Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Każdy kto uczęszczał do szkoły, przeżył taką atrakcję jak alarm przeciwpożarowy i…

Każdy kto uczęszczał do szkoły, przeżył taką atrakcję jak alarm przeciwpożarowy i ewakuacja podczas lekcji. Wbrew mojemu wyobrażeniu o prawdziwym zagrożeniu, zawsze wszystko przebiegało pomyślnie, grzeczni uczniowie ustawiają się parami przed drzwiami zostawiając cały dobytek (plecak pełen drogich podręczników i kanapki!) i czekają na instrukcję od nauczyciela. Dlaczego? Ano dlatego, że wszystko jest idealnie zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Każdy o ćwiczeniach został poinformowany, a szkoda.

W liceum kończyłam klasę z rozszerzoną historii. Sytuacja, którą opisuje dzieje się na lekcji biologii, przedmiocie na którym większość mojej klasy cierpiała, więc kiedy rozległy się dzwonki informujące o pożarze wszyscy radośnie podążyli do drzwi. "A państwo dokąd się wybierają?" Pani Profesor widocznie nie miała zamiaru odpuszczać lekcji (każdemu z nas zapamiętanie budowy żaby na pewno się przyda), a wiadomo, nauczyciel naszym panem i władcą więc wracamy. Co z tego, że alarm wyje, przez okna widzimy jak pozostali uczniowie opuszczają budynek, Pani Profesor stwierdza, że o żadnym alarmie poinformowana nie została, nigdzie się nie ruszamy, na pewno jakiś pierwszak znowu wdarł się do kanciapy woźnego i bawi się dzwonkiem.

No i zostaliśmy, zagrożenia na szczęście nie było, jednak okazało się, że alarm to nie ćwiczenia ale jedna ze sprzątaczek nie upilnowała mleka, które się przypaliło i podrażniło czujniki. Co by było gdyby naprawdę w szkole wybuchł pożar? Tylko jedno jest pewne - temat na biologii zostałby zrealizowany.

Czy naprawdę warto "ostrzegać" wszystkich o ćwiczeniach ewakuacyjnych?

szkoła

by perfumowana
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KrzychoZord
40 42

Rozumiałbym jeszcze na upartego sytuację gdyby BYŁY to zapowiedziane ćwiczenia i babka stwierdziła że nie ma sensu rozwalać lekcji ale tej logiki kompletnie nie ogarniam...

Odpowiedz
avatar Gregorius
9 11

I właśnie przez to ta nauczycielka nie przeszła pozytywnie lekcji z "człowieczeństwa" tak jak i Pan egzaminator o którym ostatnio głośno w mediach. Bo zarówno jedna jak i druga osoba swoim postępowaniem kogoś zabiła, z tą różnicą że nauczycielka zabiła cała klasę :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
45 45

Niestety to częsta praktyka :/ u mnie było to samo i to co roku. Zawsze trafiła się jakaś klasa ze sprawdzianem, więc gdy wył alarm (zaplanowany lub nie), klasa była zmuszena pozostać na miejscach. Tak samo nigdy nie rozumiałam dlaczego na uczniów krzyczano gdy chcieli zabrać torby/plecaki, podczas gdy nauczyciele spokojnie pakowali swoje teczki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
34 34

U nas sie kiedys okazalo, ze jedna z klas nie wyszla, bo na najnizszym pietrze nie dalo sie uslyszec alarmu... I tez nie rozumialam, dlaczego uczniom nie wolno bylo zabrac kurtek i plecakow. Rozumim, zeby sie nie pakowac z rzeczami, ktore sie ma na lawce, ale porwanie z siedzenia kurtki i torby to 5 sekund. A w zimie musielismy wyskakiwac w samych swetrach- genialnie.

