Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ku przestrodze Panien Młodych :) Po ślubie, jak to po ślubie, sukienkę…

Ku przestrodze Panien Młodych :)

Po ślubie, jak to po ślubie, sukienkę wypadałoby wyprać i sprzedać, coby wróciło trochę wydanego grosza. Szukam więc pralni, która sobie z tym poradzi, nie zniszczy, nie zedrze kosmicznej kwoty i zrobi to w miarę szybko - wszak sezon już się kończy. Dzwonię do salonu w którym kupiłam suknię, miła pani poleca mi pralnię w Gdyni koło CH Batory, niedaleko "piaskowego" parkingu.

No więc pakuję suknię w samochód i jadę z Gdańska 25 km do rzeczonego przybytku, bo przecież najlepszy i doświadczenie wielkie mają. Sukienka oddana, 3.09 zapłacone z góry (240 zł za pranie ślubnej i poprawinowej). Na pytanie, dlaczego trzeba płacić z góry, właścicielka odpowiada, że to jej zabezpieczenie, bo kiedyś klientka nie odebrała futra wartego 500 zł. Nie węsząc podstępu zapłaciłam (mój wielki błąd) i umówiłam się na odbiór na następny wtorek (10.09).

Jako że praca i w tygodniu te 25km w jedną stronę nie po drodze, dałam pralni więcej czasu i pojechałam po sukienkę w sobotę. Wcześniej dzwoniłam cały tydzień na numer podany na rachunku, ale nikt nie raczył odebrać. A ja chciałam tylko dopytać, czy na pewno opłaca się jechać.

Otóż nie opłacało się. Sukienka niedoprasowana, pani pyta czy chcę sobie zabrać taką niedokończoną. Nie, nie chcę i daję pani czas na poprawki do dnia następnego. A że dzwoniła? Ano, ale ja nie mam pani numeru w telefonie ani nieodebranych. Aaaa, ups, jednak mam. Odchodzę z poczuciem narastającej irytacji.

W sobotę właścicielka dzwoni i stwierdza, że nie wyprasowała, nie da rady, przyjechać we wtorek. A ja widzę, że jednak telefon działa jak ona chce. No to jadę tego 17.09, odbieram sukienkę i wychodzę na zewnątrz, aby obejrzeć przy świetle dziennym.
(Dodam, że w zakładzie tym jest dosyć ciemno, więc plam ani przybrudzeń nie widać. Aha no i zapomniałam, że pani właścicielka hoduje sobie dzikiego gołębia, który lata między ciuchami. Wcześniej, kiedy oddawałam suknię, nie zauważyłam gościa.)

No a jak, przy świetle dziennym okazuje się, że sukienka ma dodatkowe ubrudzenie, którego nie było jak ja oddawałam. Wywiązuje się dialog:
[J]-Ja, [W]- Właścicielka pralni

[J]- Chciałabym złożyć reklamację i zapytać o zniżkę. Nie dotrzymujecie państwo terminów i nie wykonaliście zlecenia, więc proszę o oddanie części pieniędzy.

Wtedy już wiedziałam, że sprawa przegrana, ale warto próbować.

[P]- Ja jestem tylko pośrednikiem, ja za to nie odpowiadam.

No spoko, sukienkę zostawiam do poprawki.
W międzyczasie pani ma firmę zamkniętą przez tydzień i nie ma szansy nic odebrać. Ostatecznie mogę odebrać kieckę 4.10.

Jadę, standardowa procedura, idę oglądać do światła. No a jak, poprzednie przybrudzenia zniknęły ale pojawiły się nowe.

[J]- Proszę mi powiedzieć, może pani po prostu pożycza komuś te sukienki? - pytam wkurzona, bo co zrobić, jak zostawię na jeszcze jedno pranie, to z sukienki za 3 tysiące nie będzie co zbierać.

[P] - Proszę mnie nie obrażać, ja mam firmę od 24 lat ... - itd, wielki krzyk i lament.
W trakcie dowiedziałam się że nie dostanę nawet zniżki, mogę zabierać albo zostawić na jeszcze jedno pranie.
Po moim stwierdzeniu, żeby zastanowiła się nad przyszłością swojej firmy i komentarzami w internecie, pani zmieniła taktykę.

Zaczęła wykrzykiwać, że to ja ubrudziłam (dotykałam sukienkę tylko przez przezroczysty worek, ona ją rozpakowała i dotykała rękoma). A ponadto, to ja na pewno chcę ją naciągnąć, bo tam nie było żadnych zabrudzeń. Na koniec i moje stwierdzenie że zgłoszę sprawę na policję w końcu wyłudziła pieniądze i nie wykonała zlecenia) praktycznie wypchnęła mnie z zakładu i zamknęła drzwi na klucz.

Tak więc przestrzegam przed pralnią na Władysława IV w Gdyni, bo sukienki pewnie już nie sprzedam nawet za połowę wartości.

Pralnia Gdynia

by Yasumi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar chuda
18 20

wypożyczenie to połowa ceny sukni. Nie opłaca się. W niektórych salonach jest tak też, że płacisz całą kwotę sukni a przy oddawaniu w zależności w jakim stanie wróci odejmują kwote. Co swoje to swoje

