Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od prawie 3 lat nie mieszkam w Polsce. Przed wakacjami napisał do…

Od prawie 3 lat nie mieszkam w Polsce.

Przed wakacjami napisał do mnie ex, z którym na żywo widziałam się ostatni raz 7 lat temu, jak się rozstawaliśmy. Marny i mierny, prawie zerowy kontakt mamy na fb.
No bo on szuka taniego, najlepiej darmowego transportu z Luton do Londynu.
Ani me, ani be, ani cześć co u ciebie słychać. Od razu z grubej rury.
Na moją informacje, że domyślam się, iż chce abym go odebrała z tego lotniska i zapewniła mu ten transport, tylko potwierdził. O nocleg się bałam zapytać, ale chyba w sumie wiadomo.
Informacją, że od prawie 2 lat mieszkam 200km od Londynu jakoś niespecjalnie się przejął. No pewnie, co za problem. A na moją chęć pomocy i wskazanie, że najszybszym i najtańszym transportem to będzie pociąg, ba! ja mu nawet podałam gdzie sobie może sprawdzić rozkład jazdy i kupić bilet - po prostu się obraził. No foch i ch*j.

Miesiąc temu moja mama mówi mi, iż na zakupach zaczepiła ją mama mojego kolegi z klasy, z podstawówki. Kolegi, z którym ja ostatnio w biegu zamieniłam parę zdań 5 lat temu, w markecie. No bo ona wie, że ja jestem w Anglii i na pewno sobie już wszystko poukładałam, i mam gdzie mieszkać i pracuję na pewno i w ogóle cud miód i orzeszki. A no jej Łukaszek to jakoś nie może znaleźć dobrej pracy, no skończył te studia, ale tak im, z żoną, ciężko, cały czas pod górkę.
W domyśle pewnie, że ja to tutaj od rana do wieczora leżę i pachnę, tylko mnie wachlują i winogrona podają.
No bo ona ma taki plan, żebym ja załatwiła Łukaszkowi i jego żonie mieszkanie, albo dom nawet. I jakąś pracę, ale taką dobrą. Oni sobie przylecą i będzie im już lepiej. Jeszcze pewnie mam im sprzątać i gotować, bo pewnie będą zmęczeni.

Moja mama przyznała się potem, że to już 3 czy 4 osoba, która tak coś chce ode mnie, na gotowe. I obiecała, że jeszcze jedna i po prostu powie, że jestem wyrodną córką i nie ma ze mną żadnego kontaktu.

by anndab7
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar onyx21
25 27

Wiem jacy ,, znajomi potrafią byc nachalni. Ja od 4 lat mieszkam w Anglii. Przez pierwszy rok każdy bał sie odezwać no bo przecież jakby nam nie wyszło to nie daj boże jeszcze bysmy ich prosili o jakąś pomoc. le juz po roku jak się wszyscy rozpisali to nie wiedziałam nawet że mam tylu znajomych. Nie bierz nikogo na głowe bo będziesz mieć tak jak ja. Wiecznie pomóż coś załatwić bo Oni przecież języka nie znają i jak mają się dogadać. ehhh

Odpowiedz
avatar hotchilli
19 19

Hehhh jakbym czytała o sobie...Ja mieszkam siedem lat w Holandii a pomysłowość "znajomych" wciąż mnie zaskakuje.:)

Odpowiedz
avatar Bryanka
16 18

haha, mieszkam w Anglii dopiero niecałe 2 lata, a już pół roku po przyjeździe miałam pierwsze zapytanie o pracę...od w sumie obcej osoby, bo jakaś znajoma, znajomej. Moim bliższym znajomym nie mam nic do zarzucenia, są grzeczni i nie żądają "załatw mi", ale po prostu pytają jak się przygotować do wyjazdu, jednego nawet ściągnęliśmy i jest spoko. Za to "krewni i znajomi królika", czyli w sumie dla mnie obce osoby pobijają wszelkie rekordy bezczelności. Hitem dla mnie była laska, z którą gadałam może raz w życiu, a która poprosiła mnie o załatwienie pracy koło Londynu bo "mam znajomości"...tyle, że ja mieszkam dobre 2 godziny drogi od Londynu :D

Odpowiedz
avatar annabel
39 41

Mieszkam w Hiszpanii i 80% znajomych sobie o mnie przypomina od marca do maja, kiedy planuja wakacje...

Odpowiedz
avatar Wathgurth
21 21

Varlid, dlatego annabel napisała/napisał, że gdy planują wakacje. Czyli: "Mógłbyś mnie przekimać przez dwa tygodnie", "Znajdź mi jakiś nocleg, tylko tani i w centrum" i temu podobne pewnie

Odpowiedz
avatar obserwator
8 12

Z Luton dotrze bez trudu pociągiem lub autokarem.