Odpowiedz
avatar Onatoja
27 27

u nas liceum bylo obowiązkowe zabieranie plecaków. Na PO tlumaczyli, że gdyby to był alarm bombowy, to przeszukując klasy pozostawiony plecak od razu jest "podejrzany". Jaka w tym prawda, to nie wiem, ale zawsze przy ewakuacji zabieraliśmy wszystkie rzeczy ze sobą, trwało to chwilę, bo ile przeciętny licealista nosi ze sobą - jeden zeszyt i długopis.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

@Onatoja, zazdroszczę. U mnie w podstawówce, czy gimnazjum, zdarzały się wręcz dyskusje nauczyciela z uczniem, że rzeczy zabrać nie wolno. A że dyskusja trwała dłużej, niż zajęłoby spakowanie się... Cóż. A o tym zostawionym plecaku nie myślałam, a coś w tym jest :)

Odpowiedz
avatar Mhroczny
24 28

Sam również nie rozumiem sensu robienia "planowanych pożarów". Podczas prawdziwego zagrożenia nikt, nie będzie grzecznie ustawiać się pod salą, ale ucieknie byle jak najdalej. A plecaki zabierać się powinno, bo: 1. Zmiesza się ilość możliwych do spalenia rzeczy = pożar jest krótszy 2. Trzymamy tam nie tylko książki, ale telefony, słuchawki, coś ważnego.

Odpowiedz
avatar chocolatediet
7 9

Nam pan od PO mówił, że plecaków brać nie wolno bo zajmują miejsce. I, gdyby się zrobił korek w korytarzu, w trakcie ewakuacji, mniej ludzi by się mieściło przez te plecaki. Nie wiem, czy faktycznie robiłoby to jakąś różnicę, ale nie wnikałam, a plecak zostawiałam :)

Odpowiedz
avatar lady0morphine
7 7

Biorąc pod uwagę to, że podręczniki szkolne są cholernie drogie, można zaliczyć je do rzeczy "ważnych", ważniejszych nawet niż słuchawki :)

Odpowiedz
avatar michel87
25 25

To, że trzeba zostawić plecak i zawartość jest nielogiczne, bo ile może zająć wzięcie plecaka? Rozumiem, nie pakować tego co leży na stole, ale zostawić plecak? No tak, szkoła na pewno zwróci mi kasę za nowe książki(nowa podstawa), i za inne cenne przedmioty które mam w plecaku.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
-1 9

Chyba jakaś niedorobiona jestem, bo nigdy w próbnych ewakuacjach nie brałam udziału.

Odpowiedz
avatar Vella
4 8

Za moich czasów nigdy takich ewakuacji nie było. Gdyby faktycznie był jakiś pożar to uciekalibyśmy pewnie w panice. Oczywiście o ile by do nas dotarło, że to alarm, a nie że dzwonek się zaciął ;)

Odpowiedz
avatar Vella
4 6

Raz w pracy uprzedzili, że będzie alarm ćwiczebny. Chyba z tydzień butów nie zdejmowaliśmy, a kurtki wieszaliśmy na oparciu krzesła, żeby wszystko było pod ręką. Całe biuro czekało w napięciu. Alarmu nie było ;) Nigdy więc nie przeżyłam takich atrakcji :)

Odpowiedz
avatar Sway
16 16

Jak ja chodziłam 6 lat do jednej szkoły (gimnazjum, potem liceum) to mieliśmy próby jakoś raz, dwa razy do roku. Ostrzeżeni zostaliśmy raz. Przyszedł koleś z administracji i powiedział byśmy wzięli kurtki na następną lekcję, bo będą ćwiczenia. Ale na dworze było -15. Ktoś pomyślał, ze przeziębienie 900 dzieciaków i 50 nauczycieli nie jest szczęśliwym pomysłem. A tak, to nawet nauczyciele nie wiedzieli o alarmach.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
17 17

Oj no co, później byście przynajmniej mieli materiał rozszerzony z anatomii człowieka. W prosektorium. I wy jako przykład :)

Odpowiedz
avatar Gregorius
12 12

Ciekawe czy za takie poświęcenie chociaż na koniec roku dostali by 6 z biologi? ;)

Odpowiedz
avatar lucy1980
8 8

Planowane/probne alarmy sa robione po to aby ludzie wiedzieli jak sie zachowac, gdzie sa najblizsze wyjscia ewakuacyjne, itp... ucza rowniez opanowania w sytuacji zagrozenia, bo wiemy jak sie zachowac i dokad udac. A to, ze probne alarmy sa czesto zle przeprowadzane, bo ludzie nie sa dobrze przeszkoleni, bo im sie nie chce/maja cos wazniejszego do roboty, to juz inna sprawa i to jest wlasnie piekielne :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

nauczycielka jest idiotką i za swoją głupotę powinna stracić prawo do wykonywania zawodu

Odpowiedz
avatar inmymind
5 5

"Planowane" pożary muszą być odfajkowane w dokumentach - w razie czego teoretycznie wiadomo jak się zachowywać. I dotyczy to nie tylko szkół, ale wszystkich budynków, w których przebywają ludzie.

