Wczesny ranek. Świeżo po dobowym dyżurze, na którym nie było mi dane nawet na chwilę usiąść, nie mówiąc o takich luksusach, jak chwila odpoczynku. Dyżur zdany, nowa ekipa ruszyła do boju. Ja postanawiam się umyć, dojeść rozpoczęty (a właściwie rozpakowany) wczoraj obiad, odsapnąć chwilę i dopiero wsiadać za kółko.
Pechowo trwający dyżur jest chyba nawet gorszy niż wczoraj, pogorszony jeszcze zmianą ekip, po drodze do łazienki personelu natykam się na dziki tłum gotowy wedrzeć się za mną nawet do kibla, bylebym tylko obejrzała kolejnego pacjenta. Bez zbędnych dyskusji zamykam drzwi łazienki, myję głowę przy irytującym pukaniu (waleniu?) do drzwi, przy myciu zębów towarzyszą mi pokrzykiwania z korytarza.
Wychodzę, z kamiennym spokojem przechodzę między furiatami wrzeszczącymi "do roboty", "ile można czekać", "tu chorzy ludzie czekają na pomoc". Krzyki sugerują, że pacjenci są wydolni oddechowo i krążeniowo, więc raczej nie powinno ich tu być, ale przecież do SOR może wejść każdy. Niewzruszona zamykam kolejne drzwi, tym razem do socjalnego, wrzucam obiad do mikrofali i wreszcie, po 24 godzinach na nogach, siadam na krześle.
Niedługo cieszyłam się spokojem. Gdy tylko mikrofalówka zrobiła "dzyń" do gabinetu wpadła młoda baba. Całkiem żywa i sprawna, jak na pacjenta oddziału ratunkowego.
P: No kiedy pani zacznie pacjentów przyjmować! Ja tu czekam już cztery godziny! Ja mam dosyć! Proszę, pani sobie chodzi po korytarzu, a tu kolejka jak za komuny!
J:... (jestem oazą spokoju...)
P: Słyszy mnie pani?! Tam ludzie czekają! A wy ich jak bydło tratujecie! To jest skandal, pół nocy czekać na pomoc! Ja do sądu was zaskarżę! To jest burdel, nie szpital!
J: ... (lilia na spokojnej tafli jeziora...)
P: No kur**! Ruszy się pani? Do dyrekcji mam iść?
J: Niech pani idzie...
P: To jest chamstwo! Mafia! Ludzi mordują i nawet się sądu nie boją (i tak się nakręca, nakręca, zza drzwi ciekawie zerkają kolejne twarze).
J: (cicho) Proszę wyjść.
P: Co?
J: Wyjść. Przez drzwi. I zamknąć je za sobą.
P: !!!
J: Jest pani w MOJEJ DYŻURCE. Nie w gabinecie. Nie ma pani tu wstępu, przeszkadza mi pani i w dodatku niesłusznie się wydziera.
P: (zatkało ją chyba, bo tylko stoi i mruga oczkami)
J: (no i koniec z liliją...) Jestem po dyżurze, od kilkunastu godzin nie jadłam, stwierdziłam wczoraj cztery zgony, przekazałam dwóch pacjentów na OIOM, obejrzałam blisko pięćdziesięciu pacjentów, teraz jestem PO DYŻURZE i życzę sobie, żeby mi pani dała odpocząć!!! Co jest z wami ludzie! Jak pani tu od czterech godzin siedzi i nadal ma pani siłę krzyczeć, to znaczy że w ogóle nie powinna pani tu być! Tu ludzie umierają! Z wypadków, po zawałach! Ciężko chorzy! Nie znudzeni kolejką u rodzinnego! Nie z bólem palca! A ja przez takich zdrowych ludzi nie mam dla tych chorych czasu! A teraz chcę odpocząć! Do widzenia! (Jeb drzwiami)
Chyba będzie skarga...
Do idioty ludzkim językiem i tak nie dotrze.
OdpowiedzOdważna jesteś... Ale popieram. Wszystko ma swoje granice.
