Od wczoraj goszczę u siebie przyjaciółkę oraz wszystkie niezbędne jej do życia klamoty. Intensywnie szukamy niedrogiego mieszkania lub pokoju w przyzwoitej lokalizacji, choć jeszcze tydzień temu obie myślałyśmy, że sprawa jest już załatwiona.
Cały zeszły tydzień jeździłyśmy po mieście, oglądając znalezione w ogłoszeniach mieszkania. Pal sześć te wszystkie lokale o wysokim standardzie, z miłymi sąsiadami i dobrym dojazdem, które okazywały się zawilgoconą norą w oficynie przy bardzo nieciekawej ulicy. W końcu znalazłyśmy mieszkanie, które wydawało się w porządku - fakt, że do odmalowania, ale ile to roboty, pomalować niewielką kawalerkę.
Cena zachęcająca, lokalizacja rewelacyjna, przedstawione rachunki potwierdzają niskie opłaty. Łącznie wychodziło niespełna 1000zł za kawalerkę pół godziny piechotą od Rynku, położone tak korzystnie, że dodatkowo odpadały koszty komunikacji miejskiej. Minus to osławione prlowskie budownictwo i może nie niebezpieczna, ale też nie najbardziej urokliwa okolica.
W każdym razie tydzień temu umowa została podpisana, w poniedziałek A. się wprowadziła, a już dzisiaj wylądowała u mnie.
Bo:
1-ego dnia ze ściany odpadł kran, pralka nie odwirowała prania, a sąsiad zza ściany okazał się fanem głośnej muzyki, puszczanej od 8 do 19.
2-ego dnia wstając w nocy do toalety A. zobaczyła urzędującą w kuchni rodzinkę uroczych prusaków,
- o 7.00 rano zbudziła ją sąsiadka z dołu, informując że w nocy było bardzo głośno i ona sobie nie życzy. Nie mogła to być A, z którą w tę rzekomo głośną noc osobiście świętowałam jej przeprowadzkę do mojego miasta, zwiedzając knajpy do 5 rano.
- tego samego dnia drugi sąsiad okazał się fanem Radia Maryja; sądząc po natężeniu dźwięku, odbiornik stoi na parapecie przy wiecznie otwartym oknie, i gra jakieś 18 godzin na dobę.
- łóżko okazało się trzymać na luźno połączonych listewkach, bo ktoś kiedyś połamał je na trzy części oraz wyjął te drewniane podkłady, na których zwykle kładzie się materac. Jej materac leżał na trzech deskach.
3-ego dnia znowu przyszła sąsiadka, że ona sobie nie życzy, że całą noc leciała woda, że to nie po bożemu. Pudło, tej nocy A. mocno spała, żeby być wypoczętą na szkoleniach, immatrykulacji i tego typu pierdołach związanych z rozpoczęciem roku akademickiego. Wracając do domu już po zmroku, prawie się potknęła o śpiącego przed drzwiami do klatki pijaczka. Sąsiad z góry dalej słuchał swojej muzyki, sąsiad z boku nekrologów i mszy świętych. A o 23 wciąż tej samej środy odwiedziła ją policja, wezwana przez panią z dołu w związku z zakłócaniem ciszy nocnej. Policjantom otworzyła drzwi dziewczyna ewidentnie wyrwana ze snu, która rzekomo jeszcze chwilę temu urządzała w mieszkaniu dzikie orgie. Plus szafka kuchenna, która trzymała się na jednym tylko haku, bo drugi ktoś wyrwał ze ściany i tylko wsadził byle jak.
4-ego dnia od ściany oderwał się kaloryfer (zamocowany pianką montażową oO) i poparzyła się wodą z czajnika, bo właściciel zapomniał powiedzieć, że "czasem cieknie". Wtedy też, pospieszana dudniącym z góry rockiem zagłuszanym nieco "w trzecią rocznicę śmierci Jana pomódlmy się za jego duszę...", podjęła decyzję o natychmiastowej wyprowadzce.
Właściciel nie chciał się zgodzić na zwrot kaucji (pierwszy czynsz miała zapłacić 10 października), dopiero postraszony uczenie-prawniczym bełkotem oddał pieniądze. A my pół dnia znosiłyśmy częściowo jeszcze nierozpakowane klamoty z szóstego piętra, bo jakieś matoły ukradły kable zasilające windę i domofon. No i uczynni sąsiedzi, którzy choć widzieli stojący pod klatką samochód, wypakowany prawie po brzegi kartonami i workami, co chwilę wyjmowali spod przyblokowanych drzwi kamyczek. Z braku dwóch kompletów kluczy, zwykle po zejściu na dół musiałam czekać, aż A. też zejdzie i mnie wpuści, bo przecież domofony także nie działały...
peerelowskie osiedle
Koleżanka wynajęła chyba atrapę mieszkania :D
OdpowiedzTo jest nauczka, że te super okazje jednak należy omijać szerokim łukiem :)
OdpowiedzMoże napisz, jakie to miasto? A nuż ktoś ma/wie o czymś niezłym do wynajęcia?
