Po niewątpliwym sukcesie historii
http://piekielni.pl/50976 która doczekała się artykułu na znanym portalu
http://natemat.pl/67187,nie-udlaw-sie-ryba-ze-smazalni-jak-nie-dac-sie-nabrac-na-chwyty-nieuczciwych-gastronomow gdzie moje wypociny przedstawiono samemu Grzesiowi Łapanowskiemu, dostawałem wiele prywatnych informacji, głównie pozytywnych. Mam nadzieję że wiele osób wzięło do serca to co napisałem i nie dało się oszukać.
Tyle ze wstępu, teraz opiszę historię właściwą jak po raz kolejny robiono ludzi w balona.
W dzień przyjazdu postanowiłem zjeść rybę. Przy porcie była ładna smażalnia, gdzie ryby były na blacie i każdy mógł sobie wybrać, którą sztukę chce zjeść. Jak dla mnie super – ja mogłem wziąć większą sztukę, a żona kawałek który spokojnie zje i się nie zmarnuje. Ceny były przystępne. Zaniepokoiła mnie tylko dość spora różnorodność. Zapytałem o świeżość – oczywiście świeżuteńkie sztuki z rannego połowu. Mąż rybak (na ścianach zdjęcia kutrów itp.)
Zamówiłem dorsza. Za mną stało małżeństwo starszej daty, które chciało spróbować czegoś innego. Zamówili halibuta – gdy również zapytali się o świeżość usłyszeli to samo co ja. Tu zapaliła mi się lampka. Przecież halibut nie występuje w Bałtyku, a przynajmniej nie w naszej części morza. Zapytałem się więc pani dlaczego okłamuje klientów. Sprzedawanie atlantyckich ryb nie jest przestępstwem (sam niejednokrotnie kupuje takie ryby u nas nad Bałtykiem, ale wiem że są to mrożonki). Ale kłamać w żywe oczy?
I tu w ekspedientkę wskoczył diabeł – Jak śmiem buntować klientów? Ona mieszka nad morzem 40 lat – połowę swojego życia spędziła z pracą rybacką. Jej mąż ma jakieś tam stopnie i ileś tam lat wypływów. Ona wie co sprzedaje. Przepisy z dziada pradziada itp.
Krzyki te zaniepokoiły szefa? męża? który wyszedł z kantorka zobaczyć co się dzieje. Po wyjaśnieniu mu sprawy, zrobił się czerwony jak burak, coś mamrotał że świeży on jest no ale jak wiecie nie u nas, ale świeży i już. Małżeństwo zrezygnowało z zakupu, my również. Kolejka, która była za nami, też się skurczyła. A reszta jadła swoje ryby w trochę gorszym humorze.
Po tym numerze nie miałem już ochoty na ryby ze smażalni. Sam je przyrządzałem. Rano kupowałem rybę w porcie i smażyłem w pokoju z frytkami. Żona przyrządzała sałatki. Szybko tanio i zdrowiej.
Pewnego dnia przyrządziłem gładzicę (podobna do flądry jednak 100 razy lepsza). Sąsiad z pokoju obok przyglądał mi się i zapytał:
- Widzę że dziś fląderka na obiadzik?
Wytłumaczyłem mu co to za ryba. Na następny dzień postanowił przyrządzić również sam obiad z gładzicy. Pożyczyłem mu frytkownicę. Rybę podobno już miał. Gdy zobaczyłem ją przed smażeniem, zapytałem:
- Sąsiad, widzę że flądra dziś na obiad?
Zdziwiony odpowiada, że to gładzica. Był w porcie i kupił od rybaka. Dotknąłem ryby i była szorstka jak pumeks. Czyli flądra. Gładzica jest taka sama tylko ma gładką skórę. Sąsiad został oszukany, gładzicę można dostać, choć za dużo jej nie ma. Fląder za to pod dostatkiem. A cena? A czy to ważne? Flądra 5 zł, gładzica 20 zł... Przecież turyści są bogaci, więc można ich oszukiwać na każdym kroku.
morze
Dużo wiesz o rybach. To takie hobby, czy może jest to związane z wykształceniem?
Odpowiedznic z tych rzeczy. Poprostu wyczuliłem się na takie rzeczy. Od kilku lat jeżdżę nad nasz Bałtyk i staram się nie dać zrobić w konia. Wystarczy wpisać w googlach ryby w Bałtyku.
OdpowiedzHistoria ogólnie na plus, ale obawiam się, że jesteś w błędzie w przypadku drugiej części historii. Flądra to zwyczajowa nazwa dla wszystkich płastug. Gładzica to gatunek płastugi (czyli flądry). Podobnie z resztą jak stornia, którą owy pan zakupił. Moi wykładowcy zawsze dostawali białej gorączki na słowo "flądra" :P ("Nie ma czegoś takiego jak flądra!!!").