OdpowiedzGranice, powiadasz? Tak retorycznie zapytam - jakie granice ma SYSTEM?? Odpowiedż - żadnych granic Rozwiązanie problemu - ???.... ( pisać dalej? )
OdpowiedzSystem jest bezgraniczny. Ja pisałem o granicach przyzwoitości i cierpliwości. A rozwiązanie problemu? Jakiego problemu? Tego że lekarz też człowiek i jeść musi? Czy bezczelnych roszczeniowych pacjentów z chorym paluszkiem domagających się tomografii z tej okazji? Brak chyba...
Odpowiedz@jasiobe - życzę Ci, by kiedyś badał Cię lekarz, który nie spał od 24h. Na pewno nic nie przeoczy i zaleci skuteczną kurację. Na pewno.
OdpowiedzZależy od systemu, w sumie nie jestem informatykiem, ale wiem, że na windowsie 3.11 raczej nie odpalę GTA4, ale saper śmigał bez problemu, przypuszczam, więc sami widzicie, że musi istnieć jakaś granica. Mam nadzieję, że pomogłem.
Odpowiedzkhartvin, dziękuję za życzenia - naprawdę miłe. A teraz mi odpowiedz... KTO zmusza lekarza do dwudziestoczterogodzinnej bezsenności, no KTO ( albo CO )??????????? Jak już sobie w łepetynie poukładasz - zapraszam do dalszej rozmowy ( już bez życzeń - zachowaj dla najbliższych na Święta )
OdpowiedzKTO nie pozwala ? Ludzie którzy są chorzy i potrzebuja pomocy - ma dyżur to nie powie "sory ale już mi się nie chce" tylko robi to co do niej należy.
OdpowiedzCiepło, cieeeeplej..... Następne pytanie brzmi: Czy to chorych za dużo, czy może.... lekarzy za mało, hę??
Odpowiedzjasiobe stanowczo za dużo chory - wróć, chorych, tych naprawdę chorych jest odpowiednia ilość ( jeżeli można użyć tu takiego sformułowania ), natomiast nadmiar jest tych, co z paluszkiem, brzuszkiem i główką zamiast do rodzinnego lecą do szpitala. Jeżeli nie przywiozła Cie karetka, a jesteś naprawdę chory to nie masz sił robić dzikich awantur, tylko spokojne dogorywasz w kolejce, czasmi nawet na stojąco, bo paniusia ze zdartym paluszkiem musi tyłek płaszczyć na krześle. Tak myślę, to tylko moje obserwacje jako pacjentki.
Odpowiedz" ...nadmiar jest tych, co z paluszkiem, brzuszkiem i główką zamiast do rodzinnego lecą do szpitala. " Następne pytania brzmią: A jakaż to nieposkromiona moc gna te tłumy " chorych z paluszkiem, brzuszkiem i główką " do szpitala, zamiast do rodzinnego?? Dlaczego, mimo skali problemu ( tego i nie tylko tego ) NIKT nie potrafi sobie z tym poradzić?? ( tzn. potrafi... potrafi - tylko pali głupa ) A może Szanowna Autorka historii zna odpowiedź?
OdpowiedzNo co jest???!!!!! Jechać z minusami.... no juuuuż!!!!!!!!!
OdpowiedzJakaż moc? Głupota... serio jak Cię boli brzuch, tak po prostu boli, a nie napie***, albo boli od dwóch dni lecisz do lekarza? Albo co gorsza na SOR? Nie wiem jak jest na pogotowiu bo dzięki opatrzności nigdy nie musiałam się wybrać, ale w przychodniach przesiadują starzy ludzie, których boli lub strzyka i nie przyjmują do wiadomości, że lepiej nie będzie... Czemu w kolejkach do rodzinnego 90% to starsi ludzie? I nie, nie widać po nich choroby, krzyczą, kłócą się, przepychają. Czasami coś człowieka boli - glowa, brzuch czy nadgarstek, czasami ma katar, kaszel, ale nie jest to powód żeby od razu lecieć do lekarza...
OdpowiedzPrzepraszam pokornie, że nie na temat, ale czy tylko ja widzę nick Traszki na niebiesko...? x_x
Odpowiedzkilka osób ma niebieskie nicki
OdpowiedzTeż tak widzę, od czego to zależy?