Odpowiedz
avatar Bendi
20 22

Zdroworozsądkowe podejście juz masz, ale na wszelki wypadek przypominaj sobie w podobnych sytuacjach, że takim roszczeniowym ludziom nie warto pomagać. Nie tylko się nie odwdzięczą, a wręcz zaszkodzą jak będą mogli.

Odpowiedz
avatar Devotchka
16 22

Ja się przeprowadziłam do mieszkania niedawno. Pracuję i rozpoczęłam studia ledwo wszystko to sobie układając. Moi znajomi ciągle zwalają mi się na głowę, nie chcą wyjść i jedzą mi wszystko co mam w lodówce. Bo "jako pierwsza się wyprowadziłam i mam takie super życie". Wystarczy, że tobie się coś uda, to ludzie twierdzą, że masz za łatwo...

Odpowiedz
avatar iGraGitara
17 19

Jeśli nie idzie wytłumaczyć, że mają nie ruszać jedzenia, to podosypuj środka na przeczyszczenie, albo kropelki dolej... Niby jedzenie zmarnujesz, a toaletę będziesz musiała sprzątać potem przez pół dnia, ale przynajmniej będzie to ostatni raz, kiedy jedzenie zniknie, a oni się będą czuć jak u siebie.

Odpowiedz
avatar Devotchka
8 16

HAHAHAHA! Niezły pomysł. Tylko z tym tłumaczeniem to inna sprawa. Jak ktoś przychodzi do Ciebie w gości to głupio powiedzieć mu "to żarcie jest moje, a ty sobie idź". Chodzi mi o to, że wiele ludzi nie ma żadnego instynktu samozachowawczego. Ok, już niech sobie przychodzą codziennie, ale niech chociaż nie siedzą do 23 robiąc wielkie zamieszanie,wiedząc, że na następny dzień mam pracę i muszę wstać o za 20 szósta. I tak codziennie... Jeden raz pewni mało znajomi, ale niby znajomi przeszli samych siebie. W ŚRODĘ stwierdzili, że mają ochotę iść na imprezę, ale nie mają gdzie. Przyszli do mnie z piwem i papierochami. Stwierdziłam, że ok, sama mogę się rozerwać. Poprosiłam ich tylko o względną ciszę. Niby było ok, uciszałam ich a oni rzeczywiście mnie słuchali, potem jedna laska z bardzo donośnym głosem zaczynała się śmiać albo w ogóle coś mówić, więc i oni byli głośniejsi i musiałam ich uciszać. I tak w kółko. Ani piwem, ani papierosem mnie nie poczęstowali (nie żebym tego od nich oczekiwała, ale zawsze), a potem mieli alkoholowego Pacmana. Chłodno oznajmiłam im, że niestety nie zrobiłam zakupów i lodówka jest pusta, ale za rogiem mają pizzerię. PODZIAŁAŁO, a oni wrócili godzinę później... Udałam, że śpię. Już NIGDY nie rzucę do nikogo tekstem "Czasami jak chcesz to możesz do mnie wpadać", bo ludzie traktują go jako "Wpadaj kiedy chcesz, o każdej porze dnia i nocy, najlepiej jak mnie nie ma- dorobię Ci klucz".

Odpowiedz
avatar liberiana
14 14

Devotchka - Więcej asertywności Ci potrzeba. Wcale tak nie jest, że asertywność to samolubność. Za dobre serce masz.

Odpowiedz
avatar sarthony
15 17

Heh, skąd ja to znam? Pomóż, załatw, opłać transport, bo na start to nikt nic nie wie, chodź po urzędach o te wspaniałe BENEFITY, oczywiście wszystko za darmo. A potem się wypną na ciebie, dupę obrobią i tyle. Nigdy w życiu!

Odpowiedz
avatar MyCha
25 27

Miałam kiedyś taką szczerą rozmowę z kumplem który wyemigrował do Irlandii. Był wręcz zdziwiony kiedy ja jadąc na wycieczkę do Dublina, nie 'prosiłam' go o podwózkę, darmowego przewodnika, nocleg itp. tylko pytałam czy miałby ochotę któregoś wieczora wspólnie wyskoczyć na piwo aby pogadać. Sam powiedział, że bardzo chętnie spotka starych znajomych z kraju, oprowadzi, przenocuje ale niech go ktoś na początku zwyczajnie zapyta i uwzględni jego plany, a nie żąda obsługi jak w hotelu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 21

Ja z lokalnego, polskiego podwórka. Wyjechałam na studia z małej wioski do "wielkiego miasta" i już zostałam. Ostatnio koleżanka (z którą nie miałam kontaktu od ok. 4 lat)chce u mnie nocować. Trzeba sobie pomagać, mieszkanie małe ale się zmieścimy. Super, to ona będzie jutro (!) z ... 4 koleżankami! No ludzie kochani, wpraszać się na chatę w kilka osób, na kilka dni, dzień wcześniej informować ?

