Krótka przypowieść o odwadze wyrażania siebie.
W ubiegłym tygodniu byłam na pogrzebie. Okazja jeszcze mniej przyjemna niż zazwyczaj na takich imprezach, bo grzebano kilkunastoletnią dziewczynę.
Wzruszającą i piękną - dosłownie - mowę nad trumną wygłosiła [c]iotka zmarłej, poetka (za moich czasów w liceum omawiało się jej twórczość). Mowę miękką, łagodną, przepełnioną miłością i zadumą. Stosownie do okoliczności.
Kiedy żałobnicy wychodzi z cmentarza, szłam ramię w ramię z ową ciotką i nieznaną mi bliżej [k]obietą. Przez chwilę słyszałam ich rozmowę (tyle dobrego, że przynajmniej szeptały, zamiast mówić pełnym głosem).
[C] Też godzinę wybrali, mogli przesunąć na jutro ten cały pogrzeb, Nikt by od tego nie umarł, he, he. Przecież im mówiłam, że o 11 mam jogę, ale nie, nic nie dociera.
[K] No przecież nikim się nie przejmują. Znałaś ją w ogóle?
[C] Skąd, z nimi to ja od lat kontaktów nie utrzymuję...
Muszę przyznać, że talentu niebiosa nie poskąpiły, uwierzyłam w cioteczną miłość.
Niestety talent nie jest w żaden sposób powiązany ze zwykłą ludzką przyzwoitością, szujom też się trafia.
OdpowiedzNiektóre przychodzą na pogrzeb, żeby zwęszyć sensację i mieć o czym plotkować a nie pożegnać zmarłą osobę.
OdpowiedzNo i co takiego się stało? Kobieta nie utrzymywała z rodziną zmarłej kontaktów od lat, musiała zrezygnować ze swoich prywatnych spraw, a pomimo to przyszła i profesjonalnie wykonała swoją pracę. No to chyba miała prawo podzielić się swoim zdaniem ze znajomą.
OdpowiedzOświeć mnie, co ją do przyjścia zmusiło. Informację o pogrzebie dostała tak, jak każdy, rodzina zmarłej nie wywierała na nią żadnego nacisku, żeby się pojawiła, to akurat wiem z pierwszej ręki. "Profesjonalnie wykonała swoją pracę" w tym wypadku sprowadziło się do 10 minut kłamania nad czyimś grobem. Ładna nazwa dla zwyczajnego grania na emocjach żałobników, choć żadnego związku z wykonywaniem pracy i profesjonalizmem tu nie widzę, no, może profesjonalne aktorstwo.
Odpowiedz" w tym wypadku sprowadziło się do 10 minut kłamania nad czyimś grobem. Ładna nazwa dla zwyczajnego grania na emocjach żałobników, choć żadnego związku z wykonywaniem pracy i profesjonalizmem tu nie widzę, no, może profesjonalne aktorstwo." Za to w historii czytamy: "Wzruszającą i piękną - dosłownie - mowę nad trumną wygłosiła [c]iotka zmarłej, poetka (za moich czasów w liceum omawiało się jej twórczość). Mowę miękką, łagodną, przepełnioną miłością i zadumą. Stosownie do okoliczności." Weź się kobieto raz a dobrze zdecyduj czy mowa pogrzebowa była "miękka, łagodna, przepełniona miłością i zadumą", czy było to "10 minut kłamania nad czyimś grobem". W ogóle uroczystość pogrzebowa jako taka jest "graniem na emocjach żałobników", bo to przecież dla nich się taką uroczystość organizuje, a w szczególności wygłasza wszelakie mowy. Zmarłemu jest już wszystko jedno z bardzo prostego powodu - nie żyje. No chyba, że sugerujesz, że na mowie pogrzebowej mistrz ceremonii nie powinien bawić się w piękne sformułowania, tylko prosto z mostu walnąć np. "Zmarły był człowiekiem śliskim i niesympatycznym; notorycznie nadużywał alkoholu, był agresywny szczególnie wobec członków najbliższej rodziny. Ponadto kradł i był notorycznym kłamcą. Jak to dobrze, że już nie ma go wśród nas".
OdpowiedzZa pracę dostaje się zapłatę. Ta kobieta była ciotką i pewnie z tego powodu wygłosiła mowę, nikt jej za to nie płacił. To po pierwsze. A po drugie: serio? Prośba skierowana do rodziny zmarłej, żeby PRZESUNĘLI pogrzeb, bo ona ma jogę? SERIO?
OdpowiedzOwszem, miała. I pewnie nie wzburzyłoby to Werbeny aż tak bardzo, gdyby nie wcześniejsza piękna mowa nad trumną. Trochę hipokryzja, nie sądzisz? Skoro od lat nie utrzymywała z rodziną kontaktu mogła po prostu milczeć zamiast starać się "zaistnieć" w ten sposób. Talent to kobieta może i ma ale zwykłej ludzkiej przyzwoitości i empatii zabrakło.
