Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czy ktoś z Was wyobraża sobie taki system?: Mechanik robi dla Was…

Czy ktoś z Was wyobraża sobie taki system?:

Mechanik robi dla Was samochód. Macie do naprawy kilka rzeczy, a dodatkowo jakieś filtry do wymiany, regulacje i inne rzeczy na których kompletnie się nie znam :)

Wychodzą cztery "naprawy" do zrobienia. Ale zasada płacenia jest taka: jeden postój w garażu, jedna opłata. Czyli niezależnie ile mechanik zrobi, ile zużyje materiału i czasu, zapłacicie tylko za jedną naprawę. Żeby było sprawiedliwie, za najdroższą. Całą reszta jest za darmo.

Bzdura, prawda? Doprowadzi tylko do tego, że mechanik będzie robił tylko jedno i zapraszał Was co tydzień, zamiast raz a dobrze naprawić wóz. Zajmie mu to trzy razy tyle czasu, bo za każdym razem będzie trzeba rozkręcać silnik, przygotowywać stanowisko itd itp.
Jest jasne i logiczne, że taki system opłat jest durny.

Dlaczego o tym piszę?

Bo tak się u nas NFZ płaci za opiekę medyczną.
Rozlicza leczenie tylko choroby, z którą się trafiło do szpitala. Jednej choroby.
Trafiłeś ze złamaniem do szpitala, a chorujesz na nadciśnienie? NFZ zapłaci tylko za operację, za leki które dostałeś na nadciśnienie, za konsultację internisty, za codzienny pomiar ciśnienia i resztę badań i opieki już nie.

Trafiłeś do kardiologa z zaburzeniami rytmu? Musisz mieć kilka badań zleconych? Przygotuj się na kilka wizyt. Bo przychodnia albo rozliczy to jako wizytę wstępną (zbieranie wywiadu, badanie, konsultację), albo jako wizytę kontrolną z badaniami. Czyli, żeby zapłacono za wszystko, muszą być minimum dwie a czasem trzy wizyty. Jeśli lekarz zrobi wszystko na jednej, nie dostanie połowy pieniędzy.

Trafiłeś na planową operację do szpitala i przy okazji, za jednym znieczuleniem chciałbyś żeby wycięli Ci starą paskudną bliznę? Albo usunęli ósemkę (bo wiesz, że w tym szpitalu jest chirurg szczękowy)? Niewykonalne, nie ma jak tego rozliczyć. Ani chirurga szczękowego na chirurgii brzucha, ani jego narzędzi, ani materiałów. Mimo, że fizycznie da się to zrobić od ręki. Zapłacą tylko za jeden zabieg.

Smaczku dodaje fakt, że niezależnie czy zrobią zabieg nowymi, najlepszymi narzędziami, czy tak, jak robiło się to 20 lat wstecz, NFZ zapłaci tak samo. To komu opłaca się inwestować w sprzęt? Jedyny zysk to czas i zdrowie pacjenta. Ale to lepsze zdrowie szpital musi zafundować sam, NFZ nie dołoży ani złotówki.

Tak, taki system wcale nie generuje kolejek i strat pieniędzy i szarpania zdrowia pacjenta...

by Traszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
37 37

Wiesz co Traszka... możesz nie wk...wiać? Chociaż... może lepiej wku...rwiaj. Im więcej ludzi będzie miało tego świadomość, tym może szybciej da się coś z tym zrobić...

Odpowiedz
avatar crach
5 11

Jestem za. Chciałbym poznać tylko tych jełopów co dali słabe. Ani chybi biurwy z NFZ. Ech tak kiedyś jakiś Bin Laden .....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

Podejrzewam, że to kilku osobom ręka zadrżała z nerwów i nie wcelowali, a poprawić już nie można ;)

Odpowiedz
avatar Palring
5 7

Oj tam... "eksperci" wmówią ludziom, że takie gadanie to polityka, a polityką nie wolno się interesować. Kolejne wybory wygra PO i ludzie dalej będą narzekać, że jest źle nie widząc w tym swojej winy.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

"Biurwa" - piękne słowo ^^

Odpowiedz
avatar jocker
10 10

Mam pytanie. Ósemki wyrywa chirurg szczękowy, a nie dentysta? Pytam z ciekawości, bo moje na szczęście mieszczą się w paszczęce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 20

Jak się da wyrwać, to dentysta wyrywa, jak się nie da wyrwać, to musi wyciąć chirurg szczękowy.