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2013 o 12:12
Jest tylko głupia flądra, która kłamie o świeżości ryb lub wciśnie ci inną niż chciałeś za wyższą cenę. ;)
OdpowiedzIdż do rybaków i powiedz im że chcesz stornia....
OdpowiedzStornię, a nie stornia jak już:P I spodziewam się, że większość rybaków wiedziałaby o co chodzi - w końcu limity dostają na właściwe nazwy ryb ;)
OdpowiedzWybacz, ale w drugim wypadku facet sam jest sobie winny. Nie zna się, więc niech liczy się z tym, że może się pomylić. Jakby zebrał muchomory zamiast borowików to też byłaby jego wina. Nigdy nie zrozumiem jak można robić coś na czym się nie zna. Pomijając całe zło oszukiwania, to trzeba dopuszczać do siebie jego opcję i przygotować na odkrycie go.
OdpowiedzHmmm... niby jakaś racja jest, w tym co piszesz, z tym, że jednak nie niekoniecznie. Widzisz, on tej ryby nie złowił samodzielnie - on ją kupił. W porcie. Najprawdopodobniej od rybaka. Nawiązując do Twojej analogii - kupienie kilograma muchomorów od grzybiarza, zamiast kilograma borowików, jest winą kupującego? Od kiedy? Idąc Twoim tokiem rozumowania - nie znając się na samochodach, nie powinno się nimi jeździć, nie znając się na budowlance, nie powinno kupować domu, a nie znając na drzewach, chodzić do lasu? Cokolwiek dziwna filozofia... Pan został brzydko oszukany, a oszuści żerujący na turystach, tacy jak ci wyżej opisani, powinni być tępieni - albo pracuje się porządnie w swoim fachu, albo jest się oszustem-naciągaczem, czyli mówiąc dosadniej - przestępcą. A od łapania takich są odpowiednie służby, a nie klienci.
OdpowiedzNie ma to jak hobby i krucjata w jednym:) takie przyjemne z pożytecznym.
OdpowiedzGratuluję wakacji z frytkownicą w pokoju.
OdpowiedzJak wolisz jeść badziewną mrożoną rybę z tesco, smażoną na oleju nie zmienianym przez całe wakacje i macaną gołymi łapskami przez babę, która tymi samymi łapami kasuje należność (a powszechnie wiadomo, że na pieniądzach jest więcej bakterii, niż w sedesie), w dodatku płacąc za to absurdalne kwoty, to nikt Ci przecież nie broni. Ale nie krytykuj innych, którzy wolą inaczej - jeśli w dodatku znają się na rybach czy wręcz nimi pasjonują i są smakoszami, to nie dziwię im się, że wolą nad morze zabrać frytkownicę i zrobić sobie PRAWDZIWĄ i ŚWIEŻA bałtycką rybkę.
OdpowiedzNie, wolę wynająć pokój z dostępem do kuchni. I tam sobie smażyć.
Odpowiedzheh wiesz co to świeża ryba z Bałtyku na obiad? No bo skąd masz wiedzieć :)
OdpowiedzPodpisuje sie pod gratulacjami. Smrod tez pewnie wlascicielowi pensjonatu nie robil, nie?
OdpowiedzJa także zawsze nad naszym morzem wynajmuję apartament z kuchnią i sam smażę ryby, robię to po swojemu i z takimi przyprawami jakie mi smakują. Od 14 lat jeżdżę w to samo miejsce i wiem gdzie kupować najświeższe ryby. Do wędzarni także chodzę tej samej - na uboczu, wcale nie malutka, ale nie wędzą ryb przemysłowo. Aha, najlepsza jest nowość - kebab z mięsem cielęcym - to g*wno nigdy nawet nie stało koło prawdziwej cielęciny, to ścierwo oddzielone mechanicznie i zmielone razem ze wszystkim co zostało .
OdpowiedzTo jest kebab z cielęciną a nie z cielęciny, przynajmniej 2/3 to mięso z indyka, reszta to mostki cielęce więc żaden luksus.
OdpowiedzSmażyłeś tą rybę w pokoju? Jeśli nie było tam aneksu kuchennego, to chyba dostałeś dożywotni zakaz pobytu od właścicieli.
OdpowiedzO tym właśnie mówię. W domu ciężko pozbyć się zapachu oleju, mimo stawiania frytkownicy pod okapem kuchennym.