Odpowiedz"top użytkowników zawsze" tak podejrzewam :)
Odpowiedzalbo moda dostali
OdpowiedzWłaśnie, skąd te niebieskie nicki?
OdpowiedzMyślę, że ten niebieski nick można potraktować jako coś w rodzaju "odznaki" dla najbardziej rozpoznawalnych użytkowników na portalu.
OdpowiedzTeż mnie to zastanawiało, ale jak powchodziłem w profile "niebieskich" to wszyscy mają jakieś dzikie miliony punktów na plusie, więc to chyba faktycznie jakiś order uznania albo coś w tym stylu :D
Odpowiedz@nighty ja na ten przykład Twój nick też na niebiesko widzę :)
OdpowiedzTwoje zdenerwowanie w pełni rozumiem, do odpoczynku każdy ma prawo. Nie rozumiem jednej rzeczy w Twojej opowieści- dlaczego na SORach dyżury nadal są takie długie? Osoba zmęczona, głodna, niewyspana jest przecież mniej wydajna, o pomyłkę nietrudno, a tutaj one dużo kosztują. Wiem, że to nie Ty ustalasz, ale czy takie podejście ma jakieś uzasadnienie? Czy może po kilku godzinach jest to kwestia jechania na adrenalinie?
OdpowiedzStrażacy też maja dyżury 24-godzinne i nie tylko oni. Tak jest w wielu zawodach w wielu krajach świata. Widocznie gdzieś kiedyś ktoś ustalił, że tak jest odpowiednio/bezpiecznie.
Odpowiedz@timo Nie, tak nie jest odpowiednio/bezpiecznie. To z jednej strony kwestia braku wystarczającej liczby fachowców (gdyby przemęczeni lekarze mieli się wysypiać - to kto by w tym czasie leczył?), z drugiej presji by jak najwięcej zarobić, awansować itd (czyli brać dodatkowe dyżury). Jakby na to nie patrzeć, to ci sami niewyspani lekarze zalecają swoim pacjentom 8 godzin snu na dobę...
Odpowiedz@timo- wlasnie o to chodzi. W najbardziej odpowiedzialnych zawodach, od ktorych zalezy ludzkie zycie, czesto wystepuja tak dlugie zmiany. Moze adrenalina daje takiego kopa, moze ma to jakies podstawy. Ciekawi mnie to, poza tym- nie ukrywam- takze niepokoi.
OdpowiedzO ile w straży i wielu podobnych zawodach gdzie czasem jest jeden wyjazd dziennie do palącego się śmietnika 24h zmiany rozumiem. Jednak u lekarza (na SORze) gdzie wymagana jest najwyższa sprawność umysłowa uważam że 6 godzinne zmiany to i tak byłoby sporo.
Odpowiedzdokladnie, nie mozna porownywac strazaka do lekarza, jasne zdarza sie ze strazak przez ten dlugi dyzur jest caly czas na akcji jak sie akurat wiekszy pozar trafi, ale przewaznie oni spia wiekszosc dyzuru, bo maja byc w gotowosci gdyby cos sie stalo. a chyba kazdy wie jak wygladaja sory, moze zalozenie bylo takie ze tam tez sa nagle przypadki ale praktyka jest taka ze przyjmuje sie pacjentow non stop i sa nie gorsze kolejki niz w przychodniach. ale dodam ze niestety jest tak ze jak sie czlowiek nie wydrze to go nie przyjma, bo jak siedzi spojnie to znaczy ze moze poczekac ( dlatego trzeba jechac z kims zdrowym do darcia sie ) przeciez juz byla tu historia jak pan siedzac na krzeselku zaczal sobie po cichu umierac.