Odpowiedz
avatar jocker
5 5

Dzięki gremlin.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
0 6

Ósemki mam w komplecie, a z jednej strony czai się dziewiątka. Schowana głęboko w dziąśle, ale jak kiedyś jej przyjdzie ochota wyleźć, to może być nieciekawie.

Odpowiedz
avatar GorzkaCzekolada
18 18

Chwila, nfz twierdzi że nie można chorować jednocześnie na różne choroby?

Odpowiedz
avatar didja
16 16

Nie. Co więcej - jak masz np. chroniczne zapalenie krtani, to nie możesz pójść z zapaleniem ucha. A jak masz problemy z lewą ręką, to już nie wolno leczyć Ci prawej albo kolana. Lekarze POZ więc, jeśli chorób jest więcej albo obejmują większy obszar ciała, gdzie tylko mogą, wpisują np. zmiany wielostawowe albo uogólniona neuropatia itd., żeby ten specjalista mógł coś po ludzku zrobić. Jak pacjent ma fajnych lekarzy, którzy ze sobą współpracują, a wymaga np. działania bardziej uogólnionego, to lekarze danych specjalności wystawiają zlecenia - każdy na swoją część - a pacjent potem tak uzgadnia, żeby obie procedury były wykonane możliwie najbliżej siebie itp. Tyle że to jest takie "lekarsko-pacjenckie" podziemie, taki medyczny drugi obieg, bo oficjalnie tego nie ma. Ba! Nie ma w ogóle uwzględnionych pewnych chorób i albo lekarz leczy na własny koszt, albo pacjent się rujnuje, albo... dośpiewaj sobie. Na przykład: nie ma prawa do leczenia bólu osób z neuralgiami/neuropatiami, poza bólem nowotworowym (a i to w ograniczonym zakresie), neuralgią postherpetyczną i jednym rodzajem uszkodzenia nerwów. A pełnopłatnie leki kosztują nawet ponad tysiąc złotych miesięcznie.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
15 23

Lubię Twoje historie, bo pokazujesz absurdy służby zdrowia "od wewnątrz", wielu ludzi (w tym ja) nie jest swiadomych jak to wszystko działa. Rzeczywiscie często wkur**iasz, ale mimo wszystko lepiej jest znać prawdę, jaka by ona nie była :)

Odpowiedz
avatar KasiaPelasia
8 8

Nie wiem, czy to o tę samą zasadę chodzi, ale... Jakiś czas temu poszłam do ortopedy z powodu bólu bioder. Przy okazji wizyty okazało się, że kolana też są w złym stanie (w końcu stawy-kolana-kostki to jak system naczyń połączonych: jedno się psuje, reszta też zaczyna niedomagać). Niestety ortopeda nie mógł mi od razu zacząć leczyć kolan, bo przyszłam z biodrem. Więc znowu musiałam się przejść do rodzinnego po skierowanie - tym razem na kolana. Jak zaczną mnie boleć kostki, to znowu będę musiała się wybrać po kolejne skierowanie. Jest to trochę upierdliwe, biorąc pod uwagę to, że na każdą kolejną wizytę u ortopedy czekam minimum miesiąc... Już nie wspominając o tym, że im później zapiszę się w kolejce na np. rezonans stawów, tym później będzie on zrobiony. Rezonans bioder mam już pod koniec listopada. Kolan pewnie dopiero w styczniu lub lutym, bo przecież nie mogłam dostać na nie skierowania lecząc tylko biodra. Najprościej byłoby skierować od razu z powodu bólu wszystkich stawów ;)