OdpowiedzJak po przyjeździe do Anglii mieszkaliśmy w guest house to mieliśmy frytkownicę na wyposażeniu pokoju. Korzystaliśmy z niej czasami i zapachu nie zostawiała. Jak urządzenie jest dobrze utrzymane, a olej zmieniany to nie będzie śmierdzieć.
OdpowiedzNa balkonie smażyłem. Aneks był ale nie chciało mi się tam schodzić. Idiotą nie jestem żeby truć się spalinami we własnym pokoju.
OdpowiedzTo przepraszam. :)
OdpowiedzBorys, nikt cię o bycie idiotą nie posądza, ale powiedz, te sałatki to twoja żona też na balkonie szykowała? Twoja historia o gotowaniu wstrząsnęła mną, może dlatego, że sama prowadzę wynajem pokoi letnikom, i wiem, jaki potrafią zrobić nieprzeciętny syf w pokoju, a majonezu z fotela ciężko się pozbyć. Tak więc proszę, nie zachęcaj do szykowania posiłków w miejscach, które nie są do tego dostosowane. Nie każdy jest odpowiedzialnym wczasowiczem, a koszt posprzątania po nieodpowiedzialnym przewyższa cenę pobytu.
OdpowiedzAkacja. Do zrobienia sałatki potrzebna jest deska do krojenia warzyw i miejsce na stoliku czy tam blacie. I tyle... jaki syf ? jaki fotel ?? Za chwilę przeczytam komentarz " czy czasami nie załatwiam się do umywalki" Do wszystkiego ludzie się przyczepią...
OdpowiedzAkacja, właśnie poniekąd stwierdziłaś, że jego żona robi syf przygotowując sałatkę w pokoju. Nie wiem co za letników tam przyjmujesz ale normalny człowiek przygotowuje jedzenie korzystając z blatu, a nie z fotela. Albo może wstaw do pokoju stolik to nie będą syfić po fotelach?
OdpowiedzWybacz, nie chciałam obrazić twojej żony. Jedynie zwrócić uwagę na fakt, że skoro w miejscu, gdzie się zatrzymaliście była jakaś kuchnia, to prawdopodobnie w pokoju warunków do gotowania nie było. Szykując potrawy bardzo łatwo przypadkowo upaćkać coś, czego wyczyszczenie jest trudne (np fotel). Turyści zwykle są mało uważni, w końcu są na wakacjach i odpoczywają. Życzę ci wielu pysznych ryb, przyrządzonych w kuchni;)
OdpowiedzTy chłopie uważaj z tymi historiami. Przez ciebie zbankrutują nadmorskie smażalnie, a ich właściciele wyznaczą nagrodę za twoją głowę.
OdpowiedzJestem gotowy na śmierć w imię prawdy :) Karabin już mam :)
OdpowiedzNiech zbankrutują, jeśli nie potrafią uczciwie traktować klientów.
OdpowiedzZbankrutować może nie zbankrutują, ale przez takie generalizowanie pracownicy muszą się potem nasłuchać farmazonów potencjalnych klientach o tym, że na pewno wszystkie ryby mamy z chin - tak, droga pani, szczególnie tego łososia norweskiego na którego pani własnie pokazuje.
OdpowiedzKiedy byłeś na urlopie? Bo jak w lipcu, sierpniu to samo stwierdzenie o świeżości dorsza powinno wzbudzić ostrożność - pokażcie mi świeżo złowionego dorsza z kutra w samym środku okresu ochronnego na tą rybę (15 czerwiec do 15 wrzesień).
OdpowiedzP.S. poza tym ryba w zamrażalce może trochę poleżeć i nic jej się nie stanie wielkiego. Jak od razu wyląduje w lodzie.
OdpowiedzA w Świnoujściu byłeś?
OdpowiedzTak byłem. Jeden przykład z tej historii jest właśnie z tego miasta :) Dokładniej chodzi o rybki wędzone
OdpowiedzPanie kolego, a jak to jest z tym okresem ochronnym dla flądry?
OdpowiedzJak jest z flądrą to nie wiem, kojarze że zlegalizowano przepisy na jej połów. Nie interesuje się nią bo poprostu mi nie smakuje, więc jej nie kupuje
OdpowiedzJa unikam smażalni jak ognia. Kiedyś trafiłam tak źle, że tuż po wyjściu z niej zakażona zostałam paskudną opryszczką na ustach, która nie zniknęła przez następny miesiąc. Zmarnowany cały urlop. Najlepiej wynająć sobie miejsce w takich pensjonatach, w których do dyspozycji mamy tego grilla i samemu przygotowywać takie świeże ryby przyniesione z kutra.
Odpowiedz