwarowane są pewnymi przepisami, a Twoi nauczyciele przepisali gotowe regułki, a następnie wykazali się ignorancją i całkowitym brakiem umiejętności prowadzenia takiego projektu. A musisz wiedzieć (o tym zapewne nie mówili), że każdy taki projekt ma swój personel, którego wynagrodzenie jest płatne z tegoż dofinansowania. Zatem ktoś dodatkowe pieniążki brał, ale jak się okazuje ze swoich obowiązków się nie wywiązał. PS. A co do najdroższego hotelu, I klasy IC, taksówek itp. to już jest chyba chęć przerysowania sytuacji. Ministerstwo (chociaż mało prawdopodobne, że to stamtąd była kontrola) jak i inne urzędy to jednostki budżetowe, i kwestia rozliczania delegacji jest również uregulowana przepisami. Więc jeżeli faktycznie opływali w takie "luksusy" to z własnej kieszeni, bo nikt by im tego nie rozliczył :] Podsumowując na przyszłość może więcej wiedzy na dany temat, a nie wylewanie żalu, którego być nie powinno.

Odpowiedz
avatar Chrupki
1 1

W mojej pracy również babramy się z projektami unijnymi i dobrze wiem, jak potrafią wykończyć te biurokratyczne wymogi. Prawdą także jest, że nasza krajowa administracja potrafi być bardziej unijna od unii europejskiej, przez co często przekraczamy granice absurdu. Ale zdziwiona jestem tym, co piszesz o pracownikach kontroli z MRR - nasze kontakty z nimi zawsze były profesjonalne i bardzo uprzejme. A co do samego udowadniania osiągnięć projektu - każdy projekt, który dostał pieniądze, musiał mieć rozpisane metody badania osiągnięć, najczęściej wskaźnikami.. bez tego by nie przeszło, więc trochę się dziwię, że kontrola ma do tego zastrzeżenia. Mogło być i tak, że czegoś nie dopilnowaliście, na przykład skoro piszecie, że w zajęciach uczestniczyło 20 dzieci, powinny być na dowód listy obecności na zajęciach... Z tym hotelem też mnie zaskoczyłaś, u nas nigdy czegoś takiego nie zaobserwowaliśmy. Może po prostu trafiła do Was kontrola jakiś nieopierzonych gówniarzy, co powąchali kasy z UE i się w głowach poprzewracało? Sama jestem ciekawa, jak się taka sprawa zakończy.

Odpowiedz
avatar Stevills
4 4

(...)dostawała delegacje (równie wysokie)(...). 30 zł za dobę - reguluje ustawa. I nie ma większych chyba, że zagraniczne. Co zaś się tyczy samego opisywania efektów projektu - to, że Ty o czymś nie wiesz, nie znaczy, że tego nie ma. O mierzalności nie będę się rozpisywał, bo już parę osób o tym napisało. Ale powiem też szczerze, że takie sytuacje jak Twoja, nie są rzadkie. Jedna strona chce dobrze, i jakiekolwiek wymagania stawiane wobec niej, odbierać może jako atak. Bo przecież "my chcemy jak najlepiej, a tu wciąż kłody pod nogi". Każdy projekt unijny ma taką pozycję jak "Cel programu". I nie ma, że boli. Trzeba jasno wykazać, że został osiągnięty. Pozdr.

Odpowiedz
avatar drapich
1 1

Wbrew temu, co ludzie tutaj piszą, to wcale nie socjalizm, a zwykły mechanizm rynkowy... UE wykupiła od szkoły usługę, w ramach której dostarczyliście dzieciom korepetycje itd. Teraz chcą po prostu sprawdzić czy cel został osiągnięty. Gdybyśmy sami posyłali swoje dzieci na korepetycje to także próbowalibyśmy ocenić czy dane korepetycje są efektywne analizując, na przykład, zmiany w ocenach naszego dzieciaka z danego przedmiotu. Jakby się okazało, że korepetycje nic nie dają, byśmy z nich zrezygnowali. UE działa tak samo - wydając publiczne pieniądze, oczekuje efektów. Z ta droga tez nie przesadzajmy... Bo można wybudować 5 km drogi, która będzie zaczynała i kończyła się w lesie - damy zarobić wykonawcom, ale nikt z drogi nie będzie korzystał. Problem mierzenia celów danego projektu jest bardziej skomplikowany niż się wydaje. Problem w tym, ze urzędnicy dokonują kontroli po fakcie, a te mierniki sukcesu powinny być już ustalone od początku kontraktu i regularnie monitorowane. Na tym polega prawdziwa kontrola, a nie zastanawianie się nad efektami, gdy pieniądze zostały już wydane i nie da się ich odzyskać.

Odpowiedz
Udostępnij