Odpowiedz
avatar didja
29 29

Traszko, ja bym to ujęła inaczej: nie - mechanik wzywa co tydzień, tylko wpisujesz się na listę. Specjalista od filtrów wymieni za tydzień, fachowiec od tapicerki w przyszłym miesiącu, wycieraczki - jedna w listopadzie, druga w 2016, bo obu naraz nie wolno, a silnik - no, terminy są na 2022, ale proszę dopytywać, bo niektórzy rezygnują. A, i jeśli masz problem z wyskakującymi biegami, to albo robisz przekładnię, albo drążek skrzyni biegów, bo nie wolno Ci naprawiać u jednego mechanika drugiej usterki, dopóki nie naprawisz pierwszej. NFS (Narodowy Fundusz Samochodowy) nie zapłaci inaczej. A żeby było bardziej piekielnie: jedzie sobie taki biedny kierowca do mechanika, bo mu ten samochód nie działa i nie działa. Mechanik rzuca okiem, sprawdza poziom oleju i mówi, że tu nic nie ma, każe najwyżej kupić sobie nowy olej. Nie pomaga. Kierowca wraca do mechanika, ten mówi, że nie wie co jest, ale każe zmienić olej. Kierowca idzie do innego mechanika. Drugi każe zmienić olej i sprawdza pióra wycieraczek oraz wytarcie tapicerki. Kierowca nieśmiało, że może by zrobić przegląd, bo tak mu to wygląda na silnik. Mechanik, że to na pewno nie jest silnik, proszę o tym tyle nie myśleć, to nie będzie problemu. Kierowca jedzie do następnego mechanika. Wyszukał już na forach silnikowych, że to może być silnik, a na forach olejów napędowych - że warto byłoby zmienić benzynę, może tej silnik "nie toleruje". Mówi o tym trzeciemu mechanikowi. Ten irytuje się - to niech pan w internecie sobie naprawia, po czym diagnozuje kierowcy zespół urojeniowo-hipochondryczny. Kierowca jedzie do czwartego mechanika, powtarza wiadomości forumowe. Mechanik uśmiecha się pobłażliwie, mówi: "niech pan nie wierzy we wszystko, co mówią w internecie", po czym mierzy poziom oleju. Zleca też sprawdzenie żarówek, bo w międzyczasie kierowca zauważył, że mu kierunkowskazy szwankują. Olej znowu w porządku, żarówki też. Mechanik stwierdza: "tu nic się nie dzieje, problem tkwi w pana głowie, musi pan nauczyć się z tym żyć". Samochód dalej nie jeździ, kontrolki na desce rozdzielczej szwankują. Przydałby się przegląd, ale NFS nie refunduje całości, zresztą na przegląd pojedynczych części i tak się czeka, średnio rok, a i tak na wymianę nie wolno poświęcić więcej niż 10 minut, bo więcej nie podlega refundacji. Od pierwszej usterki minęło 5 lat, kierowca udaje się do piątego mechanika. Ten zgadza się z poglądem, że to może być silnik, bierze samochód na warsztat. Przy okazji ponacinał miskę olejową i zrobił kalibrację rury wydechowej. Badanie wykazuje wadę silnika, być może powiązaną z elektryką. Ale po ww. zabiegach wycieka olej, a z rury dymi. Niestety, wymienić się nie da, uszkodziłoby to cały samochód, zresztą taka wymiana kosztuje dziesiątki tysięcy złotych, a nie wiadomo, jak później samochód by funkcjonował (czy w ogóle), bo nie ma badań nad takimi samochodami. Oczywiście, NFS nie refunduje nakładek łatających przy wycieku, no chyba że ma się N.31. Mija piętnaście lat. Kierowca trafia w końcu na mechanika, który mówi, że w istocie jest to problem silnika - spowodowała dostaniem się do niego jakichś toksycznych zanieczyszczeń. No i z tą benzyną w istocie - ten silnik potrzebuje specjalnej benzyny. Przed laty potrzebowałby mniej specjalnej, ale rozmiar uszkodzeń już wymaga restrykcyjnego traktowania. Tyle że w tym czasie poszła już cała elektryka - samochód ma uogólnioną elektropatię. Oczywiście, NFS nie refunduje preparatów przeciwelektropatycznych, co nie tylko powoduje dalszą niesprawność samochodu, ale także przebicia elektryczne. Samochód już nie może normalnie jeździć i nigdy nie będzie. Kierowca, tracąc narzędzie pracy, ubiega się o wsparcie z funduszu szrotowego, po wielkich bojach dostaje status szrocisty i parę stówek na naprawy (podstawowe, bo co za te pieniądze można zrobić). Oczywiście, orzecznicy szrotowscy przyznają dodatek dopiero po wyroku sądowym, a i tak zaraz go zabierają. Kierowca musiał sprzedaż garaż, stracił możliwość rozwoju zawodowego, popadł w dług