Odpowiedz@korinogaro, @butelka - gratuluje pojęcia o służbie w straży. Zawodowa straż NIE ŚPI na dyżurze, nawet jak się nic nie dzieje. NIGDY. No chyba, że w jakichś bardzo dużych jednostkach, gdzie całą noc na nogach jest zastęp pierwszowyjazdowy, a reszta może się zdrzemnąć - ale to wyjątek, nie reguła. Strażacy jeżdżą nie tylko do pożarów, ale praktycznie do wszystkiego - wypadków, oleju na drodze, zadymienia, zatrzaśniętych drzwi (wyważać na prośbę pogotowia/policji), kota na drzewie, dzika w studzience, zalanej piwnicy, nieszczelnej instalacji gazowej, rozcinania biżuterii na spuchniętych dłoniach, debili połykających żarówki albo wsadzających łeb między kraty... Bywa (i to często!), że wyjeżdżają do jednego wezwania, a potem bez powrotu do jednostki jadą na 3-4 kolejne. I nie trzeba wielkiego pożaru, żeby strażak był cały czas na nogach. Mało tego, po każdej akcji jest ileś roboty z przywróceniem pełnej gotowości wozu (zależnie od sytuacji: uzupełnienie paliwa w wozie i agregatach, przegląd i czyszczenie sprzętu, uzupełnianie wody i środka pianotwórczego, wypełnianie dokumentacji, napełnianie butli aparatów ODO...) - to też trwa i nie da się tego zrobić śpiąc. Uważa, że wasze komentarze obrażają strażaków, którzy są najbardziej zapracowaną służbą mundurową w tym kraju (właśnie przez to, że są od wszystkiego). Powiem za to dla kontrastu, że na SORze lekarz niejednokrotnie ma szanse się zdrzemnąć - mam pół rodziny w służbie zdrowia, w tym lekarzy dyżurujących na SORze, więc nie jest to "wiedza z onetu". Pewnie to zależy od wielkości miasta, ilości jednostek dyżurujących (czy to SORów, czy straży pożarnej) i wielu innych czynników, więc zalecałbym powstrzymanie się od takich krzywdzących uogólnień.
Odpowiedznikt tego nie napisal w sensie ze strazacy sie obijaja, tylko ze to jest inna specyfika pracy, ale czy to jest cos zlego? jest wiele roznych zawodow ktore wymagaja obecnosci w danym miejscu ale niewiele trzeba robic i to nie znaczy ze ci ludzie sa zli, leniwi itd. ochroniarze w nocy tez czesto nic nie robia tylko patrza sie w monitory, podobnie droznicy, ja nie mowie ze nie maja innych obowiazkow, ale maja czas gdzie nic nie musza robic i moga rozwiazac krzyzowke albo cos podobnego. kasjerka w kinie jak nie ma klientow tez nie ma co robic, ale ci ludzie musza byc na posterunku i to ze nic nie robia w zaden sposob nie umniejsza ich pracy, wrecz przeciwnie jesli taki strazak ma okazje sie przespac to powinien to zrobic zeby byc bardziej wypoczetym. jednakowoz masz racje ze wszystko zalezy od wielkosci jednostki, miasta itd. poprostu jeszcze nigdy nie slyszalam zeby na sorze nie bylo kolejki i czekajacych pacjentow, wiec jesli lekarze spia to raczej kosztem pacjenta niz z nudow ( nie winie oczywiscie samych lekarzy tutaj, a raczej system ), no ale moze sa gdzies takie.
Odpowiedz@butelka: w moim mieście nigdy nie spotkałem kolejki na SORze, czasem zdarzy się jedna osoba przede mną, ale rzadko. W mieście, gdzie studiuję, kolejki są na poziomie 8-10 osób i są naprawdę szybko obsługiwane (może mam takie szczęście?). Nie twierdzę, że historie o wielogodzinnym czekaniu nie są prawdziwe, ale też nie można twierdzić, że tak jest zawsze i wszędzie.
OdpowiedzPiękne to było! Chylę czoła.
OdpowiedzZgodzę się ze wszystkim i współczuję idiotki, ale jedno mnei zastanawia: co ja miało obchodzić ile trupów spisałaś czy ilu pacjentów wysłałaś na OIOM? Na lekarza idzie się zdolnym do zignorowania tego albo wcale. Jeśli ja jestem ranna to chcę pomocy, a nie "bo ja już tyle trupów miałam na moim dyżurze". Ani mnie to nie pociesza ani mi nie pomaga, a kilka razy już lekarz tak ględził na SORze...
