Historię odpowiadał mi kolega, budowlaniec-drogowiec.
Podjechali kiedyś na stację odrapaną i brudną ciężarówką z firmy (wiadomo, na budowie autostrady samochód nie wygląda, jak w niedzielę pod kościołem), weszli do stacji we dwóch, w gumiakach i ubraniach upaćkanych betonem. Zebrali opieprz od pani za ladą, że jej chlew robią (a nie robili - plamy z betonu nie schodzą z ubrania, co może nie wygląda przepięknie, ale niekoniecznie z poplamionego betonem ubrania musi coś kapać), więc grzecznie poinformowali panią, że właśnie przyjechali po 6 tys. litrów oleju napędowego (mieli na aucie 6 zbiorników paletowych do tankowania maszyn na budowie), ale poszukają innej stacji. Szybki telefon do szefa (bo to on decyduje gdzie tankują) i za jego zgodą zmiana stacji.
Do końca budowy, czyli na pół roku po 6-10 tys. litrów miesięcznie. Do tego ich szef zadzwonił do szefa stacji i poinformował go o zachowaniu tej pani, więc długo tam miejsca nie zagrzała. A dodatkowo wieść rozniosła się po innych podwykonawcach na tej budowie i kilka innych firm też zmieniło dostawcę.
Głupota kosztuje
OdpowiedzCiekawe, że 10 tys. litrów oleju miesięcznie się tak kupuje na pierwsze lepszej stacji. Nie sensowniej byłoby ogłosić przetarg na dostawę paliwa?
OdpowiedzPrzetarg? W prywatnej firmie? Jak już, to właściciel dzwoni po okolicznych stacjach i pyta o ceny, ale zwykle na stajach blisko siebie są równe lub różnią się o 1-2 gr, więc raczej wygrywa ta stacja, która jest najbliżej lub zaproponuje odroczenie płatności itd. Wbrew pozorom w skali takiej firmy paliwo to niewielka część kosztów, więc po prostu nie warto kombinować dla minimalnych oszczędności, bo czas na ich znalezienie przekroczy ich wartość. Nie znam też sytuacji w tym konkretnym miejscu, może to było jakieś totalne odludzie i do kolejnej stacji było daleko? Zresztą dostawcy też niekoniecznie chcą dostarczać paliwo byle gdzie, bo nikt nie ma interesu w zajeżdżaniu cysterny za kilkaset tysięcy w błocie i piachu na budowie dla zysku z paru tysięcy litrów...
OdpowiedzI wydać kasę na przetarg i paliwo?
OdpowiedzByć może xpert17 należy do tych osób, które są w stanie pojechać osobówką do miasta obok po paliwo tańsze o 2gr/litr. Takie oszczędności można zrobić, szkoda żeby okazja przepadła!
OdpowiedzCzytam te komentarze i tak sobie myślę - o co chodzi? Ponieważ na tematy o których nie mam najmniejszego pojęcia po prostu się nie wypowiadam, a tu widzę sami specjaliści. Rozliczałam jeden z odcinków drogowych na tzw esce (droga szybkiego ruchu). Załatwianie takich spraw tzn telefon i już kończymy współpracę nie mają racji bytu. Są podpisywane umowy zabezbieczające interesy zarówno dostawcy jak i odbiorcy - gdzie bardzo precyzyjnie opisane są dostawy, odbiór płatności itd, oraz jakie grożą konsekwencje z tyt. niewywiązania się z dostaw, usług itd. Umowę owszem można zerwać ale nie "na telefon", kogoś chyba poniosła wyobraźnia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 października 2013 o 12:05
Nie wiem jak to wygląda w przypadku budowy, ale u nas np mamy na zajezdni własną stacje paliw, a i tak jak jedziemy na drugi koniec Polski to często trzeba tankować w innym mieście. Mamy zwykłą kartę flotową jednej z sieci stacji i to od kierowcy zależy na której już konkretnie stacji tankuje. Ważne że jest to stacji tej sieci.