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 września 2013 o 13:58

avatar didja
20 20

Chyba skrypt Piekielnych nie przewiduje takich długich wpisów, bo mi ucina końcówkę historii: Kierowca musiał sprzedaż garaż, stracił możliwość rozwoju zawodowego, popadł w długi. Ale na tym nie koniec. Inni mechanicy nie uznają diagnozy tego ostatniego. Bo te uszkodzenia nie zostały dostrzeżone przez procedury Ministerstwa Mechaniki Samochodowej. Kierowca idzie do konsultanta wojewódzkiego w zakresie paliw, profesora, kierownika kliniki paliw Akademii Mechanicznej, i dostaje potwierdzenie tej nietolerancji benzyny przez silniki, z adnotacją "w większości wypadków wystarczy uwzględniać uwagi dobrze zorientowanego kierowcy". Przy okazji badań wykonanych pod innym kątem okazuje się, że silnik miał wadę fabryczną, w fabryce samochodów go podrasowano, nie wpisując tej wady w kartę wozu. I do czasu samochód jeździł, trochę tylko szwankując, co mechanicy ignorowali, że to nerwica kierowcy, ale kiedy doszło do kontaktu z tą toksyną - nity i przebitki tak osłabiły materiał, że silnik nie wytrzymał tego kontaktu, stąd pierwotna usterka Oczywiście, NFS zapłacił za ileś razy mierzony dobry olej oraz dziesiątki konsultacji mechanicznych (również tych ograniczających się do: "nie wiem, problem tkwi w pana głowie"). Fundusz szrotowy płaci dodatek, a budżet stracił, bo kierowca, nie pracując, nie podwyższa PKB, nie płaci podatków, zwolnił zmienników. A wystarczyło, żeby mechanicy pomyśleli 15 lat wcześniej...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 września 2013 o 14:11

avatar Severian
7 7

To kolejny absurd z tej samej beczki - jeśli pacjent w trakcie pobytu np. na oddziale wewnętrznym zostanie przeniesiony na inny oddział, np. na intensywną terapię, a po tym pobycie na OIT ma wrócić na internę, ale w szpitalu dziwnym przypadkiem jest więcej, niż jeden oddział internistyczny i jeszcze dziwniejszym przypadkiem pacjentowi trafi się wylądować na innej, niż pierwotnie internie, to... na obu internach trzeba wpisać inne rozpoznania, żeby zapłacono za pobyt. Chore? Owszem, ale jeśli pacjent w trakcie jednego pobytu będzie na dwóch oddziałach o tym samym profilu i dostanie dwa razy to samo rozpoznanie, to pieniądze otrzyma tylko jeden z oddziałów. I nie, oddziały nie dzielą się kasą z NFZ - jeden dostaje wszystko, a drugi nic. I jak tu działać, żeby nie generować długu? Przykład jest z praktyki - już się w pracy z takimi spotykałem.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
4 8

Czyli wygląda na to, że pomijając przypadki ewidentnych wałków (np. układanie listy leków refundowanych po "smarowaniu" przez koncerny farmaceutyczne) większość problemów ze służbą zdrowia wynika z braku zdroworozsądkowego pomyślunku i życiowego podejścia do problemu, jakim jest chory człowiek. Największą bolączką wydaje się być nie brak funduszy jako taki, tylko ich marnotrawstwo i koszmarne zarządzanie rozdzielaniem tychże.