OdpowiedzNo jeśli ty wymagasz od pracownika na SOR , żeby sobie "ignorował" zgony to ja dziękuje...To była próba dania do zrozumienia pacjentowi, że jest się zmęczonym ciężką praca, a nie piciem kawki na dyżurze i opatrywaniem drzazgi w palcu.
Odpowiedz"Zdolnym do zignorowania?" Sorry, lekarz też człowiek. Jakbym miała chodzić do takiego, na którym nie robiłoby wrażenia ilu pacjentów na jego dyżurze odeszło na tamten świat, to chyba wolałabym wcale nie iść. A Pani widać była całkiem zdrowa, skoro potrafiła jeszcze awantury robić.
Odpowiedz@Shakkaho - ciekawa teoria... rozumiem, że jak idziesz na SOR, to do tego lekarza, który właśnie skończył dyżur i je/przebiera się, a nie do dyżurującego? A jak idziesz do sklepu, to łapiesz przed drzwiami ekspedientkę, która właśnie skończyła zmianę i wyszła do domu, zamiast kupić u tej za ladą? A może masz jakiś problem z czytaniem ze zrozumieniem i zwyczajnie nie pojęłaś, że autorka historii była PO PRACY?
OdpowiedzJa myślę, że tu problem jest w systemie. Ostatnio trafiłam na SOR bo ze zmęczenia zemdlałam. Wcale nie chciałam jechać do szpitala, bo kiedy przyjechała karetka czułam się już lepiej. Wcale nie chciałam tam leżeć i dostać kroplówki, ale nie ma sensu wypisywać papierków, że się nie zgadzam bo trwa to tyle, ile trwa podanie kroplówki itp. Jedyne co mnie bolało to to, że nie mogłam sobie iść do domu bo taki jest system. Teoretycznie muszę przejść badania trwające góra godzinę, ale trwa to 4 bo nie ma wystarczającej ilości osób zatrudnionych do pomocy. No i leżałam z tą kroplówką, ale nie jest to ani moja ani lekarzy wina. Wiem, że kobieta była piekielna i chamska, ale pewnie była w podobnej sytuacji co ja, a może nawet i autorka. Nie musiała wiedzieć, że Traszka jest zmęczona. Skąd wiadini jak jest w jej prywatnym życiu? Może ona sama pracowała całą noc, wracając do domu potknęła się i uderzyła w głowę co nie było groźne, ale wezwano do niej karetkę bo krew się z niej lała i teraz z powodu chorych procedur siedzi na SORze od 4 godzin niewyspana. Wiem, że z autorki punktu widzenia to masakra, ale rzadko kiedy coś jest czarne i białe.
Odpowiedz@Charlotka, podejrzewam, że problem polega na tym, że pacjentki w ogóle nie powinno tam być :) Wtedy nikt nie musiałby się tłumaczyć. W końcu każdy ma prawo do przerwy, nawet jeśli jest bardzo duzo pracy. Obowiązuje to każdego, w każdym zawodzie. Pani powinna to wiedzieć.
OdpowiedzMatko, jaka wojna... Może napiszę drukowanymi: ciekawie mnie co mnie obchodzi ile zgonów spisał lekarz, który mnie przyjmuje i na to narzeka. W czasie DYŻURU, nie przerwy, w czasie zarabiania. Przepraszam, że nie mam ochoty słuchać ile on osób dzisiaj wysłał do kostnicy podczas szycia rany. I TAK, lekarz ma myśleć o zgonie pacjenta X w domu i gdziekolwiek chce, ale NIE przy innym pacjencie.
Odpowiedz@up A niby dlaczego nie mialoby jej tam byc? Prawdopodobnie weszla do tego socjalu bo czekala w kolejce pol dnia. Placi cale zycie, a jak potrzebuje pomocy to nikogo nie ma... Nie mowie, ze to wina autorki, ale pracujac w NFZ zbierasz ciegi za NFZ, ktory nie dziala. Owszem, pacjentka powinna tam byc i powinna opierd olic, tylko ze lekarza na dyzurze. Tak by sie stalo, gdyby autorka nie robila z siebie jakiejs oazy spokoju tylko normalnie ja o tym poinformowala...