Odpowiedz
avatar perfumowana
5 5

Oczywiście, że tak. Zgadzam się z tym, jednak nauczyciel zaczynając pracę lub pierwszaki zawsze są informowani gdzie znajdują się wyjścia ewakuacyjne, w przypadku piętra - jak z nich korzystać oraz które pomieszczenia pod nie podlegają. Ćwiczmy jak najwięcej, problemem jest uprzedzanie o nich nauczycieli, którzy w przypadku niezaplanowanego alarmu po prostu go olewają bo nagle nie wiedzą o co chodzi.

Odpowiedz
avatar glan
9 9

W ten sposób nauczycielka umyślnie naraziła zdrowie i życie dzieci. Należy jej się co najmniej nagana z wpisem do akt!

Odpowiedz
avatar excubitor
9 9

Skąd ja to znam. W mojej szkole też był taki przypadek - jeden z kilku doktorów stwierdził, że nie ma czasu na zapowiedziane ćwiczenia. Od tamtej pory jakiś taki potulny się zrobił, a wszystkie kolejne ćwiczenia były już niezapowiedziane. Co z tego, skoro w kilku miejscach alarmu nie słychać, albo wyjścia ewakuacyjne były pozamykane, bo błoto, a uczniowie wychodzili zapalić.

Odpowiedz
avatar natalia
2 2

To u mnie było zupełnie inaczej w różnych szkołach. Czasami braliśmy wszystko co mieliśmy, łącznie z kurtkami, czasami wszystko musieliśmy zostawić, a czasami był podział na alarm pożarowy i bombowy. Pożarowy - wstajemy, wszystkie rzeczy porzucamy i żwawo, ale bez paniki kierujemy się do wyjścia ewakuacyjnego, pod szkołą ustawiamy się parami i grupami, aby nauczyciel mógł nas policzyć. Bombowy - zabieramy swoje rzeczy, schodzimy do szatni, bierzemy kurtki i przed szkołą się ustawiamy. Nie zdarzyło się, żeby pożarowy był zimą, kiedy ludzie marzliby bez kurtek. Za to bombowy raz trafił się zimą i wtedy wszyscy stwierdzili, że zabieranie rzeczy z szatni to głupi pomysł, bo zejście do szatni, dopchanie się do swoich rzeczy i wyjście z szatni zajmowało zbyt dużo czasu.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

zawsze mozna napisac do kuratorium, narazenie na utrate zdrowia lub zycia i to zbiorowo to jednak cos

Odpowiedz
avatar mrKabanos
4 6

i później cała klasa na poprawkę z biologi w sierpniu...

Odpowiedz
avatar blaszka
1 3

Nie pisz bzdur ;) Jak się umie to się umie, ewentualnie odczekać

Odpowiedz
avatar diddl
3 3

U mnie nigdy problemów z ćwiczeniami przeciwpożarowymi. Zawsze nauczyciele byli o nich informowani i informowali też nas. W liceum miały odbyć się ćwiczenia w razie ataku terrorystycznego, ale nawet nauczycieli nie powiadomiono kiedy ma się odbyć. Siedzimy na angielskim i nagle odzywa się dzwonek, nie był to trzykrotny przerywany dźwięk, ale też nie brzmiało to jak zwykły dzwonek, a do końca lekcji było trochę czasu. No więc były podejrzenia, że to ten zapowiadany alarm terrorystyczny. Nauczycielka wychodzi na korytarz, żeby sprawdzić co się dzieje. Inne klasy też nie opuściły sal. Okazało się, że dzwonek się popsuł. A ćwiczeń w razie ataku terrorystycznego nigdy nie przeprowadzono.