Odpowiedz
avatar liberiana
5 5

I co kataryniarko zrobiłaś z tymi "koleżankami?"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 19

Trollita jest chyba różnica między proszeniem o pomoc a żądaniem załatwienia wszystkiego za kogoś. Tu chodzi o roszczeniową postawę a nie pomaganie.

Odpowiedz
avatar anndab7
12 16

Troliita, nie wiem czy piszesz na temat historii czy komentarzy, nieważne. Kataryniarka ma rację, tu nie chodzi o proszenie o pomoc, a o sposób w jaki przeważnie jest to robione. Jak mieszkałam koło Londynu, to pewnie że pomagałam czasami. Przeważnie odbijało mi się to czkawką i kończyło się obrabianiem dupy. Teraz znajomi Polacy zredukowani do minimum, a jak słyszę j. polski w tesco to się po prostu odwracam i odchodzę. Tak dla pewności.

Odpowiedz
avatar Bryanka
17 19

Trollita umiesz czytać ze zrozumieniem? Jest różnica między "Czy mógłbyś mi pomóc w znalezieniu pracy?", a "Załatw mi pracę, bo masz znajomości!".

Odpowiedz
avatar Devotchka
8 10

W pewnym sensie Trollita ma trochę racji w swoim rozumowaniu. Tzn. akurat w tej sytuacji osoba "prosiła", a raczej wymagała i była chamska, ale generalnie w prośbie o pomoc nie ma nic złego.

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
14 16

Trollita, nie ma nic złego w proszeniu o pomoc. Zdarzyło się, że kilka razy pośredniczyłam w załatwianiu pracy,ale nie robię tego dla kogoś z kim nie miałam kontaktu przez kilka lat. A proszenie o taką przysługę jeśli kontakt się urwał jakiś czas temu uważam za bezczelność i naprawdę jest na co się oburzać. Podobnie jak oburzam się na pseudoznajomych, którzy wpychają się na chatę w sezonie wakacyjnym - ktoś o tym wspomniał w komentarzach. W moim przypadku akurat chodzi o Budapeszt i raczej długie weekendy niż wakacje. Takim co nie kontaktowali się ze mną przez kilka lat, ale nagle koniecznie początkiem maja chcą mnie odwiedzić w Budapeszcie i w ogóle nie przeszkadza im to, że w tym czasie będę w Polsce to wysyłam przydatne informacje polecam noclegi, knajpy itd, a nie daje kluczy od mieszkania, bo przyjmować tam chcę rodzinę i przyjaciół a nie krzyworyjców.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2013 o 17:53

avatar curva
5 7

Żałuję, że nie jestem Twoją rodziną, albo przyjacielem. Lubię Budapeszt :)

Odpowiedz
avatar Chaos
5 5

pogratulowac mamie pomysłu :) drastyczny, ale pewnie zagwarantuje spokój...

Odpowiedz
avatar piekielnytomaszwita
6 6

tak... bo na pewno ty od razu wszystko miałaś podane na tacy! dobrym znajomym, którzy wspierali cię w polsce warto załatwić pracę, czy pomóc przy mieszkaniu, ale jakimś praktycznie obcym, którzy mieli cię parę lat w du*ie? warto o tym przypomnieć, jak ktoś będzie kiedyś jeszcze cię pytać o coś podobnego:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Ja mam taka dalszą kuzynkę, ja ją ostatnio widziałam 10 lat temu a w w jej rodzinie jest ogólnie pretensja, że nie załatwiłam jej posady tam, gdzie pracowałam (bo jej miała siostra załatwić, ale nie wyszło). Ciul, że A) ona jest po polonistyce a ja pracowałam jako tłumacz, b) szef był tak beznadziejny, że się sama zwolniłam i znalazłam lepszą pracę. Teraz obrażona rodzina w ogóle nie pyta już mojej babci co u mnie słychać...