OdpowiedzMiasto Wrocław, póki co jednak jeszcze przeglądamy ogłoszenia, dopiero w akcie desperacji będziemy szukać w innych miejscach :)
OdpowiedzRany, na początku zamierzałam napisać, że koleżanka chyba przewrażliwiona, ale wymiękłam przy kaloryferze...O_o
OdpowiedzJa obstawiam, że do rzeczonego kaloryfera musiał być przywiązany jakiś pies albo coś, no bo kto normalny wyrywa ot tak kaloryfer ze ściany? Oprzeć się o niego nie da rady, bo parapet, więc musiał być po prostu ciągnięty, aż się wyrwał... Makabra, i ta pianka montażowa do tego...
OdpowiedzW gruncie rzeczy wszystko jasne, poza: kto (przy zdrowych zmyslach) wynajmuje mieszkanie z czajnikiem i kto potrzebuje jeszcze do czajnika instrukcje obslugi? Myslalem, ze dzialanie czajnika jest proste, jak budowa cepa i czy on cieknie - kazdy widzi golym okiem, czyli poparzyc sie chyba trudno. A moze wlasciciel mieszkania mial obowiazek poinformowac z gory, ze to czajnik na GORACA wode, ktora MA SIE GOTOWAC, jak to w znanej historii z McDonaldsa, gdzie kobita poparzyla sie ich produktem - goraca kawa, ktora sobie postawila miedzy nogami i wywalczyla w sadzie odszkodowanie (cos okolo 800.000$), gdyz nie byla wystarczajaco zrozumiale poinformowana, ze kawa moze byc goraca i ze nie wolno jej trzymac miedzy nogami.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2013 o 16:58
"kto (przy zdrowych zmyslach) wynajmuje mieszkanie z czajnikiem" Każdy kto wynajmuje? Żeby rezygnować z mieszkania ze względu na obecność czajnika (w mieszkaniach studenckich standard), tudzież wyrzucać czajnik tylko po to by go właścicielowi odkupić przy wyprowadzce, to trzeba być naprawdę "inteligentnym inaczej".
OdpowiedzJakbyś ten czajnik dostał do łap, też byś się poparzył. Bowiem ma on pęknięcie przy nasadzie dziobka, i niestety, większość wrzątku szła do kubka, ale także sporo się wylewało prosto na stopy. A poza tym, co złego jest w używaniu czajnika obecnego w mieszkaniu, jeśli został on umyty, no i oczywiście nie wygląda w środku jak hodowla bakterii (ten nie wyglądał:)).
OdpowiedzCo do pkt.3, to zawsze mnie zastanawia skąd sąsiadka (pewnie starsza kobieta) wie jakie dźwięki wydaje orgia? Może mierzy inne dziewczyny swoją miarą?
OdpowiedzA ja mam pytanie odnośnie punktu drugiego, a mianowicie :2 dnia wstając w NOCY do toalety (...) -o 7.00 rano zbudziła ją sąsiadka z dołu, informując że w nocy było bardzo głośno i ona sobie nie życzy. Nie mogła to być A, z którą w tę rzekomo głośną noc osobiście świętowałam jej przeprowadzkę do mojego miasta, zwiedzając knajpy do 5 rano (...) No to w końcu wstawała w nocy do toalety, czy zwiedzała knajpy do 5 rano?
OdpowiedzFaktycznie, trochę źle to opisałam. Najpierw było opijanie do 5, o 7 rano sąsiadka, a później w nocy prusaki :)
OdpowiedzNie wkopuj się bardziej… ;) Po 7 to już raczej nie czarna noc… Choć… też mi się czasem zdarzają terminy typu 11 nad ranem czy o świcie o 16… No ale jednak mam wtedy nikłe poczucie, że coś idzie nie tak wskutek pewnych nadużyć. :)
Odpowiedzmasakra jakaś oO Oo
Odpowiedzhttp://www.youtube.com/watch?v=pmDX0tgONFs&list=RD02Yil2jWQ5Oqg
OdpowiedzO – nie widziałem, a wygląda obiecująco. Dzięki. :) No i rzeczywiście wybitnie pasuje do opisu w historii. :D
OdpowiedzRozpoczęcie roku akademickiego i rocznica śmierci JPII dzień później?
OdpowiedzNie chodziło o JPII, tylko o jakiegoś zmarłego Jana, pewnie z rodziny słuchacza radia. Nie mówiąc o tym, że autorka mogła podać przykład nekrologów jakich słuchał sąsiad, a nie dokładny cytat z audycji...
OdpowiedzTak, trzecia rocznica śmierci JPII w osiem i pół roku od dnia, w którym zmarł.
OdpowiedzNie chcę nikogo straszyć ani obrzydzać ale co do tych prusaków... Te robale mają zdolności do howania sie w różnych dziwnych miejscach, mam nadzieję że koleżanka nie przeniosła ich nieświadome do twojego mieszkania w którymś z worków. Kiedyś pracowałam w pewnej firmie gdzie były w biurach tzw. "szczypawki". Kilka razy po wyjściu z pracy wyrzucałam z torby te gadziny. Brrr...
OdpowiedzBoże jedyny :O Tyle naraz, to aż nie możliwe! Współczuję komukolwiek kto tam mieszka...
Odpowiedz