Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Usłyszane od znajomej nauczycielki. Na pierwszym zebraniu, po wyjściu innych rodziców podeszła…

Usłyszane od znajomej nauczycielki.

Na pierwszym zebraniu, po wyjściu innych rodziców podeszła do niej matka jednego z chłopców i oznajmiła, że jej syn ma wszy. Oczywiście zaraz po odkryciu przez nią pasożytów, zostawiła dziecko w domu i zafundowała mu odpowiednią kurację. Nie umiała jednak określić, jak długo chłopiec nosił we włosach gromadkę przyjaciół, co więcej była przekonana, że "zaraził się" nimi w szkole. Nie chciała jednak ogłosić tego na forum, kiedy wszyscy rodzice byli jeszcze w klasie, gdyż się wstydziła.

Żeby zapobiec rozprzestrzenieniu się wszawicy, do każdego z rodziców został wykonany telefon z prośbą o sprawdzenie włosów swoim pociechom. Wszyscy wykazali się zrozumieniem dla sytuacji, włosy sprawdzili i na drugi dzień nauczycielka dostała informację zwrotną. Efekt - u nikogo wszy nie znaleziono.

Po kilku dniach, do szkoły zaczęli przychodzić oburzeni rodzice, że u ich dzieci jednak pojawiły się wesołe zwierzątka. Znów prośba o sprawdzenie czystości głów u reszty dzieci, znów zapewnienia: moje dziecko wszy nie ma.

Mimo tych deklaracji, problem narastał. Cóż, któryś z rodziców musiał kłamać. Postanowiono, że sprawę rozwiąże szkolna pielęgniarka, miała ona sprawdzić każdemu maluchowi włoski. Nie mogła jednak tego zrobić bez zgody rodziców.
A ci wcale nie byli na to chętni. Kategorycznie nie zgadzali się na to badanie, nie rozumiejąc widocznie, że ma to przysłużyć wspólnemu dobru. Cóż było robić, rodzice zostali kolejny raz poproszeni o "dezynsekcję" głów swoich pociech.

Znajoma była zupełnie bezradna, w taki sposób walka z wszawicą mogła się ciągnąć do czerwca. Z pomocą przyszedł jej dyrektor, który to wystosował do każdego z rodziców pismo, w którym nie pytał wcale o zgodę na badanie, a po prostu informował, że w poniedziałek na pierwszej lekcji takie badanie się odbędzie. O dziwo, rozkaz dyrektora zdziałał więcej niż prośby zatroskanej wychowawczyni.

Okazało się, że źródłem zarazy jest główka pewnej dziewczynki, której to mama miała najwięcej oporów przed zgodą na sprawdzenie jej włosów. Oczywiście nikt z klasy nie dowiedział się kto pozarażał kolegów, żeby oszczędzić dziewczynce ewentualnych nieprzyjemności.

Piekielna okazała się reakcja mamuśki: "No ma te wszy i co poradzę? Chłopcy (jej bracia) też mają. Pani chyba nie wie, jak ciężko się tego pozbyć! Myłam jej włosy SZARYM MYDŁEM i nic to nie dało! To co miałam zrobić, do szkoły jej nie puszczać? Żeby zaległości miała?" Na pytanie dlaczego sama nie zgłosiła problemu, oznajmiła, że nikt z jej dziecka brudasa nie będzie robił.

Znajoma sprezentowała jej trzy opakowania płynu na wszawicę, które z oburzeniem przyjęła.
Problem został zażegnany.

by karmelowa8
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
51 53

Pamiętam, że jak ja chodziłam do szkoły to nie było pytania rodziców o zgodę na sprawdzenie głów. Po prostu przyszła higienistka wszystkim czupryny przejrzała i problem, że tak powiem z głowy. Kto miał coś nie tak to karteczkę dostał i tyle. Głupotą jest dla mnie dzwonienie i pytanie rodziców o coś tak moim zdaniem błahego jak kontrola głów.

