O naszej jakże cudownej służbie zdrowia...
Mama mojego przyjaciela zaczęła mieć niedawno poważne kłopoty z wątrobą, w związku z czym poszła na badania. Niestety padło podejrzenie na nowotwór złośliwy, więc w następnym tygodniu miały być wyniki szczegółowych badań.
Mama kolegi przychodzi w poniedziałek - NIE MA! Bo nie i już. We wtorek to samo, dopiero po kilkukrotnym lataniu tam i z powrotem wyniki otrzymała - rzekomo niczego poważnego nie wykryli. Może to nic nowego, ale dla pracującej pani w podeszłym wieku z bolącą wątrobą, to naprawdę spory kłopot...
Z racji tego, że mama kolegi jest nieufna, na szczęście poszła jeszcze raz, prywatnie do lekarza - zapadła decyzja: nowotwór złośliwy, do natychmiastowej operacji, lekarz załatwił ją na 3 dni później. Tutaj mogłabym skończyć, ale niestety - dzień przed operacją pani dowiaduje się, że jej operacja odbędzie się... za miesiąc.
I teraz nasuwa mi się pytanie - NO CO ONI KU*WA CZEKAJĄ? Doskonale zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i ze stanu pacjentki, wiedzą, że nawet po operacji jest mała szansa na wyleczenie, to jeszcze tylko przedłużają. Biurokracja biurokracją, ale rak nie będzie czekał. Kolega jest załamany, jego mama i ja też, zastanawiając się tylko, czy za miesiąc w ogóle będzie sens operowania...
słuzba_zdrowia
Kiedyś znalazłam zdanie: albo masz znajomości, pieniądze albo umierasz..
OdpowiedzNiestety, smutne ale prawdziwe :/
OdpowiedzKtoś tu czekał na coś i się nie doczekał. Z wszystkich lekarzy, jakich mi przyszło w życiu spotkać 1 na 10 nie sugerował "rozmowy na boku". Historia śmieszna i tragiczna w bezsilności. Starszy pan, na chirurgii. Krótka pogawędka. Pan opowiada : " no widzi pani leże to i leże już drugi tydziń. Nie chcą mnie brać. Tyn z lewej doł tydziń temu i poszedł w poniedziałek (na operację). Tyn z prawej doł w poniedziałek i poszydł we wtorek, a jo ni mom co doć to leże. Jo mom ino babe i kunia. Baby ni dom, a jak dom kunia to co? babą bede orał? "
OdpowiedzJak czytam kolejną opowieść o NFZ to zastanawia się jak długo jeszcze będziemy czekać na jakiegoś desperata z dostępem do nawozów i nafty (dla niewtajemniczonych - ANFO) Niedługo będą musieli przenieść obrady (nie)rządu do ocalałych obiektów typu Mauerwald (Mamerki) lub Festungsfront Oder-Warthe Bogen (MRU - Pniewo)
OdpowiedzBył już taki jeden, Brunon mu na imię…
OdpowiedzZ tego, co wiem, wątroba nie boli. Cóż, takie są chore realia w tym kraju. Nieprawda, że bogaci nie chorują- oni po prostu mogą sobie kupić zdrowie, a już na pewno jakąś jego część.
OdpowiedzWątroba nie, ale jak opuchnie to boli wszystko dookoła i delikwentowi wydaje się, ze boli właśnie wątroba.
Odpowiedz"dla pracującej pani w podeszłym wieku z bolącą wątrobą" - to albo pracuje albo jest w podeszłym wieku i zgadzam się z przedmówcą że wątroba nie boli.
OdpowiedzChyba zapomniałeś, jaki mamy wiek emerytalny.
OdpowiedzDla kobiet 60 lat. Moja przyszła teściowa ma 56 i nie nazywam jej panią w podeszłym wieku.
OdpowiedzWiek emerytalny ? 67 toi nie jest podeszłóy wiek,czytaj ze zrozumieniem a nie minusujesz
OdpowiedzTo, że nie boli, nie znaczy, że się ma olewać, tym bardziej w takim wypadku. I pani jest w podeszłym wieku, ale póki co była sprawna fizycznie, więc sobie dorabiała.
OdpowiedzCytując: DOBRZE i TANIO nie będzie SZYBKO DOBRZE i SZYBKO nie będzie TANIO SZYBKO i TANIO nie będzie DOBRZE Mamy 'Bezpłatną' 'Służbę' 'Zdrowia'. I do tego wielu chętnych - wiec ... resztę sobie dopowiedzcie. Albo idźcie pokrzyczeć o niesprawiedliwości czy też poproście komunistów/socjalistów by Wam 'pomogli'. Bo jak na razie macie równo, wszyscy to samo (pomijając tych co zapłacą).