OdpowiedzShakkaho: no to jeszcze raz, drukowanymi: autorka nie była na dyżurze. Nie była już formalnie w pracy, nie zarabiała. Mogła mieć totalnie w czterech literach, co sobie pacjenci w kolejce myślą, bo po zdaniu dyżuru to już nie jej sprawa. I jeśli ktoś tego nie rozumie, to może zrozumie, jeśli potraktuje się go jego własną bronią i poczęstuje dawką informacji, które go zupełnie nie obchodzą. @piesekpreriowy: czy w restauracji, kiedy długo czekasz na potrawę, od razu pakujesz się z butami (i z krzykiem) na zaplecze oznaczone "tylko dla personelu" czy jednak informujesz o swoim niezadowoleniu kelnera/kierownika sali? Sam odpowiedziałeś: pretensje powinna usłyszeć osoba aktualnie odpowiedzialna za SOR, nie Traszka. Poza tym: socjalka ma zapewniać minimum prywatności. Może ktoś akurat by się tam przebierał? Nie wiem czy fajnie tak, stać z gaciami na kostkach i zbierać cięgi od frustratki, która nie potrafi zrozumieć, że tam się, kurna, nie włazi (dobra, wiem, że od tego są najczęściej osobne szatnie).
Odpowiedz@Traszka - pytanie na forum piekielni ma prawo być odczytywane różnie, dlatego zaznaczam iż to jest bez żadnych podtekstów. W gronie zawodowym często rozmawia się o pracy (trzech zawodowych najpierw wypije piwko, potem wspominki, narzekania a na koniec co lub kogo byśmy zmienili) Czy wy, lekarze i ogólnie środowisko, macie jakąś wizję by to mogło wreszcie normalnie funkcjonować ?
OdpowiedzWizja jest prosta, tak w służbie zdrowia, jak i w innych "firmach" państwowych/budżetowych - PKP, ZUS, Poczta Polska itp. Po prostu nie może poprawnie działać struktura, w której 60% stanowisk jest "funkcyjnych", a 40% "wykonawczych". Dla przykładu w PKP (mam na myśli dane globalne dla całej grupy PKP) na jednego pracownika mającego rzeczywisty związek z ruchem pociągów (czyli: maszyniści, dyżurni, nastawniczy, ustawiacze, automatycy, programiści, rewidenci, serwisanci, elektrycy itp.) przypada 1,4 pracownika, który siedzi za biurkiem. I jak to ma działać? Mało tego, przywileje (np. emerytalne) przysługują każdemu: prezesowi, sprzątaczce, kasjerce itd. Ja rozumiem wcześniejszą emeryturę dla osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, choćby wspomnianych dyżurnych ruchu czy maszynistów. Nie rozumiem natomiast czym różni się sprzątaczka na dworcu od sprzątaczki w szkole i kasjerka w PKP od kasjerki w Biedronce. Przykład, który podałem nie ma wiele wspólnego ze służbą zdrowia, ale porównywalna sytuacja jest w lecznictwie - za dużo biurew w NFZ, z mało białego personelu.
Odpowiedz@Timo Nikt tego nie rozumie, niestety w naszym "wspaniałym kraiku" jest tak jak jest. Nie tak dawno temu próbowano (po raz pierwszy z resztą) zrobić porządek z przywilejami emerytalnymi i co? Ano przypomnij sobie kto i z jakiej opcji politycznej najgłośniej darł pysk o zamachu na wolności obywatelskie. Niestety zdecydowana większość ludzi, mimo że od upadku komuny minęło ponad 20 lat mentalnie funkcjonuje dalej według tamtego systemu. Co do lekarzy to też nie jest to takie czarno-białe, wystarczy poczytać w prasie i internecie jakie kwiatki wychodzą odkąd ludzie zaczęli korzystać z ZIP-u (o ile pamiętam nawet na piekielnych było parę historii na ten temat) fikcyjne badania i etaty to też jest przyczyna braku środków w systemie opieki zdrowotnej.