Odpowiedz
avatar karmelowa8
19 19

Zgadzam się z Tobą, że to głupota. Ale teraz rzeczywiście w niektórych szkołach, zwłaszcza prywatnych, w których rodzice dają placówce potężne wsparcie finansowe praktycznie nic nie może się odbyć bez ich zgody i wiedzy. Zresztą i w państwowej odbywając kiedyś praktykę spotkałam się z sytuacją, w której nauczycielka pisała do rodziców "karteczki" w takiej samej sprawie. Trzeba dzwonić, pytać, informować by uniknąć późniejszych pretensji, skarg i pism do dyrektora.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
31 33

Nie rozumiem tego zakazu badania dzieciom głów bez pozwolenia rodziców. Kiedyś to było przecież normalne, nikt nie czuł, że to ograniczanie jego wolności czy naruszenie prywatności. No i dzięki tym sprawdzaniom czystości, ataków wszawicy nie było, bo problem szybko był odkrywany i likwidowany.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 września 2013 o 18:45

avatar karmelowa8
26 26

Owszem, kiedyś tak było. Moich rodziców również nikt nie pytał o to czy może mi sprawdzić głowę. Ale to co kiedyś było normalne, dzisiaj już nie jest. Zwłaszcza w szkole zmieniły się standardy, choć nie jestem do końca przekonana czy ktokolwiek odniósł z tego korzyść. :)

Odpowiedz
avatar yerbamaate
10 12

Ja też nie rozumiem. Kiedyś normalnie badano co jakiś czas i tyle. Też mi wielkie badanie wymagające zgody...co to się porobiło :/

Odpowiedz
avatar Stevills
11 11

Stety / niestety zmierza to wszystko ku temu, że niedługo na ratowanie komuś życia (np. w wypadku) będziesz musiał mieć od niego pisemną zgodę. Tzw. zdrowy rozsądek jest wypierany przez zapisy ustawowe i prawne. Mój młody chodzi do przedszkola. Też trzeba było podpisać trochę papierów ze zgodami. I w każdym roku w trakcie trwania, dochodzą do podpisu nowe, na bieżąco. Jedna ze zgód, podpisana na początku edukacji, dotyczyła kwestii udostępniania zdjęć z zajęć przedszkolnych. Osobne pismo na publikację na stronie przedszkola, osobne pozostałym rodzicom. 3 osoby nie podpisały tej na udostępnianie rodzicom, i teraz Panie wybierając zdjęcia pozostałym 20-tu, muszą się nieźle napocić. Bo jak ktoś z tej trójki jest na zdjęciu, to niestety nie mogą go udostępnić pozostałym rodzicom. Nawet jak dziecko na 3-cim planie. Za to ta trójka ma się świetnie - bo w końcu oni otrzymują większy zestaw zdjęć.

Odpowiedz
avatar butelka
0 2

lepsza historia byla o podpisywaniu sie na zgodzie na odbior badan za roczne dziecko przez jego mame. paranoja. ale nie do konca rozumiem tego wstydu. tzn hej wszy sie zdarzaja, sama mialam wszy jak bylam mala nie wstydze sie tego, bo to nie moja wina. wstyd jest jak sie tego nie leczy i nie przyznaje. mialam nawet swierzba, moja mama zawsze sie czerwieni jak o tym mowie, ale to tez przeciez nie byla jej wina, zarazilam sie na wakacjach na wsi, mama i babcie mialy sporo roboty, bo pozarazalam cala rodzine, trzeba bylo wszystko wygotowywac, pracowac skarpetki od srodka itd. ale to jest moim zdaniem normalne, zdarza sie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 22

idioci,idioci wszędzie. Najbardziej nie ogarniam jednej rzeczy.Co dzisiejsi rodzice mają w głowach że tak bardzo boją się przed tym że ich dziećmi zajmie się pielęgniarka,dbająca o ich zdrowie?

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
25 31

Z całym szacunkiem-jak nauczycielka miała opowiadać dzieciom o II WŚ? Miała ich okłamać, żeby nie było zbyt brutalnie? Czy może opowiadać, że to wcale nie byli Niemcy, tylko "hitlerowcy"? Gdy miałem 9 lat, to czytywałem już słynne "Żółte Tygrysy" i żadnych odcisków na psychice nie zauważyłem, zostało za to zainteresowanie historią. BTW: ""zabili ileś tam milionów ludzi"- dobrze, że chłopak uczy się takich rzeczy w szkole, bo jak widać w domu wiele mu mama nie przekaże...

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
9 13

Zapytam może mało elokwentnie: CO "sposób przedstawiania i opisywania"? Co mam porównywać? "Tygrysy" to prosto napisane książki, których zrozumienie i przyswojenie nie przedstawiało 9 latkowi większych problemów. Chodzi ci o komunistyczną propagandę? Jak widać komunistą nie zostałem, o wyzwoleńczej roli Batalionów Chłopskich nie mówię, czyli znów przyspinałeś się do mnie bez sensu. Swoją drogą-ciekaw jestem, który user ukrywa się pod nickiem "PortellWashig" i czym zalazłem mu za skórę na tyle, żeby praktycznie każdy swój post poświęcał mojej skromnej osobie. Sasori/k100? KudlatyLysol? Pochwal się śmiało.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
15 17