Odpowiedz
avatar AsiR
5 5

Protesty, strajki, petycje i całe to gównoburze a czemu nikt nie popiera projektu dopuszczenia do systemu ubezpieczeń zdrowotnych prywatnych podmiotów. Wszyscy od prawa do lewa, którzy akurat nie są przy korycie zawzięcie krzyczą, że w szpitalach to tylko się umiera a nikt nie myśli o tym by wpuścić na rynek podmiot prywatny. Przecież coraz częściej firmy same oferują pakiet medyczny pracownikom, ludzie i tak wolą chodzić prywatnie. Wystarczyłoby postawić obok NFZ jakąś drugą firmę, która momentalnie znalazłaby rzesze klientów wymuszając na całym rynku poprawę jakości świadczeń.

Odpowiedz
avatar tab_
1 1

"Przecież coraz częściej firmy same oferują pakiet medyczny pracownikom, ludzie i tak wolą chodzić prywatnie." - sprawdź, co taki pakiet obejmuje. Gwarantuję, że np. kosztochłonnego leczenia onkologicznego nie. System działa (nie idealnie, fakt), bo jest powszechny i obowiązkowy. Jak przestaną się składać wszyscy, to braknie pieniędzy. PS. Nie bronię NFZtu, ani całego systemu, który jest pełen wad i dziur. Tłumaczę tylko, jak i dlaczego tak to działa. Nie wszystko w ekonomii jest takie proste, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Kiedy pojawia się problem, zwłaszcza ekonomiczny, to każdy obywatel jest mądry i ma bardzo proste, genialne rozwiązania: "bo wystarczyłoby zrobić tak...". Nie wystarczyłoby. Serio.

Odpowiedz
avatar AsiR
-1 1

Oferuje to co jest mi statystycznie najbardziej potrzebne w wieku produkcyjnym. Czyli dostęp do lekarza jak jestem przeziębiony albo gdy potrzebuję skierowania. Natomiast za te składki które już doprowadzam nie mogę się doprosić ludzkiego obsłużenia jak przychodzę z grypą. Ale przedstaw jakiś scenariusz poparty jakimś wywodem czemu nie wystarczyłoby. Może zamiast wydawać na nfz taniej wyszłoby wykupić ludziom ubezpieczenie medyczne prywatnie?

Odpowiedz
avatar tab_
1 1

No właśnie, statystycznie dorosły obywatel dwa razy w roku idzie do lekarza z przeziębieniem. Ale duża część pieniędzy idzie na pacjentów chorych na dużo poważniejsze schorzenia, wymagające bardzo wysokich nakładów. To się tak fajnie mówi - bo mnie statystycznie się nie przytrafi taka choroba. A jak Ci się przytrafi, to co? Wyłożysz kilkaset tysięcy? Na najdroższego pacjenta NFZ wydał w zeszłym roku 3 miliony: http://www.medexpress.pl/system/najdrozsi-pacjenci-nfz/7863/ Żaden prywatny ubezpieczyciel nie zapłaci za leczenie takich pacjentów, z prostej przyczyny - prywatny ubezpieczyciel ma zarobić, a do systemu opieki zdrowotnej Państwo jeszcze dokłada, zysku jako tako ze składek nie ma. Tak jak pisałam - problemów jest mnóstwo, cały system jest zacofany, chaotyczny i pod względem prawnym zorganizowany bardzo źle. Ale prywatni ubezpieczyciele to nie jest lepsze rozwiązanie (choć jestem gorącym zwolennikiem wolnego rynku, to nie jeśli na szali ma leżeć ludzkie życie). Inna rzecz, że my jesteśmy niebogatym społeczeństwem, więc składki płacimy mniejsze, niż w bogatszych krajach, a oczekujemy takiego samego poziomu opieki zdrowotnej jak np. w Skandynawii. A z pustego i Salomon nie naleje...