Odpowiedz
avatar nisza
6 8

Zeby tylko polowe... Oczywiscie wiele zalezy od tego, jaka kto chce kwote przeznaczyc na kupno sukni. Ja obecnie szukam kiecki dla siebie - uznalam, ze na sukienke, ktora bede miala na sobie okolo 18h, raz w zyciu nie zamierzam dac wiecej niz jakies 2k - zamiast wydawac nie wiadomo ile kasy, ole sobie za nia kupic potem cos fajnego juz do domu. A ze slub? Dla mne wartoscia tego dnia nie bedzie otoczka, a narzeczony, uroczystosc i rodzina. Po wycieczce do paru salonow wiem juz, ze jak sie dobrze pochodzi, mozna kupic szelakiego rodzaju piekne sukienki i to za naprawde dobra cene - pytanie tylko, czy komus starczy jeden z modeli w salonie, po przerobce, czy musi miec szyty dokladnie na miare i najnowszy. Rozwazalam takze opcje wypozyczenia - ale nierzadko cena faktycznie wynosi tyle,co za nowa kiecke. Albo szycie - jesli ma sie polecona kracowa niejednokrotnie mozna sporo zaoszczedzic. Takze wypozyczenie rozwiazuje jedynie problem prania po weselu, bo finasowo niekoniecznie wychodzi wiele lepiej... (oczywiscie zakladajac, ze pannie mlodej nie zalezy na kiecce z najnowszego katalogu najardziej rozchwytywanego projektanta).

Odpowiedz
avatar Hebi
-1 21

Naprawdę nie rozumiem idei kupowania tak drogiej sukni tylko po to by założyć ją JEDEN raz... Już wolę zrobić jak moja siostra - kupić biała suknię i owszem, ale takiego kroju by nadawała się później - ot elegancka biała sukienka. A co do historii to dzięki za ostrzeżenie, chyba nawet wiem o której pralni piszesz...

Odpowiedz
avatar grisznik
5 5

Wszystko pewnie zależy od rodzaju sukni, jak duże miasto itd. Moja żona miała za 750 zł wypożyczoną.

Odpowiedz
avatar Voima
7 17

A ja jestem zdania, że raz w życiu taką jedną jedyną białą, ślubną suknię warto kupić. Przecież nie można szczędzić na wszystkim całe życie, ludzie... Ślub kościelny bierze się tylko raz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Nie tylko kościelny, ja brałam cywilny i szłam w pięknej, szytej u krawcowej kremowej sukni-syrenie :) Oczywiście rodzina kręciła nosem, że do cywilnego wypada iść w jakiejś koktajlowej sukience ewentualnie garsonce, ale ja postawiłam na swoim i nie żałuję. Wyglądałam i czułam się jak milion dolarów :P Sukienka na razie wisi w szafie, bo ciężko mi się z nią rozstać... ;)

Odpowiedz
avatar Dominik86
-4 8

suknia ślubna w USC wygląda śmiesznie za każdym razem, no ale jak kto chce, na te 5-7 minut "uroczystości", no ale na weselu się o tym zapomina

Odpowiedz
avatar grisznik
2 2

@Voima: A skąd pomysł, że to od razu szukanie oszczędności wszędzie i na siłę. Nie wszyscy muszą koniecznie mieć własną suknię, z którą potem nic nie zrobią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Nie wiem skąd w ogóle pomysł, że suknia ślubna na ślubie cywilnym wygląda śmiesznie, proszę Cię. Uroczystość też nie trwa 5-7 minut. Każdy może na SWÓJ ślub ubrać się jak mu się podoba.

Odpowiedz
avatar mobydickk
10 12

Moim skromnym zdaniem największą piekielnością jest tutaj salon w którym sukienkę zakupiono. Jak to jest - firma przecież w branży nie od wczoraj - nie wiedzą, że pralnia sprawia problemy? (przecież też nie od wczoraj na rynku) Ponadto, dlaczego wysłali dziewczynę do pośrednika, zamiast bezpośrednio do pralni która usługę wykona?

Odpowiedz
avatar Yasumi
3 3

W Gdyni i Gdańsku nie dostaniesz się do dużej pralni, wszędzie pośrednicy.

Odpowiedz
avatar Yasumi
3 3

Oj, coś mi sie za szybko koment dodał. Wracając do pralni- musi to byc pranie wodne 30 stopni i mniejsze pralnie nie chcą przyjmować sukien ślubnych, za duże ryzyko.A co do salonu, zadzwoniłam do nich i poinformowałam, żeby już nikomu tej pralni nie polecali, nie wiem czy posłuchają.

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
4 4

pewnie by cię taniej kosztowało porzadne wypranie w dobrym proszku lub płynie w pralce i odprasowanie z czyjąś pomocą

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Może tak, ale wyobraź sobie prać suknię z wszelakimi rodzajami kryształków, tiulów, koronek...

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
5 5

Nie znam się na tkaninach specjalnie, ale w większych centrach handlowych są takie pralnie, punkty renowacji futer itp. – tam widać ogromne pralki z wziernikami bębnów wyeksponowanymi tuż za ladą, więc jest pewność, że piorą na miejscu – na dodatek najczęściej na poczekaniu, często w 90 minut. Może to jest zło wcielone, jak pisałem – nie znam się na tym, ale podpowiadam, bo a nuż to dobry trop…?

Odpowiedz
avatar fajnyfacet
5 5

Taką usługę można reklamować i w przypadku nieskutecznej reklamacji,żądać zwrotu pieniędzy z tytułu kc637 §1§2.Napisz pw w razie czego.

Odpowiedz
avatar Dominik86
2 2

do autorki - w gdańsku na morenie jest dobra pralnia, na ulicy budapestańskiej, miedzy 2 blokami - pralismy tak suknei zony po slubie i po sesji fotograficznej - zero zniszczen a naprawde jest na niej pelno koralikow i innych pierdół - zaden plastik sie nie potopil od chemii - 200 pln za usluge

Odpowiedz
avatar mg1987
2 2

Chciałaś dobrze i tanio i szybko. Niestety nie ma tak - w rzeczywistym świecie można wybrać tylko dwie z tych opcji. :P

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

zglaszaj na policje do inspekcji handlowej i rzecznika praw konsumentow obsmaruj babe w necie i wsrod znajomych a co

Odpowiedz
Udostępnij