Odpowiedz
avatar Hahusia
2 2

Mój ojciec pracował w małym gimnazjum wynajmującym skrzydło większej szkoły. W szkole obok stosunkowo często były alarmy pożarowe - zarówno próbne, jak i sporo prawdziwych. Jak ojciec usłyszał alarm, to natychmiast wyprowadził klasę na podwórko, a że nikt inny nie wyszedł, wrócił do środka i sprawdził z dyrektorem, że to był próbny obok. Jak u mnie w liceum był alarm próbny, to tylko mnie wkurzyło to, że jeden z nauczycieli próbował odblokować drugie skrzydło drzwi (20 cm), blokując przy okazji przejście ewakuowanym uczniom na jakieś 15 sekund. A podczas ewakuacji to dużo. Ale i tak najlepszy był alarm pożarowy na obozie harcerskim. Dwa mega wybuchy (petardy), alarm przeciwlotniczy z głośników, gwizdki kadry i wrzaski. I wszystko było całkiem na poważnie. Druhna oddelegowała jedną z dziewcząt do zastępu, w którym była przyboczną, i zaczęła krzyczeć, żebyśmy leciały w stronę ewakuacyjnego. Obóz dziewiędziesięcio-osobowy ewakuowaliśmy w niecałe 3 minuty, z jedną ofiarą "śmiertelną". Chłopak się po prostu nie ruszył z miejsca nawet, a jego zastępowy miał głowę pełną reszty chłopców, a sam wyleciał w samej bieliźnie.

Odpowiedz
avatar TrzyRazyA
0 0

czy to ne było w Gałku w ck?? tam też biologica nie wypuściła klasy :)

Odpowiedz
avatar perfumowana
0 0

Nie, liceum w grodzie Kopernika ;p

Odpowiedz
avatar Yennefer_
2 2

Ja pamiętam w gimnazjum nasza wychowawczyni nas ostrzegła, że za jakieś 15 minut będą ćwiczenia i że mamy wszyscy iść za nią i nie panikować. Jeśli ktoś nie wyjdzie z budynku i strażacy go znajdą, to ma przerąbane, bo szkoła może oblać testy i dostaje karę finansową.. Nawet nam powiedziała, gdzie będzie podłożone źródło pożaru (chyba jakaś dymiąca raca). Także zamiast przeprowadzić to ta, by wyglądało jak faktyczby pożar, to oni się tylko o karę martwili...

Odpowiedz
avatar Melissa336
2 2

To jeszcze nic - mi się o uszy obiła historia o katechetce, która w gimnazjum podczas - na szczęście próbnej - ewakuacji zamknęła uczniów w klasie z tekstem, że "Tylko Bóg im pomoże". Nie wiem, jak to się skończyło, ale bezmyślność i brak odpowiedzialności u niektórych ludzi mnie przeraża.

Odpowiedz
avatar perfumowana
3 3

Hahahahaha, oczywiście, że nie. Nie wiem czy to ja miałam pecha, czy w każdej szkole tak jest ale odkąd pamiętam to nauczyciel był jakimś guru. Za każdym razem kiedy się mylił lub zrobił coś karygodnego to sprawa była przemilczana, mimo powszechnego oburzenia. Kiedyś na wf przewrócił się kolega, pech chciał, że głową uderzył w jakąś betonową belkę, która była granicą boiska. Krew się nie polała, więc wuefista kazał mu biec dalej. Dwie godziny później na lekcji chłopak odpływa, głowa go boli itp. No to do dyrektorki, ona telefon do rodziców, których nie ma w domu. Co w takiej sytuacji robi pani dyrektor? Wsadza chłopaka do swego niebieskiego malucha i zawozi do domu pozostawiając pod bramą. Do PUSTEGO domu, bo rodzice w pracy/na zakupach/cokolwiek. Okazało się, że kolega miał wstrząśnienie mózgu, spędził trochę czasu w szpitalu.

Odpowiedz
avatar perfumowana
3 3

Zapomniałam napisać, nauczyciel wuefu nadal pracuje, dyrektorka jest dyrektorką. Nic tylko wyjść na boisko i sobie wesoło pohasać.

Odpowiedz
avatar perfumowana
1 1

No chyba. Nie wiem, sami się boją czy co.

Odpowiedz
avatar cosmic_dust
-1 1

Właśnie to jest totalnie bez sensu.

Odpowiedz
Udostępnij