Odpowiedz
avatar Tula_Moon
1 1

Moja najlepsza przyjaciółka mieszka w Anglii z mężem. Spotykamy się za każdym razem, gdy przyjeżdża di Polski. Ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy prosić ją o załatwienie pracy. Mimo,że nie jest u mnie najciekawiej, to jednak wolę nadal się z nią widywać i dobrze razem bawić, bo wiem, że taka prośba mogłaby na zawsze zepsuć nasze relacje .Zresztą, chyba nie przeszłoby mi takie 'żądanie" przez gardło....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Jedna z tych sytuacji przez które uważam że jak ktoś całe życie miał mnie gdzieś, to niech już mnie ma do śmierci.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
2 8

No popatrzcie, a ja moje dwie najlepsze chcę sciągnąć tu na stałe, wszystko bym im załatwiła to nie chcą przyjechać :P Ale ludzie potrafią być bezczelni, zwłaszcza ci znajomi, z którymi ledwo człowiek na czesc jest, a nagle się domagają. Ja do UK przyjechałam SAMA, nikt mi nie pomógł, nikogo nie znałam, sama jak ten palec. Da się? Da się. Tylko trzeba nie być dupą wołową.

Odpowiedz
avatar Whiro
2 2

BlackMoon, to samo ma ze mną moja przyjaciółka, od lat ciągnie mnie do Londynu, tylko ja tchórzę ;)

Odpowiedz
avatar BlackMoon
3 3

No przestań, nie ma się czego bać. Wbijaj, wbijaj, pomelanżujemy!

Odpowiedz
avatar dzialkis
2 2

Cholera jeszcze zacznę cie lubić kiedyś:) pojechałem z dziewczyną do Anglii. Byliśmy sami. Sami wszystko załatwialiśmy. Wisiało widmo bezdomności ale daliśmy radę. NIKT, NIGDY nie załatwiał mi pracy. Raz nawet chodziłem po okolicznych firmach i pytałem. w 2 dni znalazłem pracę. Sprawy urzędowe, bankowe itp - SAMI. Dlatego też wkurzają mnie roszczeniowe, rozpieszczone niedojdy.

Odpowiedz
avatar Whiro
2 2

Ale kusisz :D

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

Mam dla nich ciekawe wieści: Na stacji Liverpool Street jest pudło, gdzie można wrzucić niechciane Londyńskie Karty Miejskie. Może uzbierają nieco funtów szterlingów na metro.

Odpowiedz
avatar Albertowy
2 2

Zapomniałaś jeszcze dodać, że my tu na wyspach zarabiamy (w Twoim przypadku w funtach, w moim w euro) po 5 tysiaków tygodniowo, w sklepach żarcie dają nam za darmo, a opłaty za dom i media to kilka euro(funtów) miesięcznie :-)

Odpowiedz
avatar Leszczynowa
1 1

Dokładnie, jest tak, jak Albertowy napisał, w sumie mamy tylko jeden problem - brak miejsca w skarpetach na upychanie grubszych nominałów. W moim przypadku na szczęście większość znajomych okazała się ludźmi rozumnymi, a przede wszystkim mającymi dość dobre rozeznanie w realiach życia zagranicą. Na tyle dobre, że nikt z bliższych przyjaciół nie ma ochoty na wyjazd do Irlandii :D Próbujących mnie podpytywać dalszych znajomych od razu sprowadzam na ziemię. Z bliższych do tej pory wygłupiła się tylko jedna osoba chcąca mi wcisnąć swoją córkę (którą znałam we wczesnym dzieciństwie, nie mam pojęcia, co za panna z niej wyrosła - co chyba jest dość istotne przy braniu odpowiedzialności za świeżą osiemnastolatkę) z tekstem: "Czy nie załatwię na wakacje pracy dla silnej młodej dziewczyny?" Ani słowa o tym, czy "silna młoda" zna angielski choć w stopniu pozwalającym na zamówienie kawy w kawiarni, czy wcześniej w ogóle pracowała fizycznie (i nie okazało się, że jednak taka praca jest zbyt wyczerpująca) itd. No i tak między wierszami wychodziło, że na pewno dla mnie to żaden problem komuś dobrze płatną pracę załatwić, zapewnić zakwaterowanie, a raczej bezpłatną gościnę na dwa miesiące, pewnie jeszcze na wycieczki wozić, żeby sobie młoda pozwiedzała kawałek świata... Nie byłabym taka wkurzona (choć ludzka głupota i brak umiejetności słuchania ze zrozumieniem, bo opowiadałam wcześniej o swom trybie życia w Irl, mnie wkurzają), gdyby nie fakt, że ładnych parę lat temu wielokrotnie wychodziłam z tymi znajomymi z późno kończących się imprez, oni mieszkali na miejscu, ja musiałam dojechać daleko poza miasto autobusem, wiedzieli, że jeśli nie zdążę na ostatni autobus, bądź autobus nie przyjedzie, to pozostaje mi taksówka za ciężkie pieniądze (a miałam złą sytuację materialną) i nigdy, ale to nigdy nie zaproponowali, że w razie czego mogę przenocować u nich. Od razu mówię, że ja na ich miejscu od razu zaoferowałabym się z noclegiem znajomemu w potrzebie.

Odpowiedz
Udostępnij