Odpowiedz
avatar jfk
0 0

@tab_ ubezpieczenia oc sa prywatne. I co? Skladka bez znizek wynosi cos kolo 1200 rocznie a suma ubezpieczenia to 2 500 000 euro. Przy obecnym kursie to wiecej niz 3 miliony pln. Kwoty nie sa wiec problemem. Panstwo tez nie bierze tych pieniedzy z powietrza tylko zabiera je pracujacym.

Odpowiedz
avatar j3sion
4 4

dlatego pieniądze powinny iść za pacjentem, a wszystkie szpital działać jak prywatne. Idziesz do szpitala, masz ubezpieczenie i szpital wie, że za twoje leczenie dostanie pieniądze. Jednocześnie możesz w tym samym szpitalu leczyć inne choroby nieobjęte ubezpieczeniem za własne pieniądze. Ale to wyklucza możliwości nadużyć i zweryfikowałoby istnienie niektórych szpitali.

Odpowiedz
avatar aggga
3 3

Dopóki 'na górze' nie zasiądą ludzie znający się na rzeczach, które regulują rozmaitymi ustawami, strach będzie chorować. W szkolnictwie także niestety nie dzieje się inaczej. Czy ten ogólny bezsens i przepisy wykluczające przepisy kiedyś się skończą?

Odpowiedz
avatar sicca
1 1

Pracuje w poradni kardiologicznej. Całym ten system to prawda. Zwykle 1 badanie 1 wizyta. Oprócz sytuacji gdy pacjent ma zrobione echo i wysiłek to akurat można rozliczać razem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Właśnie niedawno przekonałam się na własnej skórze - zwichnięta kostka (lewa) plus torbiel pod kolanem (prawym). Rodzinna pyta co mi bardziej dokucza - miałam sobie wybrać, bo może wystawić tylko jedno skierowanie..

Odpowiedz
avatar hukasz
5 7

Ale społeczeństwo cieszy się, że ma "bezpłatną" "służbę" "zdrowia"... a jak ktoś chce coś zmienić to psychopaci z PiS straszą pogotowiem żądającym gotówki...

Odpowiedz
avatar Timothy
6 8

Od kilku tygodni zadaje następujące pytanie: Leczenie takiej choroby w prywatnym ośrodku kosztuje np. 100 tyś. Od razu lament, że droga i nikogo nie stać. Chcecie powiedzieć, że leczenie takiej choroby w państwowym szpitalu to nie 100tyś tylko ...? Skoro tam za mniej niż 100 tyś nie opłaca się leczyć, to w państwowym się opłaca?

Odpowiedz
avatar inmymind
4 4

Jeszcze coś dodam - jeśli pacjent chorujący przewlekle na chorobę X trafi do szpitala z powodu choroby Y i w czasie pobytu skończą mu się leki na chorobę X - to nie dostanie leków, nie może dostać recepty - bo przecież leczą go na Y w szpitalu, a nie X - żeby dostać receptę musi się wypisać, iść do swojego lekarza - byle nie w dniu, w którym wyszedł ze szpitala, bo wyjdzie, że był w dwóch miejscach jednocześnie (sic!), potem, ale nie tego samego dnia, w którym dostał receptę, może wrócić - z tym że nie wiem czy to jest możliwe, ot tak wrócić na oddział...

Odpowiedz
avatar smokk
4 4

No i widać Korwin ma rację twierdząc, że pies w Polsce może liczyć na lepszą opiekę zdrowotną niż człowiek.

Odpowiedz
avatar Axisss
6 6

Bo pies leczy się prywatnie ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Z tym "prywatnie" też nie jest tak bardzo różowo. Owszem, przy "pospolitych" dolegliwościach czy przypadłościach nie ma problemu. Prywatne ubezpieczenie obejmuje większość tego typu przypadków. Ale "coś" nietypowego? Np. badanie na krztusiec - i 60 zł poszło.