Ale o czym mamy "pogadać"? Chcesz porównać wspomnienia więźnia z Auschwitz z pisanymi dla młodzieży opowiadaniami przedstawionymi na tle rzeczywistych wydarzeń?! Ty chyba naprawdę nie jesteś zdrowym człowiekiem.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
14 18

Dla młodzieży, kolego, nie dla 9 latków. Poza tym, nauczycielka nie czytała im "Anus mundi", tylko przekazywała im wiadomości z podstawy programowej dla 8 latków, zaakceptowanej przez MEN. Porównanie jest więcej niż bezpodstawne. 2 kwestie: czy nauczycielka powinna się uważać za mądrzejszą od kogoś, kto stworzył podstawę programową i wbrew przepisom zmieniać program, narażając się na problemy? I czy powinna okłamać dzieci w kwestii wydarzeń z II wojny, żeby... No właśnie, żeby co?

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
13 17

Tak napisała metaxa: "Na pytanie zadane podczas zebrania czy koniecznie musiała ten temat omawiać odpowiedziała że tak, bo taka jest podstawa programowa"- więc to do niej kieruj swe dziecinne żale. A najlepiej-zabij się.

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
18 20

HALO, POLICJA-PROSZĘ PRZYJECHAĆ NA PIEKIELNYCH!

Odpowiedz
avatar fenirgreyback
9 9

Zgłosiłeś mnie już na policję, Krzysiu?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 7

Jednak coś musi być na rzeczy. Słodkie buziaki na dobranoc, druhu :)

Odpowiedz
avatar katem
30 36

Chyba Cię porąbało, dziecko ! Skąd to durne założenie, że każdy dotyk jest zły ? W szkołach powinny być obowiązkowe badania czystości dzieci przez higienistki/pielęgniarki - osoby zawodowo przygotowanie do DOTYKANIA ludzi i dzieci. Po to, żeby zapobiegać epidemiom wszawicy, które to te żyjątka zadziwiająco szybko przenoszą się z główki na głowę. Będziesz miała dzieci to i Ty przez to przejdziesz, czego Ci przy Twoim nastawieniu złośliwie życzę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 25

Nie popadajmy w skrajności. Wszystkim nam sprawdzano głowy w szkole i nie znam przypadku żeby któryś rodzic się z tego powodu oburzał. Co z tego, że ja na przykład walczyłam z wszawicą, skoro inni rodzice nie mieli bladego pojęcia o problemie? Można by sobie walczyć do upojenia...

Odpowiedz
avatar yerbamaate
24 28

oO napisałaś tak jakby sprawdzanie włosów zaliczało się do molestowania. Weź idź stąd.

Odpowiedz
avatar Bryanka
28 30

Sprawdzanie czystości włosów = molestowanie. Niezła perwersja :P To powinnam pozwać moje gimnazjum. A tak poza tym - pierwszaki i wszy łonowe? Serio?

Odpowiedz
avatar skiera
22 22

Czyli sprawdzanie krzywizny kręgosłupa przez higienistkę (badany się zgina, pielęgniarka ręką po kręgosłupie przejeżdża) to już gwałt!

Odpowiedz
avatar misiafaraona
10 14

Gdy moje dziecko znajdzie się w takiej sytuacji sama pójde do szkoły i osobiscie siła sprawdzę głowy wszystkim dzieciom w klasie

Odpowiedz
avatar nighty
11 11

Czy ty nie masz czasem na imię Piotruś i nie byłeś uczniem w szkole mojej mamuśki? Bo on miał IDENTYCZNE poglądy - jak miał iść na sprawdzenie kręgosłupa u pielęgniarki to zagroził że powie rodzicom że pielęgniarka go nieprzyzwoicie dotykała. I rodzice się z tym zgadzali - nawet nie pozwalali by dziecko miało indywidualne zajęcia bo przecież nauczyciel może go wykorzystać! A fakt że dziecko przynosiło do szkoły Kamasutrę i chciał "trenować" na koleżankach to był drobiazg...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
15 25

Aż mnie zaczęła głowa swędzieć kiedy to czytałem. Rodzice przeciwni kontrolom włosów ich dzieci za dużo się naczytali o wolności i prywatności, niestety niewiele zrozumieli. Świadome zakażenie wszawicą powinno być karalne, tak samo, jak karalne jest zakażenie chorobą weneryczną albo wirusem HIV. Wiem, że inny jest mechanizm zakażenia i "kaliber" przypadłości, ale zasada jest podobna - osoba, która może cię czymś zarazić powinna unikać czynności potencjalnie infekcję ułatwiających. W przypadku HIV będzie to np. stosunek seksualny, w przypadku wszawicy wystarczy siedzenie w tej samej ławce na lekcjach.