Odpowiedz@Madziara39, @goodfather: mówicie o DUŻYCH firmach, a ja mówię o małej firemce wyspecjalizowanej w wąskiej dziedzinie prac drogowych. Zresztą samo zużycie paliwa na poziomie 6-10 tys. litrów miesięcznie świadczy o tym, że to mała firma. To nie Budimex czy Dragados, ani nawet podwykonawca od transportu, gdzie codziennie budowę obsługuje 50 "patelni", a takie ilości spalają w jeden dzień. Duzi gracze zapewne robią tak, jak mówicie. Mali - szczerze wątpię. I nikt w tej skali nie bawi się w długoterminowe umowy itd. @goodfather: zajezdnia jest "stacjonarna", a tymczasowa baza firmy pracującej przy autostradzie przesuwa się wraz z postępem prac. Karta flotowa też wydaje się nie mieć wielkiego sensu, gdyż nowe drogi kategorii A i S są budowane głównie w nowych śladach, czyli przez zadupia, gdzie jedyne stacyjki to małe prywatne, a nie sieciówki. @Madziara39: wyjaśniając zarzut "telefon i kończymy współpracę": zaczynali ten odcinek, byli na tej stacji pierwszy raz. Szef kolegi zadecydował o wyborze tej stacji, nie wiem na podstawie jakich kryteriów - nieistotne. Poinformowany przez pracowników o chamstwie na stacji zmienił decyzję i kazał jechać na inną stację, na której tankowali do końca prac na odcinku.
OdpowiedzTo co oni budowali? Alejki w parku? :):):) T
Odpowiedz@Madziara: skoro taka jesteś specjalistka i takie masz doświadczenie przy budowie dróg, to zapewne wiesz, że sporo jest małych firm zajmujących się drobnymi pracami o wąskim zakresie. Przykładowo na znanych mi budowach drobni podwykonawcy zajmują się takimi wąskimi zagadnieniami, jak np: - przekładanie kolizji teletechnicznych, gazowych, wod-kan - układaniem okablowania dla łączności alarmowej, systemów telemetrycznych, bramek ViaToll, znaków świetlnych itd. - palowaniem/wibropalowaniem słupków barier energochłonnych - zabezpieczeniem antykorozyjnym stalowych obiektów kubaturowych - nanoszeniem oznakowania poziomego (nie mówię o malowaniu, tylko o oznakowaniu "kropelkowanym" na gorąco oraz o klejeniu płytek "budzików" w liniach krawędziowych) - montażem oznakowania pionowego - wyposażaniem MOPów, PPO itd. - uszorstnianiem nawierzchni betonowych - usługami geodezyjnymi. Myślę, że wystarczy przykładów - w końcu fachowcowi nie muszę wyjaśniać, co może robić mała firma na dużej budowie.
Odpowiedztimo, z całym szacunkiem, ale trudno mi do końca uwierzyć, ze szef firmy zrezygnował ze stacji paliw tylko dlatego, że obsługa zachowała się nieodpowiednio w stosunku do jego pracowników. Ilości paliwa o jakich mówisz wskazują na to, że jeśli nawet firma nie miała podpisanej umowy z dostawcą paliwa to przynajmniej powinna mieć umowę ustną z ktorąś ze stacji, a przy tych ilościach są już jakieś gratisy i profity dla firmy. Obawiam się, że kolega trochę podkoloryzował historie, zwłaszcza fragment o innych podwykonawcach, a zmiana stacji wynikała raczej z jakiś wzgledów praktycznych lub lepszej oferty niż z powodu nieprzyjemnego zdarzenia.
OdpowiedzGratisy? Profity dla firmy? Z czego?
OdpowiedzZakładając, że historia jest w ogóle prawdziwa: albo ochrzan od pracownicy był faktycznie nieziemski, albo panowie z historii, łącznie z szefem, to obrażalskie primadonny...Jak obsługa stacji (czy sklepu) pyskuje i jest nieuprzejma, to albo się ma jaja i się odpyskowuje i dalej robi swoje, albo się tych jaj nie ma i zakupu dokonuje się gdzie indziej. Ale dzwonienie ze skargą, bo "pani w sklepie nakrzyczała" jest jak dla mnie wyjątkowo tchórzliwym brakiem jaj.No ale może mam jakiś spaczony obraz świata.
OdpowiedzTo nie czasy PRLu, gdzie zdawało się na łaskę i niełaskę ekspedienta. Teraz to klient wybiera ofertę i ma pełne prawo do spokojnego zakupu w miłej atmosferze, a nie wdawania się w pyskówki z niezrównoważonymi babami.
OdpowiedzMogli też zwyczajnie postanowić być złośliwi, no bo czemu nie? Pracownica stacji potraktowała ich jak gorszy gatunek człowieka, to jej pokazali, że chamstwo może kosztować. Ot, tyle ;)
OdpowiedzBardzo dobrze! Chamstwo i buractwo trzeba tępić ;)
Odpowiedz