Odpowiedz
avatar chozjor
-1 1

Absurd? Jak się chodzi do prawników i trzeba samemu płacić z własnej kieszeni, to się to nazywa ryczałt i jest bardzo lubiany przez klientów. Klienci, którzy muszą płacić za każdą dosłownie czynność prawnika, nie są już tak zadowoleni z rozliczeń jednostkowych. Rozumiem, że tu jest ból, bo sprawa jest przedstawiona z perspektywy wykonawcy. Ale można ją przedstawić z perspektywy płacącego i już będzie inaczej wyglądało.

Odpowiedz
avatar Timothy
0 4

To pokaż ją ze strony płacącego. Np. szarego obywatela płacącego składkę zdrowotną.

Odpowiedz
avatar chozjor
0 0

"Np. szarego obywatela płacącego składkę zdrowotną" Serio mam pisać różnice pomiędzy ryczałtem a płaceniem za godziny czy czynności? Wydaje mi się, że jesteś ponad to.

Odpowiedz
avatar Timothy
2 2

Nie, nie tłumacz mi różnicy pomiędzy kwotami za każdą usługę a abonamentem/ryczałtem. Wytłumacz mi jak to działa, kiedy kwota pobierana jako ryczałt JEST różna dla każdego. Kiedy ilość i koszt usług jest niezdefiniowany. Kiedy niezależnie ile zapłacisz tego abonamentu - jesteś traktowany jak wszyscy inni. Przykład z prawnikiem - rozsądne jest uważać, że klient który płaci 1000 zł za sprawę i taki który płaci 10 000 mogą oczekiwać innego traktowania. Zakładamy, że sprawa jest identyczna. W NFZ tak nie ma. I o to pytałem.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
2 2

Bardzo fajne porównanie, pisz tak więcej. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2013 o 3:02

avatar EdziaZgredzia
1 1

To ja dorzucam kolejny absurd: pacjent podczas pobytu szpitalnego czasem musi zostać przeniesiony na inny oddział, np. jest przyjęty do zabiegu operacyjnego i w trakcie badań kwalifikujących do wykonania zabiegu wychodzi na jaw nierozpoznana do tej pory np. choroba płuc, która uniemożliwia przeprowadzenie zabiegu, za to kwalifikuje się do leczenia na oddziale pulmonologii. W normalnych warunkach można by po prostu wykonać przeniesienie pacjenta na inny oddział szpitalny i po problemie. Jednak niestety w takim przypadku pieniądze za leczenie otrzyma tylko jeden oddział, ten, który "wyrobi" u pacjenta lepiej punktowaną procedurę. W związku z tym często bywa tak, że pacjenci są pseudo-wypisywani ze szpitala jednego dnia, nocują na oddziale na gapę, a następnego dnia są przyjmowani na drugi oddział, przez tę jedną noc pacjent formalnie nie przebywa w szpitalu. Jest to jedyna możliwość, by oba oddziały dostały zapłatę od NFZ, chir za wykonane badania, często kosztowne, a pulmonologia za przeprowadzone leczenie. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy pacjent jest w stanie uniemożliwiającym wypisanie go ze szpitala, np. po bardzo ciężkiej operacji trafia na OIOM. Tam i pobyt i procedury są bardzo dobrze płatne, więc bywa i tak, że procedura OIOMu przewyższa procedurę chirurgiczną, więc chirurgia nie dostaje ani złotówki za ciężką, wielogodzinną i trudną operację, często przy użyciu kosztownego jednorazowego sprzętu czy wszczepionych pacjentowi drogich protez. Oczywiście wiadomo, że jak trzeba to trzeba i wtedy nikt nie zwraca uwagi na poniesione koszty czy wykonywanie kalkulacji, niemniej jednak staje się to przyczyną zadłużania szpitali, bo za te zużyte materiały i sprzęt NFZ nie zapłaci ani chirurgii, ani OIOMowi, zostały pacjentowi oddane ze szpitala za darmo.

Odpowiedz
Udostępnij