Odpowiedz@mijanou - oczywiście, że to jest hipokryzja. Nie uważam jednak, żeby tylko to było powodem wzburzenia. Już samo to, że się kogoś "prosi" o przesunięcie pogrzebu jest wystarczająco piekielne. Dodajmy do tego podanie tak trywialnego powodu, to robi się mieszanka wybuchowa. Fakt, że wcześniej wygłosiła piękną mowę, tylko dodaje oliwy do ognia.
OdpowiedzJa bym powiedział że piekielna była rodzina zmarłej. Skoro nie utrzymywali kontaktu to po co prosili o wygłoszenie mowy? Dla szpanu?
OdpowiedzTo jest dość ciekawa kwestia. Czy to rodzina poprosiła poetkę o wygłoszenie mowy dla lansu, czy poetka sama miała parcie na szkło.
Odpowiedz@Sharp_one - jeżeli masz jakieś informacje o tym, kto ją o tę mowę poprosił, to się nimi podziel i ze mną, i z rodzicami zmarłej. Będziemy wszyscy bardzo wdzięczni, bo wg nas ona się sama (w)prosiła.
Odpowiedz@Werbena na pogrzebach najczęściej albo najbliżsi sami wygłaszają mowę albo pytają kto by chciał wygłosić. Tak przynajmniej z moich doświadczeń wynika, jeżeli masz lepsze informacje powinnaś je umieścić. Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby osoba której nawet termin nie pasował wyrwała się do wygłaszania mowy nad grobem osoby z którą nie utrzymuje kontaktu.
Odpowiedz@Sharp, jest różnica pomiędzy zapytaniem, kto CHCIAŁBY wygłosić mowę, a poproszeniem kogoś o jej wygłoszenie, więc zdecyduj się o czym piszesz.
OdpowiedzWiesz, to jest tak: możesz nie utrzymywać kontaktu z rodziną na codzień. Ale krewnego w ostatnią drogę się odprowadza, choćby ze względu na szacunek. Jeśli się miało ze zmarłym zatargi to może dobra okazja by wybaczyć. Ja też nie jestem osobą rodzinną: omijam chrzciny, komunie, sluby itp. Ale na pogrzeb zawsze pójdę.
OdpowiedzCiekawa jestem, która znana poetka jest taka empatyczna... Z innej beczki - Werbena, jak miło Cię znów widzieć :)
OdpowiedzDobrze, że chociaż chałturę pani poetka odwaliła jak należy.
OdpowiedzCiotka została wynajęta do wykonania usługi i ją wykonała - nie musi się identyfikować z pracą. Ps. Cioteczna to może być siostra. Miłość zazwyczaj jest ciotczyna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2013 o 16:50
Em... przez kogo wynajęta? Jestem serio tego ciekawa. Z tego, co wiem, ani rodzice zmarłej, a jednocześnie moje wujostwo, ani nikt inny nie zwracał się z takim życzeniem. A gwoli uwag językowych... gdyby ta miłość była choć w jednym ziarnie prawdziwa i do tej ciotki przynależała, to bym ją nazwała ciotczyną. Niestety, w tym wypadku szła wyłącznie po bardzo wątpliwej mocy relacji rodzinnego pokrewieństwa, więc zostaje cioteczną.
OdpowiedzJak nie jest opisane to, że nie została "zatrudniona" przez rodzinę, to nie ma co szczuć ludzi, że mogą się czegoś domyślać z przedstawionych faktów.
OdpowiedzJeżeli była by "wynajęta" to tym bardziej było by nie na miejscu narzekanie na termin. Skoro, we własnym mniemaniu, nie była na pogrzebie jako żałobniczka, to mogła wcale nie przyłazić albo odpuścić sobie jęczenie o stracone zajęcia.
OdpowiedzWątpię, czy kogokolwiek można "wynająć" na potrzeby wygłoszenia mowy pogrzebowej. Na tym się jeszcze w tym kraju, do diabła, chyba nie zarabia?
OdpowiedzChyba muszę przeczytać jeszcze raz tą historię, bo chyba ominęłam część, w której jest napisane, iż ciotka została do czegokolwiek wynajęta.
Odpowiedzmój wujek jest znanym aktorem, gdy umarła jego matka po mszy razem z resztą rodziny jechaliśmy na cmentarz, do wynajętego busa wsiadła jeszcze jakaś kobieta i zaczęła z nami rozmawiać, że należało się temu <nazwisko> bo ciągle w telewizji występuje i zarabia tyle kasy to go Bóg pokarał, moja mama się rozpłakała, myślałam, że zamorduję tego babsztyla
OdpowiedzMój wujek na pogrzebie mojej babci (swojej ciotki) powiedział do mojego taty na stypie, że bardzo niefortunnie wybraliśmy termin, bo on ma ważne sprawy do załatwienia i tata powinien się cieszyć, że w ogóle przyjechał (nie przyjechał ani do kościoła ani na cmentarz, pojawił się dopiero na stypie).
Odpowiedz