OdpowiedzUprzedzam, że piszę z perspektywy naszej "służby" "zdrowia". Trochę starsza kobieta z nowotworem złośliwym to śmieć, którego nie warto ruszać i wydawać na niego kasy. Miałaby teraz więcej dostać niż płaci? Niech zdycha, odciąży NFZ i ZUS. Ale wielu debili dalej wierzy, że tylko państwo zapewni nam właściwą opiekę medyczną.
OdpowiedzAkurat nie jestem debilem wierzącym, że tylko państwo nam zapewni ową opiekę, ale skoro już muszą istnieć NFZ/ZUS i być dla nas przymusem, to mogłyby chociaż jako-tako działać...
OdpowiedzJeśli nie wiadomo o co chodzi...
OdpowiedzProponuję napisanie oświadczenia o stanie zagrożeniu zdrowia lub życia pacjenta. Można dodać na oświadczeniu, że taki a taki lekarz nie wyraża zgody na leczenie ratujące zdrowie lub życie. Jeśli lekarz nie jest w stanie pomóc powinien wskazać właściwą placówkę i napisać jej adres na oświadczeniu. Jeszcze nigdy nie spotkałem żadnego lekarza, który by podpisał takie oświadczenie. Podpisem naszykował by bat na swoją głowę.
OdpowiedzAha... A mama jest z pewnością jedyną chorą osobą? Nie? To kogo zrzucamy z zabiegu, żeby ją zoperować? Młodego faceta z guzem jelita? Czy dziewczynę z rakiem piersi? A może dziadka z rakiem żołądka? To jak? A poza tym do zabiegu też trzeba być przygotowanym. Zarówno pacjent (chociażby uzupełnione niedobory, bo jak inaczej ma się zagoić, dokładne badania typu nowotworu - bo przy różnych różnie się postępuje) jak i oddział - może popsuł się sprzęt? A może coś nie grało w badaniach i wysłali jeszcze raz próbki do analizy? Naprawdę myślicie, że ktoś złośliwie zrzuca pacjentów z zabiegów? Tak dla radochy?
OdpowiedzChciałem sam skomentować w tym stylu, ale zrobiłaś to lepiej ode mnie, więc pozostaje mi się tylko pod tym podpisać!
OdpowiedzNie! To wszystko dla pieniędzy! Pod stołem dostajesz miljardy, żeby zoperować, a jak nie ma co dać, to umiera! TADAM, W TAKIM KRAJU PSZYSZŁO NAM RZYĆ. Bo ludziom sie wydaje, ze jak dostana diagnoze, to już w pół godziny powinni na stole leżeć. Najlepiej, żeby na sali operacyjnej im buty zdejmowali, bo ma być już, na teraz, co tam czas tracić, żeby elektrolity wyrównać! ;)
Odpowiedz@Traszka: I tak, i nie. Z badaniami od początku przecież coś nie grało, nie zapominaj.
OdpowiedzDobrze, zgadzam się - trzeba być przygotowanym i pewnie są inne osoby oczekujące, tylko w takim razie po jaką cholerę mówią jednego dnia, że następnego będzie operacja, po czym każą czekać nie wiadomo ile. I możesz mi wierzyć albo nie ,ale jej stan był na prawdę ciężki.
OdpowiedzNo tak, bo wystarczy pstryknąć palcami i już poleci refundacja z nfz i przygotuje się magicznie sala operacyjna i cały zespół. Tacy debile ci lekarze że na to nie wpadli
OdpowiedzTo nie jest wina lekarzy. To wina NFZ. Szpitalom nie płaci się za operacje, toteż ich nie wykonują. Lekarze choćby chcieli nic nie mogą na to poradzić...
OdpowiedzNiestety, nie tylko NFZ. Dyrektorzy zatrudniają na 1/4 czy 1/8 etatu (a zdarzają się kwiatki z 1/16!) i taki lekarz nie zostanie po 14 w pracy, bo nie dość, że nie dostanie pieniędzy, to na dodatek jego ubezpieczenie wtedy go nie obowiązuje (bo de facto nie powinno go być w tej pracy). I po 14 nie ma anestezjologów i chirurgów - zostają sami rezydenci. Którzy bez nadzoru specjalisty nie mogą nic zrobić samodzielnie.
OdpowiedzNa co czekają? Wiem, że to smutne i okrutne, ale czekają aż stan się pogorszy i wtedy mówią: przykro nam, z tym nic już nie da się zrobić. Moja mama miała raka jelita grubego i macicy na obu guzy, na operację czekała ok 3 miesięcy.I przed operacją tak jej właśnie powiedzieli.
OdpowiedzNie rozumiem minusów, napisałm tylko jak było w naszym przypadku. Może źle się wyraziłam i uogólniłam, za co przepraszam. Ale są mi znane tylko takie przypadki.
Odpowiedznaprawdę nie wiesz o co chodzi? nie domyślasz się...?
Odpowiedz