Odpowiedz@reinevan: ale ja się zgadzam. Powodów takiego stanu rzeczy jest oczywiście multum. Mentalność z poprzedniego ustroju, przerost biurokracji, złodziejstwo (czyli konieczność mnożenie etatów w organach kontroli i nadzoru) itd. Ale naprawianie tego burdelu zacząłbym od rozpieprzenia w pi*du związków zawodowych: chcą się zrzeszać, to proszę bardzo, ale za własną kasę i poza godzinami pracy. A nie, że kasa leci z budżetu firmy, z budżetu państwa i ze składek, związkowiec pół dnia pracuje, a pół siedzi na zebraniu, zwolnić nie można, najlepiej by leżał do góry dupą i brał kasę, z przerwami na strajki, żeby wypić wódę w autokarze na manifestację, porzucać kamieniami, zablokować ruch, spalić parę opon, pokrzyczeć, że im mało i wrócić do nieróbstwa.
OdpowiedzTo proszę powiedz mi, kto pójdzie pod sejm krzyczeć, że robią z robotników niewolników, że przedsiębiorców nie można wspierać szkodząc pracownikom, że zmiany w systemie emerytalnym nie dają nic, albo dają tylko na chwilę, a później będzie płacz i zgrzytanie zębów? A białe miasteczka to niby nie związki? Owszem, większość związkowców to tacy, co mieli szczęście pracować tam, gdzie można się zrzeszać. Ale jest multum firm, gdzie to związki walczą o pracowników i bez nich prezesi by na roboli pluli z uśmiechem.
Odpowiedzbo najlepiej przeciez zamienic sie w robota i 24/7 wypisywac recepty ludziom, ktorym nie chcialo sie czekac do rodzinnego..
OdpowiedzTak jak popieram wywalenie z dyżurki na zbity pysk, tak można było po prostu z marszu powiedzieć "jestem już po pracy, byłam na nogach 24h, proszę wyjść", zamiast być oazą spokoju i w końcu wybuchać. Ostatecznie - zdenerwowanie owej pani również rozumiem. Sam ostatnio spędziłem cały wieczór w szpitalu z podejrzeniem złamanej nogi. I nie to, żebym uważał, że należy mi się szybsza "obsługa" (choć przy fakcie, iż płacę co miesiąc spore kwoty na ubezpieczenie a u lekarza bywam raz do roku, to mnie lekko krew zalała, no ale nieważne), chodzi mi o to, że gdy w rejestracji podałem informację, iż mogę mieć złamaną nogę, nikomu nawet nie przyszło na myśl podsunąć mi wózek albo kule. Pielęgniarka woła na rozmowę i mierzenie ciśnienia? Grzeję na skręconej nóżce. Lekarz woła na oględziny? Grzeję na skręconej nóżce. Lekarz wysłał na rentgen na drugi koniec przychodni? Grzeję na skręconej nóżce. I naprawdę można szału dostać ;)
OdpowiedzNo nie bardzo rozumiem czym ten sor wlasciwie ma sie zajmowac... Zawaly i wypadki? W takim ukladzie masz 4 przypadki na 24h wiec siedzialabys i nic nie robila. Mysle, ze troszke przesadzasz, choc oczywiscie nie z kazda pierd ola powinno sie tam isc. Niemniej gdybym sie powaznie zacial w palec to mysle, ze wlasnie od tego jest sor. A tak btw - rozumiem rozdraznenie, spowodowane zmeczeniem, ale chyba zapomnialas kto cie zatrudnia. Wlasnie tamta kobieta.
Odpowiedzzgadzam się, SOR jest od tego żeby pomóc kiedy dzieje się coś nagłego, kiedy jest zagrożenie życia, ale także w przypadkach złamań/skręceń, czy pogorszenia samopoczucia gdy nie przyjmuje lekarz rodzinny. Nie wiem skąd oburzenie, że skoro miała siłę krzyczeć to nie powinno jej tu być. Jeśli np miała złamaną rękę to, przepraszam bardzo, gdzie miała iść? Rodzinny jej nie zagipsuje.
Odpowiedzrzeczy nadających się na sor jest cała masa - wszystko, czego nie 'naprawi' rodzinny w gabinecie, wszystko co trza pilnie prześwietlic, zeszyć, zagipsować, umiarowić, oczyścić...