Odpowiedz
avatar Agness92
21 21

Jak ja chodziłam do szkoły, to nikt rodziców o zgodę nie pytał. Po prostu przychodziła higienistka i sprawdzała głowy całej klasie. A teraz higienistka w szkole jest chyba tylko dla zasady, bo nic nie może zrobić.

Odpowiedz
avatar Elewator
9 9

O ile w ogóle jest, bo nie wszędzie się obecność takowej uświadczy.

Odpowiedz
avatar Gregorius
7 9

Dziś szkoła musi uzyskać zgodę od rodziców na sprawdzenie głów dzieciom a jutro szkoła będzie musiała uzyskać zgodę na przerobienie wiersza Marii Konopnickiej "Stefka Burczymuchę" ;)

Odpowiedz
avatar bukimi
13 15

Niedługo trzeba będzie rodziców zapytać czy można dziecku pracę domową zadać albo do tablicy wziąć. A może ma problemy z kręgosłupem i nie powinno stać albo ma alergię na kredę?! O matko, to tak głupie, że aż kiedyś może być realne...

Odpowiedz
avatar natalia
-1 9

Nie no serio? Trzeba pytać rodziców o zgodę na obejrzenie głowy dziecka? Jak byłam w zerówce i panowały owsiki to o badaniach na obecność owsików tylko informowali, a teraz nawet o przejrzenie włosów trzeba prosić? O jeju jaka ja biedna! Nie dość że nikt nikogo nie pytał czy można sprawdzić czy mam wszy, to jeszcze mi plastrem w tyłku grzebali. Cóż za naruszenie wolności!

Odpowiedz
avatar Mirame
1 9

Myślę, że jest jednak pewna różnica pomiedzy oględzinami włosów, a miejsc intymnych.

Odpowiedz
avatar natalia
0 4

Twierdzisz, że oględziny włosów to większe naruszenie prywatności/intymności niż pobieranie wymazu do badania na obecność pasożytów, czy co? Ciekawe. Na mnie przejrzenie fryzury nie zrobiło większego wrażenia, ale już przyklejenie plastra "tam" nie było przyjemne.

Odpowiedz
avatar Mirame
-1 3

@natalia, czytanie ze zrozumieniem się kłania... Twierdzę, że przegląd włosów na głowie przez higienistkę nie jest wielkim naruszeniem prywatności, natomiast przegląd intymnych części ciała już tak.

Odpowiedz
avatar natalia
0 2

Jeśli odnosisz się do mojego posta, to wychodzi jakbyś uważała zupełnie inaczej ;)

Odpowiedz
avatar Mirame
-1 1

Myślę, że odpowiadając na twój komentarz pod twoim postem, do niczego innego odnosić się raczej nie mogę :)

Odpowiedz
avatar balbinka
0 0

Upublicznianie wizerunku-zgoda, wyjście z dzieciakami z lekcji-zgoda itp, itd. Na początku roku to mnie bolała ręka od podpisywania tych zgód x 3. Tylko zgody, a jeżeli chodzi o jakąś interwencje z drugiej strony to jest ciężko. U kuzynki w miejscu zbiorowego zamieszkania panują takie małe stworzonka w pościeli. Niby była już dezynfekcja(nikt nie widział, kazali wyjechać na weekend), ale z tego co mi pokazywała ręce i nogi, to nic nie dała. A ile było zachodu, aby zmusić kierownictwo do działania.

Odpowiedz
avatar Tula_Moon
1 1

Ten sam problem wystąpił w szkole córki przed wakacjami. Na szczęście obyło się bez opuszczania zajęć (wakacje), a sprawę załatwiły odpowiednie specyfiki z apteki. Natomiast nie sądziłam, że wszawica nadal pojawia się w szkołach. Czytając jednak fora internetowe dowiedziałam się, że zdarza się to częściej niż myślałam. Gdy ja chodziłam do podstawówki, również pojawiał się ten problem. Ale to było 25 lat temu. P.S. Mój Boże, ale ten czas leci..... :)

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
2 2

Wszawica kojarzy się z patologią, z brudem - dlatego to temat wstydliwy dla rodziców. Może myślą, że sprawdzenie głowy to tak jakby bycie podejrzanym o roznoszenie paskudztw? Mój brat przywiózł jakieś parę lat temu wszy - i bardzo szybko się ich pozbyliśmy. Są teraz świetne specyfiki i obywa się bez strzyżenia na jeżyka :)

Odpowiedz
Udostępnij