Przyjazdy rozjazdy.
Rzecz dzieje się w lutym. Na dworze mróz trzaska. Mi przyszło powrócić do kraju z zagranicy. Zamówiłam wcześniej bilet na autobus bezpośredni jednej z polskich firm przewozowych. Godzina odjazdu 6 rano. Sobota.
Przewoźnik zastrzegł sobie, że może być wcześniej, więc należy być około pół godziny przed odjazdem na przystanku. Co ja i moja koleżanka wykonałyśmy.
Czekamy. Humory przednie, bo pobyt nam się udał i wrażeń wiele. Nastaje godzina 6. Co chwilę podjeżdżają różne autokary ale naszego ani widu ani słychu. Czekamy dalej. 6:30, 7:00. My już wychłodzone, bo na dworcu brak żadnej poczekalni otwartej o takiej porze. Pomysł: Zadzwonić do przewoźnika. Numer na bilecie. Dzwonię ja: nikt nie odbiera. Dzwoni koleżanka - to samo. Dosłownie bombardujemy. Nic. Dzwonimy do rodziny, oni dzwonią na wszystkie infolinie. Brak odzewu.
Mróz wciąż trzyma. Po kolejnym kwadransie podejmujemy decyzję - wracamy do akademika (w którym wcześniej mieszkałyśmy, ale byłyśmy już wymeldowane) może pozwolą nam się zatrzymać. Pani w recepcji powiedziała,że miejsc nie ma, ale jak ktoś znajomy nas wpuści możemy iść się przespać. Ok. Jedna dziewczyna nas wpuściła. My szczęśliwe, zamarznięte na kość ale mamy łóżko! Jednak nie długie było szczęście. Przybył szef akademika, który powiedział,że jesteśmy tu bezprawnie i mamy spieprzać. Uroczo.
Zaczęłam kombinować jak wrócić do Polski. Miałam dużo bagażu i nie wchodziło w grę jeżdżenie z przesiadkami. A zależało mi też na czasie. Padł traf na pociąg. Cena takiej przyjemności jest 2 razy wyższa niż autobusu (który nie przyjechał) ale nie mam wyjścia. Idę na dworzec. Przyjemna pani w kasie mówi mi, że owszem jest taki pociąg. Ale problem w tym, że nie ma już w nim miejsc i trzeba mieć wcześniejszą rezerwację. Popłakałam się już przy tej kasie, bezradna i zmęczona jak po maratonie, jakiś pan mnie pociesza, pani w kasie mówi, że spróbuje mi pomóc.
W końcu w magiczny sposób jakoś ten bilet dostałam. Podróż do Polski również przyjemna nie była. Na szczęście pomogli mi dobrzy ludzie.
Po powrocie pisze maila do firmy autobusowej. Tłumaczę sytuację. A oni: Nie ma pani prawa do zwrotu pieniędzy, bo - cytuję - "nie stawiła się Pani na miejscu odjazdu autobusu".
Hahaha.
Po kilku tygodniach wymiany niemiłych maili, pieniądze zwrócili. Ale raczej więcej z usług nie skorzystam.
zagranica
To podziel się nazwą tej firmy :)
OdpowiedzNa PW
OdpowiedzRównież poproszę. Sama nieraz muszę z podobnych usług korzystać i wolę wiedzieć, na jaką firmę się nie łaszczyć :)
OdpowiedzA jak długo czekałyście? Mieszkam w Niemczech, zdarza mi się z takich autobusów korzystać, i bardzo często mają spóźnienie, czasem parę minut, czasem parę godzin, zależy od sytuacji na drogach. Zaczynają gdzieś daleko na Zachodzie i po drodze zbierają ludzi, a jak na autostradach są korki, albo takie warunki że nie da się szybko jechać, to niestety nic się nie poradzi.
OdpowiedzCoś w tym jest. Podejrzewam, że w rozkładach jazdy nie uwzględnia się czasu na "załadunek" czy "rozładunek" pasażerów i stąd obsuwy. Dałoby się zrozumieć, gdyby informowano o tym (po coś w końcu podaje się numer kontaktowy przy zakupie biletu), a często informacji brak.
OdpowiedzJak napisałam w historii. Byłyśmy koło 5.30 a czekałyśmy do 7:15. Czyli prawie 2 godziny. Rozumiem ,że mogli się spóźnić. Rozumiem też ,że godzinę. Ale brak jakiejkolwiek opcji skomunikowania się z firmą i dotarcia do szczegółów tego spóźnienia już nie jest taka fajna. W innej firmie , z której korzystam w razie spóźnienia dostaje się sms z informacjami i od razu jest informacja na FB.
OdpowiedzJa wiem, że niektórzy boją się umieszczać pewne szczegóły w historii, i to jest w pełni zrozumiałe. Sądzę jednak, że napisanie nazwy kraju, w którym toczyła się ta historia, raczej nikomu i niczemu by nie zaszkodziło. Dlaczego? Bo to jak wróżenie z fusów.
OdpowiedzProszę bardzo. Wracałam z Czech . A autokar jechał z Włoch. Więc spóźnienia są zrozumiałe.
OdpowiedzA co się stało z koleżanką? Bo na początku historii występuje, a później znika nagle... Nie czepiam się, tylko zastanawiam :P
OdpowiedzOna postanowiła być piekielna:) Poczekała na kolejny autobus ( a jeżdżą co 2 dni) po czym powiedziała panu kierowcy historie sprzed 2 dni. Powiedziała również,że w ramach zadośćuczynienia chce by zabrali ją tym kursem. Pan kierowca ponoć bardzo mocno oponował, ale koleżanka była nieugięta, wsiadła do autobusu i rad nie rad zabrał ją:)
OdpowiedzTo akurat według mnie nie było mądre posunięcie. Prawdopodobnie zajęła komuś miejsce = zrobiła problem kierowcy, niewinnemu facetowi.
OdpowiedzCoś za coś:) Ale spokojnie, te autokary nie są pełne więc miejsce na pewno miała:)
OdpowiedzTo zmienia postać rzeczy. : )
Odpowiedz"Mi przyszło powrócić do kraju z innego kraju." A da rade wrócić do kraju będąc w tym kraju?
OdpowiedzMoże i nie da rady, ale zdanie "Mi przyszło powrócić do kraju z kraju" brzmi troszkę dziwnie ;). Autorka mogłaby ewentualnie napisać "Mi przyszło powrócić do kraju z Czech." :)) Pozdrawiam
OdpowiedzDowiedziałaś się potem czemu autokar nie przyjechał? Jak w wakacje wracałam z zagranicy, trzy godziny siedzieliśmy jak głupi na stacji benzynowej czekając na spóźnioną przesiadkę. Jechała z Włoch jak Twój autokar, chyba jakaś pechowa trasa :)
OdpowiedzNie dowiedziałam się. Pewnie chodziło o zimę. Przewoźnik nie był skory do tłumaczeń.
OdpowiedzMógł też być opóźniony np. o trzy godziny. I po tych 3 godzinach, około dziewiątej faktycznie Was nie było. Ale faktycznie, brak kontaktu to straszna lipa.
OdpowiedzPo tych 3 godzinach to by zgarniał sople, a nie ludzi:)
Odpowiedz