OdpowiedzNie piesku, tamta kobieta z całej swojej składki dokłada jakieś 2gr do jej pensji, rozumiem, że ty uważasz, że ta kwota jest godna tego by pozwolić się gnoić parunastu tysiącom osób, ale niektórzy mają nieco więcej godności.
OdpowiedzNie. Tamta kobieta reprezentuje 80% spoleczenstwa, ktora jest zmuszone placic i itrzymuje pierdo lony system. To nie jest wina lekarzy, ze sa kolejki, ale kur wa ma prawo wymagac pomocy. Na tej zasadzie kazdy placi po 2 gr i tak naprawde nimt nie placi? To kto ma wymagac? Nie wiem jak autorka, ale mnie krew zalewa, bo lekarze potrafia sie glownie opier dalac i narzekac... Podejrzewam, ze kobita czekala x godzin na pomoc i stracila nerwy. Rozumiem ja. I moze dla ciebie 2 grosze to ch uj. Jestem zmuszony te 2 gr placic wiec wymagam. Koniec.
Odpowiedzbiedni lekarze, biedni pacjenci... Nikt nie winien, jeno SYSTEM. Czyli coś nieludzkiego, niemodyfikowalnego. Czy aby jednak naprawdę? Po 6 godzinach spędzonych na czekaniu na SORze aż mnie nosiło. Przychodzi pacjent (lub przywozi karetka) - chyba złamanie ręki/nogi itp. Niby wszyscy wiedzą, że trza prześwietlić. Ale bez papierka się nie da. Więc delikwent czeka 2 godziny aż go lekarz przyjmie - tylko po to, aby wypisać skierowanie na RTG. Potem szybciutko zdjęcie i po 5 minutach znów do 2-godzinnej kolejki do lekarza... Czy naprawdę poza jedynym lekarzem, zapracowanym do granic możliwości, nikt (pielęgniarka, student, stażysta, felczer...) nie może zdecydować o tym zdjęciu? Czy nie można do odczekanej wizyty w gabinecie wejść już ze zdjęciem w łapce i wypełnionym przez pielęgniarkę formularzem? Czy to wymaga obecności specjalisty, aby podyktować imię i nazwisko, adres, wiek, pesel...?
Odpowiedzbyłam ostatnio takim biednym pacjentem. Nóż okazał się za ostry, ujrzałam wnętrze dłoni, stwierdziłam, że trzeba zeszyć, więc udałam się na najbliższy SOR, czyli, w praktyce, piętro niżej. Po telefonie od sekretarki ("paluszek zraniony") lekarz pojawił się w minutę (a informacja o 'zranionym paluszku' była jedyną przekazaną przez telefon, nie wiedział, że przylazła pielęgniarka z oddziału). Zeszył szybko, bezboleśnie, papiery załatwione w mig, ratownik zabandażował, nawet do windy mnie odprowadzili. Nawet sobie człowiek na służbę zdrowia ponarzekać nie mógł... ;) A opisuję to, bo skoro naja może podzielić się swoimi wspomnieniami z Sor, to czemu ja bym nie mogła...
OdpowiedzNo masz we własnym przykładzie jak na dłoni czemu winny jest system. To system określa kto może głupi papierek podpisać. A jak podpisze ktoś za lekarza to prokurator i zakaz wykonywania zawodu.
OdpowiedzNa serio po zrobieniu zdjęcia trzeba u was czekać kolejne dwie godziny do lekarza? U mnie po odebraniu fotki grzecznie siadasz w kolejce i wchodzisz z nim po wyjściu pacjenta siedzącego aktualnie w gabinecie.
OdpowiedzSłuszny gniew robi duże wrazenie, może obejdzie się bez skargi.
OdpowiedzI dobrze
OdpowiedzLekarz będący po 24 h NIE MA obowiązku przyjęcia pacjenta(znane z autopsji,moja mama tez lekarzi znam wiele historii i przypadków).Pacjent zwraca się do kolejnego lekarza pełniącego dyżur a jak nie wie kto nim jest to trzeba zapytać zamaist robić cyrki
Odpowiedz